W ciągu kilku ostatnich lat religia zaczęła odgrywać coraz większą rolę w świecie polityki. Niepostrzeżenie wśliznęła się w sferę życia publicznego i przykuła uwagę świata.
Za symboliczny początek obecnego stulecia uznaje się ataki terrorystyczne z 11 września 2001 roku, które przeprowadzili religijni fanatycy. Dzisiejsze media nieustannie przypominają nam o religii gdziekolwiek byśmy się znaleźli. Coraz mniej uwagi przywiązujemy do tego czy jesteśmy liberałami, socjalistami, komunistami bądź nacjonalistami na rzecz określenia tego czy jesteśmy chrześcijanami, Żydami, muzułmanami; dzielimy się na protestantów, katolików, prawosławnych, szyitów, sunnitów itd. Tym samym tożsamość narodowo-etniczna, o której tak wielu badaczy pisało w latach sześćdziesiątych i siedemdziesiątych ustąpiła miejsca tożsamości religijnej. A to z kolei wymaga na nowo zdefiniowania miejsca religii i polityki, a także ich wzajemnych relacji w państwach demokratycznych.
Irving Kristol - jeden z ojców neokonserwatyzmu
Jedną z największych niespodzianek naszych czasów jest gigantyczny dynamizm religijny zaprzeczający wcześniejszym przepowiedniom całkowitego odczarowania świata. Z tego powodu za główny konflikt zaczęto znowu uznawać antagonizm rozumu i objawienia. Żyjemy w świecie, który wydawać by się mogło odizolował się od religii, zepchnął ją do sfery prywatnej. Sama manifestacja przekonań religijnych stała się świadectwem "złego smaku" i "braku szacunku dla innych"; to naganne naruszenie i pogwałcenie prawa do prywatności każdego człowieka [1]. Ale religia powraca do sfery publicznej w dobie kryzysu polityki. "Mamy podstawy, by myśleć, że kryzys, jaki przeżywa obecnie świat – pisze Hannah Arendt – jest przede wszystkim natury politycznej, zaś słynny «upadek Zachodu» polega na odejściu od rzymskiej trójcy złożonej z religii, tradycji oraz władzy, przy jednoczesnej degradacji zapożyczonych z Rzymu kluczowych elementów życia politycznego. W tym świetle rewolucyjne epoki nowożytne wydają się rozpaczliwymi próbami odbudowy tych fundamentów, powrotu do tradycji, by – tworząc nowe organizmy polityczne – odnaleźć to, co przez wieki nadawało dziełom ludzkim rozmach i wielkość" [2]. Rewolucje zawsze prowadziły do restauracji bądź dyktatury; zawsze także obracały się przeciwko ich przywódcom. "Żadna rewolucja ani też inne, jeszcze mniej obowiązujące metody, ani też żadne konserwatywne nurty porywające niekiedy opinie publiczną nie zdołały przywrócić władzy, jaką znamy z dawnych czasów (…). Domena polityczna odarta z autorytetu, przy braku poczucia, że źródła tego autorytetu wykraczają poza władze i ludzi, którzy ją w danej chwili sprawują, stawia nas twarzą w twarz – już bez wynikającego z religii przekonania o uświęconym początku i tradycjach, a więc oczywistych normach – z elementarnymi pytaniami o zasady życia w społeczności" [3]. Kryzys autorytetu władzy osiągnął swój punkt kulminacyjny wraz z niepowodzeniami ostatnich rewolucji (radzieckiej, chińskiej, przewrotów dokonywanych w Trzecim Świecie) doprowadzając do dyskredytacji sfery politycznej. W społeczeństwach zachodnich, pozbawionych znaków orientacyjnych, polityka jawi się jako mało wiarygodna. Tym samym mamy do czynienia z deficytem polityki, która odbierana jest jako niegodna zaufania. To dobrze tłumaczy ucieczkę do kategorii religijnych oraz ich wykorzystanie do budowania na nowo tożsamości narodowej [4]. W okresie niepewności religia zaczyna spełniać klasyczne funkcje stając się nośnikiem protestu przeciwko ruchowi, który niszczy wszystkie znaki orientacyjne w społeczeństwie, a także nośnikiem oporu przeciwko nieetycznej polityce. Staje się monopolistą w rozporządzaniu kapitałem symboli poprzez wyznaczenie tego, co transcendentne i tego co ziemskie. Polityka musi dokonać ograniczenia i zacząć przestrzegać zasad etyki, aby móc uwiarygodnić się w oczach obywateli.
Ucieczka w stronę religii i poszukiwanie na nowo Boga jest także charakterystyczne dla okresu niepewności. Upragnioną stabilizację i porządek ma zapewnić podporządkowanie sfery doczesnej polityki temu co duchowe, może być reprezentowane przez Kościół katolicki albo wiarę chrześcijańską. Owo podporządkowanie zostaje usprawiedliwione w kategoriach tradycyjnych jako wewnętrzna wyższość celów nad środkami. Zabieg polegać ma na przezwyciężeniu chaosu otaczającej nas rzeczywistości i poddaniu sfery publicznej rządom jakiejś transcendentnej zasady. Pozwoli to na ocalenie resztek złamanego autorytetu tradycji, który, jak uważają konserwatyści, jest wydarzeniem nieodwracalnym. Powrót do tradycji zakładał dwie możliwości: uporządkowanie na nowo świata albo ustanowienie nowego świata; w oby dwóch przypadkach najlepszych rozwiązań trzeba szukać w uświęconej przeszłości. Wybór jaki należy podjąć zmusza nowych budowniczych ładu do podjęcia arbitralnej decyzji, a także stwarza możliwość manipulacji w imię lepszego jutra [5].
Innym uzasadnieniem powrotu religii do sfery polityki może być cykliczność odradzania się sfery duchowej w życiu publicznym. Zawsze po okresie negacji czy obojętności w stosunku do sfery transcendentalnej (charakterystycznych dla ideologii pozytywistycznej, dialektyczno-materialistycznej czy pragmatycznej) następowało odrodzenie religijne. Jednym z głównych celów ruchów odnowy była ochrona cywilizowanej tradycji. Religia stawała wtedy na pierwszej linii frontu w walce z dechrystianizacją społeczeństwa prowadzoną przez państwo. Dobrym przekładem jest Kościół katolicki i jego historia sporów z dziewiętnastowieczną demokracją liberalną czy dwudziestowiecznymi systemami totalitarnymi.
