W wigilijną noc pod śniegiem zieleni się trawa, w lesie zakwita paproć, zwierzęta rozmawiają ludzkim głosem, a woda w studni zmienia się w miód lub wino - powiadają stare przekazy ludowe. Dziś mało kto w to wierzy, ale wiele tradycji przetrwało. Według niektórych, przebieg Wigilii miał wpływ na cały nadchodzący rok, więc tego dnia należało się stosować do licznych zakazów i nakazów.
JAKA WIGILIA, TAKI CAŁY ROK
Aby zachować dobre samopoczucie i energię, w Wigilię należało na przykład wstać wcześnie rano i umyć się w rzece lub w strumieniu. Mimo obowiązującego postu, pozwalano sobie na kromkę chleba maczanego w miodzie i odrobinę wódki, by w ciągu całego roku nie brakowało jedzenia i picia. Nie wolno było niczego pożyczać, bo groziło to utratą mienia; nie zawadziła natomiast drobna kradzież - miała zapewniać powodzenie w handlowych przedsięwzięciach.
Powszechna była wiara, że dusze zmarłych mogą w Wigilię opuszczać zaświaty i pod różną postacią odwiedzać domy bliskich. Stawiano więc dla nich dodatkowe nakrycie, pozostawiano resztki potraw z wigilijnej wieczerzy i nie mytą zastawę na stole. Na wszelki wypadek dmuchało się na krzesło, zanim się na nim usiadło i szeptem przepraszało mogącą tam odpoczywać duszę. Aby nie przestraszyć ani nie zranić duchów, nie wolno było pluć, wylewać pomyj, rąbać drew, prząść ani szyć.
Pełna cudów - według ludowych wierzeń - była wigilijna noc, bo cała ziemia i wszechświat łączyły się, by wspólnie uczcić narodziny Chrystusa. Wierzono, że ziemia otwiera się i pokazuje swe skarby, w sadach drzewa okrywają się kwiatami i natychmiast wydają owoce, zwierzęta leśne budzą się z zimowego snu, a bydło, przed wiekami obecne przy narodzinach Jezusa o północy na chwilę klęka przy swych żłobach.
CHOINKA ZAMIAST SNOPKA
Trudno wyobrazić sobie i dziś Wigilię bez choinki. Choinkę - świerk lub jodłę - ubiera się jednak w naszym kraju dopiero od ok. 200 lat. Wcześniej przez całe wieki wigilijną ozdobą izby i stołu były snopy zboża, słoma i siano, a na pamiątkę stajenki, w której urodził się Jezus Chrystus, słomą wyściełano podłogę. Grubą warstwę słomy lub siana kładziono też na stole, który następnie przykrywano białym obrusem.
Bliższa współczesnej choince była "zielona gałąź" świerkowa, sosnowa lub jodłowa, którą dekorowano dom, przybijano do płotów, furtek i drzwi. W niektórych regionach Polski przygotowywano stroik, składający się z rozwidlonego wierzchołka świerku, sosnowej gałęzi lub okrągłych słomianych tarcz, które dekorowano symbolicznymi ozdobami.
Choinka przywędrowała do nas z Niemiec pod koniec XVIII wieku, choć we wsiach środkowej, wschodniej i południowej Polski pojawiła się dopiero w okresie międzywojennym. Ubierano ją zawsze w Wigilię, wieszając na gałązkach ozdoby z opłatka, orzechy, pierniki, jabłka oraz świeczki. Z czasem pojawiły się na niej własnoręcznie wykonane ozdoby z papieru, słomy, wydmuszek jaj oraz z piór.
PREZENTY - OBYCZAJ KRÓLÓW
Bożonarodzeniowy zwyczaj obdarowywania się prezentami pod choinką pojawił się dopiero w połowie XIX wieku, ale szybko stał się tradycją.
Dawniej tylko królowie i wielmoże obdarowywali podarunkami swoich dworzan. Podarunki te - stroje, futra, pasy i pierścienie, złote i srebrne łańcuchy, a nawet konie i rzędy końskie - były często bardzo kosztowne. Podarunki za wierną służbę otrzymywała też czeladź na dworach szlacheckich.
