Aleksander II
Wprawdzie chrystianizm odszedł bardzo daleko od ewangelicznego potępienia walki zbrojnej, to jednak pojęcie wojny świętej, a więc nie tylko sprawiedliwej, lecz traktowanej zgoła jako swoisty obowiązek religijny, wiąże się na Zachodzie dopiero z walkami wyzwoleńczymi w Hiszpanii. Apel skierowany w 1063 r. do wszystkich narodów chrześcijańskich przez papieża Aleksandra II w sprawie udzielenia pomocy Hiszpanom, jest więc przez dzisiejszych badaczy uważany za narodziny idei wojny świętej, czyli krucjat. Papiestwo, uświęcając walkę z niewiernymi, nie zapomniało jednako zagwarantowaniu sobie płynących stąd korzyści. Oto bowiem tenże sam Aleksander II uznał wyzwolone spod jarzma saraceńskiego ziemi za własność Papieską, obiecując nadać je w lenno zwycięzcom. Pretensje powyższe wznowił następca Aleksandra II — Grzegorz VII, czyniąc z nich jeden z punktów swego programu rewindykacji pełni praw Kościoła rzymskiego.
Jest rzeczą godną podkreślenia, że w tym samym czasie, kiedy Kościół wprowadził pojęcie wojny świętej, wzmogło się jego zainteresowanie instytucją rycerstwa. Tak więc już w XI w. utrwalił się ostatecznie zwyczaj poświęcania broni wręczanej pasowanemu rycerzowi, na przełomie zaś XI i XII w. do ceremoniału pasowania zostały włączone obrzędy natury religijnej. Na skutek tego instytucja rycerstwa zaczęła być coraz częściej przyrównywana do ósmego sakramentu. Możemy więc obserwować jak to uświęcenie wojny pociągnęło za sobą z kolei uświęcenie zawodu wojownika, do którego obowiązków wprowadzono, poza wiernością seniorowi i monarsze, obowiązek stawania w obronie wiary.
NIEBEZPIECZEŃSTWO TURECKIE
Pozytywne osiągnięcia krucjaty hiszpańskiej natchnęły Papiestwo myślą zastosowania tej samej metody w walce z wyznawcami islamu na innych zgoła terenach. Oto bowiem na przełomie X i XI w. Turcy Seldżucy, osiadli dotąd na obszarze dzisiejszej Buchary, zaczęli posuwać się ku zachodowi, przełamując zwycięsko próby oporu stawianego im przez sąsiadów. Kolejno uległy więc ich orężnej przewadze Chorosan, Iran, Azarbejdżan i wreszcie Mezopotamia. Z chwilą upadku w r. 1055 Bagdadu, tamtejszy kalifat przestał istnieć jako jednostka polityczna, a rola kalifa została ograniczona do obowiązków czysto religijnych. Postępy ekspansji tureckiej nie zatrzymały się nad Eufratem. W r. 1070 zawładnęli oni Syrią i rychło potem fatymidzką Palestyną.
Teraz z kolei przedmiotem ich ataków stały się małoazjatyckie posiadłości Bizancjum. Przeżywało ono w tym czasie różnorakie trudności. Pod naporem Normanów włoskich (1040—1071) musiało wycofać się ze swych posiadłości na Półwyspie Apenińskim. Istniejące zaś trudności pogłębiała konieczność zwalczania emancypujących się plemion chorwackich i serbskich oraz odpieranie ataków koczowników turskich, Pieczyngów a potem Połowców, którzy ze stepów czarnomorskich usiłowali przedostać się na Bałkany. Wreszcie na domiar złego, Normanowie włoscy, po utrwaleniu swych rządów w południowych Włoszech i na Sycylii, podjęli próby sforsowania cieśniny Otranto i usadowienia się w Epirze. W tych warunkach trudno się dziwić, że najazd Seldżuków nie spotkał się z silniejszym oporem i że najeźdźcom udało się dotrzeć do brzegów Dardaneli i Bosforu.
