Demon sekt
W Polsce zarejestrowanych jest około 150 nowych wyznań. Chętnie opatruje się je wszystkie etykietą „sekta” i oskarża o nakłanianie do prostytucji, handel organami, narkomanię, stosowanie prania mózgu, bodźców podprogowych, nawet tortur. Niedawno burmistrz Świdnika wyprosił z miasta krisznaitów. W Częstochowie Kościół zorganizował sympozjum na temat sekt. Dominuje strach przed nimi. Ile w tym złowrogim obrazie jest prawdy, a ile naszej reakcji na odmienność? Czy sekty to prawdziwe zagrożenie, czy wykreowany sztucznie demon?
Do Dominikańskiego Ośrodka Informacji o Nowych Ruchach Religijnych i Sektach w Warszawie zgłasza się od kilkunastu do kilkudziesięciu osób dziennie. Są staruszki, które po obejrzeniu serialu „Z archiwum X” twierdzą, że kosmici wszczepili im implanty. Są matki zaniepokojone zmianą przez dziecko diety na wegetariańską. – Ostatnio był ojciec przerażony faktem, że syn słucha Metalliki. Uspokoiłem go, że ja też – opowiada Tadeusz Moraczewski, pracownik ośrodka.
Przychodzą rodzice, którzy walczą z rozwiedzionym współmałżonkiem o prawo do opieki nad dzieckiem, próbując oskarżyć byłego partnera o przynależność do sekty. Tu chcą uzyskać stosowne zaświadczenie.
Kilka przypadków dziennie rzeczywiście wymaga interwencji. Trzeba pomagać rodzicom, których dzieci odeszły z domów lub z którymi w ogóle nie potrafią się już porozumieć, a także byłym członkom sekt nie radzącym sobie z własną psychiką. – Najczęstsze objawy po pobycie w sekcie to pewien rodzaj uzależnienia, obniżony krytycyzm, brak mechanizmów obronnych, nieumiejętność podejmowania decyzji – opisuje Moraczewski. – Terapia wyjścia polega przede wszystkim na wzmocnieniu więzów rodzinnych.
Najcięższe są przypadki osób, które przebywały w ośrodkach zamkniętych. Wśród pacjentów trafiają się absolwenci kursów New Age, świadkowie Jehowy, wyznawcy kultów wschodnich. – Nie twierdzę, że buddyzm jest szkodliwy dla psychiki – wyjaśnia Moraczewski. – Twierdzę, że niektórzy działający w Polsce guru to partacze.
Niebezpieczeństwo sekt, zdaniem Moraczewskiego, polega na tym, że grupy odrywające się od wielkich religii dążą do ekstremizmów. Jedne, tak jak np. Rodzina Miłości, wyznają skrajny libertynizm, głosząc potęgę seksu, inne, tak jak świadkowie Jehowy, obwarowują życie swych wyznawców dziesiątkami zakazów. Aby przekonać do nowej idei, przywódcy niektórych sekt stosują techniki psychomanipulacji, które mogą być szkodliwe dla psychiki.
Z kolei dr Tadeusz Doktór z Uniwersytetu Warszawskiego, który prowadził badania wśród studentów, stwierdził, że wyznawcy nowych kultów wypadają lepiej w badaniach testowych, sprawdzających poczucie sensu życia, które jest główną kategorią oceny zdrowia psychicznego. Również część specjalistów zachodnich dostrzega w nowych wspólnotach religijnych alternatywną formę terapii zaburzeń psychicznych. Grupy takie bowiem dają poczucie celu, zaspokajają potrzebę identyfikacji i przynależności.
A więc groźne dla psychiki czy przeciwnie – zbawienne? Odpowiedź na pewno nie jest jednoznaczna, a każdy przypadek należy rozpatrywać indywidualnie.
