W 1903 roku po śmierci dziewięćdziesięcio-trzyletniego Leona XIII papieżem został Giuseppe Sarto. Przyjął on imię Piusa X. Pod wieloma względami był postacią wybitną. Pochodził z bardzo biednej rodziny. Jego ojciec należał do najniższej i najbardziej pogardzanej warstwy cywilnej służby municypalnej, był woźnym sądowym i komornikiem.
W Średniowieczu także pojawiali się papieże pochodzący z biednych rodzin, ale w ostatnich stuleciach nie zanotowano takiego wypadku. Każdy papież pochodził z arystokracji. Pius X był także pierwszym od wielu pokoleń papieżem, który pasterskie doświadczenie zbierał pracując jako zwykły ksiądz. Wreszcie, został pierwszym kanonizowanym papieżem od czasów Piusa V, dominikańskiego mnicha, który w 1570 roku ekskomunikował królową angielską Elżbietę I. Można powiedzieć, że wybór Piusa X dopełnił rewolucji, wyniosła parafialnego księdza do wielkich godności (kosztem niezależności biskupów) w Kościele zdominowanym przez populistyczny triumfalizm.
Lecz Pius X nie żywił szczególnego współczucia dla ubogich. Praca, którą wykonywał jego ojciec, spowodowała, że nie był zbyt wysokiego mniemania o zaletach biedaków, a siedemnaście lat pracy parafialnej nie usposobiło go przychylnie do politycznych aspiracji mas. Z masami łączyły go tylko przesądy. Przekonywał samego siebie i innych, że jest jasnowidzem i posiada inne nadnaturalne zdolności. Krążyły pogłoski o jego rzekomych cudach. Plotki te zapewniły mu pośmiertną sławę.
Pius X był wysokim, przystojnym mężczyzną o doskonałej prezencji i ogromnych stopach (w Rzymie nadal można oglądać jego gigantyczne papieskie pantofle). Pożyczał swoje czerwone pontyfikalne pończochy cierpiącym na dolegliwości stóp, co czasami przynosiło ulgę, ale sam nie potrafił wyleczyć się z dolegliwości układu moczowego. Pius był głębokim wyznawcą kultu świętych i relikwii oraz innych przejawów mechanicznego chrześcijaństwa. Z tych względów nie ufał intelektualnemu podejściu do religii. Świat postrzegał w czarno-białych barwach. Białe było trydenckie papiestwo i Kościół, który ono reprezentowało. Reszta była czarna, a do tej reszty zaliczał demokrację, republikanizm, naukę, nowoczesną egzegezę biblijną, komunizm, ateizm, wolność myśli i każdą formę chrześcijaństwa, która nie była kierowana przez duchowieństwo. Wierzył, że protestantyzm jest krokiem na drodze ku ateizmowi. Jego kariera była burzliwa. Kiedy był biskupem Mantui, zaangażował się w walkę z socjalistami i masonami we władzach municypalnych. Gdy został mianowany patriarchą Wenecji, przez trzy lata nie mógł objąć swojego urzędu, gdyż rząd włoski odmawiał wydania dokumentu potwierdzającego tę nominację.
Pius X został wybrany papieżem po długiej walce politycznej. Faworytem na konklawe był kardynał Rampolla, pełniący od 1887 roku urząd watykańskiego sekretarza stanu i znany z proliberalnych poglądów. Minister spraw zagranicznych Francji poprosił francuskich kardynałów, którzy jak zwykle głosowali en bloc, by oddali swoje głosy na Rampollę, a ci najprawdopodobniej tak zrobili. Z pierwszej tury głosowania Rampolla wyszedł jako zdecydowany zwycięzca, otrzymując 29 z 62 głosów. Lecz wspieranego przez Francję Rampolli nie mogły zaakceptować mocarstwa centralne i przed drugą turą biskup Krakowa, kardynał Puzyna, w imieniu habsburskiego cesarza zgłosił
Aulic Exclusiva*, veto przeciwko kandydatowi na papieża. Austria jako jeden ze spadkobierców Świętego Cesarstwa Rzymskiego Narodu Niemieckiego tradycyjnie miała do tego prawo. Konklawe nie zaakceptowało formalnie legalności veta, lecz jego sekretarz, arcybiskup Merry Del Val, który zarządzał głosowaniem, zadbał o to, by w praktyce tak się stało. W czwartym głosowaniu Rampolla otrzymał trzydzieści głosów, ale w kolejnych już mniej. Dzięki temu Sarto osiągnął wymaganą większość dwóch trzecich głosów w siódmym głosowaniu.