Aleksy I Komnen
Ówczesny cesarz Bizancjum, Aleksy Komnen (1081—1118), nie mogąc stawiać czoła wszystkim wrogom naraz, zawarł pokój z Turkami i zwrócił się o pomoc do różnych władców Zachodu dla skutecznego oparcia się niebezpieczeństwu na Bałkanach. Chodziło mu jedynie o uzyskanie tą drogą cenionych wysoko w Bizancjum zachodnich wojsk zaciężnych, które gotów był zresztą opłacać z własnej szkatuły. W tym czasie jednak Zachód był pochłonięty toczącą się walką o inwestyturę. Cesarz Henryk IV zbył więc prośbę obietnicami, inni zaś panowie feudalni oraz papież w ogóle na nią nie zareagowali. Tak więc najcięższy kryzys, który przypadł na r. 1091, Bizancjum musiało przetrwać o własnych siłach. Z chwilą dopiero zdecydowanego przechylenia się we Włoszech szali zwycięstwa na rzecz Papiestwa, przypomniano sobie w otoczeniu Urbana II o prośbie cesarza bizantyńskiego. I wówczas to zrodził się w głowie papieża pomysł zorganizowania krucjaty, której celem miało być nie tyle osłonięcie Bizancjum przed naporem wrogów, co wyparcie Turków z Ziemi Świętej.
KONTAKTY ZACHODU Z ZIEMIĄ ŚWIĘTĄ
Kontakty krajów europejskich z Palestyną były zawsze bardzo żywe. Względy dewocyjne sprawiały, że liczne rzesze pątników odwiedzały doczesną ojczyznę Chrystusa. Nie przerwały ich napływu ani zajęcie Palestyny przez Arabów w r. 637, ani też jej przejście pod władzę kalifów fatymidzkich w r. 969. Arabowie odnosili się bowiem tolerancyjnie do chrystianizmu i nie przeszkadzali pielgrzymom odwiedzającym miejsca święte w Palestynie. Prześladowania, związane z rządami obłąkanego kalifa Hakema (1009), były zupełnie czymś wyjątkowym i niepowtarzalnym.
O masowości pielgrzymek europejskich w XI w. świadczy przykład biskupa bamberskiego, który w r. 1065 odwiedził miejsca święte na czele pielgrzymki liczącej około 12 000 osób.
Zdobycie Palestyny przez Turków Seldżuków gruntownie zmieniło tę sytuację. Nowi władcy, wyznający od niedawna islam, w przeciwieństwie do Arabów, byli nietolerancyjnymi fanatykami. Nie tylko więc czynili trudności pielgrzymom, przybywającym z Europy, ale uciskali również miejscowych chrześcijan. Wieści o ich postępowaniu przenikały na Zachód, i budząc wrogie nastroje wobec wyznawców islamu, ułatwiły Urbanowi II realizację jego zamierzeń.
ORGANIZACJA PIERWSZEJ KRUCJATY
Były również i inne okoliczności, które w dużym stopniu zaważyły na powodzeniu akcji podejmowanej przez papieża. Tak więc względne przeludnienie wsi_zachodnioeuropejskiej wpłynęło w tym okresie na ruchliwość ludności chłopskiej. Była ona również w większym stopniu, niż dawniej, podatna na wszelką agitację nawołującą do poprawy bytu. Mogły to być równie dobrze wezwania do antyfeudalnych wystąpień zbrojnych, jak do wędrówki w poszukiwaniu wyśnionego Królestwa Bożego na ziemi, jakim w mniemaniu mas chłopskich musiała być doczesna ojczyzna Chrystusa. W inny sposób do wezwań papieskich podchodzili feudałowie. Ale i oni byli żywo zainteresowani możliwością zdobycia, nowych ziem, które pozwoliłyby na wyposażenie młodszych potomków rozrodzonych dynastii feudalnych pozbawionych widoków na uzyskanie lenn w kraju. Nie należy wreszcie lekceważyć wpływu fanatyzmu religijnego, który odegrał bez wątpienia niepoślednią rolę przy organizowaniu krucjaty.
