„Jestem pierwszym obserwatorem cudów, które były w ukryciu przez minione wieki” – mawiał po obserwacjach nieba. Nowe odkrycia, których dokonał, odmieniły jego życie: najpierw uczyniły sławnym, by za głoszenie tez Kopernika zaprowadzić go przed surowy sąd inkwizycji
Był tylko jeden proces Galileusza, choć legendy – a nawet historycy i encyklopedie – często mówią o dwóch, mylnie traktując spotkanie Galileusza z kardynałem Bellarminem w roku 1616 jako wstępną rozprawę, prowadzącą do dłuższego przesłuchania w roku 1633, po którym Galileusz znalazł się na klęczkach przed inkwizytorami albo – według niektórych – w lochu, a nawet w łańcuchach. Był tylko jeden proces Galileusza, a jednak wydaje się, że były ich setki. Żaden inny proces, zapisany w annałach prawa kanonicznego lub cywilnego, nie odbił się w dziejach rykoszetem większej liczby znaczeń, konsekwencji, domysłów, uraz. (...)
We wtorek, 12 kwietnia 1633 roku, gdy minęły już dwa miesiące, odkąd Galileusz tkwił bezczynnie w toskańskiej ambasadzie, komisarz generalny Świętego Oficjum wezwał go wreszcie na przesłuchanie. Choć parę znanych obrazów przedstawiających Galileusza przed trybunałem inkwizycji ukazuje go otoczonego przez tłum duchownych, w rzeczywistości uczony złożył zeznania w obecności zaledwie dwóch urzędników i sekretarza. Dziesięciu kardynałów, którzy mieli pełnić funkcję sędziów i ławy przysięgłych, nie brało udziału w tej fazie procesu, z której zapis mogli przeczytać później w wolnej chwili albo wysłuchać skróconej relacji podczas jednego ze swych zebrań, odbywających się regularnie w środę rano. (...)
ATAK I OBRONA
Przebieg procesu został utrwalony w następującej postaci: Pozwany stawił się osobiście w Rzymie w pałacu Świętego Oficjum, w stałej siedzibie Wielebnego Ojca Komisarza przed Wielce Wielebnym Ojcem Vincenzem Maculano da Firenzuola, Komisarzem Generalnym, w obecności czcigodnego pana Carlo Sinceriego, prokuratora Świętego Oficjum etc. Galileo, syn śp. Vincenzia Galilei, Florentczyk, lat 70, który złożywszy przysięgę, że mówić będzie prawdę, został przesłuchany przez wyżej wymienionych Ojców jak następuje:
Pytanie: Kiedy i jak przybył do Rzymu? Odpowiedź: Przybyłem do Rzymu w pierwszą niedzielę Wielkiego Postu i podróżowałem lektyką.
P.: Czy przybył z własnej woli, czy wezwany, czy też otrzymał od kogoś nakaz przybycia do miasta, i od kogo?
O.: We Florencji Ojciec Inkwizytor nakazał mi udać się do Rzymu i stawić się przed Świętym Oficjum.
P.: Czy wie bądź domyśla się, z jakiej przyczyny otrzymał taki nakaz?
O.: Sądzę, że polecono mi stawić się przed Świętym Oficjum, bym zdał sprawę ze swej niedawno ogłoszonej drukiem książki. A wnioskuję tak z nakazu, który wydano drukarzowi i mnie na kilka dni przed tym, jak otrzymałem polecenie, by udać się do Rzymu, abyśmy zaprzestali rozpowszechniania tych książek, a także dlatego, że Ojciec Inkwizytor nakazał drukarzowi przesłać do Świętego Oficjum w Rzymie oryginalny manuskrypt tej książki.
P.: Niechaj wyjaśni, co w owej książce sprawiło, jego zdaniem, iż został wezwany do miasta.
O.: Jest to książka napisana w formie dialogu i traktuje o budowie świata, a ściślej o dwóch najważniejszych systemach, to znaczy układach, niebios i żywiołów.
P.: Czy jeśli książka ta zostanie mu pokazana, rozpozna ją jako swoją?
O.: Mam taką nadzieję. Sądzę, że jeśli zostanie mi pokazana, rozpoznam ją.
I pokazano mu jedną z książek wydrukowanych we Florencji w roku 1632 pod tytułem Dialogo di Galileo Galilei Linceo itd. [Dowód rzeczowy A]. On zaś, przejrzawszy ją i obejrzawszy dokładnie, powiedział: „Znam doskonale tę książkę, jest to jedna z tych wydanych we Florencji, i rozpoznaję ją jako własne dzieło”.
P.: Czy rozpoznaje podobnie jako własne każde słowo zawarte w owej książce?
O.: Znam tę książkę, którą mi pokazano, gdyż jest to jedna z tych, które wydrukowano we Florencji. I przyznaję, że wszystko, co zawiera owa książka, zostało napisane przeze mnie.
P.: Gdzie i kiedy napisał ową książkę?
O.: Co do miejsca, napisałem ją we Florencji, a rozpocząłem ją dziesięć lub dwanaście lat temu. Pracowałem nad nią zaś około sześciu–ośmiu lat, aczkolwiek z przerwami.
