Moda na protestantyzm
Czy protestantyzm to przyszłość chrześcijaństwa?
O rosnącej rzeszy wiernych i o tym, co proponuje im Kościół ewangelicki, mówi religioznawca Sébastien Fath z francuskiego Krajowego Centrum Badań Naukowych (CNRS).
Od trzydziestu lat trwa ekspansja Kościołów ewangelickich na Południe, zwłaszcza w Afryce i na Karaibach. Ta tendencja będzie się w przyszłym dziesięcioleciu nasilać. Liczbę osób wyznania ewangelickiego na świecie można oszacować na pół miliarda. W tym około 200 milionów to wierni rygorystycznie przestrzegający doktryny (pośród nich protestanccy fundamentaliści), a ponad 200 milionów to zielonoświątkowcy i członkowie Kościołów charyzmatycznych, którzy wiarę wiążą z doświadczeniem cudu. Poza tym elementy ewangelickiej wrażliwości występują w różnych innych wyznaniach. Wbrew powszechnej opinii wśród protestantów w Stanach Zjednoczonych zielonoświątkowcy i członkowie Kościołów charyzmatycznych stanowią mniejszość. Są za to większością w Ameryce Południowej, w Afryce i Azji Południowo-Wschodniej. Jeśli chodzi o liczbę misjonarzy, najwięcej z nich pochodzi z Korei Południowej.
Le Monde: Jakie praktyki religijne są charakterystyczne dla tych różnych odłamów chrześcijaństwa?
Sébastien Fath: U podstaw amerykańskiego fundamentalizmu leży ortodoksyjny pietyzm, kładący nacisk na wyznanie wiary i na dogmaty, odrzucający protestancki liberalizm. Pietyści praktykują chrześcijańską ascezę, codzienną lekturę Biblii i modlitwę. Ten nurt niewiele zajmuje się proroctwami czy cudami. Z kolei zielonoświątkowcy i wyznawcy Kościołów charyzmatycznych kładą akcent na cudowne objawienia. Duch Święty uczestniczy w życiu wiernego bezpośrednio, poprzez charyzmaty, to znaczy dane od Boga szczególne zdolności: uzdrawiania, prorokowania, nauczania oraz – to podstawowy rys Kościoła zielonoświątkowego – przez glosolalię czyli cudowny dar mówienia nieznanymi językami.
W tych dwóch wyznaniach człowiek nie rodzi się chrześcijaninem, lecz się na chrześcijaństwo nawraca. Mówi się tam o "ponownych narodzinach". Jest jakieś "przed" naznaczone grzechem i "po", będące odrodzeniem.
Z czego wynika obserwowany dziś tak wielki entuzjazm wobec tych Kościołów?
Jedną z przyczyn ich popularności jest fakt, że w naszym indywidualistycznym społeczeństwie dają one człowiekowi ciepło wspólnoty. Dla ludzi zagubionych w wielkich miastach to punkt zaczepienia. W tych "opatrznościowych wspólnotach" brane są pod uwagę wszelkie potrzeby, duchowe, psychologiczne, fizyczne. Cierpiący znajdują pociechę, ale także konkretną pomoc w postaci żywności, ubrań czy ofert pracy... Inny element ważny szczególnie w społeczeństwie zachodnim to rozwijanie duchowości, będące odpowiedzią na hedonizm społeczeństwa laickiego. Ruchy te niosą ludziom nadzieję i podręczny zestaw wartości – uproszczonych, przystosowanych do możliwości zwykłego człowieka. W świecie, w którym jesteśmy bombardowani informacjami, dają pewność i prosty wybór: Jezus Chrystus i Biblia.
Jaki wpływ mogą mieć te Kościoły na życie społeczne?
Mimo dzielących je różnic wszystkie zawdzięczają swój sukces przede wszystkim temu, że proponują bardzo demokratyczną kulturę religijną. Owszem, są wyjątki, pojawiają się dewiacje sekciarskie, szczególnie w niektórych ruchach charyzmatycznych. Jednak poza owym marginesem są to ruchy zdecentralizowane, w których wybiera się pastora, głosuje w sprawach finansowych, w których ludzie świeccy są bardzo zaangażowani, i zasadniczo nie narzuca się wiernym z góry, w co mają wierzyć.
W niektórych społeczeństwach rozwój tych ruchów wiąże się z dążeniem do demokracji. Religijność pozwala obejść zamknięte systemy. Bywa jedynym sposobem wyrażenia myśli, jakich nie można wypowiedzieć w kontekście politycznym. Widać przy tej okazji rozczarowanie wielkimi dyskursami nowoczesności, zwłaszcza marksizmem. W Ameryce Południowej teologia wyzwolenia, czyli "teologia dla biednych", traci popularność na rzecz idei zielonoświątkowców: "teologii biednych".
Wspomniał pan o dewiacjach. Jakie niebezpieczeństwa mogą tkwić w tych ruchach religijnych?
Istnieje ryzyko populizmu i nadmiernych uproszczeń, połączonych z silną kontrolą społeczną i z zamknięciem, a nawet sekciarstwem, jak w przypadku "trzeciej fali" ruchu charyzmatycznego, o której można mówić od początku lat osiemdziesiątych XX wieku. Jest to rodzaj wizji manichejskiej, wedle niej "szatan jest wszędzie", trzeba więc "odkazić" obszar przez modlitwę. W tej logice walki nie może zabraknąć przywódcy, samozwańczego "proroka". We Francji jedna czwarta ruchów zielonoświątkowców i Kościołów charyzmatycznych ma swój początek w prądzie głoszącym, że żyjemy w czasach kryzysu. Gwałtowny rozwój Kościołów ewangelickich pokazuje też (zwłaszcza w Afryce), że władza i politycy nie potrafią spełnić oczekiwań ludzi. Pozostaje tylko pytanie, czy Kościoły te pomogą uaktywnić społeczeństwo. Czy raczej jeszcze bardziej osłabią nieradzące sobie służby publiczne?
Jaki wpływ mogą wywrzeć te Kościoły na religijność w przyszłości?
Jedno jest pewne: ludzie wybierają obecnie drogę rozwoju religijnego dopasowaną do swojej osobowości. Można urodzić się katolikiem, potem stać się protestantem, a w końcu buddystą. Cechy ruchów ewangelickich, na których inne religie dziś się wzorują, odpowiadają temu właśnie momentowi historii religii.
Stéphanie Le Bars
01.08.2007 - Le Monde