Urban II
Ogłoszenie jej było jednak zupełnym zaskoczeniem nawet dla najbliższego otoczenia papieża. Po odbyciu synodu wielkopostnego w Piacenzy, latem 1095 r. przekroczył Urban II Alpy i udał się do Francji, aby dopilnować tam osobiście dzieła reformy. Synod poświęcony temu zagadnieniu został przezeń zwołany do Clermont w Owernii na dzień 18 listopada. Zgromadził się nań spory zastęp duchowieństwa, natomiast feudałowie świeccy, których na tego rodzaju zjazdy zazwyczaj zapraszano, stawili się tym razem stosunkowo nielicznie.
Przebieg obrad nie zapowiadał ich sensacyjnego zakończenia. Dopiero-bowiem w zamykającym przemówieniu papież poruszył sprawę krucjaty. Po przedstawieniu w gorących słowach ciężkiego położenia wyznawców Chrystusa w Ziemi Świętej, wezwał obecnych do przyjścia z pomocą uciśnionym przez wyzwolenie Palestyny z jarzma tureckiego. Mówca potrafił wśród obecnych wzbudzić tak wielki entuzjazm, że zaczęli oni masowo zgłaszać swój udział w projektowanej krucjacie. Jako swego przedstawiciela (legata) wyznaczył papież Ademara z Monteil, biskupa Puy.
Ze względu na stosunkowo słabą obecność na synodzie feudałów świeckich, ustalono jako termin wymarszu dzień 15 sierpnia 1096 r., na razie zaś podjęto energiczną propagandę celem powiększenia liczby zgłoszonych ochotników. Propaganda prowadzona tak przez duchowieństwo świeckie, jak zakonne, nie cofała się przed użyciem notorycznych falsyfikatów, jak np. apokryficznej bulli Sergiusza IV (1009—1012) oraz wykorzystywaniem ciemnoty i fanatyzmu słuchaczy. Toteż jej wyniki przekroczyły najśmielsze oczekiwania papieża.
KRUCJATA LUDOWA
Obok feudalnego rycerstwa, zaprawionego w boju, zgłaszali się masowo słabo wyekwipowani chłopi, będący w takiej wyprawie jedynie ciężarem. Liczne zgłoszenia napływały zwłaszcza z Francji i Cesarstwa. Na tym bowiem obszarze, dotkniętym klęską nieurodzaju, spodziewano się głodu na przednówku r. 1096. Przy ówczesnym zaś słabo rozwiniętym systemie wymiany, ludność obszaru dotkniętego nieurodzajem nie mogła liczyć na żadną pomoc. Toteż wezwania wędrownego kaznodziei, nazywanego w źródłach pustelnikiem Piotrem z Amieris, padły na podatny grunt. Chłopi uznali je za ratunek zesłany im przez niebo. Nie orientowali się oczywiście w trudnościach wyprawy, wierzyli natomiast, że spowoduje ona radykalną poprawę warunków ich bytu. Cel swojej wędrówki, biblijne Jeruzalem, wyobrażali sobie jako wyśnioną ziemię obiecaną. Słabo wyekwipowani i uzbrojeni, zgłaszali się z żonami i dziećmi.
W perspektywie grożącego głodu ludzie ci nie mogli oczekiwać wyznaczonego terminu wyruszenia krucjaty. Toteż pustelnik Piotr z Amiens, w miarę napływania ochotników, kierował ich ku wschodowi. Powstało w ten sposób pięć różnych oddziałów, na których czele stanęli zaimprowizowani dowódcy. Ich liczebność oceniano bądź to bardzo wysoko (ok. 180 000 ludzi), bądź też śmiesznie nisko (ok. 12 000 ludzi). Obie jednak skrajności były chyba dalekie od prawdy.
Z ochotników chłopskich wyruszających na wschód dla wyzwolenia Ziemi Świętej nikt nie osiągnął celu, a znaczna większość uległa rozproszeniu jaz nad Renem z powodu grabieży i ekscesów antysemickich, których się dopuszczali. Dwa tylko oddziały, i to z wielkimi stratami, dotarły do Konstantynopola w dniu l sierpnia 1096 r. Nie chcąc, wbrew radom cesarza Aleksego, oczekiwać na przybycie wyprawy rycerstwa, przeprawili się na brzeg azjatycki i w pierwszej bitwie stoczonej z Turkami zostali całkowicie wytępieni.
