Religioznawstwo
Zagadnienia Religijne
Europa Pogańska
Azja
Hinduizm i odłamy
Buddyzm i odłamy
Judaizm i odłamy
Chrześcijaństwo i odłamy
Islam i odłamy
Afryka
Ameryka
Australia i Oceania

EZOTERYKA - Helena Bławacka

Helena Bławacka

Bławatska Jelena Pietrowna Bławatska (1831-1891) Helena Bławacka (1831-1891) urodziła się w Jekaterynosławiu w domu szlacheckim, ocierającym się o arystokrację. Była cór-ką pułkownika artylerii Piotra Hahna,  potomka osiadłej w Rosji rodziny niemieckiej, i matki Heleny Fadiejew, nazwanej przez krytyka Bielińskiego "rosyjską George Sand", spokrewnioną z książęcym rodem Dołgorukich.

Mała Helena była dzieckiem osobliwym, nerwowym, bardzo uz-dolnionym w dziedzinie muzyki i języków, trudnym do pro-wadzenia, niesfornym, o charakterze wybitnie chłopczyńskim, nic dziewczęcym. Lubiła samotność, błąkała się po ciemnych korytarzach starego domu w Saratowie, dokąd jej ojca pułko-wnika przeniesiono, opowiadając potem, że spotyka tam taje-mniczych "garbusków": zachodziła na strych wieży, gdzie po-trafiła wprowadzać gołębie w katalepsję. Wywierała silny wpływ sugestywny na swoich rówieśników i mogła podobno opowie-ściami swymi wywoływać aż halucynacje... (Te szczegóły z lat dziecięcych Bławackiej, przytoczone przez jej siostrę Zeligo-wską, przywodzą na myśl podobne rysy psychologiczne i zda-rzenia, zanotowane u małego Franka Kluskiego, który zasłynął później jako największe medium polskie, a który jako dziecko odbywał "wyprawy do kreta" i towarzyszy swoich umiał czaro-wać). Ulegała też atakom nerwowym, budziła się w nocy z krzykiem, chodziła w śnie somnambulicznym.

W siedemnastym roku życia poślubiła, wbrew życzeniu rodziców, znacznie od siebie starszego generała Nicefora Bławackiego, wicegubernatora prowincji Erywańskiej na Kaukazie, "jedynie w tym celu (jak sama później wyznała), żeby uwolnić się od opieki rodziny", ale po trzech miesiącach - jako virgo intacta - uciekła od męża, poróżniła się z ojcem - i przez dziesięć lat podróżowała po świecie, walcząc niekiedy z niedostatkiem. Gdzie była, nie wiadomo dokładnie. Przejechała naprzód przez  Azję Mniejszą, gdzie zetknęła się z tajemniczym Koptem,  nazwiskiem Metamon, który sam nazywał się "magiem",  i w jego towarzystwie zwiedziła Grecję i Egipt. Gdzie spędziła dalsze lata?

Podobno, po pobycie w Paryżu, pojechała w r. 1851 do Kanady, zwiedziła osady czerwonoskórych, którzy ją okradli, udała się z kolei do Meksyku, wyprawiła się na wschód do Indii z zamiarem przedostania się do Tybetu, co się jej nie udało, wróciła do Londynu, w roku 1855 powtórnie wyjechała do Indii, a w r. 1856 pod przewodem jakiegoś tatarskiego szamana dotarła do Tybetu...

Co jest w tym wszystkim prawdą, a co fantastyczną opowieścią? Nie sposób dziś dociec. Dziesięcioletnią tę wędrówkę po świecie osłania tajemnica. Stwierdzić tylko można, że Bławacka była w Paryżu, gdzie weszła w koła, interesujące się mesmeryzmem i spirytyzmem, który przyszedł z Ameryki, że w Londynie utrzymywała się z lekcji gry na fortepianie.

Bardzo jest natomiast wątpliwe, czy istotnie, za radą mahatmy, mistrza Iorii, którego legenda (przez samą Bławacką krzewiona) mieni jej opiekunem i który w Londynie jej się ukazywał, udała się do Indii i Tybetu, aby tam spędzić 3 czy 7 lat na studiach w pieczarach himalajskich. Prawdą jest znowu, że pod koniec r. 1858, stęskniwszy się za rodziną i pogodziwszy się z ojcem, powróciła do Rosji, gdzie przebywała przez lat 5, to u ojca i siostry w gub. Pskowskiej, to u krewnych matki w Tyflisie.

W tych latach przejawiały się u niej samorzutnie silne zdolności medialne, jakich zadatki wykazywała, jak wszystkie wybitne media, już w latach dziecięcych. W domu dawały się słyszeć pukania, różne szmery i głosy, przedmioty przesuwały się pod wpływem niewidzialnej siły, powiew zimny szedł przez pokój, światło gasło, waga przedmiotów zmniejszała się lub zwiększała zależnie od woli medium.

Nie rzadko też dawała Bławacka dowody jasnowidzenia, zdobywając sobie rozgłos w okolicy; raz nawet, wykrywszy sprawcę morderstwa w okolicy, popadła w zatarg z głupią policją i ledwo obroniła się przed podejrzeniem o udział w zbrodni i przed aresztowaniem. W roku 1860 zachorowała ciężko. Podobno otwarła się jej rana poniżej serca, zadana jej podczas jakiejś magicznej ceremonii na wschodzie; dostawała konwulsji, zapadała w trans...

Po wyzdrowieniu ustały zjawiska fizycznego mediumizmu, względnie, jak twierdziła, były odtąd już uzależnione od jej woli, którą ćwiczyła celowo, aby móc kontrolować owe "uchybiające godności ludzkiej przejawy siły nieczystej", za jakie (według relacji siostry) uważała zjawiska "bezsilnego mediumizmu".

Gorączkowo szukała też w tych latach jakiegoś oparcia materialnego, podejmując różne przedsiębiorstwa; prowadziła podobno handel drzewem w Odessie, założyła fabrykę sztucznych kwiatów, fabrykę wynalezionego przez siebie atramentu itd. Ale duch niespokojny, spragniony "ezoterycznej" wiedzy i działania na szerokiej arenie świata, nie daje jej zagrzać miejsca w Rosji pomikołajewskiej.

W roku 1864 Bławacka opuszcza znowu, już na zawsze, kraj rodzinny. Znowu wędruje po świecie; porwana wolnościowym zapałem zaciąga się w Italii w szeregi Garibaldczyków i w stroju męskim walczy w bitwie pod Mentaną (3 list. 1867); ciężko ranną wynoszą ją z pobojowiska. Uratowana uchodzi, udaje się do Paryża, gdzie poznaje głośnego szermierza i przywódcę spirytystów francuskich AIlana Kardec'a i jego przyjaciela magnetyzera Michała.

