|
Do Ziemi Świętej.
Najstarsze opisy pielgrzymek do Ziemi Świętej IV-VIII w.
Fragment książki:
Przedmowa
Mimo iż pielgrzymki były mocno związane z religią judaistyczną, z której wywodziło się również chrześcijaństwo, pojawiły się one stosunkowo późno, gdyż pierwszych pielgrzymów w prawdziwym tego słowa znaczeniu spotykamy w chrześcijaństwie dopiero w wieku IV. Przed tym okresem źródła milczą o pielgrzymkach chrześcijańskich, choć wiemy o podróżach do Ziemi Świętej; były to jednak raczej „podróże studyjne” – dla wyjaśnienia problemów związanych z Pismem Świętym, niż pielgrzymki w pełnym tego słowa znaczeniu; znano zresztą ten typ podróży także i w świecie judaistycznym. Dowiadujemy się jednak, że ludność chrześcijańska Palestyny zachowywała w pamięci miejsca związane z wydarzeniami z życia Chrystusa, podobnie jak Żydzi palestyńscy przechowywali pamięć o miejscach związanych z wydarzeniami Starego Testamentu. Z tego jednak nie można wyciągać wniosków, że były to miejsca pielgrzymkowe odwiedzane przez chrześcijan.
Pojawienie się pielgrzymek dopiero w IV wieku nie da się wyjaśnić jednoznacznie. Trudno wytłumaczyć ten fakt prześladowaniami chrześcijan, bo jak wiadomo, po pierwsze – prześladowania nie stanowiły jednego ciągłego okresu, ale wybuchały okresowo w różnych częściach Cesarstwa, a po drugie – od czasu powszechnych prześladowań Decjusza i Waleriana, przez czterdzieści lat chrześcijanie żyli w Cesarstwie w stosunkowym pokoju – jest to tak zwany „mały pokój Kościoła” w drugiej połowie III w. Można było więc wtedy gdyby tylko ludzie odczuwali potrzebę, spokojnie wędrować do miejsc świętych. Ale jak się wydaje, takiej potrzeby chrześcijanie nie mieli.
Natomiast wielką rolę, o ile nie decydującą, w rozwoju pielgrzymek odegrała spektakularna pielgrzymka cesarzowej Heleny do Ziemi Świętej, odkrycie Krzyża i działalność budowlana Konstantyna Wielkiego w Palestynie, dzięki której powstały wzbudzające ogólny podziw bazyliki w Jerozolimie, w Betlejem czy w Hebronie. Te wydarzenia, które odbiły się szerokim echem w świecie chrześcijańskim, skierowały oczy chrześcijan na miejsca święte.
Trafiły one na dobry grunt. Od połowy drugiego wieku rozpoczęto w kręgach chrześcijańskich intensywne studia nad Pismem Świętym. Nie znaczy to bynajmniej, że wcześniej nie odgrywało ono szczególnej roli w Kościele, jako że chrześcijanie zaczerpnęli miłość do Słowa Bożego od Żydów, a umiłowanego Jezusa szukali na kartach Ewangelii. Od połowy jednak II wieku rozpoczynają prawdziwe studia nad Pismem Świętym, które budzi już nie tylko zainteresowanie religijne, ale i intelektualne. Przełom II i III wieku przyniesie pierwsze prace biblijne Klemensa Aleksandryjskiego (†212), apogeum zaś osiągną badania biblijne w działalności Orygenesa (†254); po nim powstają dziesiątki - jeśli nie setki - dzieł biblijnych, o których dowiadujemy się z Historii Kościoła Euzebiusza z Cezarei (†339), a następnie z katalogu pisarzy kościelnych O mężach sławnych św. Hieronima (†419). Te badania rozwijają się w kręgach zarówno ortodoksyjnych, jak i heterodoksyjnych. W świecie łacińskim św. Ambroży (†397) będzie uczył ludzi czytania Biblii, szczególnie zaś Starego Testamentu, a po nim pod koniec IV w. ogromnego dzieła dokona św. Hieronim, który przełożył całe Pismo św. na elegancki język łaciński, a przez swą działalność w Rzymie pociągnął do jego studiowania szerokie kręgi arystokracji rzymskiej, w końcu zaś, z Betlejem, będzie w swych listach i komentarzach objaśniał je niestrudzenie. Na tych właśnie pismach oprze się cała biblistyka Zachodu. Niemałą zasługę ma też św. Augustyn (†430), którego św. Ambroży nauczył czytania i miłości do Pisma św. Podobnie zresztą ma się rzecz na Wschodzie, który nas tu mniej interesuje: Diodor z Tarsu (†360?) i jego uczniowie antiocheńscy, pośród nich genialny Jan Chryzostom (†407), a w Aleksandrii Dydym Ślepy (†397), komentowali Pismo Święte niestrudzenie i z dużym powodzeniem, ściągając na swe kazania i wykłady szerokie rzesze ludzi.
Nie dziwimy się, że w kręgach wykształconej arystokracji Pismo św. i wszystko to, co z nim jest związane, cieszyło się ogromnym zainteresowaniem. To zainteresowanie Pismem spotkało się z typowym u Rzymian zainteresowaniem antykwarycznym – poszukiwaniem starożytności. Tu nie małą rolę odegrał Onomastikon Euzebiusza z Cezarei, objaśnienie nazw miejscowości zawartych w Biblii, przełożony przez św. Hieronima, który stanowił przewodnik po Ziemi Świętej dla licznych rzesz pielgrzymów.
Rzymska arystokracja rozpoczęła więc wędrówki do Ziemi Świętej, mając nie tylko wykształcenie biblijne, ale i środki materialne dla odbycia pielgrzymek. Mela nia Starsza i Młodsza, Sylwania, Pojmenia, Paula i Eustochium – oto kilka imion; należała do nich prawdopodobnie Egeria, a w V wieku – cesarzowa Eudokia. Obok tych prawdziwie religijnych pielgrzymek do miejsc świętych dowiadujemy się z jednego z listów św. Hieronima o wystawnych wędrówkach, bynajmniej nie pielgrzymkowych, bogatych arystokratek.
