Jest niewątpliwie coś zagadkowego w znacznej popularności, którą cieszą się dzisiaj różne formy science fiction, czyli - mówiąc po polsku - „naukowej” fikcji. U osób przywiązanych do wymiernej wartości nauki już samo słowne łączenie jej z fikcją może wydawać się jeśli nawet nie nadużyciem intelektualnym, to co najmniej jakimś nieporozumieniem i niezrozumieniem, czym ona była, jest i być powinna. Do tego typu osób sam się zaliczam i powiem otwarcie, że poważnie niepokoi mnie przybierająca formy kultowe - niekiedy wręcz kultu religijnego lub quasi--religijnego - popularność czegoś, co nie tylko kłóci się z wiedzą naukową lecz także z pospolitym zdrowym rozsądkiem - jak to ma np. miejsce w przypadku telewizyjnego serialu „Z archiwum X”, czy zaśmiecającymi umysły telewidzów różnego rodzaju „Wojnami gwiezdnymi”.
Do przebadania tego wielopłaszczyznowego i wieloaspektowego zjawiska potrzebni są zapewne specjaliści z różnych dziedzin, bo nie jest to tylko problem gatunku literackiego, ale także kultury masowej i środków masowej komunikacji, przenikania się kultur i tzw. amerykanizacji, zanikania jednego typu więzów społecznych i kreowania nowych itd. Tutaj chcę na tę kwestię spojrzeć wyłącznie z religioznawczego punktu widzenia, zawężając pole obserwacji do tych form czci oddawanej „naukowej” fikcji, które prowadzą do powstania wspólnot religijnych lub quasi-religijnych.
Symbol Kościoła scjentologicznego Najbardziej znana z nich jest bez wątpienia wspólnota występująca pod nazwą
Kościoła Scjentologicznego. Głośno o niej dzisiaj - zwłaszcza w takich krajach jak Niemcy, czy Francja - nie tyle za sprawą ich „nauki”, co stosowanych praktyk (zwłaszcza tzw. auditingu) i sposobów pozyskiwania informacji, które mogą być przydatne przy rekrutowaniu nowych wyznawców oraz powiększaniu majątku Kościoła. Jedno i drugie niewiele ma wspólnego z nauką czy fikcją. Istnieją natomiast podstawy, aby sądzić, iż owa praktyka wiele ma wspólnego z łamaniem ludzkich charakterów, a owe sposoby pozyskiwania informacji stanowią ni mniej, ni więcej, tylko działalność przestępczą.
Wprawdzie wątki kryminalne nie są tutaj głównym obiektem zainteresowania, to jednak trzeba powiedzieć, że w roku 1980 w Stanach Zjednoczonych miał miejsce proces sądowy przeciwko 11 osobom ze ścisłego kierownictwa tego Kościoła, pod zarzutem zakładania podsłuchu w amerykańskich instytucjach rządowych oraz włamywania się do banków informacji - proces ten zakończył się wyrokiem skazującym. Podobnie zakończył się proces wytoczony temu Kościołowi przed Sądem Najwyższym Wielkiej Brytanii - w sentencji wyroku stwierdza się, że „auditing jest, mówiąc bez osłonek, procesem prania mózgu, indoktrynacją i uzależnieniem”.
L. R. Hubbard (1911-1986) Kościół ten założony został w roku 1954 przez Lafayette’a Rona Hubbarda, autora powieści fantastycznych, którego biografia obfituje w wiele znaków zapytania. Według jego własnych relacji w dzieciństwie miał się zapoznać z tajnikami wierzeń indiańskich. Do 10 roku życia w ogóle nie uczęszczał do szkoły. Jednak braki w edukacji nadrobił tak szybko, że mając 12 lat, potrafił zrozumieć teorię Freuda. Później podróżował wiele po świecie, poznając między innymi kulturę i religię Dalekiego Wschodu. Przed założeniem Kościoła zdążył jeszcze zaliczyć studia na Uniwersytecie George’a Washingtona, zostać wybitnym fizykiem jądrowym, wziąć udział w wojnie na Pacyfiku, dochodząc do stanowiska dowódcy eskadry, oraz otrzymać za zasługi wojenne 21 medali i odznaczeń. Wszystkie te informacje znaleźć można w Faktach z życia L. Rona Hubbarda, hagiografii opublikowanej przez Kościół Scjentologiczny.