I znowu po krótkim czasie jedzie na wschód. Wracając w r. 1870 przez dopiero co otwarty kanał Sueski doznaje na statku greckim nowej przygody. Statek, wiozący ładunek ogni sztucznych i prochu, wylatuje w powietrze; Bławacka, jedna z niewielu, co przeżyli katastrofę, ląduje bez grosza w Egipcie. W Kairze musi długo czekać na pieniądze z Rosji; zakłada tam, z udziałem wspomnianego Metamona klub "Societe spirite".

Głównym medium jest jakaś "Mme Sebire", awanturnica francuska, od jakich roiło się wówczas w Egipcie; na seanse, mimo wysokich opłat, cisną się ciekawi. Ale wybucha skandal: panią Sebire przyłapano na grubym oszustwie - i "Societe spirite" po dniach czternastu kończy niechlubnie swój żywot. Bławacka umywa ręce; sprawa ta jej nie obchodzi, "for that's Madame Sebire doing".

Jednak niedługo potem opuszcza Bławacka stary świat i w lipcu 1873 ląduje w Nowym Yorku.

I od tego czasu datuje się jej ścisły związek z ruchem "ezoterycznym". Staje się mistrzynią, prorokinią nowej nauki. Zrazu zarabia na życie jako krawcowa, później po zaznajomieniu się z pułkownikiem Henry Steel Olcott w Chittenden Vermout, na fermie braci Eddy, mediów materializacyjnych, zabiera się do dziennikarsko-publicystycznej pracy, którą prowadzi z dużym temperamentem; pisuje do tygodników i magazynów amerykańskich artykuły o spirytyzmie i tłumaczy rozprawy Olcotta na język rosyjski.

"Od piętnastu lat staczam nieustanne walki o świętą prawdę", tak pisała w "The Spiritual Scientist" w Bostonie (3 grudnia 1874) "...dla szerzenia spirytyzmu (for the sake of Spiritualism) opuściłam swój dom, wyrzekłam się łatwego życia wśród cywilizowanego społeczeństwa i stałam się pielgrzymką po obliczu ziemi". W tym czasie wyszła drugi raz za mąż za rosyjskiego Ormianina Michała Betallay, ale i ten związek trwał krótko i skończył się ucieczką Bławackiej.

Bławatska Emblemat Towarzystwa Teozoficznego Szczytowym punktem jej działalności w tym okresie było zawiązanie "TOWARZYSTWA TEOZOFICZNEGO" w sty-czniu 1875, które, jak o tym w dalszym ciągu obszerniej piszemy, wytknęło sobie trzy szczytne cele: 1) propago-wać braterską wspólnotę ducha wśród całej ludzkości, 2) popierać porównawcze studia religioznawcze i filozofi-czne, 3) badać nieznane dotąd prawa natury i utajone siły człowieka.

Płk. Olcott obrany został pierwszym prezesem; Bławacka objęła funkcje sekretarki, ale odgrywała dominującą rolę w towarzystwie. Olcolt był doskonałym organizatorem, Bławacka rozwijała żywą literacką działalność; stosunek Olcotta do Bławackiej był stosunkiem ucznia do mistrzyni. Dzięki wspólnym usiłowaniom Towarzystwo Teozoficzne, w którym skupiło się sporo osób zamożnych i poważnych, rozwinęło się i stanęło na mocnej podstawie.

*

Trzeba uprzytomnić sobie atmosferę, klimat tych czasów, w których począł się w Ameryce ruch teozoficzny.

Był to okres okultystycznego "Sturm und Drang" (burzy i zapędu), w którym zbudziły się na nowo zainteresowania kwestiami mistycznymi, słuchano skwapliwie z dreszczem zgrozy, fantastycznych opowieści o porozumiewaniu się z duchami, o sensacyjnych doświadczeniach z medium... W czerwcu 1850 r. siostry Fox przybyły do N. Yorku z nowiną spirytystyczną  i od tej chwili spirytyzm (duchownictwo) począł szerzyć się gwałtownie na obu półkulach świata, znajdując tysiące fantastycznych wyznawców, ale też niemniej zawziętych przeciwników i szyderców.

W salonach arystokracji i plutokracji w Anglii, Francji, Italii, Rosji oraz Stanów Zjednoczonych najwybitniejsze medium, jakie zna historia, Daniel Dunglas Home (1833-1886) święcił triumfy i produkował, nie w ciemności, lecz w świetle, niepojęte zjawiska, o których opowiadano ze zdumieniem i lękiem. Namnożyło się sporo pomniejszych mediów, wśród których oczywiście nie brakło zuchwałych przebiegłych oszustów; mediumizm, który od razu został skomercjalizowany, szedł w parze z wznowioną, od Swedenborga i pneumatologów datującą się, arcynaiwną wiarą w duchy.

Studium zaś naukowe zjawisk medialnych znajdowało się dopiero w okresie mistycznym albo (że użyjemy określenia Richeta) spirytystycznym, poczynającym się  od wystąpienia sióstr Fox w r 1841 a trwającym aż do doświadczeń Crookes'a (w r. 1872). Doświadczenia tego wielkiego uczonego, które niezmierną sensację wywołały w świecie, a skandalizowały wielu naukowców-rutynistów, zapoczątkowały "okres naukowy", który zaznaczył się w roku 1882 założeniem sławnego "Towarzystwa badań psychicznych" w Londynie.

W tym czasie sporo poważnych inteligentnych ludzi nie wątpiło już, na zasadzie własnego doświadczenia, o realności tajemniczych zjawisk medialnych; skandale medialne, jakich nie brakło już wówczas (największy jednak skandal, wywołany przez siostry Fox, nastąpił dopiero w r. 1888), nie mogły zachwiać ich przekonaniem, choć niejednego odstraszały od spirtyzmu, pojmowanego przez ogół naiwnie i praktykowanego w postaci misterium religijno - magicznego.

Nieliczni byli naukowcy, którzy - nie zważając na szyderstwa i następstwa przykre dla swej dalszej kariery - stanęli na gruncie faktów i poczęli krytycznie eksperymentować.  Większy oddźwięk wśród szerokich sfer znajdowali nauczyciele "wiedzy tajemnej", którzy mienili się spadkobiercami prastarej ezoterycznej  tradycji, wtajemniczonymi w misteria magów.

Uznając realność dziwnych zjawisk medialno - spirytystycznych, ci nowożytni inicjacji i "adepci" gardzili właściwie naukowym eksperymentem z mediami jako niepotrzebnym (bo zjawiska medialne były od najdawniejszych czasów znane, a przez wyćwiczonych mistrzów mogą być z łatwością produkowane, ale w celach wyższych), natomiast rozwijali doktryny filozoficzno-etyczne, opierając się na tradycji mistycznej, na teoriach neoplatonizmu i gnostycyzmu, na tajemniczych księgach kabalistów, na mistykach średniowiecznych, na naukach Martynistów i Różokrzyżowców (związanych z wolnomularstwem).

A przede wszystkim wzbudzały cześć i usidlały fantazję dopiero co odkryte skarby prastarej mądrości hinduskiej, bramańsko-buddyjskiej, te nauki o różnych pIanach bytu i różnych ciałach człowieka, o przepotężnych siłach i niepojętych cudach jogów i fakirów.

