Najbardziej czczoną świętością lndian Meksyku była sławna świątynia Quetzalcoatla w mieście Cholula (na południowy wschód od stolicy Azteków Tenochtitlanu, dzisiejszej stolicy Meksyku), wzniesiona na olbrzymiej piramidzie, której podstawa dwukrotnie przewyższała powierzchnię podstawy największej piramidy egipskiej w Gizeh, piramidy Cheopsa. Do Choluli pielgrzymowały ludy Meksyku i Ameryki Środkowej, zanosząc modły o powrót tolteckiego boga Quetzalcoatla z dalekiego zamorskiego kraju na wschodzie.
Quetzalcoatl miał również ołtarze i posągi w świątyniach Azteków i Texkokanów: w świątyni Huitzilopochtli w Tenochtitlanie, w świątyni Tezcatlipoki w Texcoco. Plemiona Majów czciły go pod imieniem Kukulcan i Gucumatz. Mikstekowie mieszkający na południu Meksyku nazywali go Yucano (Jasne światło).
|
Starożytny bóg wszystkich bogów i bóg osi ziemskiej, Itzamna, siedzący naprzeciwko czaszki w świętej sakwie. |
Na Jukatanie czczono również Itzamnę. Itzamna to stary, kulturowy heros i bóg Majów, odgrywający podobną rolę co Quetzalcoatl. Był on w tradycji bogiem, który dał swojemu ludowi wiedzę, kalendarz, nauczył uprawiać rolę, zapoznał lud z astronomią. Nosił niegdyś imię Zamna, (Niebiańska Rosa); Itzamną stal się wtedy, gdy został bogiem plemienia Itzów (Itza).
Lud Nahua miał swój wielki mit kreacjonistyczny. Wierzył, że przed stworzeniem świata istniała gdzieś w przestrzeni siedziba stwórców: Tonacatecutli (drugie imię: Ometecutli) i jego żony Tonacaciuatl (lub Omeciuatl), którzy mieli czterech synów: Tezcatlipokę, Huitzilopochtli, Quetzalcoatla i Yayauqui. Stwórcy, podejmując akt stworzenia, wyznaczyli dwóch bogów – Quetzalcoatla i Huitzilopochtli – jako swoich przedstawicieli. Ci dwaj stworzyli ogień i pół słońca oraz pierwszą parę ludzkich istot, Qxcomo i jego żonę Cipactonatl. Męża zapoznali z uprawą ziemi, żonę ze sztuką tkania, przędzenia i wróżbiarstwa.
Potem stworzyli parę bóstw: Mictlantecutli i jego żonę Mictlanciuatl (bogowie śmierci), podzielili czas na lata, miesiące i dnie. Poniżej siedziby rodziców stworzyli dwanaście innych niebios dla różnych zjawisk, jak gwiazdy, komety, błyskawice, wiatry, dla pierwszych istot żyjących, a także dla później stworzonych pomocniczych bogów.
Najwyżsi bogowie stworzyli także Tlaloka (Tlaloc) i jego żonę Chalchiutlicue – bóstwa deszczu i wody. Tlaloc stworzył sobie do pomocy wielu mniejszych Tlaloków, którzy z jego rozkazu zajmowali się rozdzielaniem wód i sprowadzaniem deszczu na ziemię. Dlatego też najwyższy Tlalok nosił imię Talocaltecutli (władca, wódz Tlaloków).
W późniejszych kombinacjach teologicznych, pochodzących z okresu poprzedzającego podbój Meksyku przez Hiszpanów, kapłani meksykańscy, z uwagi na fakt, że w siedzibie najwyższego boga deszczu i
wody Tlalocatecutli znajdowały się cztery miejsca, z których spadał na ziemię deszcz (stąd jedną z symbolicznych oznak Tlalocatecutli był krzyż), stworzyli koncepcję, według której musiało być jeszcze trzech innych głównych Tlaloków, równych pierwszemu (niezależnie od mnóstwa pomocniczych, małych Tlaloków). Ci czterej, panujący nad czterema miejscami, z których padał deszcz, czterema kierunkami świata, tworzyli jedność, czwórkę
w jedności.