KRUCJATA RYCERSKA
Gotfryd z Bouillon
Inne były losy krucjaty rycerstwa. Jej rekrutacja przekroczyła również najśmielsze przewidywania organizatorów. Sam Urban II obliczał zgłoszonych krzyżowców na 300 000 głów. Ponieważ tak olbrzymiej armii nie dałoby się w marszu wykarmić, organizatorzy zgodzili się na to, że do Konstantynopola ruszy ona w paru kolumnach, skupiających krzyżowców pochodzących z jednego i tego samego terytorium, i będzie wędrować różnymi szlakami. Tak więc Lotaryńczycy, pod wodzą księcia dolnolotaryńskiego Godfryda z Bouillon i jego brata Baldwina, pośpieszyli ku Bałkanom doliną Dunaju, a więc lądowym traktem pielgrzymów, udających się do Ziemi Świętej. Normanowie włoscy, mając na swym czele syna Roberta Guiscarda — Boemunda oraz siostrzeńca tego ostatniego — Tankreda, przeprawili się przez cieśninę Otranto. Prowansalczycy, prowadzeni przez hr. Tuluzy Rajmunda z St. Gilles i legata papieskiego Ademara z Monteil, wybrali drogę poprzez północne Włochy i Dalmację. Wreszcie mieszkańcy północnej Francji i Flandrii, dowodzeni przez Roberta ks.
Normandii, Stefana hr. Blois i Roberta hr. Flandrii, dotarli do portu Bari w południowych Włoszech, a stamtąd morzem do Dyrrachium.
STOSUNEK BIZANCJUM DO KRZYŻOWCÓW
Wieść o nadciąganiu tak licznych zastępów rycerstwa zachodniego napawała niepokojem cesarza Aleksego. Sytuacja polityczna Bizancjum w tym czasie nie wymagała bowiem obcej pomocy. Zachodziła więc obawa, że przybysze zechcą podporządkować sobie osłabione Cesarstwo, a w najlepszym razie — zmusić je do uznania prymatu rzymskiego i wyrzeczenia się schizmy kościelnej. Aby zapobiec temu niebezpieczeństwu, Aleksy postanowił nakłonić krzyżowców do złożenia sobie przysięgi lennej i obietnicy, że wszystkie odzyskane w walce z Turkami ziemie zostaną zwrócone prawowitemu władcy, tzn. cesarzowi bizantyńskiemu. Stopniowe nadciąganie uczestników krucjaty do Konstantynopola ułatwiło realizację tego planu. Drogą perswazji wobec jednych, a nacisku wobec drugich, udało się cesarzowi osiągnąć swój cel. Po złożeniu przysięgi, uczestnicy krucjaty zostali stopniowo przewiezieni na brzeg azjatycki. W dniu zaś 6 maja 1097 r., po przekroczeniu pobliskiej granicy tureckiej, stanęli pod murami Nicei.
KAMPANIA ANATOLIJSKA
W okresie, gdy krzyżowcy podejmowali kroki zaczepne przeciwko Seldżukom, ci ostatni znajdowali się w pełni wojny domowej. Po śmierci bowiem sułtana Malikszacha (1092), stworzone przez jego ojca państwo rozpadło się na szereg emiratów, walczących między sobą o hegemonię.
Sąsiadujący z Bizancjum emirat Ikonium obejmował wprawdzie rozległe obszary, należała doń bowiem cała Anatolia (Azja Mniejsza), był jednak osłabiony długoletnią walką z emiratem Mossulu. Jego główne siły były więc podówczas skoncentrowane na wschodzie. Toteż inwazja krzyżowców zastała obrońców Nicei, słabo przygotowanych do obrony. W tych okolicznościach po sześciu tygodniach, kiedy odsiecz ze wschodu nie nadciągała, oblężeni zdecydowali się otworzyć bramy miasta, ale nie przed łacinnikami, którym nie ufali, lecz przed wojskami bizantyjskimi. Krok ten stał się źródłem nieporozumień między posiłkowym korpusem bizantyńskim, a krzyżowcami. Powiększały się one w miarę dalszego posuwania się krucjaty w głąb obszarów okupowanych przez Turków.
Słabą stroną wielkiej armii krzyżowców był brak jednolitego dowództwa. Każdy z panów feudalnych działał bowiem na własną rękę. A że obok oficjalnego celu krucjaty miał na widoku osiągnięcie osobistych korzyści, przez swoje samowolne poczynania narażał niejednokrotnie całość wyprawy na poważne niebezpieczeństwo.
Spod murów Nicei, krzyżowcy, nie licząc się z klimatem i trudnościami terenu, obrali najkrótszą drogę przez wyżynę anatolijską, wiodącą do Bramy Cylicyjskiej w górach Tauru. Pod Doryleum natknęli się na spóźnioną odsiecz turecką dla Nicei. Bitwa, na skutek nieskoordynowania działania wojsk łacińskich, omal nie zakończyła się ich klęską. Nadeszłe w ostatniej chwili odwody przechyliły jednak ostatecznie szalę zwycięstwa na stronę chrześcijan i otworzyły przed nimi drogę w głąb Anatolii.
Bitwa pod Doryleum (1097)
Przemarsz przez stepową wyżynę pozbawioną osiedli ludzkich był dla krzyżowców, nieprzyzwyczajonych do klimatu azjatyckiego, niesłychanie ciężki, armia poniosła wielkie straty spowodowane chorobami, głodem i dezercjami utraciła też większość koni bojowych. Nie uległa jednak mimo to rozkładowi i, po wkroczeniu na obszar zamieszkały oraz po wypoczynku w pomyślnych warunkach, była ponownie zdolna do kroków zaczepnych.
Przesadne wieści o niezwyciężoności krzyżowców ułatwiły im opanowanie Ikonium i złamanie ostatniej próby oporu wojsk emiratu w bitwie pod Herakleą. Z tą chwilą droga ku Bramie Cylicyjskiej stanęła przed uczestnikami wyprawy otworem. Wówczas jednak zaczęto się zastanawiać, czy kierować się wprost ku Palestynie, czy też zabezpieczyć sobie uprzednio zaplecze przez poparcie enklaw armeńskich walczących z Turkami, doprowadzając w ten sposób do osłabienia emiratu Ikonium. Pod naciskiem bizantyńskim ten ostatni wariant został przez większość wodzów krucjaty przyjęty. Jedynie Tankred i Baldwin wyłamali się z powziętej decyzji i ruszyli do Cylicji w nadziei opanowania jej na własny rachunek. Główne natomiast siły krzyżowców zboczyły ku północy i udzieliły pomocy Armeńczykom walczącym z Turkami w okolicy Cezarei Kapadockiej. Dzięki tej dywersji powstała tam bariera chrześcijańska oddzielająca osłabiony emirat Ikonium od pozostałych państw seldżuckich.
UTWORZENIE HRABSTWA EDESSY
Tymczasem Baldwin, który opuścił Cylicję, lecz nie zrezygnował z nadziei utworzenia własnego państwa feudalnego na wschodzie, pod pretekstem udzielenia pomocy armeńskiemu władcy Edessy pospieszył za Eufrat, Zakończyło się to niebawem przejęciem rządów nad tym terytorium przez przedsiębiorczego Lotaryńczyka. W ten więc sposób powstało tam pierwsze państewka łacińskie pod nazwą hrabstwa Edessy.