|
Merry Del Val
|
Pius X mianował zaledwie trzydziestoośmioletniego Merry Del Vala sekretarzem stanu, co było nie tyle nagrodą za oddane usługi, ile dopełnieniem sojuszu pomiędzy starzejącym się reakcjonistą a konserwatywnym intelektualistą i arystokratą. Del Val był synem bogatego hiszpańskiego dyplomaty i angielskiej damy. Znano go doskonale w całej Europie. Był lojalnym i pomysłowym obrońcą ancien regime'u. Sojusz tych dwóch duchownych w Watykanie wywrócił kompromisową politykę Leona XIII i Rampolli, którzy przecież nie byli ryzykantami, i wprowadził w Kościele rządy terroru wobec liberalizmu.
Pius X wierzył w prawicową retorykę. Jego pierwsze przemówienie w konsystorzu w listopadzie 1903 roku okazało się komentarzem rozszerzającym dekret o nieomylności papieża. Stwierdził, że "papież, obdarzony najwyższym urzędem przez Boga Wszechmogącego, nie ma prawa usuwać spraw polityki ze sfery wiary i moralności", po czym nastąpiło ponowne zatwierdzenie zasady
cuius regio, eius religio, lub przynajmniej pewien ukłon wobec de Maistre'a, który głosił, że "ludzie są tacy, jakimi rządy chcą ich widzieć." Pius X wkrótce poróżnił się z rządem Combesa.
W 1903 roku wyszło na jaw, że liberalny biskup Dijon, monsignore Le Nordez, uzgodnił z masonami opublikowanie pewnej kompromitującej fotografii w brukowej antydreyfusowskiej gazecie "La Libre Parole".
Większość diecezjalnego duchowieństwa i seminarzystów zbojkotowała biskupa, a papież, po wstępnym śledztwie, zarządził usunięcie go ze stanowiska. Ponieważ decyzja ta naruszała konkordat, rząd francuski stanął w obronie biskupa. Zdjęcie okazało się fałszerstwem (jak się już domyślili ludzie mniej podnieceni tą sprawą), a wywołane tą decyzją wzburzenie doprowadziło do zerwania konkordatu i oddzielenia Kościoła od państwa. Jednakże również rząd Combesa przeliczył się z siłami. Został zmuszony do ustąpienia w 1904 roku, gdy okazało się, że Ministerstwo Wojny prowadziło spis oficerów, podzielonych na dwie kategorie: "Korynt" i "Kartagina". Spis opierał się na informacjach dostarczanych przez Ministerstwo Wielkiemu Orientowi, najbardziej wpływowej loży masońskiej we Francji. "Koryntianami" byli masoni i ateiści na wysokich stanowiskach, "Kartagińczykami” - oficerowie, których dzieci uczęszczały do szkół kościelnych i których żony chodziły na mszę, a których, w związku z tym, należało pomijać przy awansach.
