Rok 313 uznano słusznie za punkt zwrotny w dziejach Europy. W ciągu trzech pierwszych wieków wypadki wykazywały tendencję do podkreślania elementów sprzeczności między Kościołem a światem. Jest istotnie prawdą, że chrześcijaństwo nigdy nie głosiło ani też nie broniło obalenia przemocą ustroju rzymskiego. Niemniej jednak uważało ustrój ten za skazany na zagładę z powodu tkwiących w nim organicznie braków i z ufnością zapowiadało okres jego rozkładu jako wstęp do ustanowienia panowania Chrystusa na ziemi. Toteż patrzyło ono obojętnie na nemezys, która w latach anarchii i zamieszania zdawała się zwyciężać
Romanitas; jednocześnie zaś w łonie Kościoła starało się uciec od trosk i kłopotów rozkładającego się świata. W tym duchu chrześcijaństwo stawiało również zwycięski opór prześladowaniom ze strony różnych cesarzy; opór ten został ukoronowany ostateczną próbą siły w walce ze Świętym Kolegium.
Trzy edykty ogłoszone na wiosnę r. 303 stanowiły ostateczny wysiłek gorliwości Dioklecjana i Maksymiana we wprowadzaniu reform. Edykty owe, przepojone tym, co nazwano „konserwatywną pobożnością" wobec oficjalnej religii pogańskiej, stanowiły podstawę dla systematycznych i uzgodnionych wysiłków, mających na celu wykorzenienie wiary. Dlatego też ich późniejsze odwołanie miało głębokie znaczenie. Uznając zwycięstwo chrześcijaństwa nad odwiecznym ustrojem, odwołanie tych edyktów doprowadziło do nagłego i nieoczekiwanego końca fazę sprzeczności między jednym i drugim, a wykazując tak dobitnie, jak nic innego nie byłoby w stanie wykazać, całkowite bankructwo antycznej idei religijno-politycznej, wskazywało drogę do rozwoju nowych stosunków pomiędzy cesarstwem a Kościołem. Stosunki te znalazły wyraz w tak zwanym Edykcie Mediolańskim.
Edykt Mediolański miał oczywiście cel specjalny; zadaniem jego było zapewnienie chrześcijaństwu przywilejów „dozwolonego kultu" (
religio licita). Mając to na względzie, Edykt ten poczynił cały szereg zastrzeżeń na korzyść chrześcijan. Po pierwsze, gwarantował wszystkim prawo wyznawania wiary i usuwał wszelkie prawne ograniczenia, na które mogliby być narażeni jej wyznawcy. Przywracał więc stanowiska tym, którzy zostali usunięci ze służby państwowej z powodów religijnych, jak również tym, którym odmówiono przywileju legalnej działalności pod władzą Świętego Kolegium, ponieważ skrupuły etyczne zabraniały im składania ofiar na dworach pogańskich. Po drugie, edykt stwierdzał, że żadnemu człowiekowi nie wolno przeszkadzać w spełnianiu obowiązków wymaganych przez jego religię.
Zapewniał więc wierzącym jako jednostkom możność podpisywania się pod „prawem chrześcijańskim" i zarazem potwierdzał ich prawo do absolutnej wolności zbierania się i uprawiania kultu. Po trzecie, edykt przedsięwziął skuteczne środki dla zwrotu ziem i budynków skonfiskowanych w czasie prześladowań, nie wyłączając tych, które zostały oddane osobom prywatnym przez sprzedaż lub dzierżawę, i jednocześnie nakazywał wypłatę odszkodowania tym, którzy byli gotowi wyrzec się ich bez sprzeciwu. Wreszcie edykt uznawał Kościół za korporację, upoważniając go przez to do posiadania własności.