P.: Czy był już kiedyś w Rzymie, a w szczególności w roku 1616, i z jakiego powodu?
O.: Byłem w Rzymie w 1616 roku, a potem w drugim roku pontyfikatu Jego Świątobliwości Urbana VIII, ostatnim razem zaś przed trzema laty, gdy ubiegałem się o zezwolenie na druk swojej książki. Powód, że znalazłem się w Rzymie w roku 1616, był taki, że słysząc zastrzeżenia wysuwane co do teorii Mikołaja Kopernika o ruchu Ziemi i bezruchu Słońca oraz o porządku sfer niebieskich, aby upewnić się, iż nie wyznaję poglądów innych niż święte i katolickie, przybyłem wysłuchać, jakie są zalecenia w tej materii.
P.: Czy przybył, ponieważ został wezwany, a jeśli tak, z jakiej przyczyny otrzymał to wezwanie i z kim omawiał rzeczone sprawy?
O.: W roku 1616 przybyłem do Rzymu z własnej woli, bez wezwania, z przyczyn, które podałem. W Rzymie rozmawiałem o tych sprawach z kilkoma kardynałami, którzy stali wówczas na czele Świętego Oficjum, a w szczególności z kardynałami Bellarminem, Aracellim, San Eusebio, Bonsim i d’Ascolim.
P.: O czym konkretnie rozmawiał z wymienionymi kardynałami?
O.: Okazją do rozmowy z owymi kardynałami była ich prośba, bym wytłumaczył im teorię Kopernika, jako że jego książka jest wielce trudna dla tych, których profesją nie jest matematyka ani astronomia. W szczególności chcieli poznać proponowany przez Kopernika układ sfer niebieskich, który umiejscawia Słońce w centrum orbit planet, przy czym najbliżej Słońca znajduje się orbita Merkurego, wokół niej orbita Wenus, następnie Księżyc okrążający Ziemię, dalej zaś Mars, Jowisz i Saturn. Co do ruchu owych sfer, Kopernik twierdzi, iż Słońce tkwi nieruchomo w centrum, Ziemia zaś obraca się wokół własnej osi oraz wokół Słońca, to znaczy dookoła własnej osi w ruchu dobowym i dookoła Słońca w ruchu rocznym.
P.: Ponieważ, jak twierdzi, przybył do Rzymu, żeby poznać prawdę o tych sprawach, niech powie również, jaki był rezultat tego przedsięwzięcia.
O.: Co do kontrowersji wokół rzeczonego poglądu o nieruchomości Słońca i ruchu Ziemi, Święta Kongregacja Indeksu orzekła, iż taka opinia, pojmowana dosłownie, jest sprzeczna z Pismem Świętym i można ją przyjąć tylko ex suppositione (z hipotetycznymi wnioskami – przyp. red.), jak czynił to sam Kopernik.
P.: Czy został wówczas powiadomiony o rzeczonej decyzji, a jeśli tak, to przez kogo?
O.: Istotnie, powiadomiono mnie o rzeczonej decyzji Kongregacji Indeksu, a uczynił to Wielebny Kardynał Bellarmino.
P.: Niechaj powie, co Przewielebny Kardynał Bellarmino oznajmił mu w tej sprawie, czy mówił coś jeszcze na ten temat, a jeśli tak, to co.
O.: Wielebny Kardynał Bellarmino poinformował mnie, iż rzeczona koncepcja Kopernika może być traktowana jako hipoteza, jak traktował ją sam Kopernik. Jego Eminencja wiedział, że przyjmowałem ją jako hipotezę, to jest tak, jak czynił Kopernik, o czym świadczy odpowiedź tegoż kardynała na list Ojca Paola Antonia Foscariniego, prowincjała karmelitów. Mam kopię tego listu, w którym zawarte są następujące słowa: „Powiadam, iż wydaje mi się, że Wasza Wielebność i signor Galilei postępujecie roztropnie, poprzestając na głoszeniu tych poglądów jako hipotez, nie zaś prawd ostatecznych”. List ów nosi datę 12 kwietnia 1615 roku. Co więcej, rzeczony kardynał powiedział mi też, że pojmowany dosłownie pogląd ten nie powinien być ani głoszony, ani broniony.
P.: Jaką decyzję podjęto, a następnie przekazano mu w lutym 1616 r.?
O.: W lutym 1616 roku Wielebny Kardynał Bellarmino powiedział mi, że ponieważ pogląd Kopernika pojmowany dosłownie jest sprzeczny z Pismem Świętym, nie wolno go głosić ani bronić, można jednak posługiwać się nim jako hipotezą. Na potwierdzenie tego mam świadectwo samego kardynała Bellarmina, sporządzone 26 maja 1616 roku, w którym powiada on, iż poglądu Kopernika nie należy bronić ani głosić, jako że jest on sprzeczny z Pismem Świętym. Przedstawiam kopię tego oświadczenia. Oto ona. Tu okazał zapisany jednostronnie arkusz papieru, zawierający dwanaście wierszy i rozpoczynający się od słów: „My, kardynał Roberto Bellarmino, dowiedziawszy się”, kończący się zaś słowami: „dnia 26 maja 1616 roku”, który został przyjęty jako dowód rzeczowy i oznaczony literą B. Dodał: „Oryginał tego oświadczenia mam ze sobą w Rzymie i jest on w całości napisany ręką kardynała Bellarmino”.