Afera ze spisem przekonała co gwałtowniejszych triumfalistów w Watykanie, że istnieje olbrzymi międzynarodowy spisek, mający na celu zniszczenie rzymskiego Kościoła katolickiego. Był to dowód, na który czekali. Ponadto wierzyli, że najważniejsza część spisku istniała w samym Kościele, zamaskowana jako postępowy lub liberalny katolicyzm, lecz w rzeczywistości powiązana z masonerią i ateizmem. Nadali temu spiskowi miano "modernizmu" i łączyli go zwłaszcza z wysiłkami katolickich uczonych, którzy starali się dogonić niemieckich protestanckich historyków i egzegetów, wiodących od końca XVIII wieku prym w studiach nad Biblią i Kościołem. We wszystkich zasadniczych sprawach nowa kampania była powrotem do wojny rozpętanej przez ortodoksyjnych teologów scholastycznych przeciw uczonym zajmującym się w okresie Renesansu, wieku Erazma, badaniem Biblii. Ta wojna zamieniła się w końcu w polowanie na czarownice. "Modernizm" był łączony ze studiami historii, która (jak widzieliśmy) była w istocie groźniejszym wrogiem ortodoksji i triumfalizmu niż nauka jako taka.
Ortodoksi przez długi czas spoglądali podejrzliwym okiem na historyków. Wszak to niemieccy badacze pism kościelnych, zwłaszcza z Wydziału Katolickiego na Uniwersytecie w Tybindze, potępili, z jednym wyjątkiem (ten człowiek został kardynałem), dekret o nieomylności papieża. Lord Acton, historyk angielski, próbował zorganizować międzynarodowy opór wobec tego dekretu. We Francji pięć katolickich instytutów historycznych, utworzonych w 1875 roku, stało się przystanią dla odważniejszych uczonych katolickich.
Oczywiście studia nad Biblią zawsze łączyły się z ryzykiem. Wynikające z nich herezje były tak stare jak herezja Marcjona, starsze niż sam kanon. Wielu najwybitniejszych renesansowych badaczy Biblii, poczynając od Erazma, było autorami prac potępionych w czasach Soboru Trydenckiego. Z drugiej strony, Kościół katolicki nie mógł tak po prostu pozostawić studiów nad Biblią w rękach protestantów - byłaby to zdrada ortodoksyjnej tradycji sięgającej Papiasza oraz wszystkich wielkich doktorów Kościoła.
W 1893 roku w encyklice
Providentissimus Dei Leon XIII wygłosił szereg ostrzeżeń pod adresem uczonych. "Wszystkie księgi - utrzymywał - które Kościół uważa za święte i kanoniczne, były napisane w całości pod natchnieniem Ducha Świętego. Obecnie żadną miarą nie możemy przyjąć zaistnienia błędu, bowiem Boska inspiracja sama z siebie wyklucza wszelkie błędy, i to z konieczności, ponieważ Bóg, Najwyższa Prawda, nie jest zdolny do nauczania błędów". Traktowane dosłownie, to zdumiewające oświadczenie stanowiło w istocie zakaz badań naukowych, ponieważ przyjmowało za pewnik to, co historycy już w 1893 roku uznali w wielkiej części za sprawę sporną i dyskusyjną.
Prawdą jest, że niewielu znaczących ludzi w Watykanie (czy, częściej, wśród narodowych hierarchów) miało wystarczającą wiedzę, by zrozumieć przesłanki i metody nowoczesnej egzegezy Biblii i związanych z nią dyscyplin. Podobnie jak teolodzy pogardzający Erazmem, z niewiedzy potępiali badania nad Biblią. Ci nieliczni, którzy je rozumieli, byli już -
eo ipso - podejrzani. Kardynał Meignan podsumował to zgrabnie w korespondencji z księdzem Alfredem Loisy z Paryskiego Instytutu Katolickiego: "Rzym nigdy nic nie rozumiał z tych problemów. Całe katolickie duchowieństwo przejawia głęboką ignorancję w tej sprawie. Próbując wyrwać je z tej ignorancji, można narazić się na wielkie ryzyko, gdyż nasi teolodzy od razu wpadają w gniew". Te słowa mogłyby pochodzić od samego Erazma; wydaje się, że od czterystu lat Rzym nie nauczył się niczego w tej kwestii.