Nowoczesność
Za głównego winowajcę współczesnego kryzysu tożsamości człowieka uważa się nowoczesność [6]. Pod pojęciem tym kryją się procesy i zjawiska takie jak urbanizacja, biurokratyzacja, wzrost populacji, światowy rynek kapitalistyczny, nowe systemy władzy czy komunikacji. W wymiarze kulturowym określają ją głównie procesy racjonalizacji, pluralizacji, sekularyzacji, globalizacji. Lista formułowanych zarzutów pod adresem nowoczesności jest długa. Przypisuje się jej odpowiedzialność za erozję więzi społecznych, zniszczenia uświęconego tradycją, etycznego ładu świata. Współczesne społeczeństwo nie reprezentuje już prostego, kosmologicznego albo teologicznego ładu. Z życia nowoczesnego obywatela został wyeliminowany transcendentalny cel, w konsekwencji czego otaczający nas świat stał się duchowo światem laickim. Źródeł tego stanu rzeczy należy szukać w dobie oświecenia, które dokonało przewrotu polegającego na szukaniu fundamentu wiedzy nie w świecie zewnętrznym, lecz w człowieku. Kartezjański zwrot w stronę podmiotu oraz sceptycyzm ukształtowały nowożytną wiarę, która od zwątpienia przeszła do wierzenia. Wraz z wiarą ukształtował się ateizm, którego ewolucja przebiegała od zwątpienia do niewiary. Oba nurty mają wspólną cechę, mianowicie są osadzone w nowożytnym duchowym sekularyzmie i określiły swoje miejsce i cel zmieniania świata. Nieufność wobec otaczającej nas rzeczywistości doprowadziła zachodnie społeczeństwa do zrozumienia nędzy człowieka bez Boga; tym samym przestano traktować prawdę w kategoriach objawienia. Dzisiejsza wiara religijna jest pod wpływem nieufności i różni się od czystego zawierzenia, ponieważ jest wiarą ludzi, którzy wątpią w to, że wiedza jest możliwa i "wierzą aby wiedzieć".
Współczesne społeczeństwa państw zachodnich wyzwoliły się spod dominacji instytucji i symboli religijnych. Jak zauważa Peter Berger sekularyzacja wyraża się w rozdziale Kościoła od państwa, uwolnieniu szkolnictwa spod władzy kościelnej. W wymiarze kulturowym przenika do różnych dziedzin życia jak na przykład literatury czy sztuki [7]. W dobie powrotu religii do polityki należy sądzić, iż sekularyzm przybrał politycznego zabarwienia. Oznacza to, iż "przekonania i instytucje religijne nie mają politycznej wiążącej mocy, a życie publiczne nie posiada sankcji religijnej" [8]. Świadomość publiczna coraz bardziej odsuwa się od kategorii religijnych. Tak jak inne idee tak i sekularyzm ma swoją historię. Cywilizacja starożytna nie znała rozróżnienia między świeckim a świętym. Świat sam w sobie był święty i nie było mowy o ograniczaniu religii do sfery prywatnej. Dopiero pod wpływem upadku imperium rzymskiego św. Augustyn pisząc traktat O państwie Bożym wydzielił sferę civitas terrena i sferę civitas Dei. W dziele tym intelektualiści doszukiwali się różnych rozwiązań dla życia publicznego. Jedni uważali, iż w traktacie tym można odnaleźć początek sekularyzacji; inni doszukiwali się idei rozdziału państwa od Kościoła. Nie mniej jednak antypolityczny charakter chrześcijaństwa pierwszych wieków przekształcił się w coś co można nazwać chrześcijańską polityką. Do takiej ewolucji mogło dojść tylko dzięki domaganiu się przez Augustyna życia wiernych w społeczeństwie i podkreślenia, że życie ludzkie jest także polityczne mimo pozaziemskiego celu każdej jednostki. Przechowując spuściznę starożytnego Rzymu, Kościół potrzebował polityki aby móc funkcjonować na Ziemi i "utwierdzić się w tym świecie – jako Kościół widzialny, w przeciwieństwie do niewidzialnego, którego istnienie, będące wyłącznie kwestią wiary, było całkowicie wyłączone spod wpływu polityki" [9]. Także polityka potrzebowała Kościoła aby móc odnaleźć wyższe uzasadnienie i legitymizację.
Próbując wyznaczyć miejsce religii w polityce należy rozważać sekularyzm w aspekcie politycznym. Takie podejście doprowadza do stwierdzenia, że sekularyzm jest już nie tylko światopoglądem, ale staje się doktryną polityczną. Uważa się bowiem, że wraz z usunięciem tradycyjnych religii z instytucji publicznych polityka w efektywniejszy sposób przyczyni się do stworzenia społeczeństwa bardziej sprawiedliwego i równego. Nie dostrzega się, iż świeckie przekonania kształtowane są przez koncepcje religijne i eliminacja religii nie przestanie rządzić ludzkim myśleniem i zachowaniem [10]. Religijne elementy były na tyle istotne politycznie, że ich utrata wywołała bezpośredni wpływ na nasze życie polityczne. Jak dowodzi Hannah Arendt tym ważnym elementem dla umacniania autorytetu władzy jest średniowieczna nauka o piekle. Nauka o karze i nagrodzie po śmierci, kończąc swój rozwój czysto religijny, została przejęta przez Kościół w okresie kiedy chrześcijaństwo przejmowało coraz więcej obowiązków politycznych. Dzisiaj wielu ludzi utraciło wiarę w pośmiertną karę lub nagrodę co odróżnia epokę nowożytną od wcześniejszych stuleci. Sekularyzacja wyeliminowała z życia publicznego najważniejszy polityczny element tradycyjnej religii. Konsekwencje laickiej rewolucji polegające na utracie przez religię swojego pierwotnego politycznego elementu oraz utracie przez sferę polityki religijnej sankcji transcendentnego autorytetu ma wpływ na całe społeczeństwo, zarówno ludzi wierzących jak i ateistów.
