UMYSŁOWOŚĆ CHIŃSKA: JEJ TAOISTYCZNE PODŁOŻE
Laozi, twórca taoizmu Czy Chińczycy to konfucjaniści? Oczywiście. Każdy Chińczyk, jeśli w ogóle kształcony, nie może nie być konfucjanistą, W mniejszym czy większym stopniu.
Mimo tego musi istnieć druga strona - przeciwwaga. Bowiem każdy Chińczyk jest tak samo taoistą, a taoista, jak się go definiuje, jest zazwyczaj tym, czym nie jest konfucjanista!
Większość ludzi z krajów Okcydentu nie potrafi pojąć osobowości Chińczyka. Niemało problemów wynika, moim zdaniem, z pomijania dwoistości natury Chińczyków.
Fakty są bowiem następujące: społecznie jesteśmy konfucjanistami, indywidualnie zaś taoistami. Pomimo wpajania nadbudowy naszego społeczeństwa, z jego zagmatwanymi więzami rodzinnymi, jego niezliczonym mnóstwem wszelakich konwencji i manieryzmów, którym poddajemy się jako dobrzy konfucjaniści, jako jednostki jesteśmy per se zaprzedanymi taoistami.
Istnieje coś takiego jak osobowość w samotności, która różni się od osobowości w obcowaniu - prywatne ja, z którym świetnie się czujemy i którym mamy ochotę być, w odróżnieniu od publicznej jaźni, którą mamy lub musimy prezentować. Psycholog ma zapewne odpowiedni termin dla określenia tego zjawiska - podświadomość. Świadomie jesteśmy konfucjanistami, ale w głębi, w bliżej nieokreślonej podświadomości, na przemian ze strachem bądź radością, odkrywamy w sobie krzyczącego taoistę. Boimy się, bowiem wierzymy, że winniśmy być konfucjanistami, zawsze i wszędzie. Cieszymy się zaś, bowiem wiemy, że takowymi nie jesteśmy.
Konfucjanizm jest praktyczną i prozaiczną rzeczą. Społeczeństwo, społeczna kontrola, stadność i wzajemność działań kierowanych przyjętymi zasadami i wyrażona poprzez kod form towarzyskich - oto elementarne wymogi każdego przyzwoitego życia społecznego. Duchem przewodnim jest Obowiązek - to znaczy obowiązek jednostki wobec współobywateli i społeczeństwa.
Taoizm zaś nie zajmuje się społeczeństwem ani porządkiem społecznym. Jako antytezę wprost wobec tych i innych instytucji stworzonych przez człowieka, taoista głosi Nature i Stan Naturalny, gdzie jednostka i jej swoboda ekspresji są celem i usprawiedliwieniem wszelakich działań. Taoizm reprezentuje więc jednoznacznie ducha Swobody - swobody w zachowaniu według własnego wyboru, bez względu na to, jak takie zachowanie zostanie przyjęte przez społeczeństwo i jaki może mieć ono nań wpływ. Mowa tu o taoizmie w postaci subtelnego acz wiążącego nastawienia psychicznego powszechnego u wykształconych Chińczyków a nie o pełnym zabobonów galimatiasie pod tym samym mianem z jego zdumiewającą hierarchią wróżek i bogów, uwarzonym i serwowanym przez kapłanów-magów. Ten drugi jest formą popularnej religii, czyli społeczną instytucją, Pierwszy jest postawą filozoficzną czy nawet usposobieniem estetycznym, które - stale szukając form ekspresji - tak samo stale odrzuca samoaktualizację pod każdą formą instytucjonalną, religijną czy tym podobną.
Konfucjanizm, z nadrzędnym przykazem obowiązku, wymaga współdziałania i stosowania się do nakazów; w społecznym więc wymiarze - wzmacnia więzi, podtrzymuje i zapewnia ciągłość. Taoizm, jako ucieleśnienie jednostkowej woli, propaguje rozbieżność i podziały. Kontrast pomiędzy nimi jest aż nadto widoczny. Jednako, tak jak w przypadku wielu paradoksów z życia wziętych, przeciwności żyją tuż obok siebie. Kombinacja tych dwóch sposobów myślenia w jednej kulturze, wręcz w jednej osobie, wcale nie jest koniecznie miksturą nieudaną, i to z wielu względów. One bowiem są źródłem, powiedzmy, elementu pozytywnego i negatywnego w życiu Chińczyka - yin i yang, które wzajemnie się uzupełniają i w swym dialektycznym działaniu wyprowadzają życie z czasowego impasu; prócz tego, dzięki nim Chiny nie są narodem monomaniaków i monotonów.
