W osiągnięciu całkowitego sukcesu Żydów w tej dziedzinie z całą pewnością odegrały rolę czynniki nie zawsze trwałe i niezmienne. Kościół, na przykład, początkowo tępił lichwę, na ogół sprzyjając pożyczaniu pieniędzy przez Żydów, których to potępienie nie dotyczyło. Później, aby zaradzić niepożądanym skutkom, starał się przeciwstawić Żydom z całą surowością, próbując mieć, choćby niebezpośrednią, kontrolę nad sytuacją. Ponaglana przez rządzących, który chcieli mieć Żydów na swoich dworach, władza kościelna zaaprobowała, nie mogąc powstrzymać udzielania pożyczek, nałożenie na bankierów podatku. Czynnik religijny i czynnik ekonomiczny zaczęły się w końcu splatać w sposób nieraz dynamiczny, co stwarzało ciągle nowe sytuacje, do których Kościół, Żydzi i rządzący usiłowali się dostosować. Leon Poliakov zwrócił uwagę na ścisły związek między tolerowaniem Żydów a tolerowaniem "żydowskiej lichwy" w społeczeństwie chrześcijańskim, nie wyciągając jednak wniosku, że Żydzi byli tolerowani z powodu uprawiania lichwy albo że, przeciwnie, tolerancja religijna dała początek ich specjalizacji ekonomicznej. Każde z tych twierdzeń zawiera cząstkę prawdy.
Bernardyn ze Sieny
W połowie XV wieku sytuacja stała się jeszcze poważniejsza z powodu głoszonych przez franciszkanów kazań wymierzonych przeciwko lichwie, uważanej za wielką skazę na czystości wiary. Celował w tych kazaniach Bernardyn ze Sieny, który głosił swoje idee od Umbrii po całe Włochy środkowe. Lichwa to, jego zdaniem, jakakolwiek zapłata, nawet minimalna, za udzielanie pożyczki. Kto ją uprawiał (Żydzi), był wrogiem ludu. Kto na nią przyzwalał lub udzielał zgody (rządzący lub władze miejskie), podlegał ekskomunice. Był to początek wielkiej moralizującej krucjaty wojującego, jak by się dziś powiedziało, integryzmu przeciwko ówczesnemu rozluźnieniu obyczajów. Bracia mniejsi, czyli franciszkanie, byli nieprzejednani w przestrzeganiu głoszonych przez siebie zasad i zamierzali wprowadzać je w życie poprzez dzieła miłosierdzia na rzecz bidnych. Stworzyli oni klimat ideologiczny dla silnego protestu społecznego i religijnego, potencjalnego burzyciela istniejącego porządku ekonomicznego, lecz ani Kościół, ani władze polityczne, ani zwłaszcza Żydzi nie przypisywali większego znaczenia tym podmuchom populizmu. I tak dla zwalczenia żydowskich banków powstały pierwsze lombardy -
monti di pieta.
W połowie XV wieku warunki życia Żydów, dzięki działalności kredytowej, wyraźnie się poprawiły: otrzymywali na mocy condotty upragnione prawo do stałego zamieszkania, korzystali z pewnych swobód religijnych i cieszyli się względnym dobrobytem w porównaniu z olbrzymią większością ówczesnej ludności, przeważnie biednej. Ponadto nie nosili znaku rozpoznawczego i próbowali poszerzyć pole swojej działalności poza ciasne granice obrotu pieniędzmi, w kierunku operacji handlowych i finansowych o większym znaczeniu. Gwałtowny atak franciszkanów na żydowskich bankierów zablokował będący w toku proces asymilacyjny. Wielkie masy ludu zapaliły się do słów zakonników także i dlatego, że znaczna część biedaków odczuwała potrzebę prawdziwej sprawiedliwości społecznej. Tan masowy zryw nie uderzył w klasy panujące, lecz został skierowany przeciwko enklawom żydowskim, które odczuły to w postaci nowych prześladowań. W zamierzeniu franciszkanów lombardy miały zaspokoić powszechne potrzeby ubogiego ludu w imię nieskażonego ducha religijnego. W każdym mieście, dzięki darowiznom i fundacjom, składanym w zamian za uzyskanie odpustu, tworzono kapitał, który miał zapewnić dobre funkcjonowanie lombardu. Ów kapitał, dzielony na liczne drobne pożyczki, służył do wspomagania biedoty miejskiej, od której nie pobierani żadnego procentu: "nihil inde sperantes". Przewidziane było złożenie zastawu i nie pozwalano używać otrzymanych pieniędzy na operacje handlowe. Zastaw zabezpieczał pożyczkę przez sześć miesięcy, jeśli po tym czasie jej nie zwrócono, sprzedawano go na licytacji. Lombardy powstawały przeważnie w miastach i tylko ich mieszkańcy mogli czerpać z nich pożytek.