W bogatych domach mieszczan zwyczaj obdarowywania upominkami dzieci powszechny był już w połowie XIX wieku, jednak bardzo rzadko spotykano go na wsi.
ILE JADŁA, TYLE PRZYJEMNOŚCI
Wigilijny stół wygląda różnie w poszczególnych regionach Polski, ale nigdzie nie powinno zabraknąć podczas tej wieczerzy czerwonego barszczu, śledzia ani kompotu z suszonych owoców.
Wigilijny jadłospis jest bogaty, gdyż kiedyś wierzono, że to zapewnia obfitość jadła i umożliwia korzystanie z wszelkiej przyjemności i radości życia w nadchodzącym roku.
Dawniej wieczerza zaczynała się od zupy, dziś raczej od zakąsek. W Wielkopolsce i na Śląsku podawano z reguły zupę migdałową lub rybną, w Małopolsce i we wschodnich regionach barszcz czerwony albo zupę grzybową. Najważniejsze na stole wigilijnym były i są ryby. Kuchnia staropolska słynie z wielu oryginalnych przepisów.
W dawnej Polsce w zamożnych domach istniał nawet zwyczaj przyrządzania na kolację wigilijną aż dwunastu dań rybnych, które liczono jako jedną potrawę. Podawano karpie, szczupaki, karasie, liny, sandacze, pstrągi i inne ryby słodkowodne, przyrządzając je w rozmaity sposób. Był zatem karp smażony i karp po polsku w słynnym szarym sosie gotowanym na piwie, z orzechami, migdałami i rodzynkami, zaprawionym karmelem lub pokruszonym piernikiem i powidłami śliwkowymi, karaś w śmietanie, lin z grzybami lub w czerwonej kapuście, szczupak po żydowsku i szczupak w sosie chrzanowym.
Specjalnością kuchni polskiej są też śledzie, przyrządzane na różne sposoby i podawane na początku wieczerzy jako zakąska. Najpopularniejsze są śledzie w oleju i śledzie marynowane.
Oprócz dań rybnych podawano wiele innych potraw. Do najbardziej popularnych należały groch z kapustą, kapusta z grzybami oraz pierogi z kapustą i grzybami.
Na stole wigilijnym nie mogło również zabraknąć słodkich dań. Na południu i wschodzie Polski zawsze musiała być tzw. kutia, którą przygotowywano z ziaren pszenicy lub jęczmienia z dodatkiem maku, miodu i bakalii (suszone i kandyzowane owoce południowe - figi, winogrona, daktyle, migdały, orzechy). W innych regionach podawano kluski z makiem. Do tradycji wigilijnej należą też świąteczne ciasta: strucla z makiem, keksy oraz różnego rodzaju pierniki i pierniczki. W niektórych regionach Polski przygotowywano także kisiel z żurawin.
HEJ, KOLĘDA...
Popularny niegdyś bożonarodzeniowy zwyczaj kolędowania z gwiazdą, szopką lub turoniem należy dziś do rzadkości. Spotykany jest głównie we wsiach południowej Polski, m.in. w Rzeszowskiem, Sądeckiem i Krakowskiem.
Obchody kolędnicze znane były w całej Europie, a ich początki sięgają średniowiecza. W Polsce pierwsze zapisy o nich sięgają XVI wieku, lecz zwyczaj ten prawdopodobnie praktykowano już wcześniej.
Kolędnicy różnili się przebraniem, repertuarem odgrywanych scen i akcesoriami. Jedni pukali do drzwi prowadząc żywe zwierzęta, inni przychodzili z gwiazdą lub szopką, niektórzy z turoniem, konikiem, bocianem i kozą. Na scenie szopek odgrywano jasełka, czyli przedstawienie o narodzeniu Chrystusa, kolędujący z gwiazdą śpiewali bożonarodzeniowe pieśni, a tzw. Herody odgrywały przedstawienie o Bożym Narodzeniu i królu Herodzie.
ZWYCZAJE ŚWIĄTECZNE W TRADYCJI PODKARPACIA
Wprowadzenie konia do domu, zachowanie absolutnej ciszy, nakaz zjedzenia całej kolacji wigilijnej jedną łyżką, spanie na słomie - to tylko niektóre z zapomnianych już, a dawniej popularnych w tradycji ludowej Podkarpacia, zwyczajów okresu świąt Bożego Narodzenia.