Udzielając więc w ten sposób swego uznania chrześcijaństwu, Konstantyn i Licyniusz znacznie przekroczyli granice potrzebne do uznania nowego kultu i ogłosili pewne zasady o szerokim i dalekosiężnym znaczeniu. Albowiem wolność zagwarantowana wiernym została zarazem rozciągnięta na wyznawców wszystkich religii:
...ut daremus et Christianis et omnibus liberam potestatem sequendi religionem quam quis-que voluisset... ut nulli omnino facultatem abnegandam putaremus qui vel observationi Christianorum vel ei religiom mentem suam dederet quam ipse sibi aptissimam esse sentiret... Tak zatem człowiek miał swobodę wyznawania religii, jaką uznał za najbardziej dla siebie odpowiednią. Stanowiło to więc ze strony państwa formalną i wyraźną rezygnację z wszelkich prób kontrolowania życia duchowego, które w ten sposób ogłoszono za autonomiczne. Tolerancja, a raczej całkowita neutralność religijna, została przyjęta nie tylko jako środek polityczny, ale jako podstawowa zasada prawa państwowego, i tak pozostało aż do wstąpienia na tron Teodozjusza w r. 378; stan ten został utwierdzony przez następnych cesarzy, którzy reprezentowali tak różny punkt widzenia, jak na przykład Julian i Walentynian.
Licyniusz
W tym świetle Edykt Mediolański stanowi kamień milowy w dziejach stosunków ludzkich. Oznacza on całkowite odrzucenie niedawnych prób, mających na celu odbudowanie ustroju rzymskiego przy pomocy pojęć wywodzących się z pogańskiego Wschodu — o tyle przynajmniej, o ile dotyczyły one teorii i praktyki władzy cesarskiej. W tym względzie misja Dioklecjana i jego kolegów przyczyniła się do wskrzeszenia i doprowadzenia do logicznej konkluzji polityki rozpoczętej przez Aureliana, lecz przerwanej przez reakcję, jaka nastąpiła po zamordowaniu tego cesarza. Polityka ta wyraziła się w forma
regiae consuetudinis — rodzaju ,,totalizmu", który na skutek absolutnej, ekskluzywnej i bezkompromisowej natury swych roszczeń przedstawiał ostateczne otępienie
Romanitas.
Lecz jeżeli Konstantyn odrzucił w istocie rzeczy pretensje świętej monarchii wschodniej, nie uczynił tego bynajmniej w jakiejkolwiek intencji powrotu do zamierającego humanizmu grecko-rzymskiej przeszłości, do klasycznej
polis, gdzie kult pewnych oficjalnych bóstw został uznany za niezbędną funkcję zorganizowanego społeczeństwa. Z tego punktu widzenia ogłoszenie przez niego wolności duchowej oznacza otwarte odejście od wszystkiego, co można było znaleźć w doświadczeniach starożytności. Formalne wyłączenie spod kontroli politycznej całej dziedziny życia ludzkiego sprowadzało
res publica do stosunkowo małego znaczenia, jak gdyby uznając roszczenia chrześcijaństwa, od dawna głoszone w słynnym tekście: „Oddajcie cesarzowi co cesarskie" (
reddite quae sunt Caesaris Caesari). Umożliwiało ono zawarcie zgody z wierzącymi, pobudzając ich jednocześnie do rozwinięcia i zastosowania elementów specyficznie chrześcijańskiej filozofii społecznej. Na tej drodze wskazywało to zupełnie nową ideę — projekt państwa chrześcijańskiego. Dzięki tej idei miały się odwrócić tendencje wieków, a
Romanitas miała zapewniony nowy okres życia pod egidą Kościoła. Edykt Mediolański można więc określić jako wielką kartę Nowej Republiki.
Określając Edykt w ten sposób, nie przypisujemy bynajmniej cesarzowi jasnego przewidywania tego, co się zawierało w jego krótkim akcie podniesienia labarum i ogłoszenia się żołnierzem krzyża. Przeciwnie, jest rzeczą wysoce prawdopodobną, iż jego motywy były niejasne i że nie sięgał on wzrokiem poza bezpośrednią sytuację, w jakiej się znalazł. Konstantyn był wojownikiem i mężem stanu, pod każdym względem typowym dla wieku, w którym żył. Jednocześnie był jednym z tych, których określono jako epigonów, i to najbardziej przenikliwym i zdolnym spośród wszystkich, którzy walczyli o płaszcz Dioklecjana.