Dziwi nas jednak fakt, że wobec tego ogólnego zainteresowania Pismem św. nie znajdujemy ani w pismach pielgrzymów, ani opisach pielgrzymek argumentu skrypturystycznego za odbywaniem pielgrzymek. Zalecał je przecież Stary Testament, w którym nawet znajdujemy pieśni pielgrzymów (Psalmy gradualne), a sam Jezus pielgrzymował do Jerozolimy. Te jednak względy nie zwróciły, jak się wydaje, uwagi pielgrzymów: jechali oni do miejsc związanych z Biblią, choć nie czerpali z Biblii argumentów do odbycia samej pielgrzymki.
Były też i inne powody, niebiblijne. Na Wschodzie znajdowały się groby wielkich męczenników, czczonych zarówno na Wschodzie, jak i Zachodzie, np. św. Jerzy czy św. Tekla, które z okazji swoich biblijnych pielgrzymek chętnie nawiedzali pielgrzymi. Łączy się to z coraz większym zainteresowaniem cudami i cudownością w ogóle, które w ciągu wieków będzie wzrastało.
Obok grobów świętych na Wschodzie, szczególnie w Egipcie, zamieszkiwali sławni pustelnicy, prawdziwi mężowie Boży, których chętnie nawiedzali liczni pielgrzymi, ku rozpaczy samych mnichów poszukujących zapomnienia i samotności. Te pielgrzymki dziwnie przypominały podróże bogatych Rzymian I i II wieku do Egiptu w poszukiwaniu cudowności...
Czytając zbiór opisu pielgrzymek, łatwo dostrzeżemy, że te najstarsze tu przełożone oraz inne z IV i V w., których wykaz kompletny znajdziemy w Bibliografii, miały charakter typowo biblijny, inne natomiast elementy, jak odwiedzanie grobów świętych lub świętych mężów, miały charakter jedynie drugorzędny. Jeżeli jednak Biblia w wieku IV stanowi podstawową przesłankę pielgrzymki, i tylko marginesowo spotykamy apokryfy i legendy biblijne, o tyle zainteresowanie nimi rośnie w wiekach późniejszych, by osiągnąć swe apogeum w ostatnim utworze – u Arkulfa–Adomnana, gdzie legenda związana z Biblią, groby świętych, relikwie i ciekawostki biblijne stają się elementem dominującym. Stoimy u progu średniowiecza.
Podstawowym przewodnikiem pielgrzymów była Biblia, dokładnie poznana jeszcze w domu: ona to wyznacza trasę, jej trzymają się przewodnicy, wedle niej objaśniają miejsca, prowadzą nabożeństwa, ona jest medytowana, czytana, przemodlona. Trasy pielgrzymek wyznaczają miejsca wydarzeń biblijnych. Wydaje się, że były to trasy standardowe, którymi prowadzono pielgrzymów. Uderza nas wielka ilość miejsc starotestamentalnych odwiedzanych przez pielgrzymów, czasami nawet większa niż nowotestamentalnych.
Jeśli chodzi o sposób odwiedzania miejsc biblijnych, można wyraźnie odróżnić dwa elementy: prywatny – pozaliturgiczny, i liturgiczny w ścisłym tego słowa znaczeniu.
Pozaliturgiczny to sama trasa pielgrzymki i związane z nią obrzędy. Pielgrzymi, odwiedzając miejsce biblijne, wysłuchują objaśnień przewodników, później następuje to, co można by nazwać liturgią pielgrzymkową; odczytuje się stosowny fragment Pisma Świętego, związany z danym miejscem, recytuje się Psalm, także nawiązujący do miejsca, odmawia się modlitwę i udzielane jest błogosławieństwo. Elementy te powtarzają się w różnym układzie i w różnych wariantach, czasami dołącza się do nich Mszę św., niemniej we wszystkich odwiedzanych miejscach sprawowana jest ta liturgia. Jeżeli jednak rozumiemy, że przy „Krzaku” odczytuje się fragment związany z objawieniem się Boga Mojżeszowi w krzaku ognistym, to trudniej jest zrozumieć, co oznacza tekst informujący, że odmawiano Psalm związany z danym miejscem. Możemy sobie również zadać pytanie, czym posługiwano się podczas takiej liturgii. Być może istniał specjalny przewodnik pielgrzymkowy, niestety, nie zachowały się jego egzemplarze.
Ciekawa jest reakcja pielgrzymów na spotkania z miejscami świętymi, którą można odczytać z naszych tekstów. O ile Egeria poza uczuciem ogromnej radości z powodu odwiedzenia tych miejsc nie przeżywa w szczególny sposób swojej podróży, o tyle Paula reaguje uczuciowo na te miejsca, w których urodził się, żył i umarł Jezus; choć tu należy uwzględnić fakt, że autorem tego pięknego opisu pielgrzymki Pauli jest św. Hieronim, który niemało posługuje się retoryką. U Egerii spotykamy reakcję osoby pobożnej i ciekawej, u Pauli natomiast widać zarówno głębokie życie duchowe, jak i wpływ odbytych przez nią u św. Hieronima „studiów biblijnych”; przejawia nie tylko znajomość Biblii, ale i jej głębokie przeżywanie. Inna natomiast jest reakcja Grzegorza z Nyssy, wielkiego teologa i mistyka, który do Jerozolimy przybył nie z pielgrzymką, tylko w „celach służbowych”, a o pielgrzymkach osób zakonnych (i nie tylko!) wyraża się raczej kwaśno. Dodajmy, że i Hieronimowi, na ogół entuzjaście pielgrzymek, wyrywają się niepochlebne uwagi, przynajmniej na temat niektórych z nich. Opis jednak spotkania Grzegorza z miejscami świętymi, zawarty w innym liście, daje nam ciekawy obraz tego, jak przeżywał pielgrzymkę uczony teolog i mistyk, szczęśliwy, że widział owe „znaki zbawienia” i „wspomnienia miłosierdzia Bożego”. Spotka nie Anonima z Piacenzy czy Arkulfa z Ziemią Świętą to spotkanie człowieka pobożnego, ciekawego, ale nie jak Egeria - na sposób biblijny, lecz zainteresowanego wszystkim, a szczególnie cudami, również tymi biblijnymi.