Z jakimże podziwem i z jakąż wiarą czytano w tych czasach opowieści o dziwach egzotycznych, przede wszystkim indyjskich np. u Jacolliota! A że te w Europie i Ameryce dotychczas nieznane nauki indyjskie niosły z sobą szczytne zasady etyczne, wzniosłe hasła humanitaryzmu i tolerancji, nie dziw, że pierwsi angielscy i amerykańscy głosiciele tych nauk znaleźli sporo chętnych słuchaczy, właśnie wśród inteligencji, wśród ludzi zrażonych ciasnotą dogmatów religijnych, a niemniej ciasnym materializmem ówczesnej nauki, ludzi uczuciowych, żywiących w sobie "the will to belief" (wolę, pragnienie wiary), żeby użyć określenia James'a.

"Towarzystwu Teozoficznemu", które na swej symbolicznej pieczęci umieściło dewizę: "Nie ma religii wyższej nad prawdę", nie zbrakło tedy entuzjastycznych zwolenników.

Nowa nauka, budująca na fundamentach starej wschodniej mądrości, niosła nowy pogląd na świat i życie i usiłowała wszystkie niepokojące umysł zjawiska okultystyczno-medialne ująć w ramy nowożytnej nauki, sharmonizować je z wynikami badań laboratoryjnych zachodu, wyjaśnić zadawalająco wiekuistą zagadkę bytu świata, istoty i przeznaczenia człowieka.

Wśród nauczycieli tej nowej "tajemnej" doktryny spotykamy ludzi o umyśle nieraz głębokim. pełnym erudycji, lotnym i śmiałym, ale nieraz też zbyt skłonnym do fantastycznych urojeń, spotykamy też dyletantów tym wymowniejszych, im mniej zdolni byli do ścisłego filozoficznego myślenia i krytycznego sądu.

*

Bławacka pisała w tych latach sporo artykułów i rozpraw, a w r. 1877 ukazało się jej wielkie dzieło "ISIS UNVEILED" (Izyda odsłoniona), pierwszy podstawowy wykład doktryny teozoficznej. Książka sprawiła silne wrażenie w Anglii i Ameryce i uczyniła autorkę sławną. W tych latach, latach wojny rosyjsko-tureckiej, Bławacka, która przy swym kosmopolityzmie nie przestała nigdy być patriotką rosyjską, ogłosiła też sporo politycznych wojowniczych artykułów i w prasie amerykańskiej atakowała gwałtownie Papieża z powodu nieprzychylnego stanowiska kurii względem Rosji, tak iż nawet nuncjusz papieski interweniował w Waszyngtonie.

W r. 1878 przyjęła obywatelstwo amerykańskie; "z bólem serca", jak twierdzi jej siostra, ale był to warunek, pod którym pewien Amerykanin umierając zapisał jej swój majątek. Uznania i rozgłosu nie brakło jej, ale i przykrości; sławne medium Home w książce "Incidents of my life" wyraził się o niej niekorzystnie. W tym czasie chorowała także ciężko (r. 1878) i zapadła podobno w pięciodniowy letarg, po którym jednak wstała zdrowa.

Za książkę "Isis Unveiled" otrzymała odznakę od "Tow. Różokrzyżowców" w Anglii i dyplom od jakiegoś bractwa indyjskiego w Benares - i weszła też w kontakt z reformatorem religijnym w Indiach Dajallandą Sarasvati, nazwanym "Lutrem Indii".

W listopadzie 1878 r. Bławacka w towarzystwie Olcotta i dwu jeszcze członków "Tow. Teoz." opuszcza Amerykę, aby udać się do Indii i tam u źródła zgłębić tajemnice prastarej wiedzy. W lutym 1879 r. ląduje w Bombay, witana przez bractwo Arya-Samadż uroczyście, a później osiedla się nad brzegiem oceanu w ADYAR koło Madrasu, gdzie powstaje "główna kwatera" teozofii, założona zostaje szkoła ezoteryczna i wydawane czasopismo  "Teozof".

Zrazu rząd angielski podejrzewa Bławacką o cele polityczne, o szpiegostwo na rzecz Rosji, ale listy wpływowych przyjaciół angielskich (m. in. lorda Lindsay'a) do wicekróla Indii, lorda Lyttona, wyjaśniają sytuację. Bławacka jako prezeska Tow. Teoz. i dusza całej rozgałęzionej organizacji jest bardzo czynna, a otoczona czcią, należną mistrzyni, obdarzonej nadludzkimi siłami i korzystającej z opieki i rady dalekich "mahatmów" jak ów niewidzialny, czasem się tylko materializujący Koot Hoomi...

W niepojęty sposób astralne listy mahatmy gdzieś spod Himalajów (tak głosi Bławacka, a wierzą jej wyznawcy) przenosiły się przez powietrze i składane bywały w zamkniętej "świętej szafie" (Shrine in the OccuIt Room); w pobliżu Bławackiej słychać było czasem dźwięki tajemniczego astralnego dzwoneczka, dziwne stuki i szmery; mistrzyni dawała też dowody swego jasnowidzenia i telepatii...

Jednym słowem, działała cuda; bez cudów nie obywa się żaden kult, żaden ruch mistyczno-religijny; cudów łakną, cudami krzepią się na duchu wyznawcy... Nie sposób opisywać szczegółowo tych licznych dziwów. Opisał je płk. OIcott, a przede wszystkim A. P. Sinnett, wydawca "The Pioneer" w Cejlonie, propagator buddyzmu i teozofii, który ogłosił kilka wielce poczytnych książek, przytaczając w nich astralne listy  mahatmy Koot-Hoomi.

Niestety te listy "astralne" oraz liczne cuda Bławackiej, głośne i sławione szeroko, stały się niebawem ośrodkiem skandalicznych rewelacyj. Koło Towarzystwa Teoz. kręciła się, zaangażowana przez Bławacką, para małżeńska Coulomb, para dość podejrzana, która wmieszana już była w skandal w "Societe Spirite" w Kairze. Gdy ukazał się w prasie zarzut, że "listy astralne" są przeróbką niedawnego przemówienia prof. Kiddle w N. Yorku, Bławacka podejrzywając Coulombów o intrygi i zdradę, poleciła usunąć ich z towarzystwa, a sama z Olcottem pojechała do Anglii.

Coulombowie, mszcząc się, wydali 40 listów Bławackiej redakcji misjonarskiego czasopisma "Madras Christian College Magazine", które je wydrukowało (r. 1884): z listów wynikało, że Bławacka posługiwała się Coulombową przy robieniu cudów. Skandal ten skłonił Bławacką do - chwilowego - zrzeczenia się godności prezeski towarzystwa (kierownictwo objął OIcott po powrocie z Anglii), ale odzyskała swój wpływ i stanowisko gdy pod koniec 1884 r. sama wróciła do Adyar.

W tymże samym jednak czasie "Society for psych. research" (Tow. badań psych.) w Londynie, poruszone wiadomościami o sensacyjnych zjawiskach w Adyar, wysłało do Indii swego research - officera w osobie dra Hodgsona, prawnika z zawodu, badacza metapsychicznego, wielce sumiennego i krytycznego, (ale też zasadniczo sceptycznego w kwestii zjawisk mediumizmu fizycznego i negującego ich istnienie). Przez trzy miesiące  Hodgson badał sprawę na miejscu, a druzgocące wyniki tych badań ogłoszone zostały w roku 1885 (w "Proceedings" V. III.) p. t. "REPORT ON PHENOIENA CONNECTED WITH THEOSOPHY".

Przytaczamy - w skrócie - końcowe wnioski wspomnianego obszernego sprawozdania:
"Zaznaczam naprzód, że według orzeczenia najlepszych znawców pisma znaczna część listów, przedłożonych przez pp. Coulombów, napisana została ręką p. Bławackiej. Listy te, pochodzące z okresu lat 1880-1883, dowodzą, że p. Bławacka z pomocą Coulombów wywoływała liczne i różnorodne zjawiska o charakterze oszukańczym (a varied and long continued series of fraudulent phenomena).

Po wtóre, choćbyśmy zupełnie pominęli wspomniane listy oraz zeznania Coulombów, wynika z moich własnych badań w sprawie istnienia i niezwykłych sił domniemanych adeptów lub mahatmów oraz zdumiewających zjawisk, jakie rzekomo występowały w związku z Towarzy-
stwem Teozoficznym:
1) że główni świadkowie, którzy stwierdzili istnienie bractwa, dysponującego tajnymi mocami, mian. p. Bławacka, p. Damodar Mavalankar, p. Bhavani Shankar i p. Babadżi D. Nath - składali świadomie, w różnych okolicznościach oświadczenia, niezgodne z prawdą, a przeto ich świadectwa w sprawie egzystencji tajnego bractwa nie posiadają dostatecznej mocy dowodowej -
2) że z porównania próbek pisma wynika, iż Koot Hoomi Lal Sing oraz Mahatma Morya są postaciami fikcyjnymi i że większość ich listów sporządzona została przez p. Blawacką zmienionym pismem, a część przez p. Damodara -
3) że ani w jednym wypadku, badanym przeze mnie świadectwa dostarczone nie wystarczały do stwierdzenia autentyczności zjawiska, albowiem świadkom zarzucić można wielką nieścisłość obserwacji, brak pamięci, skłonność do świadomej przesady i do fałszywego przedstawienia sprawy -
4) że dowody, uzyskane przeze mnie na podstawie badań na miejscu, oraz zeznania licznych świadków przeważnie teozofów, dotyczące konstrukcji świętej szafy, z listami mahatmy i wielu innych zjawisk, wiodą nieodparcie do przekonania, że te wszystkie zjawiska dokonywane
były drogą oszukańczych sztuczek".
W szczególności dr Hodgson utrzymuje, że "święta szafa" stała w pokoju przylegaiącym do sypialni Bławackiej a tylna ściana szafy dawała się rozsuwać. Listy mahatmów bywały także wrzucane do pokoju przez szpary w suficie...

Na zasadzie powyższego sprawozdania swego wysłannika komisja S. P. R. wydała następujące orzeczenie: "for our own part we regard her neither as the mouthpiece of hidden seeers nor as a mere vulgar adventuress; we think that shc has achieved a title to permanent remembrance as one of the most accomplished and interesting impostors in history".

"Co do nas nie uważamy jej ani za tubę tajemnych  jasnowidzów ani za pospolitą awanturnicę; sądzimy, że  zasłużyła sobie na pamięć jako jedna z najbardziej wykształconych i interesujących szalbierek na przestrzeni wieków".

Raport dra Hodgsona spadł jak grom na towarzystwo, które z trudem tylko dźwignęło się po tej kompromitacji. Olcott, którego osobista uczciwość nie była kwestionowana, polecił Bławackiej opuścić Adyar. Ale znalazła obrońców w osobach Sinnetta oraz Annie Besant, która po przeczytaniu "Izydy Odsłonionej" została  teozofką i sekretarką Bławackiej, broniła się też sama, twierdząc, że w grę się wdały złe moce z zaświata, że padła ofiarą komplotu wrogów i że, związana przysięgą, nie może jednak wyjawić pewnych tajemnic...

Polemika zatoczyła szerokie kręgi, Hodgson odpowiadał na zarzuty. Powoli zacierało się wrażenie skandalu. Bławacka odzyskała znowu swój wpływ i popularność i prowadziła dalej swe dzieło, jednając teozofii w Europie i Ameryce mnóstwo zwolenników. Ogłosiła w tych latach kilka książek i rozpoczęła pracę nad trzytomowym głównym swym dziełem "The secret doctrine" ("Nauka tajemna"), które pisała podobno w dużej części automatycznie w stanie anormalnym, w stanie transu.

Ostatnie lata spędziła w Vurzburgu, w Elberfelde, Ostendzie, Norwood, a wreszcie w Londynie, gdzie zmarła po długiej chorobie przy biurku nad niedokończonym dziełem "The secrct doctrine" d. 8 maja 1891. Zgodnie z życzeniem Bławackiej ciało jej zostało spalone, a popioły złożono w trzech urnach i umieszczono w siedzibach Tow. Teozoficznego w Londynie, w Adyar i N. Yorku. Pamięć jej w kołach teozoficznych jest wielce czczona, a w Indach wyznawcy teozofii rocznicę jej śmierci święcą jako "white lotus day" (dzień białego lotosu).

Bławacka napisała wiele rozpraw i książek, a nieprzejrzana jest literatura o Bławackiej. Pisali o niej z uwielbieniem wspomniani Olcott, Sinnett, Annie Besant. hr. Konstancja Wachtmeister, Alice Cleather i w. i.; krytycznie i ujemnie E. Garrett, rosyjski literat Wsiewołod  Siergiejewicz Sołowjow i w. i. Sołowjow członck Tow. Teozoficznego był gościem Bławackiej w Wirzburgu, a po  jej śmierci ogłosił szereg artykułów po rosyjsku, które w przekładzie dra Leaf wyszły w r. 1892 p. t. "A modern priestess of Isis" ("Nowożytna kapłanka Izydy"). Rosyjski autor opowiada, że kilkakrotnie był świadkiem medialnych zjawisk, produkowanych przez Bławacką (której wówczas towarzyszył medialny Hindus Bayadżi), przy czym wyłapał ją na sztuczce z dzwoneczkiem astralnym; Bławacka namawiała go usilnie, aby pomagał jej w pracy i zajął miejsce Olcotta, wyjawiła mu też tajemnicę listów  Koot Hoomi'ego itd., ale Sołowjow odmówił współpracy  i wyjechał...

Co sądzić o medialnych dziwach Bławackiej?

