W grocie bractwa Mitry
Diabłom namalowanym na ścianach jaskini chrześcijanie wydłubali oczy. Potem zasypali grotę skalnym gruzem i wybudowali nad nią kościół. Teraz unikatowe malowidła sprzed setek lat badają polscy archeolodzy
Malowidło przed wejściem do głównej komory. Demon trzymany jest na łańcuchach, by nie dopuścić zła do mitreum
Hawarte - maleńka syryjska wioska 60 km na północ od miasta Hama. Przy wąziutkim pasku asfaltu stoi 20 domów, w których mieszkają potomkowie Beduinów. 1600 lat temu były tu rozległe uprawy drzewek oliwnych. Wśród nich skrywało się wejście do jaskini, w której wyznawcy perskiego boga Mitry uczestniczyli w zabronionych pogańskich praktykach religijnych.
Świat dowiedział się o tym przypadkiem. W 1998 roku w ruinach świątyni zapadła się posadzka nawy głównej. Ukazało się wejście do mitreum - miejsca kultu Mitry. Pierwsi wkroczyli tam rabusie. Odłupali fragment polichromii, by sprzedać go za granicą. Ale wpadli w ręce celników.
Odsłonięcie i rekonstrukcję antycznych malowideł pogańskich władze syryjskie powierzyły prof. Michałowi Gawlikowskiemu z Instytutu Archeologii Śródziemnomorskiej Uniwersytetu Warszawskiego. - To kompleks malowideł niezwykły nie tylko w Syrii, ale i w całym starożytnym świecie rzymskim, gdzie rozwinęła się religia mitraicka - mówi prof. Gawlikowski.
Tylko dla mężczyzn
Mitraizm istniał zaledwie 300 lat - od końca I w. do początku V. Jego nazwa pochodzi od imienia perskiego boga Mitry, który był w Iranie strażnikiem umów i przysiąg, a więc patronem porządku społecznego. - Ale na tym w zasadzie kończą się wszelkie związki z Iranem - mówi prof. Gawlikowski. - Dzisiaj uważa się, że religię tę wymyślił ktoś w Rzymie, nadając bóstwu wschodni sztafaż: spodnie i kaftan oraz tzw. czapkę frygijską. Treści malowideł odkrytych w Hawarte zmieniają jednak ten obraz i wskazują na bliższe związki ze Wschodem.
Mitraizm szybko rozprzestrzenił się na krańcach Cesarstwa Rzymskiego, gdzie stacjonowały rzymskie legiony i pracowali cesarscy urzędnicy - nad Ren i Dunaj, do Brytanii i Szkocji.
- Wyznawcami Mitry mogli być wyłącznie mężczyźni - opowiada prof. Gawlikowski. - Oderwani od korzeni, osamotnieni chętnie wstępowali do tajemnej wspólnoty. Pochodzenie, status majątkowy były nieważne. Najwyższe godności mógł osiągnąć i dostojnik, i niewolnik. Wcześniej jednak musiał przejść kolejne stopnie wtajemniczenia. Najwyższy rangą był Ojciec - przewodniczący zebraniom.
Czcicieli Mitry obowiązywała całkowita tajemnica. Dlatego do dziś nie przetrwały właściwie żadne źródła pisane. - O tym, co działo się podczas wspólnych biesiad w grotach wiedzieli tylko wyznawcy. My możemy spekulować. Z pewnością jednak odbywały się misteria i wtajemniczanie w dzieje boga - mówi prof. Gawlikowski.
Od kiedy w IV stuleciu cesarstwo stało się chrześcijańskie, władze wraz z Kościołem zwalczały mitraizm. - Jak każdą pogańską wiarę. Ale nie był to konkurent dla chrześcijaństwa, bo nie mógł się szerzyć przez wychowanie w wierze - jak inne religie. Siłą rzeczy mitraistów nigdy więc nie było wielu - wyjaśnia archeolog.
Ostatnie religijne malowidła antyku
Po dziesięciu latach prac Polacy odkryli już prawie całą grotę w Hawarte. - Znaleźliśmy największy i najbardziej kompletny zespół malowideł mitraickich w całym świecie rzymskim - podkreśla prof. Gawlikowski.
Jaskinia jest obszerna i nieregularna. Jej podłoga znajduje się około 4 metrów pod poziomem kościoła. Sklepienie wspierało się na co najmniej 12 potężnych kamiennych filarach. - Główna komora mitreum o powierzchni 35 m kw. została wydzielona dwiema ścianami. To tu odbywały się biesiady - opowiada prof. Gawlikowski. - Sufit i niemal wszystkie ściany pokryte były malowidłami. Tylko jedna nisza wykuta w ścianie północnej została otynkowana na biało. Prawdopodobnie stał w niej posąg Mitry zabijającego byka. Ale posągu ani śladów po nim nie znaleźliśmy. Może został ukryty, by uchronić go przed profanacją?
Malowidła pokazują przede wszystkim epizody z dziejów Mitry, ale jest też walka Zeusa z gigantami i mit grecki o pokonaniu chaosu i wprowadzeniu olimpijskiego porządku świata.
- Na jednej ze ścian jest polichromia przedstawiająca warownię z czarną czeluścią otwartej bramy - opisuje prof. Gawlikowski. - Na szczycie muru siedzi siedem demonów. Walczą z Ohrmazdem, stworzycielem ludzi, bogiem dobra, światła i prawdy. W głowy demonów uderza śmiercionośny promień światła. Bo na końcu świata dobro zwycięży zło. To wyraźne nawiązanie do religii Wschodu, niespotykane w innych mitreach.
Malowidła są bardzo zniszczone. Znaczną ich część udało się jednak zrekonstruować zespołowi Ewy Parandowskiej z Muzeum Narodowego w Warszawie. Tam gdzie konserwatorzy byli bezradni, pomogła Dobrochna Zielińska z UW. Za pomocą grafiki komputerowej odtworzyła kilka zaginionych scen.
- Było to możliwe, bo na ścianach jaskini jest pięć warstw malowanych tynków. Komputerowy program pomógł je rozdzielić - wyjaśnia prof. Gawlikowski.
Dzięki znalezionej ceramice i monetom archeolodzy są w stanie dokładnie określić czas powstania malowideł. Pierwszą warstwę datują na mniej więcej 360 rok. Kolejne powstawały do początku V wieku, kiedy mitreum zostało zasypane gruzem i ziemią.
Do zakończenia prac w Hawarte archeologom potrzebny jest jeszcze jeden sezon. - Wprawdzie osiągnęliśmy kraniec jaskini, ale pozostało nam do usunięcia jeszcze kilka metrów skalnego usypiska - opowiada prof. Gawlikowski. - Praca jest trudna. Wszystko musimy zdejmować od góry, bo zawaliły się ogromne skalne bloki sufitu. Malowidła warte są jednak tego wysiłku, bo są jednymi z ostatnich dzieł sztuki religijnej antyku. Są też wyjątkowe przez swoją treść. To wyróżnia je spośród ponad 2000 zabytków mitraickich w dzisiejszej Europie i na Bliskim Wschodzie.
Źródło: Gazeta Wyborcza - Joanna Grabowska - 2008-07-08