Tak wygląda strona prywatna pielgrzymki. Ale pielgrzymi przybywali do Jerozolimy na miejsca święte i, jak Egeria, brali udział w wielkich uroczystościach liturgicznych roku kościelnego. To właśnie Egerii zawdzięczamy cenny i barwny obraz liturgii jerozolimskiej, potwierdzony zresztą przez starożytne lekcjonarze Kościoła w Jerozolimie, zachowane w przekładach armeńskim i gruzińskim. W czasie świąt wielkie rzesze pielgrzymów nawiedzały święte miejsca w Jerozolimie i w jej okolicy, ale już nie prywatnie, ale w ramach nabożeństw liturgicznych, w których uczestniczyli przybywający pielgrzymi wraz z lokalną ludnością, szczególnie z zamieszkałymi w Jerozolimie licznymi mnichami i mniszkami. Pielgrzymi brali udział zarówno w liturgii świątecznej, jak i codziennej.
„Liturgia prywatna”, o której mówiliśmy, odznaczała się swoją „historycznością” - sprawowano ją w miejscu danego wydarzenia biblijnego, odczytywano fragmenty Pisma i odmawiano modlitwy związane z danym miejscem. Podobnie rzecz miała się w liturgii jerozolimskiej sprawowanej w czasie świąt. Odprawiano ją w danym miejscu, w którym wydarzyła się treść święta, stąd też wrażenie, jakie ona wywierała.
Liturgia była często związana z wielkim wysiłkiem fizycznym - przechodzono w procesjach kilka, a niejednokrotnie i kilkanaście kilometrów, sprawowano je od świtu aż do nocy, do czego, zwłaszcza w Wielkim Poście, dochodziły surowe posty. Cała ta oprawa; środowisko naturalne, tłumy ludzkie przybyłe z różnych stron i mówiące różnymi językami, posty, wysiłek fizyczny sprawiały, że pielgrzymi bardzo mocno przeżywali swój pobyt w świętym mieście i pod jego głębokim wrażeniem powracali do domów, przenosząc ze sobą zwyczaje jerozolimskiej liturgii do swoich krajów rodzinnych, nie tylko w formie opisów literackich - utworów, których przekłady znalazły się w tej książce - ale i samych nabożeństw, jak na przykład adoracja Krzyża na Zachodzie bierze swój początek z liturgii jerozolimskiej. W późniejszych wiekach pielgrzymi będą przenosili do swych krajów również obraz samej Jerozolimy; tak powstają liczne polskie „Kalwarie”, jak Kalwaria Pacławska czy Zebrzydowska, gdzie w krajobrazie karpackim znajdziemy potok Cedron czy sadzawkę Siloe - ale to są już czasy nowożytne.
Czytelnik przystępujący do lektury tej książki może zapytać, jaki jest sens dawania tych tekstów współczesnemu polskiemu czytelnikowi. Bez wątpienia są to teksty ciekawe: Dziennik Egerii wydano na przykład w ostatnich latach dziesiątki razy w przekładach na różne języki. Nie tylko dziennik Egerii, ale i Arkulf-Adomnan czy Anonim z Piacenzy mogą zainteresować czytelnika, szczególnie zaś tego, który był lub wybiera się do Jerozolimy - może nauczyć się on od Egerii, jak należy zwiedzać miejsca święte. Przyznaję, że gdy w roku 1969 udawałem się do Ziemi Świętej, towarzyszył mi wiernie właśnie Dziennik Egerii. Opisy dawnych podróży są dziś w modzie, o czym świadczy piękna seria PIW-u. Ale nie tylko sama ciekawość tekstów spowodowała ich przygotowanie. Ze względu na zawarte w nich wiadomości zainteresują one zapewne liturgistę, biblistę, historyka kultury czy literatury wczesnochrześcijańskiej. Ale znaczenie tych tekstów sięga dalej - są one ważne dla refleksji nad rolą pielgrzymki w Kościele współczesnym.
W ostatnim dwudziestoleciu przybrał na sile ruch pielgrzymkowy który w sposób szczególny rozprzestrzenił się z Polski na cały świat. W samej Polsce liczbę pielgrzymów wędrujących do polskich sanktuariów ocenia się na kilka milionów, a geografia pielgrzymek, jak możemy wyczytać z ciekawych studiów prof. A. Jackowskiego z Uniwersytetu Jagiellońskiego, pokazuje nam rozmiary tego zjawiska. Ten wybuch pielgrzymek szuka form swojej tożsamości. Tom ten pomoże pokazać drogi, jakimi rozwijały się pielgrzymki w pierwszych czterystu latach swojego istnienia, a więc w wiekach IV do VIII.
Najstarsze znane pielgrzymki - te do Ziemi Świętej - miały wyraźnie biblijny charakter. Ale już w tekstach naszego tomiku widać wyraźną ewolucję: od pielgrzymek czysto biblijnych do takich, gdzie zaczynają dominować inne elementy - grób męczennika, relikwie, obiekty związane z legendami związanymi z Biblią. Pierwotne pielgrzymki są wyraźnie biblijno-chrystologiczne. Nieco później pojawiają się pielgrzymki do grobów męczenników, na przykład do grobu Apostołów w Rzymie. Stopniowo jednak, wobec powstających od VIII wieku utrudnień pielgrzymek do Palestyny, zaczynają dominować inne cele, jak groby świętych: Piotra i Pawła w Rzymie, św. Jakuba w Komposteli czy też miejsca objawień aniołów, jak Monte Gargano w Apulii czy Mont Saint-Michel w Normandii. W końcu, najpóźniej chyba, pojawiają się miejsca maryjne: Rocamadour czy Jasna Góra. Z miejsc pielgrzymkowych związanych z Chrystusem należy wymienić szczególnie te, które były związane z kultem św. Krzyża (np. Ottobeuren w Bawarii czy Święty Krzyż w Górach Świętokrzyskich) – miały one jednak mniejsze znaczenie.
