Skąd tyle nienawiści?
Hinduizm nadaje specyficzny smak wszystkiemu, z czym się styka. Uległ mu nawet islam, religia uznawana za niezwykle silną i mało elastyczną. Bliskość hinduizmu sprawiła, że muzułmanie indyjscy rzadko bywają ortodoksyjni. Pragną bliskiej relacji z bogiem, a nie bezwzględnego przestrzegania nakazów. Jednak przylgnęła do nich etykieta terrorystów i spotykają się z coraz większą niechęcią ze strony hindusów. Na ulicach Indii często słyszy się: „ci przeklęci muzułmanie, to wszystko ich wina”. Na domiar złego nawet młodzi, wykształceni hindusi uwierzyli, że wyznawcy Allaha (jedna ósma populacji Indii) to niebezpieczni szaleńcy. Choć żyją razem z nimi już od ponad 500 lat, pielęgnują tę nienawiść.
Nie wszyscy wiedzą, że znajduje się w Agrze, lecz każdy rozpozna Tadż Mahal.
Mauzoleum ku czci zmarłej żony wzniósł w XVII wieku muzułmański władca Szach Dżahan. Kompleks z białego marmuru kontrastuje ze świątynną architekturą hinduistyczną. Muzułmanie przynieśli do Indii wyrafinowany styl, monumentalny, lecz lekki, wręcz ażurowy.
Tak podobni, a tak różni
Gdy w Agrze, mieście większości muzułmańskiej, muezin nawołuje do modlitwy, nie widać, by tłumy rzucały się w wir litanii. Zahipnotyzowani są jedynie turyści, którzy właśnie „obcują z absolutem”. Na twarzach muzułmanów pojawia się raczej wyraz zadumy. Głęboki oddech, chwila refleksji i powrót do obowiązków. Podobnie wygląda piątkowa modlitwa w meczecie. Chłopcy w biegu wyciągają z tornistrów wymięte czapki. Niezbyt skrupulatnie dokonują ablucji. Siadają w rzędzie, modlą się bądź tylko udają modlitwę i wracają do domu, po drodze łobuzując z kolegami.
Muzułmanów często wyróżnia jedynie nazwisko. Kobiety nie muszą nosić burek, choć zdarzają się ojcowie i mężowie, którzy je do tego zmuszają. Choć są innego wyznania, tak jak hindusi zarabiają pieniądze, zbierają posagi dla córek, po czym szukają im mężów. Rodzą się i umierają. Różny jest jedynie obrządek i co ważniejsze – język. Hindi i urdu, języki, którymi posługują się hindusi i muzułmanie, jakkolwiek podobne, znacznie się różnią (urdu w mowie przypomina hindi, lecz wzbogacony jest zapożyczeniami z perskiego i arabskiego i zapisywany jest w alfabecie arabskim).
Wyznawcy islamu i hinduizmu mieszkają w sąsiedztwie, pracują razem, często przyjaźnią się. Gdy dochodzi do konfliktu, pojawia się między nimi przepaść. Niewyobrażalna nienawiść i agresja. Spokój w sąsiedztwie staje się tylko pozorny.
Choć ekumenizm z definicji dotyczy dialogu między wyznaniami chrześcijańskimi, tę świątynię również
nazywa się ekumeniczną. Już sam kształt lotosu wydaje się w Indiach neutralny. Wewnątrz panuje ascetyczny styl, żadnych symboli czy wizerunków. „Pan przebywa w nas, po cóż fizycznym szukać Go wzrokiem?” pisał Kabir w duchu bhakti. Dziś wielu hindusów i
muzułmanów hołduje takiej zasadzie.
Koło fortuny
Do konfrontacji hinduizmu i islamu doszło w VIII wieku podczas najazdów Arabów, ale znaczące i trwałe zmiany w sposobie myślenia, filozofii i sztuce przyniosły dopiero czasy panowania dynastii Wielkich Mogołów (1526-1857). W XVI wieku muzułmanie podbili Indie. Jako najeźdźcy zasługiwali na nieufne, a nawet wrogie traktowanie. Jednak zgodnie z ulubionym powiedzeniem Indusów: „Nie wszystkie palce u ręki są takie same” władcy muzułmańscy nie zawsze zasługiwali na naganę. Często wyróżniali się otwartością umysłu i tolerancją wobec wyznawców rodzimych religii.
