Siła Samsona i bielizny
O maturze w sposób magiczny zaczynamy myśleć na długo przed godziną zero. Właściwie przygotowywać magiczny grunt powinniśmy już od studniówki. Bo np. wybierając garniaka na przedmaturalny bal trzeba by pamiętać, że najlepiej założyć go później również na egzamin. To samo dotyczy... bielizny. Dla dziewczyn obowiązkowo czerwonej i... wypadałoby - eleganckiej. A dlaczego eleganckiej? Otóż jeden z maturalnych przesądów (wymyślony zapewne przez osobnika rodzaju męskiego) głosi, że szczęście przynosi podejrzenie majtek koleżanki. Dziś panowie nie bawią się w ceregiele i podglądania, po prostu bez ogródek przed egzaminem maturalnym proszą swoje dziewczyny lub koleżanki, by pokazały im majtki. Więc te ostatnie, drogie panie, nie dość że czerwone - powinny być też reprezentacyjne. A na dodatek: najlepsze są majtki ze studniówki. Z tym zastrzeżeniem, że na balu powinnyście były nosić je na lewą stronę, a na maturę włożyć już musicie je tak, jak Pan Bóg przykazał.
Nikt naukowo tego nie dowiódł, ale podobno kumulacja przesądów daje lepsze efekty. A jak wiadomo nie od dziś, szczęście przynoszą także rzeczy pożyczone. O ile więc majtki będą nie tylko „postudniówkowe”, ale i czerwone, i pożyczone od siostry lub przyjaciółki - szczęście gwarantowane potrójnie! Jeśli zdecydujesz się zaś zakupić sobie specjalną „maturalną bieliznę” będziesz za to miała pamiątkę na całe życie. Gdy twoja osiemnastoletnia cyberwnuczka przyjdzie do Ciebie na herbatkę, wyciągniesz triumfalnie ze skrzypiącej komody rozpadające się gatki i powiesz: A w tym to babunia zdawała maturę...
Kwestia ubioru rozwiązana. Nieważne, co włożysz na wierzch. Liczą się przede wszystkim majtki Twoje (jeśli jesteś dziewczyną) lub Twojej koleżanki (jeśli jesteś chłopakiem).
A co z fryzurą? - ktoś zapyta. Gładka czy nastroszona - to ma mniejsze znaczenie. Liczy się długość. W zasadzie włosów nie należy ścinać już od studniówki. Gdyby jednak wszyscy stosowali się do tej zasady w stu procentach, matura przypominałby Woodstock pełen długowłosych i brodatych dzieci-kwiatów. Jedno jest pewne - tuż przed maturą nie ścinajmy włosów, bo to może oznaczać dla nas „ścięcie” na egzaminie. Żeby pozostać konsekwentnym w dniu matury również nie golimy się, drodzy panowie! Jeśli zarost macie bujny - usuńcie go poprzedniego dnia. O ile pamiętacie biblijnego Samsona to wiecie jak skończył gdy ściął włosy. Kto nie wie, temu powiem: trupem padł Samson. A więc jeśli nie chcecie polec na maturalnym placu boju - zero golenia, zero strzyżenia!
Zajrzyj babie do wiadra
Tuż przed maturą dobrze jest przemeblować pokój i ustawić łóżko tak, byśmy wstali z niego prawą nogą. W dniu egzaminu na pewno wiele osób życzyć Wam będzie szczęścia. Broń Boże nie dziękujcie. Zmartwione waszymi manierami ciocie i sąsiadki przeprosicie i wytłumaczycie się po egzaminie. Zamiast życzeń szczęścia dużo lepszy jest solidny kopniak w cztery litery tuż przed wejściem na salę. Z tym problemu raczej nie będziecie mieli. Uczynni koledzy chętnie kopną maturzystę na szczęście. „Tego dnia” koniecznie miejcie przy sobie coś pożyczonego od życzliwej Wam osoby. Chusteczka do nosa, broszka, krawat czy długopis- nieważne co to, byle tylko przechowywało dla Was zapasy dobrej energii od dobrze życzących Wam ludzi.
Ubrani, uczesani, wyprawieni przez rodzinę idziecie z bijącym sercem do szkoły. W drodze na egzamin czyhają na Was różne pułapki. Możecie spotkać zakonnicę, albo drogę przebiec może Wam czarny kot. Ewidentny pech. Nie ma co załamywać rąk - pech można odwrócić spluwając trzy razy za lewę ramię. I po krzyku. Księża oraz koty bure, rude i o innym jeszcze umaszczeniu są kompletnie niegroźne. W drodze do szkoły czekać Was może miła niespodzianka, mianowicie spotkanie z kominiarzem. Tu każdy wie co robić - chwytać za guzik i trzymać póki nie ujrzy się faceta w okularach. (najlepiej wziąć ze sobą na maturę jakiś guzik, bo bez guzika z kolei kominiarz jest w ogóle nieskuteczny).
No i pozostała nam jeszcze baba z wiadrem. Zobaczysz taką na ulicy- biegnij i zajrzyj jej do wiadra. Jeśli jest pełne- powodzenie gwarantowane, jeśli zaś puste...cóż, mawia się że z pustego i Salomon nie naleje, ale zawsze możesz przecież babie coś do wiadra wrzucić. (np. „guzik na kominiarza”). Tak czy owak baby z wiadrami nie biegają po ulicach stadami, więc szansa, że na taką trafisz jest naprawdę znikoma. W drodze do szkoły nie przechodź pod drabiną, bo to przynosi nieszczęście.
Jeśli jakimś cudem uda ci się w końcu dobrnąć na maturę, pamiętaj, żeby próg przekroczyć prawą nogą.
Iwona Chodorowska-Zadros
foto:bigfoto.com