Ci, którzy zadali sobie trud zebrania prawdziwych faktów z życia Hubbarda, twierdzą że jeśli nawet owa hagiografia nie jest czystym zmyśleniem, to z całą pewnością jest swobodnym fantazjowaniem na bazie autentycznych wydarzeń. Okazuje się bowiem, że owszem, wraz z matką odbył podróż po Dalekim Wschodzie, ale te rejon świata nie tyle zafascynował go swoją kulturą co przygnębił brudem i smrodem - dał temu świadectwo między innymi w swoim Dzienniku', np. o Chińczykach napisał w nim: „Cuchną bo się nie myją”. Prawdą jest również, iż podjął studia na wymienionym tutaj uniwersytecie, ale szły mu z trudem i po dwóch latach zrezygnował z nich. Służył także w amerykańskiej marynarce wojennej, ale doszedł w niej jedynie do stopnia porucznika, w jego aktach personalnych napisano zaś między innymi, że „nie nadaje się do samodzielnego dowodzenia”, „nie posiada niezbędnych do tego umiejętności oceny, cech przywódczych, nie potrafi działać zespołowo”, Jest gadatliwy, próbuje robić wrażenie, że jest kimś ważnym” itp. Po odejściu z marynarki zajął się pisaniem opowiadań fantastycznych do gazet, z trudem wiążąc koniec z końcem.
Zwrot w jego życiu nastąpił po zapoznaniu się z naukami mistrza czarnej magii Aleistera Crowleya. Po jego wpływem napisał Dianetykę, czyli nauką o zdrowiu psychicznym (
Dianetics: The Modern Science of Mental Health). W świetle tego dzieła ma to być „nauka rozumu” lub - co na jedno wychodzi - „nauka myśli” o ogromnej mocy i wielu zastosowaniach - ma leczyć zarówno choroby psychiczne, jak i tak pospolite dolegliwości jak astma czy alergie. Zareklamowana w wysokonakładowym piśmie i „sprzedana” w iście amerykańskim stylu przyniosła jej „twórcy” w latach pięćdziesiątych ogromną sławę i majątek.
Dianetyka stała się też podstawą doktryny Kościoła Scjentologicznego. W jej świetle nieśmiertelne dusze ludzkie nazywane thetanami (być może od mitycznych Tytanów) - przed kwadrylionami lat stworzyć miały wszechświat, w tym dla siebie cielesne powłoki. Ich moc uległa jednak z czasem osłabieniu, a winę za to ponosić mają między innymi tzw. enegramy, tj. przeżycia psychiczne wywołujące dolegliwości psychosomatyczne. Niektóre z nich są implantami żądnych władzy thetanów. Wywoływać mają one u człowieka różne niepożądane stany psychiczne, od apatii po obłęd.
Zadaniem Kościoła Scjentologicznego jest - poza wszystkim innym - wyleczenie z nich. W tym celu stosowany jest tzw. auditing, czyli psychoterapia. W jej skład wchodzą mniej oraz bardziej zaawansowane kursy - pierwsze z nich, nazywane kursami OT (Operating Thetans), polegają między innymi na chodzeniu i liczeniu ludzi aż do „zwycięstwa nad thetanami”; jak podaje jeden z uczestników, udało mu się naliczyć ponad sześćset osób i mimo to nie odniósł zwycięstwa.
Zasygnalizowane tutaj elementy doktryny Kościoła Scjentologicznego stanowią zaledwie wstęp do propagowanych przez jego członków fantastycznych lub raczej fantazyjnych opowieści. Według jednej z nich 75 milionów lat temu 76 planet, w tym Ziemia, dostało się pod panowanie niejakiego Xenu lub Xemu i jego ludzi. Żyjące na tych planetach istoty najpierw zostały podstępnie uwięzione, a następnie „zakażone” religią zboczeniami seksualnymi i innymi perwersjami. Według innej scjentologicznej opowieści po śmierci thetanów ich cielesnej powłoki wysyłane są na Wenus, gdzie są „karmione” fałszywą wiedzą o ich przeszłości, teraźniejszości i przyszłości. Następnie zrzucane są w kapsule na Ziemię i muszą sobie same radzić, szukając dla siebie odpowiedniej powłoki cielesnej.
