Satiz książki - "Drugi kot w worku czyli z dziejów nazw i rzeczy" Władysława KopalińskiegoBył to obyczaj importowany do Indii. Herodot opisuje palenie wdów na stosach pogrzebowych ich mężów u Scytów i Traków. Jeśli można mu wierzyć (a coraz częściej okazuje się, że można, z pewnymi zastrzeżeniami), wdowy tamtejsze walczyły o to, aby je zabijano na grobach swych małżonków, jak o należny przywilej. rytuał ten pochodzi prawdopodobnie od rozpowszechnionego niegdyś na całym niemal świecie zabijania żony lub żon, albo konkubin, księcia lub bogacza, wraz z niewolnikami i niewolnicami, aby troszczyły się o niego na tamtym świecie. Święte księgi hinduskie, Wedy, pochodzące z II tysiąclecia pne., mówią o tym ceremoniale jako o dawnym obyczaju, a jedna z nich, Rigweda, wskazuje, że w okresie wedyjskim rytuał ten złagodzono w ten sposób, że wdowa kładła się tylko na chwilę na stosie, tuż przed spaleniem męża. Ale już księgi Mahabharaty, współczesne mniej więcej czasom Tyberiusza, mówią o przywróceniu tej instytucji w całej rozciągłości i twierdzą, że uczciwa żona nie zechce przeżyć męża, ale wejdzie w ogień jego stosu.
Nazwa tego zwyczaju, sati, oznacza właśnie kochającą żonę. Spełniono tę ofiarę spalając zwłoki zabitej żony w wykopanym dole, albo – jak u Telugów na południu – dając jej spłonąć żywcem. Starożytny geograf Strabon donosi, że rytuał sati rozpowszechniony był w Indiach za czasów Aleksandra Wielkiego i że pendżabskie plemię Katejów ucztniło sati prawem obowiązującym, aby żonom nie opłaciło się truć swych mężów. Zwyczaj ten rozszerzył się także na Mogołów, mimo że muzułmanie czuli do niego odrazę; nawet wielki i mądry władca Indii, Akbar, nie mógł sobie z nim poradzić.
Pewnego razu Akbar usiłował osobiście odwieść jakąś dziewczynę hinduską od pójścia na stos swego zmarłego narzeczonego. Ale choć bramini dołączyli się do prośby króla, nie można jej było wyperswadować tego zamiaru. Gdy już ją ogarnęły płomienie, a Akbar i królewicz Danijal ponawiali jeszcze swe prośby, dziewczyna krzyknęła: „Przestańcie mnie dręczyć!” Wenecki podróżnik Conti, z XV wieku, donosi, że radża albo król spomiędzy 12 000 swoich żon wybrał 3 000 faworyt pod warunkiem, że po jego zgonie spłoną wraz z nim, co miało być dla nich wielkim honorem. Mam wrażenie, że ktoś tu przesadził – albo radża, albo Conti.
Sati traciło na popularności w miarę rozwoju kontaktów Indii z Europa. Ale nadal wdowom hinduskim odmawiano wielu praw. Małżeństwo wiązało żonę z mężem na zawsze. Dlatego jej powtórne zamążpójście byłoby śmiertelnym grzechem, wprowadzającym potworny nieład do przyszłych wcieleń prawowitego małżonka. Prawo nakazywało więc wdowom życie w celibacie, golenie głowy i poświęcenie reszty żywota (jeśli już uparła się, aby przy nim pozostać) dobroczynności i trosce o dzieci. Nie była jednak bez środków do życia, bo prawo czyniło ją pierwszą spadkobierczynią. Prawidła te dotyczyły pobożnych kobiet średnich i wyższych klas, to jest mniej więcej trzydziestu procent ludności. Niższe kasty ignorowały je, podobnie jak muzułmanie i Sikhowie. Władze brytyjskie wydały w 1829 prawo znoszące ten zwyczaj.
Nadesłane
Paulina_____