Skromni, uczciwi, bezpretensjonalni – katarzy, uznani wieki temu przez Kościół katolicki za heretyków i bezwzględnie tępieni, dziś budzą jeśli nie sympatię, to przynajmniej szacunek. Jak wytłumaczyć ten fenomen, gdy podstawowymi źródłami wiedzy o katarach są teksty pozostawione przez ich wrogów, inkwizytorów?
Montségur Katarzy, obok waldensów, beginów czy pseudo-apostołów, byli jedną z ważniejszych i bardziej wpływowych herezji w średniowiecznej Europie Zachodniej. Badacze spierają się, gdzie szukać jej korzeni. Przez lata kojarzono kataryzm z dualistycznymi religiami orientalnymi, takimi jak manicheizm. W rzeczywistości był jednak odłamem zachodniego chrześcijaństwa, a nie obcym „złem” przybyłym zza siedmiu gór i mórz, o czym chcieli nas przekonać ideolodzy katoliccy, w tym sami inkwizytorzy.
W wyniku reformy gregoriańskiej (z lat 1050 – 1120) Kościół ustalił tak sztywne normy liturgiczne, że można śmiało stwierdzić, iż odwrócił się – dosłownie i w przenośni – od wiernych. Kazania odprawia się po łacinie, której ludność nie rozumie, ksiądz zaś sprawuje liturgię przodem do ołtarza, a więc tyłem do wiernych. Kapłan otrzymuje monopol na kontakty z Bogiem – tylko dzięki niemu można dostąpić zbawienia, to on jest jedynym pośrednikiem między wyznawcami a Panem.
Wraz z reformą pojawia się w miastach, w kręgach ludzi umiejących czytać i pisać, potrzeba religii personalnej, opierającej się bardziej niż na autorytecie i rytuałach na wymianie myśli i odczuć, na dyskusji i partycypacji. Jako że – co wynika z analizy źródeł – herezja rozprzestrzeniała się przede wszystkim wśród ludzi dobrze sytuowanych, jej zwolennicy mogli sobie pozwolić na głoszenie postulatów powrotu do Kościoła pierwotnego, takiego jakim był na początku, a w szczególności wyrzeczenia się wszelkich dóbr materialnych.
W miejscach najbardziej dotkniętych herezją stanowili oni nie więcej niż 5 proc. ludności. Kataryzm w średniowiecznej Langwedocji jest więc antyklerykalny, a nie antychrześcijański.
Nawet katarski dualizm, wbrew powszechnemu przekonaniu, nie przyszedł z Persji ani innej odległej krainy, ale zrodził się i wyklarował w wyniku dyskusji dysydentów z Kościołem, a także w efekcie prześladowań heretyków, którzy odpierając zarzuty eklezjastów, zaczęli je adaptować do swoich przekonań
. Dualizm katarski ograniczał się do zdroworozsądkowych stwierdzeń nasuwających się w wyniku obserwacji otaczającego świata. Jak bowiem wytłumaczyć cierpienie, ból i niedoskonałość tego materialnego świata, jeśli nie przez jakąś zewnętrzną siłę, interwencję Szatana? Doskonały Bóg przecież nie mógłby stworzyć tak niedoskonałego świata. A stąd już tylko krok do wprowadzenia na scenę drugiego boga – Boga Zła, w opozycji do Boga Dobra. Kościół, umocniony niedawną reformą, daleki był od uwzględnienia głosów nielicznych dysydentów.
INTERROGATIO IOHANNIS, CZYLI W CO WIERZYLI KATARZY
W archiwach inkwizycji w Carcassonne zachował się ważny tekst apokryficzny. Ten łaciński manuskrypt zwykło się nazywać po polsku
Księgą Jana Ewangelisty lub, z francuskiego,
Sekretną Wieczerzą.
Księga jest rozmową Jana Ewangelisty z Chrystusem podczas Ostatniej Wieczerzy. Katarzy szczególnie byli przywiązani do Ewangelii św. Jana, dlatego zapewne przypisali autorstwo
Księgi temu właśnie temu, tak ważnemu dla nich autorowi.
