Afryka jest ogromnym kontynentem, który dzieli się, niemalże w naturalny sposób, na dwie części. Północna Afryka, od Maroka do Egiptu i z biegiem Nilu aż ku Etiopii, należy bardziej do Świata śródziemnomorskiego niż do samej Afryki. Rejony te weszły już do historii chrześcijaństwa pierwszych wieków.
Kolonia rzymska, Africa Proconsulis, to wszakże ukochana Afryka św. Augustyna. Z chrystianizacją północno-wschodniej Afryki związane jest imię diakona Filipa. Śladem tej wczesnej działalności misyjnej jest Nubia, która pozostała chrześcijańska do XVI wieku. W Egipcie przetrwał kościół koptyjski, którego autokefaliczna odmiana utrzymała się w Etiopii. Islamizacja Afryki Północnej zaczęła się w VII wieku, utrwaliła w XI wieku, a islam pozostał panującą religią do dziś.
To wszystko wskazuje, że zamieszkujące Afrykę Północną ludy muszą różnić się filozofią i sposobem myślenia, a w konsekwencji kulturą, od ludów Afryki Czarnej, która przynajmniej do połowy XX wieku była zawsze obszarem peryferyjnym zarówno dla islamu, jak i, tym bardziej, dla chrześcijaństwa. Afryka Czarna to Afryka na południe od Sahary. Zwana była przez Arabów Bilad as-Sudan, co znaczy Kraj Czarnych Ludzi. I jej właśnie poświęcona jest ta książka.
Afrykę Czarną zamieszkuje 240 milionów ludzi wywodzących się z około trzech tysięcy różnych jednostek etnicznych, od grupy rodów poczynając — po wielkie królestwa. Mówią oni językami należącymi do 16 różnych rodzin, a posługuje się nimi od kilkuset do kilku milionów osób. Każda z tych grup wielokrotnie wchodziła w sojusze z innymi, wielokrotnie przemieszczała się na rozległym terenie.
|
Kobieta z ludu Mursi, Etiopia
|
|
Od dwóch milionów lat tworzy człowiek swoją historię na terenie Afryki. Jest to co prawda historia całego gatunku homo sapiens, ale w niej tkwią korzenie dziejów jakże licznych grup lokalnych, ich niepowtarzalna przeszłość, związana ze wszystkim, co działo się na kontynencie, ale jednak dla każdej grupy odmienna. Dlatego trudno jest pisać o mitologii Czarnej Afryki, trzeba raczej pisać o mitologiach. Bo choć Afryka była zawsze tyglem, w którym przemieszczały się i mieszały grupy ludzkie, to jednak przemieszczenia te i przemieszania dokonywały się według pewnych reguł i nie prowadziły do zatarcia różnic.
Grupy mające podobny sposób myślenia o świecie zapewne łatwiej znajdowały wspólny język i dzieliły się doświadczeniami. Nawet podbojów dokonywano łatwiej, jeśli do podbijanych przemawiano zrozumiałym dla nich językiem ich własnej lub bliskiej kultury. Tak uczynił w XV wieku Sonni Ali Ber, król Songhaju, jednocząc pod swym berłem rozległe terytoria.
Jeżeli nawet Afryka jest kolebką człowieka to nie można znaleźć jednej, pierwszej prakultury, która byłaby źródłem wszystkich powstałych później, a tym samym źródłem kultur afrykańskich. Już w paleolicie sposoby życia ludzi zamieszkujących różne obszary poważnie różniły się między sobą. Cóż więc mówić o czasach późniejszych!
Niezależnie jednak od tego jaką była Afryka w momencie swego zarania, w momencie „pierwszym” stawania się, należy zwrócić uwagę na swoisty partykularyzm archaicznych kultur plemiennych. Wszakże każde niemal plemię czy grupa plemion stanowiły, niemal do początków XX wieku, odrębne całości, swoiste mikrokosmosy.