Pierwsze słońce (a właściwie półsłońce) stworzone przez bogów świeciło słabo, wędrując wraz z księżycem po niebie. Wtedy Tezcatlipoca stworzył nowe słońce i cztery słoneczne epoki w dziejach świata:
1. „Słońce Wody” – zatonęło w wielkim potopie;
2. „Słońce Ziemi” („Jaguara i Nocy”) – nastał koniec, kiedy niebo spadło na ziemię;
3. „Słońce Deszczu” (lub „Ognia”) – zostało zniszczone, kiedy ogień spadł z nieba;
4. „Słońce Wiatru” – spadło w czasie sztormu i trzęsienia ziemi.
Potem nastała piąta epoka, w której Meksykanie, walcząc w szyku bojowym przeciw siłom zła, zostali wezwani do obrony piątego, współczesnego nam słońca, „Słońca do końca”.
Według zachowanych źródeł ludzkość była niszczona cztery razy, a ludzie żyli w obawie przed nową zagładą, ponieważ wierzyli, że cztery elementy – ziemia, powietrze, ogień i woda – żyły ze sobą w wiecznym konflikcie.
Meksykanie mieli kilkaset bóstw, od najwyższych w hierarchii do najniższych, które można nazwać bóstwami agrarnymi. Byli to więc bogowie deszczu, zboża, uprawnych roślin i ziemi. Pozostali to bogowie nieba, powietrza, światła, podziemnego świata, gwiazd, słońca, księżyca i bóstwa kulturowe (twórcy kultury, nauki, nauczyciele swoich ludów).
Oprócz nich Meksykanie czcili najwyższą istotę, którą określali jako siłę życiodajną – Ipalnemoani (Ten, który daje nam życie) i Tloquenahuaque (Wszechobejmujący). Ta najwyższa, życiodajna siła nigdy nie była odtwarzana w rzeźbie i malarstwie i nigdy nie składano jej ofiar. Niekiedy utożsamiano ją z bóstwem Teotl, które miało charakter bóstwa słonecznego.
Thoquenahuaque (Ipalnemoani) przypomina czarodziejską silę tkwiącą w całej żywej i martwej przyrodzie, w której istnienie wierzyli Indianie Ameryki Północnej, skąd pochodzą plemiona Nahua. Jak wiadomo, różne plemiona Indian północnoamerykańskich, gdy zetknęli się z nimi pierwsi europejscy kolonizatorzy w XVI i XVII wieku, nazywały tę siłę twórczą różnymi imionami:
wakanda, manitou (manitu), orenda. Misjonarze protestanccy i katoliccy, nie rozumiejąc znaczenia tej nazwy, uważali ją za imię boga. Indianie północnoamerykańscy tamtych czasów nie mieli żadnej religii ani wiary w istnienie jednego boga; te pojęcia narzucali im misjonarze.
W latach poprzedzających najazd Hiszpanów pojawiły się w Texcoco, siedzibie najwyższej cywilizacji meksykańskiej przed podbojem, tendencje do zastąpienia wielkiej liczby bóstw jednym bogiem. Inspiratorami tej idei byli ostatni dwaj wielcy przywódcy texkokańscy: Nezahualcoyotl (XV wiek) i jego syn Nezahualpili, który zmarł na kilka lat przed wylądowaniem Hiszpanów. A więc tam rozwój idei religijnej zmierzał wyraźnie od wielości bogów do jednego boga, wbrew wszystkim teoriom głoszącym, że u Indian amerykańskich od zarania ich historii istniała wiara w jednego boga.