P.: Czy w chwili, gdy oznajmiono mu wyżej wspomniane sprawy, były obecne inne osoby, a jeśli tak, to kto?
O.: Gdy Wielebny Kardynał Bellarmino oznajmił mi to, o czym wspomniałem wcześniej, na temat teorii Kopernika, było przy tym obecnych kilku ojców dominikanów, nie wiem jednak, kim byli, ani też nigdy więcej ich nie spotkałem.
P.: Skoro tak, to czy ojcowie ci albo ktokolwiek inny udzielił mu jakiegokolwiek napomnienia co do rzeczonych spraw?
O.: Jak pamiętam, rzecz odbyła się następująco: pewnego ranka Wielebny Kardynał Bellarmino posłał po mnie i wspomniał mi o pewnej sprawie, którą chciałbym powierzyć uszom Jego Świątobliwości, zanim przekażę ją komu innemu. Na koniec jednak powiedział mi, że poglądu Kopernika nie należy wyznawać ani bronić, jako że jest on sprzeczny z Pismem Świętym. Nie przypominam sobie, czy ci ojcowie dominikanie byli od samego początku, czy też przyszli później, nie pamiętam też, czy byli obecni, gdy ów kardynał informował mnie o zakazie głoszenia tego poglądu. Możliwe, że udzielono mi jakiejś przestrogi, bym nie bronił rzeczonej opinii, nie pamiętam tego jednak, gdyż było to wiele lat temu.
P.: Czy gdyby odczytano mu napomnienia i przestrogi, jakie wówczas otrzymał, zdołałby je sobie przypomnieć?
O.: Nie przypominam sobie, by mówiono mi coś jeszcze, nie wiem też, czy przypomniałbym sobie słowa, jakie wówczas padły, nawet gdyby mi je odczytano. Z własnej woli mówię to, co pamiętam, twierdzę bowiem, że nie przekroczyłem w żaden sposób tych nakazów, to znaczy nie wyznawałem ani nie broniłem wspomnianego poglądu o ruchu Ziemi i nieruchomości Słońca.
A gdy powiedziano mu, iż rzeczone upomnienie, przekazane mu w obecności świadków, oznajmiało, że nie może w żaden sposób głosić, bronić ani nauczać tego poglądu, zapytano następnie, czy przypomina sobie, kto i w jakich okolicznościach podał mu je do wiadomości.
Przesłuchujący odwoływali się tu do akt Świętego Oficjum z roku 1616, w których wielokrotnie pojawia się nazwisko Galileusza, choć on sam nie składał wówczas żadnych zeznań przed trybunałem inkwizycji. I tak, na przykład, krótka notatka z 25 lutego 1616 roku głosiła: „Jego Świątobliwość [papież Paweł V] nakazał Przewielebnemu Kardynałowi Bellarminowi, aby wezwał rzeczonego Galileusza i nakazał mu porzucenie rzeczonego poglądu. W razie jego odmowy Ojciec Komisarz, w obecności notariusza i świadków, ma bezwzględnie zakazać mu nauczania oraz bronienia owej teorii i opinii, a nawet omawiania jej. Gdyby zaś nie przystał na to, ma zostać uwięziony”.
Kolejny wpis na tej samej stronie nosi datę 26 lutego. Brzmi on:
W pałacu, stałej rezydencji najdostojniejszego kardynała Bellarmina, i w jego apartamentach, sam najdostojniejszy kardynał, wezwawszy wprzódy rzeczonego Galileusza, który stawił się przed całym dostojnym domem, w obecności Wielebnego Ojca, brata Michelangela Seghezziego z Lodi z Zakonu Kaznodziejskiego, komisarza generalnego Świętego Oficjum, ostrzegł rzeczonego Galileusza co do błędu we wspomnianym poglądzie i wezwał do jego porzucenia. Następnie i niezwłocznie w obecności mojej i świadków itd. oraz w przytomności samego najjaśniejszego kardynała, rzeczony Ojciec komisarz nakazał i zobligował w imieniu Jego Świątobliwości Papieża i całej Kongregacji Świętego Oficjum, aby obecny tam signor Galileo wyrzekł się całkowicie wspomnianego poglądu, jakoby Słońce znajdowało się pośrodku świata i było nieruchome, a Ziemia była w ruchu, i nigdy więcej go nie powtarzał, ani nauczał, ani nie podtrzymywał w żaden sposób w mowie ani w piśmie, w przeciwnym bowiem razie wniesione zostanie przeciwko niemu postępowanie w Świętym Oficjum. Na takie zarządzenie Galileusz się zgodził i przyrzekł się podporządkować wszystkiemu, co powiedziano.
Pospiesznie dodana przestroga ówczesnego komisarza generalnego, która w zamęcie tamtego lutowego poranka mogła wydać się Galileuszowi zwykłą parafrazą słów Bellarmina, została zatem utrwalona w aktach inkwizycji w dobitnej i jednoznacznej formie: „Aby nigdy więcej go nie powtarzał, ani nauczał, ani nie podtrzymywał w żaden sposób w mowie ani w piśmie”.