Ze zmianą celu pielgrzymki zmienia się także jej treść i przebieg – zanika element biblijny, bo Biblia nie jest już przewodnikiem, zastępuje ją legenda, pobożne opowiadanie, a modlitwę liturgiczno-biblijną – modlitwa para-liturgiczna. Pielgrzymka, która mimo wszystko na początku była raczej zjawiskiem marginesowym w Kościele i ograniczała się, przynajmniej w swoich początkach, do nielicznych tylko elit, stawała się ruchem coraz bardziej masowym i znalazła w końcu swoje uzasadnienie kanoniczne; podejmowano ją, na przykład, jako pokutę za popełnione zbrodnie, a nawet w formie tak degenerującej samą ideę pokuty (i pielgrzymki), jak pielgrzymka zastępcza, to jest odbywana przez kogoś innego, opłaconego przez tego, który miał ją odbyć. Takie właśnie pielgrzymki krytykowali w sposób zdecydowany reformatorzy XVI wieku.
Szukając więc tożsamości pielgrzymki, należy dobrze przyjrzeć się ewolucji tego pojęcia i jego związkom z ewolucją teologii, jak na przykład rozwijający się kult świętych i jego pogłębienie doktrynalne czy teologia maryjna wpłynęły na formy pielgrzymki. Zwróćmy uwagę, że w podanych przez nas opisach nie ma jeszcze nawet wspomnienia o jakichkolwiek miejscach pielgrzymkowych maryjnych. Warto jest też przyjrzeć się innym skutkom pielgrzymek, a więc ich kulturotwórczemu oddziaływaniu, co widać doskonale szczególnie w pielgrzymkach do Komposteli.
Byłoby jednak ahistoryczną pomyłką próbować eliminować wszystkie elementy, w które obrosły pielgrzymki w ciągu wieków, na przykład wspomniany akcent maryjny, motywując to faktem, że element ten nie istniał w starożytnym Kościele. Wiele spośród nich jest bardzo cennych i nie wolno ich utracić. Kościół i kult sprawowany w nim żyją, a więc znajdują się w ciągłym rozwoju i ubogacają się.
Warto jest więc przyjrzeć się, co można zaczerpnąć z tych właśnie najstarszych pielgrzymek.
Wydaje się, że po pierwsze podkreślają one niezastąpioną rolę Ziemi Świętej dla zrozumienia Pisma św. Jest ona naprawdę, wedle słów E. Rena na, piątą Ewangelią. Jest może nawet czymś więcej: przypomina nam ona to, że chrześcijaństwo jest religią faktu: wcielenia Boga w historię ludzkości, że nie jest to kolejny mit, ale jest – jak wyraziła to polska pisarka – faktem i słowem. Spotkanie z konkretnymi miejscami, gdzie miało miejsce objawienie i wcielenie Chrystusa, jest elementem ubogacającym człowieka: w spotkaniu z nimi może on lepiej przeżyć boski plan zbawienia i odkupienia – jak podkreślił Grzegorz z Nyssy – który z Ziemi Świętej należy wynieść złożony w swym sercu, jak to uczyniły adresatki listu biskupa z Nyssy. Za tym idzie podkreślenie znaczenia Pisma św. w życiu ludzkim. Podobnie dobrze jest podkreślić charakter chrystologiczny pielgrzymki, nawet jeśli jest to pielgrzymka maryjna czy do grobu świętego.
Myślę, że jeszcze na jeden element warto byłoby zwrócić uwagę, a mianowicie na koncepcję pielgrzymki żydowskiej. Ona to podkreślała i cementowała jedność całego narodu izraelskiego, który zjednoczony stawał przed Panem. Ten element nie pasował do pojęcia pielgrzymki staro chrześcijańskiej, lecz odezwał się bardzo mocno we współczesnej polskiej koncepcji pielgrzymki, nawiązującej (świadomie czy nieświadomie?) do korzeni biblijnych. Pielgrzymki bowiem w Polsce cementowały nie tylko naród jako naród, ale i Kościół - nowy Izrael. I to nie tylko Kościół w Polsce, ale także - gdy otwarły się granice i pielgrzymi z zagranicy mogli swobodnie przybywać do Polski - przedstawicieli różnych narodów, którzy wspólnie wędrując, cementowali świadomość przynależności do jednego Kościoła.
I w końcu pielgrzymka, szczególnie taka, jaką spotkamy w naszych opisach, przypomina nam, że religia nie jest sprawą tylko duszy - nieszczęsny platonizm ciągle się pląta po naszej religijności - ale sprawą całego człowieka: duszy i ciała, co rozumieli dobrze pielgrzymi w trudzie i postach obchodzący Wielki Tydzień w Jerozolimie i wyrażający swoją wiarę nie tylko pobożnymi wzlotami modlitwy myślnej i kontemplacji Grobu Pańskiego, ale wysiłkiem wędrówki często dla nas niewyobrażalnym, co dobrze przedstawił autor tomu we wstępie, oraz niedogodnościami związanymi z oddaleniem od domu rodzinnego i ojczyzny; a wszystko to czynili, byleby tylko ujrzeć i nawiedzić kraj, w którym narodził się, żył i umarł Jezus Chrystus.