Głównym autorytetem człowieka staje się jego własne sumienie, tym samym świat przestaje być postrzegany, jako porządek moralny, do którego człowiek powinien się dostosować. Nowoczesna forma indywidualnej religijności nie potrzebuje świątyń, ołtarzy, obrządków; umysł jednostki staje się indywidualnym Kościołem. Sumienie każdego człowieka daje możliwość "nieograniczonego" wyboru miedzy wielością światopoglądów. Samo istnienie konkurencyjnych definicji rzeczywistości, często stojących wobec siebie w opozycji, podważa oczywistość własnej tożsamości. Kondycja współczesnego człowieka wymaga od niego nieustannej interpretacji rzeczywistości przy równoczesnym zaniku znaków orientacyjnych w zsekularyzowanym społeczeństwie. Radykalny pluralizm oznacza dziś likwidacje pewności, relatywizacje orientacji. Nie dziwi więc fakt chęci powrotu do postaw konserwatywnych w zakresie polityki, wzorców kulturowych, życia prywatnego i religii. Hasło ponownego zaczarowania świata pojawiać się będzie coraz częściej jako wyraz protestu i konstatacji porażki sekularyzacji. To także nostalgia za "ostateczną trwałością" świata, obiektywizacją procesów i zjawisk kształtujących świadomość i tożsamość społeczności. Dlatego zawsze procesom modernizacji i globalizacji będą towarzyszyć ruchy antymodernistyczne jako wyraz ucieczki od przymusu wyboru w świecie relatywności [11].
Świat polityki koncentrował się wokół konfliktu zimnowojennego do 1989 r. Zniknięcie osi Wschód-Zachód zniszczyło centralny układ odniesień tak potrzebny dla państw po jednej jak i po drugiej stronie muru berlińskiego. Upadek systemu sowieckiego utwierdził tylko zachodnie społeczeństwa w przekonaniu o wyższości demokracji nad komunizmem, a także pozbawił ich wroga. Tym samym zachodnie demokracje straciły wymiar ideologiczny. Jednakże walka między światem wolnym a światem totalitarnym nabrała cech konfliktu religijnego. Uważano, iż komunizm jest nową, "świecką religią" przed którą demokracje zachodnie bronią własnego transcedentalnego "systemu religijnego". Podstawą takiej myśli jest uznanie, iż religia jest tym samym co ideologia. W przypadku komunizmu tłumaczono, iż ideologia ta nabrała cech społecznych i politycznych religii świeckiej, ponieważ "to co w religiach tradycyjnych wierni przypisywali Bogu, a chrześcijanie – Jezusowi Chrystusowi i Kościołowi, bolszewicy przypisują rzekomo naukowym prawom rozwoju społecznego, politycznego i historycznego, sformułowanym w doktrynie Marksa i Engelsa, Lenina i Stalina" [12]. Z całą mocą trzeba podkreślić, że ideologie nie dają tych samych odpowiedzi co teologia. Oba systemy zupełnie inaczej postrzegają jednostkę oraz bieg historii. O ile chrześcijaństwo dalej jest pod wpływem tradycji wątpienia i sekularyzacji o tyle komunizm, mimo że wywodzi się z zachodnioeuropejskiej myśli oświecenia, przestał już być jako taki postrzegany. W przeciwieństwie do innych myślicieli swoich czasów, Marks uważał religię za coś więcej niż tylko zabobon. Religia była dla niego zjawiskiem społecznym, "w którym człowiek jest zdominowany przez wytwory własnej głowy" [13] i tym samym zaliczał ją do sfery nadbudowy. Marksizm określał religie jako jedną z możliwych ideologii, które ogłupiają lud [14]. Jednakże twierdzenie, że komunizm jest religią świecką czy religią bez Boga jest nieuzasadnione, ponieważ nawet sam Marks nie przyjmował możliwości usunięcia Boga z religii. W jego ocenie religie są ideologiami, ale nigdy ideologie nie mogły stać się religiami.
W życiu politycznym mowa jest działaniem. Bliski związek między słowem a czynem zostać może zerwany tylko przez wojnę. Wtedy już nic nie zależy od słów tylko od przemocy. Dlatego propaganda wojenna ma nieprzyjemny, nieszczery ton; każdy wręcz instynktownie wyczuwa, że mowę opuściło działanie. Propaganda wojenna przeważnie ma na celu uzasadnienie lub wywołanie pretekstu do wojny i ze swej natury zawsze budziła nieufność jako czysto ideologiczna. W takim przypadku religia może łatwo zostać wplątana w mechanizm aktywizacji społeczeństwa i stać się ideologią w marksistowskim słowa znaczeniu.
Cywilizacja zachodnia przyniosła nowy sposób myślenia o polityce. Idea odseparowania dyskursu politycznego od rozważań teologicznych była czymś nowym i wpłynęła nie tylko na nasze życie publiczne, ale także dała o sobie znać na Bliskim i Dalekim Wschodzie, co nadało jej wręcz uniwersalny charakter. Nie znaczy to że mamy zapominać, iż idea ta pojawiła się w odpowiedzi na konkretną sytuacje w dziejach chrześcijaństwa. Debata o miejscu religii i polityki nie skończyła się wraz z nastaniem czasów nowożytnych, oświecenia czy w trakcie rewolucji amerykańskiej, francuskiej czy bolszewickiej. O takim zakończeniu nie może być mowy, ponieważ odpowiedzi jakich się poszukuje mają charakter odwieczny i sprowadzają się do stwierdzenia: "czy uporządkować swoje życie w świetle boskiego objawienia, czy postąpić niezależnie od niego" [15].
2. Amerykański neokonserwatyzm – powrót religii do polityki
Powszechnie uważa się, iż w latach siedemdziesiątych wyraźnie zarysowały się globalne tendencje do upolitycznienia religii i zarazem ureligijnienia polityki. Za tego typu tezą przemawiają takie wydarzenia jak wojna domowa w Libanie (1975 r.) i interwencja wojsk izraelskich w 1978 r., rewolucja irańska (1979 r.), czego jedną z konsekwencji była wojna Iracko-Irańska (1980), interwencja wojsk radzieckich w Afganistanie [16]. Wszystkie te wydarzenia przyciągnęły uwagę świata nie tylko z powodu samej wojny, ale także z powodu religijnego podłoża konfliktów. Zarzewiem wszystkich następnych wojen, według S. Huntingtona, będzie zderzenie tożsamości kulturowych, w których religia odgrywać będzie główną rolę. Świat w sferze międzynarodowej stał się wielobiegunowy, niestały [17]. Upadek Związku Radzieckiego potraktowano jako triumf zachodniej demokracji, której największym uosobieniem stał się główny zwycięzca – Stany Zjednoczone. Amerykańska władza dostrzegła w tym wielką szanse szerzenia swoich wartości w całym świecie. Uznano, iż idee takie jak indywidualizm, sekularyzacja, rozdział państwa i Kościoła, pluralizm społeczno-polityczny, demokracja oraz liberalizm gospodarczy można zaszczepić w niemal każdym zakątku świata. Święcie wierzono w uniwersalne wartości zachodniej cywilizacji jako najlepsze remedium na wszelkie bolączki współczesnej polityki. Po wygranej pierwszej wojny w Zatoce Perskiej i przepędzeniu Saddama Husajna z Kuwejtu, Stany Zjednoczone dowiodły światu, że są niekwestionowanym hegemonem, a sobie, że potrafią skutecznie pełnić misję szerzenia demokracji. Następne akcje zbrojne miały już humanitarny charakter i zakończyły się porażką w Somalii, Rwandzie i na Haiti. To uświadomiło Amerykanom, że najlepiej dokonywać interwencji wojskowych tam, gdzie mogą iść za tym wyraźne cele gospodarcze. Ataki z 11 września otworzyły w historii Stanów Zjednoczonych zupełnie nowy rozdział.