Te i podobne im opowieści traktowane były początkowo przez samego Hubbarda jako tzw. „naukowa” fantastyka. Jednak ich sukces, poparty zręczną promocją sprawił, iż zaczął je przedstawiać jako nową religię oraz tworzyć jej instytucjonalne ramy i finansowe podstawy - założył między innymi fundację gromadzącą fundusze (Hubbard Dianectis and Research Foundations) oraz przystąpił do organizowania Kościoła, instytucji korzystającej w Stanach Zjednoczonych z wielu ulg podatkowych oraz barier ochronnych. Dzisiaj, według najbardziej ostrożnych szacunków, Kościół Scjentologiczny skupia ok. 100 tys. członków (według samych scjentologów jest ich 7 milionów) i posiada przedstawicielstwa w ponad 60 krajach. W roku 1993 jego działalność została zakazana na Węgrzech. Natomiast podejmowane próby jego zdelegalizowania w Niemczech i we Francji na razie nie przynoszą efektu. W polskim rejestrze Kościołów i związków religijnych scjentolodzy nie występują.
Symbol Raelian
Mniej licznym i głośnym, niemniej głoszącym dosyć podobne przesłanie ideowe, jest ruch występujący pod nazwą „
raelianie”. Został on zainicjowany w roku 1974 przez francuskiego dziennikarza sportowego Claude’a Verilhona, występującego pod pseudonimem Rael (w jęz. hebr. oznaczy to tyle, co „przynoszący światło”). Miał on ponoć otrzymać od nadziemskich istot nazywanych Elohim prawdziwą wiedzę na temat przeszłych, teraźniejszych i przyszłych losów świata w tym ludzkości.
W świetle tej „wiedzy”: wszystko zaczęło się w momencie, gdy 30 tys. lat temu na planecie Elohim znane z ufologii ludziki wyprodukowały sztuczne rośliny i zwierzęta. Później miały przystąpić do produkcji biorobotów, wyglądem przypominającym ludzi, przy czym żółci Elohimianie wyprodukowali żółte bioroboty, czarni czarne, a biali białe. Tylko zieloni nie wyprodukowali zielonych, ale być może dlatego, że ich dziełem były owe rośliny i zwierzęta. Posłużyć się mieli do tego technologią która wyprzedza naszą o 25 tys. lat.
Nasz poziom technologiczny ma być jednak wystarczający do tego, aby przyjąć te pozaziemskie istoty; ich przyjęcie jest niezbędne z uwagi na to, że ludzkość weszła w krytyczną fazę swojego bytowania. Zacząć się miała w roku 1945 wraz z początkiem Ery Wodnika i skończyć się może totalną zagładą ziemskiej cywilizacji - o ile oczywiście nie wesprą nas Elohimianie. Ci nas będą mogli wesprzeć tylko wówczas, gdy zaakceptujemy raeliańską „naukę” oraz wynikające z niej nakazy - takie między innymi, jak:
1. „bycia demistyfikatorem i ukazywania prawdę o naszym pochodzeniu,
2. życia w harmonii z nieskończonością która jest w nas i której cząstkę stanowimy, polubienia lepiej siebie, a przez to i innych,
3. działania na rzecz wybudowania Ambasady dla Elohim, by móc
przyjąć naszych kosmicznych ojców, sprawić, by było życzeniem jak
największej liczby ludzi powitanie ich z szacunkiem i miłością
4. zrozumienia, że nasze indywidualne właściwości i możliwości zależą od higieny życia,
5. uwolnienia się od wszelkiej dyskryminacji, rasowej, zawodowej i społecznej,
6. partycypowania dobrowolnego w kosztach działalności ruchu zależnie od swych możliwości,
7. pracowania nas sobą podnoszenia stanu świadomości samego siebie i innych ku coraz bardziej harmonijnej egzystencji,
8. podnoszenia swojej wiedzy o odkryciach naukowych (szczególnie w dziedzinie astronomii oraz genetyki), by móc przekazać ją innym...”.
Ostatnia kwestia okazuje się w świetle tej wizji o tyle ważna, że Elohimianie przekazują ludziom kod komórkowy, bez którego nie jest możliwe stanie się prawdziwym raelianinem, a co za tym idzie, nie jest również możliwe ani zbudowanie ziemskiego „raju”, ani też dostanie się po śmierci do takiego „raju”, jakim jest bytowanie na planecie Elohim. Jeden i drugi przedstawiany jest jako „świat rozrywki, miłości i samorealizacji, w których pozbywamy się społecznych ograniczeń opierających się na systemie nakazów-zakazów, na strachu, uprzedzeniach oraz na uważaniu pewnych rzeczy za tabu-ograniczenia, które tłumią w człowieku naturalną radość z przeżyć i cieszenia się z każdej chwili istnienia”.