Wszystkie plemiona Nahua wierzyły w życie pozagrobowe. Kapłani azteccy nauczali, że dusze zmarłych wędrowały, w zależności od tego, jak zostały zakwalifikowane, do jednego z trzech zaświatów: do siedziby słońca, bóstwa słonecznego, zwanego Tonatiuh (Słońce); albo do rozkosznej krainy Tlalocanu (siedziby boga deszczu – Tlalocaltecutli); i wreszcie do Mictlanu, ponurego podziemnego świata na dalekiej północy, siedziby boga podziemi Mictlantecutli i jego małżonki Mictlanciuatl.
U ludów dawnego Meksyku i Ameryki Środkowej, u plemion Nahua, Majów, Miksteków i Ząpoteków, Totonaków i Otomi, wszystkie zjawiska obserwowane w świecie przyrody miały swoje odbicia w niebie, swoich boskich przedstawicieli. Cała przyroda była uosobiona przez mnóstwo bogów i pomniejszych bóstw. Życiem społecznym oraz rozwojem kultury również kierowali herosi i bogowie, jak toltecki Quetzalcoatl, majański Itzamna (Zamna) itp.
Pośród tej rzeszy bogów najważniejsza była wielka trójca: Quetzalcoatl, uosobienie planety Wenus, Gwiazdy Porannej i Gwiazdy Wieczornej; Tezcatlipoca (Dymiące Zwierciadło), rywalizujących z jasnym Quetzalcoatlem o pierwsze miejsce w panteonie meksykańskich bogów, bóg nocnych wiatrów, burzy i dawca tchnienia-życia, bezlitosny sędzia ludzi, nazywany też Yaotzin (Wróg), Telpochtli (Młodzieńczy Wojownik), Yaolli Ehecatl (Nocny Wiatr), władca życia i śmierci, w jednej ręce trzymający włócznię, w drugiej złote zwierciadło, w którym odbijało się życie ziemskie; i wreszcie Huitzilopochtli (Koliber), bóg wojny, który niegdyś wywiódł Azteków z dalekiej północy, nakazując im udać się na południe, do Meksyku. Od jego drugiego imienia, Mexitli, nazywali się Aztekowie Meksykanami i stąd nazwa kraju
: Meksyk. Gdy Aztekowie stali się największą potęgą militarną Meksyku, Huitzilopochtli awansował na boga wojny wszystkich plemion Nahua, był również bogiem i władcą życia na ziemi, nosił uzbrojenie wojownika (oszczep i tarczę), panował także w niebie, skąd zsyłał błyskawice i pioruny.
Prawie wszystkim bóstwom poza Quetzalcoatlem składali Meksykanie liczne krwawe ofiary z ludzi. Najwięcej ofiar ludzkich składano Huitzilopochtli, następnie Tezcatlipoce, bóstwom deszczu, wiatru, ognia, słońca, opiekuńczym bóstwom kwiatów, uprawnych roślin, nawet opiekuńczemu bogu azteckich kupców prowadzących handel wymienny z innymi ludami. Składano je bogini miłości, która żądała ofiary ludzkiej – kobiety.
Najwięcej ofiar pochłaniał Huitzilopochtli w swojej świątyni na szczycie ogromnej piramidy w Tenochtitlanie, stolicy Azteków (dzisiejszy Meksyk). Ofiarami byli jeńcy wojenni i dla ich zdobycia Aztekowie toczyli nieustanne wojny z plemionami nie należącymi do azteckiej federacji plemion Nahua. Według koncepcji azteckich i innych nahuańskich kapłanów, bogom, którzy pomagają swojemu ludowi, należy się ofiara, bogowie bowiem, tak jak cała przyroda, która musi się odradzać, by żyć, muszą odradzać się za pomocą najwyższego daru – krwi ludzkich ofiar.