Nie sposób dziś dociec prawdy - a w ogóle szkoda tracić czas na szczegółowe rozpatrywanie oskarżeń, wytaczanych przeciw Bławackiej. Kto kiedykolwiek miał w praktyce do czynienia z mediami i opisami seansów  "towarzyskich", wie, jak mało krytycznie i nie naukowo  zachowują się zwykle interesujący się okultyzmem laicy  (nawet poważni i pełni dobrych chęci), a jak z drugiej strony, pochopnie i złośliwie, często zgoła niesłusznie, lubią oskarżać i potępiać uprzedzeni przeciwnicy. Sprawozdania i protokuły bywają tak nieścisłe, że sumienny badacz rezygnuje z wydania sądu na podstawie starych dokumentów wątpliwej wartości i ogranicza się do badania współczesnych zjawisk.

Co do "cudów" Bławackiej powiemy więc tylko tyle,  że autentyczność wielu jej wyczynów wydawać się musi znawcy mediumizmu wielce podejrzana. Mamy tu na myśli sprawę listów "astralnych" w Adyar, historię  z listem astralnym przy udziale głośnego medium Eglintona na statku Vega w 1882, cud podczas pikniku w ogrodzie Sinnetta (polegający na wskazaniu miejsca, w którym znajdowała się zakopana w ziemi czara), odnalezienie broszki pani Hume w Simli w drodze jasnowidzenia, wielce błahy eksperyment z papierosami i inne tego rodzaju wyczyny o charakterze teatralnym. Bławacka chciała imponować otoczeniu swymi siłami psychicznymi - i jak tyle innych mediów "pomagała" sobie sztuczkami, pożądając cudotwórczej aureoli, a usprawiedliwiając się w swym sumieniu, że działa w imię dobrej sprawy. A może działała w transie. półprzytomnie?

Ale zdaje się również nic ulegać wątpliwości, że Bławacka miała istotnie zdolności medialne i że występowały u niej także realne zjawiska metapsychiczne, nie tyle natury fizykalnej, które zanikły w drugim okresie jej życia, ile natury psychicznej; została jej jednak do końca samorzutna zdolność produkowania stuków (raps). Na pewno posiadała także wielką, wyjątkową siłę hipnotyzersko - sugestywną; nią to można by ewentualnie tłumaczyć niektóre relacje jak np. że Olcott ujrzał raz obok Bławackiej widmo materializującego się mahatmy.

A jaką wartość myślową i literacka posiadają dzieła Bławackiej, pisane z dużym temperamentem?

Pomijamy zarzuty, że Bławacka popełniała plagiaty. Była wielce oczytana, posiadała zdumiewającą pamięć i erudycję, znała dawnych i nowych okultystów i korzystała oczywiście nieraz z cudzych prac, przerabiając je i rozbudowując cudze myśli, nieraz bezładnie. Ale wzniosła wielki gmach. Niech nam będzie wolno przytoczyć tu  opinię Maeterlincka, który pisze:

"Izyda odsłoniona" i "Wiedza tajemna" i inne liczne utwory Bławackiej, to monument olbrzymi, ale bardzo chwiejny, a raczej gigantyczny stos, na który rzucono bezładnie, niepotrzebnie wszystko, gdzie też spotykają się i przygniatają wzajem erudycja najszerszego zakresu, wprost niezrównana i nader wątpliwej wartości okruchy wiedzy, legend, baśni i historii, gdzie leżą obok siebie najprzedziwniejsze hipotezy i pozbawione wszelkiej podstawy majaczenia, fakty ścisłe z twierdzeniami absurdalnymi, idee najsłuszniejsze i najchimeryczniejsze, marzenia szczytne i wytwory maligny bez związku. Wszystko to jest w ilości niezmiernej, a chociaż ogromna kupa zawiera moc materiału, który od razu, bez badania rzucić trzeba na bok, to jednak, chcąc być bezstronnymi, przyznać musimy, że spekulacje tu i ówdzie napotykane, zaliczają się do najszczytniejszych, jakie wytworzone zostały w ogóle. Tło jest niezaprzeczalnie wedyckie, ale wszystko, co tu mamy, wyczytać można w tekstach, zgoła nie tajemnych. Powyżej owych tekstów, znanych oficjalnym indologom, teozofowie stawiają teksty inne, bez porównania ich zdaniem starsze i czystsze, dostarczone im i wyjaśnione przez adeptów hinduskich, bezpośrednich dziedziców wiedzy tajnej, zamierzchłych sięgający czasów. Teksty te nie przynoszą zgoła niczego nowego, co się tyczy punktu zasadniczego, t. zn. wyznania niewiedzy bezwzględnej, jakie znajdujemy w religiach pierwotnych. Mimo to jednak dają mnóstwo objaśnień, komentarzy, teoryj i szczegółów, co wszystko razem wzięte byłoby niezmiernie ciekawe, gdyby zostało przedtem lub być mogło poddane krytyce historycznej i filologicznej, równie ścisłej jak dokumenty indologów, nie sięgających po godność inicjatów. Tak niestety nie jest. Spójrzmy np. na t. zw. "księgę Dzyan", to znaczy sloki, czyli stance tajemnicze, stanowiące fundament całej nauki tajemnej Bławackiej. Powiada nam autorka, że jest to rękopis archaiczny, pęk liści palmowych, w sposób nieznany zabezpieczonych przed działaniem powietrza, wody i ognia, a spisany w języku zaginionym, zwanym senzar, wcześniejszym od sanskrytu, znanym dziś kilku zaledwo adeptom hinduskim. Więc nie dowiadujemy się niczego. Ni słowa o jego pochodzeniu, cudownym zakonserwowaniu, ni słowa o tym języku senzar... Nic a nic nie wiemy i z okultystami jest tak zawsze, trzeba im wierzyć na słowo, bez badania. - - Mimo to jest "Wiedza tajemna" czymś w rodzaju obszernej encyklopedii wiedzy ezoterycznej... Są tam także szeroko zakrojone, a świetnie skreślone zestawienia wiedzy tajemnej z wiedzą współczesną. Znajdujemy tu jeszcze mnóstwo innych rzeczy zrzuconych na kupę, a nie zasługujących na pogardę, z jaką się do nich odnoszą współcześni".


Ostatecznie streścimy nasz sąd o Bławackiej i o znaczeniu jej działalności w następujących zdaniach:

Ta kobieta, o rysach twarzy niepięknych, ale uderzających, o temperamencie namiętnym, o charakterze problematycznym - była bezsprzecznie indywidualnością niepospolitą i twórczą. Jej wyprawy podróżnicze, jej przygody, jej działalność byłyby w każdym czasie zapewniły jej rozgłos; jakąż sensację, jakież zgorszenie wywoływały w epoce wiktoriańskiej! Jakkolwiek byśmy ją oceniali z punktu widzenia moralności, nie można jej uważać za awanturnicę. Natura niespokojna, z chwiejną psychiką z powodu medialności - pragnęła zgłębić tajemnice, szukała prawdy i ukojenia. Rozbudziła ruch umysłowy, ogarniający szerokie koła inteligencji na całej kuli ziemskiej, zapisała się charakterystycznie na jednej z kart kultury nowożytnej; z nazwiskiem jej złączyła się na zawsze współczesna teozofia. Była z rzędu prorokiń, twórczyń religii, przywódczyń mistycznych, jakie zwykle otacza legenda.
(...)