Secretum dane Janowi przez Chrystusa objawia prawdy związane ze stworzeniem świata, rozłożeniem władających nim mocy, a także jego końcem. Przypuszcza się, że zakończenie tekstu, dotyczące właśnie końca świata polegającego na ukaraniu winnych i nagrodzeniu sprawiedliwych, a także na pokonaniu Szatana przez Boga, dodano później..
Według katarskiej kosmogonii zapisanej na stronach
Księgi Jana Ewangelisty na początku Chrystus zasiadał wraz ze swym Ojcem w niebiosach, a ich głównym i pierwszym poddanym był Szatan. Ten zaś był
w wielkim uważaniu. Tak wielkim, że Bóg powierzył mu władzę nad resztą swoich poddanych. Szatan wydawał im rozkazy, jak również wszelkim innym „mocom niebieskim”. Miał też prawo przemieszczać się z
niebios aż do głębi i z głębi [...]
aż do tronu niewidzialnego Ojca. Nie wystarczyła mu jednak ta rola i zbuntował się. Z wysokości tronu niebieskiego zaczął schodzić niżej i niżej, a napotkanym aniołom kazał otwierać bramy – najpierw powietrza, a potem wód. Tak doszedł Szatan aż do piekła. Z tego miejsca napiętnowanego grozą i potępionego powrócił do aniołów i oświadczył, że
wszystkie te rzeczy [jego]
są. Przywłaszczył więc sobie powietrze, wodę i całą przestrzeń między tronem Ojca a gehenną. Zbuntował też aniołów przeciwko Bogu i podporządkował ich sobie. Oznajmił im, że jeśli obiecają posłuszeństwo jemu, a nie Bogu, to [umieści]
siedzibę [swą]
ponad obłokami i podobny [stanie]
się Najwyższemu.
Na szczególną uwagę zasługuje to ostatnie sformułowanie. Szatan nie zamierza obalić Boga, strącić go w odmęty, wygrać z nim. Ba, Szatan nie zamierza nawet rywalizować z Bogiem. Nie złorzeczy mu, nie umniejsza jego mocy. Ambicją Szatana jest stworzyć świat alternatywny, w którym to on będzie władcą – Najwyższym. Nie chce też być od Boga lepszy, potężniejszy. On chce być mu podobny.
Bóg wysłał do Szatana głos, który pytał:
Kimże ty jesteś, odstępco Ojca, że uwodzisz anioły?, a następnie go ukarał. Odebrał jemu i pozostałym buntownikom tuniki, trony i aureole, a Szatana pozbawił też
rozblasku światła i zredukował jego sylwetkę, wraz z ogonem, do trzeciej części aniołów bożych. Oblicze jego
stało się jako żelazo rozżarzone, ciało zaś
we wszystkim [było]
podobne ciału człowieczemu. Wreszcie wygnał Szatana z
siedziby Boga i z niebiańskiego szyku.
Szatan zwrócił się tedy do Boga o przebaczenie.
Miej wyrozumienie dla mnie, a ja ci odpłacę za to wszystko – powiedział. Bóg zaś przebaczył mu i zawarli rozejm. Rozejm nie oznaczał jednak zakończenia wojny. Mimo że to Szatan zawinił i zawiódł zaufanie Boga Wszechmogącego, ten nie zmusił go do uległości, a przejęty „współczuciem” nie tylko zawarł z nim rozejm (powiedzielibyśmy nawet – umowę partnerską), ale też powierzył mu na nowo władzę.
Szatan bowiem zajął się od teraz budowaniem świata.
Osiadł na nieboskłonie i wydawał rozkazy: najpierw aniołowi sprawującemu nadzór nad ziemią, a następnie odpowiedzialnemu za wodę, aby je uwolnili. Oni tak zrobili i osuszyli ziemię. Wtedy Szatan z aureoli anioła wód uczynił księżyc i gwiazdy. Następnie nakazał ziemi, aby stworzyła
wszelki gatunek zwierząt, które się odżywiają, i wszystkie stworzenia, które pełzają, i drzewa, i trawy; i nakazał morzu, aby stworzyło ryby, i niebu [aby stworzyło]
lotne ptaki. Zatem to Szatan, a nie Bóg, jest twórcą świata ziemskiego. To on stworzył wszystko, co materialne. Każde istnienie zawdzięcza życie właśnie jemu – głosiła
Księgą Jana Ewangelisty
I stworzył Szatan człowieka na swoje podobieństwo...