Muzułmańscy władcy skupiali filozofów i nauczycieli duchowych z kręgu islamu, a szczególnie sufizmu, hinduizmu, buddyzmu, nawet chrześcijaństwa. Dwory królewskie były miejscem dialogu. Działo się tak aż do chwili, gdy u schyłku ich panowania na Pawim Tronie zasiadł Aurangzeb – fanatyk i despota. Nakazał niszczyć dzieła sztuki, palić „heretyckie” księgi i prześladować hindusów.
Wyrafinowana architektura, kaligrafia, muzyka oraz poezja mistyków islamskich odegrały ogromną rolę w kształtowaniu oblicza Indii.
Szczęśliwie hinduizm i islam zdążyły już poznać swoją wartość i wydały na świat rzeszę filozofów oraz poetów łączących idee z pozoru nie do pogodzenia. Ze względu na swą prostotę do dziś przetrwała koncepcja bhakti: uwielbienia i całkowitego oddania się bogu oraz uczestnictwo w jego łasce. Jego najbardziej znanym propagatorem był niepiśmienny muzułmanin – Kabir (XIV-XV). Wierzył, że absolut jest jeden, bez cech fizycznych, lecz różnie się nazywa. Będąc wyznawcą islamu czcił bóstwa panteonu indyjskiego. Odrzucał rytuał i kult świątynny.
Z tego samego ducha zrodził się sikhizm, religia licząca dziś w Indiach 20 milionów wyznawców. Jej założyciel Guru Nanak z tradycji islamu zaczerpnął koncepcję świętej księgi oraz jednego, bezosobowego boga, zaś z tradycji hinduizmu – wiarę w reinkarnację i wyzwolenie. Jednym słowem – filozofię.
Wydaje się, że hindusi doceniają wkład kultury islamu. Wyrafinowana architektura, kaligrafia, muzyka oraz poezja mistyków islamskich odegrały ogromną rolę w kształtowaniu oblicza Indii. Wyznawcy hinduizmu i islamu jednakowo też znosili upokorzenia za czasów panowania Brytyjczyków. Niestety, ich harmonijne współistnienie dawno już odeszły w zapomnienie.
Obywatele drugiej kategorii
Hindusi nie przechodzili na islam pod przymusem. Dla wielu zmiana religii była szansą na awans społeczny. W Indiach od wieków istniał kastowy podział społeczeństwa, przy czym najniższa warstwa oraz wykluczeni ze społeczeństwa niedotykalni nie mieli prawa ani możliwości poprawy warunków życia. I to oni stali się najbardziej podatni na nauki Koranu. Życie nauczyło ich pokory, przyzwyczaili się do przestrzegania rygorystycznych zasad. Wiara w jednego, miłosiernego i sprawiedliwego boga wydawała się wyjściem z błędnego koła przynależności kastowej, życia na marginesie społeczeństwa, w ubóstwie i pogardzie.
Wyznawcy islamu są dyskryminowani w szkołach i w chwili zatrudnienia, ponadto żyją w gorszych warunkach niż pozostała część społeczeństwa.
Grono wyznawców Allaha zasilała i zasila nie tylko biedota. W Bombaju, Delhi czy Agrze mieszka cała rzesza Alich i Khanów (Kowalskich) – milionerów, biznesmenów i artystów. Aktorem bijącym wszelkie rekordy popularności jest właśnie muzułmanin – Shah Rukh Khan, którego też nie oszczędzają fanatycy. Tak wygląda indyjska codzienność – wyznawcy islamu są bacznie obserwowani i bezwzględnie krytykowani. O ich błędach mówi się dwa razy głośniej niż o błędach hindusów, przypisuje się im nawet ich przewinienia.
Ostatni Indyjski Raport Rozwoju Społeczeństwa (India Human Development Report) donosi, że wyznawcy islamu są dyskryminowani w szkołach i w chwili zatrudnienia, ponadto żyją w gorszych warunkach niż pozostała część społeczeństwa.