Hiszpańscy zdobywcy i ich kronikarze z największym oburzeniem wyrażali się o okrucieństwie Azteków. Należy jednak podkreślić, że azteccy wojownicy nie zabijali w walce przeciwników, starali się natomiast schwytać ich żywcem i sprowadzić do stolicy na ofiarę Huitzilopochtli. Zamiast więc na polu bitwy, przeciwnicy Azteków umierali na ofiarnym ołtarzu w świątyni boga wojny. W przecwieństwie do Azteków Hiszpanie czcili Boga miłości i przebaczenia, ale mordowali bez litości ludy indiańskie Meksyku i Peru, burzyli ich miasta, palili żywcem Indian jako „pogan”.
Dwie były najważniejsze przyczyny klęski i upadku indiańskiego Meksyku. Pierwsza z nich to powszechna wiara w powrót Quetzalcoatla ze wschodu. Gdy w 1519 roku na brzegach Meksyku wylądował Fernando Cortez i jego rabusie, Indianie widzieli w Cortezie Quetzalcoatla lub jego boskiego zastępcę, toteż początkowo nie walczyli z Hiszpanami. Tak postąpił Montezuma, najwyższy wódz Azteków, który wpuścił do swej stolicy najeźdźców, bojąc się walczyć z „wysłannikami” dobrego, białego boga Quetzalcoatla. Gdy lud aztecki pod wodzą bohaterskiego Quauhtemoca porwał się do powstania, było już za późno.
Drugą przyczyną klęski był fakt, że Aztekowie w bitwach nie zabijali Hiszpanów, chcąc wziąć ich żywcem. Tym należy tłumaczyć zwycięstwo małego liczebnie wojska hiszpańskiego.
Meksykanie zostali pokonani i zdradzeni przez własną religię. Drogo zapłacili za wiarę w powrót Quetzalooatla. Rzecz jasna, nie mogli sobie wówczas uświadomić, że ich Quetzalcoatl udający się na wschód to po prostu uosobienie planety Wenus, która jako gwiazda poranna znika wraz ze wschodem słońca, aby później pojawić się znów na niebie jako gwiazda wieczorna.
Drugim wielkim ogniskiem cywilizacji indiańskiej było P e r u. Na północnych wybrzeżach tego kraju narodziła się wysoka kultura, której rozwój przypada na okres o setki lat wyprzedzający pojawienie się Inków. Twórcą tej kultury, po której pozostały ruiny miast i świątyń, był lud Mochica. Kraj ludu Mochica nosił nazwę Chimu od imienia panującej dynastii; podobnie o państwie ludu Quechua mówiło się „państwo Inków”.
Tysiąc lat trwał rozwój kultury kraju Chimu i został przerwany najazdem Inków, mających siedzibę w Andach peruwiańskich.
|
Ruiny miasta Chan-Chan |
W kraju Chimu spotkali się hiszpańscy zdobywcy z legendą tego ludu, który wierzył, że jego przodkowie przybyli niegdyś na wybrzeża północnoperuwiańskie z północy, drogą morską. Miało to nastąpić w bardzo odległej epoce, a przodkowie ludu Mochica wywodzili się prawdopodobnie z Ameryki Środkowej.
Na południe od Chimu znajdowały się ośrodki równie starej cywilizacji, jak np. świątynia bóstwa Pachacamac (na południe od dzisiejszej stolicy peruwiańskiej – Limy). Przed najazdem Inków w kraju Chimu panował kult księżyca. Lud wierzył, że pochodzi od gwiazd; zjawiska związane z wędrówką księżyca, jego fazami, były starannie obserwowane. Na dziełach sztuki (np. wspaniała ceramika) występują symbole lunarnego kultu. Tutaj, na wybrzeżach północnego Peru, rozwinęła się ciekawa, bogata mitologia, zastąpiona później mitologią i kultem słonecznym przyniesionym przez zwycięskich „synów słońca” – Inków.