Otóż, uznając realność całego zewnętrznego świata — sąsiadów, kupców z dalekich krain, z którymi utrzymywano kontakty i wymieniano dobra materialne i idee — członkowie plemienia za właściwy świat uważali własne terytorium. Terytorium to, odziedziczone po przodkach, zamieszkiwane było przez „swoich”, prawdziwych ludzi, których obowiązywały ustanowione przez bogów i przodków prawa.
W mitologiach afrykańskich wszelkie mity stworzenia świata i jego rozwoju są skonstruowane podobnie egocentrycznie jak genealogie w systemach pokrewieństwa — system buduje się poczynając od „ego”. Z tą różnicą, że miejsce jakie ego zajmuje w genealogii zastąpione jest w micie postacią bohatera, praprzodka rodu, grupy rodów czy plemienia.
Stworzenie świata i człowieka jest ściśle związane z jego osobą, tak jakby miało ono miejsce jedynie w odniesieniu do niego i jego potomków, do jednego, konkretnego plemienia. Zapewne dlatego w nazwach etnicznych, od nazwy Bantu poczynając, powtarzają się określenia znaczące tyle co „człowiek”, „prawdziwy człowiek”.
A sąsiedzi? A ludy mieszkające dalej, o których istnieniu uczy doświadczenie, choćby handlowe? Są rzeczywistością. Ale nie należą do wspólnoty. Odpowiadając na pytanie kim jesteśmy i skąd się wywodzimy nie musimy ich uwzględniać.
Mitologie afrykańskie-odbijają więc partykularne kosmosy, partykularne sposoby widzenia, różniące się między sobą.Przedstawione mity, z wyjątkiem kilku, zalicza się do tekstów świętych, dotyczących najważniejszych spraw istnienia. Dla ludzi, którzy je powtarzali z pokolenia na pokolenie lub ożywiali w obrzędzie, są one pełne utajonego sensu. Ich znajomość zapewniała człowiekowi możność życia w harmonii z kosmosem, w harmonii z sobą samym.
Dla nas dzisiaj, w Europie, są zbiorem podobnym do bajek braci Grimm, które wszak też z mitologii się wywodzą. Mity stają się przecież bajką wtedy, gdy ludzie przestają rozumieć ukryte w nich znaczenia, gdy odrywają się od wyrażających je obrzędów, gdy przestają dla ludzi stanowić swoistą preambułę ich kultury.
Mity afrykańskie, poza niewieloma wyjątkami, zaczęto spisywać w połowie XIX wieku. Można jednak sądzić, że powstały znacznie wcześniej i nie ulegały większym zmianom. Przedstawiony wybór jest ułamkiem tego, co zostało spisane przez etnologów europejskich i afrykańskich w XIX i XX wieku. Spisano je nie tylko by zachować, lecz również by nauczyć się je odczytywać, dopóki żyją jeszcze starzy ludzie znający język w jakim je wypowiedziano; by mity afrykańskie nie przeszły całkowicie do świata bajki i legendy jak stało się ze słowiańskimi.
|
Masaj, pogranicze Kenii i Tanzanii
|
|
By zrozumienie ich treści pozwoliło włączyć zawarte w nich doświadczenie filozoficzne na temat istoty świata, człowieka, na temat istnienia, do ogólnej sumy doświadczeń całej ludzkości. By dla jak największej grupy ludzi mity nie stały się li tylko egzotyczną opowieścią.
Epoka wielkich odkryć geograficznych jest okresem, w którym Europa poznawała świat, aby go potem ująć w stworzoną przez siebie i dla siebie sieć różnorakich kontaktów handlowych, komunikacyjnych, politycznych. Jest w tym pewna ironia historii, gdyż — zgodnie z hipotezami uczonych archeologów — to właśnie Afryka w okresie paleolitu wywierała wcale znaczny wpływ na Europę.
W późniejszych czasach jej mieszkańcy nie podejmowali działań ekspansywnych, skierowanych na zewnątrz, na inne kontynenty. I choć Czarna Afryka jest zapewne kolebką człowieka, ona sama z biegiem czasu stała się obiektem odkryć.