Bernardyn z Feltre
Pod koniec XV i na początki XVI wieku ta nowa instytucja ekonomiczna trwale się upowszechniła w całych Włoszech, ale właśnie zw względu na humanitarne i dobroczynne założenia nie zawsze dobrze jej się wiodło: kapitał założycielski szybko topniał i trzeba go było odbudowywać parokrotnie w tym samym mieście za pomocą ciągłych darowizn ze strony wiernych. Jej funkcja była zatem tylko częściowo kredytodawcza i nabrała raczej cech instytucji charytatywnej, jak to zresztą leżało w intencjach jej pomysłodawców.
Zdarzenie, na gruncie czysto ekonomicznym, między bankierami żydowskimi a lombardami, właśnie ze względu na odmienne założenia, nie było zatem bezpośrednie. Działalność kredytowa banków była szczera i przewidywała gwarancje nie tylko dłużnika, ale i poręczyciela; lepiej zorganizowana dzięki wieloletniemu doświadczeniu; bardziej profesjonalna i śmiała i wreszcie bardziej rozgałęziona, bo obejmująca swoim zasięgiem również wieś. Lombardy odpowiadały raczej potrzebom społeczeństwa statycznego niż potrzebom rozwijającego się społeczeństwa kupieckiego: nie zważały na korzyści ekonomiczne, ale na wymogi religijne. Stopniowo ich zarządem zawładnie klasa urzędnicza nie zainteresowana ich należytym funkcjonowaniem, a więc wybitnie pasożytnicza.
Starcie między lombardami a bankami żydowskimi odbyło się przede wszystkim w dziedzinie religijnej i politycznej; dopiero stopniowo, gdy lombardy zaczęły stosować niską stopę procentową, jako częściowy zwrot kosztów obsługi, ich konkurencja stała się silniejsza właśnie na gruncie ekonomicznym. Najzręczniejszym propagatorem lombardów jako centrów pomocy społecznej był Bernardyn z Feltre, któremu w ciągu 9 lat, od 1484 do 1492 roku, udało się utworzyć aż 22 lombardy, w większości na terytorium Republiki Weneckiej. W walce w obronie biednych i bezdomnych przejawiał niezachwiane przekonanie religijne i bezkompromisowość; nietolerancyjny wobec wszystkiego i wszystkich, oskarżał szlachtę o rozwiązłość obyczajów, ganił wszelką radość i rozrywkę. Był do tego stopnia purytański i nieprzejednany, że potępił Owidiusza i Petroniusza. Podobno w czasie epidemii dżumy w Padwie bezgranicznie poświęcał się chorym i biednym, mając w pamięci słowa Bernardyna ze Sieny, że kto umarł pełniąc uczynki miłosierdzia w czasie epidemii, winien być uznany za męczennika. Nie uchylał się od żadnych posług, jak na przykład mycie nóg chorym w lazarecie. Silny swoją wiarą, rzucił wyzwanie rządzącym w wielu miastach Italii, od Florencji po Wenecję, od Neapolu do Mantui, a może nawet w Rzymie. W walce o integryzm znalazł naturalnego wroga: lichwę, a więc Żydów. W sprawie wiary nigdy nie zmienił stanowiska: prześladował, wypędzał i skazywał z tą samą niewzruszoną determinacją, z jaką bronił nędzarzy. "Och, jaka to febra trzęsie Żydów! Chłód niewierności i żar chciwości". Albo: "Był dobrym Żydem - rzekł ów - dotrzymywał słowa. - Powiedzieć dobry Żyd to tyle co powiedzieć łajdak".
