Religioznawstwo
Zagadnienia Religijne
Europa Pogańska
Azja
Hinduizm i odłamy
Judaizm i odłamy
Chrześcijaństwo i odłamy
Islam i odłamy
Afryka
Ameryka
Australia i Oceania

Ciekawostki - Heloiza i Abelard

Heloiza i Abélard

Heloisa i Abelard Aktem gwałtu zwykło się określać nie tylko przejaw cielesnej żądzy, ale także wszelką przemoc mającą na celu udowodnienie fizycznej przewagi. Uwiedzenie można potraktować podobnie - jako próbę zademonstrowania swego rodzaju intelektualnej wyższości nad wolą innej jednostki, próbę, w której spryt i inteligencja odgrywają rolę zasadniczą, Jak się wydaje, takie było psychologiczne podłoże uwiedzenia Heloizy przez Abelarda w roku 1116.

Cynizm nie leżał w jego charakterze. Nie był również rozpustnikiem, wręcz przeciwnie, nigdy nie miał do czynienia z kobietami, wyjąwszy te, które należały do jego najbliższego rodzinnego otoczenia, przypuszczalnie w dosłownym, a już z całą pewnoącią w biblijnym sensie tego słowa. Miał zaledwie trzynaście lat, kiedy w roku 1092 zainteresował się filozofią. Zaczął ją studiować i prowadzić uczone dysputy, zamknięty w kręgu zagadnień, do którego kobiety jego czasów praktycznie nie miały dostępu. Jego błyskotliwość i trafność argumentacji w uczonych sporach zyskały mu nie tylko wielkie uznanie wśród europejskich uczonych, ale także wyrobiły w nim wysokie mniemanie o własnej wartości. Jego zdaniem kobiety nie zasługiwały na uwagę, ponieważ żadna z tych, które spotkał, nie była na tyle wykształcona, by mieć jakiekolwiek wyobrażenie o wzniosłych zagadnieniach, zaprzątających jego umysł.

Heloiza jednakże wyraźnie dorównywała mu bystrością, a nawet do pewnego stopnia erudycją, chociaż gdy się poznali, miała zaledwie szesnaście lat, on zaś już trzydzieści sześć. Jej klasztorne wykształcenie z pewnością było niezłe, a chłonność intelektualna jej giętkiego umysłu, inspirowana twórczą atmosferą Paryża, gdzie mieszkał opiekujący się nią wuj, musiała być istotnie zadziwiająca. Odznaczała się również doskonałą pamięcią, która utrwalała pobieraną wiedzę. Z pewnością tak oceniał ją Abelard. Inni byli również podobnego zdania. Bystra inteligencja Heloizy zyskała jej powszechną sławę. Ale na nikim nie sprawiła takiego wrażenia jak na Abelardzie. Oto - musiał myśleć - spotyka wreszcie kobietę dostatecznie wykształconą, która potrafi docenić jego twórczy umysł. Jej ładna twarzyczka i zgrabna figura też nie były bez znaczenia.

Ujrzał Heloizę i od razu się nią zainteresował. Dowiedział się, kim jest, i poprosił jej wuja, aby pozwolił mu zamieszkać w jego domu pod pretekstem bliskości szkoły, w której wykładał. W zamian ofiarował się, ze będzie dokształcać jego niezwykłą siostrzenicę. Wuj Heloizy - katedralny duchowny, imieniem Fulbert, wiążący wielkie nadzieje z jej osobą - chętnie przystał na tę propozycję. Spodziewał się wydać ją w przyszłości dobrze i bogato za mąż, by i on sam mógł również odnieść z tego korzyści. Abelard wprowadził się więc do domu duchownego. W niedługim czasie on i Heloiza zostali kochankami.