Afrykę Czarną odkrywali dla siebie kolejno Egipcjanie, Grecy i Rzymianie. Rzymianie doszli do Nigru i Czadu, choć przede wszystkim koncentrowali swe działania na wybrzeżach. Na wybrzeżu Morza Śródziemnego kwitły miasta, które zapewne utrzymywały kontakty z czarnymi plemionami Sudanu za pośrednictwem Berberów. To karna ekspedycja rzymska zniszczyła w I wieku n.e. dawną stolicę Kuszu, Napatę, za to, że Kuszyci naruszyli południową granicę imperium rzymskiego atakując File i Elefantynę.
Za Nerona Rzymianie doszli do bagien nad Nilem. Strzegąc swej granicy nie zapuszczali się jednak zbyt daleko w głąb kontynentu. Były to czasy rozkwitu w rejonie Nigru czarnej cywilizacji Nok (do 200 n.e.).
Arabowie opanowali Afrykę Północną w VII wieku, umocnili tam swe panowanie przez kolejną falę inwazji w XI wieku. Na pozostałej części kontynentu wpływy islamu objęły głównie wschodnie wybrzeże (od oceanu) i zachodnią Afrykę (od strony lądu). Od tego czasu ta ostatnia była silnie związana z islamem, jego systemem oświaty, systemem politycznym. Natomiast wschodnie wybrzeże pozostawało dawno w zasięgu wpływów arabskich — co poświadcza Biblia, a także Herodot. Ale zapewne dopiero po upadku w VII wieku państwa Aksum Arabowie nie tylko handlują, ale i osiedlają się na wybrzeżu. Kultura tego rejonu w IX wieku wykazuje już silne zabarwienie kulturą arabską.
W tym czasie Madagaskar był już zapewne zaludniony przez przybyszów pochodzących z południowo-wschodniej Azji. Teoretycznie migracja taka — drogą przez Ocean Indyjski, przez Komory i Seszele, na odległość około 8000 km — była możliwa, choć jedynym dowodem na to, że ją podjęto są dane antropologiczne, językowe i etnograficzne, a brak jest źródeł pisanych.
|
Kobieta z ludu Dotago, Tanzania
|
|
Źródła pisane natomiast wskazują na kontakty handlowe między Indiami i Jawą a Afryką w czasie od XII do XIV wieku. Potwierdzają je zabytki kultury materialnej. Podobne kontakty istniały między wybrzeżem wschodnim Afryki a Chinami. Tysiąc lat temu ludy znad Zambezi nosiły naszyjniki z pereł indyjskich. A posługiwano się w tym ożywionym handlu znaną dobrze formą pieniądza z obszarów Azji i Oceanii — muszlą kauri.
Ożywione stosunki handlowe z wybrzeżem wymagały stworzenia odpowiedniego zaplecza w głębi kontynentu. Na terenie dzisiejszego Konga zapewne Luba wydobywali miedź i eksportowali ją w formie bransolet. Między rejonami położonymi w głębi lądu a wybrzeżem powstawały ośrodki handlowe ułatwiające komunikację i funkcjonowanie handlu. Przesyłano tędy kość słoniową, o której obfitości nad Jeziorem Wiktorii pisał już Ptolemeusz.
Od XV wieku Afrykę odkrywają Europejczycy.Interesują się, podobnie jak poprzednicy, głównie wybrzeżami zachodnim i wschodnim. Zakładają tam swoje forty i faktorie, podpisują traktaty i wymieniają ambasadorów z lokalnymi władcami, czego przykładem może być układ między Portugalią a królestwami Konga i Beninu. Królowie afrykańscy nierzadko przyjmują wiarę chrześcijańską.
Ten obraz psują informacje o niesłychanych okrucieństwach popełnianych przez Europejczyków. Davidson w swej
Starej Afryce na nowo odkrytej zastanawia się nad przyczynami bezwzględnego niszczenia cywilizacji afrykańskich. Pisze:„Portugalia, która przeszła przez twardą szkołę walk konkurencyjnych Europy, runęła na te łagodne i tolerancyjne cywilizacje Oceanu Indyjskiego z zaciekłością i furią nie spotykaną tu od wielu stuleci”.