Tak więc ten mały tomik może przynieść nie tylko sporo wiadomości o sprawach dotychczas w Polsce nieznanych, ale i ciekawy materiał do refleksji. Oby tak się stało.
ks. Marek Starowieyski
WSTĘP
I. Początki
Pojęcie pielgrzymki – jako podróży podjętej pod wpływem motywów natury religijnej – łą czy my dziś zazwyczaj z chrześcijaństwem. Warto sobie jednak uświadomić, że nie jest to „wynalazek” chrześcijański ani też praktyka właściwa tylko naszej religii. Sprawy wiary bywały powodem podróży we wszystkich czasach i we wszystkich niemal religiach. Dobrze znane były w świecie kultury helleńskiej, choć miały wówczas nieco inny charakter niż pielgrzymki chrześcijańskie. Wędrowali więc Grecy i Rzymianie do swoich wyroczni, takich jak sławne na cały ówczesny świat sanktuaria Apollina w Delfach i na Delos, do przybytków Zeusa w Dodonie i Kyzikos. Sławne były też świątynie Apollona w Didymie i Klaros oraz świątynia Artemidy w Efezie (uważana za jeden z siedmiu cudów świata). Wędrowano ku nim ze wszystkich stron cywilizowanego świata, pamiętajmy jednak, iż oprócz nich można by wymienić mnóstwo miejsc tego typu, choć o mniejszym, lokalnym znaczeniu. Podobne podróże podejmowano także w nadziei uzdrowienia. Celem tych peregrynacji były sanktuaria Asklepiosa. Najznakomitsze z nich w Epidauros, Pergamo nie czy na wyspie Kos były też świetnie zorganizowanymi szpitalami, gdzie nie ograniczano się do oczekiwania na cudowną interwencję bóstwa, lecz stosowano bardzo nieraz skuteczne zabiegi lecznicze. Do obrzędów religijnych ściągających przybyszów z dalekich krain należały różne święta połączone z zawodami sportowymi i popisami artystów. Wielkie rzesze Hellenów zjawiały się w Koryncie, by uczestniczyć w igrzyskach istmijskich, w Olimpii, by zobaczyć igrzyska ku czci Zeusa, czy na Panatenajach w Atenach. Wielu udawało się także do grobów herosów, by złożyć ofiarę w miejscu, gdzie czczono tego czy innego bohatera, spodziewając się za to jego szczególnej opieki. Wreszcie podróżowano, by wziąć udział w sławnych misteriach, na przykład w Eleusis w Attyce.
Pielgrzymki były też dobrze znane wyznawcom religii żydowskiej. Nakazy zawarte w Księdze Powtórzonego Prawa nakładały na każdego wiernego obowiązek trzykrotnego w roku stawienia się „przed Panem Bogiem, w miejscu, które sobie obierze: na Święto Przaśników, na Święto Tygodni, na Święto Namiotów”. Żydzi wędrowali więc z różnych stron świata do Jerozolimy, żeby tam uczestniczyć w składaniu ofiar. Autor Dziejów Apostolskich pisze, iż na Święto Pięćdziesiątnicy (Święto Tygodni) w roku 33 przybyli do stolicy Judei Żydzi „ze wszystkich narodów pod słońcem (...) Partowie i Medowie, i Elamici, i mieszkańcy Mezopotamii, Judei oraz Kapadocji, Pontu i Azji, Frygii oraz Pamilii, Egiptu i tych części Libii, które leżą blisko Cyreny, i przybysze z Rzymu, Żydzi oraz prozelici”. Do miasta ściągały ogromne tłumy: Flawiusz Józef oblicza, że podczas święta Paschy w roku 66 zasiadło do uczty w świętym mieście ponad dwa i pół miliona osób, i to „tylko ludzi w stanie czystości”. W roku 70, kiedy Tytus zdobył stolicę zbuntowanej Judei, naliczono ponad milion zabitych Żydów i prawie 100 000 jeńców. W większości byli to pielgrzymi przybyli na święto Paschy z bliższych i dalszych okolic. Liczby podane przez Józefa są zapewne mocno przesadzone (co jest typowe dla antycznych dziejopisów), dają jednak pojęcie o skali zjawiska, z którym mamy do czynienia. Żydzi żyjący poza Palestyną nie byli w stanie dokładnie wypełnić nakazów zawartych w Księdze Powtórzonego Prawa, utarł się natomiast zwyczaj, że każdy mieszkaniec diaspory powinien choć raz w życiu udać się na pielgrzymkę do Jerozolimy. Ci przybysze z dalekich krajów nie ograniczali swego zainteresowania wyłącznie do świętego miasta, ale odwiedzali też inne miejsca upamiętnione wydarzeniami ze Starego Testamentu, takie jak dąb Patriarchów w Mambre, ich groby w Hebronie, grobowce Salomona i Dawida w Betlejem. Podobnie czynili Samarytanie – ich świętym miejscem była góra Garizim. Żydzi pielgrzymowali również do miejsc poza Palestyną – najsławniejsze z nich to świątynia wzniesiona w Egipcie przez Oniasza.
Klęski kolejnych powstań i zburzenie świątyni jerozolimskiej zahamowały ów ruch pielgrzymkowy. W roku 135 po upadku powstania Bar Kochby stolica Judei stała się rzymską kolonią o nazwie Aelia Capitolina (stąd w późniejszych źródłach Jerozolima często zwana jest Elią). Wstęp do miasta został Żydom wzbroniony, a na miejscu ich świątyni stanął przybytek Wenus. Dzięki relacjom chrześcijańskich pielgrzymów z IV wieku wiemy jednak, iż wyznawcy judaizmu nadal tłumnie odwiedzali święte miasto, by przy Ścianie Płaczu lamentować nad nieszczęściami swojego narodu. Czyniono też próby odbudowy świątyni. Oto cesarz Julian (†363), zwany przez chrześcijan Apostatą, chcąc położyć kres dominacji tych ostatnich w Jerozolimie, zezwolił Żydom na odbudowę świątyni i udzielił im poparcia. Sprawa pewnie by się powiodła, gdyby nie rychła śmierć władcy w walce z Persami. Wreszcie ledwie rozpoczętą budowę zniszczyło trzęsienie ziemi.