HeloizaSprytny i podstępny pian Abelarda opierał się na fundamencie, którym było przekonanie o chciwości Fulberta i niewinności Heloizy, Ale Abelard na swój sposób był równie naiwny, ponieważ zastawiając na nią sieć, nie wziął pod uwagę, że sam również może się zakochać. A zakochał się w niej równie mocno jak ona w nim i wkrótce badanie własnych ciał i poznawanie osobowości zastąpiło im dotychczasowe filozoficzne dociekania. Wykazali na tyle sprytu, że przez kilka miesięcy z powodzeniem utrzymywali swój związek w tajemnicy. Okoliczności, w jakich w końcu odkryto ich sekret, nie budziły cienia wątpliwości. Co do istoty łączącego ich uczucia. Rozwścieczony Fulbert, widząc, że wszystkie jego misterne plany obracają się w niwecz, rozkazał Abelardowi natychmiast opuścić dom i nigdy więcej nie przestępować progu.

Jedynym sposobem kontaktowania się kochanków była potajemna korespondencja. Niebawem w jednym z listów Heloiza doniosła Abelardowi, że jest w ciąży. Świadomość, iż nosi w swym łonie jego dziecko, przepełniała ją radością, ale myśl o reakcji Fuiberta wprawiała w przerażenie, Abelard postanowił uprzedzić ewentualne działania jej opiekuna. Przy pierwszej nadarzającej się sposobności - nocą, pod nieobecność Fulberta - porwał Heloizę i zawiózł do swej rodzinnej Bretanii, gdzie oddał ją pod opiekę swojej siostry, aż do momentu rozwiązania. Chłopcu, który przyszedł na świat, nadali imię Astrolabiosz.

Postępek Abelarda świadczy dobitnie, że nie igrał z uczuciami dziewczyny. Mógł z powodzeniem zostawić ją własnemu losowi i zmusić do szukania ratunku na własną rękę. A działo się to w epoce, która nie znała aborcyjnych klinik. Był na tyle rozważny i ceniony jako uczony, że z powodzeniem mógł uniknąć odpowiedzialności. Mimo to nie zawahał się ani przez chwilę przed wzięciem jej na siebie. Zamiast dać Heloizę na pastwę paryskiej akuszerki, zadał sobie sporo trudu, aby zapewnić jej opiekę rzetelnej i współczującej osoby z rodziny. Poszedł nawet dalej. Poprosił Fułberta, by zechciał wysłuchać go osobiście. Wymagało to odwagi i stanowczości, ponieważ Fułbert od momentu niespodziewanej ucieczki swej siostrzenicy nie przestawał pienić się z wściekłości. Opanował jednak swój gniew i zgodził się przyjąć Abelarda. Młody człowiek błagał go o przebaczenie i wyraził gotowość poślubienia Heloizy pod warunkiem, iż ten fakt zostanie utrzymany w tajemnicy. Nie chciał narażać na szkodę swej moralnej opinii i naukowej pozycji (małżeństwo duchownego niższego rangą w hierarchii kościelnej, aczkolwiek dozwolone prawem kanonicznym, spotykało się w ówczesnym, francuskim społeczeństwie, ostentacyjnie preferującym celibat, z potępieniem).

Oficjalne zawarcie związku małżeńskiego było w stanie zadowolić Fulberta lub przynajmniej go ułagodzić. Zajęty wyłącznie sobą Abelard nie wiedział jednak, że dla wuja Heloizy potajemny ślub w ogóle nie wchodzi w rachubę. Fulbert zaś przystał na tę propozycję prawdopodobnie dlatego, iż sądził, że łatwiej mu będzie w ten sposób zemścić się na niewdzięczniku, co już prawdopodobnie obmyślał, Abelard jako jego zięć stanowił znacznie dostępniejszy cel, niezależnie od formy, jaką by miała przybrać ewentualna zemsta. Po uzyskaniu zgody Abełard wyruszył do Bretanii po ukochaną. Jak zawsze skoncentrowany na sobie, nie pomyślał, że najpierw ją powinien zapytać o zdanie. Tym bardziej wiec zaskoczyła go odmowa. Heloiza tłumaczyła, że nie chodzi jej o to, iż samowolnie rozporządził jej osobą, lecz że kieruje nią przede wszystkim troska o jego naukową karierę. Nawet - dowodziła - gdyby miano się utrzymać ślub w tajemnicy, byłoby zbrodnią obarczać najświetniejszy umysł w Europie takimi przyziemnymi sprawami jak rodzina i dzieci. Zbijała wszelkie jego argumenty, odwołując się nawet do autorytetu eseistów starożytnego Rzymu oraz ojców i doktorów Kościoła. W końcu zaproponowała w desperacji, że będzie żyła z nim bez. ślubu. Pozwoli mu to - przekonywała - zachować status człowieka wolnego, który, jeśli kiedyś w przyszłości zechce wybrać samotność, będzie mógł to bez trudu uczynić.