Jednocześnie zwielokrotniono handel niewolnikami, prowadzony do tej pory ze względnym umiarkowaniem przez Arabów, a obszary, na których występowało tylko niewolnictwo patriarchalne objęto ekstensywną formą tego handlu. Zapewne jednym ze skutków demograficznego wyniszczenia Afryki był upadek wielu królestw afrykańskich, jak na przykład Konga.
Kolonizacja europejska na południu Afryki zaczęła się dopiero w XVII wieku. Na pozostałych obszarach niewiele się wtedy zmienia. Europejczycy potrzebują wciąż niewolników, kości słoniowej, złota. Nie próbują sami tworzyć niczego poza fortami i osiedlami handlowymi. Środek Afryki pozostaje nieznany. I chyba nie nieopanowanej chęci poznania, ale zmianie potrzeb gospodarczych Europy należy zawdzięczać zmianę w sposobie odkrywania Afryki.
Po roku 1850 zaczyna się intensywne poznawanie jej wnętrza. Ale w tym czasie pozostały już tylko nieliczne z królestw kwitnących w Afryce średniowiecznej. Podział Afryki między mocarstwa kolonialne po kongresie berlińskim w 1885 roku nie napotkał zbyt wielu oporów. Podobnie jak poprawki do tego podziału po pierwszej wojnie światowej w związku z przegraną Niemiec. Nową epokę dla Afryki otworzą dopiero lata sześćdziesiąte — lata zdobywania niepodległości.
Wpływy kultur europejskich są w konsekwencji raczej nowe. Zapewne można je dość łatwo oddzielić od warstw starszych, ale w czasie swej długiej historii ludy afrykańskie kontaktowały się nie tylko między sobą. Było wiele kontaktów międzykontynentalnych i z nie-Afrykańczykami. Jeżeli nawet odrzucimy świeże naleciałości kultury europejskiej, trzeba jeszcze będzie zdjąć wiele innych warstw, utworzonych przez różne wpływy; aby dojść do źródeł kultury autochtonicznej. Co zresztą w tej stałej wymianie idei będzie można uznać za afrykańskie? Chyba zrezygnujemy z poszukiwań „czystej” kultury i za afrykańskie przyjmiemy wszystko to, co sami mieszkańcy tego kontynentu stworzyli, przetworzyli i uznali za swoje. Tym samym w każdym z przytoczonych na dalszych stronach mitów odnajdziemy „ślady historii.
Jakże często, jeszcze dziś, określamy obce nam kultury mianem „egzotycznych”. Przyjmujemy je jako diametralnie odmienne od naszej. Uderzają niespotykaną formą, kolorytem, do którego nie przywykliśmy, innymi sposobami wyrazu. Egzotyczny — najczęściej oznacza niezrozumiały, ten, który szokuje, z którym nie ma się do czynienia na co dzień.
Poznając nie znane kraje oswajamy się niejako ze sposobem wypowiadania się innych ludzi. Samo przestawanie jednak z obcą kulturą lub sztuką jest trudne i nie wystarcza do jej zrozumienia. Aby do tego dojść musimy ją przetłumaczyć na nasz język lub wyrazić w jakimś trzecim, może bogatszym języku. Podobnie sprawa ma się z rozumieniem mitu. Trzeba odkryć jego znaczenia.