Prasowa inwazjaJedno nie ulega wątpliwości: obraz sekt, jaki funkcjonuje w społecznej świadomości, wykreowała prasa. I jest to obraz przerażający. Dość spojrzeć na tytuły: „Opętani” („Tygodnik Solidarność”), „Inwazja sekt” („Wprost”), „Krajobraz zła” („Kurier Polski”). Zaraz potem padają liczby. Według „Wprost” co roku kilka tysięcy Polaków przyłącza się do jednej z 300 sekt. „Życie” powołując się na nieoficjalne dane pisze, iż pod wpływem sekt znajduje się około 50 tysięcy Polaków, z czego około 1000 gotowych jest oddać za swą wiarę życie. „Tygodnik Solidarność” liczbę osób, które co roku tracą życie z powodu przestrzegania ortodoksyjnych zasad religijnych, szacuje na kilkadziesiąt tysięcy.
Niestety, prawda jest taka, że poza liczbą zarejestrowanych kultów nie ma żadnych innych wiarygodnych danych, ponieważ do tej pory nie prowadzono w Polsce badań pozwalających ocenić skalę i rangę zjawiska. Jeśli szacować według rejestru wyznań, w Polsce zmienia wyznanie kilkaset osób rocznie. Projekty badań na ten temat Komitet Badań Naukowych odrzucał z powodu niskiej użyteczności społecznej. Sformułowany w 1995 r. raport Biura Bezpieczeństwa Narodowego o sektach był dokumentem żenującym. Zawierał błędy merytoryczne, powtarzał oskarżenia za gazetami, nie powołując się na źródła. Ruchowi Hare Kriszna zarzucono np. żebractwo, nie biorąc pod uwagę, że kwestowanie jest przywilejem zarejestrowanych wyznań. Na tej samej zasadzie można oskarżyć o żebractwo PCK. Dopiero niedawno podjął pracę Międzyresortowy Zespół ds. Nowych Ruchów Religijnych, który powołano co prawda za rządów poprzedniej koalicji, ale nie przyznano mu środków na działalność.
Do tej pory więc informacje podawane przez prasę i ośrodki antykultowe, których powstaje w Polsce coraz więcej, pochodzą z relacji zdesperowanych rodziców, którzy nie potrafią wytłumaczyć sobie odejścia dziecka inaczej, niż zastosowaniem drastycznych środków (pranie mózgu, hipnoza, narkotyki). W przeciwnym wypadku musieliby się przyznać do wychowawczej klęski. Wyciąga się więc wniosek, że sekty rozbijają rodzinę, choć jest na odwrót: kryzys w rodzinie sprzyja sektom.
Bombardowanie na zakręcie– Na początku drogi zawsze jest zakręt – twierdzi Moraczewski. – Szczególnie podatni na indoktrynację sekt są ludzie przeżywający kryzys rodzinny, emocjonalny czy nawet materialny. Sekta proponuje im nowy układ, nowy dom, ucieczkę od kłopotów. Technikę stosowaną na początku nazywa się love bombing, czyli bombardowanie miłością: jesteś wspaniały, wszyscy cię kochamy – słyszy adept. Łatwo lgną do sekt także dzieci pochodzące z domów, gdzie zaburzona była rola ojca. W nowej grupie szukają autorytetu, guru.
Gdy odnieść to do wymiaru społecznego, nowe ruchy religijne weszły w przestrzeń, która powstała po upadku PRL-u. Dla wielu oznaczał on bowiem proste wyjaśnienie świata, poczucie jedynie słusznej drogi i zwolnienie od odpowiedzialności. W tym kontekście sekty są nową formą tego, co Erich Fromm nazwał „ucieczką od wolności”.
Według Marii Libiszewskiej-Żółtkowskiej, autorki opracowanej dla Sejmu ekspertyzy na temat nowych kultów, nowej wiary szukają najczęściej ludzie młodzi, „niespokojni światopoglądowo”, bardziej wyczuleni na wartości filozoficzne i egzystencjalne niż dobra konsumpcyjne. Brak satysfakcji z dotychczasowego życia religijnego sprzyja zainteresowaniu nową grupą, która obiecuje wypełnić pustkę i odnaleźć drogę do Boga.