Argumenty Heloizy nie zdały się jednak na nic. Abelard pozostał nieugięty. Zgodziła się go poślubić - napisał później Abelard w swych pamiętnikach - ponieważ nie mogła zdobyć się na to, by sprawić mu ból, udawać, że go nie kocha, narazić go na złamanie obietnicy danej wujowi. Ślub odbył się bez żadnych fanfar. Świadkami cichej ceremonii było zaledwie kilku krewnych i przyjaciół. Po zakończonej uroczystości kochankowie rozeszli, się w różne strony. Od tej pory widywali się jedynie z rzadka i zawsze w najgłębszym sekrecie. Układ nie trwał długo. Wieść o ich małżeństwie w krótkim czasie stała się publiczną tajemnicą. Pogłoski takie umyślnie rozgłaszała jej rodzina, której przewodził Fulbert. Przez wzgląd na Abelarda Heloiza, ilekroć ktoś ją o to zapytał, zaprzeczała gorąco. Kiedy Abelard się dowiedział, że za te kłamstwa Fulbert obrzuca ją wyzwiskami, postarał się, by przeniesiono ją do zakonu, w którym przebywała w dzieciństwie (ich synem w dalszym ciągu opiekowała się siostra w Bretanii), Ten postępek tak rozwścieczył Fulberta i jemu bliskich, że bez zwłoki postanowiono nieszczęśnika ukarać. Pod osłoną nocy para wynajętych zbirów wdarło się cichaczem do jego domu, pochwyciło go i wykastrowało.

Abelard potrafił znieść ból, ale nie upokorzenie. Jako człowiek ambitny nade wszystko obawiał się śmieszności. Schronił się w słynnym klasztorze Benedyktynów w Saint-Denis, gdzie złożył śluby wieczyste. Kategorycznie zażądał od Heloizy, by zrobiła to samo. Zastosowała się do woli męża, ponieważ chciała dzielić jego niedolę, została zakonnicą benedyktynką w klasztorze oddalonym od jego samotni o kilka kilometrów. Była wstrząśnięta i przytłoczona świadomością, że już nigdy w życiu się nie połączą.

Kłótliwe usposobienie Abelarda komplikowało mu życie w ciasnych pomieszczeniach klasztoru Saint-Denis. Raziły go brak dyscypliny i korupcja zakonników, których za to jawnie potępiał. Napięcie między nim a „pobożnymi" osiągnęło w końcu taki stopień wrogości, że wystąpił do władz kościelnych z prośbą o zezwolenie opuszczenia klasztoru. Osiedlił się na wsi, na kawałku ziemi postawił prymitywną chatkę, w której oddawał się kontemplacji. Ale niedługo dane mu było cieszyć się samotnością. Wieść o tym, że jeden z najsłynniejszych filozofów epoki opuścił zakon, rozeszła się lotem błyskawicy po innych krajach. Wkrótce spragnieni wiedzy studenci zaczęli ściągać do jego zacisza ze wszystkich zakątków Europy. Początkowo stawiali sobie w pobliżu jego chatki małe lepianki, by po pewnym czasie zastąpić je budyneczkami z kamienia. Zbudowali także skromny kościółek pod wezwaniem Świętego Ducha i wspólnie się modlili. Wzbudziło to gniew przeciwników Abelarda, bacznie obserwujących jego poczynania, W ślad za tym poszło oskarżenie o kwestionowanie dogmatu Świętej Trójcy. Różnego rodzaju szykany, z których część miała poważny i urzędowy charakter, jak na przykład: wyklęcie, palenie książek, próby ze strony braci zakonnej zasztyletowania go i otrucia - miały go prześladować do końca życia. Kara, jaką mu wymierzono, znacznie przekraczała czyny, których się dopuścił.