Chrześcijańscy pątnicy pojawiają się na drogach cesarstwa stosunkowo późno. Składa się na to wiele różnych przyczyn. Przez pierwsze trzy wieki swojego istnienia Kościół nie cieszył się sympatią władz rzymskich. Wybuchające raz po raz prześladowania w różnych częściach imperium zapewne zniechęcały wiernych do praktykowania (przynajmniej masowego) tak spektakularnej formy religijności, jaką jest pielgrzymka. Dopiero pod rządami Konstantyna Wielkiego chrześcijanie mogli odetchnąć spokojniej. Dla zachodnich prowincji moment ten nastąpił z chwilą wydania tzw. edyktu mediolańskiego w roku 313, dla Wschodu dopiero po upadku Licyniusza w roku 324. Poza tym sytuacja polityczna, w jakiej znalazło się cesarstwo w III wieku, nie sprzyjała dalekim podróżom. Liczne wojny zewnętrzne i powtarzające się wciąż uzurpacje pociągające za sobą konflikty zbrojne wewnątrz państwa dotknęły Wschód w mierze na pewno nie mniejszej niż inne prowincje imperium. Osłabienie władzy centralnej z pewnością szło w parze z powiększeniem się niebezpieczeństw czyhających na podróżnych. Palestyna nie była wyjątkiem – blisko stąd było do granic agresywnej monarchii perskich Sasanidów, z którą Rzymianie toczyli zacięte i nie zawsze pomyślne wojny. W tej dziedzinie czasy Konstantyna Wielkiego przynoszą pewną stabilizację. Z wojen domowych towarzyszących załamaniu się systemu tetrarchii państwo rzymskie wyszło osłabione, lecz na tyle jeszcze silne, by zapewnić spokój w swych granicach.
Owa destabilizacja polityczna i niepewna sytuacja chrześcijan w państwie rzymskim były więc powodem tego, iż z okresu przed Konstantynem mamy bardzo niewiele świadectw dotyczących pielgrzymek. Z Historii Kościoła Euzebiusza z Cezarei wiemy, że w drugiej połowie II wieku podróż taką odbył biskup Sardes Meliton, pielgrzymował także słynny Orygenes i kapadocki biskup Firmilian. Około roku 212 przybywa do Jerozolimy Aleksander, który kończy swą pielgrzymkę na stanowisku biskupa tego miasta. Z pewnością ci, o których wspomnieliśmy wyżej, nie byli jedynymi, jednak szczupłość źródeł skrywa przed nami imiona innych pątników.
Za panowania Konstantyna chrześcijanie zysku ją pełną swobodę wyznawania swej wiary. Nie dość na tym, cesarz w licznym i świetnie zorganizowanym Kościele, silnym zwłaszcza na Wschodzie, upatrywał sojusznika przydatnego w walce z innymi pretendentami do tronu, później – w konsolidacji imperium. Stąd jego polityka wobec chrześcijan nie ograniczała się tylko do tolerancji. Złoto z kasy cesarskiej popłynęło szerokim strumieniem na budowę nowych kościołów, poczta państwowa stanęła do dyspozycji biskupów śpieszących na sobory i synody, którym przewodniczył niekiedy sam władca. Dobrodziejstw Konstantyna zaznała też Ziemia Święta – sprawy tej dotyczy pierwszy tekst naszej antologii.
Helena, matka cesarza, podjęła się trudu pielgrzymki do Jerozolimy i rozpoczęła tam intensywną działalność budowlaną. Z jej inicjatywy i za pieniądze cesarza wzniesiono Anastasis – bazylikę Zmartwychwstania Pańskiego, Martyrium, bazylikę Krzyża Świętego i wiele innych kościołów w Jerozolimie i w całej Palestynie. W roku 335 nastąpiła uroczysta konsekracja sanktuarium Grobu Pańskie go, na którą przybyli liczni biskupi sprowadzeni tam przez cesarza z pobliskiego Tyru, gdzie zebrali się na synod. Budowle te, podobnie jak sława świętych miejsc, ściągały rzesze pątników. Następni władcy dokładać będą wszelkich starań, by dorównać wspaniałości fundacji Konstantyna Wielkiego. Szczególnie zasłużyli się w V w. Teodozjusz II i jego żona Eudokia oraz Justynian w VI w., a w VII Herakliusz, który wspomógł patriarchę Modesta w odbudowie kościołów zniszczonych przez Persów w roku 614.
PIELGRZYMKA CESARZOWEJ HELENY (ok. 326 r.)
Wprowadzenie
Dziwnym i paradoksalnym wydać może się fakt, iż antologię łacińskich tekstów dotyczących pielgrzymek otwiera fragment dzieła Sokratesa Scholastyka – autora piszącego po grecku. Jego Historia Kościoła powstała około połowy V wieku, a więc później niż kilka innych opisów pielgrzymek zamieszczonych po nim. Istnieją jednak poważne przyczyny, dla których ten właśnie fragment zdecydowaliśmy się postawić na pierwszym miejscu.
Dotyczy on pielgrzymki św. Heleny – matki cesarza Konstantyna Wielkiego. Jej podróż miała miejsce około roku 326 – jest więc najwcześniejsza spośród wszystkich pielgrzymek, o których tu będzie mowa. Jest to jeden z powodów, który skłonił nas do przyznania pierwszeństwa opisowi jej podróży. Jeden, ale nie najważniejszy – jeżdżono wszak do Palestyny i wcześniej (by wspomnieć Orygenesa, Melitona z Sardes i innych[1]. Sprawą najistotniejszą jest tu fakt, iż pielgrzymka św. Heleny przetarła drogę rzeszom pątników, którzy za jej przykładem wyruszą w drogę do miejsc świętych.
To właśnie matka cesarza pierwsza zatroszczyła się o miejsca upamiętnione męką i zmartwychwstaniem Chrystusa, ona też (przy pomocy ów czesnego biskupa Jerozolimy Makarego[2] i oczywiście samego Konstantyna) wzniosła w świętym mieście wspaniałe budowle, które podziwiać będą późniejsi pielgrzymi. Jej też dziełem miało być – jeśli zaufamy wersji przedstawionej przez Sokratesa – odnalezienie drzewa Krzyża Świętego – relikwii, która ściągać będzie do Jerozolimy nie mniej pątników niż słynne budowle.