DOKTRYNA TEOZOFII I ANTROPOZOFII

Wprowadzając pojęcia prastarej metafizyki indyjskiej do okultyzmu europejskiego, wyrosłego na gruncie filozofii aleksandryjskiej i Kabały, twórcy teozofii i antropozofii wypracowali system panteistycznej, panwitalistycznej filozofii, kosmogonii i szczytnej etyki, swoistej psychologii i fizjologii. Streścimy go w zwięzłym zarysie:

Absolut i powstanie świata. Wszechświat, który przedstawia się nam w postaci nieprzejrzanej ilości światów, oszałamiając nas niezliczoną mnogością form, stanowi Jedność i Całość. Nie został stworzony "z niczego", nie ma końca ni początku, lecz stwarza się nieprzerwanie, żyje i przeobraża się wiekuiście, ulegając niewzruszonemu prawu ewolucji, prawu kolejności zmian. Dzięki naszym narządom zmysłowym odbieramy, obserwując świat, tylko wrażenia, które przekonywują nas, że wszystko jest w ruchu, w ruchu rytmicznym, harmonijnym. Co cię jednak kryje poza jedynie dostrzegalnymi zjawiskami ruchu, nie wiemy; rzeczy samej w sobie poznać nie możemy. Musimy jednak wnioskować, że postrzegane przez nas zjawiska ruchu wywołane zostały przez jakąś przyczynę, jakąś siłę.

Jeżeli jednak świat nie został stworzony, jakże powstał i czym jest?

Jest przejawem Absolutu, Jedności, która jest jedyną rzeczywistością, a która się ograniczyła, aby się przejawić, zobiektyzować w czasie i przestrzeni. Hindusi zwą absolut - Brahmanem, bytem czystym. Wypełnia on cały świat, ale związku Absolutu ze światem pojąć nie można. Absolut jest niepoznawalny, niewysłowiony. Można Go nazwać Bogiem, ale pamiętać należy, że indyjska ezoteryka, i za nią teozofia, odrzucają pojęcie osobowego bóstwa.

Z woli Absołutu rodzi się świat. W łonie Brahmanu, gdy przyjdzie czas, budzi się bowiem Brahma czyli Byt (Sal), prapierwiastek, prasubstancja, praprzyczyna (w greckiej filozofii "Logos"), przeciwstawia się niebytowi (awidia) - wytwarza samowiedzę ("manas") i dzięki swej pamięci boskiej ("mahat") wyłania z siebie całość kosmosu, całość świata materialnego w czasie i przestrzeni, który przechodzi proces ewolucji, ulegając prawu kolejności przemian, w wielkich cyklach rozwojowych różnicuje się i rozszczepia na indywidualne dusze... Kosmos jest więc w istocie swej boski; myśl boska go przenika od atomu do największej gwiazdy, życie boskie przejawia się w każdym tworze. br />br /> Wyłonienie świata jest niejako wydechem Brahmy; gdy kończy się okres ewolucji, następuje wdech Brahmy i spoczynek; okres istnienia nazywa się "manwantara", okres spoczynku "pralaja"; a jeden cały cykl kosmogenezy, cykl rozwoju i spoczynku, cykl ewolucji i inwolucji, wstępowania ducha w materię i wyzwalania z niej - nosi miano "kalpy" (to zn. "wyobrażenie") i trwa sto bilionów lat. A jeden "dzień Brahmy", odpowiadający ewolucji naszego globu, liczy cztery miliardy trzystadwadzieścia milionów lat.

Budowa, plany i prawa rozwojowe świata. Nic w wszechświecie, nic w przyrodzie nie jest martwe. Wszystko żyje, wszystko jest świadome, ale życie i świadomość przejawia się w najrozmaitszych formach. Wszystko jest duchem - materią. Nie ma życia, które jest ruchem, bez formy; nie ma ducha bez materii w najrozmaitszych fazach skupienia. Materia kosmiczna nie jest jednolita. Układa się, różnicuje na różnych „planach “ (równiach, sferach lub rejonach), których jest siedem.

Zaczynając od dołu, rozróżnić możemy: 1) plan fizyczny (plan grubej materii, rządzony praw am i fizykalnymi), 2) plan astralny , 3) mentalny , 4) plan buddhi czyli duchowy, 5) nirwana czyli plan czystego bytu , zespolenia się z Absolutem. Duch ludzki w stanie ekstazy (samadhi) może wznieść się na wyżynę planu nirwanicznego (czego wcale nie należy utożsamiać z unicestwieniem). Wyżej umysłowi ludzkiemu nie się­gać! Istnieją jednak jeszcze dwa plany: 6) paranirwaniczny i 7) mahaparanirwaniczny. Zakryte są one tajemnicą.

Nie należy sobie wyobrażać tych planów rozdzielonych przestrzennie; przenikają się one nawzajem. Plan „buddhi“ czyli duchowy, to plan szczęśliwości. Gdy człowiek, oczyszczając się i doskonaląc wzniesie się duchem świadomym na ten plan, zdobywa poczucie jedności z kosmosem, a zarazem swej odrębności.

Ten świat, wypełniony Bogiem, rządzony jest niewzruszonym Prawem. Wszystkie prawa są wspólne częściom i całości. „Tak w górze, jak w dole“. Mocą praw, rządzących kosmosem, wszystko się rozwija, doskonali czyli dąży, w ciągu eonów, stopniowo do odległego celu ewolucji: do dźwignięcia się z planu materialności i nieświadomości na plan boskiej duchowości.

Zasadnicze prawa, kierujące rozwojem świata, są trzy następujące: 1) praw o Jedności , które stanowi że wszystko w świecie złożone jest z jednakich elementów i że we wszystkim, tak jak w ziarnie, złożone są w stanie potencjalnym wszystkie moce boskie, 2) prawo Karmy , 3) praw o Reinkarnacji.

Prawo Karmy. Rozważymy na tym miejscu znaczenie tego wielkiego praw a przyrody, natomiast o prawie reinkarnacji będziemy mówili przy człowieku. Słowo sanskryckie „karma“ ma iródłosłów „kri“ (łacińskie „creare“), który znaczy: „działać“, „czynić“ — a „prawo Karmy“ uważamy za „prawo Przyczynowości“. Zwykle odnosi się to praw o do życia ludzkiego i rozumie się je jako prawo moralnej odpowiedzialności, która sprawia, że człowiek musi pokutować za każdy swój zły czyn, a nagradzany jest za dobre postępki. Ale prawo Karmy trzeba pojmować szerzej. Rządzi ono rozwojem całego świata — i oznacza zachowanie energii pod wszystkimi jej postaciami, zarówno energii materialnej, jak energii myślowej i duchowej, jest więc zarazem prawem fizykalnym, jak moralnym. Uczy ono, że każde działanie jest przyczyną, która sprowadza skutek, a ten skutek stanowi nową przyczynę w niekończącym się łańcuchu ewolucji.