Po wydanym w 1893 roku przez Leona XIII ostrzeżeniu nie nastąpiły systematyczne dochodzenia. Pojawiły się one dopiero za czasów Piusa X. Było wiele ofiar, wielkich i małych. W czasie pontyfikatu Piusa X każdy, kto był zaangażowany w studia nad Biblią, chyba że miały one czysto mechaniczny charakter, ściągał na siebie podejrzenie. Jedną z ofiar był dominikanin i założyciel Centrum Studiów Biblijnych w Jerozolimie, Albert Lagrange. Zmuszono go do okazania pełnego posłuszeństwa papieżowi. Kolejną ofiarą był Louis Duchesne, którego Historia starożytnego Kościoła została potępiona; on również został zmuszony do okazania posłuszeństwa. Bardziej waleczny okazał się Loisy, specjalista od języka hebrajskiego i asyryjskiego. Jego praca Ewangelia i Kościół (będąca odpowiedzią na dzieło wybitnego protestanckiego historyka Adolfa von Harnacka
O istocie chrześcijaństwa) spowodowała, że w 1903 roku pięć jego książek umieszczono na indeksie. Ponieważ Loisy nie chciał wyrzec się swoich poglądów, został ekskomunikowany przez Piusa X w 1908 roku.
Pius X był zdecydowany strzec katolickie duchowieństwo przed błędami, które dostrzegał w naukach historycznych i fizycznych. W swojej pierwszej encyklice
Ex Supremi Apostolatus Cathedra przyrzekł: "Będziemy z największą uwagą chronić nasze duchowieństwo przed pułapkami współczesnej myśli naukowej - nauki, która nie oddycha prawdami Chrystusa, lecz przez swoją przebiegłość i wyrafinowane argumenty deprawuje umysły ludzi błędami racjonalizmu i semi-racjonalizmu". Od tej chwili rozpoczęło się polowanie na badaczy Biblii. Sieć zarzucono bardzo szeroko. Ojca George'a Tyrrela, nawróconego Irlandczyka, jezuitę i tomistę, zaatakowano za to, że bronił "prawa każdego wieku do dostosowania historyczno-filozoficznych wypowiedzi chrześcijaństwa do wymagań współczesności, co pozwala skończyć z absolutnie niepotrzebnym konfliktem pomiędzy wiarą a nauką, będącym jedynie teologicznym straszydłem". W 1906 roku Tyrrella usunięto z zakonu jezuitów, a w następnym roku ekskomunikowano. Kiedy umierał w 1909 roku udzielono mu wprawdzie ostatniego namaszczenia, ale odmówiono pochówku na katolickim cmentarzu. Jego los był jednym z wielu podobnie tragicznych przypadków.
W 1907 roku Pius X nadał kampanii wymiar formalny, publikując dekret
Lamentabili, który wyróżniał 65 przypadków tego, co określano mianem "herezji modernistycznej". Hierarchię Kościoła katolickiego uspokojono stwierdzeniem, że w Stanach Zjednoczonych "amerykanizm" nie był jedną z tych herezji. Mówiąc szerzej, Pius X uznawał za modernizm próbę wyjaśniania historii i nauki chrześcijańskiej (oraz judaizmu) przez użycie obiektywnych dyscyplin akademickich, rozwijających się od czasów Oświecenia. Dekret papieża, odrzucający obiektywizm w nauce, wstrzymywał dążenie do zgłębiania prawdy, niezależnie od tego, gdzie się ona znajdowała, i tym samym zarysowywał różnicę między wiarą i prawdą, która jest istotą przesłania św. Pawła.
