Skośnoocy Żydzi z Indii
Jesteśmy jednym z zaginionych plemion Izraela - twierdzi garstka wyznawców judaizmu ze wschodnich Indii. Antropologowie i genetycy starają się to potwierdzić, ale póki co dowody są dość wątłe
Mają skośne oczy i ciemną skórę. Na pierwszy rzut nie różnią się od Birmańczyków czy Tajów. O sobie mówią jednak: - Jesteśmy Bnej Menasze, czyli Dzieci Manassesa, syna Józefa, wnuka Jakuba.
Od potomków biblijnego Jakuba wywodzi się dwanaście plemion Izraela, a indyjscy Żydzi utrzymują, że są jednym z dziesięciu, które wieki temu uznano za zaginione. Wierzą, że ich przodkowie około 730 roku przed Chrystusem zostali wygnani z ojczyzny przez asyryjskich najeźdźców. Tułali się po świecie, od Afganistanu aż po Chiny. Bezpieczną przystań znaleźli wreszcie na wzgórzach w dzisiejszych północno-wschodnich Indiach.
W marcu 2005 r. tę wersję historii oficjalnie uznał naczelny sefardyjski rabin Izraela Szlomo Amar, który wysłał do Indii sześciu rabinów, żeby nawracali Bnej Menasze. Konwersję przeszło 216 osób. We wtorek pierwsza 51-osobowa grupa powróciła samolotem linii El Al do kraju przodków.
- Ten powrót dla narodu Izraela jest cudem - powiedział dziennikowi "Haarec" Michael Freund, dyrektor fundacji Shavei Israel, która zorganizowała przenosiny.
Czallianthanga miał sen
W indyjskich stanach Mizoram i Manipur liczbę Bnej Menasze ocenia się obecnie na jakieś 7-8 tys. Ale jeszcze pół wieku temu wyznawców judaizmu wcale tam nie było.
Wywodzą się oni z trzech miejscowych, blisko spokrewnionych plemion - Kuki, Czin i Mizo. Według antropologów ich przodkowie dotarli do Indii z Półwyspu Indochińskiego, ale ich korzenie sięgają najprawdopodobniej terenów dzisiejszej południowochińskiej prowincji Yunnan. Mieli je opuścić jakieś 6 tys. lat temu.
Podobnie jak ich obecni sąsiedzi Bnej Menasze przez wieki byli animistami. Jedzą wieprzowinę i mówią w języku zaliczanym do grupy tybetańsko-birmańskiej. Byli odizolowani na swoich wzgórzach, częściowo nawróceni na buddyzm przez Birmańczyków. Dopiero w XIX wieku pod wpływem europejskich misjonarzy zaczęli przechodzić na różne odłamy chrześcijaństwa.
W 1951 r. jeden z nich, zielonoświątkowiec imieniem Czallianthanga, miał sen. Ukazał mu się Bóg, który nakazał nawrócić innych na pierwotną, przedchrześcijańską wiarę i powrócić do kraju przodków. Mężczyzna uznał, że chodzi o judaizm i Izrael, ku któremu wyruszył razem z kilkoma zwolennikami. Tradycja mówi, że z powodu trudów podróży musieli zawrócić, ale od tej chwili liczba zwolenników judaizmu wśród Kuki, Czin i Mizo zaczęła rosnąć.
Ich szeregi znacznie zwiększyły się w latach 80., także dzięki ustaleniom miejscowej badaczki, Zaithanczhungi, która twierdzi, że w animistycznych rytuałach Mizo odkryła podobieństwa do judaizmu. Jej zdaniem podobne są obyczaje ofiarne, pogrzebowe i higieniczne, a jedna z miejscowych pieśni zawiera nawet "talmudyczne" wątki, z przekraczaniem Morza Czerwonego włącznie.
W latach 90. Bnej Menasze pojedynczo zaczęli przybywać do Izraela. Tak zrobiło ok. tysiąca osób. Fundacja Shavei Israel informuje, że szybko się asymilują i niektórzy służą nawet w izraelskich siłach zbrojnych. Jeden z Bnej Menasze, 22-letni spadochroniarz, został ranny w czasie ostatniej wojny w Libanie.
Prawo powrotu
Wersji pochodzenia Bnej Menasze na razie nie potwierdzają badania DNA przeprowadzone w indyjskim laboratorium kryminalistycznym. Okazało się, że w ich chromosomach Y nie ma genu charakterystycznego żydowskich mężczyzn. Jedynie w ich DNA mitochondrialnym - dziedziczonym po matce - znaleziono ślady wskazujące na domieszkę krwi ludów Bliskiego Wschodu.
Część świeckich polityków w Izraelu uważa, że Bnej Menasze tak naprawdę nie mają nic wspólnego z Żydami, a emigracja z ubogich Indii po prostu im się opłaca. W 2003 r. nowo przybyłym wstrzymano nawet wizy, kwestionując ich pochodzenie.
Dzięki staraniom fundacji Shavei Israel zgodnie z obowiązującym w Izraelu tzw. prawem powrotu nowo przybyła grupa Bnej Menasze automatycznie otrzyma obywatelstwo. Prawo takie przysługuje przybyszom wyznającym judaizm, a nowa grupa Bnej Menasze ma już konwersję za sobą.
Z prawa powrotu skorzystało w latach 80. i 90. kilkadziesiąt tysięcy etiopskich Felaszów, których przerzucono do Izraela mostem powietrznym w czasie głośnych operacji "Mojżesz" i "Salomon". Felaszowie zostali uznani za potomków innego zaginionego plemienia, wywodzącego się od Dana, syna Jakuba.
Konrad Godlewski