Było to w czasach, gdy na niebie panował od niedawna młody bóg Dzeus, który pokonał po ciężkiej walce swego ojca Kronosa i strącił z niebios stary ród Tytanów.
Nowy władca niebios uważnie śledził wszystko, co się działo na ziemi, obawiając się stamtąd niebezpieczeństwa dla swej władzy. Na ziemi bowiem pozostał nie pokonany jeden z Tytanów, mądry Prometeusz, syn Japeta.
Po niedawnych strasznych walkach bogów ziemia była milcząca i wymarła. Wtedy Prometeusz postanowił ożywić pustynne obszary i stworzyć na nowo ród ludzki, który mógłby się cieszyć darami ziemi. Wziął tedy grudę gliny, zwilżył ją wodą źródlaną, ugniótł w boskich palcach i ukształtował człowieka. Na prośbę Tytana Atena tchnęła życie w martwe ciała ludzi.
Stworzenie człowieka - marmur III w.
Słabi byli jednak i nędzni ci pierwsi ludzie Prometeuszowi. Patrzyli nie widząc, słuchali nie słysząc; jak zjawy senne i bezradosne snuli się po młodej ziemi, bezradni wobec jej tajemnic. Nie znali narzędzi pracy, nie umieli ociosywać kamieni ani z gliny formować cegieł, ani budować chat z pni drzewnych. Gnieździli się pod ziemią, w ciemnych, wilgotnych jaskiniach wśród skał i jam, podobni ślepym termitom. Marzli od chłodu nocnego i drżeli przed dzikimi zwierzętami, wyjącymi głucho w puszczy. Nie znali jeszcze łaskawości ciepłego ogniska ani sztuk i rzemiosł związanych z przetapianiem metali.
Dniem i nocą przemyśliwał więc Prometeusz, jak by pomóc ludziom, Których powołał do istnienia. I pod jego mądrym przewodem krok za krokiem Poznając tajniki życia, wspólnym trudem złączeni, powoli wznosili się oni na wyższy stopień bytowania.
Dumny Dzeus postanowił jednak odebrać Prometeuszowi władzę nad rodem ludzkim. Zwołał tedy wszystkich ludzi na zgromadzenie, na którym ma im wskazać i obwieścić prawa i obowiązki względem nowych władców niebios. W zamian przyrzekał im swą łaskę i opiekę, aby zapanowało odtąd prawdziwe przymierze bogów i ludzi.
W dzień zgromadzenia zjawił się przed ołtarzem ofiarnym Prometeusz jako ojciec i obrońca rodzaju ludzkiego obawiał się, by bogowie za swą opiekę nie nałożyli na barki człowieka zbyt wielkich ciężarów. Toteż mądry Tytan, aby temu zapobiec, postanowił użyć podstępu. Gdy wszyscy bogowie zebrali się przy ołtarzu i lud stanął dookoła, wtedy wystąpił naprzód, zabił na ofiara wielkiego byka, zerwał zeń skórę, rozpłatał mu brzuch ostrzem noża, wydobył wnętrzności i podzielił mięso na dwie nierówne części. Po jednej stronie ołtarza położył najlepsze płaty mięsa i tłuszczu i zawinął je w skórę zwierzęcia, po drugiej kości i wnętrzności kunsztownie przykrył kawałkami tłuszczu. Uczyniwszy to potajemnie, zwrócił się do Dzeusa, by
wybrał ofiarę dla siebie: która część zwierzęcia ofiarowanego wybierze, tę będą musieli ludzie odtąd składać bogom do końca świata.
Dzeus widząc po lewej stronie ołtarza tylko skórę i trochę mięsa, a po drugiej biały, smakowity tłuszcz, wybrał część leżącą z prawej strony.
Jakież było jego zdumienie i oburzenie, gdy pod cienką warstwą tłuszczu ujrzał gołe kości i krwawe wnętrzności zwierzęcia. Gniew zasnuł mu oblicze. A Prometeusz cieszył się, że oszukał nienawistnych bogów, którzy siła zdobyli tron jego przodków, a teraz chcieli zapanować nad jego umiłowanym dziełem — człowiekiem. Odtąd zaś dzięki temu podstępowi będą ludzie w tysiącznych całopaleniach i ofiarach oddawać bogom tylko kości i wnętrzności zwierząt, a sami zabierać sobie mięso i tłuszcz.
Obrażony i gniewny, postanowił Dzeus ukarać srogo zuchwalca, który ośmielił się zakpić z niego, władcy bogów i ludzi.