Dla ścisłości dodać należy, że św. Helena nie była jedyną osobą z rodziny cesarskiej, która w tym czasie odwiedziła Palestynę. Przebywała tam również Eutropia, matka żony Konstantyna. Z nią to właśnie wiąże się wzniesienie kościoła w Mambre – miejscu często odwiedzanym przez późniejszych pielgrzymów. Oto co pisze na ten temat inny historyk Kościoła, kontynuator dzieła Sokratesa Scholastyka, Hermiasz Sozomen:
„Miejscowa ludność wraz z mieszkającymi dalej Palestyńczykami, Fenicjanami i Arabami obchodziła tam uroczyste doroczne święta. Schodzi się tam wielu (...), dla wszystkich jest to zaś święto pożądane: dla Żydów, ponieważ mogą się pochlubić, że Abraham jest głową ich plemienia, dla pogan z powodu wizyty Aniołów, dla chrześcijan natomiast dlatego, że już wówczas objawił się pobożnemu mężowi ten, który później jawnie się pokazał dla zbawienia rodzaju ludzkiego, jako narodzony z dziewicy. Odpowiednio zaś do wyznawanej religii jedni czczą to miejsce, modląc się do Boga wszelkiego stworzenia, drudzy wzywając pomocy Aniołów, lejąc wino ofiarne oraz paląc kadzidło, bądź też zabijając w ofierze wołu, owcę, koźlę czy koguta. (...) Pewnego dnia, kiedy sobie w najlepsze - jak to u pogan - składali ofiary w opisany wyżej sposób, przybyła tam na modlitwę matka małżonki Konstantyna, która potem doniosła o wszystkim cesarzowi”[3].
Władca, dowiedziawszy się o tym, nakazał listownie Makaremu i Euzebiuszowi, biskupowi pobliskiej Cezarei, oraz innym biskupom z tych okolic, by wybudowali w tym miejscu kościół, który zamykałby w obrębie swych murów Studnię Patriarchów i dąb będący przedmiotem kultu. Pasterze gmin palestyńskich uczynili zadość życzeniu cesarza, co nie powstrzymało jednak Żydów i pogan od odbywania pielgrzymek do Mambre. Hermiasz Sozomenos informuje nas, że zjeżdżali oni tu jeszcze za jego czasów (a więc około połowy V wieku), urządzając w tym miejscu, oprócz obrzędów religijnych, także coś w rodzaju targu.
Przytoczona wyżej relacja i opis pielgrzymki św. Heleny wyraźnie wskazują na rolę, jaką odegrał sam władca w otoczeniu miejsc świętych opieką. Pieniądze, za które wzniesiono wspaniałe budowle podziwiane przez późniejszych pątników odwiedzających Palestynę, w dużej części pochodziły z jego prywatnej szkatuły, a bezpośrednia opieka sprawowana nad miejscami świętymi przez osoby z najbliższego otoczenia cesarza stanowi wymowny dowód jego stosunku do nich i była elementem jego polityki religijnej.
Olbrzymie znaczenie dla rozwoju ruchu pielgrzymkowego miało ustanie prześladowań, co nastąpiło po objęciu przez Konstantyna niepodzielnej władzy nad państwem rzymskim. Zeszło się to w czasie z dłuższym okresem wewnętrznego pokoju, w który weszło cesarstwo po zakończeniu wojen towarzyszących upadkowi systemu tetrarchii. Wszystkie te czynniki złożyły się na to, że – począwszy od pielgrzymki św. Heleny – Palestyna zapełniła się pątnikami zdążającymi tam ze wszystkich stron świata rzymskiego.
Jeśli chodzi o samego Sokratesa Scholastyka i jego dzieło, ograniczymy się jedynie do podania podstawowych informacji – po resztę odsyłamy czytelnika do przekładu całej Historii Kościoła opatrzonego obszernym wstępem[4].
Sokrates Scholastyk urodził się około roku 380, zmarł zaś około 450. Jego dzieło pomyślane było jako kontynuacja Historii Kościoła Euzebiusza z Cezarei[5] i dotyczy okresu od początku panowania Konstantyna Wielkiego do roku 439, przy czym poszczególne księgi obejmują czasy panowania kolejnych cesarzy do Teodozjusza II włącznie. Sokrates – kontynuator Euzebiusza – sam także znalazł naśladowców. Przedłużeniem jego historii są dzieła wspomnianego Hermiasza Sozomena, Teodoreta z Cyru, Ewagriusza i innych.
Co do czasu powstania dzieła Sokratesa nie mamy zupełnej pewności – wiadomo jednak, że już w roku 443 korzystał z niego Sozomen, choć pierwsza księga Historii Kościoła musiała powstać przed tym rokiem, gdyż sam autor wspomina o poczynionych w niej zmianach.
Przypisy:
[1] O podróży Orygenesa: św. Hieronim, O znakomitych mężach 54, na temat Melitona z Sardes: Euzebiusz z Cezarei, Historia Kościoła IV, 26. O pielgrzymce tej pisze także św. Hieronim (O znakomitych mężach 24). Wspomina on również o tym, że podróż do Palestyny odbył także kapadocki biskup Aleksander ( O znakomitych mężach 62). Wszystkie te pielgrzymki przypadają na pierwszą połowę wieku III.
[2] Makary I, biskup Jerozolimy ok. 313-334. O jego zasługach przy wznoszeniu budowli sakralnych w Ziemi Świętej wspomina też Hermiasz Sozomen, Historia Kościoła 2, 4, oraz Teodoret z Cyru, Historia Kościoła 1,9; por. J. Straubinger, Die Kreuzauffindungslegende, Padeborn 1912; A. Frolow, La reliąue de la Vraie Croix, Paris 1981. Istniały też inne wersje historii o odnalezieniu drzewa Krzyża Św. por. H. A. Drake, A Coptic version of the discovery of the Holy Sepulchre, Greek, Roman and Byzantine Studies 20 (1970) 381-392.
[3] Hermiasz Sozomen, Historia Kościoła 2, 4, tłum. S. Kazikowski, Warszawa 1980, s. 89–90.
[4] Sokrates Scholastyk, Historia Kościoła, tłum. S. Kazikowski, Warszawa 1986 (2). Drugie wydanie przekładu poprzedzone jest wyczerpującym wstępem pióra Ewy Wipszyckiej.
[5] Historia Kościoła. O męczennikach palestyńskich, tłum., wstęp i opracowanie A. Lisiecki, Poznań 1924 (reprint Kraków 1993).