Człowiek więc odpowiada za swe czyny, jest twórcą swego przeznaczenia, i jeżeli nie kroczy drogą stopniowego doskonalenia się, pogrąża się sam coraz bardziej w odmęcie cierpień, spada coraz niżej w skali bytu — i tym dłużej przyjdzie mu trudzić się w wędrówce ku wyzwoleniu, jaką nakazuje prawo reinkarnacji.

Człowiek i jego ustrój. Ewolucja kosmiczna wytworzyła różne światy przyrody: świat materii nieorganicznej, świat roślinny, zwierzęcy. U szczytu drabiny rozwojowej zjaw ił się człowiek (o którego przedpotopowych „lemuryjskich“ i „atlantyckich“ przodkach Bławacka i Steiner opowiadają osobliwe szczegóły, jak usłyszymy w rozdziale o Atlantydzie). Obecna biała rasa jest siódmą podrasą wielkiej piątej rasy czwartego cyklu ewolucji.

Człowiek jest istotą wielce złożoną: fizyczną, mentalną i duchową. Zaczynając od dołu, rozróżniamy w człowieku siedem „ciał“ (wszystko, co żyje, ma „ciało“ o ró­żnej subtelności): 1) ciało fizyczne, organizowane przez „siłę żywotną“ czyli „pranę“, 2) ciało eteryczne (czyli sobowtór ciała fizycznego, dwojnik, przewodnik prany), 3) ciało astralne (ciało czucia i wrażliwości, ciało „kamy“ czyli żądzy), 4) ciało mentalne (umysłowość, intelekt albo „manas niższy“ , 5) ciało kauzalne (czyli „manas wyższy“, dusza nieśmiertelna), 6) ciało buddhi (czyli pierwiastek duchowy), 7) Atma albo ciało nirwaniczne (iskra boża niezniszczalna).

Ciało fizyczne — to znane nam ciało material­ne. „Ciało eteryczne („linga szarira“, sobowtór) jest odbiciem eterycznym grubo materialnego ciała ludzkiego. Sobowtór ten bywa niekiedy widoczny jeszcze za życia, w pobliżu ciała fizycznego, a „wyjście jego z ciała charakteryzuje w zasadzie uczucie ciężkości w nim, albo popadnięcie w stan półletargu“, uczy A. Besant. Gdy ciało eteryczne („linga szarira“) opuszcza osta­tecznie ciało, następuje „śmierć“ . Ciało eteryczne nie ulatuje jednak natychmiast daleko od ciała fizycznego, ale unosi się nad trupem „w sennym spokojnym stanie świa­domości“ . Magia może tę powłokę eteryczną pozornie sztucznie ożywić przy pomocy siły życiowej medium.

Teozofia wyznaje tu pogląd odmienny od doktryny spiry­tyzmu.

Ciała mają więc różną trwałość. Człowiek składa się ze śmiertelnej czworakości (ciało fizyczne, cia­ło eteryczne, ciało astralne i ciało mentalne — wzglę­dnie — manas niższy) oraz z nieśmiertelnej troistości: Manas wyższy, Buddhi i Atma.

Osobowość (indywidualność) człowieka jest zniszczalna, przemijająca. Składają się na nią, oprócz ciała fizycznego, ciało eteryczne, ciało astralne i ciało mentalne. — Natomiast Jaźń człowieka, jego Ego, jest wiekuista i stanowi jedyny podmiot, jest świadkiem i osią wszystkich przemian.

Na jaźń człowieka składają się: ciało kauzalne czyli manas wyższy, ciało buddhi i Atma. To jaźń stwarza sobie te wszystkie ciała, a ciała te trwają przez wszystkie życia w procesie reinkarnacji. Inne ciała są śmiertelne.

Wszystko to wydaje się wielce skomplikowane, a lektura wielu autorów teozoficznych, zwłaszcza tych, którzy lubują się w zasypywaniu czytelnika wyrazami sanskryckimi, działa zapewne oszałamiająco na niektóre umysły.

Aby unaocznić czytelnikowi układ „planów “ w przy­rodzie i w ustroju człowieka, zamieszczamy za p. Besant tablicę graficzną, zawierającą sanskryckie i nowożytne nazwy planów.

Ustrój człowieka przedstawi się nam jednak w tym bardziej skomplikowanej postaci, gdy zważymy, że każdy „plan“ dzieli się na podplany zwykle w liczbie 7, Ale w te szczegóły już w dawać się nie możemy.
(...)

Aura. Ciało człowieka spowite jest w aurę (otoczkę eteryczną, uźrocz). Aura jest emanacją jednego lub kilku pierwiastków człowieka, a widzialna tylko tym ludziom (sensytywom, jasnowidzom), których zdolności psychicz­ne dosięgły wyższego stopnia rozwoju.

Najprostszą for­mą aury jest aura, wypływająca z fizycznego ciała czło­wieka. Jest owalna lub jajowata (jajo auryczne). Aura, wypływająca z ciała eterycznego, jest subtelniejsza, podobna do obłoku gazowego... Aura przedstawia się wzrokowi jasnowidza w różnych kolorach, które pozwa­lają wnosić o naturze odnośnego człowieka. Np. jasnoszary kolor aury wyraża egoizm, ciemnoszary przygnę­bienie, czarnozielony znamionuje chęci oszustwa, pomarańczowy dumę, błękitny duchowość, czerwony gniew itd.

Narządy nadsmysłowego poznania, „kwiaty lotosu“. Funkcje narządów zmysłowych stanowią najniższą część psychiki człowieka. Jak możemy wyjaśnić proces odbierania wrażeń nadzmysłowych i poznania parapsychiczne­go, proces jasnowidzenia, intuicji, inspiracji? — Okultyzm teozoficzny przyjmuje istnienie utajonych narządów astralnych, które stara mą­drość hinduska nazywa „kwiatami lotosu“, albo „czakrami“ („kołami“), bo wzrokowi jasnowidza ukazują się w postaci kwiatów lub kół o określonej liczbie płatków, względnie szprych.

U ludzi, duchowo nierozbudzonych, lotosy śpią; u rozbudzonych jaśnieją różnokolorowym blaskiem.
(...)

Reinkarnacja. Wszechświat żyje i odradza się na podstawie skutków, osiągniętych w poprzednich życiach; temu prawu Karmy ulega oczywiście i człowiek. Gdy człowiek umiera, nie kończy się jego życie; wyższe pier­wiastki (manas wyższy, buddhi i Atma) trwają nieznisz­czalne. Gdy człowiek za życia ziemskiego nie osiągnął swego celu czyli nie oczyścił się i nie wzniósł w świat wyższy, odradza się, wciela na nowo i drogą nowego żywota, względnie wielu nowych żywotów, pracować musi na szczęśliwość, zasadzającą się na zespoleniu z Bogiem-Bytem czystym.