Mało tego, również człowiek jest dziełem Szatana. To on bowiem
podjął [...]
postanowienie i stworzył człowieka na swoje podobieństwo. To on jest Twórcą i to jemu jesteśmy podobni. A stało się to przez wejście aniołów w ciała z mułu. Wtedy Szatan stworzył Raj i zasadził
drzewo wiadomości dobrego i złego pośrodku ogrodu. I zakazał aniołom w
korpusach z mułu, aby z niego jedli. Ci zaś, niezdolni do grzechu i „oszukaństwa”, słuchali go do czasu, gdy Szatan
wszedł w przebiegłego węża i zwiódł anioła, który był w postaci kobiety. A wtedy spółkował z nią w przybranej tej formie i kiedy już
dał upust swej lubieżności, na świat zostały wydane jego dzieci:
synowie diabła lub
synowie węża czyli ci,
co zostali stworzeni z rozwiązłości diabla, ojca ich.
Wreszcie Szatan [rozlewając]
ponad anioła, który był w Adamie, truciznę swojej rozwiązłości, natchnął go, by
aż do skończenia świata płodził
synów węża i synów diabła. I tak zapewnił rodzajowi ludzkiemu ciągłość przez nieustającą prokreację.
Narzuca się oczywiście podobieństwo opisu początku świata przedstawionego przez katarów w
Księdze, a początku świata opisanego w Biblii. Z jedną, jakże istotną, różnicą: tam wszystkiego, czego tutaj dokonuje Szatan, dokonuje Bóg. To Bóg budzi do życia ziemię, zwierzęta, rośliny. To Bóg tworzy Raj i drzewo poznania dobrego i złego, to Bóg tworzy człowieka. Rola Szatana sprowadza się do przybrania postaci węża i do namówienia Ewy, aby zerwała owoc z zakazanego drzewa. Dzieci jej, choć grzeszne, pozostają jednak dziećmi bożymi.
Widzimy więc, że katarska kosmogonia, w odróżnieniu od biblijnej, znacznie większą rolę przypisuje Szatanowi. Co z tego wynika? Skoro Szatan jest zły, a podkreślmy, że
Księga nie poddaje tego w wątpliwość, to wszelkie jego dzieło jest złe. Złe jest wszystko, co materialne: ziemia, wszelkie życie, wreszcie człowiek i jego dzieci. Wyraźnie powiedziano, że do końca świata wszyscy ludzie będą
synami diabła lub synami węża. Według
Księgi zbawienie jest jednak możliwe i ci, którzy nie będą
pożywali, pili i zażywali radości tego świata, zostaną oddzieleni od grzeszników na Sądzie Ostatecznym i pójdą do Królestwa
pobłogosławieni przez Ojca, podczas gdy grzesznicy zepchnięci zostaną
w ogień nieugaszony. Pan będzie królować, a
Szatan i wszystkie jego zastępy zakuci zostaną i ciśnięci w jezioro ognia.
Sakramenty, rytuały, dogmaty
Katarzy uważali ludzkość i każdego człowieka z osobna za pomioty Szatana. Czemu więc miałoby służyć ich rozmnażanie, jeśli nie powielaniu cierpienia, a zatem triumfu Szatana. Aby tego uniknąć, katarzy zobowiązywali się do przestrzegania czystości. Gdyby bowiem dzieci przestały się rodzić, cykl narodzin i śmierci wreszcie zostałby przerwany, nadszedłby dzień Sądu Ostatecznego i Pan mógłby sprawiedliwie osądzić, komu należy się męka wieczna, a komu królestwo niebieskie. Choć część wyznawców herezji dochowywała czystości, nie zapominajmy, że w społeczności katarskiej tzw. doskonali byli mniejszością. Byli oni wąską grupą wybranych, oświeconych, których Bóg obdarzył łaską zrozumienia.