Głosił kazania w Mantui, Ferrarze, w Umbrii, Geniu, a zwłaszcza w całym Veneto. We Florencji zrazu jego wystąpienia nie zjednały mu słuchaczy. Miał, owszem wielu zwolenników, ale inspirowanie do społecznego przewrotu, zawarte w jego płomiennych kazaniach, nie było miłe ani Medyceuszom, ani Żydom, którzy starali się odpierać jego oskarżenia, ani dominikanom czy augustianom, co bowiem, także w imię nieskazitelności wiary, uparcie uznawali za niedopuszczalne jego projekt obłożenia pożyczek lombardzkich minimalnym oprocentowaniem. Batalia rozgrywała się na różnych płaszczyznach: na gruncie teologicznym, wokoło skomplikowanych szczegółów prawnoreligijnych; na gruncie psychologii zbiorowej i retoryki oraz na płaszczyźnie społecznej, o złożonej problematyce, obejmującej także rozwój kupiectwa. Władza polityczna i kler, choć poróżnieni ze sobą, zgadzali się co do tego, że trzeba ograniczyć wpływ i znaczenie żydowskich banków. Walka między bankami a lombardami otwierała nowe pole rywalizacji i książę (lub inna władza) mógł jedynie być z tego zadowolony, przeczuwając możliwość podwójnej korzyści. A jednak, w zestawieniu z zapalczywością kaznodziejów, Żydzi, którzy płacili podatki, także nadzwyczajne, i byli spokojniejsi z punktu widzenia politycznego, mieli szansę na uzyskanie poparcia klasy rządzącej.
Męczeństwo Szymona z Trydentu
Gwałtowna polemika prowadzona przez zakonników była często przyczyną prześladowań i fałszywych oskarżeń wobec Żydów. W 1475 roku w czasie rekolekcji wielkopostnych w Trydencie Bernardyn z Feltre ostro zaatakował chrześcijan utrzymujących dobre stosunki z Żydami; ktoś na to powiedział, że Żydzi, choć odmiennej wiary, są dobrymi ludźmi, na co kaznodzieja odparł z ponurym proroctwem: "Nie wiecie nawet, ile zła czynią wam ci, których uważacie za dobrych, ale nie minie Pascha, dadzą wam dowód swojej dobroci". Wieczorem w Wielki Czwartek 1475 roku zginął chłopiec imieniem Szymon. Chociaż Żydzi byli zamknięci w swoich domach (jak nakazywał IV Sobór w Toledo z 633 roku; "Żydzi i muzułmanie obu płci w dzień Męki Pańskiej nie mogą pokazywać się publicznie ani zuchwale przechadzać się po mieście na pośmiewisko Stwórcy"), zostali oskarżeni o mord rytualny, na podstawie zeznania nawróconego Żyda, Giovanniego da Feltre, syna przewodniczącego gminy żydowskiej, Samuela. Oskarżonych poddano torturze i wielu umarło; inni przyznali się pod groźbą do wszystkiego, o co byli podejrzani. Biskup Hunderbach, jeszcze przed końcem procesu, na wszelki wypadek i przewidując wyrok skazujący, skonfiskował żydowskie dobra. Wysłannik papieski oświadczył, że Żydzi są niewinni; znaleziono nawet winowajcę, niejakiego Schweizera. Choć oskarżenie o mord rytualny okazało się oczywistą prowokacją, wielu mężczyzn zginęło w czasie tortur, a kobiety i dzieci zostały wypędzone z Trydentu i musiały się udać do Rovereto. Wiele razy próbowano doprowadzić do beatyfikacji małego Szymona, ale dopiero w 1562 roku Grzegorz XIII włączył go do
Martyrologium Romanum, a Sykstus V beatyfikował. Nieco później Żydzi rzucili na Trydent cherem, czyli klątwę; nigdy nie wrócą do tego miasta, dopóki trwać będzie kult błogosławionego Szymona z Trydentu.