Tegoż ranka kardynał Bellarmino i Galileusz odbyli najwyraźniej odrębną, prywatną rozmowę, podczas której kardynał wspomniał o „pewnej sprawie”, której Galileusz teraz nie zamierzał wyjawić nikomu, o ile nie będzie mógł powierzyć jej najpierw „uszom Jego Świątobliwości”. Powstało wiele domysłów, co to była za sekretna wiadomość, która mogła – by przytoczyć choćby jedną wersję – dotyczyć zabiegów Maffea Barberiniego (wówczas jeszcze kardynała), który starał się uchronić doktrynę Kopernikańską przed piętnem herezji. Jednak prokurator nie podążył tym tropem, a Urban VIII nigdy więcej nie rozmawiał z Galileuszem.
O.: Nie przypominam sobie, bym otrzymał taki nakaz inaczej, jak tylko z ust kardynała Bellarmina, i pamiętam, że zabraniano mi w nim wyznawania i obrony tych poglądów, choć mogła tam być też mowa o nauczaniu. Nie przypominam sobie również, aby było tam sformułowanie „w żaden sposób”, aczkolwiek jest to możliwe. Muszę wyznać, że nie zastanawiałem się nad tym ani też nie zachowałem tego w pamięci, gdyż kilka miesięcy później otrzymałem przedstawione już oświadczenie kardynała Bellarmino z 26 maja, w którym nakazuje mi nie wyznawać ani nie bronić tej opinii. Owych dwóch dodatkowych sformułowań, które zacytowano mi obecnie, a mianowicie „ani nauczał” i „w żaden sposób”, nie zapamiętałem, jak sądzę, dlatego, iż nie zostały zawarte w rzeczonym oświadczeniu, na którym się oparłem i które zachowałem dla pamięci.
P.: Czy po otrzymaniu owego nakazu uzyskał zezwolenie na napisanie tej książki, którą rozpoznał sam jako swoją, i którą następnie dał do druku?
O.: Nie ubiegałem się o żadne zezwolenie na napisanie tej książki, nie sądziłem bowiem, bym pisząc ją, popełniał wykroczenie albo wręcz łamał wydany mi zakaz wyznawania, obrony i nauczania teorii Kopernika, gdyż raczej ją obalałem.
P.: Czy otrzymał zezwolenie na druk tej książki, od kogo, i czy uzyskał je dla siebie, czy dla innej osoby?
O.: Aby uzyskać pozwolenie na druk tej książki, mimo że otrzymywałem korzystne propozycje z Francji, Niemiec i Wenecji, odrzuciłem je i z własnej i nieprzymuszonej woli udałem się trzy lata temu do Rzymu, gdzie złożyłem ją na ręce głównego cenzora, Mistrza Świętego Pałacu Apostolskiego, dając mu bezwzględne prawo uzupełniania, skreślania i wprowadzania wszelkich zmian, jakie tylko uzna za stosowne.
Zleciwszy skrupulatne przejrzenie tekstu swemu współpracownikowi, Ojcu Viscontiemu, rzeczony Mistrz Świętego Pałacu przeczytał go raz jeszcze i zatwierdził tekst, a ściślej mówiąc, zezwolił na druk, nakazując jednakże, by książka została wydana w Rzymie. Ponieważ z uwagi na to, że nadchodziło lato, pragnąłem wrócić do siebie, by uniknąć ryzyka choroby, jako że spędziłem już poza domem cały maj i czerwiec, uzgodniliśmy wspólnie, że najbliższej jesieni ponownie stawię się w Rzymie.
Tymczasem podczas mojego pobytu we Florencji wybuchła zaraza i wszelka łączność została przerwana. Stwierdziwszy, że nie będę mógł udać się do Rzymu, listownie zwróciłem się do Mistrza Świętego Pałacu z prośbą o pozwolenie na druk we Florencji. Ów dał mi znać, że chciałby jeszcze raz przejrzeć mój oryginalny manuskrypt, i kazał go sobie doręczyć. Choć jednak dołożyłem wszelkich starań, kontaktując się nawet z najwyżej stojącymi sekretarzami Wielkiego Księcia oraz dyrektorami poczty, by bezpiecznie przesłać rzeczony rękopis, nie udało mi się uzyskać najmniejszej gwarancji, że nie zostanie on uszkodzony, zmoczony czy nawet spalony, tak surowe były przepisy na granicach.
Poinformowałem więc Mistrza Świętego Pałacu o trudnościach z przesłaniem książki, on zaś nakazał mi przekazać ją do gruntownego przejrzenia wybranej przez niego osobie. Osobą, którą raczył wyznaczyć, był Ojciec Giacinto Stefani, dominikanin, wykładowca Pisma Świętego na Uniwersytecie Florenckim, kaznodzieja Ich Wysokości i konsultant Świętego Oficjum. Doręczyłem więc manuskrypt florenckiemu Ojcu Inkwizytorowi, który przekazał go rzeczonemu Ojcu Stefaniemu. Ten zaś oddał go Ojcu Inkwizytorowi, który posłał go panu Niccolo dell’Antellemu, cenzorowi książek wydawanych na zlecenie Jego Wysokości Wielkiego Księcia Toskanii. Pan Niccolo dostarczył książkę drukarzowi, nazwiskiem Landini, który po rozmowie z Ojcem Inkwizytorem wydrukował ją, stosując się ściśle do wszystkich zaleceń Mistrza Świętego Pałacu.