Jeżeli brak nam otwartości i tolerancji, by przyjąć innych ludzi w całości takimi jakimi są, a tak jest najczęściej mimo wszelkich zapewnień o równości i braterstwie, to może zrozumienie tych kultur ułatwi nam ich akceptację. Może łatwiej będzie nie dziwić się, że ktoś tam oddaje pokłony drewnianym bożkom, jeżeli dowiemy się, że są one symbolem, uosabiają wciąż obecnych choć zmarłych przodków lub bóstwo rozumiane jako wyżej, inaczej zorganizowaną formę energii, do którego to stanu człowiek dąży przez całe swoje życie zgodnie z wiedzą, intuicją i tradycją. Może... może wiele innych zachowań będzie wtedy łatwiejszymi do akceptacji skoro nie da się ich przyjąć ot tak, po prostu, skoro musimy wszystko rozumieć. Nawet to, że mity wyrażają porządek kosmiczny, z którego wynikają zasady zachowań ludzkich, wyrażają przekonanie, że człowiek stanowi cząstkę kosmosu i winien działać zgodnie z jego prawami. Wszystko to jest inne, zasadniczo różne od tego mitu, który w XIX wieku nazwano w Europie prawami przyrody.
Ale poznanie obcej kultury — nawet jeżeli ogranicza się do tego pierwszego kroku jakim jest jej tłumaczenie na własny język, a więc niejako przyswojenie — ma jeszcze ten walor, że ułatwia poznanie własnej. Czasem, aby coś zauważyć blisko siebie, aby wydobyć niejako z mroku jaki tworzą niezliczone cząsteczki otaczającej nas rzeczywistości, musimy posłużyć się kontrastem. Tak jak biel daje się wyróżnić dzięki obecności czerni, a sztuka prymitywna dzięki różnorodnym stylom sztuki „wyższej”, tak sztukę europejską wyróżniamy dzięki sztuce i kulturze innych kontynentów. To, że jesteśmy Europejczykami nabrało szczególnego znaczenia po odkryciach geograficznych XV i XVI wieku, i stawało się coraz ostrzejsze i pełne treści w miarę penetrowania kontynentów pozaeuropejskich. Zauważając cechy różniące kulturę naszą od kultury ludów nieeuropejskich z biegiem czasu zaczęliśmy odnajdywać w nich cechy wspólne.
Europa odkryła dla siebie najpierw krainy bogate, pełne monstrów przeróżnych, potem dobrego dzikiego, lecz również i dzikusa. Na początku XX wieku odkryli sztukę afrykańską przedstawiciele awangardy europejskiej, artyści poszukujący nowych sposobów wypowiedzi, oddania ukrytych cech rzeczywistości, ukrytej myśli ludzkiej.
|
Figurka kultyczna ludu Songye
|
|
To sztuka afrykańska była jednym z natchnień Picassa — w 1962 roku eksponując Arcydzieła znajdujące się w posiadaniu Musče de ľHomme w Paryżu pokazano maskę z Wybrzeża Kości Słoniowej, którą studiował. Artyści początku XX wieku, którzy odczuwali wokół siebie wielkie zmiany zanim się jeszcze uzewnętrzniły, którzy poszukiwali właściwych swemu czasowi sposobów wyrazu łamiąc formę, musieli zauważyć sztukę afrykańską. W niej właśnie forma jest całkowicie podporządkowana myśli.
Sztuka afrykańska odnosi wielkie sukcesy w powojennej Europie. Szczytem jej powodzenia są dwie wystawy: Exposition des Arts Dćcoratifs w roku 1925 w Paryżu i Exposition coloniale w 1931 roku koronujące niejako rozgłos i uznanie, jakim cieszy się ona wśród surrealistów. Uczeni odnajdują powinowactwa pomiędzy „czarną” czystą sztuką afrykańską i „białymi” kulturami ludowymi.
Podobnie bogata jest literatura ustna, której istotną część stanowiły mity. W 1920 r. Blaise Cendrars ogłasza wybór najpiękniejszych utworów literatury ustnej Afryki w
Anthologie nègre.
A kiedy jeszcze nic nie istniało, Meber, Stwórca, uczynił człowieka zgliny. Po prostu wziął do ręki glinę i uformował człowieka. Ale człowiek miał swój początek. Na początku był jaszczurką.I tę jaszczurkę Stwórca umieścił w wodzie morskiej. Po pięciu dniach, cóż się dzieje, spędza pięć dni w wodzie mórz. Siedem dni, spędza tam siedem dni. Ósmego dnia Meber poszedł, aby obejrzeć jaszczurkę. I oto, jaszczurka wychodzi na ląd. Ale kto to pojawia się na brzegu. To człowiek. I mówi do Stwórcy: dziękuję!