Dodajmy, że owe jakże ważne w tej sytuacji przekazanie kodu komórkowego dokonuje się jedynie cztery razy w roku, tj. 6 sierpnia (dzień rozpoczynający w 1945 roku Erę Wodnika), 7 października (dzień drugiego ze spotkań Raela z Elohimem), 13 grudnia (dzień ich pierwszego spotkania) oraz w każdą pierwszą niedzielę kwietnia (dzień stworzenia przez Elohima pierwszego człowieka). Co nie mniej istotne, dokonuje się ono w ściśle określonej porze, tj. zawsze po godzinie 15.00 i w tylko w tym miejscu, w którym zbierają się raelianie.
W Polsce żyje ponoć już pięć takich osób,którym przekazany został ów kod i jeden „przewodnik” z piątym stopnia wtajemniczenia, który może pomóc w przekazaniu go następnym chętnym do powiększenia szeregów tej wspólnoty. W innych krajach jest ich jednak znacznie więcej - być może wszystkich raelian jest już ok. 40 tys.(...)
Dzisiaj istnieje szereg takich sekt i nowych ruchów religijnych, które nie tylko nie mają zamiaru się izolować od otoczenia, ale też odważnie zaznaczają swoją społeczną obecność i - co nie mniej istotne - podejmują próby uwiarygodnienia się poprzez działalność w społeczeństwie i dla społeczeństwa, angażując się niejednokrotnie w sprawy, które praktycznie dotyczą każdego. Tutaj przedstawię jedynie kwestię ich zaangażowania się w ruchu pokojowym, ale obszarów takich ich prospołecznych działań jest znacznie więcej - żeby tylko tytułem zasygnalizowania wymienić ich udział w ruchach ekologicznych czy charytatywnych.
Opowiadanie się za pokojem i apelowanie o pokój pojawia się w programach zarówno tych ruchów religijnych, które poczuwają się do historycznych związków z chrześcijaństwem, jak i tych, których korzenie tkwią w religiach Bliskiego i Dalekiego Wschodu.
Charles Taze Russell Wśród pierwszych z nich znajdują się między innymi
Świadkowie Jehowy, członkowie wspólnoty religijnej, której początki sięgają drugiej połowy XIX wieku i związane są z osobą Charlesa Taze Russella (1852-1916), założyciela (1879) i wydawcy pisma „Strażnica Syjońska i Zwiastun Obecności Chrystusa”; od 1909 r. ukazuje się ono pod tytułem „Strażnica”.
Dzisiaj wspólnota ta liczy ok. 4,5 min aktywnych wyznawców, działających w ponad 200 krajach. Na pytanie: co legło u podstaw tej - co tutaj dużo mówić - światowej kariery Świadków Jehowy, nie można niestety udzielić jednoznacznej odpowiedzi. Sami członkowie tej wspólnoty będą zapewne skłonni utrzymywać, że zadecydowało o tym zarówno ich właściwe odczytanie Pisma Świętego, jak i właściwa postawa wobec problemów tego i przyszłego życia.
W świetle ich odczytania Biblii Bóg po stworzeniu aniołów, świata i ludzi udał się na odpoczynek, powierzając opiekę nad tymi ostatnimi jednemu ze swoich cherubinów, Lucyferowi. Ten zbuntował się przeciwko Bogu i podjął próbę przejęcia całkowitej władzy nad ludźmi. Bóg, istota wszechmocna, mógł „od razu zniszczyć Szatana”, ale nie dałoby to możliwości rozstrzygnięcia „kwestii spornych” oraz wykazania bezzasadności przechwałek Szatana - utrzymywał on m.in., że „zdoła odciągnąć od Boga wszystkich potomków Adama i Ewy”.