Kiedy w rezultacie konfliktów między duchowieństwem zakon Heloizy w 1131 roku został rozwiązany i siostry zostały bez domu, Abelard natychmiast pospieszył im z pomocą. U miejscowego biskupa wyjednał pozwolenie na przekazanie Heloizie oraz tym zakonnicom, które chciałyby z nią zamieszkać, część swojej posiadłości na własność. W ten sposób powstał zakon Le Paradet (Parakleta). Nazwa ta, rzecz znamienna, oznacza również Świętego Ducha. Heloiza została w nim przeoryszą. Paradoks historii sprawił, iż miedzy tymi dwoma pobożnymi zakonami, przestrzegającymi ściśle celibatu, między opatem a przeoryszą nawiązała się wymiana jednej z najsłynniejszych w dziejach korespondencji miłosnej. Początek dała Heloiza, donosząc mu w swym pierwszym liście, że widziała egzemplarz jego pamiętników noszących tytuł „Historia moich niedoli”. Czytanie ich - uskarżała się - bardziej ją rozdrażniło, niż ukoiło, zabolały ją zwłaszcza chłodne wzmianki o ich miłości i jej roli w jego życiu. Zganiła go również za to, że do niej nie pisze. Nadal jest dla niej wszystkim -zwierzała się - nadal go pożąda, tęskni za nim ciałem i duszą. Tęskniła za jego, widokiem, za rozmową z nim, chce wiedzieć, czy żyje, dzieli częściowo jego los, jego przeżycia, myśli i uczucia, choćby tylko listownie.

Ponieważ jego życie ze świętobliwymi braciszkami nadal układało się burzliwie, wystąpiła z propozycją, by został w jej zakonej wspólnocie opatem. Jako jej założyciel - argumentowała - winien to jest zakonnicom, które oczekują jego rady i pomocy. Abelard odpisał serdecznie, nie szczędząc nawet wyrazów miłości ale z mniejszą żarliwością. Był wyraźnie zaniepokojony wybucha tęsknoty, której nie był już w stanie zadośćuczynić i która nigdy w istocie nie mogła być zaspokojona. Pomimo iż nie miała powołania do zakonnego życia, błagał ją, aby oczyściła swą duszę z ziemskiej miłości i ofiarowała swe serce Jezusowi. Idea, aby został opatem, budziła w nim poważne wątpliwości. W następnych jednak listach zdołali osiągnąć w tej sprawie porozumienie. Abelard zgodził się przystosować regułę benedyktynów, opracowaną dla mężczyzn, do zakonu żeńskiego, a zwłaszcza do wspólnoty Heloizy. W praktyce nadał jedynie jej sugestiom konkretny kształt. Jeśli chodzi o reformę reguły zakonnej, byli co do niej całkowicie zgodni.

Tymczasem, bezkompromisowy Abelard znalazł się ponownie w ogniu polemik. Jego dzieła i nauka odznaczały się tak klarowną interpretacją doktryny kościelnej i odkrywczym do niej podejściem, że zwróciły na siebie uwagę Bernarda z Clairvaux, zakonnika zakonu cystersów. Jako żarliwy wyznawca wiary był on zawziętym przeciwnikiem, wyrozumowanego intelektualizmu. Jego ataki spowodowały potępienie Abelarda w 1141 roku przez radę, a następnie przez papieża. Przygnębiony skrył się w opactwie Cluny, na którego czele stał Peter Wielebny, człowiek odznaczający się wielką mądrością i tolerancją. Peterowi udało się doprowadzić do zgody między Bernardem i Abelardem, a także przekonać papieża, aby pozwoli temu ostatniemu dożyć spokojnie starości w zakonie.