Jednym z takich tajemniczych i dziś zapomnianych zwyczajów było wprowadzanie na wigilię lub drugiego dnia świąt (w zależności od okolicy) konia do domu. Zwierzę częstowano owsem, a osobę, która go przyprowadziła – wódką. Konia następnie oprowadzano trzykrotnie wokół izby, zgodnie z ruchem wskazówek zegara. Miało to zapewnić szczęście na cały następny rok.
„+Kupę szczęścia+ wróżyło, gdy koń załatwił w izbie potrzeby fizjologiczne. Taki +prezent+ to murowana pomyślność w nadchodzącym roku dla gospodarza i jego rodziny” – mówi dyrektor Muzeum Etnograficznego w Rzeszowie, Krzysztof Ruszel.
Innym zwyczajem było trzymanie łyżki w dłoni przez cały czas trwania wieczerzy wigilijnej i jedzenie nią wszystkich potraw, co miało zapewnić dostatek pożywienia przez cały rok. Upuszczenie łyżki było złą wróżbą - zapowiadało, że osoba, która ją upuściła nie doczeka następnej wigilii. Taką wróżbę stanowiło zwłaszcza z upuszczenia łyżki na podłogę.
W Boże Narodzenie konieczne było zachowanie absolutnej ciszy. Wierzono, że dzień ten jest czasem szczególnej bliskości zmarłych. Zakazane było hałasowanie i wykonywanie hałaśliwych czynności. Cisza miała zapewnić przychylność dusz, które w tym czasie odwiedzały domy.
Aby nie przeszkadzać duszom w ich odpoczynku nie wchodzono do komór, które były zwyczajowym miejscem przechowywania odzieży. Ubrania należało przenieść do izby poprzedniego dnia. W niektórych domach nakazu ciszy przestrzegano do tego stopnia, że oliwiono zawiasy w drzwiach, by nie skrzypiały przy otwieraniu. Wierzenie w obecność dusz wiązało się także z zakazem gotowania. Wolno było jeść jedynie to, co zostało z wigilijnej kolacji. Potrawy te jednak spożywano na zimno, nie wolno bowiem było rozpalać ognia w piecu, by podgrzać dania, ponieważ – jak wierzono – piec to także siedlisko dusz przodków.
Kolejny zakaz dotyczył opuszczania gospodarstw, wolno było jedynie pójść do kościoła. Zakaz ten wynikał z przekonania, że dom to miejsce bezpieczne, przychylne człowiekowi. W wielu okolicach oczekiwano odwiedzin samego Jezusa, który właśnie w tym dniu miał chodzić po kolędzie. Wcześniej zapalano lampy i stawiano w oknach, aby wskazać mu drogę.
Charakterystycznym zwyczajem bożonarodzeniowym było spanie na słomie rozłożonej na podłodze. Według etnografów, interpretacji tego zwyczaju jest kilka, m.in. podobieństwo do żłóbka, w którym urodził się Chrystus, oraz zaklinanie urodzaju. Jednak najprawdopodobniej w ten sposób odstępowano na tę noc wygodne spanie w ciepłym łóżku duszom zmarłych.
Słomiane posłanie sprzątano dopiero po północy, gdy następował drugi dzień świąt, kontrastujący nastrojem z Bożym Narodzeniem - gwarny, wypełniony śmiechem, radosnymi zabawami i odwiedzinami dzień św. Szczepana. W tym dniu od wczesnych godzin rannych chłopcy odwiedzali dziewczęta w domach. Dostawali okup, najczęściej w postaci wódki, gdy zastali dziewczynę w izbie, w której na podłodze leżała jeszcze słoma.
„Rozmaite zwyczaje, czynności, które nam obecnie wydają się niezrozumiałe, kiedyś miały swoje miejsce i uzasadnienie. W ówczesnym światopoglądzie wszystko to pełniło określoną funkcję” – wyjaśnia Ruszel.
PAP - Nauka w Polsce
Agnieszka Pipała, Tomasz Trzciński - 2006