Bóg postanowił zatem „wyznaczyć Szatanowi pewien okres na udowodnienie słuszności jego twierdzeń”. Ten ostatni miał jednak osiągnąć niemałe sukcesy w swoich działaniach, bowiem przejął władzę zarówno nad sercami i umysłami ogromnej większości ludzi, jak i nad państwami i innymi instytucjami społecznymi („Wszystkie rządy i wszystkie organizacje, z wyjątkiem Organizacji Świadków Jehowy, podlegają jego władzy”) oraz Kościołami, w tym nad Kościołem katolickim. Kres jego panowania ma być bliski, gdyż zbliża się Armagedon - dzień, w którym Bóg stoczy ostateczną i zwycięską bitwę z Szatanem; „Wojnę wielkiego dnia Boga Wszechmocnego przeżyje tylko ten, kto wzywa imienia Jehowy”.
Po tym doniosłym wydarzeniu nastąpić ma tysiącletni okres bezpośrednich rządów Boga na ziemi, co ma by równoznaczne z pojawieniem się „rajskiej rzeczywistości”. Tyle w wielkim skrócie o eschatologii tego ruchu religijnego. Z niej wyprowadzonych jest cały szereg nakazów i zakazów dla jego członków. Jednym z nich jest zakaz brania udziału w ziemskich konfliktach zbrojnych (zgodnie z wolą Chrystusa, który „kazał swym naśladowcom odłożyć miecz”), czego bezpośrednim dopełnieniem jest zakaz pełnienia przez nich służby wojskowej oraz noszenia broni.
Symbol Kościoła Zjednoczeniowego Idee pokojowe pojawiają się również w programach
Kościoła Zjednoczeniowego (Unification Church), występującego także pod nazwą Ruchu pod Wezwaniem Ducha Świętego dla Zjednoczenia Chrześcijaństwa Światowego. Jego inicjatorem i przywódcą jest Yun Myung Mun (ur. 1920 r.), Koreańczyk, wychowany w rodzinie o tradycjach prezbiteriańskich, który utrzymuje, że w 1936 roku objawił mu się Jezus Chrystus i nakazał mu zaludnienie Ziemi osobami wolnymi od grzechu pierworodnego. Swoją koncepcję tego grzechu wyłożył on w Boskiej Zasadzie (
Principal divins), dziele, które można uznać za swoistą Biblię tego Kościoła.
W jej świetle Szatan miał seksualnie uwieść pierwszych rodziców i w ten sposób skazić krew wszystkich ludzi. Potrzebne jest zatem jej oczyszczenie. Dokonać się to może za sprawą doskonałego mężczyzny (nowego Adama), który wychowa doskonałą kobietę (nową Ewę) i założy doskonałą rodzinę. Za takiego mężczyznę uznał się sam Mun, natomiast za doskonałą kobietę uznał on trzecią ze swoich żon, to znaczy poślubioną w 1960 r. Han Jan Han; otrzymała ona tytuł „Matki Niebieskiej”. Wypełniając swoje boskie posłannictwo, doczekali się dwanaściorga dzieci.
Za swoje potomstwo uznają oni jednak również dzieci spłodzone z par, które zawarły ślub zgodnie z rytuałem obowiązującym w tym Kościele, przyjmują jego wyznanie wiary, stosują się do jego nakazów (takich np. jak regularne oddawanie czci wizerunkom wielebnego Muna) i zakazów (takich np. jak zakaz okazywania smutku czy długiego wysypiania się) oraz praktyk w życiu religijnym i codziennym (takich np. jak branie zimnych pryszniców). Jedną z bardziej intrygujących i przyciągających uwagę postronnych obserwatorów kwestii jest praktykowany w tym Kościele sposób zawierania ślubów. Są one bowiem zawierane przez wiele par jednocześnie, przy czym pary dobierane są przez specjalne służby kościelne i wcześniej przyszli małżonkowie na ogół się nie znają a i później - już po ślubie - napotykają szereg ograniczeń (takich np. jak konsumowanie małżeństwa dopiero po czterdziestu dniach). Trzeba dodać, że co jakiś czas pada kolejny rekord liczby jednocześnie zawartych w ten sposób ślubów.
Sun Myung Moon (1920-2012) Główną bazą dla formułowania pokojowych haseł i apeli jest jednak eschatologia tego Kościoła. Przynajmniej w niektórych punktach jest ona zbieżna z eschatologią Świadków Jehowy. Głosi się w niej bowiem również, że świat opanowany jest przez siły zła, którym udało się przejąć władzę m.in. nad tradycyjnymi Kościołami, w tym nad chrześcijaństwem.