P.: Czy zwracając się do Mistrza Świętego Pałacu o zezwolenie na druk, powiadomił go także o wspomnianym już wcześniej wydanym mu nakazie Świętej Kongregacji?
O.: Nie informowałem Mistrza Świętego Pałacu o owym nakazie, ubiegając się o imprimatur, gdyż nie widziałem potrzeby wspominania o tym. Nie miałem co do tego najmniejszych wątpliwości, jako że ani nie głosiłem, ani nie broniłem w swej książce opinii o ruchu Ziemi i nieruchomości Słońca, ale wykazałem, że słuszniejszy jest pogląd przeciwny, i dowiodłem, iż argumenty Kopernika są słabe i nieprzekonujące.
To ostatnie zdanie zeznań Galileusza streszcza całą jego udrękę. Łatwo byłoby mu zarzucić, że wykręcał się od odpowiedzialności.
Z pewnością pod koniec przesłuchania uświadomił sobie, że jest w niebezpiecznym położeniu, i żeby ratować skórę, zaczął szukać wymówek. Ambasador Niccolini ostrzegał go wręcz, żeby był uległy, bo takiej postawy będą od niego oczekiwać inkwizytorzy. Jednak uczony nie kłamał pod przysięgą. Był katolikiem, który uwierzył w coś, w co katolikom nie wolno było wierzyć. Zamiast zerwać z Kościołem, próbował utrzymać – a zarazem nie utrzymywać – ową problematyczną hipotezę, tę wizję poruszającej się Ziemi. Jego uwaga w zeznaniach przywodzi na myśl dwoistość, której dał wyraz w „Liście do Ingolego”, gdy wyjaśniał, że włoscy uczeni dobrze poznali wszelkie niuanse teorii Kopernika, nim ją odrzucili z przyczyn religijnych. To, że Galileusz wierzył, że jest niewinny i wypowiada się szczerze, wynika jasno z listów, które pisał przed, podczas i długo po procesie.
Inkwizytorzy jednak, słysząc tę odpowiedź, otworzyli zapewne usta ze zdumienia. Czyż cała sprawa nie została skierowana do Świętego Oficjum właśnie dlatego, że powołana przez Urbana komisja uznała Dialog za nazbyt entuzjastyczną obronę Kopernika? Prokuratorzy mogli wziąć Galileusza w obroty, podejrzewając oszustwo. A jednak pominęli to milczeniem. Być może oni także dostrzegali złożoność sytuacji. Albo uwierzyli mu na słowo. Albo i jedno, i drugie.
Na tym przesłuchanie zakończono i przydzielono mu w charakterze więzienia pokój w dormitorium urzędników w pałacu Świętego Oficjum, z rozkazem nieopuszczania go bez specjalnej zgody, pod groźbą kary wyznaczonej przez Świętą Kongregację. Następnie rozkazano mu złożyć podpis i zobowiązano do milczenia pod przysięgą.
Ja, Galileo Galilei, zeznałem jak wyżej.
Pomimo nadziei Galileusza i jego zwolenników, że całą sprawę zakończy dyskretne napomnienie, a Dialog, jak wcześniej książka Kopernika, zostanie po prostu „zawieszony do czasu dokonania poprawek”, trybunał, ogłaszając w środę, 22 czerwca, wyrok, publicznie oskarżył go o ohydne zbrodnie.
CIĘŻKO PODEJRZANY O HEREZJĘ
Kardynałowie inkwizytorzy oraz powołani świadkowie zebrali się tego ranka w centrum miasta w klasztorze dominikanów przy kościele Santa Maria sopra Minerva, stałym miejscu ich cotygodniowych obrad. Galileusza poprowadzono krętymi schodami do sali z pokrytym freskami sklepieniem, żeby wysłuchał ich orzeczenia. Oznajmiamy, orzekamy, wyrokujemy i oświadczamy, że ty, Galileuszu, z powodu spraw, o których była mowa podczas procesu i do których sam się przyznałeś, zostałeś uznany przez to Święte Oficjum za ciężko podejrzanego o herezję, a mianowicie, iż wyznawałeś i rozgłaszałeś fałszywą, sprzeczną z pochodzącym od Boga Pismem Świętym doktrynę, w myśl której Słońce jest środkiem świata i nie wędruje ze wschodu na zachód, Ziemia zaś obraca się i nie jest środkiem świata, i że twierdziłeś ponadto, iż można taką opinię wyznawać i bronić jako prawdopodobną po tym, jak została publicznie uznana za sprzeczną z Pismem Świętym.