W rok później Abelard zakończył życie w wieku sześćdziesięciu dwu lat. Zgodnie z przedśmiertnym życzeniem Abelarda Peter przywiózł jego ciało do klasztoru Paraleta, aby je tam pochować. Jego grób stał się źródłem, z którego zbolał dusza Heloizy czerpała pociechę do końca swoich dni. „Ten człowiek - powiedział Peter do Heloizy - był niegdyś twoim Abelardem".

Heloiza przeżyła męża o dwadzieścia dwa lata, W ciągu tego okresu ona i jej zakonnice stworzyły ze swej wspólnoty wzór chrześcijańskiego zakonu, słynącego z moralności i głębokiej wiedzy w dziedzinie określanej obecnie jako nauki humanistyczne. Zakon zyskał uznanie, zwłaszcza wśród uczonych. Cieszył się również tak dobrą opinią u rodzin obdarzonych żeńskim potomstwem, iż przed swoją śmiercią w 1164 roku Heloiza musiała ustanowić nowych podległych mu wspólnot, tak zwanych córek, aby pomieścić wszystkie nowicjuszki. Także opaci, biskupi i papieże darzyli ją wielkim szacunkiem, Abelard mógł być z niej naprawdę dumny.

. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .

Ten artykuł znalazłam kiedyś w necie, niestety autora nie znam. Poszukiwania strony na której się znajdował, jak do tej pory nie dały pozytywnych rezultatów. Gdyby ktoś ją znał, proszę mnie powiadomić.


Data utworzenia: 22/09/2007 @ 17:19
Ostatnie zmiany: 12/04/2012 @ 05:23
Kategoria : Ciekawostki
Strona czytana 19882 razy


Wersja do druku Wersja do druku

 

Komentarze

Nikt jeszcze nie komentował tego artykułu.
Bądź pierwszy!

 
Trzecie Oczko
62-tallit-prayer.jpg62-szofar.jpg62-shofar.JPG62-talit.jpg62-hasyd.jpg62-gwiazda.jpg62-tora.jpg62-Hasidic chicken.jpg62-chalka.jpg62-judaizm.jpg62-tanah.jpgtorah-verse.jpg62-hebrew.jpg62-menora.jpg62-hanuka.jpg62-korona.jpg62-skull-cap.jpg62-Hanukkah.jpg62-menora-2.jpg62-mezuzah.jpg62-tefilimTallit.jpg62-torah.jpg
Rel-Club
Sonda
Czy jest Bóg?
 
Tak
Nie
Nie wiem
Jest kilku
Ja jestem Bogiem
Ta sonda jest bez sensu:)
Prosze zmienić sondę!
Wyniki
Szukaj



Artykuły

Zamknij => WISZNUIZM <<==

Zamknij - Japonia

Zamknij BUDDYZM - Lamaizm

Zamknij BUDDYZM - Polska

Zamknij BUDDYZM - Zen

Zamknij JUDAIZM - Mistyka

Zamknij NOWE RELIGIE

Zamknij NOWE RELIGIE - Artykuły Przekrojowe

Zamknij NOWE RELIGIE - Wprowadzenie

Zamknij POLSKA POGAŃSKA

Zamknij RELIGIE WYMARŁE - Archeologia

Zamknij RELIGIE WYMARŁE - Bałtowie

Zamknij RELIGIE WYMARŁE - Manicheizm

Zamknij RELIGIE ŻYWE - Konfucjanizm

Zamknij RELIGIE ŻYWE - Satanizm

Zamknij RELIGIE ŻYWE - Sintoizm

Zamknij RELIGIE ŻYWE - Taoizm

Zamknij RELIGIE ŻYWE - Zaratustrianizm

-

Zamknij EUROPA I AZJA _ _ JAZYDYZM* <<==

Nasi Wierni

 8928887 odwiedzający

 300 odwiedzających online