Dlatego misjonarze nowych wiar często szukają wyznawców w oazach, młodzieżowych kołach parafialnych, na pielgrzymkach.
– Polski katolik przez lata izolacji nie nauczył się żyć wśród innowierców – twierdzi Moraczewski. – Ale z drugiej strony, nie musiał nigdy bronić swojej wiary przed ich argumentami i dlatego łatwo ulega indoktrynacji. Po trzecie wreszcie Kościół katolicki często jest anonimowy, może nie zaspokajać potrzeby wspólnoty i braterstwa.
Dlatego zareagował na pojawienie się sekt m.in. tworzeniem małych kół parafialnych, neokatechumenatu, gdzie wszyscy się znają, a proboszcz może rzeczywiście pełnić funkcję przewodnika duchowego.
Rycerze i kosmiciNa nowelizację ustawy o gwarancjach wolności sumienia i wyznania przeprowadzoną przez parlament w czerwcu ubiegłego roku zgodziły się wszystkie kluby (patrz ramka). Niewątpliwie obowiązujące w Polsce prawo było liberalne i stwarzało pole do nadużyć. Zwłaszcza gospodarczych. Gdy do zarejestrowania nowego wyznania wystarczyło 15 osób, własne kościoły zakładali biznesmeni, aby korzystać ze zwolnień podatkowych i celnych. W ten sposób Kościół Zjednoczonych Chrześcijan naciągnął państwo na grube miliardy. Papiery z pieczątką kościoła paraliżowały czujność celników i urzędników.
Znowelizowana zaostrzona ustawa obowiazuje od połowy tego roku. Do Departamentu Wyznań MSWiA nie wpłynął żaden wniosek o rejestrację. W ubiegłym roku wpisano jeszcze sześć nowych wyznań, m.in. Chrześcijański Kościół Miecza i Ducha w Kaliszu, Zgromadzenie Braci i Sióstr Politeistów, głoszące, że „bogów jest wielu i wszyscy są prawdziwi” (ostatnio wsławiło się udzieleniem ślubu parze homoseksualistów), oraz Lokalny Kościół w Kwidzynie, którego członkowie uznali, że jedynym gruntem do budowania prawdziwej chrześcijańskiej wspólnoty jest społeczność lokalna. Zdaniem Krzysztofa Wiktora z departamentu wyznań MSWiA wniosków o rejestrację będzie coraz mniej, a składać je będą przede wszystkim poszukujące wspólnoty protestanckie oraz katolickie wspólnoty rozłamowe zgrupowane wokół charyzmatycznego przywódcy lub skonfliktowane z proboszczem.
Kilka wydanych przez MSWiA decyzji odmownych założyciele zaskarżyli do Naczelnego Sądu Administracyjnego. O wpis do rejestru procesuje się m.in. Zakon Wtajemniczonego Rycerstwa Linii Spiralnego Pierścienia, który swą doktrynę zawarł w 15 aksjomatach (np. granice poznania i doświadczenia nie istnieją, wszystkie wszechświaty podlegają prawom natury, wszechświaty mają postać nieciągłą i falową), a za cel wyznaczył poznanie wiedzy empirycznej i pozaempirycznej. W ministerstwie uznano, że nie jest to kult, lecz raczej stowarzyszenie paranaukowe.
Odmowę rejestracji zaskarżył także Polski Ruch Raeliański. Jego założycielem jest francuski dziennikarz sportowy, który po spotkaniu z kosmitami przybrał pseudonim Rael, a treść rozmów spisał w kilku książkach. Wynika z nich, że ludzkość to eksperyment inżynierii genetycznej przeprowadzony na innej planecie. Jezus np. to syn kosmity i ziemianki. Wątek ufologiczny wzbogacił Rael o koncepcję polityczno-etyczną. Proponuje zastąpienie demokracji geniokracją, czyli rządami ludzi mądrych. Odrzuca instytucję rodziny i służbę wojskową, akceptuje eutanazję. Rael sugeruje także swoim wyznawcom, żeby majątki zapisywali w spadku przewodnikowi, czyli jemu, gdyż do szerzenia nowej wiary niezbędne są pieniądze. Swoją drogą ciekawe, czy NSA uzna, że nieakceptowanie służby wojskowej czy rodziny jest podstawą do odmowy rejestracji. Bo jak słusznie, choć z ubolewaniem, stwierdza „Tygodnik Solidarność”: „Nie ma zakazu trwonienia majątku i wiary w siły kosmiczne”.