Hrabstwo Edessy
KAMPANIA SYRYJSKA
Pozostała część krzyżowców wkroczyła tymczasem na teren Syrii i 20 października 1097 r. znalazła się pod murami Antiochii. Obszar Syrii i Palestyny był podówczas podzielony między cztery skłócone ze sobą emiraty: antiocheński, alepski, damasceński i jerozolimski. Obok tych większych terytorialnie państw muzułmańskich, istniały niniejsze niezależne okręgi, które swoją działalnością potęgowały istniejący chaos. Otóż krzyżowcy nie potrafili wyzyskać ani rozbicia sił muzułmańskich, ani też momentu zaskoczenia. Ich działania w Syrii były tak powolne, że Turkom udało się zorganizować poważną obronę Antiochii w oparciu o siły nie tylko jednego emiratu, ale również jego niedawnych antagonistów i wrogów. Na skutek tego oblężenie przeciągnęło się przeszło pół roku, a krzyżowcy ponieśli bardzo dotkliwe straty.
Oblężenie dało pole do intryg ze strony feudałów planujących objęcie w swe posiadanie obleganego miasta. Bezkonkurencyjny okazał się w nich Boemund. Aby pozbyć się ewentualnych pretensji bizantyńskich do tego obszaru sprowokował wycofanie się greckiego korpusu posiłkowego spod murów Antiochii. Dalszym etapem jego intryg było uzyskanie naczelnego dowództwa nad armią krzyżowców i przeprowadzenie szturmu miasta. A że udało mu się poprzednio przekupić niektórych jego obrońców, szturm podjęty przezeń w nocy z 2 na 3 czerwca 1098 r. zakończył się opanowaniem Antiochii. Zwycięzców czekała jeszcze ciężka przeprawa z nadciągającą odsieczą emira Mossulu. I w tym jednak wypadku dowództwo skupione w rękach Boemunda przechyliło zwycięstwo na stronę łacinników.
Wyczerpani wielomiesięcznymi walkami, domagali się krzyżowcy odpoczynku. Ponieważ wielu feudałów wykorzystało tę przerwę dla zdobycia na własny rachunek posiadłości w Syrii, począł się on przeciągać w sposób niepokojący. Krucjacie poważnie zagroziło w tych warunkach niebezpieczeństwo zakończenia wyprawy u samych wrót Palestyny.
KAMPANIA PALESTYŃSKA
Nacisk drobnego rycerstwa skłonił wielkich feudałów, nie zainteresowanych osobiście opanowanymi obszarami Syrii, do podjęcia w styczniu 1099 r. dalszego marszu do Palestyny. Armia krzyżowców opuszczająca Syrię stopniała jednak na skutek wielkich strat, dezercji i pozostawienia garnizonów na zajętych obszarach do około 20 000 ludzi, będących pod naczelnym dowództwem hrabiego Tuluzy — Rajmunda z St. Gilles.
W tym czasie zwycięstwa odnoszone w "Syrii przez łacinników ośmieliły Fatymidów do rewindykowania Palestyny. Wszedłszy bez trudu w jej posiadanie, pragnęli jednak porozumieć się z krzyżowcami, których uważali za naturalnych sprzymierzeńców w walce z Seldżukami. Obiecywali więc chrześcijańskim pielgrzymom wolny dostęp do miejsc świętych w Palestynie, pod warunkiem wszelako, że wyrzekną się wszelkich zamiarów zaborczych w stosunku do Ziemi Świętej. W nastrojach zwycięskiej krucjaty propozycje takie były oczywiście nie do przyjęcia i krzyżowcy znaleźli się na skutek tego w obliczu nowego wroga — egipskiego_kalifatu Fatymidów.
W marszu ku Jerozolimie łacinnicy nie natrafili na poważniejszy opór. Garnizony fatymidzkie szukały schronienia za murami obronnych miast i unikały walki w otwartym polu. Losy wyprawy miały się przeto zdecydować pod murami Jerozolimy, do której krzyżowcy dotarli 7 czerwca 1099 r. Zastali miasto silnie umocnione, a jego okolice spustoszone i pozbawione żywności i wody. Mimo to, dzięki wsparciu uzyskanemu ze strony żeglarzy genueńskich, którzy właśnie wylądowali w Jaffie, udało się krzyżowcom zbudować maszyny oblężnicze i przy ich pomocy przypuścić do miasta szturm generalny. Po dwudniowych zmaganiach powiodło się oblegającym wedrzeć 15 lipca na mury i przełamać zacięty opór obrońców.