W XV wieku zwycięski władca, Inka Tupac Yupanqui, podbił kraj Chimu; całe wybrzeże Peru dostało się pod panowanie Inków. Nastąpił zmierzch bogatej kultury Chimu i innych ośrodków kultury na wybrzeżach środkowego i południowego Peru.
Wiedzę o religii i mitologii dawnego Peru czerpiemy od kronikarzy i historyków hiszpańskich z okresu podboju i kolonizacji. Jednak najwięcej pracy i wysiłku włożyli w odtworzenie najdawniejszej historii Peru i kultury peruwiańskiej amerykańscy i europejscy archeologowie i historycy. Wyniki ich wieloletnich badań wzbogaciły wiedzę o historii kultury tego kraju i pozwoliły krytycznie ocenić pisane źródła hiszpańskie.
Inkowie peruwiańscy nie byli narodem czy też plemieniem. Był to panujący ród, dynastia wywodząca się z arystokracji rodowej ludu Quechua.
Podobnie jak i
u wszystkich innych ludów indiańskich, występują w Peru wierzenia animistyczne, tzn. uduchowienie i
ubóstwienie sił przyrody, kult przodków, kult herosów, kulturowych bohaterów i bogów.
Przed powstaniem potężnego państwa Inków w krajach ludu Quechua i wśród sąsiednich plemion istniał stary mit o stworzeniu
świata i jego stwórcy zwanym Viracocha. W Peru, podobnie jak i w Meksyku, po stworzeniu świata również nastąpił potop
(Unu Pachakuti), z którego ocalało tylko dwoje ludzi. Viracocha stworzył później słońce i księżyc, stworzył z gliny nowych ludzi, na miejsce potomków dawnej rasy, i zwierzęta. Po dokonaniu tego dzieła i
wędrówkach po krajach dawnego Peru
pożegnał się z ludźmi i
udał na zachód, za ocean (Pacyfik). Ślady jego pobytu na ziemi zostały uświęcone wzniesieniem świątyń i innych pomników kultu. Kult Viracochy był tak powszechny i żywy, że zwycięzcy Inkowie nie odważyli się go obalić, a przeciwnie, włączyli do swego systemu religijnego.
Najdawniejsze dzieje samych Inków, którzy nazywali się „dziećmi słońca”, giną w pomroce dziejowej. O ich
historii i mitycznych początkach pisali po podboju hiszpańscy kronikarze i historycy, spośród których wybijał się w XVI wieku Garcilaso de la Vega, po matce – potomek „synów słońca”, z dumą dodający do swego nazwiska tytuł Inca.
Widział on w Inkach nie
tylko potężnych władców i twórców olbrzymiego państwa, które obejmowało, oprócz dzisiejszego Peru, również Ekwador, zachodnią Boliwię j połowę dzisiejszego Chile. Dla niego byli oni wzorem władców i
dobroczyńców ludzkości. Stworzyli państwo dobrobytu i wielką cywilizację. Oczywiście dzieło Garcilasa de la Vegi trzeba traktować bardzo krytycznie, zwłaszcza że
widział on w Inkach jedynych twórców cywilizacji peruwiańskiej, zapominając o tym, że byli oni spadkobiercami starszej cywilizacji ludów z wybrzeży Peru i górskiej krainy nad jeziorem Titicaca – na pograniczu Peru i Boliwii.
Według legendy samych Inków pochodzili oni od słonecznego bóstwa – słońca
(Inti). Kult solarny i wiara w pochodzenie od słońca stały się podstawą religii panującej w Peru pod ich rządami, usunąwszy w cień stare kulty i mity księżycowe oraz wierzenia różnych plemion włączonych po podboju do państwa Quechua.