Najpierw obwołany Augustem przez wojska w Jorku po przedwczesnej śmierci ojca, cesarza Konstancjusza Chlorusa, został niechętnie przyjęty przez Galeriusza jako Cezar, a potem jako starszy członek drugiej tetrarcha (lipiec r. 306). W kilka miesięcy później wszedł w związek dynastyczny poślubiając córkę dawnego kolegi Dioklecjana, Maksymiana, który abdykował przymusowo wraz ze swym partnerem l marca r. 305 - nie rezygnuje jednak z tytułu Augusta, w każdym razie do r. 307, mimo że w tym czasie Galeriusz włożył na Licyniusza diadem na Zachodzie (listopad r. 308). W r. 310, kiedy Maksymian pokusił się niezręcznie o zdobycie purpury, Konstantyn spowodował jego aresztowanie i skazanie na śmierć. Następnie ogłosił swoje niezależne prawo dziedziczne poprzez Konstancjusza Chlorusa i Klaudiusza Gotyka jako
divi Claudi nepos, divi Constanti filius. Śmierć Galeriusza w Nikodemii w roku następnym wywołała kryzys dynastyczny, który doprowadził do niepewnej entente między dawnymi rywalami, Konstantynem i Licyniuszem.
Most Muliwijski
W r. 312 Konstantyn, przekroczywszy Alpy, zwyciężył uzurpatora Maksencjusza (syna Maksymiana) w słynnym starciu na Pons Milvius i wszedł do starożytnej stolicy, podczas gdy Licyniusz podjął się usunąć Maksyminusa Daję, innego z nominatów Galeriusza, który po jego śmierci zajął Wschód. Dzięki tym krokom Konstantyn i Licyniusz wypłynęli jako połączeni władcy świata rzymskiego, przy czym sojusz ich został wzmocniony zawarciem przez jednego z nich związku małżeńskiego i przez fakt, iż razem poddali się warunkom protokołu zarysowanego w Mediolanie.
Taki w ogólnych zarysach był wynik walki o władzę, wynik, który po wycofaniu się Dioklecjana wykazał całą słabość jego planu, mającego na celu zapewnienie stałości politycznej przy pomocy powstałej automatycznie tetrarchii. Ambicje osobiste, wzmocnione związkami dynastycznymi i roszczeniami dziedzicznymi, przyczyniły się do szeregu wojen domowych, które wywołały najgorsze wspomnienia ubiegłego wieku; jednocześnie sytuacja skomplikowała się wskutek faktu, iż w obrębie swych własnych jurysdykcji różni epigoni przyjęli zupełnie odmienne stanowisko wobec zasad polityki, które Święte Kolegium zdawało się stosować wobec wszystkich.
Ludzie ci odziedziczyli istotnie zły spadek. Pod władzą Świętego Kolegium nie pojmowano już sprawiedliwości jako wyrazu woli ludu czy też wyrazu ogólnej słuszności, była więc ona sprawą nie prawa, lecz łaski. Toteż w sądach stawiano ołtarze, a strony chcąc prowadzić proces musiały składać ofiary majestatowi cesarskiemu, zwracając się do jego urzędników jako do wykonawców ,,boskiej" woli.
Ponadto, skoro nowa teoria zawierała pomieszanie praw sądowych i praw boskich, nie uznawała ona już żadnej granicy dla władzy państwowej wobec poddanego. Dlatego też przy wymierzaniu powszechnych podatków urzędnicy skarbowi mieli dokonywać najazdów na prowincję zupełnie jak zbrojni zdobywcy. Wobec swobody zastosowania chłosty i tortur, zarówno Italczycy, jak mieszkańcy prowincji musieli ujawniać najmniejsze szczegóły zasobów podlegających opodatkowaniu,
annonae zaś, czyli uzyskane stąd podatki, zbierano z bezwzględnością równą tej, z jaką je nakładano. Prawa obywatelskie brano pod uwagę w równie małym stopniu jak prawa własności. Tortury, które za pryncypatu ograniczano jedynie do niewolników (z wyjątkiem pojedynczych wypadków zdrady), stosowano teraz nie tylko do wolnych ludzi, ale nawet do członków arystokracji municypalnej, i to zarówno w sprawach cywilnych, jak kryminalnych. W stosunku do
honestiores zwiększono grozę kary śmierci przez zastosowanie poniżających i stosowanych dawniej tylko wobec niewolników form egzekucji, jak na przykład ukrzyżowanie; dla winnych natomiast pochodzących z niższych klas zachowano wyszukaną mękę palenia żywcem na wolnym ogniu. Wprowadzenie takich metod przypisywano w szczególności Maksymianowi, ale wstęp do Dioklecjanowego edyktu o cenach ujawnia ducha równie arbitralnego i autokratycznego. Oznacza to zupełny upadek panowania prawa.