Oskarżenia o mord rytualny padały wielokrotnie w ciągu wieków: symboliczna wymowa takiego mordu robi ogromne wrażenie na wielkich masach ludzi. Pierwsi chrześcijanie także byli nieraz oskarżani o tę zbrodnię; potem spotkało to Żydów. Na nic zdały się, powtarzające się w ciągu stuleci, od 1250 do 1540 roku, interwencje wielu papieży i ogłaszane przez nich bulle, sprzeciwiające się rozpowszechnianiu tego niegodziwego oskarżenia. Zniesławienie zawsze miało ogromną siłę sugestii. W bulli wydanej mniej więcej sto lat po incydencie trydenckim Paweł III pisze: "Wrogowie Żydów, zaślepieni nienawiścią i zazdrością albo, co wydaje się prawdopodobniejsze, zachłannie pragnąc pod jakimś pozorem zagarnąć ich majątek, fałszywie przypisuje im, iż zabijają małe dzieci i piją ich krew, i wiele innych okropnych zbrodni; w ten sposób podżegają przeciwko nim prostych i naiwnych chrześcijan, tak że owi Żydzi są często pozbawiani nie tylko własnych dóbr, ale i życia". Paweł III nie poprzestał n tym, polecił, aby Żydzi mogli korzystać z opieki, jaką zapewniali im jego poprzednicy (zwłaszcza Marcin IV), nie wykluczając, w razie potrzeby, interwencji władzy świeckiej.
Psychoza mordu rytualnego rozprzestrzeniła się na wszystkie terytoria Serenissimy, wywołując nawet reakcje doży Piera Mocenigo, który napisał trzy listy książęce (
lettere ducali) w celu jej poskromienia. W regionie Veneto na parę lat przed 1480 rokiem coś podobnego do incydentu trydenckiego zdarzało się w Portobuffole, co doprowadziło do zlikwidowania małej gminy żydowskiej. Domniemany mord rytualny błogosławionego Lorenzina, czczonego w Marostica od końca XV wieku, także sięga czasów płomiennego kaznodziejstwa Bernardyna z Feltre. Nie odkryto sprawców dzieciobójstwa w Marostica ani nie ma żadnych potwierdzających ten fakt dokumentów, nie przeszkodziło to jednak kapucynowi Barbarano, kaznodziei i autorowi dziełka
Historia ecclesiastica della citta, territorio e diocesi di Vicenza, napisać: "Sprawcy tego dzieciobójstwa nie zostali wykryci, niemniej Vicenza, wstrząśnięta straszliwą wieścią, wysłała swoich przedstawicieli, Giacoma Trento i Alvisego Thiene, do Wenecji, aby jej władze uspokoiły wrzenie wśród ludności; po czym list książęcy Marco Barbarigo z 12 kwietnia 1486 roku skazał na wygnanie wszystkich Żydów z Vicenzy i okolic. W ten sposób Vicenza i okolice zostały uwolnione od przeklętego ludu i nigdy więcej nie przyjęły na swe łono tego rodzaju ludzi, żądnych zarówno złota jak i Krwi Chrystusowej. Jeśliby zatem ów Błogosławiony Niewinny nie miał innej chwały za swe męczeństwo, przynajmniej ma tę jedną wielką, iż przez swoje cierpienie dał impuls mieszkańcom Vicenzy do uwolnienia się na zawsze od tego ludu nienawistnego i niosącego zgubę". Legenda o błogosławionym z Marostica miała długi żywot. Dopiero w 1867 roku Pius IX zgodził się na beatyfikację nie drogą regularnego procesu, ale przez uznanie kultu
ab immemorabili i ustalił jego święto na drugą niedziele po Wielkanocy. W 1885 roku, na 400-lecie, w uroczystym nabożeństwie uczestniczył kardynał Wenecji; w 1945 roku mieszkańcy Bassano, pod naporem ciężkich bombardowań, uczynili ślub, iż zbudują błogosławionemu Lorenzinowi nową kaplicę w kościele Santa Maria. Jeszcze w latach pięćdziesiątych rozdawano w kościele faksymile druku z 1885 roku opatrzonego w imprimatur, zawierającego oskarżenia pod adresem Żydów.