Należy mieć się na baczności, by nie przyłączyć Taoizmu i całkowicie go identyfikować z zachodnim pojęciem indywidualizmu. Prawdą jest, że oba propagują wolność jednostki. Byłoby wszakże czystą naiwnością zakładać, że obydwa znaczą dokładnie to samo. Wolność taoistyczna to wolność istoty przedspołecznej czy aspołeczne , podczas gdy wolność głoszona przez wyznawców doktryny o wolnej woli to swoboda człowieka społecznie świadomego.
Generalnie rzecz biorąc, przepaść oddzielająca te dwa pojęcia może być porównywalna z przepaścią dzielącą romantyzm od realizmu. Był taki czas w Europie. kiedy pierwszy przypływ romantycznego oskarżenia przeciw cywilizacji rzuconego przez Rousseau, niósł w sobie propagowanie wolności à la Taoista - idyllicznej, abstrakcyjnej i ogólnie sformułowanej. Jednakże ta faza była jedynie chwilowym wzburzeniem, wkrótce ustąpiła pola czemuś organicznie różnemu.
Adwokaci doktryny o wolnej woli z czasów postrousseauowskich głosili indywidualizm, który miast romantyzmu miał wszelkie cechy zrównoważenia. Przedmiotem rozważań nigdy, nie była wolność jako taka w ogóle, której pojecie, w zgodnej opinii Okcydentu, nawet wśród teoretyków, zostało odrzucone jako niemożliwe do utrzymania. Tematem w każdym przypadku była wolność od czegoś określonego i do czegoś, określonego. Stąd, wolność słowa, wolność zgromadzeń, wolność wyznania i religii i, co charakterystyczne, wolność zawierania umów. Stale więc występuje tu niepowstrzymana ciągota do zdefiniowania pozycji i określenia konkretnych celów, która czyni zachodnią doktrynę wolności realistycznym i przemyślanym ruchem od jego zarania. Cztery podstawowe wolności prezydenta Roosevelta, jako forma nieco zmienionego liberalizmu, w świetle bezrobocia i dyktatury powszechnej w dwudziestym wieku, jest czystą kontynuacją tej właśnie tradycji.
W taoizmie natomiast nie ma żadnych określonych celów. Taoizm głosi wolność ogólną bez podawania co ta kategoria w sobie niesie; proponuje całościowe odrzucenie cywilizacji bez żadnego osiągalnego jej substytutu. Wolność w pojęciu taoisty nie znaczy, że należy walczyć, by wyzwolić się od czegoś czy kogoś określonego; znaczy wolność od wszystkiego i do wszystkiego. W rezultacie, ściśle określone kwestie gubią się w bezkształtnej abstrakcji, a poczucie kierunku czy dążenia do czegoś ginie nieodwołalnie w labiryncie idealistycznej fantazji.
Sam charakter wolności określony przez zwolenników doktryny wolnej woli zakłada uznanie społeczeństwa. Mimo całej egzaltacji wewnętrzną wartością jednostki, tego typu indywidualista myśli jednak kategoriami obywatelskimi. Żaden z ważnych myślicieli europejskich nie zażądał powrotu do bezprawia: litera prawa zawsze wyznaczała podstawy jego postulatów wolności. Nawet romantyk Rousseau mówi o Stanie Natury nie jako o fakcie historycznym, lecz jako wygodnym pojęciu, które pozwala mu propagować jego teorię społecznego porozumienia - teorię. która samą nazwą zdradza zasadniczo socjo-legalistyczne nastawienie autora. Każdy zaś prawdziwy taoista najchętniej nie miałby nic wspólnego z prawem czy porozumieniami. Odrzuca to wszystko wraz z wszelakimi parafernaliami praw moralnych i cnót konfucjanistów starego obrządku. Neguje społeczeństwo z całkowitym brakiem zainteresowania typowym dla nihilisty.
Zachodni indywidualizm jest praktycznie zawołaniem bojowym grupy społecznej ubiegającej się o władzę burżuazji wspinającej się po drabinie społecznej, która żąda wolności po to, by zniszczyć ancien régime celem późniejszej rekonstrukcji na własną modłę. Taoizm zaś to filozofia artysty, wieśniaka i włóczęgi, który wręcz fizjologicznie nie przystaje do tłocznej i podłej atmosfery przeurbanizowanego życia i który niecierpliwie wykrzykuje Powietrza! Powietrza!, bowiem powietrze przynosi mu natychmiastowa ulgę.
Jeżeli decyduje sie na porzucenie dusznego pokoju na rzecz głębokiego oddechu na wolnym powietrzu, to nie ma najmniejszego zamiaru budować sanatorium z naukowo opracowaną wentylacją i wynalazkami ani dla siebie, ani dla współcierpiących. Zachodni indywidualizm narodził się z nowo powstałej technologii, nieodwołalnie zorientowanej w kierunku nowego ładu. Taoizm, nie napędzany żadnymi technologicznymi inowncjami, czerpie inspirację z retrospektywnego spojrzenia na urokliwą prostotę społeczeństw, które albo już nie istnieją, albo też są z technologicznego punktu widzenia. totalnie zacofane.