Wskutek tego ściągnąłeś na siebie wszelkie potępienia i kary nakazane i obwieszczone przez święte kanony oraz inne szczegółowe i ogólne prawa wymierzone przeciwko tego rodzaju przestępcom. Jesteśmy skłonni ci je darować, pod warunkiem że, po pierwsze, ze szczerym sercem i niekłamaną wiarą w naszej obecności odrzucisz, przeklniesz i znienawidzisz rzeczone błędy i herezje oraz każdy inny błąd i herezję sprzeczną z naukami powszechnego, apostolskiego Kościoła w taki sposób i w takiej formie, jakie ci zalecimy.
Co więcej, aby twój ciężki i zgubny błąd i grzech nie przeszedł zupełnie bez kary i abyś na przyszłość był bardziej ostrożny, a także jako przykład dla innych, żeby powstrzymać ich od tego rodzaju wykroczeń, nakazujemy, by książka Dialogo di Galileo Galilei została zakazana publicznym edyktem.
Oficjalnie skazujemy cię na pobyt w więzieniu Świętego Oficjum wedle naszego uznania. Jako zbawienną pokutę nakazujemy ci odmawianie raz w tygodniu przez następne trzy lata siedmiu psalmów pokutnych. Ponadto zastrzegamy sobie prawo złagodzenia, zamiany lub zniesienia w całości lub w części rzeczonych kar i pokut. To oznajmiamy, orzekamy, wyrokujemy, oświadczamy, nakazujemy i zastrzegamy w ten lub w jakikolwiek inny, lepszy, możliwy do pomyślenia sposób. Tak brzmi wyrok wydany przez nas, niżej podpisanych Kardynałów.
NIE WSZYSCY ZGODZILI SIĘ Z WYROKIEM
Mimo że teoria Kopernika uniknęła w 1616 roku hańbiącej etykietki herezji, Galileusz, który ją przedstawił, stał się teraz „ciężko podejrzany o herezję”.
Pod wyrokiem podpisało się jedynie siedmiu z dziesięciu inkwizytorów. Kardynał Francesco Barberini, najbardziej zdecydowanie spośród nich opowiadający się za tym, by okazać uczonemu łaskę, demonstracyjnie nie przyszedł na sesję i odmówił złożenia podpisu. Nieobecny był także kardynał Gaspare Borgia, który być może skorzystał z tej okazji, by jeszcze dobitniej okazać papieżowi Urbanowi swe niezadowolenie z jego profrancuskiej postawy w wojnie trzydziestoletniej – albo podziękować Galileuszowi za to, że podsunął niegdyś władzom hiszpańskim pomysł rozwiązania problemu wyznaczania długości geograficznej z wykorzystaniem księżyców Jowisza. Kardynał Laudivio Zacchia, jeden z pierwszych, do których wielki książę Ferdynand napisał w obronie Galileusza, także nie złożył podpisu, również nie wiemy dlaczego. Być może po prostu był chory i został w domu.
Trybunał przedstawił Galileuszowi na piśmie wstępną wersję oświadczenia, w którym miał się wyprzeć poglądów, o które go oskarżono. Ale on dostrzegł w niej dwa punkty tak oburzające, że nawet w tych okolicznościach nie mógł na nie przystać. Jeden sugerował, że uczony dopuścił się postępków niegodnych dobrego katolika, drugi – że oszukańczo wyłudził imprimatur dla Dialogu.
Niczego podobnego nie zrobiłem, oświadczył Galileusz i członkowie trybunału, przychyliwszy się do jego prośby, wykreślili te punkty. Następnie, w białej szacie pokutnika, uklęknął i posłusznie odczytał ów tekst:
„DOPEŁNIĘ POKUTY”
Ja, Galileusz, syn śp. Vincenzia Galilei z Florencji, w wieku lat moich siedemdziesięciu, osobiście stanąwszy przed Sądem, na klęczkach w obliczu Waszym, najdostojniejsi i najwielebniejsi Panowie Kardynałowie, Generalni Inkwizytorzy w całej powszechności chrześcijańskiej przeciwko występkowi herezji, mając przed oczami moimi Najświętszą Ewangelię, której dotykam własnymi rękami, przysięgam, że zawsze wierzyłem, obecnie wierzę i z pomocą Bożą w przyszłości wierzyć będę w to wszystko, co utrzymuje, głosi i czego naucza Święty Kościół Katolicki i Apostolski.
Ponieważ jednak, gdy to Święte Oficjum upomniało mnie i nakazało z mocą prawną, bym całkowicie porzucił fałszywe mniemanie, że Słońce jest środkiem świata i nie porusza się, a Ziemia nie jest środkiem świata i porusza się, i gdy mi podano do wiadomości, że doktryna ta jest sprzeczna z Pismem Świętym, napisałem i ogłosiłem drukiem książkę, w której omawiam tę potępioną już doktrynę i na jej poparcie przytaczam bardzo przekonywające argumenty, nie dając żadnego rozwiązania – przeto uznany zostałem za podejrzanego silnie o herezję, a mianowicie, iż twierdziłem i wierzyłem, że Słońce, nieruchome, jest środkiem świata, a Ziemia nie jest tym środkiem i porusza się.