Jednakże sprawą dyskusyjną było, czy przypadkiem dekret
Lamentabili sam nie był heretycki. Ale nie był to argument, którego można byłoby używać w tamtych czasach. Dwa miesiące po ukazaniu się dekretu Pius X opublikował encyklikę
Pascendi dominici gregis, która wprowadzała obowiązkową antymodernistyczną przysięgę dla wszystkich katolickich biskupów, księży i nauczycieli. Dała ona w połączeniu z jadem sączonym na wielu katolickich uczelniach, a zwłaszcza w seminariach, początek antymodernistycznemu terrorowi. Sporej liczbie duchownych złamano kościelne kariery, a wielu "podejrzanych", których sposobiono do przyszłych godności, w ogóle nie miało pojęcia, że wysuwane są przeciw nim oskarżenia przechowywane w dokumentach Świętego Oficjum.
Jednym z nich był Angelo Roncalli, uczący się wówczas w seminarium w Bergamo, który dopiero po wyborze na papieża w 1958 roku zażądał wglądu w dokumenty Świętego Oficjum, z których dowiedział się, że wcześniej zbierano o nim informacje.
Pius X i inni wierzyli prawdopodobnie w modernistyczny spisek, mający źródło we Francji. Merry Del Val codziennie czytał wyciągi z prasy francuskiej, opatrzone "komentarzem" przygotowanym przez zacietrzewionego asumpcjonistę Pere Salviena. Teoria spisku była dobrze udokumentowana przez "informacje" przekazywane w "
Actionfrancaise" i "
La Libre Parole". W rzeczywistości nigdy nie znaleziono żadnego dowodu potwierdzającego istnienie takiego spisku. Jednakże gdy wywiad armii niemieckiej zdobył zbiór kościelnych dokumentów w Belgii w 1915 roku, wyszło na jaw, że w Watykanie istniało antymodernistyczne tajne stowarzyszenie, mające odgałęzienia w całej Europie.
Działało ono pod płaszczykiem modlitewnej grupy
Sodalitium Pianum (noszącej przydomek
la sapiniere, plantacja jodeł). W rzeczywistości była to grupa nacisku, wywierająca wpływ na przebieg kariery "godnych zaufania" duchownych w biurokracji kościelnej, dysponująca siecią informantów, którzy zbierali materiały mogące zaszkodzić "niegodnym zaufania" duchownym i potem przekazywali je do Świętego Oficjum. Zorganizował ją monsignore Umberto Benigni, były profesor protokołu dyplomatycznego w Akademii Papieskiej dla Wyższego Duchowieństwa, której absolwentami była większość watykańskich dyplomatów; jednym z jej alumnów był Del Val. Nie jest jasne, na ile Del Val był wtajemniczony w działalność stowarzyszenia. Porozumiewało się ono ze swymi agentami za pomocą szyfru - Pius X był "Michałem", Del Val "Jerzym"- a więc metodami z epoki Filipa II. Cała ta organizacja przypominała stowarzyszenie z końca XVI wieku. Wydawała jednakże własne pismo, "
La Correspondence de Rome", które zmierzało do ujawnienia części tej gry. Del Val rozbił stowarzyszenie, przynajmniej częściowo, gdy samo zwróciło na siebie uwagę wroga w 1913 roku. Oczywiście, kiedy Niemcy opublikowali znalezione dokumenty, wybuchł skandal. Lecz
Sodalitium istniało formalnie aż do 1921 roku. Kilka lat później Pius XI skazał ojca Salviena na dożywotnią egzystencję w klasztorze. Nie ma dowodów, że z dokumentów Świętego Oficjum usunięto dostarczone przez tę grupę informacje. Wydaje się to zresztą mało prawdopodobne.
Antymodernistyczny terror został powstrzymany dopiero w 1914 roku, kiedy następcą Piusa X wybrano Benedykta XV.
Prowadzonej przez Piusa X kampanii przeciwko katolickiej nauce towarzyszyła seria politycznych posunięć organizowanych przez Del Vala, których celem było zniszczenie ducha niezależności wśród postępowych świeckich katolików, a zwłaszcza udaremnienie rozwoju chrześcijańskiego ruchu demokratycznego. We Włoszech ruch ten przyjął formę
Opera dei Congressi - rozrzuconych po całym kraju klubów, towarzystw, instytucji dobroczynnych i związków organizowanych przez świeckich katolików.