To prawo przewcielania się czyli REINKARNACJI, praw o postępu moralnego na drodze życia — stanowi fi­lar prastarej nauki i wiary indyjskiej oraz teozofii i antropozofii.

Wiarę w nieśmiertelność duszy i w reinkarnację czyli kolejne liczne wcielania się i wędrówkę duszy — wyznawali nie tylko Hindusi; wiara ta rozpowszechniła się szeroko w świecie i nie tylko w starożytności, lecz i w czasach nowożytnych posiadała i posiada wielu wy­znawców wśród filozofów; nie brak też katolików, którzy ją podzielają, przecząc, jakoby sprzeczną była z dog­matami chrześcijaństwa, choć kościół ją potępia; teozofia uważa ją za podstawową naukę; jest w tym zgodna ze spirytyzmem (ale tylko krajów romańskich, bo spirytyści anglosascy — o dziwo — odrzucają teorię reinkarnacji).

Teozofia uczy też, że „gdy zbliża się czas ponownych narodzin, dusza przyciąga i skupia dokoła siebie nową powłokę ze sfery myślowej, potem stopniowo oddziały­wanie jej dosięga sfery astralnej i przyobleka się w nowe ciało astralne, które będzie jej służyć do wyrażania natury uczuciowej. Wreszcie powłoka eteryczna i ciało fizyczne tworzą się dlań w łonie matki“. (Chatterdżi str. 26).

Człowiek, dzięki karmie, rękojmi jego wolności, postępuje coraz wyżej i może skrócić i nawet przerwać łańcuch swych wcieleń. Teozofowie przyjmują, że okresy, dzielące jedno wcielenie od drugiego, wynoszą normalnie 1000— 1500 lat.

 

***

 

Fragment książki: Ludwik Szczepański - Wiedza tajemna. Wróżbiarstwo, magia dni naszych - 1939

Całą książkę można przeczytać pod adresem:
https://bc.radom.pl/dlibra/publication/15792/edition/15164/content


Data utworzenia: 08/03/2025 @ 19:49
Ostatnie zmiany: 24/03/2025 @ 04:53
Kategoria : EZOTERYKA
Strona czytana 1194 razy


Wersja do druku Wersja do druku

 

Komentarze

Nikt jeszcze nie komentował tego artykułu.
Bądź pierwszy!

 
Trzecie Oczko
budda-stopki.jpgbuddah-baby.jpglotos-kolczyk.jpgmandala-budda.jpgmlynek-modlitewny.jpgmahakala_2.jpgbudda-baby.jpgMahakala-3.jpggolden-fishes.jpgmala=hands.jpgbudda_mala.jpgreka-buddy.jpgbiala-tara.jpgmala-b.jpgsymbol-buddyzm.jpgMount-Popa-birma.jpgbudda-swiatlo.jpgrece-buddyzm.jpgmedytacje.jpgcoin-budda.jpgthai-temple.jpgmlynki_Gyantse.jpglotos.jpgnepal.jpgPhra_Pathom_Chedi.jpgmandala.jpgmisa-dzwiekowa.jpgsymbol--buddyzm.jpgbudda-pomnik.jpgbudda-bedytujacy.jpgbudda-w-lisciu.jpgthai-smok.jpgbudda+lotos.jpgmudra-pataka.jpgbuddy-oczy.jpgbudda-oczy.jpgkolczyk-lotos.jpglotus-wisiorek.jpgbudda_lotos.jpgbransoletka-lotos.jpgklasztor-dzieci.jpgtechniki-medytacji.jpgbuddha-mantra.jpglotusflower-2.jpgbudda-wietnam.jpgjapa-mala-buddyzm.jpegmedytacja-2.jpgbydda-urna.jpgbudda-w-lotosie.jpgmantra.jpgbudda+mala.jpgmala-how.jpgjapamala.jpgjapa-mala.jpgbudda-noc.jpgbudda-ogien.jpgbaby-budda.jpgmlynki_Buddyjskie.jpgbuddyzm-taiwan.jpgbudda-kwiaty.jpgbuddyjski_dzwonek.jpgjapamala2.jpgbudda-medytujacy-lotos.jpgbudda-bialy.jpgsak-yant.jpglotos-ofiara.jpgmlynki-modlitewne.jpgmahakala.jpgmonk-budda.jpgbuddyzm-zen.jpgmlynki-tybet.jpgbuddyzm-budda.jpgbudda-medytacja.jpgbudda-stopy.jpglotos-zielony.jpgbudda-obraz.jpgmala-nepal.jpgtybet.jpgthai-budda.jpgbuddyjskie-dzwony.jpgbudda_oczy.jpgbuddah=baby.jpgmedytujacy.jpgbudda-smiejacy.jpgGhanta_et_Vajra.jpgtara-buddyzm.jpglotus-offering.jpgkadzidlo.jpgmedytacja-3.jpggreen_tara.jpgbudda-witraz.jpgjapa+mala.jpgbudda-hands.jpgmala.jpgbudda-lotos.jpgmala-how.pngbudda-taiski-lotos-pol.jpgdzieci-tybet.jpglhasa.jpgbudda-rosa.jpgbudda=lotos.jpgwheel-buddhism.jpgnepal_buddyzm.jpgbudda-twarz.jpgbudda-bran.jpgmodlitwa-mnich.jpgthai-budda2.jpgklasztor-tybet.jpg
Rel-Club
Sonda
Czy jest Bóg?
 
Tak
Nie
Nie wiem
Jest kilku
Ja jestem Bogiem
Ta sonda jest bez sensu:)
Prosze zmienić sondę!
Wyniki
Szukaj



Artykuły

Zamknij => WISZNUIZM <<==

Zamknij - Japonia

Zamknij BUDDYZM - Lamaizm

Zamknij BUDDYZM - Polska

Zamknij BUDDYZM - Zen

Zamknij JUDAIZM - Mistyka

Zamknij NOWE RELIGIE

Zamknij NOWE RELIGIE - Artykuły Przekrojowe

Zamknij NOWE RELIGIE - Wprowadzenie

Zamknij POLSKA POGAŃSKA

Zamknij RELIGIE WYMARŁE - Archeologia

Zamknij RELIGIE WYMARŁE - Bałtowie

Zamknij RELIGIE WYMARŁE - Manicheizm

Zamknij RELIGIE ŻYWE - Konfucjanizm

Zamknij RELIGIE ŻYWE - Satanizm

Zamknij RELIGIE ŻYWE - Sintoizm

Zamknij RELIGIE ŻYWE - Taoizm

Zamknij RELIGIE ŻYWE - Zaratustrianizm

-

Zamknij EUROPA I AZJA _ _ JAZYDYZM* <<==

Nasi Wierni

 10596899 odwiedzający

 328 odwiedzających online