Pragnąc tedy z umysłów Waszych Dostojności i każdego prawego chrześcijanina usunąć to silne podejrzenie, jakie słusznie wzbudziłem, szczerym sercem i wiarą niekłamaną odrzekam się, wyklinam i potępiam rzeczone błędy i herezje, i w ogóle wszelki inny błąd, herezję lub odszczepieństwo przeciwne Świętemu Kościołowi.
Przysięgam, że w przyszłości nie będę już nigdy głosił ani twierdził słowem bądź pismem rzeczy takich, które by mogły wzbudzić przeciwko mnie podobne podejrzenie; ale gdy dowiem się o jakimś heretyku lub podejrzanym o herezję, doniosę o tym Świętemu Oficjum albo inkwizytorowi lub ordynariuszowi miejsca, w którym się będę znajdował. Przysięgam nadto i obiecuję, że dopełnię i w całej pełni przestrzegał będę wszelkiej pokuty, która została lub też będzie na mnie nałożona przez toż Święte Oficjum: jeślibym zaś (co nie daj Boże) wykroczył przeciwko któremuś z tych moich przyrzeczeń i stwierdzonych przysięgą zobowiązań, wówczas poddaję się wszelkim karom i kaźniom, jakie przez święte kanony i inne ustawy powszechne czy też szczególne zostały postanowione i ogłoszone przeciwko podobnym przestępcom. Tak mi dopomóż Bóg i Święta Ewangelia, której dotykam własnymi rękami.
Ja, wyżej wymieniony Galileo Galilei, odrzekłem się, przysiągłem, przyrzekłem i zobowiązałem się jak powyżej, na stwierdzenie czego własnoręcznie podpisałem niniejszy akt odrzeczenia się mego i przeczytałem go słowo w słowo w Rzymie w konwencie Minerwy dnia 22 czerwca 1633 roku.
Ja, Galileo Galilei, podpisuję powyższe własną ręką.
Często powiada się, że kiedy Galileusz wstał z klęczek, mruknął pod nosem: Eppur si muove („A jednak się kręci”.
Albo że wykrzyknął te słowa, patrząc w niebo oraz tupiąc nogą. Cokolwiek zrobił, okazując taki upór przed tak wrogim audytorium, Galileusz sięgnąłby szczytów lekkomyślności, nie mówiąc już o tym, że w tamtym miejscu i czasie nie potrafiłby się zdobyć na tyle tupetu i zadziorności. Mógł powiedzieć to tygodnie albo miesiące później, przy innych świadkach, ale nie tamtego dnia przed inkwizytorami. Potępienie go w klasztorze Santa Maria sopra Minerva uznał za złamanie obietnic, którymi skłoniono go do współpracy, uważał bowiem, że jest niewinny. Przyznał się do „przestępstwa” tylko dlatego, że było to częścią umowy.
Kilka dni później kardynałowi Barberiniemu udało się złagodzić wymierzoną Galileuszowi karę, przenosząc go z lochów Świętego Oficjum do aresztu domowego w ambasadzie Toskanii. Wówczas ambasador Niccolini zwrócił się do papieża z błaganiem, by udzielił uczonemu amnestii i odesłał go do Florencji. Galileusz, jak wyjaśniał, by dodać wagi tej prośbie, zgodził się przyjąć pod swój dach owdowiałą bratową, która zamierzała lada dzień z ośmiorgiem dzieci opuścić Rzeszę i poza szwagrem nie miała się do kogo zwrócić.
Urban VIII odrzucił pomysł amnestii, ale zgodził się na to, żeby Galileusz opuścił wreszcie Rzym. Dzięki interwencji kardynała Barberiniego na pierwsze pięć miesięcy kary więzienia uczony został umieszczony pod kuratelą arcybiskupa Sieny, który natychmiast zaofiarował się, że przyśle mu własną lektykę, żeby bezpiecznie i szybko dotarł do jego pałacu. Zgodnie z wyrokiem, Dialog pojawił się w następnym, ogłoszonym w 1664 roku wydaniu Indeksu ksiąg zakazanych, gdzie figurował odtąd prawie przez dwieście lat.
LIST OD CÓRKI
Wielce czcigodny, ukochany Panie Ojcze. Wieść o Twej nowej udręce, która spadła na mnie tak nagle i nieoczekiwanie, przeszyła głębokim bólem moją duszę, gdy usłyszałam, że wydano w końcu wyrok z równą surowością potępiający Twoją książkę i Ciebie. Dowiedziałam się tego wszystkiego od signora Geriego, którego zadręczałam pytaniami, gdyż nie mając w tym tygodniu żadnych listów od Ciebie, nie mogłam się uspokoić, jak gdybym już wiedziała o wszystkim, co się stało.
Najdroższy Panie Ojcze, oto więc pora, byś w większej niż kiedykolwiek mierze odwołał się do rozwagi, jaką obdarzył Cię dobry Bóg, i zniósł te ciosy z całą siłą ducha, jakiej domaga się Twoja wiara, Twoja profesja i Twój wiek. A ponieważ, bogaty w doświadczenie, możesz słusznie twierdzić, że znana Ci jest zwodniczość i ulotność wszystkich spraw tego żałosnego świata, nie powinieneś brać sobie zbytnio do serca tych burz, ale raczej żywić nadzieję, że wkrótce ucichną one, a obecne zmartwienia przemienią się w radości.