Absolutyzm, który domagał się skasowania wolności politycznej, odnosił się nie mniej wrogo do wolności religijnej. W systemie roszczącym sobie prawa do ostateczności nie mogło istnieć oczywiście żadne bezpieczeństwo dla Kościoła; z uwag Laktancjusza można wywnioskować, jak w umysłach ówczesnych pomieszały się te dwie sprawy. Albowiem, jakkolwiek dawniejsze różnice między chrześcijaństwem a klasycyzmem były jak
Konstantyn
najbardziej istotne, to jednak były one w pewnym sensie zgodne w przyznawaniu jednostce pewnych nienaruszalnych praw. Toteż we wspólnej opozycji wobec nowego despotyzmu Kościół i to, co pozostało z dawnego republikanizmu, odkryły wreszcie platformę do możliwego zbliżenia. W Konstantynie zaś znalazły one bojownika, gotowego wyzyskać ich wrogość wobec tego despotyzmu. Śmiałość i oryginalność cesarza polegała na tym, iż dostrzegł swą szansę i potrafił ją wykorzystać.
Z tego punktu widzenia rola Konstantyna była w pewnej mierze określona przez jego poprzedników; nauka tradycyjna mówi jasno, że proburżuazyjne i prochrześcijańskie sympatie Konstancjusza Chlorusa stanowiły już przygotowanie do podobnych sympatii jego sławniejszego syna. Tak więc Eutropiusz, scharakteryzowawszy Konstancjusza jako człowieka wyjątkowego, odznaczającego się wysokim poczuciem obowiązków obywatelskich, dodaje dalej, iż starał się on utrzymać zamożność mieszkańców prowincji i był przeciwny naciskowi skarbu, uznając za lepsze, żeby bogactwo było rozproszone w rękach prywatnych, niż żeby było skupione w jednym worku. Euzebiusz z Cezarei zaś podkreśla jego życzliwość w stosunku do chrześcijan, którzy w obrębie jego jurysdykcji uzyskiwali najwyższe urzędy państwowe i utrzymywali się na nich mimo generalnych edyktów o prześladowaniu, wydanych w Nikodemii; gdzie indziej zaś zwraca uwagę na czystą i zdrową atmosferę panującą w jego domu i odbijającą niewątpliwie jego wiarę w „najwyższego boga" (
supremus deus) platońskiego monoteizmu słonecznego.
Lecz cokolwiek można myśleć o charakterze i motywach działania Konstantyna, olbrzymie znaczenie jego dzieła nie może podlegać kwestii. Był to człowiek o temperamencie głęboko religijnym lub (może) zabobonnym; jego zapisane wypowiedzi pełne są aluzji do „bóstwa" (
divinitas), któremu był wierny bez zastrzeżeń, podobnie jak jego ojciec; — wreszcie z biegiem czasu owo niejasne pojęcie przybrało rysy Jehowy.
Instinctu divinitatis, mentis magnitudine, napis wyryty na jego łuku w Rzymie — zdaje się go przedstawiać jako natchnionego herosa lub męża przeznaczenia. Takim się właśnie ukazał w czasie kampanii italskiej, kiedy zgodnie z tradycją chrześcijańską miał wizję Krzyża i otrzymał hasło:
hoc signo vince, czyli
τουτω νικα. Najazd na Italię w r. 312 stanowił więc kryzys w życiu Konstantyna i postawił go wobec przyszłości, od której nie było ucieczki. Występując najpierw jako bojownik o wolność ducha, z biegiem lat przeobrażał się stopniowo z obrońcy Kościoła w jego prozelitę. Jednocześnie nawrócenie cesarza rozpoczęło nowy cykl rozwoju historycznego, sugerując projekt państwa chrześcijańskiego.