W największym jednak stopniu wyrazicielem tego ma być komunizm, a potwierdzeniem ma być jego programowy ateizm oraz zło czynione na każdym kroku wszystkim ludziom; sam Mun miał okazję przyjrzeć się bezpośrednio jego wersji koreańskiej. Głosi się tutaj również, że siły te pokonane zostaną ostatecznie przez siły dobra, przy czym nie ma to się dokonać ani w jakimś konkretnym roku, ani też wyłącznie za sprawą samego Boga, lecz potrzebny jest do tego dłuższy okres czasu i zaangażowanie wielu różnych ludzi, rządów i organizacji społecznych.
Stąd Kościół ten deklaruje chęć współpracy z tymi wszystkimi, którzy walczą ze złem we współczesnym świecie, w tym oczywiście z komunizmem. Sam zresztą również tworzy takie organizacje, które mają przyczynić się do ułatwienia tej współpracy i uczynienia działań na rzecz pokoju bardziej efektywnymi - jak np. Międzyreligijna Federacja na rzecz Światowego Pokoju czy Federacja Kobiet na rzecz Światowego Pokoju.
W ostatnich latach kwestia zaangażowania w sprawę światowego pokoju stała się tak ważna dla Muna, że zdecydował się na zmianę nazwy swojego Kościoła; od 1 maja 1997 nosi on nazwę: Federacja Rodzin na rzecz Zjednoczenia i Pokoju Światowego.
Symbol bahaizmu Innym przykładem programowego zaangażowania się w sprawę światowego pokoju są
bahaici. Ich liczbę szacuje się dzisiaj na minimum dwa miliony wyznawców. Tworzą swoje tzw. Domy Sprawiedliwości (House of Justice) w wielu krajach afrykańskich, amerykańskich, azjatyckich i europejskich. Główne centrum - nazywane Powszechnym Domem Sprawiedliwości (The Universal House of Justice) - znajduje się Hajfie (Izrael). Pełni ono rolę zarządzającą i koordynującą działalność tzw. Narodowych Zgromadzeń Duchowych (The National Spiritual Assembly), którym z kolei podlegają Lokalne Zgromadzenia Duchowe (Local Spiritual Assembly).
Wszystko to tworzy sprawną administracyjnie strukturę organizacyjną pomagającą bahaitom wypełniać ich religijne i społeczne obowiązki - w opublikowanych w 1963 roku Bahaistycznych zasadach administracyjnych stwierdza się m.in., że ich zasadniczym obowiązkiem jest „całkowite oczyszczenie wszystkich rozważań i całego postępowania z ewentualnych skażeń poczuciem wyższości, z podejrzeń o utajnienie czegokolwiek, ze sztywnej powagi dyktatorskich werdyktów; innymi słowy, podstawowym obowiązkiem jest eliminacja wszelkich słów i czynów, które mogłyby sugerować pojawienie się stronniczości, egocentryzmu i uprzedzeń”.
Baha’u’llah Za inicjatora powstania tego ruchu religijnego uznaje się szyitę Mirzę Ali Muhamada (1819-1850), który po doznaniu objawienia (1844) przyjął imię „Bab” (pers. Wrota lub Brama - w domyśle: prowadząca do Boga) i zaczął publicznie głosić, że jest dwunastym imamem proroka Mahometa. Już w jego wystąpieniach pojawiły się zapowiedzi nadejścia ery miłości i pokoju.
Po jego śmierci na czele ruchu stanął Mirza Husayn Ali (1817-1892), który przyjął imię Baha’u’llah (pers. Wspaniałość Boga); stąd wzięła się nazwa tej nowej religii. W jego pismach wyraźnie zarysowuje się idea jedności wszystkich ludzi ponad podziałami, w tym ponad podziałami religijnymi. „Walka między narodami, religiami i rasami - pisał - powstaje w wyniku nieporozumień. Jeśli będziemy badać religie poszukujące zasad leżących u ich podstaw, to odkryjemy, że są one zgodne, jako że ich fundamentalna rzeczywistość jest tylko jedna. Oznacza to, że religijni ludzie całego świata powinni osiągnąć jedność i pojednanie”.