Inkowie starannie podtrzymywali w ludzie tę wiarę w ich boskie pochodzenie i nazywali się „dziećmi słońca”. Jeden z praprzodków Inków, Manco Capac, miał być twórcą kultury, nauczycielem ludu i pierwszym władcą państwa Quechua. Oczywiście jest to prymitywny heros kulturowy, bóstwo kulturowe, które po stworzeniu potężnego państwa podniesione zostało przez panującą dynastię do rangi największej świętości. Według Garcilasa de la Vęgi boski Manco Capac został wysłany przez słońce z wyspy na jeziorze Titicaca, aby nauczać plemiona peruwiańskie uprawy roli, rzemiosł i innych pożytecznych zawodów.
Inkowie byli wielkimi czcicielami słońca, swojego przodka. Słońce, jako dawca ciepła i światła, odgrywał również wielką rolę w religii ludu Quechua, którego cywilizacja wyrosła z rolnictwa (uprawa kukurydzy).
Wielką czcią darzono też w państwie Inków stwórcę. Początki wiary w wielkiego stwórcę sięgają czasów przed powstaniem państwa Inków. Stwórca nie miał własnego imienia; nadawano mu wiele tytułów, z których najważniejszy był tytuł nauczyciela świata, władcy i stwórcy – Illya-Tiqsi Viracocha Pachayacachiq, w tradycji (i w kronikach hiszpańskich) zwykle: Viracocha. Stwórca i jednocześnie kulturowy bohater, podobnie jak Quetzalcoatl, opuścił swój lud i udał się z wybrzeży Ekwadoru na zachód. Gdy w pierwszej połowie XVI wieku hiszpańscy najeźdźcy zjawili się na wybrzeżach Peru, byli przyjmowani przez niektóre ludy i osiedla jako wysłannicy Viracochy.
Do większych bóstw zaliczano również w państwie Inków księżyc, czczony jako żona słońca (Mama-Quilla lub Mama-Kilya). Wszystkie inne siły i zjawiska przyrody były uosobione w postaci bóstw i duchów opiekuńczych.
Bóstwo piorunu i jednocześnie bóstwo pogody darzone było wielką czcią przez lud, który wznosił do niego modły o zesłanie deszczu dla zroszenia pól. Nazywano je Illapa (lub Ilyapa), czyli piorun i błyskawica.
W całym państwie Inków powszechnie panował kult duchów opiekuńczych, związanych z kultem przodków. Wszystkie uświęcone tradycją miejsca, przedmioty, świątynie, kamienie na polach (opiekuńcze duchy – strażnicy pól) nazywane były
huaca (huaca – świętość, święty przedmiot). W okolicach Cuzco, stolicy państwa Inków, wielką czcią otaczany był kamień, w który, jak wierzono, zamienił się
jeden z braci pierwszego, legendarnego władcy Manco Capaca. Najwięcej tych świętości znajdowało się na polach i miedzach. Występują tu również przeżytki totemizmu.
Spotkamy się więc w wierzeniach ludów dawnego Peru z bóstwami słońca, światła, ciał niebieskich, z kultem herosów plemiennych przeniesionych do panteonu najwyższych bogów, podobnie jak w Meksyku.
Hiszpańscy zdobywcy byli zaskoczeni spotykając się w podbitym kraju z takimi zjawiskami w systemie religijnym, jak chrzest wodą, pokuta za grzechy, spowiedź i komunia, wypijanie przez kapłana podczas uroczystych nabożeństw ku czci słońca pucharu ofiarnego wina. Inkowie mieli również żeńskie klasztory tak zwanych „dziewic słońca".
Hymny i modlitwy Inków, zapisane w hiszpańskich kronikach, wprowadzały misjonarzy w największe zdumienie. Sądzili, że albo szatan zadrwił z nich sobie, parodiując jedyną „prawdziwą” wiarę katolicką albo jakiś apostoł chrześcijański pozostawił tutaj ślady swej działalności misyjnej.
Stefan Śliwa
Czytaj
Część 1
Fragment książki
„Religie Azji, Afryki, Ameryki, Australii i Oceanii. Zarys dziejów”;
Wydawnictwo „Iskry”,
Warszawa 1980 r.