Tę opowieść o stworzeniu człowieka przekazują w swej tradycji Fanowie, zwani też Fang lub Pahouin. Dzielą się oni na wiele mniejszych grup o innych jeszcze nazwach na przykład Beti i Bulu. Pochodzą zapewne z rejonu sawanny. Legendy umieszczają ich praojczyznę daleko na północnym wschodzie, gdzie mieli kontakt z „białymi ludźmi, mistrzami obróbki żelaza, znającymi konie”. Obecnie zamieszkują południowy Kamerun, Gwineę Równikową i północny Gabon w liczbie około 800 tys. ludzi.
W mitach Fanów odnajdujemy wspomnienie drzewa, z którego dziupli czerpali swą siłę fizyczną i duchową. Mity stworzenia stanowią uzasadnienie ich pretensji do panowania nad innymi plemionami, albowiem to oni zostali stworzeni przez bóstwo, które dało im władzę nad drugimi. Dzięki licznym wojnom zdobywali kontrolę nad ośrodkami handlowymi. Nie stworzyli jednak państwa. Budzili lęk sąsiadów, podróżnicy europejscy uważali ich natomiast za bystrych i pełnych inteligencji. Znani są w świecie jako twórcy oryginalnego stylu w rzeźbie. Swą obecność w muzeach, kolekcjach i na wystawach, zawdzięczają nie wynalazkom, organizacji państwowej, ale właściwościom bogatych tradycji, pieśniom przekazywanym przez pokolenia pieśniarzy i bajarzy, tańcom o wielkich walorach mimicznych oraz sztuce.
Cendrars przytacza inny jeszcze mit Fanów dotyczący czasu stworzenia. Jest to opowieść o początkach:
Oto czego nauczył mnie mój ojciec, który dowiedział się tego od swego ojca, i tak było od bardzo dawna, od samego początku.
U początku wszystkich rzeczy, na samym początku, kiedy jeszcze nic nie istniało — ani człowiek, ani zwierzęta, ani rośliny, ani niebo, ani ziemia, nic, nic, był Bóg i nazywał się Nzame. Jest trzech Nzame. Nazywamy ich Nzame, Meber i Nkwa. I na początku Nzame uczynił niebo i ziemię i zastrzegł niebo dla siebie. Dmuchnął na ziemię i pod wpływem jego oddechu narodziły się ziemia i wody, każde od siebie oddzielone.
Nzame uczynił wszystko: niebo, słońce, księżyc, gwiazdy, zwierzęta, rośliny — wszystko. I gdy skończył tworzenie, wezwał Meber i Nkwa, aby pokazać im swoje dzieło. A Meber i Nkwa rzekli: — Wszystko zrobiłeś dobrze. Widzimy jednak wiele zwierząt, ale nie widzimy ich przywódcy, widzimy wiele roślin, ale nie widzimy panującej wśród nich.
I na przywódcę wszystkich zwierząt wyznaczyli słonia, ponieważ był mądry, lamparta, ponieważ był silny i przebiegły, małpę, ponieważ była złośliwa i zwinna. A pragnąc uczynić świat jeszcze lepszym we trzech stworzyli istotę niezmiernie do nich podobną: jeden z nich dał jej siłę, drugi potęgę, trzeci piękność. I rzekli:
— Weź ziemię, ty jesteś panem wszystkiego co istnieje. Podobnie jak my masz życie, a wszystko jest ci poddane, ty jesteś panem.
I Nzame, Meber i Nkwa unieśli się do góry, gdzie zamieszkiwali, a nowa istota pozostała zupełnie sama na dole i wszystko jej słuchało. Ale między zwierzętami słoń wciąż zajmował pierwsze miejsce, a na drugim był lampart, a małpa trzecia, ponieważ to właśnie ich bogowie wybrali. A pierwszego człowieka Nzame, Meber i Nkwa nazwali Fam, co oznacza siłę.