Krwawa masakra mieszkańców miasta, która nastąpiła po jego zdobyciu, rzuciła wprawdzie postrach na ludność Palestyny, ale zamiast osłabić wzmogła w rezultacie jej wolę oporu. Opanowanie Jerozolimy nie równało się przeto wyparciu wyznawców islamu z Palestyny.
SPORY O ORGANIZACJĘ ZDOBYCZY ŁACINNIKÓW
Mimo nie zakończonego podboju kraju, rozpoczęły się wśród zwycięzców spory o charakter władzy na opanowanych obszarach.
Dostojnicy kościelni, biorący udział w krucjacie, wystąpili z koncepcją potraktowania zdobyczy, jako własności papieskiej. Właściwą — ich zdaniem — formą rządów w zajętym kraju""powinno być państwo kościelnego Ziemia Święta bowiem, jako doczesna ojczyzna Chrystusa, wyzwolona spod jarzma saraceńskiego przez krucjatę zorganizowaną z inicjatywy papieża, jemu powinna przypaść w udziale. Przedstawicielem Papiestwa w charakterze patriarcha jerozolimski.
Postulat ten, ze względu na zdecydowany opór ze strony feudałów świeckich, nie został w całości zrealizowany. Naczelnikiem państwa obrano jednak ulegającego wpływom kościelnym Godfryda z Bouillon, który poprzestał na skromnym tytule „obrońcy grobu świętego (advocatus Sancti Sepulchri). Uznano również, zgodnie z duchem prawa lennego, pretensje kurii rzymskiej do tzw. „nagiej własności" (dominium directum) ziem opanowanych przez krzyżowców. Toteż nowi ich posiadacze zobowiązani byli do złożenia formalnego hołdu patriarsze, jako przedstawicielowi papieża, którego mieli się stać wasalami.
POWSTANIE KRÓLESTWA JEROZOLIMSKIEGO
Sytuacja powyższa, po rychłym zgonie Godfryda (18 VII 1100), uległa radykalnej zmianie wobec powierzenia przez feudałów jerozolimskich władzy hrabiemu Edessy, bratu zmarłego władcy, Baldwinowi. Lotaryńczyk, znany ze swych ambitnych poczynań, nie odczuwał wobec Kościoła podobnych skrupułów, co Godfryd. Przyjął też bez wahania tytuł królewski. Jego wiać uznać należy za właściwego organizatora Królestwa Jerozolimskiego, którego lennami stały się niebawem niezależne dotąd państwa łacińskie Lewantu, jak hrabstwo Edessy, księstwo Antiochii oraz hrabstwo Tripoli.
Wobec rozgromienia przez Turków w Anatolii posiłkowej wyprawy, która miała w r. 1101 wzmocnić na Wschodzie siły krzyżowców, Baldwin musiał oprzeć się na tym zasobie ludzkim, jaki się tam już znajdował. Było to przyczyną wytworzenia się na obszarze opanowanym przez łacinników stosunków wybitnie kolonialnych. Europejczycy stali się tam klasą panującą, natomiast ludność miejscowa rozmaitego pochodzenia etnicznego uległa deklasacji.
Wzajemne stosunki przybyszów ułożyły się w ramach prawa lennego, które zostało tu zaprowadzone w swej klasycznej formie. Ten stan rzeczy sprawił, że w obawie prześladowań wyznawcy islamu opuszczali coraz liczniej obszar państw łacińskich. W podobny, choć nie identyczny sposób, ułożyły się stosunki w miastach lewantyńskich. Rola kierownicza w dziedzinie handlu przypadła tam przede wszystkim przybyszom z Włoch, a wśród nich — głównie genueńczykom i wenecjanom. Rywalizowali oni zaciekle między sobą o hegemonię w lukratywnym handlu ze Wschodem. Znaczenie, jakie w tej dziedzinie posiadały porty lewantyńskie, zapewniło państewkom łacińskim, mimo trudności politycznych, wyjątkowo pomyślną sytuację gospodarczą.
Fragment książki: Tadeusz Manteuffel - Historia powszechna -Średniowiecze