Dowcipy żydowskie
Dlaczego ?
— Dlaczego mąż powinien żywić żonę, a nie przeciwnie?
— Zato, że raz jeden Ewa próbowała nakarmić swego męża, dotąd cały ród męski ciężko pokutuje.
Początek dziwnego zwyczaju
— Odkąd to istnieje u Żydów ten dziwny zwyczaj, że, zanim prowadzą oblubienicę do ślubu, zakrywają jej twarz chustką?
— Od czasu, kiedy się zdarzyło, że pewien oblubieniec uciekł z pod baldachimu.
Jego wielka ofiara
Stary rabin umiera. Miasteczko w rozpaczy. Wszyscy swojego rabina kochają niezmiernie. Zebrali się więc Żydzi w bóżnicy i po modłach gorących postanowili — starym zwyczajem — ofiarować Bogu cząstkę swego życia dla starego rabina.
Na ambonie stanął wywoływacz i uroczystym głosem wywołuje ofiary.
Ten oddaje jeden dzień swojego życia, ów deklaruje dwa dni, inny, bardziej gorący wielbiciel cadyka, rzuca hojną ręką tydzień cały...
Nagle do bóżnicy wpada Aron krawiec i woła:
— Oddaję rabinowi lat dwadzieścia!
Wrażenie kolosalne!
Jednak ktoś bliski Arona szepnął mu na ucho: Oszalałeś?! Jakże człowiek może oddać naraz tyle lat swojego życia?
— Głupiś — odpowiada Aron. — Przecież nie swoje oddałem. Miałem na myśli, że daruję lat dwadzieścia z życia mojej teściowej, która na moje wielkie utrapienie żyje za długo.
Jose Goldes na łożu śmierci
Opowiadają, że Jose Goldes, kantor z Witebska i zarazem słynny dowcipniś, umierając przywołał żoną swoją do łoża i rzekł:
— Mam do ciebie, żono moja, prośbę wielką, ostatnią.
— Uczynię dla ciebie wszystko! — odrzekła żona z płaczem.
— Wejdź do swej komory, umyj się, uczesz się i włóż najpiękniejsze szaty.
Zona ze zdumieniem spełniła prośbę męża. Gdy zaś wróciła, Jose dźwignął się na posłaniu i zawołał do kogoś niewidzialnego:
— Aniele śmierci, który stoisz nad wezgłowiem mego łoża i który tysiąc oczu masz! Spójrz wszystkiemi oczyma i — powiedz sam, czy nie byłbyś głupi, wybierając mnie zamiast tej pięknej kobiety?
Fotele nieobsadzone
Starzy ludzie mówią, że w raju są dwa fotele, pokryte kurzem, warstwą tak grubą, że kurz sięga aż do sufitu.
Albowiem fotele te stoją w raju od stworzenia świata i dotąd nikt na nich nie siedział.
Albowiem są przeznaczone dla dobrej macochy i — dobrej teściowej.
Szczęśliwy Adam!
— Dlaczego Adam żył tak długo?
— Bo nie miał teściowej.
Mądry rabin
Biedak znalazł na ulicy paczkę banknotów.
Pokusa była wielka, bo paczka zawierała aż tysiąc pięćset złotych. Lecz, że uczciwość biedaka była silniejsza od pokusy, więc ogłosił o znalezionym skarbie i — właściciel wnet się zgłosił.
Na nieszczęście biedaka właściciel ów okazał się człowiekiem bardzo bogatym i jeszcze bardziej chciwym. Odebrawszy ze zrozumiałą radością swoją zgubę, ślicznie podziękował uczciwemu znalazcy i — więcej nic...
Biedak nieśmiało poprosił o należną mu podług prawa nagrodę. Na co ów bogaty chciwiec:
— Widzę, żeś sam już pobrał swoje wynagrodzenie. Bom zgubił tysiąc siedemset złotych, a oddajesz mi tylko tysiąc pięćset.
Biedak, przekonany o swej krzywdzie, zażądał sądu rabina.
A mądry rabin, wysłuchawszy sprawy uważnie — tak orzekł:
— Ponieważ bogacz utrzymuje, że zgubił tysiąc siedemset złotych, a my nie mamy żadnej zasady podejrzewać biedaka, że skradł dwieście złotych, bo mógł przecież — gdyby nie był uczciwym — wziąć sobie wszystkie pieniądze, więc wynika, że ta paczka banknotów, którą biedak znalazł, wcale nie należy do bogacza: że to jest zupełnie inna zguba. Niechaj więc te pieniądze zostaną w rękach znalazcy, aż się zjawi ten, który te tysiąc pięćset złotych zgubił.
Skarga na Boga
Żyd małomiasteczkowy przyszedł do rabina z wielkiego miasta.
— Rabi, przychodzę do was ze skargą.
— Na kogo?
— Na Boga.
Rabin ledwo opanował zdumienie.