Religijny utopizm
Powszechnie sądzono, iż wraz z upadkiem bloku wschodniego upadła także utopijna forma rządów. Przekonanie takie zasadzało się na tezie, iż reżimy totalitarne jako najbardziej skrajna forma wprowadzania ideałów oświecenia w życie człowieka opierały się na dogmatycznej wierze w naukę za pomocą której możliwym jest stworzenie sprawiedliwszego świata. Jednakże po zamachach z 11 września myślenie utopijne wkroczyło do głównego nurtu polityki największej demokracji świata. Idee te zawsze działały na myśl radykalną, a także zawsze miały charakter rewolucyjny. O doskonałym społeczeństwie marzyły różne reżimy polityczne w różnych kulturach. Źródeł doskonałego państwa poszukiwano w objawieniu i ludzkim rozumie sądząc, iż to właśnie tam zakorzenione są wartości, które pomogą w odtworzeniu ostatecznej harmonii w świecie. Główną cechą utopii jest nierealność jej projektów. Różnego rodzaju sprzeczności jednostek i grup społecznych zostają odsunięte na bok w imię tworzenia lepszego jutra. Dwudziestowieczne pomysły o wolnym społeczeństwie od przymusu i władzy zawarte są nie tylko w doktrynie marksistowskiej czy anarchistycznej, ale, czego często nie dostrzegamy, także zakorzeniły się ideach liberalnych i technokratycznych. Wszystkie one mają uniwersalny charakter i mogą być zaszczepione w każdym społeczeństwie, a także nie uwzględniają sprzeczności ludzkich potrzeb oraz ich podstaw kulturowych. Utopia nie traktuje wad różnych społeczeństw jako wyrazu niedoskonałości natury ludzkiej. Uznaje tylko "powszechny ucisk", który wkrótce ma się skończyć dzięki nieograniczonym możliwościom ludzkości [18].
Dzisiejsze rozumienie utopizmu zostało ukształtowane za sprawą powolnego osłabiania się chrześcijaństwa w historii Europy. Nowoczesna idea postępu oraz wiara w przyszłą harmonię jest niewątpliwie dziedzictwem wczesnego chrześcijaństwa. Źródłem tych wartości jest Biblia, a konkretnie Apokalipsa św. Jana, w której odnajdujemy sposób na zwalczenie wszelkiego zła. Ludzkość mimo tego, że jest naznaczona grzechem pierworodnym może dostąpić wybawienia poprzez wiarę w dobro, które krok po kroku zniszczy zło. Stopniowe uwalnianie świata spod władzy szatana ma charakter ruchu postępującego i może być powodem do interpretacji idei historii jako postępu. Teorie postępu odrzucają jakakolwiek wiarę w ostateczny stan doskonałości, jednakże jeśli przyjrzeć się im bliżej, okazuje się, że historia przez nie przedstawiana jawi się jako walka dobra ze złem. Tak więc ludzkie zbawienie dokonuje się w historii i jest to jeden z największych mitów chrześcijańskich, który ukształtował sposób myślenia o polityce i religii w nowoczesnym państwie.
Chrześcijaństwo zaszczepiło w naszych społeczeństwach pojecie historii jako procesu teleologicznego. Oznacza to, iż dzieje świata mają swój koniec, granicę i cel. Ten pogląd przejął Marks postrzegając historię jako ruch zmierzający do uniwersalnego celu. Chrześcijaństwo wyznając apokaliptyczną wizję historii, wierzy, że Jezus powróci na ziemię i będzie nią władał przez tysiąc lat. Idea apokalipsy potocznie może wiązać się z katastrofą, ale w Biblii znaczenie odwołuje się do greckiego słowa oznaczającego odsłonięcie; dotyczy objawienia tajemnic zapisanych w niebie. Dla wybranych nie oznacza wcale katastrofy, ale zbawienie. Zagadnienia końca świata, zbawienia oraz harmonii w świecie przepełniały różnego rodzaju ruchy millenarystyczne i w znaczący sposób wpłynęły na zachodnie społeczeństwa . Rozwijały się w okresach destabilizacji społecznych struktur (jak w przypadku carskiej Rosji czy weimarskich Niemczech), a także w przypadku jednostkowych traumatycznych wydarzeń takich jak 11 września w USA.
Amerykańska prawica
Współczesna amerykańska prawicowa ideologia polityczna nie może uwolnić się spod wpływu demonologii. Pogląd, według którego w świecie walczą siły dobra ze złem, uznawali naziści, bolszewicy, współcześnie fundamentaliści islamscy. Siły ciemności stoją na drodze postępu i doskonalenia natury ludzkości; muszą zostać pokonane, ponieważ zagrażają tak wielkim ideom jak demokracja czy liberalizm. Obrony świata wolności, sprawiedliwości i pokoju podjął się prezydent USA G. Bush oraz nurt neokonserwatyzmu. Od rewolucji francuskiej w XVIII wieku prawica przeszła dużą metamorfozę. Postulując realistyczny pogląd odnoszący się do akceptacji ludzkich słabości oraz do sceptycyzmu co do wizji postępu, konserwatyści postrzegali politykę jako przestrzeń radzenia sobie z ludzką niedoskonałością. Neokonserwatyzm zerwał z taką wizją postrzegania rzeczywistości i sięgnął do idei oświeceniowych. Początków tego ruchu należy szukać w latach siedemdziesiątych XX wieku a więc w samym środku zimnowojennego konfliktu. Z lewicowych idei zaczerpnięto teorie o permanentnej rewolucji L. Trockiego w myśl, której istniejące instytucje muszą zostać zniszczone po to, aby mógł powstać świat wolny od ucisku. Z biegiem czasu porzucono trockizm, ale sposób myślenia o eksporcie demokracji oraz katastroficzny optymizm pozostał cechą charakterystyczną neokonserwatyzmu. Nie należy także zapominać, że był to okres powrotu skrajnego konserwatyzmu chrześcijańskiego i upolitycznienia fundamentalizmu w USA. Jest to czas, w którym społeczeństwo amerykańskie przeżywało rozczarowanie polityką, którą pogrążyła afera Watergate, klęskę wojny w Wietnamie. Ale lata siedemdziesiąte były także świadkiem przemian obyczajowych. Rewolucja seksualna, pojawienie się feminizmu i różnego rodzaju ruchów walczących o równouprawnienie mniejszości społecznych (Afroamerykanów, homoseksualistów) wstrząsnęły purytańskim światopoglądem Amerykanów. Ważnym czynnikiem mobilizującym fundamentalistów były wystąpienia Sądu Najwyższego w kwestiach natury etyczno-religijnej (w latach sześćdziesiątych wielokrotnie potwierdzono nielegalność modlitwy w szkołach publicznych jako wyraz konstytucyjnego rozdziału państwa od Kościoła, natomiast w latach siedemdziesiątych usankcjonowano możliwość aborcji). Ruch ten zmobilizował się wówczas do ponownej walki ze swoimi tradycyjnymi wrogami takimi jak świecki humanizm, sekularyzacja, upadek moralny i degeneracja społeczeństwa amerykańskiego. Scenę polityczną zdominowała tzw. Nowa Prawica Religijna w łonie, której na czele wyłoniły się takie organizacje jak Moral Majority, Christian Voice czy Christian Colaition, mobilizując znaczną rzeszę ludzi [20].
