Uroczystości pogrzeboweWczesnośredniowieczne zwyczaje pogrzebowe panujące u Prusów są dość dobrze opisane w źródłach. Wulfstan w swojej kronice z IX wieku pisze: "Gdy umrze tam jakiś człowiek, nie spalony leży on w swym domu u rodziny i przyjaciół jeden miesiąc lub niekiedy dwa. Królowie zaś i wysoko postawienia ludzie o tyle dłużej, ile więcej mają bogactw, niekiedy przez pół roku nie są oni spaleni i leżą na wierzchu w swoich domach. A przez cały ten czas, kiedy nieboszczyk jest w domu, piją tam i bawią się aż do dnia, w którym go spalą "
Aż do chwili przyjęcia chrześcijaństwa, a nawet jeszcze przez pewien czas potem, Bałtowie palili swoich zmarłych wierząc, że powłoka cielesna, niepotrzebna duchowi, przez spale nie dostępuje aktu oczyszczenia, co ma wpływ na dalsze losy zmarłego. Dlatego po wielomiesięcznych ucztach, "gdy ruchomości jego są w całości rozdane, wtedy wynoszą go i spalają razem z bronią i szatami. Cały zaś jego majątek przeważnie ulega roztrwonieniu wskutek długiego przetrzymywania nieboszczyka w domu i przez rozkładanie na drodze ruchomości, które potem obcy zabierają w wyścigach "
Wyżej opisywane zwyczaje potwierdzają trzynastowieczne źródła krzyżackie. Palenie na stosie wraz ze zmarłym wszystkiego, co do niego należało, wiązało się z głębokim przekonaniem, że każda rzecz, czy to powstała w sposób naturalny, czy też stworzona ręką człowieka, posiada własnego ducha, który ulatuje w trakcie palenia, a na drugim świecie przybiera postać podobną do ziemskiej. Przemiany takie zawodziły w ludziach, zwierzętach i wszystkich przedmiotach. Dlatego wszystko, co miało żyć na drugim świecie, musiało na tym zostać bezwzględnie spalone.
Obyczaj palenia przez plemiona bałtyjskie dorobku całego życia dziwił niepomiernie wszystkich obcych. Palenie ciał zmarłych było powszechne u Słowian w czasach pogańskich, ale po przyjęciu chrześcijaństwa zwyczaj ten zarzucili. Oburzało ich nie tyle palenie ciał co niszczeni dobytku. Jan Długosz pisał: " Ciała zmarłych palono wraz z bronią, końmi, odzieżą i innymi rzeczami, w których żyjący mieli upodobanie ".
Losy zmarłego w zaświatach były przedmiotem wielkiego zainteresowania pozostających przy życiu. Obowiązkiem uczestniczących w pogrzebie kapłanów zwanych tuliszami i liga-szami oraz wróżbiarzy było opowiadanie o drodze zmarłego do momentu spalenia na stosie. Chwalili oni w układanych przez siebie pieśniach męstwo i zasługi zmarłego, jego cnoty i osiągnięte za życia sukcesy. Śpiewom tym towarzyszyły zawodzenia i wielka żałość zebranych. Żal zamieniał się w radość, gdy kapłan oznajmiał, że widzi, jak dusza uwolniona z ciała wędruje w krainę wiecznej szczęśliwości w towarzystwie wszystkiego, co razem z nim spłonęło na stosie. Po uzyskaniu zapewnienia, że wszystko odbyło się zgodnie z wolą bogów, a zapewnień takich udzielali właśnie kapłani, wszyscy zebrani na pogrzebie z radością rozchodzili się do domów.
Po wygaśnięciu stosu prochy zmarłego zbierano do specjalnego naczynia glinianego i ustawiano wykopanej jamie grobowej. Czasem szczątki stosu wsypywano bezpośrednio do jamy, w której dodatkowo ustawiano naczynia z jedzeniem i piciem.
Niestety niewiele wiemy z powodu braku źródeł pisanych i znikomej liczby znalezisk archeologicznej o zwyczajach pogrzebowych plemion jaćwieskich. Wszystko wskazuje na to, że były one zbliżone do wyżej opisanych zwyczajów pruskich. Szczątki zmarłych po spaleniu na stosie wkładano do urny i zakopywano do ziemi bądź też rozsypywano prochy po powierzchni w wyznaczonych do tego miejscach.
nadesłane