Pierwszy więc jest naładowany koniecznością społecznego działania, drugi zaś pozostaje liryczną nutką, pełną prywatnych upodobań i niechęci, które, jakkolwiek intensywne, zamykane są praktycznie we wnętrzu pojedynczej jednostki.
Dotychczasowe rozumowania prowadzi do sformułowania zasadniczej tezy: zachodni indywidualizm to wiara, natomiast taoizm to sceptycyzm par excellence.
Impuls społecznego działania wywołuje u zachodniego indywidualisty potrzebę zwolenników. Uwielbia audytoria, ugania się za przechrztami. Nie dość, że musi wykazać jak znakomicie funkcjonują głoszone przez niego idee i jak wielkie przynoszą zyski, to jeszcze z konieczności musi stać się żarliwym misjonarzem powiewającym sztandarem prawdy nowo odkrytej. Tu zaczyna się działanie prawa psychiki. Chcąc hipnotyzować za wszelka cenę, żarliwiec zaczyna samohipnozę. Początkowo jedynie głęboko motywowany, teraz nie ma już żadnych wątpliwości co do słuszności swej misji. Interesy zmieniają się w prawa, a następnie prawa przemieniają się cudownie w odwieczne prawdy.
Mimo zdroworozsądkowego, utylitarnego pochodzenia, zwolennik doktryny wolnej woli, a ściślej propagowany przezeń indywidualizm z zasady musi się stać wiarą, nową wiarą, która na tronie zastąpi byłego idola. Przeciętny zachodni indywidualista nawet przez moment nie wątpi, że Bóg jest po jego stronie. Nie ma cienia wątpliwości co do swej wyższości moralnej i ostatecznego tryumfu.
Taoiata zaś nigdy nie ma pewności. Według ostatnich analiz, taoista jest sceptykiem - to po prostu cecha jego charakteru. Jako że jest z zasadzie artystą - nie potrzebuje żadnej wiary. Motywacja typowa dla grup interesu jest mu obca. Prócz tego nie skłania się do postrzegania zjawisk w kategoriach ich moralnej ważności. Uwolniony od takich społecznych kategorii, ma komfort samotnego, własnego spojrzenia, które patrząc przez rzeczy, jak głosi ulubione powiedzonko taoistyczne, zdaje się posiadać czarcią zdolność odzierania wiary z jej gorliwości i redukowania symboli społecznych do zwyczajnych pozorów. Taoistę stale kusi kwestionowanie wartości ostatecznych. Podejrzliwy jak stary lis, zagląda dokładnie na tył i pod każdy napotykany przedmiot. Nie ufa, szczególnie wtedy, gdy ufność zakład a z góry. W jego spojrzeniu z ukosa migocze chochlik przewrotności, który sprawia, że zawsze jest nieporęcznym kompanem dla łatwowiernych i wiernych.
Taoizm można określić mianem romantycznego indywidualizmu ochrzczonego w ogniu, który Nietzche zwie wielką nieufnością. Jest on naturalnym i koniecznym odpowiednikiem spolegliwej stadności konfucjanizmu. Cokolwiek miałoby się stać pierwszym zawołaniem taoistów jest odbrązowić, bowiem widzi w naszym nadto ludzkim świecie tak wiele szaleństwa i złego smaku.
Skłonność do odbrązowiania zdaje się być jedną z fundamentalnych cech taoistów. Niemniej odbrązowieníe świata jedynie, byłoby zaledwie półtaoistycznym aktem. Dojrzały taoista zacznie od odbrązowienia ludzkości, a skończy na totalnym odbrązowieniu samego siebie. (...)
Nie należy mylić taoistycznego odosobnienia z buddyjska rezygnacją. Buddysta wycofuje się z żalu nad cierpieniami, które niesie życie. i czyni to z ciężkim sercem. Taoista oddala się z pogardy dla wszystkiego. lecz jest to pogarda bez goryczy odejście w nastroju pogodnym Pierwszy jest uosobieniem Powagi. przytłoczony, śmiertelnie poważny, pelen patnsu i tragicznych przeczuć. Drugi jest Usamowolnieníem dokonanym przez wirujący taniec i aromatyczne wino.
Taoistyczne wróżki są bowiem nieśmiertelnymi o zwinnych stópkach, co na wzór ptaków stąpają pp falującej powierzchni płynących chmur. co się śmieją radośnie przy każdym skoku, z rękawami rozdętymi wiatrem, beztroskie, nonszalanckie i całkowicie nieświadome roju ludzkiego, który uwija się mozolnie pod nimi.