W przeciwieństwie do doskonałych pozostali wierzący żenili się, rozmnażali... I nie tylko oni nie wyrzucali sobie takiego postępowania, ale też i ich duchowi przywódcy, nie mieli im tego za złe. Bo choć ranga i ciężar grzechu były takie same dla jednych i drugich, to jednak wierzącym więcej się wybaczało. Jako zagubione „owieczki Pana” nie umieli rozpoznać prawej i właściwej ścieżki. Nie znali oni bowiem prawdy o początku i końcu świata, dlatego nie wymagano od nich, by wiedli życie pełne tylu wyrzeczeń, co doskonali. René Nelli przypomina w tym kontekście maksymę wypowiedzianą przez Chrystusa:
Przed moim przyjściem wasze grzechy zostały wam odpuszczone, po moim przyjściu nic wam nie zostanie wybaczone. To tak, jakby wierzący trwali w stanie sprzed Chrystusowego zstąpienia, podczas gdy ich duchowych przywódców obowiązywał już inny porządek rzeczy.
Chrystus był świadom tego stanu rzeczy i według katarów nie potępiał grzesznych wierzących. W
Księdze mówi bowiem:
Nie wszyscy są w stanie praktykować tę zasadę, mając na myśli powstrzymanie się od [mienia]
do czynienia z kobietą.
Podobnie rzecz się ma w przypadku małżeństwa. Katarzy odrzucali sakrament małżeństwa jako narzucony przez Kościół. Ten bowiem rozgrzeszał spółkowanie małżonków. Zatem wystarczyło się ożenić, aby akt seksualny nie tylko przestał być grzechem, ale nawet został uświęcony. Katarzy natomiast uważali, iż akt seksualny zawsze jest grzeszny i dopuszczali małżeństwo z możliwością czystości i rozwodu. Gdy jeden z małżonków miał dość życia w grzechu, mógł albo zaproponować drugiej stronie relację platoniczną albo rozwieść się z nią, by dalej wieść życie czyste, bez grzechu pożądania.
Wegetarianizm jako obrona przed chuciami
Katarzy wierzyli, że oprócz obcowania z przedstawicielem płci odmiennej pożądanie budziła konsumpcja mięsa i wina. Gorąca zwierzęca krew miała nadmiernie pobudzać krążenie i grzeszne chucie, wino zaś pozbawiało hamulców i uniemożliwiało kontrolę nad sobą. Katarom nie wolno im było spożywać mięsa (za wyjątkiem ryb – wierzono, że pływające w zimnej wodzie ryby nie obudzą żądz) i wina także dlatego, by nie dostarczać swym ciałom uciech doczesnych. Nie zapominajmy, że uważali całą materię za wytwór Szatana, mając w pogardzie swe „doczesne powłoki” oraz rozrywki, jak ucztowanie czy miłość fizyczną. Niespożywanie mięsa było też podyktowane zakazem zabijania wszelkich żywych stworzeń, zarówno ludzi, jak i zwierząt. Wypływało to z katarskiej wiary w reinkarnację. Katarzy wierzyli, że dusze transmigrują z ciała do ciała, by na końcu zostać wyzwolonymi z udręki zamknięcia w powłoce materialnej i połączyć się z Panem. Powłoką materialną zaś mogło być ciało człowiecze i zwierzęce.
Wiara w reinkarnację nie pozwalała katarom zaadaptować się do systemu feudalnego, a także zaakceptować powszechnego poglądu, iż kobieta jest gorsza od mężczyzny. Transmigracja dusz bowiem nie odbywała się hierarchicznie, tylko według nieokreślonych zasad, których śmiertelnik nie mógł zgłębić. Z tej przyczyny katarzy nie mogli uznać hierarchii społecznej, uważając, że w obliczu obracającego się koła narodzin i śmierci wszyscy są równi. Właśnie to ściągnęło na ich głowy krwawe prześladowania.