Raz jeszcze, podobnie jak w odległych dniach Cezara Augusta, świat rzymski poruszyły nowe nadzieje i nowe poczynania. Konstantyn był w innym położeniu niż August i nie miał poety, który by śpiewał jego pochwały; lecz w braku takiego poety, przytaczał on naiwnie mesjaniczne wypowiedzi Wergiliusza oraz elementy proroctw sybillińskich i z zabobonną czcią stosował je do siebie, zupełnie w tym samym duchu, w jakim używał ornamentów z łuku Trajana do ozdobienia pomnika, przy którego pomocy starał się uszlachetnić sławę swych własnych rządów. Jego chwalcy, jak gdyby świadomi potrzeby wstrzemięźliwości wobec ogromu zła, które jeszcze należało zwalczyć, zadowalali się mówieniem o owym wieku jako o pozłacanym i uchylali się od określania go jako prawdziwego wieku złotego.
Łuk Konstantyna
Lecz jeżeli Konstantyn nie miał Wergiliusza, który by głosił jego cnoty, to miał przynajmniej swojego Euzebiusza. Euzebiusz z Cezarei staje jako pierwszy w długim szeregu polityków kościelnych, którzy przesunęli się przez scenę europejską. Wobec jego stanowiska jako człowieka, który był „w ścisłym porozumieniu z cesarzem i wiele wiedział o wewnętrznej pracy jego polityki", jako człowieka, który siedział po prawicy tronu cesarskiego w czasie posiedzeń Soboru Nicejskiego i wywarł decydujący wpływ na ułożenie wyznania i dyscypliny Kościoła powszechnego, nie będzie przesadnym stwierdzenie, że w najbardziej uderzających wypowiedziach tego pisarza słyszymy autentyczny głos owych czasów.
Dla Euzebiusza świetny i niespodziewany triumf Kościoła stanowił decydujący dowód
operatio Dei, ręki Boga w dziejach ludzkich. Jednocześnie, wskutek łatwego i naturalnego pomieszania myśli, sugerował on niebezpieczny błąd, że chrześcijaństwo było filozofią powodzenia. Euzebiusz cytuje z uznaniem własne wyznanie wiary cesarza, wygłoszone po upadku Licyniusza, upadku, który uwolnił cesarstwo od najgroźniejszego wroga:
...wydaje się, że ci, co wiernie wypełniają święte prawa Boga i cofają się przed przekraczaniem Jego przykazań, uzyskują w nagrodę obfite błogosławieństwa i nadzieje, jak również siłę do spełnienia swych zamierzeń. Ci zaś, co w sercu chowają bezbożność, doświadczają skutków swego złego wyboru... Ja sam byłem człowiekiem, którego usługi Bóg uznał za pożyteczne przy wypełnieniu Jego woli. Tak więc... z Bożą pomocą wygnałem i zniszczyłem wszelkie zło, w nadziei, że ród ludzki; oświecony za moim pośrednictwem, może być wezwany do należytego przestrzegania świętych praw Boskich, a jednocześnie nasza najświętsza wiara może się rozwijać pod przewodnictwem Jego wszechmocnej dłoni...
Obchodzi nas tutaj nie tyle prawdziwość czy fałszywość tych uczuć, ile skutki ich przyjęcia. Konstantyn jest więc przedstawiony jako bojownik zesłany przez Najwyższego dla dokonania Jego kary nad prześladowcami, których los jest opisany w terminach przypominających gromy proroków hebrajskich. Gdzie indziej cesarz pojawia się jako zwycięzca owych walczących z Bogiem Tytanów, którzy w swym szaleństwie podnieśli bezbożną broń przeciw Niemu, najwyższemu królowi. Toteż Bóg wynagrodził Konstantyna czyniąc go władcą, zapewniając mu powodzenie w takiej mierze, że niepokonany i niezwyciężony, odnosił nieprzerwany szereg zwycięstw i stał się monarchą większym niż którykolwiek inny, wspomniany przez historię i tradycje. Wśród określających go wyrażeń możemy znaleźć na inskrypcjach takie jak
victoriosissimus et maximus, maximus piissimus felicissimus Augustus, władca, za którego nauczono wojska modlić się w tych słowach:
Deus, incolumem et victorem serves imperatorem.
