Święty Jan wszystko pokropił
Jak nadejście lata witali nasi pogańscy przodkowie? Jaki sens mają takie sobótkowe zwyczaje, jak puszczanie wianków czy skakanie przez ogień? Dlaczego Kościół tępił Sobótkę? Gdzie w Polsce do dziś przetrwały obrzędy nocy świętojańskiej?
O tradycyjnych ludowych obrzędach powitania lata rozmawiamy z dr Anną Malewską-Szałygin z Instytutu Etnologii i Antropologii Kulturowej Uniwersytetu Warszawskiego.
PAP - Nauka w Polsce: Nasi słowiańscy przodkowie zwykli bardzo hucznie witać nadejście lata w obrzędach nocy świętojańskiej. Jak daleko, według antropologów, sięgają początki tych zwyczajów?
Anna Malewska-Szałygin: W zwyczajach sobótkowych dość wyraźne są echa kultów przedchrześcijańskich. Sobótka zwana także nocą kupały jest pozostałością święta słońca, przypadającego na letnie przesilenie. Obrzędów z tym związanych od wieków dokonywano w najkrótszą noc w roku.
Rumuński religioznawca Mircea Eliade napisał kiedyś, że ludy plemienne nie obserwowały przyrody z zacięciem botanika, ale dostrzegały w niej znaki od sił pozaziemskich. Dla nich przesilenie letnie było znakiem, że słońce - dawca życia - jest w swojej największej mocy. Ten moment jest zarazem początkiem jego śmierci, bo od tej chwili zaczyna słabnąć.
Takie elementy obrzędów nocy świętojańskiej jak rozpalanie ogromnych ognisk czy puszczanie na wodę wianków ze świecami mógł być - jak się uważa - formą wsparcia ludzi dla słabnącego słońca.
NwP: Czy różne nazwy: kupała i sobótka oznaczają to samo święto?
A.M-Sz: Nazwy kupała używali Słowianie wschodni na ziemiach dzisiejszej Białorusi i Ukrainy. Pochodzi onaprawdopodobnie od zwyczaju kąpania się tej nocy - miało ono sens oczyszczenia. Na terenach obecnej Polski używano natomiast słowa sobótka, pochodzącego być może od soboty, w który to dzień niegdyś przypadało święto. Sobótką nazywano też często ogniska, które wtedy zapalano.
Prawdopodobnie w czasach pogańskich święto było ruchome - jego datę wyznaczano według obserwacji nieba. Później, w czasach chrześcijańskich, data sobótki usztywniła się: według kalendarza liturgicznego przypada w wigilię św. Jana - 23 czerwca.
NwP: Kiedy pogańskie święto stało się chrześcijańskim obyczajem, czyli nocą świętojańską?
A.M-Sz.: Nie znamy dokładnej odpowiedzi na to pytanie. Wypieranie kultów pogańskich zajęło kilka wieków - wystarczy poczytać poradniki dla spowiedników z dawnej Polski, którzy zajmowali się tropieniem pozostałości praktyk pogańskich.
Wiadomo na pewno, że przez pierwsze wieki Kościół próbował wykorzenić obyczaje sobótkowe. Niemiecki kronikarz Thietmar z Merseburga w 1017 roku napisał, "że na górze Ślęży odprawiano przeklęte pogańskie obrzędy". Biskup poznański Andrzej Łaskarz w 1420 r. zakazał sobótki jako diabelskich obchodów. Podobny zakaz "sabatów" na Łysej Górze wydali benedyktyni ze Świętego Krzyża, a w 1478 roku - Kazimierz Jagiellończyk.
Kulty pogańskie jednak nie poddawały się. Kościół zastosował inną taktykę - schrystianizował kult. Nadał sobótce patrona - św. Jan Chrzciciela, a obrzędy zaczęto odprawiać w nocy z 23 na 24 czerwca. Nie udało się jednak wykorzenić wielu wierzeń. Można powiedzieć, że święty Jan wszystko pokropił, ale pomimo chrystianizacji święta wciąż zachowały się w nim pogańskie symbole i elementy rytuałów.
NwP: Co pozostało w tych obrzędach po pogańskich przodkach?