W tym celu, pragnąc najciężej dotknąć Tytana — a znał jego miłość da ludzi — postanowił odmówić im daru ognia, ostatniej i największej z łask jaką chciał im Prometeusz ofiarować.
Heinrich Füger - Prometeusz
Widząc to Prometeusz postanowił zdobyć ogień dla ludzi wbrew woli władcy Olimpu. Pewnej nocy ściął długą gałąź oliwki i zakradł się potajemnie do rydwanu Heliosa, boga słońca. Ogniste
rumaki biły kopytami o ziemię sypiąc snopy złocistych iskier, rozświetlających ciemne otchłanie nieba. Niecierpliwie czekały różanopalcej Jutrzenki, by wyruszyć w drogę naokoło nieba. Jasna łuna unosiła się nad rydwanem. Prometeusz przytknął gałązkę oliwna do osi wozu; suche drzewo zajęło się wnet z wesołym trzaskiem i Tytan po cichu, tak jak przyszedł, opuścił stajnię Heliosa.
Z płonącą pochodnią w ręku zstąpił na ziemię i zapalił pierwsze na niej ognisko.
Zaznał odtąd człowiek rozkoszy ciepła przy płonących głowniach i mógł gotować sobie gorącą strawę, a nie żywić się surowym mięsem i korzonkami leśnymi. Opuścił ponure pieczary w głębi ziemi i zbudował sobie przestronni chaty na słońcu i powietrzu.
Dobry Tytan, przyjaciel ludzi, nauczył ich sztuk wszelakich, odkrył przed nimi wiele tajemnic ziemi i nieba, ujarzmił dzikie zwierzęta, aby stały się towarzyszami pracy człowieka, uczył ludzi uprawy roli, aby dała im złote ziarna zbóż rozmaitych. Wskazał na nie znane im dotąd, ukryte w głębi ziemi złomy miedzi, srebra i złota.
Zadrżał władca Olimpu z gniewu, widząc święty ogień płonący na ziemi. I znów pragnąc wymierzyć karzący cios Prometeuszowi, najpierw zesłał nieszczęście na jego lud ukochany. Rozkazał Hefajstosowi, bogu ognia, słynnemu ze sztuki kowalskiej i snycerskiej, by ulepił mu z gliny i wody postać pięknej dziewczyny. Niezadługo pod ręką mistrza powstał posąg cudownej piękności, który Dzeus drgnieniem swej woli ożywił. Atena, niechętna Prometeuszowi, gdyż mu zazdrościła mądrości, nauczyła dziewicę sztuki tkania i haftu, Charyty narzuciły na jej głowę białą, przejrzystą zasłonę i uwieńczyły jej włosy kwieciem darząc ją wdziękiem, Hermes nauczył ją kunsztu wymowy i dowcipu, a cypryjska pani, Afrodyta, tchnęła w nią swój czar nieodparty.
Nazwano niewiastę tę Pandora, co znaczy: obdarowana przez wszystkich. Kiedy już dzieło było gotowe i Pandora, uśmiechając się lekko spod przejrzystej zasłony, stała pośrodku sali biesiadnej na Olimpie, nawet bogów olśniewając swą pięknością, wziął ją Hermes za rękę i sprowadził z nieba na ziemię. Tutaj wręczył jej kutą, rzeźbioną cudownie szkatułkę i rozkazał wejść w dom poczciwego i łagodnego Epimeteusza, brata Prometejowego. Ale nim ją opuścił boski posłaniec, zabronił jej z rozkazu Dzeusa otwierać wieko szkatuły.
John William Waterhouse - Pandora
Oniemiał Epimeteusz z zachwytu, gdy ujrzał w swych progach niezwykłej piękności Pandorę. A gdy dziewica mu opowiedziała, że przychodzi doń z pozdrowieniami od ojca bogów i ludzi, przyjął ją w swój dom z radością i dumą. Daremnie ostrzegał go Prometeusz przed tym nieznanym darem bogów, domyślając się jakiegoś podstępu; Epimeteusz, podbity urokiem pięknej wysłannicy Dzeusa, zapomniał dla niej o całym świecie i w końcu pojął ją za żonę.
Niedługo jednak trwało jego szczęście.
Kapryśna Pandora, trawiona ciekawością, co dzień prosiła Epimeteusza, W jej otworzył tajemniczą pozłocistą puszkę i pokazał, co się znajduje w środku. Długo wzbraniał się Epimeteusz, upominany przez swego brata, aż któregoś dnia uległ namowom żony i wspólnie otworzyli wieko szkatułki.