Wenecja - Cannaregio
Mimo że legendy o mordach rytualnych w ogóle, a dzieci w szczególności, były często potępiane, zwłaszcza przez uczonych chrześcijańskich, przetrwały w ludzkiej pamięci i głęboko wniknęły w wierzenia ludowe. Przez wiele stuleci zresztą dochodziło do procesów czarownic, oskarżonych o kontakty z diabłem. W Val di Non i w Val del Sole w prowincji Trento dopiero edykt cesarzowej Marii Teresy, wydany w połowie XVIII wieku, zahamował zjawisko polowania na czarownice. Jeszcze w 1964 roku Gemma Valli, specjalistka od tych zagadnień, żądała w artykule zamieszczonym w "Il Ponte" rewizji "procesów trydenckich" i kultu błogosławionego Szymona z Trydentu. W atmosferze Soboru Watykańskiego II żądanie to miało być wkrótce spełnione.
Bernardyn z Feltre pod koniec XV wieku nasilił kampanię antyżydowską, wzbudzając niepokój w weneckich kręgach rządowych, zwłaszcza z okazji swojego pobytu w Rawennie.
Serenissima w nocie zachowanej w
Ducali Venete potwierdziła na nowo prawo Żydów do pożyczania pieniędzy "zgodnie z przyjętymi warunkami", powołując się na bulle papieża Marcina; podkreśliła zwłaszcza, że dopóki nie podejmie innej decyzji, nie będzie tolerować czyjegokolwiek wtrącania się; zarządziła, aby Żydzi nie byli molestowani, ostrzegając kaznodziejów przed sianiem niezgody, albowiem byłoby to brzemienne w przykre konsekwencje. Podesta Bagadino upomniał Bernardyna, ale ten, przywykły do walki, nie ustąpił - i jak to już zdarzyło się kilka lat wcześniej we Florencji - zamienił swoją porażkę w zwycięstwo. Pod koniec 1491 roku władze miejskie Rawenny złożyły prośbę o ustanowienie lombardu i wysłały swoich dwóch przedstawicieli do Wenecji. W marcu 1492 roku ogłoszony został nowy list książęcy, w którym mówi się co prawda, że Żydzi nie będą wypędzeni z Rawenny, ale Wenecja akceptuje tezy wyrażone przez miejskich posłańców, zakazuje Żydom udzielania pożyczek, zezwala na otwarcie lombardu, a ponadto zabrania Żydom wybudowania synagogi na najpiękniejszym placu miasta, i to w pobliżu kościoła, jak obawiali się owi wysłańcy.
Latem 1492 roku (niezwykle ważnym dla Żydów hiszpańskich, których wypędzono nie tylko z Hiszpanii, ale i z Sardynii i Sycylii, będących wówczas pod jej panowaniem) rządzący Wenecją napisali do władców Brescii, "aby ich ostrzec, iż Bernardyn, głoszący kazania w Padwie i innych miejscowościach, podburzył lud przeciwko Żydom, czego następstwem były rozruchy, zamieszanie i skandale, i nie chcemy absolutnie słyszeć o tym lub przypuszczać, by mogły wybuchnąć u nas". W tym samym roku niezmordowany kaznodzieja wygłaszał żarliwe oracje w Camposampiero, Castelfranco, Asolo, Feltre, Serravalle, Bassano. We wszystkich tych miejscowościach powtórzył się z nielicznymi wariantami ten sam scenariusz. Po kazaniach wszczynano zamieszki i prześladowania: Żydzi byli czasowo wypędzani i powstawał miejscowy lombard. Niekiedy banicja była całkowita, kiedy indziej przyjmowano Żydów na nowo i w niejednym mieście obie instytucje, lombard i bank, musiały współistnieć.