Przeciwnie do buddysty, który ma Nirwanę, swoja ostatnią nadzieje i wierzenie, prawdziwy taoista nie ma żadnej nadziei ani wiary. Odchodzi ze świata bez perspektywy raju i bez nadziei na nieśmiertelność. Oddala się, ponieważ widzi szaleństwo zdawkowości rozmów o niczym.
Resztę życia spędzi tak jak sobie na to pozwoli niczego nie oczekując i nic nie robiąc. w sercu niewierny aż do samego końca, jednak taki niewierzący, który przekonawszy się takie ograniczenia dotyczą wszystkiego na ziemi, pozostawia ją w tym samym stanie. l nie będzie czynił dogmatu ze swej niewiary (... )
Taoistyczny pustelnik prezentuje swobodę i wdzięk człowieka prawdziwie wolnego. Jest naprawdę wolny, bowiem jest w pełni Dzieckiem Teraźniejszości. Żyje z momentu na moment, bierze życie jakim jest i godzi się z każdym jego przejawem. Żyje tak dokładnie w duchu tego co Tu i Teraz, że unika miażdżącego ciężaru Czasu i Przestrzeni, które - przy rozbudowanych systemach zbawienia, wędrówek dusz i odkupień wszystkich znanych religii tego świata - przytłaczają rozbudzoną świadomość człowieka. To właśnie Taoista jest w stanie osiągnąć przedziwną duchowość eterycznego rozproszenia, które zdaje się mieścić w sobie sylwety Czasu i Przestrzeni, nie poprzez próżne sięganie po wieczność czy nieskończoność, lecz przez rozbicie ich na niezliczona ilość atomów i łączenie się po kolei z każdym z nich w miarę ich przepływu. Rezultatem jest osiągnięcie panteistycznego wytchnienia, jednocześnie immanentnego i transcendentalnego - jak ryba nieruchomo spoczywająca na grzbiecie fali bądź ptak, co daje odpoczynek swym skrzydłom niesiony prądem powietrza, wznoszący się i opadający w harmonii ze zmianami ciśnienia atmosferycznego. W oczywistej nieruchomości pozycji jest pewna elastyczność, która sprawia, że słowo statyczny jest zupełnie nieodpowiednie do opisu subtelnych związków tam zachodzących. Stąd właśnie można wyprowadzić duchowe źródło chińskiego malarstwa pejzażowego. (...)
Stwierdzenie, że Chińczyk podświadomie jest taoistą jest jak stwierdzenie, że jest on potencjalnym rebeliantem bądź pustelnikiem. Czy kiedykolwiek tak się faktycznie stanie jest w tym kontekście drugorzędne. Najistotniejszym jest to, że tak właśnie siebie ocenia.
Chińczyk może się zachowywać na sposób całkowicie konfucjański, jednak ta rebeliancko-samotnicza część jego osobowości każe mu odczuwać własne zachowanie w sposób diametralnie odmienny. Jedna połowa wykonuje działania, druga zaś obserwuje w obecności Nieśmiertelnej Negacji. Ta dwoistość chińskiej osobowości znajduje poniekąd swoisty odpowiednik w zachodniej formie walki Ciała-Duszy odziedziczonej w różnej mierze z klasycznego pogaństwa jak i średniowiecznego chrześcijaństwa. implikacje bowiem tej dwoistości, psychologiczne i kulturowe są równie skomplikowane i głębokie.
Nazwanie Chińczyków, jak to czyni wielu przypadkowych obserwatorów z Okcydentu, narodem konformistów może prowadzić do wielu nieporozumień Chińczycy jako naród są jednocześnie największymi wynalazcami i ludźmi którzy mają konwencja w najgłębszej pogardzie. Konfucjanista obecny w każdym z nich wymyśla nowe, taoista zaś gardzi. Im bardziej skomplikowany wynalazek, tym głębsza awersja. (...)
Wewnętrzne doświadczenia człowieka, tak jak postrzega to taoista, można oddzielić od zewnętrznego świata jego działań. Można wszak być w Rzymie i zachowywać się jak rzymianin, a jednak nie czuć się nim. Konformizm w działaniu zgodnym z potrzebami społeczeństwa wcale nie musi być równoznaczny z całkowitą zgodą wewnętrzną. Wprost przeciwnie - ma to zdecydowaną zaletę trzymania jednostki z dala od zawodów w przeciąganiu liny uprawianych przez filary społeczeństwa i w ten sposób może zapewnić konieczny spokój środowiskowy, by można się było nacieszyć spokojem umysłu. Czemu więc nie spacerować, kłaniać się w pas, śmiać się i płakać na wzór i podobieństwo kruchych śmiertelników, których pełno wokoło?
LIN TUNG-CHI
*
Fragment książki: Taoizm - Praca zbiorowa - Biblioteka Pisma Literacko-Artystycznego