Obcy i nasiNa Zachodzie, gdzie zjawisko nowych ruchów religijnych ma długą historię, dochodziło do tragedii, które szokowały świat, takich jak np. samobójstwo 900 członków Świątyni Ludu w dżunglach Gujany. Opinią publiczną wstrząsnęła kilka lat temu informacja o zamachu w tokijskim metrze, dokonanym przez sektę Najwyższa Prawda. W USA i Europie Zachodniej powstały firmy specjalizujące się w porywaniu dzieci z sekt i deprogramowaniu ich po zastosowanym „praniu mózgów”. Nawiasem mówiąc takie deprogramowanie kosztuje kilka do kilkunastu tysięcy dolarów i stanowi całkiem niezły interes.
– My takich metod nie stosujemy, bo indoktrynacja w polskich sektach stoi na dość niskim poziomie – twierdzi Moraczewski.
Nie znaczy to jednak, że niebezpieczeństwo można zupełnie bagatelizować. Działają w Polsce dwie sekty uznane za niebezpieczne w tzw. raporcie Cottrela, sporządzonym na potrzeby parlamentu europejskiego. Są to: Kościół Zjednoczeniowy Sun Myung Moona oraz Dzieci Boże (poprzednia nazwa Rodzina Miłości, obecna – Rodzina). Przy czym Moonowi zarzuca się przede wszystkim przestępstwa podatkowe i handel bronią, Dzieciom Bożym nakłanianie członkiń do prostytucji i udziału w filmach pornograficznych.
Kościół Moona zarejestrowano w Polsce w 1990 r. Ma trzy ośrodki zamknięte. Liczy około 5000 wyznawców. Werbuje nowych przez Federację Kobiet na Rzecz Światowego Pokoju oraz Akademickie Stowarzyszenie Urzeczywistniania Wartości Uniwersalnych. Rodzina natomiast znacznie w ostatnich latach złagodniała. Bez wątpienia pod wpływem AIDS. W Polsce jest zarejestrowana jako stowarzyszenie i zarzuca się jej przede wszystkim stosowanie kamuflażu, to jest wchodzenie do szkół pod szyldem Towarzystwa Zapobiegania Narkomanii i organizowania pogadanek na temat AIDS, które kończą się niespodziewanie rozdawaniem ulotek o treści religijnej.
Kościół Scjentologiczny wymieniany w raporcie Cottrela nie złożył dotychczas wniosku o rejestrację, choć niektórzy twierdzą, że w niektórych miastach Polski odbywają się spotkania scjentologów.
Niebezpieczne okazały się rodzime wynalazki, takie jak np. Sekta Antrovis, która całkowicie pozbawiła majątku wielu naiwnych, obiecując uratowanie przez kosmitów z kataklizmu, który miał niebawem nawiedzić ziemię. Wreszcie osławione Niebo Bogdana Kacmajora – hermetyczny ośrodek w Majdanie Kozłowieckim, którego członkowie tracą całkowicie kontakt z rodzinami i sprawiają wrażenie obłąkanych. Mieszkańcy Nieba oskarżani są o niedopełnianie obowiązku meldowania i szkolnego w przypadku dzieci, uchylanie się od służby wojskowej, zaleganie z opłatami za elektryczność, kradzież drewna z lasu i żywności ze sklepów. Zważywszy jednak rangę zarzutów, trudno zgodzić się na porównywanie przez prasę Kacmajora do Davida Koresha, przywódcy sekty Świątynia Słońca, który jest odpowiedzialny za śmierć kilkudziesięciu osób.