— Słucham cię. O co idzie?
— Miałem żonę i dziesięć tysięcy złotych w majątku. I oto Bóg mi zabrał najpierw wszystkie pieniądze, a potem — żonę. Zapytuję więc, coby Bogu szkodziło, gdyby uczynił mi to samo, ale w innym porządku? Gdyby bowiem najpierw zabrał mi żonę, wtedy ja, jako wdowiec, mający dziesięć tysięcy, mógłbym dostać inną żonę z posagiem dziesięciu
tysięcy. Potem mógłby mi zabrać dziesięć tysięcy złotych. Wtedy ja miałbym żonę i dziesięć tysięcy złotych, a on teżby miał żonę i dziesięć tysięcy złotych...
Rabin wysłuchał skargi spokojnie i odrzekł:
— Może macie rację. Ale ponieważ w miasteczku, w którem mieszkacie, jest rabin, to według prawa musicie się udać do niego z swoją skargą.
— Do naszego rabina nie pójdę! — zawołał Żyd. — On jest zanadto bogobojny i z bojaźni przed Bogiem mógłby Mu przyznać rację. Przyjechałem do was, rabi, bom słyszał, że wy się Boga nie boicie...
On się nie pytał
Rabina postępowego w Niemczech spytał się Żyd, czy wolno golić brodę.
— Niech Bóg broni! — odpowiedział rabin. — Nie wolno!
— Dlaczegóż wy, rabinie, macie brodę ogoloną?
— Ja, to co innego — odpowiada rabin. — Ja się nikogo nie pytałem.
Mąż ma słuszność
Do rabina przyszła kobieta ze skargą, że mąż chce się z nią rozwieść.
— Dlaczego? — zapytuje rabin.
— Mówi, że nie może ze mną żyć, — bo jestem dlań za brzydka.
Rabin kazał sobie podać grubą księgę, bardzo długo w niej szukał, szperał, aż wkońcu podniósł głowę, spojrzał na niewiastę i rzekł:
— Twój mąż ma słuszność.
Entuzjasta i sceptyk
Chasyd opowiada komuś z uniesieniem o cudach swego rabina.
— Mój rabin rozmawia z aniołami! Ot, tak zupełnie jak ja z tobą.
— Skąd o tern wiesz?
— Jakto skąd? Słyszałem o tem z jego własnych świętych ust!
— No — odpowiada ów sceptycznie — jeżeli tylko z jego własnych ust słyszałeś, to jeszcze nie dowód, że to prawda.
— Co ty mówisz, grzeszny niedowiarku!—woła chasyd oburzony. — Człowiek, który rozmawia z aniołami, nie będzie przecież kłamał!
Król Salomon — pijak
Chasydzi są zwolennikami radości, pobożnej wesołości, a często też — trunku.
Niektórzy w tym ostatnim kierunku posuwają swą gorliwość nieco za daleko.
Pewnemu chasydowi czyniono z tego powodu zarzuty. on odpowiedział:
— Jakże ja mam nie lubić wypić, kiedy taki mędrzec, jak król Salomon bardzo lubił wypić?
— Skąd wiesz, że król Salomon bardzo lubił wypić? Gdzie to napisane?
— To nigdzie nie jest napisane. Ale to się przecież rozumie! Gdyby nie lubił wypić byłby ostatnim głupcem!
Mały feler...
Do cadyka przyjechał chasyd i zwierza mu się, że interesa jego idą bardzo źle, ale, ponieważ ludzie jeszcze nie znają opłakanego stanu jego interesów, więc córka iego może jeszcze zrobić dobrą partję. Właśnie swatają jej młodego człowieka z dobrej rodziny, zamożnego, tylko ma jeden mały feler: jest trochę — niedowiarkiem.
— Ani mi się waż oddać córkę takiemu! — krzyknął rabin. — Lepiej oddaj ją szewcowi, lub furmanowi, ale niedowiarkowi nigdy!
— Rabi, — powiada chasyd w pokorze, — moja córka też ma mały feler.
— Jaki?
— Ona jest trochę... w ciąży.
Cud
Chasyd opowiada o cudzie swego rebe:
— Raz, w sobotę, mój rabin zauważył chłopca, który pisał kredą na murze. Rabin oburzony zawołał: „Niechaj mur spadnie na głowę tego, który już w dzieciństwie znieważa sobotę!" Ale wnet zrobiło mu się żal chłopca i pomyślał w dobroci swojej, że
to dziecko może się jeszcze poprawić i wyrosnąć na nabożnego Żyda. Więc krzyknął: „Nie! Niech mur nie padnie! I — stał się cud! Mur nie padł!
Zawieszenie broni
Starym, pięknym zwyczajem Żydzi w wigilję Sądnego Dnia przebaczają sobie wzajemnie wszystkie winy, przewinienia, krzywdy i żale.