Dumny ze swej władzy, siły i piękności, które przekraczały zalety słonia, lamparta i małpy, dumny ze zwycięstwa nad wszystkimi zwierzętami, ów pierwszy człowiek zwrócił się ku złu. Stał się pyszny, przestał wielbić Nzame i zaczął nim gardzić. Zaśpiewał:
Yeye, oh, la yeye!
Bóg jest wysoko, a człowiek jest na ziemi
Yeye, oh, la, yeye!
Bóg jest bogiem
Człowiek jest człowiekiem
Każdy ma swój dom, każdy jest u siebie!
Pieśń rozgniewała Boga. Wezwał Nzalan, piorun. I tak ogień niebieski objął las. Wszystko zostało zniszczone, wszystko obróciło się w popiół. Nie wiadomo co stało się z Famem. Albowiem stwarzając pierwszego człowieka Bóg mu powiedział: — Ty nie umrzesz. A Bóg nie odbiera tego co daje. Fam nie zginął, ale nie wiadomo w co się obrócił. Żyje, ale nie wiadomo gdzie.
A Bóg popatrzył na ziemię. Była czarna, naga, nieurodzajna.Naradził się z Meber i Nkwa. I oto położyli na warstwę węgla i popiołu nową warstwę ziemi. I oto wzeszło drzewo. A gdy urosło i jedno z jego nasion upadło na ziemię, wzeszło nowe drzewo. A gdy spadały liście z tego drzewa to rosły i zamieniały się w zwierzęta: słonia, lamparta, antylopę czy żółwia. A gdy liście z tego drzewa opadały na wodę to zaczynały pływać i stawały się rybą, małżem, krabem, ostrygą. A ziemia stawała się taką, jaką była przedtem i jaką jest do dziś dnia.
Następnie Nzame, Meber i Nkwa uczynili człowieka, tak jak kiedyś Fama, o nogach i rękach. Odwrócili mu jednak głowę, tak, aby zobaczył śmierć. Tego człowieka, pierwszego z ludzi i ojca nas wszystkich, Nzame nazwał Sekume. Ale Bóg nie chciał zostawić go samego. Polecił mu więc, aby uczynił z drzewa kobietę. Sekume uczynił kobietę, a ona zaczęła chodzić i nazwano ją Mbongwe.
Sekume i Mbongwe składali się z ciała zwanego Gnoul, w którym mieszkała część wewnętrzna zwana Nsissim. To Nsissim powoduje cień, to Nsissim sprawia, że Gnoul żyje, to Nsissim odchodzi gdy człowiek umiera, ale Nsissim nie umiera. Dopóki Nsissim znajduje się w Gnoul zamieszkuje w oku, w tym maleńkim, błyszczącym punkciku w środku oka.
Gwiazda wysoko
Ogień na dole
Węgiel w ognisku
Dusza w oku
Obłok, dym i śmierć.
Sekume i Mbongwe żyli szczęśliwie na ziemi. Mieli trzech synów, których nazwali: pierwszego Nkure — co znaczy złośliwy, zły, drugiego Sekale, co znaczy — ten, który nie myśli, i on nosi na swym grzbiecie trzeciego — Mefere, który jest dobry. Mefere jest ojcem plemienia Fan, a pozostali ojcami innych plemion.
Ale tymczasem Bóg zamknął Fama, pierwszego człowieka, pod ziemią. Zamknął go w wielkiej dziurze i zatkał ją wielką skałą. Ale zły Fam długo drążył skałę. I pewnego dnia wydostał się na zewnątrz.
Kto wrzał gniewem przeciwko ludziom? Fam. Kto stale przemyśliwał nad tym, co złego im uczynić? Fam. Kto ukrywa się w lesie, aby ich zabijać, kto ukrywa się pod wodą i zatapia łodzie? Fam, słynny Fam. Cicho... Nie mówmy tak głośno, bo może właśnie nas słuchać.