43% hindusów i tylko 30% muzułmanów korzysta w swoich domach z elektryczności. Jeszcze gorzej przedstawia się sprawa dostępu do bieżącej wody. 25% hindusów, muzułmanów i tylko 19% korzysta z tego udogodnienia. Rodzina muzułmańska jest też statystycznie większa (liczba osób w rodzinie 6.4), a przy tym roczny dochód rodziny muzułmańskiej wynosi 22.807 rupii (około 2200 złotych) i jest niższy niż w rodzinie hinduskiej (25.713 rupii). Roczne wydatki na edukację w rodzinie hinduskiej to 705 rupii (około 70 zł), a rodziny muzułmańskiej – 552 rupie.
By uczestniczyć w zajęciach, muzułmanin musi oprócz urdu opanować angielski, hindi i najlepiej – dialekt lokalny. Nie dziwi więc fakt, że takie wymagania zniechęcają młodzież.
Edukacja wydaje się kluczowym problemem. Jej brak wydaje się bezpośrednią przyczyną nieobecności muzułmanów w życiu publicznym. Analfabetyzm w Indiach sięga 50%. Wśród hindusów 42% kobiet i 25% mężczyzn to analfabeci, natomiast w kręgach muzułmanów liczba niepiśmiennych rośnie do 60% kobiet i 51% mężczyzn, lecz stwierdzenie, że dla wyznawców islamu wykształcenie nie należy do priorytetów jest bezpodstawne. Każdy szanowany ojciec rodziny, do collegu posyła nie tylko synów, ale i córki. Problem tkwi w języku, którym muzułmanie posługują się na co dzień.
By uczestniczyć w zajęciach, muzułmanin musi oprócz urdu opanować angielski, hindi i najlepiej – dialekt lokalny. Nie dziwi więc fakt, że takie wymagania zniechęcają młodzież. Rodzice chcą kształcić swoje dzieci, więc wysyłają je do szkół wyznaniowych, tzw. madrasah, gdzie wpaja się przede wszystkim zasady religijne i czyta święte teksty. Takie wykształcenie nie ułatwia wstępu na uniwersytet. A brak wyższego wykształcenia uniemożliwia reprezentowanie interesów współwyznawców w strukturach państwowych.
Liczba muzułmanów zasiadających w niższej izbie parlamentu indyjskiego nie sięga nawet 5%. W armii liczba muzułmańskich żołnierzy zmalała z 32% (1947) do 1% (1999). Tylko co trzydziesty policjant jest wyznawcą islamu. Nie powinien zatem dziwić brak odzewu czy wręcz przyzwolenie ze strony organów państwowych na przejawy agresji wobec sąsiadów – mahometan.
Kość niezgody
Konflikt rozgorzał stosunkowo późno. W latach 50-tych Indie walczyły o niepodległość. Rodziło się silne poczucie przynależności narodowej i w tym właśnie momencie muzułmanie zaczęli się domagać ustanowienia odrębnego państwa.
W 1947 roku powstała Islamska Republika Pakistanu oraz niepodległe Indie, które od tamtej pory stoczyły między sobą trzy wojny, co z pewnością przyczyniło się do wzrostu wzajemnej nienawiści i rozłamu społeczeństwa. Jednak bezpośrednią przyczyną ataków na muzułmanów stał się skandal wokół szesnastowiecznego meczetu Babri (Ajodhja, północnego Indie), który miał powstać na gruzach świątyni ku czci boga Ramy. Z odkryć archeologicznych wynika, że w VII w. stała tam świątynia hinduistyczna, lecz meczet Babri wzniesiono na gruzach innego meczetu. Prawdopodobnie gdy rozpoczęto budowę meczetu, świątynia była już pogrzebana pod ziemią.
Choć brak dowodów świętokradztwa, hindusi zażądali odbudowania świątyni ramaickiej. W 1947 roku włamali się do meczetu i pozostawili posąg Ramy. Ze względów bezpieczeństwa meczet zamknięto. Nawoływania bogobojnych obrońców tradycji okazały się tak skuteczne, że w 1992 roku grupa demonstrantów, wspierana przez bojówkarskie organizacje nacjonalistyczne, doszczętnie zniszczyła meczet. W całym kraju wybuchły krwawe zamieszki. W samym tylko Bombaju zabito 1000 muzułmanów.