Pisząc to wszystko, wyrażam to, co dyktują mi własne pragnienia, a także co wydaje się obietnicą pobłażliwości wobec Ciebie, Ojcze, ze strony Jego Świątobliwości, który wyznaczył Ci na więzienie miejsce tak urocze, w związku z czym możemy się chyba spodziewać kolejnego złagodzenia Twojego wyroku, jeszcze bardziej odpowiadającego wszelkim Twoim i naszym życzeniom. Oby Bóg raczył sprawić, by tak się stało, jeśli to będzie dla nas najlepsze. Tymczasem błagam Cię, żebyś nie odmawiał mi pociechy, jaką są dla mnie Twoje listy, i informował mnie o swym zdrowiu, a zwłaszcza o stanie swej duszy. Na tym kończę, nigdy jednak nie przestaję towarzyszyć Ci myślą i modlitwą, wzywając Jego Boski Majestat, aby zesłał Ci prawdziwy spokój i pocieszenie. Z San Matteo, 2 dnia lipca 1633 Twoja kochająca córka, s. M. Celesta
Bestseller spod lady Galileusza tak dręczyła niesprawiedliwość wyroku, że nie spał przez kilka nocy, i słyszano, jak krzyczy, bełkocze i mamroce nieprzytomnie. Arcybiskup obawiał się o jego bezpieczeństwo do tego stopnia, że zastanawiał się, czy nie związać mu rąk, żeby nie zrobił sobie przypadkiem krzywdy w łóżku. (...)
Wieść o upokorzeniu Galileusza rozprzestrzeniła się poza Rzym w takim tempie, w jakim zdołali ją ponieść kurierzy. Na rozkaz papieża tekst wyroku wywieszany był z wielką pompą i odczytywany głośno przez inkwizytorów w Padwie, Bolonii, Mediolanie, Mantui, Florencji, Neapolu, Wenecji i dalej, w Szwajcarii, we Francji i w Niderlandach. Wszędzie tam stanowił ostrzeżenie dla miejscowych profesorów filozofii i matematyki, żeby nie ważyli się pójść w ślady Galileusza, bo skończą jak on. Święte Oficjum nakazywało zwołanie z tej okazji we Florencji plenarnej sesji tamtejszej inkwizycji, na którą miało być zaproszonych możliwie jak najwięcej matematyków. Latem 1633 roku, pod wpływem tych wydarzeń, zaczął kwitnąć ożywiony czarnorynkowy handel zakazanym Dialogiem. Cena książki, która początkowo wynosiła pół skuda , wzrosła do czterech, a potem do sześciu skudów, w miarę jak księża i profesorowie w całych Włoszech wykupywali ją , żeby całego nakładu nie zagarnęli inkwizytorzy. Jeden z przyjaciół Galileusza pisał mu z Padwy, że znany filozof, profesor tamtejszego uniwersytetu, Fortunio Liceti, przekazał swój egzemplarz władzom, jakby to było coś wyjątkowo osobliwego, gdyż nikt inny, kto kupił Dialog, nie zdobyłby się na to, aby się z nim rozstać. Zyskując coraz większe uznanie wśród rzesz dotychczasowych zwolenników Galileusza, książka zdobywała mu także nowych.
Nieco później, w lipcu lub sierpniu tego samego roku, egzemplarz Dialogu został przemycony z pomocą tajnych agentów na drugą stronę Alp, do Strasburga, gdzie austriacki historyk Mathias Berneggar rozpoczął pracę nad łacińskim przekładem, który w roku 1635 był gotowy do rozprowadzenia po całej Europie. W roku 1661 ukazało się angielskie tłumaczenie Dialogu pióra Thomasa Salusbury’ego. Książka długo była na indeksie, ale jego wpływ nie sięgał daleko poza Italię.
W roku 1744 padewscy wydawcy uzyskali pozwolenie na włączenie Dialogu do pośmiertnego zbioru dzieł Galileusza, wprowadzając do tekstu stosowne zastrzeżenia i sprostowania. Jednak ustępstwo to nie pociągnęło za sobą żadnych dalej idących skutków dla Dialogu, który pozostał oficjalnie wyklęty. 16 kwietnia 1757 roku, kiedy Kongregacja Indeksu wycofała generalnie swe obiekcje wobec książek, w których przedstawiano doktrynę Kopernikańską, z Dialogu zakaz nie został zdjęty. I tak też pozostało jeszcze przez sześćdziesiąt pięć lat, aż do roku 1822, kiedy to Kongregacja Świętego Oficjum postanowiła zezwolić na publikowanie książek poświęconych nowoczesnej astronomii, w których mowa była o ruchu Ziemi.
Dava Sobel
Fragmenty książki „Córka Galileusza” Davy Sobel (w tłumaczeniu Norberta Radomskiego), która nakładem wydawnictwa Rebis ukaże się 22 stycznia 2008 roku. Tytuł, śródtytuły, skróty pochodzą od redakcji.
źródło? Focus 21/05/2008
http://www.focus.pl/historia/artykuly/zobacz/publikacje/potepienie-galileusza/nc/1/