Ale natychmiast odskoczyli w tył i niemal zastygli w miejscu z przerażenia. Bo oto z puszki wyłazić poczęły jadowite żmije, węże i skorpiony, wstrętne, olbrzymie pająki, obrzydłe gady i płazy, których ukąszenie przynosi śmierć, i z sykiem rozpełzły się po całej ziemi.
Nagle z dna skrzynki unosić się poczęła powiewna i mglista postać kobieca przedziwnej piękności. Była to Nadzieja. Ale Pandora za podszeptem Dzeusa szybko podbiegła i zatrzasnęła wieko skrzynki zamykając Nadzieję na zawsze.
Tymczasem okrutne choroby, febry i zarazy, które wyfrunęły ze złowieszczej puszki, zatruwać poczęły krew ludzi i zwierząt, dotąd zdrową. Cierpienie na zawsze zamieszkało na ziemi, w morzu i w powietrzu, a śmierć nakryła świat żyjących swymi czarnymi skrzydłami.
Nie był to jednak kres zemsty Dzeusowej.
Wezwał on bowiem Hefajstosa i rozkazał mu pochwycić i uwięzić Prometeusza. Niechętnie przyjął Hefajstos rozkaz ojcowski, ale nie śmiał się opierać. Na skinienie Hefajstosa, Kratos i Bia (co znaczy Moc i Siła), zawlekli Tytana na scytyjskie pustkowie i tu przykuli go kajdanami do skalnej ściany Kaukazu. I zawisł Prometeusz nad przepaścią na nagiej i poszarpanej skale, gdzie nie mógł nawet zgiąć kolan ani oczu zmrużyć, by znaleźć we śnie ukojenie. Daremnie błagał go jednak Hefajstos, wzruszony okrutnym losem Tytana, aby ukorzył się przed wolą ojca bogów i uznał swój błąd kładąc tym kres swoim mękom. Mimo strasznych cierpień trwał Prometeusz niezłomny na skale i nie chciał się wyrzec miłości dla rodu ludzkiego ani prosić Olimp o litość. Dzeus widząc dumę nieugiętego skazańca wysłał orła, aby codziennie szarpał wątrobę Prometeusza, która cudownym sposobem miała ciągle na nowo odrastać.
Wiatry i burze, morze, ziemia i słońce były świadkami jego męki. Znikąd nie dolatywał głos ludzki. Tylko szum fal morskich, huk spadających kamieni i dziki krzyk orłów górskich przerywały milczenie. Gorące promienie słońca paliły nieszczęsne ciało męczennika. Straszliwe pragnienie dręczyło go dniem i nocą i tylko ulewny, litosny deszcz zwilżał czasami jego spiekłe wargi.
Luca Giordano - Prometeusz
I miało tak trwać wieki. Męka Prometeusza mogła się skończyć tylko wtedy gdyby ktoś z nieśmiertelnych dobrowolnie zgodził się pójść do Hadesu w zamian za skowanego Tytana.
Pewnego razu szedł Herakles drogą nadmorską na jedną ze swych licznych wypraw. Nagle usłyszał jęk; rozejrzał się naokół i dostrzegł z dala olbrzymią postać Prometeusza rozpiętą na skale i ponurego orła rwącego mu wnętrzności.
Zdjęty grozą bohater napiął łuk i wypuścił strzałę, która ugodziła śmiertelnie krwiożerczego ptaka. Wtedy Herakles podszedł do skały Tytana.
— Pozdrowienie tobie, o wielki — rzekł. — Los twój się wypełnił. Nadszedł kres twoich cierpień. Zemstę bogów skruszyło twoje męstwo. Przynoszę ci wolność.
To mówiąc, uderzeniem maczugi rozbił okowy pętające Tytana i uwolnił go z więzów.
Sędziwy Ghiron-centaur zaś, który był nieśmiertelny i cierpiał nieznośne męki z powodu nieuleczalnej rany, jaką mu przypadkowo zadał Herakles, zgodził się pójść dobrowolnie do Hadesu na błogosławione Pola Elizejskie; tak więc wypełniła się wola Dzeusa.
Powróciwszy na Olimp nie zapomniał Tytan o rodzie ludzkim żyjącym na ziemi, lecz nadal pozostał jego najlepszym opiekunem i obrońcą.
Fragment książki: Wanda Markowska -
Mity Greków i Rzymian