Consolamentum, chrzest świadomy
Księga nawiązuje do jeszcze jednego sakramentu, który katarzy odrzucali, ale – podobnie jak w przypadku małżeństwa – w formie uznawanej przez Kościół. Chrzest dokonywany zaraz po narodzeniu, z wykorzystaniem elementów materialnych, takich jak olejki wonne czy woda, nie miał dla katarów żadnej wartości. Nie zgadzali się oni również na chrzczenie nieświadomych noworodków ani nawet dzieci. Uważali bowiem, iż jedyną formą połączenia się z Bogiem jest chrzest przyjęty z wolnej i nieprzymuszonej woli, w wieku pozwalającym na dojrzały i przemyślany wybór. Dlatego chrzcili głównie dorosłych, i to tylko tych, którzy spełnili wszystkie warunki.
Inną formą katarskiego chrztu było
consolamentum śmiertelnie chorych. Udzielano go wyłącznie tym chorym, którzy byli w pełni władz umysłowych i mogli wyrecytować
Pater noster, choć zwalczający herezję inkwizytor Bernard Gui twierdził, że gdy człowiek nie był w stanie wyrecytować modlitwy, doskonały czynił to za niego. Po przyjęciu takiego
consolamentum chory, podobnie jak inni doskonali, nie mógł spożywać mięsa ani wina. Doskonali starali się czuwać przy chorym aż do końca po to, by pilnować, żeby nie zgrzeszył, np. poprzez wypicie bulionu z kury przygotowanego przez rodzinę pragnącą jego wyzdrowienia. Poza tym przy każdym posiłku i wzięciu do ust napitku chory musiał recytować
Pater noster. Niektórzy chorzy woleli nie jeść i nie pić niż zgrzeszyć opuszczeniem modlitwy.
Na temat
endura, bo właśnie tak nazywano „samobójstwo” chorych, którzy odmawiali jedzenia i picia w obawie przed grzechem wskutek niemożności wypowiedzenia modlitwy, krążyło przez lata wiele legend wymyślonych przez wrogów kataryzmu. Wyobrażano sobie np., że doskonali zachęcali chorych do odmawiania strawy i napitku, a nawet, że przenosili ich do specjalnych hospicjów w których doprowadzano pacjentów do śmierci przez zagłodzenie. Mówiono też, że
endura jest rytuałem wśród katarów nagminnym. W rzeczywistości zaczęto go praktykować w Langwedocji dopiero za czasów Pierre’a Autiera, jednego z ostatnich doskonałych, gdy wyznawcy herezji cierpieli krwawe prześladowania.
Katarzy w swojej wierze byli szczerzy i bezpretensjonalni. Nie zabijali, nie łupili, nie szukali zwady. Nie zakłócali porządku społecznego inaczej niż swoją, odmienną od obowiązującej, wiarą. Ubierali się i żyli skromnie, postępowali według bardzo rygorystycznego kodeksu moralnego. Nawet inkwizytorzy przyznają, że zachowanie doskonałych było nienaganne. W trzynastowiecznej Langwedocji cieszyli się katarzy uznaniem, gdyż uważano ich za ludzi spokojnych i uczciwych. Rycerz katolicki Pons-Adhémar z Roudeille zapytany przez biskupa Tuluzy, dlaczego katolicy nie wyrzucą heretyków ze swoich ziem, odpowiedział:
Nie możemy, zostaliśmy wychowani wraz z nimi i widzimy, że żyją godnie. Kataryzm często stanowił tradycję rodzinną, przekazywaną z pokolenia na pokolenie. Począwszy od lat 1170 – 1180
doskonałym stawało się, lecz rodziło się wierzącym. Tak było do czasu wielkich represji. Od XIV wieku nie ma już katarów: zginęli, uciekli lub przechrzcili się. Ci zaś, którzy zginęli w walce z żądnymi łupów i krwi krzyżowcami lub zostali zamordowani, dla wielu pozostali męczennikami oddającymi życie za przekonania.
*