Burmistrz kontra KrisznaPoczucie zagrożenia jest obustronne. Z jednej strony społeczeństwo bombardowane wizjami międzynarodowego spisku sekciarzy próbujących uzyskać dostęp do broni nuklearnej i przerażającymi opisami tego, co dzieje się z dzieckiem pod wpływem sekty („z dnia na dzień szarzeje, żółknie, staje się przezroczyste”). Nagłaśnianie, a co gorsza uogólnianie pojedynczych wypadków zdaje się sugerować, że sekciarz czai się za każdym rogiem. Z drugiej strony członkowie nowych kultów czują się zaszczuci przez katolicką większość, dla której buddysta bywa osobą co najmniej podejrzaną. Zdarzały się przypadki pobicia krisznaitów na ulicach polskich miast. Dość wspomnieć wydarzenia w Świdniku z czerwca br., kiedy burmistrz wyprosił członków ruchu Hare Kriszna z festiwalu Dni Kultury Indii, twierdząc, że nie reprezentują oni prawdziwej kultury Indii. Na przykładzie Hare Kriszna widać, jak nieostra jest definicja sekty czy też, jak chce polityczna poprawność, nowego ruchu religijnego (patrz ramka).
Ruch Hare Kriszna (Międzynarodowe Towarzystwo Świadomości Kriszny) powstał w 1967 r., ale nawiązuje do starszej od chrześcijaństwa religii hinduistycznej, a jego związki z hinduizmem, poza burmistrzem Świdnika, mało kto kwestionuje. Czy więc jest to nowy kult? Czy kult mający milion zwolenników na świecie (a licząc wyznawców hinduizmu – 300 mln) można określić jako małą grupę? Został założony przez charyzmatycznego przywódcę, ale po śmierci Šrila Prabhupady nikt nie przejął jego roli. Choć wymaga od swych członków przestrzegania czystości (zakaz używek do herbaty włącznie, zakaz palenia, jedzenia mięsa, współżycia pozamałżeńskiego) jest coraz dalszy od ortodoksji. W Polsce ma około 12 tysięcy wyznawców i sympatyków, z których tylko 250 żyje w świątyniach. Reszta normalnie pracuje, zakłada rodziny. Ruchowi zarzuca się stosowanie psychomanipulacji wobec adeptów. – Cztery godziny snu, osiem godzin mantry, a w pozostałym czasie ogłupiająca praca na rzecz świątyni albo sprzedawanie kadzidełek. Czy to nie jest pranie mózgu? – pyta Moraczewski.
– Nie wiem, skąd wzięły się informacje o 8-godzinnym mantrowaniu – odpiera zarzuty Kinga Błaszczyk-Wójcicka z Biura Informacyjnego Ruchu. – Mantra trwa 1,5–2 godzin i dotyczy tylko inicjowanych na mnichów, którzy chyba w każdym kościele prowadzą odmienny od reszty tryb życia.
Jest więc ruch Hare Kriszna sektą, jak chcą polskie ośrodki antykultowe, czy też nazywanie go sektą jest smutnym świadectwem naszej kulturowej izolacji, jak twierdzi prof. Diana Eck z Uniwersytetu Harvarda?
Postulaty dalszego zaostrzania ustawy o gwarancjach sumienia i wyznania płynące z ortodoksyjnie katolickich środowisk nie mają sensu. Jak krucha to materia, przekonali się posłowie pracujący nad obecną nowelizacją. Postulowano np., by zakazać bezwzględnego posłuszeństwa przywódcy religijnemu. W ostatniej chwili ktoś się zreflektował, że zgodnie z tą zasadą trzeba by zdelegalizować część zakonów katolickich. Trudno także wyobrazić sobie zapis zabraniający działania kościołom, w których przywódcy popełnili za granicą przestępstwa, bo co np. z pedofilską aferą wśród austriackich biskupów?