A.M-Sz.: W wierzeniach pogańskich związanych z tą nocą można wyróżnić trzy elementy: wodę, ogień, zioła. Wianki puszczane na rzekę w nocy z zapalonymi świeczkami są doskonałym połączeniem trzech elementów: wody, ognia i ziół.
Wedle wierzeń, tej nocy zioła miały największą moc i wtedy należało je zbierać. Jak napisał ojciec polskiej etnografii Oskar Kolberg, młode i stare kobiety ciskały w ogień pęki ziół, aby odpędzić złe moce. Resztki ziół, które nazbierały, służyły do leczenia.
W kulturach plemiennych moment przesilenia jest czasem granicznym - szczeliną, przez którą wdzierają się pozaziemskie moce, budzące strach i nieufność. To noc mocy stłumionych przez chrześcijaństwo: diabłów, czarownic, wodnych stworów, sabatów na Łysej Górze.
Dlatego do dziś w Małopolsce na wsi w noc świętojańską zatyka się szpary w chałupie ziołami i kładzie się miotły złożone na krzyż, co ma odstarszać złe moce.
Noc świętojańska miała także wymiar oczyszczający: stąd kąpiele, skoki przez ogień, okadzanie ziołami. Po okresie zimy-śmierci następowało oczyszczanie na czas lata-życia.
NwP: Kościół oskarżał uczestników obrzędów sobótkowych o rozpustę. Ile w tym prawdy?
A.M-Sz.: Z pewnością praktyki orgiastyczne należały do najstarszych obyczajów sobótkowych. Trudno jednak znaleźć wiarygodne opisy tych obrzędów, bo tylko pisarze związani z Kościołem, nastawieni do pogaństwa niechętnie, zajmowali się tym zjawiskiem.
Orgie odprawiane w sobótkę można interpretować dwojako. Jedna teoria głosi, że - wedle wierzeń - praktyki orgiastyczne pobudzały płodność ziemi. Druga, że okres przesilenia letniego jest czasem granicznym, szczeliną, w którą wdziera się chaos. Orgia, która łamie wszelkie normy małżeńskie i porządek społeczny, jest symbolicznym odtworzeniem chaosu. Teoretycy świąt twierdzą, że dopuszczenie na moment chaosu powodowało w przyrodzie erupcję sił witalnych.
NwP: Czy coś ze zwyczajów nocy świętojańskiej przetrwało do dziś?
A.M-Sz.: Tak. Na dowód tego mogę opowiedzieć, co widziałam dziesięć lat temu w Jastarni na Helu.
Przebrani za diabły chłopcy w wieku poborowym (właśnie skończyli 18 lat) poszli do pobliskiego lasu i ścięli drzewa. Potem posadzili na palach dziewczyny ubrane w białe lniane szaty i zielone wieńce na głowie. Korowód chłopców z dziewczętami przeszedł przez całą miejscowość, robiąc dużo huku i dymu za pomocą rakietnic i świec dymnych. Na plaży wkopano pal w ziemię, a na jego szczycie zawieszono beczkę wypełnioną smołowanym drewnem. Potem wszyscy tańczyli, pili, śpiewali, kąpali się, a ogień palił się do świtu.
Widać tu mnóstwo symboliki: drzewo życia, woda, wianki, ogień. Już nie mówię o dziewczętach siedzących na palach...
Ludzie na wsiach i w małych miastach nadal wierzą, że nie można kąpać się przed św. Janem, bo jest to niezdrowe. Wywodzi się to z dawnego wierzenia, że dopiero od nocy świętojańskiej woda jest bezpieczna, bo poświęcona - nie ma w niej już rusałek, topielic i innych kusicielek.
Dr Anna Malewska-Szałygin zajmuje się antropologią polityczną w Instytucie Etnologii i Antropologii Kulturowej UW. Jest członkiem Polskiego Towarzystwa Socjologicznego; laureatką nagrody Clio I stopnia w roku 2003 za książkę „Wiedza potoczna o sprawach publicznych”. Od 1999 r. prowadzi badania górali podhalańskich. Plonem tych badań jest wydana w tym roku praca zbiorowa pod jej redakcją "Rozmowy z góralami o polityce".
PAP - Nauka w Polsce, Szymon Łucyk
23 czerwca 2005