"Zakazana Archeologia" - Pod takim tytułem ukazała się naukowa książka zaprzeczająca obecnym poglądom na temat ewolucji gatunku ludzkiego. Przedstawia ona szereg argumentów na rzecz innej koncepcji historii człowieka, niż ta znana nam z podręczników akademickich. Autorzy, Michael A. Cremo i Richard L. Thompson, wskazują, iż jakość materiałów empirycznych nie pasujących do oficjalnej naukowej ideologii jest ani gorsza ani lepsza od tych, które służą jej poparciu.
Kiedy w 1880 roku geolog ze stanu Kalifornia w USA w miejscowej starej kopalni złota odkrył w formacjach geologicznych datowanych na okres 9 do 55 milionów lat ostrza włóczni i kamienne moździerze, wytknięto mu, że takie dowody nie powinny być rozpatrywane, gdyż nie pasują do przyjętej teorii ewolucji człowieka. Od tamtego czasu nic się nie zmieniło. Do ważnych, od dawna znanych, znalezisk archeologicznych należą nacinane kości zwierząt wskazujące na obecność ludzi w odległej epoce pliocenu i miocenu. Ortodoksyjni naukowcy widzą w nich tylko kły innych zwierząt lub tarcie piasku i skał.
Po odkryciu człowieka jawajskiego i człowieka z Piltdown, które tyleż oświetliły co zaciemniły historię powstania gatunku ludzkie kości na proszek, który miał mieć właściwości lecznicze. Dla zachodnich paleontologów były one więc miejscem poszukiwań szczątków pradawnych ludzi. Stąd drogi poszukiwaczy wiodły już bezpośrednio w teren. W 1921 roku do Chin przybył w celu kolejnych poszukiwań Gunnar Andersson, szwedzki geolog pracujący dla chińskiego towarzystwa geologicznego. Wraz ze swoim współpracownikiem Otto Zdanskym, austriackim paleontologiem odkryli w kamieniołomie wapienia zasypaną jaskinię a w niej prymitywne narzędzia oraz
ślady wczesnego człowieka
- dwa zęby datowane na wstępny plejstocen. Po tych odkryciach pałeczkę po nich przejął Dawidson Black, kanadyjski lekarz mieszkający w Pekinie. W 1927 roku odnalazł w tym rejonie ząb hominida. Jeździł po Europie i Ameryce i pokazywał te znaleziska ogłaszając, że należą do jeszcze jednej odmiany hominida. W finansowe wsparcie dalszych badań zaangażowała się Fundacja Rockefellera. Nie wnikając w głębsze motywacje zachowań tej instytucji opisywane przez autorów książki trzeba stwierdzić, że wspomniany Blacke za otrzymane fundusze rozpoczął na szeroką skalę wykopaliska w Zhoukkoudian w Chinach . Jego współpracownik Wenzhong odnalazł całą czaszkę. Odtąd można było już mówić o człowieku pekińskim. Co ciekawe dalsze znaleziska wykazały istnienie tam narzędzi i popiołu po używanym ogniu. Ten fakt zaczął być od początku skrywany. Nie pasował bowiem do schematu. A przez to ich znalezisko stało by się dla ówczesnej nauki i sponsorów podejrzane. Czaszek i ich fragmentów znajdowano coraz więcej. Sprawa więc nabrała zbyt dużego wymiaru. Okazało się, że niektóre z nich miały uszkodzenia charakterystyczne
dla praktyk kanibalistycznych.
Pojawiła się myśl, że może istniały inne, wyżej rozwinięte istoty, które polowały na sinantropa. Dzisiejsza technologia mogłaby wiele w tej sprawie dopowiedzieć. Niestety, skamieniałości te w czasie transportu w 1941 roku zaginęły. Po wojnie, komunistyczny rząd Chiński kontynuował tam poszukiwania. Ich efekty w postaci publikacji chińskich naukowców noszą niestety znamiona dopasowywania faktów do obowiązującej teorii o stopniowym rozwijaniu się niżej rozwiniętych organizmów praczłowieka w wyżej rozwinięte.
W świetle badań empirycznych różne metody (np. paleomagnetyczne, chemiczne, radiometryczne) dają sprzeczne wyniki datowania danych znalezisk i nie można na byle przesłankach budować wygodnego dla siebie obrazu historii człowieka. Nie można jednoznacznie w podręcznikach zadekretować, że jeden hominid następował po drugim, co powszechnie praktykuje. Pojawia się sytuacja , że kilka gatunków z rodziny człowiekowatych o różnym stopniu rozwoju żyło w środkowej fazie plejstocenu (tj. od stu tysięcy do jednego miliona lat temu). Ludzie współistnieli z różnymi istotami człekokształtnymi przez cały plejstocen. Co więcej, dzisiaj nie brak doniesień o żyjących w zakamarkach planety istotach człekopodobnych, których obecność nauka bezceremonialnie odrzuca. Istnienie tzw. dzikiego człowieka dokumentowane jest od stu lat. Powstała nawet nauka zwana krypto zoologia, (nauka o ukrytych zwierzętach). Czy to możliwe, aby nieznany gatunek hominida żył na naszej planecie?
Na naszej ziemi wciąż odkrywamy nowe gatunki zwierząt. Relacje o dzikich ludziach mają długą historię. Ich wizerunki spotkać można na starożytnych działach sztuki. Amerykańscy i Kanadyjscy Indianie wierzyli w istnienie takich małpoludów. O "dzikich ludziach" pisał prezydent USA T. Roossevelt, jest całe mnóstwo relacji prasowych o spotkaniach ludzi z takimi istotami. Zaliczyć do nich można fenomen Yeti. Ostatnio najsłynniejszy alpinista świata Meissner opowiedział o swoich spotkaniach z Yeti i zapowiedział opublikowanie jego fotografii.
Tak czy inaczej, coś tutaj nie gra w podręcznikowej koncepcji dziejów naszej rasy. Ortodoksyjne aksjomaty zaczynają podważać sami naukowcy a to, jak wiemy, początek końca przestarzałej wiedzy o nas samych.
j.z.