Triumfy, których doznawał wszędzie sztandar krzyża, zapowiadały dzień, kiedy władca chrześcijański będzie dzierżył władzę od morza do morza i od rzeki do krańców ziemi. Stąd pokój, szczęśliwa karmicielka młodości, rozciągnie swą władzę na cały świat, a z błogosławieństwami pokoju zapanuje sprawiedliwość. „Przekują swoje miecze na pługi, a włócznie na sierpy, i naród nie będzie musiał chwytać za broń przeciwko narodowi, i nie poznają już wojny." Owe starożytne rękojmie, dane Hebrajczykom za dawnych dni, miały teraz znaleźć całkowite wypełnienie w Nowej Republice.
Okazuje się więc, że Euzebiusz szukał w wieku Konstantyna ni mniej ni więcej, tylko urzeczywistnienia odwiecznej nadziei ludzkości, marzenia o powszechnym i wiecznym pokoju, które przejął Rzym klasyczny, lecz którego
Pax Romana była jedynie bladym i niedoskonałym odbiciem; jest rzeczą ważną ustalenie przyczyn tego przekonania Euzebiusza. Leżą one w fakcie, że chrześcijaństwo dało brakującą dotychczas podstawę ludzkiej solidarności. Traktując nie dość sprawiedliwie synkretyczne ruchy świata hellenistycznego i grecko-rzymskiego, Euzebiusz przypisuje uporczywość walk między ludźmi ich wierze w istnienie narodowych i miejscowych bóstw, które stanowią ośrodek partykularnych ideałów. Lecz poprzez objawienie w Chrystusie jedynego prawdziwego Boga, twórcy i obrońcy całej ludzkości, wiele bóstw pogańskich zostało obalonych, a zwycięstwo Jehowy zostało ogłoszone wszystkim, zarówno nieokrzesanym, jak cywilizowanym, aż po krańce zamieszkałej ziemi.
Pod Bogiem jest cesarz. Przynajmniej jeden typ myśli chrześcijańskiej (pochodzącej od św. Pawła) udzielił władzy świeckiej legalności w najpełniejszej mierze. Według Euzebiusza władza taka, jeżeli jest sprawowana przez chrześcijańskiego władcę — sama zbliża się do Boskiej.
Układa on swe ziemskie rządy zgodnie z wzorem Boskiego oryginału, czując siłę w zgodności ich z monarchią Boga... gdyż z pewnością monarchia przewyższa każdy ustrój i każdą formę rządu, ponieważ jej przeciwieństwo, demokratyczną równość władzy, można raczej określić jako anarchię i nierząd.
Cesarz nasz wywodzi swą władzę z góry, i jest silny mocą swego świętego tytułu. Prowadząc tych, którymi włada na ziemi, do jednorodzonego Słowa, czyli Zbawiciela, czyni z nich poddanych odpowiednich do Jego królestwa... Zwycięża i karze przeciwników prawdy wedle zwyczajów wojennych...
Konstantyn był więc cesarzem na mocy Boskiego prawa.
Bóg wszystkich, najwyższy rządca całego wszechświata, ze swej własnej woli wyznaczył Konstantyna, potomka tak znakomitego rodzica, aby był władcą i monarchą; tak więc gdy inni zostali podniesieni do tego zaszczytu z wyboru swoich współtowarzyszy, on jest jedynym człowiekiem, którego wyniesieniem żaden śmiertelny nie może się szczycić.
Uczucia te znajdują echo u chrześcijanina Laktancjusza.
Opatrzność najwyższego bóstwa podniosła cię do godności książęcej, abyś mógł dzięki swej prawdziwej pobożności unicestwić złe innych zamiary, naprawiać błędy, z ojcowską łagodnością troszczyć się o ludzkie bezpieczeństwo, usuwać wreszcie z państwa złych ludzi, których tenże Bóg wydał swą najwyższą mocą w twoje ręce, aby prawdziwy majestat dla wszystkich był widoczny... Dzięki wrodzonej świętości charakteru, dzięki poznaniu prawdy i Boga, spełniasz w każdym swym czynie dzieło sprawiedliwości. Było więc słuszne, aby przy zarządzeniu ludzkimi sprawami bóstwo użyło ciebie, jako sługi i wykonawcy.
* * * * *
Fragment książki: Charles Norris Cochrane -
Chrześcijaństwo i kultura antyczna