Amerykański neokonserwatyzm w sferze politycznej najbardziej ukształtowała prezydentura R. Reagana w latach osiemdziesiątych. Pomysły ponownego włączenia modlitwy do szkół publicznych czy nowelizacji prawa dotyczącego aborcji w sposób znaczący miały ukształtować nowe społeczeństwo. W polityce zagranicznej antykomunistyczne i nacjonalistyczne hasła zapewniłyby obronę fundamentów "amerykańskich wartości". Optowano za wzmocnieniem sił militarnych, pomocą dla krajów zwalczających komunizm. Wzrosły nastroje apokaliptyczne: ZSRR nazywano "Imperium Zła", "Antychrystem". Fundamentaliści mówili o zbliżającym się Armagedonie, którym miała być wojna na Bliskim Wschodzie. Uważano, iż tylko dzięki wojnie atomowej będzie można pokonać ZSRR. Na szczęście nastroje apokaliptyczne opadły wraz z pierestrojką Gorbaczowa i ociepleniem stosunków z państwami wschodnimi. To właśnie obawa przed zagrożeniem sowieckim połączyła ideologicznie protestanckich fundamentalistów i neokonserwatystów.
Wszystkie przedstawione powyżej idee i wartości, które kształtowały ruch neokonserwatywny wyrosły z historii Ameryki, a przede wszystkim z miejsca religii i polityki w tym państwie. Religijne tęsknoty za rajem na ziemi towarzyszyły europejskim osadnikom od samego początku budowania Nowego Świata. Sami siebie postrzegali jako spadkobiercy Izraela, lud wybrany przez Boga, którego celem jest tworzenie historii. Kolonializmowi nowych ziem towarzyszyły nastroje eschatologiczne jako wyraz budowy królestwa na ziemi. Elementy utopii i nadziei złożyły się na amerykańską ideologię, której podstawą jest unikatowy mit założycielski USA. Wszystkie ruchy reformatorskie i fundamentalistyczne, czy to polityczne czy religijne, znalazły się pod wpływem strachu przed grzechem, który może zniszczyć wielkie dzieło jakim jest amerykańska demokracja, dążą w swojej odnowie życia obywateli do dawnych, lepszych czasów. Główną siłą napędową stała się różnorodność religijna, zabarwiona radykalizmem przyniesionym z Europy XVII wieku oraz optymistyczny indywidualizm. Pierwszym osadnikom nie był obcy także duch sekciarstwa; należy podkreślić, iż ojcowie założyciele Ameryki byli religijnymi odstępcami, którzy z własnej woli porzucili łono macierzystego Kościoła [21].
Na amerykańskiej ziemi ruchy religijne oraz sekty tworzyły swoje podstawy dzięki zjednoczeniu się ludzi o jednakowych przekonaniach i woluntarystycznym nastawieniu. Nie określono swojej tożsamości w afroncie do demokracji. Dużym wzmocnieniem dla tworzonego się państwa było oddolne organizowanie się kościołów i sekt religijnych, w których centralny autorytet episkopatu angielskiego tracił na znaczeniu. Ludzie biorąc w swoje ręce organizacje i zarządzanie poszczególnymi kościołami przyczynili się do zaniku kleru w tradycyjnie europejskim słowa znaczeniu oraz zaniku instytucjonalnej eklezji. Religijna samorządność staje się jednym z motorów rozwoju społecznego. Ważnym czynnikiem kształtującym świeżą demokracje jest religijny pluralizm i tolerancja wobec różnych wyznań. Dlatego tak bardzo władza polityczna była niechętna zinstytucjonalizowanej władzy Kościoła katolickiego kierowanej z odległego Rzymu co przełożyło się na konstytucyjny rozdział państwa od Kościoła. Zabroniono ustanawiania jakiejś wiary jako religii państwowej oraz zezwolono na swobodną i indywidualną praktykę religijną jako podstawę wolności obywatelskiej. Nie zmienia to faktu, że ojcowie założyciele nie dostrzegali dobrego wpływu religijnej moralności tak potrzebnej do kształtowania życia publicznego w kraju. Tak więc religijna moralność o protestanckim charakterze stała się fundamentem Stanów Zjednoczonych. Państwo stało się ideologicznym tworem, którego fundamentem stała się demokracja, indywidualizm, prawa człowieka, zdecentralizowana struktura władzy oraz wiara w postęp w obrębie historii zbawienia.