Jego następca Abbas Effendi (1844-1921), Abdu’l-Baha (pers. Sługa Baha), włożył wiele wysiłku w próbę przerzucenia pomostu między skonfliktowanym Wschodem i Zachodem. Po nim kierownictwo w ruchu przejął Shoghi Effendi (1921-1957), który dopisał do tego m.in. wizję nadejścia „ Złotego Wieku Baha’u’llaha” - głosił, że „rywalizacja narodów, nienawiść i intrygi znikną a niechęci rasowe i uprzedzenia zamienią się we wzajemną życzliwość, zrozumienie i współpracę. Stopniowo będą usuwane przyczyny wojen religijnych, bariery i ograniczenia ekonomiczne będą całkowicie zlikwidowane i zostanie wyeliminowane przesadne zróżnicowanie klas”.
Zapewne wszystko to nie wystarczyłoby do zyskania przez ten ruch tak znacznej popularności, gdyby nie oddanie sprawie i osobisty przykład wielu jego zwykłych i bezimiennych członków. Nie tylko głoszą oni w teorii, ale też stosują w swojej codziennej praktyce takie proste i oczywiste dla nich zasady, jak: miłości, prawdomówności, szczerości, wyrozumiałości, wstrzemięźliwości itp. Są one tak rygorystycznie przestrzegane, że w odróżnieniu od wielu innych tego nowego ruchu religijnego nie otacza atmosfera różnorakich oskarżeń o wchodzenie w kolizję z prawem lub z powszechnie obowiązującymi normami moralnymi.
I jeszcze kilka zdań o
Komitecie Pokoju Sri Chinmoya (Sri Chinmoy Peace Commitee). Jego założycielem jest pochodzący z Bengalu Hindus Sri Chinmoy Kumara Ghose (ur. 1931 r.). Po wyemigrowaniu w roku 1964 do Stanów Zjednoczonych zaczął on tam organizować ośrodki medytacyjne, którym celem było doprowadzenie skupionych w nich osób do spotkania „samoprzebudzenia człowieka i Samoofiarowania Boga.
Sri Chinmoy (1931-2007) Na fali ówczesnego zafascynowania świata zachodniego kulturą Orientu, zwłaszcza jej niecodziennymi, a jednocześnie wiele obiecującymi technikami medytacyjnymi, szybko zyskał znaczną popularność. Szczególnie ważne okazało się dla jego dalszej kariery zorganizowanie jednej z grup medytacyjnych wśród personelu Organizacji Narodów Zjednoczonych - od 1977 występuje ona pod nazwą United Nations Meditation Group, używając w swoich publicznych wystąpieniach emblematu Narodów Zjednoczonych.
Dzisiaj istnieje ponad sto takich grup, tworzących ośrodki medytacyjne w wielu krajach na całym świecie. Poza medytacją ich członkowie zajmują się działalnością artystyczną (sam Sri Chinmoy okazał się człowiekiem utalentowanym literacko i plastycznie), a także uprawiają różne sporty. Szczególnie dużą popularnością cieszą się wśród nich biegi; wiąże się z nimi lansowane przez ten ruch hasło: „Biegnij i Stawaj się” (Run and Become).
Ruch ten jest zresztą również organizatorem masowych marszów (takich np. jak odbyty w 1983 roku w Nowym Yorku Marsz dla Pokoju), biegów (jeden z największych odbył się w 1987 roku), koncertów oraz wykładów, propagujących mogące przyczynić się do osiągnięcia światowego pokoju idee, jak tolerancja, braterstwo, solidarność czy miłość.
Liczba uczestników tego ruchu jest trudna do ustalenia, bowiem występuje płynna granica między jego członkami i sympatykami. Tych pierwszych obowiązują dosyć surowe - podobnie zresztą jak w wielu innych wspólnotach medytacyjnych - reguły życia oraz praktyk religijnych. Dla osiągnięcia wspomnianego wyżej „spotkania” muszą oni trzy razy dziennie medytować (pierwszy seans medytacyjny zaczyna się ok. godziny 5.30 rano i trwa do 6). W pomieszczeniu, w którym się one obywają znajduje się „kącik specjalny” (coin special), gdzie umieszczona jest „transcedentalna fotografia” Sri Chinnmoya” - ma ona pomóc medytującym w osiągnięciu „samoprzebudzenia”. Ponadto członków tego ruchu obowiązuje celibat, wegetarianizm oraz zakaz korzystania z używek (alkoholu, papierosów, narkotyków itp.).