Mężczyźni zbierają się na piątkową modlitwę w meczecie należącym do kompleksu Tadż Mahal. Nakrywają głowę, dokonują rytualnego oczyszczenia – łudu, zdejmują sandały... Kobietom zabraniano się modlić w meczecie,
nie to jest już regułą.
Mimo to Światowy Komitet Hindusów (VHP) postanowił rozpocząć odbudowę świątyni. Jednak w lutym 2002 społeczność Godhry (północny stan Gudżarat) podpaliła przedział pociągu, którym podróżowała grupa działaczy VHP. Mówiono się, że na wcześniejszej stacji porwali młodą muzułmańską dziewczynę. Nieszczęśliwy zbieg okoliczności czy zaplanowany atak? Tak czy inaczej wywołał falę rzezi. Na przełomie lutego i marca w Gudżaracie brutalnie wymordowano 2000 muzułmanów.
Większość muzułmanów włada hindi, to hindusi uważają urdu za bezużyteczne i nie zadają sobie trudu jego poznania, a nawet zaakceptowania.
Nie oszczędzono kobiet, dzieci, ludzi zasłużonych dla kraju i regionu. Ahsan Dżafri, były parlamentarzysta i zwolennik społecznej równości, który zamieszkał w dzielnicy hindusów, ponieważ chciał udowodnić, że życie wyznawców różnych religii w harmonii jest możliwe, wraz z rodziną został spalony żywcem.
Wydarzenia w Gudżaracie dowiodły, że muzułmanie mają powód, by trzymać się na uboczu. Nie należy jednak demonizować tego zjawiska. Podobnie jak w Nowym Jorku czy Berlinie powstają dzielnice zamieszkałe przez ludzi władających tym samym językiem, gdzie sklepy, zakłady rzemieślnicze, restauracje odpowiadają potrzebom lokalnej społeczności. Nikt nie porównuje ich do gett. Jeszcze nie. W czasach niepokoju i ucisku wyznawcy jednego boga, chcąc zachować odrębność, skupiają się wokół urdu, języka, w którym matki uczyły ich jak żyć. Zresztą – czy odrzucenie urdu przyniosłoby znaczącą zmianę? Większość muzułmanów włada hindi, to hindusi uważają urdu za bezużyteczne i nie zadają sobie trudu jego poznania, a nawet zaakceptowania.
Zabytkowy meczet w Lakhnau.
Coraz częściej zdarzają się ataki na meczety. W ubiegłym roku w małym miasteczku niedaleko Bombaju w trakcie piątkowej modlitwy wrzucono bombę. 26 osób zostało rannych.
Pogarda i nienawiść
W Indiach wielkim szacunkiem obdarza się nauczycieli i osoby starsze. W szkołach obowiązuje tradycja przyswajania materiału metodą ciągłego powtarzania, nie ma miejsca na inwencję twórczą. Tak „wykształceni” dorośli powtarzają poglądy dziadków, rodziców, nauczycieli – przesądy o przeklętych, szalonych muzułmanach. Sami by do tego nie doszli. Pytani skąd w nich tyle nienawiści, odpowiadają niejasno, gubią się. Winą za niepomyślny bieg wydarzeń wolą obarczyć sąsiadów-muzułmanów, niż przyznać się do własnych ułomności.
Hindusi przez lata pielęgnowali pogardę, pogarda przerodziła się w nienawiść. Jednak czy walka pakistańskich muzułmanów o Kaszmir, a nawet zamachy terrorystyczne grup fanatyków są wystarczającym uzasadnieniem nienawiści do ich współwyznawców na całym świecie? Jedno jest pewne. Ponad 120 milionów muzułmanów to dla Indii nie tylko tło kulturowe i historyczne. Bez nich całość straciłaby smak.
TEKST I FOTOGRAFIE: ALEKSANDRA KLECHA - 2004