Z biegiem czasu mit powstania USA, wspólna historia, wartości oraz społeczne rytuały stopniowo przeszły w sekularyzowaną religię obywatelską cementującą amerykańskie społeczeństwo. Civil religion łączy najróżniejsze grupy wyznaniowe i religijne prądy. Ma za zadanie jednoczyć społeczeństwo amerykańskie w trudnych chwilach takich jak ataki z 11 września 2001 roku, dostarczać argumentów za atakiem na Afganistan (walka z islamskim terroryzmem) czy atakiem na Irak (wyzwolenie muzułmanów spod panowania reżimu Saddama Husajna). Religia obywatelska bazuje na tradycji WASP-ów ("White, Anglo-saxon and Protesstant – biały, anglosaski protestant), która buduje amerykańską "wyimaginowaną wspólnotę", roli wiary i modlitwy (w obliczu zagrożenia każdy obywatel Stanów Zjednoczonych powinien "walczyć przez modlitwę", prezydent natomiast składa przysięgę na Biblię w obecności rabina, pastora i biskupa łącząc w sobie wiarę i modlitwę), indywidualizmie (każdy obywatel sam kształtuje swoje życie poprzez konkretne wybory, także w wymiarze religijnym – przywiązanie dużej wagi do nawrócenia, w konsekwencji czego w ślad za self-made man idzie self-made saint), mesjanizmie (Ameryka, jako naród wybrany, ma do spełnienia misję opartą na dawaniu dobrego przykładu, szerzenia wolności i demokracji w świecie) oraz optymizmie (USA w przekonaniu ich obywateli ma być mlekiem i miodem płynąca; nawet uroczystości żałobne po atakach terrorystycznych Al-Kaidy nie były pozbawione optymizmu, czego przykładem może być kazanie pastora Billego Grahama mówiącego, że dzień 11 września może być zapamiętany, jako dzień triumfu, jeśli Ameryka wykorzysta tę okazję, aby zbliżyć się do Boga). Jak podkreśla Robert Bellah istotą civil religion jest wysiłek zmierzający do wypełnienia tu na ziemi Bożego nakazu poprzez wierzenia i rytuały, które staną się podstawą "wspólnoty moralnej". Przekonanie o wspólnym powołaniu kształtuje się w trudnych momentach historycznych, przedstawianych, jako chwile próby. Bellah wymienia takie dwie epoki – okresy: walka o niepodległość widziana, jako dar Opatrzności oraz konflikt zimnowojenny (1945-1989) i triumf nad komunizmem co pozwoliło na budowę nowego porządku świata. Dochodzimy tu do "oczywistego przeznaczenia", będącego uzasadnieniem dla imperialistycznej ekspansji postrzeganej, jako rzecz nieuchronna, ponieważ pobłogosławiona przez Boga [22]. Innych argumentów dostarcza nam Robert Jewett, oceniając, że civil religion jest tylko formą aroganckiego nacjonalizmu. Natomiast Robert Wuthnow podkreśla, iż "wbrew formalnemu rozgraniczeniu między królestwem Bożym, a państwem ziemskim doktryna dwóch królestw w konserwatywnej interpretacji religii obywatelskiej zakłada przeniesienie części boskiego autorytetu na sprawujących władzę" [23].
Civil religion, jako religia uniwersalna ma zjednoczyć różne społeczności wokół wspólnych przekonań osnutych na religijności i wierze w siłę American Dream, ma być podstawą konsensusu, ale bywa, że jest często źródłem napięć. Zależnie od sytuacji społeczno – politycznej różne elementy religii obywatelskiej przetasowują się, natomiast jej "kapłani" zażarcie ze sobą rywalizują. W kraju tak zróżnicowanym religijnie jak Stany Zjednoczone, religia obywatelska nie może być odbiciem doktryny konkretnej grupy, ani nie może zostać zawładnięta przez jeden Kościół. W oby dwu przypadkach oznaczałoby to jej koniec. Nie oznacza to, że civil religion jest autonomicznym bytem kształtującym społeczeństwo amerykańskie. Wręcz przeciwnie. Religia ta jest podatna na różnego rodzaju wpływy polityczne a także grupy wyznaniowe. Do końca lat pięćdziesiątych amerykańska civil religion była zdominowana przez protestanckie Kościoły należące do głównego nurtu, pluralistyczne i od dawna zakorzenione za oceanem (prezbiterianie, episkopaliści, unitarianie). Ukształtowane przez dziewiętnastowieczne odrodzenia, ulegające wpływom metodyzmu chrześcijańskiego cieszą się dużą popularnością wśród zamożnych warstw Amerykanów (szczególnie na wschodnim wybrzeżu).
Pod koniec lat pięćdziesiątych do grona najbardziej wpływowych wspólnot religijnych dołączył katolicyzm. Łączy się to z prezydenturą Johna F. Kennedy’ego w czasie, której wielkimi wpływami cieszyli się w Białym Domu kardynałowie Francis Spellman i Richard Cushing. Lata sześćdziesiąte przyniosły wielki zwrot w nurcie civil religion. Na pierwszy plan wysunął się ewangelicki protestantyzm wpływając w istotny sposób na religię obywatelską. Fundamentalizm protestancki zdominował religię obywatelską na kilkanaście lat. Bardzo dobitnie podkreślał indywidualizm, stawiając jednostkę nad instytucją a także "narodzenie na nowo" (born-again), jako świadectwo odrodzenia duchowego przeżywanego dzięki ascezie (zerwanie z alkoholem, narkotykami, odrzucenie pozamałżeńskiego seksu itp.). Wpłynął na religie obywatelską jeszcze w inny sposób. Nadał jej wyraźnie moralizatorski charakter. Obok wiary w wartości reprezentowane przez USA pojawiła się idea, że Amerykanie powinni się poprawić i powrócić do wiary ojców, aby uniknąć upadku moralnego i Bożej kary [24].
Amerykański neokonserwatyzm u władzy
Neokonserwatyzm dochodzi do głosu wraz z początkiem prezydentury G. Busha juniora, który staje się naturalnym przywódcą ruchu. Wtedy to na scenę polityczną wkraczają takie osoby jak D. Cheney, D. Rumsfeld czy P. Wolfovitz i wspólnie nadają ton amerykańskiej polityce zagranicznej. W latach siedemdziesiątych i osiemdziesiątych doktryna polityczna neokonserwatyzmu kształtował niewątpliwie konflikt zimnowojenny oraz wyścig zbrojeń. Po upadku komunizmu ruch ten pozostał bez wyraźnego wroga z którym mógłby walczyć. W latach dziewięćdziesiątych na fali triumfu zachodniej demokracji powstaje Projekt dla Nowego Amerykańskiego Wieku (PNAC), który zakłada amerykańską dominację nie tylko militarną, ale także w sferze ekonomiczno-politycznej. Według założeń XXI wiek należy do gospodarki, którego podstawą ma być ultraliberalny rynek chroniony przez potęgę wojskową. Powtórzono także idee szczególnej misji USA w szerzeniu demokracji i wolności na świecie. Jest to warunek bezpieczeństwa i dobrobytu, który ma w niedalekiej przyszłości stać się rzeczywisty. Mesjanistyczną utopią tego projektu jest nie tylko to, że amerykańskie wartości i idee mają zostać zaszczepione w każdym zakątku ziemi, ale przede wszystkim to, iż dotyczyć mają każdej aktywności człowieka. Rodzi to pytanie czy w takim przypadku USA nie chce zmonopolizować w świetle prawa używania siły w imię `wyższych zasad" i czy czasem nie dąży do stworzenia światowego "super-państwa"?