Zachowajcie ciszę
Fam nas podsłuchuje
Aby sprowadzić biedę na człowieka
Bądźcie cicho!
A później stworzonym przez siebie ludziom Bóg dał prawa. Wezwał do siebie Sekume, Mbongwe i ich synów, wezwał wszystkich, dużych i małych i powiedział:
Będziecie posłuszni prawom, które wam ogłaszam
Nie będziecie kradli w waszym plemieniu
Nie będziecie zabijali tych, którzy nie czynią wam źle
Nie będziecie nocą zjadali innych
Tego spodziewam się po was
Żyjcie w spokoju w waszych wioskach
Ci, którzy będą mi posłuszni, zostaną nagrodzeni, innych ukarzę.
Niech się stanie
A jak Bóg karze tych, którzy go nie słuchają? Po śmierci będą się błąkać po nocach, cierpiąc i krzycząc. A gdy zapadną ciemności, w godzinie gdy odczuwamy strach, wejdą do wsi zabijając lub raniąc napotkanych ludzi i szkodząc im tak, jak. tylko będą mogli.
Tańczy się wtedy taniec pogrzebowy kedzam-kedzam. Ale i to nie pomaga. Przed domem na ziemi kładzie się im najlepsze jadło. Ale i to nie pomaga. Zjedzą i nadal będą szkodzić. I tak będzie aż do chwili gdy umrą wszyscy, których znali. Wtedy usłyszą Ngofio Ngofio, ptaka śmierci. Staną się wtedy chudzi, chudzi i umrą. Ale nie udadzą się od razu do krainy śmierci, tylko przed przejściem wielkiej rzeki siądą na wielkim, płaskim kamieniu i będzie im zimno, bardzo zimno. A gdy już wszyscy źli ludzie wymrą, Nzame zamknie ich w Ototolane, miejscu pobytu złych ludzi, gdzie czeka ich tylko bieda i nieszczęście.
A dobrzy ludzie po śmierci wracają do wiosek. Ale są życzliwi dla żyjących. Obrzędy pogrzebowe i żałobne tańce radują ich serca. W nocy powracają w pobliże tych, których kochali, przywodzą im przed oczy przyjemne sny, pouczają ich jak mają żyć, aby się cieszyć długim życiem, bogacić się, mieć wierne żony, dużo dzieci, zabijać wiele zwierząt na polowaniu.
A gdy wszyscy, których znali umrą, również i oni usłyszą Ngofio Ngofio — ptaka śmierci. Staną się grubi, grubi i wtedy umrą. Bóg ich zaprosi do siebie i usiądą obok niego na gwieździe wieczornej. Z niej patrzą na ludzi. To właśnie oczy zmarłych sprawiają, że gwiazda wieczorna tak mocno lśni na niebie.
Do literackiej awangardy, skupionej wokół Manifestu surrealistów André Bretona, dołączają się poeci afrykańscy i afroamerykańscy, wśród nich Léopold Senghor i znakomity poeta Antyli — Aimé Césaire. W poemacie zatytułowanym
Z powrotu do rodzinnego kraju Aimé Césaire wyraża, poza oczywistymi akcentami politycznymi, również i myśl filozoficzną, a jego rozumienie wszechświata bliskie jest temu, co wypowiadają mity notowane w Afryce.
Wiwat królewski Baobab
wiwat ci którzy nic nie wynaleźli
którzy nigdy nic nie zbadali
którzy nigdy nic nie ujarzmili
ale się zawierzają — pojmani — istocie wszechrzeczy
trwają w niewiedzy wobec powierzchni lecz są pojmani przez
sam ruch wszechrzeczy
nie dbają ażeby ujarzmić lecz biorą udział w grze świata
zaprawdę pierworodnymi są synami świata
otwarci każdym swoim porem na wszystkie oddechy świata
są braterskim tchnieniem wszystkich oddechów świata
iskrą świętego dnia świata
ciałem z ciała świata które pulsuje pulsem świata!
Chłodny poranku praojcowskich cnót!
*