Prawo musi być równe dla wszystkich. Demokracja to wspóistnienie różnych idei, nawet najbardziej ekscentrycznych czy dziwacznych. Nie można zakazać wiary w kosmitów czy mistycznych kontaktów z zielonym groszkiem. Przekonania religijne nie mogą być przedmiotem interwencji władz dotąd, dopóki nie godzą w dobro i wolność innych ludzi. Ale tu już wchodzimy w zakres prawa karnego i cywilnego, które trzeba po prostu konsekwentnie stosować.
Nowe ruchy religijne
Chrześcijańskie – powstają wokół osoby, która przeżyła indywidualne objawienie, nowej, odkrywczej interpretacji Pisma Świętego lub powrotu do idei wczesnego chrześcijaństwa, skażonej według nich przez instytucjonalne kościoły. Chrześcijańskie korzenie mają np. Kościół Zjednoczeniowy Moona, Rodzina. Wokół indywidualnych objawień powstały np. Kościół TeDeum, Stolica Boża, Uczniowie Ducha Świętego.
Wschodnie – nawiązują do religii Dalekiego Wschodu, zwłaszcza buddyzmu i hinduizmu. Większość z nich powstała w latach 60. i 70. w Stanach Zjednoczonych. Są to np. Ruch Hare Kriszna, Misja Czaitanji, szkoły zen.
Islamskie – sięgające do Koranu, np. Bahai czy Zachodni Zakon Sufi.
Neopogańskie – w Polsce są to kulty nawiązujące do religii prasłowiańskich, np. Zrzeszenie Rodzimej Wiary kontynuujące tradycje przedwojennej Zadrugi, Polski Kościół Słowiański czy Rodzimy Kościół Polski czczący Świętowita.
Ekologiczne – głoszą idee głębokiej ekologii, często o charakterze panteistycznym. Zalicza się do nich m.in. Tęczową Dolinę, Instytut Przemiany Czasu w Przestrzeń, Wojowników Tęczy, Pracownię na Rzecz Wszystkich Istot, Międzynarodowe Centrum Odnowy Ludzi i Ziemi, Zielone Brygady. Większość rejestruje się jako stowarzyszenia.
Etniczne – rastafarianie, ruch indianistyczny, wikingowie, neoszamanizm.
Czciciele UFO – Raelianie, Antrovis.
Teozofia, okultyzm, różokrzyżowcy – nawiązują do tradycji ezoterycznych, alchemii, spirytyzmu, tak jak np. Towarzystwo Antropozoficzne, Hermetyczny Zakon Złotego Brzasku czy cztery działające w Polsce społeczności różokrzyżowe.
Satanistyczne – działają w sposób półtajny, ale wiele z nich ma np. własne strony w Internecie.
New Age – parapsychologia, rebirthing, reiki, medycyna niekonwencjonalna. Do kultów New Age zalicza się także Kościół Scjentologiczny.
Transcendentalna medytacja, szkoły jogi – grupy o charakterze terapeutycznym, próbujące wyzwolić ukryty potencjał ludzki. Niektórzy badacze określają je jako kulty usługowe.
Na podst. opracowania dr. Zbigniewa Paska, prowadzącego Ośrodek Dokumentacji Wyznań Religijnych w Polsce Współczesnej przy Instytucie Religioznawstwa Uniwersytetu Jagiellońskiego.Prawo i wiara
15 kościołów i związków wyznaniowych działa na podstawie odrębnych umów z państwem. Są to:
Kościół Katolicki
Polski Autokefaliczny Kościół Prawosławny
Kościół Ewangelicko-Reformowany
Kościół Ewangelicko-Augsburski
Kościół Ewangelicko-Metodystyczny
Starokatolicki Kościół Mariawitów
Kościół Katolicki Mariawitów
Wschodni Kościół Staroobrzędowy
Muzułmański Związek Religijny
Karaimski Związek Religijny
Kościół Polskokatolicki
Kościół Adwentystów Dnia Siódmego
Kościół Chrześcijański Baptystów
Związek Gmin Wyznaniowych Żydowskich
Kościół Zielonoświątkowców
Umowa między państwem a kościołem może być zmieniona jedynie za zgodą obu stron. Gdy wejdą w życie ustawy okołokonkordatowe, wszystkie wyżej wymienione związki wyznaniowe będą mogły udzielać ślubów ze skutkami cywilnymi. Do tej pory tylko one mogły ubiegać się o zwrot majątku, ale wraz z nowelizacją ustawy powołano Międzykościelną Komisję Regulacyjną, która zajmie się roszczeniami majątkowymi wszystkich zarejestrowanych związków wyznaniowych.