Miały one w planie wprowadzenie mechanizmu umożliwiającego katolikom spenetrowanie systemu politycznego w momencie, gdy papiestwo skończyło z polityką
non-expedit i zezwoliło katolikom na branie udziału w życiu publicznym państwa. 28 lipca 1904 roku bez ostrzeżenia, lecz z aprobatą Piusa X, Del Val rozesłał listy, które rozwiązywały
Opera i oddawały ich dotychczasową działalność pod nadzór biskupów diecezjalnych. Ruch ten został zastąpiony organizowaną przez Watykan prawicową grupą nacisku,
Azione Cattolica.
Niemal identycznie postępowano we Francji, gdzie chrześcijańską demokrację zaczęto organizować wokół grupy
Le Sillon ("bruzda"), założonej przez Marca Sagniera w 1898 roku. Również ona była pierwotnie organizacją świeckich katolików, nie podlegającą kontroli biskupów. W I908 roku 10 arcybiskupów i 26 biskupów zakazało podległym sobie duchownym wstępowania do tej organizacji, a Pius X wydał na nią wyrok, potępiając jej ówczesną formę i nakazując biskupom przeorganizowanie jej w swoich diecezjach. Atak na
Le Sillon, która była dość ortodoksyjną organizacją, zasługiwał na potępienie dlatego, że jednocześnie okazywano tolerancję wobec jej skrajnie prawicowego rywala,
Action Francaise. Chociaż organizacja ta była kontrolowana przez ateistę i głosiła niezwykle ekscentryczne poglądy, cieszyła się poparciem Watykanu i nadal przyjmowała w swoje szeregi francuskich katolików, w tym duchownych. Pius X nazywał Maurrasa "dzielnym obrońcą Kościoła i Stolicy Apostolskiej". Kiedy jego księgi zostały przekazane Świętemu Oficjum, nie miało ono innego wyboru (w ramach przysługujących mu kompetencji) i musiało potępić je jako heretyckie. Lecz Pius X sprzeciwił się publicznemu potępieniu mówiąc, że były "
damnabilis, non damnandus" - godne potępienia, lecz nie przeznaczone do potępienia - i zakazał jakichkolwiek akcji przeciwko tej organizacji. Sprawa jej ostatecznego potępienia ciągnęła się do 1914 roku, kiedy to na życzenie papieża zawieszono jej działalność.
Kilka lat później okazało się, że wszystkie związane z tą sprawą dokumenty zostały 'zgubione' przez Święte Oficjum, ale niewykluczone, że Pius X i Del Val nakazali ich zniszczenie. Po ujawnieniu tej gorszącej sytuacji wiele osób twierdziło, że dla Watykanu ortodoksja w doktrynie miała mniejsze znaczenie niż ortodoksja w polityce i że celem stłumienia zarówno badań nad Biblią, jak i chrześcijańskiego ruchu demokratycznego było nie tyle dążenie do zachowania czystości chrześcijańskiej prawdy, co raczej nienawiść wobec jakichkolwiek zmian w istniejącym porządku społecznym i chęć narzucania swojej władzy.
(...)
* Ekskluzywa, zwana także
veto - prawo wykluczania podczas konklawe niepożądanego kandydata na papieża, uzurpowane przez władców państw katolickich począwszy od XVI wieku i tolerowane przez Stolicę Apostolską. Od połowy XVIII wieku veto zakładał upoważniony przez monarchę kardynał. Prawo ekskluzywy zniósł papież Pius X w konstytucji
Commissum nobis z 20 stycznia 1904 r. (przyp. red.).
Fragment książki: Paul Johnson -
Historia chrześcijaństwa