Fragment z Historii Kościoła Sokratesa Scholastyka
Jak matka cesarza, Helena, przybyła do Jerozolimy i szukała Krzyża Chrystusowego, a znalazłszy go, zbudowała w tym miejscu kościół.
Matka cesarza, Helena, na pamiątkę której Konstantyn podniósł do rangi miasta Derpane, niegdyś wieś, nadając miejscowości tej nazwę Helenopolis, otrzymała we śnie szereg proroczych widzeń i w rezultacie udała się do Jerozolimy. A ponieważ znalazła Jerozolimę pustą, jak mówi Prorok, niczym szopę stróża ogrodu, gorliwie poczęła szukać grobu Chrystusa, w którym złożony – zmartwychwstał. I niełatwo jej to przyszło, jednak z Bożą pomocą znajduje relikwię. W czym zaś tkwiła trudność, pokrótce opowiem.
Oto w okresie, jaki nastąpił bezpośrednio po męce Zbawiciela, czciciele i wyznawcy Chrystusa otaczali Jego grobowiec nabożnym szacunkiem. Ci natomiast, którzy od nauki Chrystusa stronili, zasypali to miejsce ziemią i wybudowawszy na nim świątynię ku czci Afrodyty, wystawili tam jej statuę, zacierając pamięć o tym, co to za miejsce.
Tak zatem wyglądały wypadki z dawnej przeszłości. Matka cesarza dowiedziała się o tym wszystkim. Kiedy więc kazała usunąć posąg bóstwa, wybrać ziemię z tego miejsca i oczyścić je z nawarstwień, znajduje trzy krzyże w grobie: jeden najświętszy, na którym rozpięto kiedyś Chrystusa, dwa inne natomiast – na których zmarli ukrzyżowani z nim łotrowie. Równocześnie znaleziono także tabliczkę Piłata, na której obwieścił on w różnych językach i za pośrednictwem różnych alfabetów, że ukrzyżowany Chrystus był królem żydowskim. A ponieważ nie było pewności co do tego, który ze znalezionych krzyży jest poszukiwanym Krzyżem, nie byle jakie zmartwienie przeżywała matka cesarza. Wkrótce jednak usuwa powody smutku biskup Jerozolimy, noszący imię Makary. Rozprasza on wątpliwości, idąc za światłem wiary. Prosi bowiem Boga o znak i otrzymuje go. A znak ten był taki: pewna kobieta, jedna z mieszkanek Konstantynopola, od dawna ciężką złożona chorobą, bliska już była śmierci. Rozkazał tedy biskup, by do łoża umierającej przyniesiono kolejno każdy z trzech krzyży: wierzył on niezłomnie, że kobieta wyzdrowieje, jeśli dotknie świętego Krzyża. I nie zawiódł się w swej nadziei. Kiedy bowiem przynoszono jeden po drugim krzyże, nie będące drzewem Męki Pańskiej, kobieta w dalszym ciągu była bliska śmierci, tak jak i poprzednio. Skoro jednak wniesiono trzeci krzyż, ten prawdziwy, umierająca natychmiast nabrała sił i całkowicie wróciła do zdrowia. W ten więc sposób odnalezione zostało drzewo Krzyża Świętego.
Tymczasem matka cesarza kazała wznieść w miejscu Grobu Świętego wspaniałą świątynię i nazwała ją Nową Jerozolimą, w przeciwieństwie do owej dawnej, ziejącej pustką ruin. Pewną część Krzyża Świętego poleciła umieścić w srebrnej skrzyni i pozostawiła ją na miejscu, jako cenną relikwię dla tych, którzy zechcą pamiątkę oglądać. Drugą zaś część posyła cesarzowi, a on, głęboko przeświadczony, że nie zginie miasto, w którym przechowywana jest ta relikwia, skoro ją tylko otrzymał, ukrył wewnątrz swego własnego posągu, wystawionego w Konstantynopolu na forum na zwanym imieniem Konstantyna i umieszczonego na olbrzymiej kolumnie z porfiru.
Zamieściłem ten szczegół na podstawie relacji ustnej, jaką mi przekazano, a wszyscy niemal mieszkańcy Konstantynopola utrzymują, że jest ona zgodna z prawdą.
Gwoździe natomiast - bo znalazłszy je w grobowcu matka również i te na pamiątkę wysłała cesarzowi - które tkwiły w rękach Chrystusa na Krzyżu, wziął Konstantyn na własność i kazał z nich zrobić uździenicę i szyszak, których używał podczas wypraw wojennych.
Wszelkich materiałów do budowy kościołów dostarczył potem cesarz. Napisał także do biskupa Makarego, aby przyspieszył tempo robót budowlanych. Matka zaś cesarza, wybudowawszy Nową Jerozolimę, wystawiła nie mniej okazałą świątynię również i w grocie Betlejem, gdzie miało miejsce narodzenie Chrystusa według ciała. Wszelako także i na górze Wniebowstąpienia zbudowała kościół. A z tak wielkim nabożeństwem podchodziła do tych spraw, że modliła się w jednym rzędzie razem z innymi niewiastami. Zapraszała także na uczty dziewice, wpisane (na służbę Bogu) do akt kościelnych, sama im usługiwała, podając pożywienie do stołu. Złożyła ponadto wiele ofiar na rzecz kościołów i ubogich. I kiedy wypełniły się dni jej pobożnego życia, zmarła w wieku lat około osiemdziesięciu. Ciało jej zostało przewiezione do Nowego Rzymu, będącego stolicą cesarstwa, i złożone w grobach cesarskich.
* * * * *
Dzięki uprzejmości Wydawnictwa WAM
Fragment książki: Do Ziemi Świętej. Najstarsze opisy pielgrzymek do Ziemi Świętej IV-VIII w. - WAM 2010
Data utworzenia: 08/03/2012 @ 21:00
Ostatnie zmiany: 29/01/2013 @ 03:31
Kategoria : Pielgrzymki
Strona czytana 18033 razy
Wersja do druku
|
|