Wpis do rejestru kościołów i związków wyznaniowych daje prawo do zbierania ofiar, przyjmowania darowizn i spadków, zwolnienie z podatków i ceł oraz z obowiązku prowadzenia ksiąg rachunkowych. Duchowni są zwolnieni z wojska.
Trudniejszy kult
Zmiany w ustawie o gwarancjach wolności sumienia i wyznania dokonane 1997 r.
• Już nie 15, ale 100 osób musi podpisać się pod wnioskiem o zarejestrowanie nowego związku wyznaniowego, a ich podpisy muszą być poświadczone notarialnie. Trzeba podać więcej informacji o grupie: opisać dotychczasowe formy życia religijnego i metody działania kościoła oraz podać dokładne adresy i numery dokumentów założycieli.
• O miesiąc przedłużono czas, w jakim minister spraw wewnętrznych musi rozpatrzyć wniosek.
• W tym czasie minister może zażądać wyjaśnień co do treści wniosku, a nawet zwrócić się do odpowiednich organów państwowych (policja, UOP) o sprawdzenie prawdziwości podawanych informacji.
• MSW lub prokurator mogą zwrócić się do sądu wojewódzkiego, aby stwierdził, czy działalność związku wyznaniowego jest zgodna z polskim prawem. Dotyczy to także związków już zarejestrowanych. Negatywna decyzja sądu oznacza wykreślenie z rejestru. Krzysztof Wiktor, z Departamentu Wyznań MSW, zapowiada, że nie należy się spodziewać wielu spektakularnych spraw, ale że przepis ten uderzyć powinien w kościoły, które powstały dla celów biznesowych.
• Do punktu mówiącego, że działalność kościoła nie może naruszać bezpieczeństwa publicznego, praw i wolności innych osób oraz moralności publicznej, dodano także zapis, że nie może naruszać władzy rodzicielskiej. O tym punkcie mówi się, że jest to artykuł antysektowy. Pytanie tylko, czy rzeczywiście potrzebny. Przecież przetrzymywania nieletniego bez zgody prawnych opiekunów zabrania prawo karne. Christianie przegrali w ten sposób dwa procesy.
• Zapisano explicite, że za wypełnianie funkcji religijnych nie uznaje się oddziaływania poprzez badania i eksperymenty psychologiczne.
• Ze zwolnienia od cła wyłączono wyroby akcyzowe i samochody.
Czym jest sekta?
Prawo nie zna tego pojęcia. W religioznawstwie oznacza ono po prostu małą grupę, która oddzieliła się od wielkiego kościoła. Jednoznacznego negatywnego zabarwienia nabrało to słowo w języku potocznym, dlatego w dokumentach oraz opracowaniach naukowych używa się raczej sformułowania nowy ruch religijny.
Według klasyfikacji Webera i Troltscha sektę od kościoła odróżnia: całkowite odrzucenie świata jako siedliska zła, bardzo wysokie wymagania wobec członków i silne więzi między nimi. Obecność charyzmatycznego guru. Inni dodają do tego prozelityzm.
Specjaliści używają także pojęcia grupa toksyczna lub sekta destrukcyjna. Maria Libiszowska-Żółtkowska definiuje ją jako organizację o charakterze totalitarnym, hierarchicznej strukturze, wymagającą od swoich wyznawców ślepego posłuszeństwa, narzucającą rytm codziennego życia, żyjącą w izolowanych, wrogo nastawionych do świata wspólnotach. Jest to grupa godząca w porządek prawny i społeczny przez całkowite podporządkowanie sobie członków przez przywódcę.