Tak chce tradycja. Ale — Życie jest czasem silniejsze od najsilniejszej tradycji...
Zdarza się przeto, źe po skończonym Dniu, po przeszło dobę trwających wspólnych modłach żarliwych i surowym poście — Żyd, opuszczając bóżnicę podchodzi do swojego sąsiada, z którym właśnie wczoraj uroczyście się przeprosił i wyciągając doń rękę mówi:
— Życzę ci tak samo, jak ty mnie życzysz.
Na co ów oburzony:
— Już znów zaczynasz!
Długi post
Żyd skarżył się przed doktorem, że od pewnego czasu cierpi na brak apetytu.
— Od jak dawna pan nie ma apetytu? — pyta lekarz.
— Od Tiszebow (święto żydowskie na pamiątkę zburzenia Jerozolimy).
— Odkąd? — pyta doktór, nie rozumiejąc tego wyrażenia.
— Od Tiszebow. To jest od czasu zburzenia Jerozolimy — objaśnia pacjent.
Groch
Trzej młodzi talmudyści, przyjechawszy do Warszawy, dali się uwieść grzesznej pokusie i — zjedlj w restauracji niekoszerny obiad.
Powróciwszy do swojego miasteczka uczuli jednak okropne zgryzoty sumienia, więc poszli do rabina prosić o pokutę.
Rabin myślał, myślał, wkońcu postanowił, że trzej grzesznicy winni dla umartwienia ciała nosić przez ośm dni w butach groch.
Nazajutrz spotkali się młodzieńcy na ulicy.
Dwaj kuleli i twarze ich były okrutnie wykrzywione, zaś trzeci szedł lekko uśmiechnięty, jakby nigdy nic.
— Czyś ty nie usłuchał rabina ? — spytali go tamci.
— Owszem. Mam w butach pełno grochu.
— A jednak chodzisz tak lekko!
— Bo ja... groch ten ugotowałem! — odpowiada mądry talmudysta.
Złodziej i rabin
Do rabina przyszedł znany w mieście złodziej, prosząc o błogosławieństwo.
Rozumie się, że rabin odmówił.
Ale gdy złodziei położył na stół banknot sturublowy dla biednych, dobry rabin, nie chcąc pozbawić biednych tak hojnej ofiary, położył ręce na głowie złodzieja i rzekł:
— Jeżeli Bóg zechce kogoś ukarać za grzechy i postanowi, że ma być okradziony, wtedy bądź ty wykonawcą woli bożej.
Trochę ze późne
W wagonie kolejowym bogaty szlagon prowadzi przyjazną rozmowę z niegłupim Żydem Po jakimś czasie szlagon wyjmuje z torby podróżnej kotlety wieprzowe i, zabierając się do jedzenia, proponuje uprzejmie Żydowi:
— Może pan pozwoli jeden kotlet?
— Nie — powiada Żyd. — Mnie tego nie wolno, bo to nie jest koszerne.
— Trudno. W takim razie zjem sam.
Zjadłszy sam wszystkie kotlety, wyciąga z torebki flaszkę wina i podaje sąsiadowi do picia.
— Pan dobrodziej jest bardzo łaskawy, ale — nam Żydom nie wolno nic jeść ani pić, co nie jest koszerne. Chyba, że nas ktoś do tego gwałtem przymusza.
— Skoro tak, to dobrze! Zaraz pana zmuszę!— woła szlagon w dobrym humorze. I wyjmując z kieszeni nabity rewolwer grozi:
— Pij pan, albo strzelam!
Żyd prędko wypił i powiedział:
— Jaka szkoda, że mi pan tak nie groził już przy kotletach...
„Chrześcijanin"
Dwaj bracia postanowili się wychrzcić. W tym celu udali się razem do kościoła. Jednak, tuż przed samym kościołem w starszym bracie zakołatało serce żydowskie i... stchórzył
Rzekł tedy do młodszego:
— Wiesz co, Aronie, idź ty najpierw.
- A ty?
— Ja tu poczekam... Kiedy powrócisz i opowiesz mi jak to wygląda, jak to się robi i — wszystko inne, to... wtedy ja też pójdę.
— Dobrze, — rzekł tamten — odważniejszy, bo młodszy i — poszedł.
Kiedy po jakiejś godzinie wyszedł z kościoła, starszy doń podbiegł i z zapartym oddechem zapytał
— No? Jak tam było?
Wtedy ów nowoupieczony „chrześcjanin” odwraca się od swego brata i z wyrazem niebotycznej wzgardy wycedza przez zęby:
— Precz z drogi, parszywy żydzie! Twoi przodkowie ukrzyżowali naszego Chrystusa...
*
Fragment książki:Andrzej Marek - Dowcipy żydowskie
Całą książkę można przeczytać w bibliotece Polona pod adresem:
https://polona.pl/item/dowcipy-zydowskie,MTE4NTY2MDkz/4/#info:metadata