Obrzędy początku lata
Lato, czyli dagis rozpoczynało się u Prusów i Jaćwingów z chwilą zniknięcia lodu na rzekach, jeziorach i bagnach i wraz z zejściem z pól wody po stopniałych śniegach. Między 22 marca a 24 kwietnia nastawa! okres pierwszej orki i wypędzania stad na pastwiska. Czynności te musiały być poprzedzone szeregiem uroczystości ku czci bóstwa ziemi zwanego przez Jaćwingów Pergubriusem (przedstawiany jako potężny mężczyzna), a przez Prusów Żeminele (kobieta). Znak do ich rozpoczęcia dawał kapłan, który strzegł wiecznego ognia w świętym gaju, i który zapewne prowadził szczegółowe obserwacje zachowań ciał niebieskich i zmian zachodzących w przyrodzie.
Uroczystości związane z początkiem lata obchodzono w każdej zagrodzie osobno, lecz w tym samym czasie. W obrzędach nie uczestniczyły kobiety, natomiast musieli brać w nich udział wszyscy mężczyźni.
Sam ceremoniał przebiegał u wszystkich ludów pruskich i jaćwieskich w ten sam sposób. Mężczyźni zebrani w świętym gaju koło każdego gospodarstwa lub w obrębie zagrody przy stępowali do "ofiarnika", którym musiał być zawsze sam gospodarz. Ofiarnik po trzykroć napełniał drewnianą miseczkę zwaną kauszele sfermentowanym napojem, posługując się specjalną drewnianą łyżką zwaną samtis. Napełnioną miseczkę podnosił do góry i odmawiał stosowną modlitwę mniej więcej tymi słowy: " Boże nasz, Pergubriusie, ty precz zimę przykrą odganiasz a raczysz zioła, kwiatki i trawy po wszystkiej ziemi rozmnażać, my teraz ciebie pro simy, żebyś zboże nasze zasiane i które siać mamy raczył hojnie rozmnoży, aby kłosisto rosło, a wszystek kąkoł racz sam podeptać. " Następnie ulewając na ziemię nieco płynu z miseczki wypijał jej zawartość, a po ponownym napełnieniu błagał bóstwo o ochronę zboża, które bę dzie coraz wyżej rosło i dojrzewało, przed gromami, deszczami i gradami. Prosił także o słońce i piękną pogodę przez całe lato, o urodzaj i szczęśliwe doczekanie żniw przez wszystkich mieszkańców gospodarstwa. Po tych modlitwach zabrani otrzymywali stosowne ilości napoju, pili więc i śpiewali pieśni na cześć boga ziemi. Po zakończeniu obrzędów, kiedy wstał dzień, można było rozpocząć pracę w polu. Uroczystości po zakończeniu żniw.
Święta po zakończeniu letnich prac w polu, w lesie i na wodzie rozpoczynano w świętym gaju plemienia, gdzie zgromadzonym towarzyszył wurszajtis, czyli główny ofiarnik. Zostawał nim najczęściej gospodarz wyróżniający się sędziwym wiekiem, zasługami dla plemienia, najbardziej szacowny i znający wszelkie tajniki obrzędów. Oprócz mieszkańców okolicznych wiosek i zagród w uroczystościach uczestniczyli również kapłani i wróżbici, ale ich rola ogra niczała się do wykonywania czynności pomocniczych: wróżenia i przepowiadania zdarzeń mających nastąpić w ciągu najbliższej zimy. Obrzędy inaugurowała modlitwa dziękczynna za pomyślne zbiory i napominania wurszajtisa skierowane do zgromadzonych, by dziękowali bogom za okazaną przychylność i składali obietnice postępowania zgodnie z ich wolą. Jeżeli lato upłynęło niepomyślnie, a zbiory były słabe, ofiarnik wzywał wszystkich do przyznania, czym mogli obrazić bogów i błagania ich, by w przyszłym roku okazali się łaskawsi. Następ nie podchodził do przygotowanego na ofiarę zwierzęcia (najczęściej kozła), kładł na nim ręce i wzywał wszystkich bogów po imieniu, zapraszając ich do udziału w mającej nastąpić uczcie. Wreszcie podnoszono zwierzę ofiarne do góry i okrążano święty ogień, śpiewając specjalny hymn: " To jest chwalebna ofiara i pamiątka ojców naszych, abyśmy zgładzili gniew bogów swoich". Następnie ofiarnik obchodził trzykrotnie ofiarę, zabijał go tak aby ani jedna kropla krwi nie padła na ziemię. Krwią kropił zebranych, a jej resztkę zabierali oni do domów by pokropić nią zwierzęta. W czasie całego obrzędu wurszajtis wymawiał słowa modlitwy i zaklinał obecnych, by w pamięci zachowali przebieg obrzędu i przekazali szczegółowy jego opis swym potomkom.
Po modlitwach mężczyźni, nadziawszy na drągi przyniesione na ucztę mięsiwa, umieszczali je w ogniskach, by się upiekły. W tym czasie kobiety zagniatały w dzieżach ciasto na specjalne obrzędowe placki. Pieczono je w szczególny sposób rzucając je do siebie przez ogień tak długo aż się upiekły. Ten sposób pieczenia obrzędowego pokarmu miał swoje głębokie znaczenie. Zgodnie z wierzeniami święty ogień posiadał boską moc oczyszczającą, która przechodziła z płomieni do pieczonych potraw. Spożycie kawałka oczyszczonego w ten sposób mięsa lub chleba oczyszczało także ludzi, napełniając ich ciała boską mocą. Jedzone potrawy przepijano przygotowanym wcześniej syconym miodem lub napojem z mleka i krwi zwierzęcej. Każdy z obecnych zobowiązany był do wypicia 3 razy po 9 kubków, poza tym za każde dziecko wypijano taką samą ilość napoju. W czasie picia obowiązywał zwyczaj "prze pijania do siebie" zwany u Prusów kayles poskayles.
Kapłani biorący udział w uroczystościach dawali każdemu z obecnych kilka mocnych policzków, wybijając w ten sposób grzechy z ich ciał i odpuszczając popełnione winy. Zebrani w czasie uroczystości mieli także prawo do zbiorowego szarpania i obdarowywania kuksańcami kapłanów. Ci z kolei obowiązani byli do wydawania głośnych okrzyków, którymi przywoływali na pomoc bogów. Bogowie, chcąc ratować swoje sługi, darowywali przewinienia wszystkim obecnym.
Uroczystości trwały do rana. Wraz z pierwszym brzaskiem wszyscy zbierali resztki z uczty i zakopywali je do ziemi, by budzące się ptaki i zwierzęta nie rozniosły świętych potraw po okolicy. Obrzędy i uczty w czasie świąt pożniwnych trwały przez kilka nocy, zawsze połączone z wielkim pijaństwem, graniem i śpiewami.
Autor: