Zatyczka panieńska
Historia dziewictwa w zarysie.
Dziewictwo jako zjawisko kulturowe odchodzi do historii. Dawniej powód do chwały, przedmiot uwielbienia i analiz, ważny element religijności, dzisiaj staje się pozbawionym większego znaczenia detalem anatomicznym.
Pozostałości dawnego kultu dziewictwa mamy jak na dłoni w naszej codziennej rzeczywistości. Oto Maria, matka Jezusa, która zachowała dziewictwo nie tylko po zapłodnieniu, ale i po porodzie. Dzisiaj pytamy: a w jakim celu właściwie Matka Boska miała zachować dziewictwo po wykonaniu normalnych czynności rozrodczych? Czy utrata dziewictwa coś by jej ujęła? Ano właśnie, z dzisiejszego punktu widzenia nie, ale dawniej sądzono, że kobieta pozbawiona dziewictwa jest w jakiś sposób splugawiona, bo seks plami grzechem. Doskonałość kryła się w dziewictwie: to dlatego celibat praktykują katoliccy księża i zakonnice – zachowują czystość, bo dawniej sądzono, że seks jest brudny. Kult dziewictwa wynikał więc w cywilizacji europejskiej z wrogości wobec seksu, jaka ukształtowała się w początkach chrześcijaństwa.
W świecie rzymskim zdawano sobie sprawę, że płodność jest racją przetrwania cywilizacji. Aby utrzymać dotychczasowy poziom populacji, kobieta musiała urodzić przynajmniej pięcioro dzieci, a zaledwie czterech ludzi na stu dożywało pięćdziesiątki. W tej sytuacji panował kult płodności małżeńskiej, z czczoną postacią rzymskiej matrony. Od tej reguły wyjątek stanowiły westalki, kapłanki-dziewice, które wszakże po określonym czasie służby mogły wyjść za mąż. Jak sądzi Peter Brown (profesor uniwersytetów w Oksfordzie, Londynie, Berkeley i Princeton, wybitny znawca i popularyzator historii i kultury późnej starożytności oraz kultu świętych), seksualność była akceptowana jako składnik ludzkiej natury, ale namiętności nie należało zbytnio ulegać, powinna znajdować się pod kontrolą. Rzymianie akceptowali w człowieku „zwierzęce” ciało, które jednak nie mogło panować nad duchem. Część z antycznych lekarzy sądziła, że uporczywe trwanie w cnocie szkodzi zdrowiu kobiety, groziło mianowicie, ich zdaniem, zanikiem macicy „z braku zajęcia”. Również w Starym Testamencie nie znajdziemy pochwały dla dziewictwa, pojawia się w nim za to – jako kara zesłana przez Stwórcę – bezpłodność. Chrześcijanie zechcieli wyrwać ducha z zależności od ciała i uznali seks za wroga.
Fundament pod chrześcijański kult dziewictwa położył św. Paweł, który dostrzegł w ciele przeszkodę w dążeniu duszy do Boga. Podszepty ciała skłaniają człowieka do grzechów pijaństwa i rozpusty. W ślad za tym w 1 Liście do Koryntian Paweł ogłosił, że dziewictwo jest czymś lepszym niż małżeństwo i że ci, którzy potrafią, powinni w nim trwać. W tekście tym widzimy wyraźne zastrzeżenie, że celibat przeznaczony jest tylko dla wybranych, natomiast dla większości może skończyć się czymś gorszym niż małżeństwem, bo rozpustą pozamałżeńską. Paweł nie potępiał więc seksu małżeńskiego, jednak późniejsze (ale już nie dzisiejsze) stulecia miały skłonność interpretować jego słowa w taki sposób, że jedynym powodem dla pożycia małżeńskiego jest groźba promiskuityzmu (od ang. promiscue – tu i ówdzie, byle gdzie; przypadkowe kontakty seksualne z często zmienianymi partnerami). Jednak faktem pozostaje, że dla Pawła małżeństwo nie jest darem, darem jest bezżenność i dziewictwo: „niezamężna i dziewica troszczy się o sprawy Pana, o to, by była święta i ciałem, i duchem”.
Wyostrzony pogląd Pawła na dziewictwo stał się w pierwszych wiekach chrześcijaństwa dominujący wśród duchowieństwa, chociaż pojawiały się również bardziej wyważone głosy, jak Klemensa Aleksandryjskiego, który bardzo zachwalał umiarkowane pożycie małżeńskie, w którym seks nie staje się celem samym w sobie. Bardziej znacząca stała się jednak postawa Orygenesa, który głosił opinię, że ciało swoimi pokusami i żądzami staje na drodze rozwoju ducha i w 206 r. poddał się kastracji. Metody w swoim traktacie „Uczta dziesięciu dziewic” opisywał ewolucję ludzkości od dzikiego promiskuityzmu, poligamii, przez monogamię do dziewictwa. Jan Chryzostom godził się na seks małżeński jedynie jako na sposób uniknięcia cudzołóstwa. Rozmnażanie, jak twierdził, nie jest już właściwie potrzebne, bo zbliża się Sąd Ostateczny i ludzi na świecie jest już dosyć. Najbardziej patologiczne formy przybrał kult dziewictwa wśród pustelników egipskich (św. Antoni), którzy wydali prawdziwą wojnę pożądliwości własnego ciała, w której wrogiem stała się kobieta-kusicielka.
Rzecz jasna, zgodnie z tymi wyobrażeniami myślicieli chrześcijańskich, również Adam i Ewa w raju żyli z sobą jak brat z siostrą, a seks zaczął się dopiero wraz z ich upadkiem. Pozostawała jednak kwestia: jak ludzkość miałaby się rozmnażać (bo przecież Bóg to nakazał), gdyby nasi pierwsi rodzice pozostali jednak bez grzechu i nie wynikła afera jabłkowa? Proponowano tu różne rozwiązania; św. Augustyn pisał np.: „Mąż zapładniałby łono żony bez podniety w postaci zwodniczej namiętności, ale ze spokojem ducha i zachowaniem doskonałej nieskazitelności ciała”. Podobnie w średniowieczu dowodził będzie uczony Jan Szkot Eriugena: Adam był zdolny poruszać swoją męskością jedynie za pomocą rozumu i siły woli, bez potrzeby namiętności. Podobnie Ewa w cudowny sposób nie traciła dziewictwa. Często problem rozwiązywano jak węzeł gordyjski: pierwsi rodzice w ogóle pozbawieni być mieli „członków hańby”.
W praktyce chrześcijaństwa pierwszych wieków uformował się dualistyczny model, w którym większość zakładała rodziny: pożycie małżeńskie praktykowano w nich w sposób bardzo purytański, ale bez poczucia grzechu. Zdarzali się też przedstawiciele Kościoła, którzy zwalczali promotorów dziewictwa, jak Julian, biskup Eklanum, który pisał w obronie popędu seksualnego: „jako czegoś, co wprawdzie nie jest czymś wybitnie dobrym, lecz co jest stworzonym przez Boga impulsem w naszych ciałach – impulsem, który jak twierdzicie, głęboko zaszczepił w nas diabeł”. Mniejszość takim podejściem pogardzała, sądząc, że należy zachować całkowitą czystość. Dziewictwo ślubowały dziewczęta szesnasto-, siedemnastoletnie i stawały się wówczas „oblubienicami Chrystusa” i „świętym naczyniem poświęconym Panu”. Nierzadko jednak decyzje podejmowali za nie rodzice, kiedy jeszcze były małymi dziećmi.
Taka poświęcona Bogu dziewica nie powinna wychodzić z domu, za wyjątkiem uczęszczania na święta religijne. Modelowa święta dziewica miała być blada, wychudzona i brudna. Im bardziej cuchnęła, tym większą budziła niechęć mężczyzn, a przecież chodziło właśnie o to, aby oddalić od siebie diabelskie męskie pożądanie. Miała też milczeć, jako że damskie gadulstwo uznane zostało za rozpustne. „Rozmawiaj tylko z Chrystusem, albowiem w wielu słowach jest obfitość grzechu” – doradzał św. Ambroży. Średniowieczne teksty obrzydzały dziewczętom seks na wszelkie możliwe sposoby. Traktat „Święte panieństwo” z XIII w. przedstawiał go jako nieczysty, zwierzęcy i ohydny „nieprzyzwoity płomień ciała”, „śmierdzącą sprośność i nieprzystojne zachowanie”. Perspektywa małżeństwa była dla kobiety prawdziwie tragiczna. Małżonkowie mieli wzajemnie się nienawidzić, mężczyzna stosować wobec kobiety przemoc, traktować ją jako niewolnicę i zmuszać do wypełniania obowiązków małżeńskich, prowadzących do odrażającej ciąży i porannych nudności. Seks był dopuszczalny tylko ze względu na to, że prowadził do poczęcia, jako przyjemność sama w sobie był wykluczony.
Do klasztorów oddawano wówczas często dziewczęta wbrew ich woli, aby uniknąć konieczności wypłacania im posagu. Przymusowe dziewictwo stawało się dla wielu z nich męczarnią i pozbawieniem zaspokojenia podstawowych potrzeb. Wizje adoracji Chrystusa bywały sublimacją niezaspokojonych popędów erotycznych. W innych razach klasztory stawały się miejscami rozpusty – z tego powodu papież kazał zamknąć w 1474 r. wenecki klasztor Sant Angelo di Contorta.
Wraz z upadkiem struktur świata antycznego chrześcijańska obsesja na punkcie dziewictwa coraz bardziej przenikała do społeczeństwa. Peter Brown pisze o nowym pojmowaniu ciała w następujący sposób: „Nie było już ono neutralnym, niedookreślonym wykwitem przyrody, którego użytkowanie, ba, nawet samo prawo do istnienia było podporządkowane obywatelskim w zasadzie wymogom statusu i użyteczności. Bóg stworzył ludzkie ciało, Adam zaś ściągnął na nie podwójną hańbę, śmierci i chuci”. Jak powiada Jacques Le Goff (światowej sławy historyk i eseista francuski, którego zainteresowania koncentrują się wokół świata średniowiecznej kultury zachodniej), wraz z nadejściem średniowiecza nastąpiło „rozgromienie cielesności”. „Ach, cóż za strapienie, dziewictwa utrata, szkoda nie do naprawienia, do końca świata, strzeżmy zatem wianka, w lęku i z dala od świata” – pisał wówczas Grignion de Montfort, dając wyraz poglądowi, że głównym życiowym zadaniem kobiety jest obrona dziewictwa.
Wrogość wobec seksu szła w parze z niechęcią wobec kobiet, które uważano przede wszystkim za źródło niechlubnej pokusy. Odon, opat Cluny (X w.), pisał, że uroda nie wychodzi poza skórę i gdyby mężczyźni wiedzieli, co kobieta posiada pod nią, jej widok wywoływałby w nich mdłości. „Skoro nie chcemy dotknąć końcem palca plwociny lub łajna, jakże możemy pragnąć całować wór nawozu?”. W „De monogamia” Tertulian ze wstrętem opisywał nudności kobiet ciężarnych, nabrzmiałość ich piersi, rozwrzeszczaną dzieciarnię. Św. Ambroży uważał małżeństwo za obrzydliwą ostateczność, ponieważ przynosi tylko ból i przykrości macierzyństwa. Zamiast tego reklamował dziewictwo, stan wzniosły i prawie boski. Podobnie św. Hieronim dziewice uważał za pierwszy gatunek kobiet, za pośledni natomiast kobiety, które oddały się „szaleńczym uściskom miłosnym”. Marie-Odile Metral opracował nawet stosowny wzór (gdzie małżeństwo ma się do dziewictwa jak...):
małżeństwo |
powtórne małżeństwo |
zwierzęcość |
przewrotność |
= { |
= { |
= { |
|
dziewictwo |
wdowieństwo |
boskość |
świętość |
Teoretyczne uzasadnienie znalazło dziewictwo w poglądach św. Augustyna, który pisał, że tylko ciało mężczyzny, tylko on sam jest w pełni obrazem Boga, ciało kobiety stanowi natomiast nieustanną przeszkodę w wykonywaniu nakazów rozumu. W rezultacie to dziewictwo umożliwia kobiecie przezwyciężanie imbecillitas swej natury. Oficjalny wyraz znalazł ten pogląd w dekrecie papieża Gracjana (ok. 1140–1150 r.), który oznajmiał, że tylko mężczyzna, jako stworzony na podobieństwo Boga, jest jego zastępcą na ziemi. Dekret ten obowiązywał w prawie kościelnym do początku XX w.
Celibat w Kościele stał się obligatoryjny od II Soboru Laterańskiego w 1139 r., jakkolwiek ta zasada kształtowała się już w poprzednich stuleciach. Ważnym argumentem było uznanie, że małżeństwo, a konkretnie seks, czyni duchownych „rytualnie nieczystymi”. Nie bez znaczenia były też jednak względy ekonomiczne – cesarz Justynian już w VI w. zabronił udzielania sakry biskupiej ojcom rodzin, ponieważ majątek Kościoła ulegał następnie rozproszeniu między biskupie dzieci. Wprowadzanie celibatu w Kościele trwało przez trzy, cztery stulecia. Gdzieniegdzie biskupi ogłaszający tę wieść na synodach byli obrzucani kamieniami. W Polsce operacja zaczęła się pod koniec XII w., jednak jeszcze w 1415 r. statuty wrocławskie stwierdzały, że plebani po książęcemu wyposażają swoje nałożnice. Janko z Czarnkowa w swojej kronice atakował biskupa Mikołaja z Kórnika, że „nie unikał grzechu wszetecznego, a zwłaszcza gwałcenia dziewic”. W 1601 r., na 18 obsadzonych parafii w dekanacie zatorskim, 7 proboszczów żyło w konkubinacie, w dekanacie olkuskim (45 parafii) – 12 proboszczów i dwóch wikarych. W Bawarii w połowie XVI w. 95–97 proc. duchownych żyło w konkubinacie. Jakub de Vitry w średniowiecznej Francji konkubiny księży nazywał „kobyłami diabła”. W średniowiecznej przypowieści kaznodziei Wincentego Ferrery bystry proboszcz pouczał pełną wątpliwości gosposię, że nigdzie nie będzie tak blisko Maryi jak w jego łóżku. Jednak, jak dowodzi Pierre Chaunu, na Zachodzie walka o celibat duchowieństwa do XVI w. w obrębie katolicyzmu została wygrana.
Celibat duchowieństwa porzucony został przez protestantyzm, który za to ze znacznie większą surowością odnosił się do seksu pozamałżeńskiego. Melanchton odrzucenie seksu przez kler uznał za „sprzeczne z naturą” i ze słowami Biblii. W seksie małżeńskim nie ma niczego nieczystego, stąd nie może on uniemożliwić duchownemu wykonywania obowiązków religijnych, natomiast chroni księdza przed rozpustą. Katolicy również zastanawiali się nad sensownością celibatu – Andrzej Frycz Modrzewski dowodził, że lepiej być uczciwie żonatym księdzem, niż żyć teoretycznie w celibacie, a w rzeczywistości w rozpuście.
Już od IV w. kobiety poślubione Bogu osiadały w zgromadzeniach zakonnych, które odgrywały ważną rolę w emancypacji kobiet. Dawały możliwość wyboru drogi życiowej poza małżeństwem, awansu intelektualnego i pewnej formy samodzielności. Zakony żeńskie odegrały ogromną rolę w upowszechnianiu edukacji wśród dziewcząt. Jak pisze prof. Maria Bogucka: „W klasztorach wyrosły wspaniałe osobowości kobiet-myślicielek i pisarek, dowodzących swymi pracami, że intelektualnie nie stoją niżej od mężczyzn”.
O ile kobieta, jako matka i żona, nie miała szans na karierę poza rodziną, dobrze rozreklamowana dziewica mogła zostać osobą publiczną. Św. Katarzyna ze Sieny już w wieku 6–7 lat miała wizje Jezusa i świętych. Z innymi dziećmi założyła klub, którego członkowie w celu umartwienia biczowali się powrozami. W wieku czternastu lat miała wizję mistycznego małżeństwa z Chrystusem – wówczas złożyła mu obietnicę dochowania czystości. Aby rodzice nie wydali jej za mąż, stanęła pod strumieniem wrzącej solanki i oszpeciła swoje ciało. Biczowanie się, obwiązywanie żelaznym łańcuchem bioder, głodówki (anoreksja objęła 30 proc. świętych kobiet z Włoch od XIII–XVII w.) doprowadziły ją w końcu do śmierci. Jednak zanim to się stało, została znaną postacią publiczną swego czasu, autorytetem w sprawach polityki i Kościoła, którego radzili się wielcy tego świata.
Istniało nawet kościelne, dosyć statystyczne w wydźwięku, święto Jedenastu Tysięcy Dziewic, związane ze św. Urszulą, którą wraz z jedenastoma, a wedle późniejszej wersji jedenastoma tysiącami dziewic wymordowali Hunowie. Obchodzono je również w średniowiecznej Polsce 21 października. Cofając się bardziej jeszcze, w wieki średnie, słyszymy kobietę zwracającą się do Boga: „O królu niebieski, tobiem mój kwiat czystości ofiarowała, tobie samemu moje dziewictwo schowała”. W charakterystycznych połączeniach pojawiają się więc „dziewice błogosławione” i „cnotliwe”. Dziewice posiadały kontakt z najwyższymi czynnikami. Dzięki zachowaniu dziewictwa niezależna pozostała królowa Anglii Elżbieta I. Współczesna ballada opiewała jej życie: „Samodzielnie rządziła narodem, niepodległa żadnemu mężczyźnie, wszystkie sprawy dzierżyła w swym ręku, a wszak była jedynie kobietą”.