Wydarzenia z 11 września stworzyły niepowtarzalną okazję do manifestacji przejawów religii obywatelskiej w takim stopniu, w jakim nie miało miejsca w historii USA. W dobie zagrożenia i strachu społeczeństwo amerykańskie odczuło naturalną potrzebę zwrócenia się w stronę Boga co bardzo szybko zanotowały ośrodki badań opinii publicznej. Zarejestrowano wzrost odsetek Amerykanów uczestniczących w nabożeństwach; po zamachach większa liczba obywateli przyznawała się do częstszych modlitw. Civil religion zyskała na znaczeniu nie tylko ze społecznego punktu widzenia, ale także stała się inspiracją dla języka polityki, ponieważ przechowuje metafory i obrazy potrzebne do uprawomocnienia decyzji politycznych. Administracja Busha zasięgnęła do metafory światła i ciemności co pozwoliło na łatwe utożsamienie owego "światła" z Ameryką, wolnością i przeciwstawienie im sił ciemności uosabianych z terrorystami. Odwołując się do Ewangelii św. Jana uznano, że państwo narodowe jest światłością, która przyniesie ludzkości pokój, usuwając tym samym z świętej księgi centralną postać Jezusa. Przywoływano także manichejskie wizje konfliktu dobra ze złem, aby nadać wojnie z terrorem wymiaru transcendentalnego i określić jasno cel Ameryki w przyszłości: wytępienie zła w świecie. Apokaliptyczny i millenarystyczny charakter przemówień prezydenta "implikował konkretny obraz zła oraz bazował na obcym chrześcijaństwu założeniu, że zło da się ostatecznie przezwyciężyć jedynie ludzkim wysiłkiem, już na ziemi" [25]. Złu nadano charakter absolutny i irracjonalny, uosobiono z "bezwzględnymi, tchórzliwymi mordercami"; walka oznaczać będzie ostateczny triumf dobra nad złem. Manichejską retoryka posłużono się także w orędziu o stanie państwa w 2002 roku. Iran, Irak i Koreę Północną G. Bush określił mianem "państw zbójeckich" należących do "osi zła" [26]. Miało to na celu przywołanie i zrównanie powyższych krajów z nazistowskimi Niemcami, faszystowskimi Włochami i cesarsko-imperialistyczną Japonią ("państwa osi") z czasów II wojny światowej, a także nawiązano do określenia "imperium zła" użytego przez prezydenta R. Reagana na określenie Związku Radzieckiego. Odpowiedź militarną na wydarzenia z 11 września Bush określił mianem "krucjaty" co wywołało falę protestów w Europie i w świecie muzułmańskim. Posługując się takim terminem na określenie wojny z terroryzmem w politycznej retoryce Białego Domu zabrakło elementarnej wrażliwości oraz świadomości historycznej. Język civil religion posłużył także do usprawiedliwienia interwencji w Afganistanie oraz Iraku [27]. O ile udowodnienie międzynarodowej opinii publicznej konieczności zaatakowania talibów w Afganistanie wspierających siatkę terrorystyczną Osamy Ben Ladena było dość łatwym zadaniem, o tyle dla usprawiedliwienia obalenia rządu S. Husajna administracja Busha odwołała się do katolickiej doktryny wojny sprawiedliwej. Ta starożytna doktryna sformułowana w listach przez św. Augustyna, a następnie rozwijana przez św. Tomasza z Akwinu usprawiedliwiała wojnę z punktu widzenia Ewangelii tylko wtedy gdy zostaną spełnione trzy warunki: decyzje o podjęciu działań wojennych podejmuje prawowita władza, wojna musi być toczona w słusznej sprawie (takiej jak pomszczenie krzywd), po stronie walczącej występuje "słuszny zamiar" poparcia dobra lub uniknięcia zła [28]. Tego typu zabiegi rządu amerykańskiego dla usprawiedliwienia wojny nie uzyskały poparcia ani Watykanu ani głównych amerykańskich kościołów.
Walka z terroryzmem nabrała globalnego charakteru i pod wpływem wydarzeń z 11 września stała się w ideologii neokonserwatywnej głównych motorem polityki międzynarodowej. Wojna zaczęła być rozpatrywana w kategoriach religijno-moralnych jako walka dobra ze złem. Zgodnie z tą wizją Stany Zjednoczone miały za sobą nie tylko społeczeństwo, ale też Boga. W myśl zasady, że co jest dobre dla USA, jest także dobre dla świata, prezydent Bush zaczął szerzyć idee liberalnej demokracji w najbardziej zapalnym miejscu na ziemi – Bliskim Wschodzie [29]. Demonizacja przeciwnika zawsze utrudnia rozpoznanie jego potencjału i siły. Dzisiejsze antyamerykańskie demonstracje w krajach muzułmańskich bardzo często nie miały na celu potępienia demokracji i swobód, ale były wymierzone w politykę zagraniczną G. Busha. Sprzeciw budziły jednostronne wspieranie polityczne, ekonomiczne i militarne Izraela w konflikcie z Palestyńczykami, sprzyjanie autorytarnym rządom w Arabii Saudyjskiej, Egipcie, Pakistanie i Jordanii przy jednoczesnej propagandzie demokracji i praw człowieka, a także okupacja Afganistanu i Iraku, co w przypadku tego ostatniego wiązało się z eksploatacją tamtejszych złóż naftowych. Praktyka polityczna w mesjanistycznej gorączce zapomniała, że amerykański sposób życia jest właściwy tylko dla Ameryki. Próby narzucenia takiego modelu innym krajom muszą natrafiać na sprzeciw i opór ze strony społeczeństw. Co gorsza Stany Zjednoczone w propagowaniu swoich wartości najchętniej uciekają się do przemocy jako najlepszego środka. Ten fakt przestaje dziwić jeśli spojrzy się na fundusze jakie rząd amerykański co roku wydaje na zbrojenia [30]. W globalnej wojnie z terroryzmem amerykański hegemonizm także potwierdza się w dominacji technicznej na polu militarnym i gospodarczym. Natomiast przestano przywiązywać uwagę do "lekkiej", "niewidzialnej" ekspansji idei i wartości oceniając ją jako mało efektywną i nieefektowną.