Nauki głoszone przez franciszkanów nie osiągnęły zatem zamierzonych celów. Lombardy co prawda przeważały w miastach, ale w głębi lądu, w małych miasteczkach utrzymywały się żydowskie kantory. W Wenecji zresztą banki miały mocną pozycję, ponieważ pożyczały na bardzo korzystnych warunkach: żydowscy bankierzy nie zadawali zbędnych pytań, nie żądali oświadczeń o ubóstwie, szczodrze oceniali zastawy, czasami pożyczali na podstawie pisemnej gwarancji bez zastawu, a na wsiach z gwarancją na przyszłe zbiory. Pamiętajmy też, że państwo weneckie w momentach krytycznych mogło nałożyć na Żydów podatki nadzwyczajne. Ponadto wojna z Ligą z Cambrai spychała Żydów coraz bliżej ku Wenecji, tak że ostatecznie skupili swoją działalność finansową na Lagunie, a franciszkanom pozostawili większą część weneckiej prowincji.
Jaki był stosunek papiestwa do wszystkich tych wydarzeń, do wybuchu tak bardzo sprzecznych potrzeb i oczekiwań, prawomyślności religijnej i fanatyzmu ideowego? Kościół wobec poruszenia, jakie opanowało włoskie społeczeństwo, wobec umocnienia się żydowskich banków z jednej strony, a reakcją, jaką stanowiło otwieranie lombardów z drugiej, poddał się inicjatywie franciszkanów, nie identyfikując się w pełni z nimi w tej walce. Papiestwo zamierzało utrzymać kontrolę nad bankami, kierując się "tolerancja". Władcy, kiedy obradowali nad spisaniem nowej condotty dla żydowskich banków, starali się włączyć w tę sprawę Kościół i zrzucić na niego odpowiedzialność za wszystkie problemy teologiczno-religijne, aby nie narażać się na sankcje czy ekskomunikę.
Warunki, które pozwoliły Żydom na zajęcie pozycji monopolistycznej w dziedzinie bankowości pod koniec XV wieku, stopniowo się jednak zmieniały, zarówno ze względu na powstanie lombardów, jak i na następstwa gorliwości religijnej. W Wenecji, gdzie nazbyt często omijano przepisy o noszeniu znaku wyróżniającego, czyli żółtego kółka, 16 marca 1496 roku Senat postanowił zmienić typowy dla Żydów znak, nakazując noszenie zarówno w w zimie, jak w lecie, zamiast kółka, żółtego beretu, pod karą 50 złotych dukatów grzywny i miesiąca więzienia w razie wykroczenia.
Również pod koniec XV wieku Żydom pozwolono handlować starzyzną. Opowiada Gallicciolli: "Przemyślność Żydów potrafiła w niektórych wypadkach ominąć także i ten przepis. Sprzedając bowiem ubrania i okrycia nowe przez siebie uszyte, Żyd w jakimś niewidocznym miejscu robił malutką plamkę albo zostawiał jakąś usterkę, gdy zaś kupujący zapłacił jak za rzecz nową, a on zainkasował pieniądze, uprzedzał wówczas, że w tamtym miejscu jest plamka, i w ten sposób mógł powiedzieć, że to rzecz stara, gdyby jakaś skarga wpłynęła do Magistratu". Aby zarobić na życie, wystarczyła niekiedy mała ukryta plamka na nowej sukni.
*****