Pojęcie „dziewica” w Polsce znane było już w średniowieczu. „Powiadają, że ktoby chustę miał umazaną w tej krwi, która dziewicy z pierwszych miesiąców płynie, a tą chustą nogi obwijał, przestanie ból” – czytamy w staropolskim tekście z XVI w. Dziewice były wówczas w modzie. Używane do różnych celów, nieco tajemnicze zjawisko, podnieta dla zblazowanych mężczyzn: „I ty chłopie, jeślić się tak dziewice chciało, mogłeś do Kolna jechać, tam jest ich niemało”. Jednocześnie każda młoda panna określana była synonimicznie jako dziewica, co oznaczało zarazem pewien postulat, dotyczący stanu przed zamążpójściem.
Bywało różnie, zwłaszcza gdy panna młoda miała lat 25–27, co nie tylko ze względów estetycznych, ale i ekonomicznych było przypadkiem częstym. Dosyć, że jako opozycja przedstawiani byli „młodzieńcy i dziewice”. Że z realiów zdawano sobie sprawę, rozdzielano też gatunek „dziewic czystych” od pospolitych. Taka zwykła dziewica zasługiwała na swe miano tylko dlatego, że nie weszła jeszcze w związek małżeński, była więc tylko „naruszoną białogłową”. O tym stanie rzeczy świadczy też tautologia „dziewica nienaruszona”. Już Rzym znał „dziewicę nietkniętą” (virgo intacta). Była jeszcze przecież „półdziewica”, tj. panna pozwalająca sobie na niezbyt daleko posunięte igraszki przed ślubem.
Silne powiązanie dziewictwa z panieństwem miało i konsekwencje w języku prawniczym. Wprawdzie Kościół katolicki nie daje możliwości rozwodu, istnieje jednak możliwość unieważnienia małżeństwa, dla czego jednym z argumentów było jego nieskonsumowanie, czyli matrimonium ratum albo non consummatum. W ten sposób powstawały dziewice z odzysku, tzw. dziewice konsystorskie.
W początku XIX w. obszerne hasło poświęcił dziewicy i dziewictwu Samuel Bogumił Linde w Słowniku Języka Polskiego. Dziewica to nadal tyleż panna, co – ale już w mniejszym nieco stopniu – Bogurodzica Dziewica. Funkcjonuje nadal aspekt „dziewicy mężczyzny”, a więc tych, „którzy się nie plugawili niewiastami”. Znajdujemy tu i „dziewiczy wstyd”.
Ożywione zainteresowanie dla dziewictwa skutkowało też mnogimi określeniami anatomicznego detalu, będącego oznaką czystości cielesnej. Franciszek Giedroyć zebrał 32 określenia: z roślinnych np. jagoda panieńska, zamek wianuszka; z hydraulicznych: zatyczka panieńska.
Mimo że dzisiaj wydaje się nam już tylko zabawny, kult dziewictwa leżał w głębokim interesie kobiet. Musimy pamiętać, że były to czasy prawie bez antykoncepcji i w tej sytuacji cnota praktykowana do ślubu chroniła kobietę przed niechcianą ciążą i zapewniała, że przyszłe dziecko znajdzie opiekę poślubionego legalnie ojca. Ówże ojciec otrzymywał gwarancję, że dziecko, na utrzymanie którego łożył, jest jego.
Z czasem mitologia dziewictwa straciła swoją siłę przekonywania i zastąpiła ją argumentacja naukowa na temat dojrzałości psychicznej do inicjacji seksualnej. Swobodę w kontaktach damsko-męskich zapewniła masowa antykoncepcja. Obok tego na naszych oczach kwitnie jednak kult hiperseksualności. Erotyzacji podlega cała rzeczywistość kulturowa, bo seksualność to znakomite opakowanie dla sprzedaży każdego towaru. Można mówić o występowaniu swoistego kultu antydziewictwa w popkulturze, którego reprezentantką może być np. Dorota Rabczewska. Jeżeli superdziewica zachodziła w ciążę bez uprawiania seksu, to antydziewica uprawia seks bez zachodzenia w ciążę.
Dariusz Łukasiewicz - Polityka - 4 listopada 2009
źródło: http://www.polityka.pl/historia/236804,1,zatyczka-panienska.read