Idea odseparowania religii od polityki narodziła się w nowożytnej Europie z biegiem czasu nabrała cech uniwersalistycznych. Nauczyła odróżniać pytania dotyczące podstawowej struktury społeczeństwa od ostatecznych pytań o Bogu, świcie i duchowym przeznaczeniu człowieka. Jednakże dla wielu wyznawców religii monoteistycznych zerwanie związków między formą życia politycznego a boskim objawieniem oznacza zdradę Boga i jego przykazań. Wielka separacja nigdy nie stała się faktem dokonanym w Europie czy w Stanach Zjednoczonych. Okazało się, że nowoczesność nie usunęła religii ze sfery publicznej i nie odczarowała ludzkiego postrzegania rzeczywistości. W obliczu zagrożenia człowiek, tak jak w minionych epokach, w dalszym ciągu szuka bezpieczeństwa w religii i zapewne ani postęp cywilizacyjny, ani lepsza forma rządów nie zmieni tego stanu rzeczy, ponieważ religia jest zjawiskiem przynależnym rodzajowi ludzkiemu. Powrót religii do sfery publicznej jest faktem. Nowym celem w określaniu sfery sacrum i profanum będzie zapewne niedopuszczenie do przekształcenia się religii w oficjalną doktrynę państwa.
Przypisy
[1] J. Casanova, Religie publiczne w nowoczesnym świecie, Kraków 2005, s. 122.
[2] G. Corm, Religia i polityka w XXI wieku, Warszawa 2007, s. 113.
[3] Ibidem, s. 114.
[4] P. Michel, Polityka i religia. Wielka przemiana, Kraków 2000, s. 41.
[5] H. Arendt, Zainteresowanie polityką w najnowszej europejskiej myśli filozoficznej [w:] idem, Salon berliński i inne eseje, Warszawa 2008, s. 121-122.
[6] Nowoczesność można rozumieć, jako zespół cech charakterystyczny dla ewolucji społeczeństwa nowożytnego. Zob. F. X. Kaufmann, Religia i nowoczesność [w:] Socjologia religii. Antropologia tekstów, W. Piwowarski (red.), Kraków 2007, s. 362.
[7] P. L. Berger, Święty baldachim. Elementy socjologicznej teorii religii, Kraków 1997, s. 150.
[8] H. Arendt, Religia i polityka [w:] idem, Salon …, op. cit., s. 179.
[9] H. Arendt, Polityka jako obietnica, Warszawa 2005, s. 168-169.
[10] J. Gray, Czarna msza. Apokaliptyczna religia i śmierć utopii, Kraków 2009, s. 311.
[11] Najlepszym przykładem ruchów antymodernistycznych jest fundamentalizm religijny czy integryzm.
[12 ]H. Arendt, Religia … [w:] idem, Salon …, op. cit., s. 174.
[13] H. Arendt, Religia … [w:] idem, Salon …, op. cit., s. 180.
[14] Powszechnie znana wypowiedź Marksa: "religia to opium dla ludu" często bywa mylnie interpretowana. Otóż religia nie została wynaleziona jako opium dla ludu tylko używana do takich celów.
[15] M. Lilla, Bezsilny Bóg. Religia, polityka i nowoczesny Zachód, Warszawa 2009, s. 310.
[16] Nie należy także zapominać o konfliktach takich jak wojny palestyńsko-izraelskie, wojna w byłej Jugosławii, w Kosowie, dwie wojny rosyjsko-czeczeńskie.
[17] S. P. Huntington, Zderzenie cywilizacji i nowy kształt ładu światowego, Warszawa 2008, s. 15.
[18] J. Gray, Czarna msza…, op. cit., s. 39.
[19] Ibidem, s. 14-15.
[20] D. Motak, Nowoczesność i fundamentalizm. Ruchy antymodernistyczne w chrześcijaństwie, Kraków 2002, s. 85. Zmobilizowanie sporej części Amerykanów było możliwe dzięki wykorzystaniu na wielka skalę środków masowego przekazu tworząc tzw. Kościół elektroniczny. Do najbardziej wpływowych teleewangelistów należeli m.in. Jerry Falwell, Pat Robertson czy Jim Bakker. Dzięki tworzeniu wspólnego frontu z prawicą konserwatywną, protestanccy fundamentaliści zdobyli pewne wpływy polityczne, które wykorzystywali do tworzenia różnych grup nacisków. Zob. też E. Pace, P. Stefani, Współczesny fundamentalizm religijny, Kraków 2002, s. 39.
[21] B. Ostendorf, Religia i sfera publiczna w USA, "Teologia polityczna" (2) 2004-2005, s. 59.
[22] S. Fath, Religia w Białym Domu, Warszawa 2007, s. 39-50.
[23] Ibidem, s. 42.
[24] Ibidem, s. 53-54. Moralizatorski charakter ukazał się w pełnej swojej okazałości wraz z atakami terrorystycznymi z 11 września 2001 r. Według protestanckich fundamentalistów, takich jak Jerry Fallwel czy Pat Robertson, ataki Al-Kaidy były rezultatem dekadencji, upadku rodziny, propagowania homoseksualizmu i zaakceptowania aborcji; to kara na jaką Amerykanie sobie zasłużyli. Argumentacja nie zmieniała się od czasów prezydencji Reagana. Ale w obliczu wojny z Irakiem fundamentaliści nie poparli wysiłków prezydenta G. Busha. Zalecali raczej modlitwę w intencji zapobieżenia wojnie.
[25] S. Burdziej, Religia obywatelska w Stanach Zjednoczonych, Kraków 2009, s. 124.
[26] Później do grona tych państw dołączyły: Libia, Syria i Kuba.
[27] Bardzo ciekawy obraz amerykańskiej polityki w postsaddamowskim Iraku przedstawia Charles Ferguson w filmie dokumentalnym "Chmury nad Bagdadem".
[28] S. Burdziej, op. cit., s. 130-131.
[29] W. Dzielski, W. Michnik, Religia w polityce zagranicznej USA – na przykładzie prezydentury George’a W. Busha, "Teologia polityczna" (4) 2006-2007, s. 174.
[30] Według raportu Międzynarodowego Instytutu Badań nad Pokojem w Sztokholmie (SIPRI), USA w 2007 roku na zbrojenia przeznaczyło 529 miliardów dolarów, a druga po nich Wielka Brytania zaledwie 59 miliardów. A. Sepkowski, Od misji do krucjaty. Ewolucja amerykańskiej "religii obywatelskiej", Toruń 2008, s. 266.
Kamil Pawluk - 2010-06-10
źródło:http://www.politeja.pl/index.php?t=566