związki z tradycją pentekostalną
Shakers to ruch religijny wywodzący się z silnie przeżyciowych form protestantyzmu brytyjskiego XVIII wieku, przeniesiony pod koniec owego stulecia na kontynent amerykański. Jednym z istotnych elementów duchowości społeczności Shakers było pojęcie darów duchowych. Ostatecznym darem był oczywiście Bóg-w-Chrystusie dający samego siebie, tak aby wierzący mogli zostać namaszczeni Bożą naturą i w ten sposób otrzymać życie Chrystusowe. Osobowy dar Boży był możliwy pod warunkiem autentycznej metanoi człowieka, obejmującej prawdziwe nowe narodzenie: śmierć starego "ja" i powstanie do jedności z Chrystusem. Na określenie odnowionej więzi z Bogiem używano terminu "chrzest w Duchu Świętym" lub nawet "chrzest i ogień z nieba", mówiono też o przebudzeniu (revival) duchowości. Jakże znajomo dla kogoś osłuchanego z tradycją pentekostalną brzmią sformułowania takie, jak na przykład stwierdzenie: "dary Bożego Ducha uznałem za owoce mojego chrztu w duchu tego przedziwnego przebudzenia, które zdarzyło się w New Lebanon i w sąsiednich miastach". Żywo przypomina to terminologię współczesnego pentekostalizmu; podobieństw tych jest, jak zobaczymy, znacznie więcej. Jedno z nich dotyczy nawet nazwy: członek społeczności Shakers, O.C. Hampton, potrafił wyrazić się: "nasza wspólnota pentekostalna" (our Pentecostal community), a także pisać o "pentekostalnych darach" (Pentecostal gifts) takich, jak natchnienia, prowadzenie przez świat duchowy, proroctwa, modlitwa w językach lub uzdrawianie z chorób. Brat Samuel Johnson przez wiele lat był dręczony gorączką, po czym został natychmiast uzdrowiony i uzdolniony do udania się w podróż na spotkanie Matki Anny Lee, jednej z postaci centralnych dla ruchu Shakers. Wtedy jego dusza otrzymała "namaszczenie od Świętego Bożego", czyli "chrzest w Duchu Świętym", a także wiele "darów niebiańskich i wiele działań Bożej mocy".
Zdarzało się, nawiasem mówiąc, rozumienie choroby podobne to tego, jakie znamy ze współczesnego Ruchu Słowa Wiary: "Świat duchowy jest światem przyczyn i skutków. Umysł jest główną przyczyną wszelkiego bytu materialnego. Nasz byt fizyczny jest podporządkowany całkowicie duchowi, jaki go ożywia, i dlatego przyczyna chorób jest duchowa". Inne podobieństwo terminologiczne możemy odkryć na przykład w następującej relacji z 1837 roku: "Przybyli posługujący z domu Mt. Lebanon i przepowiadali o "niezwykłym wylaniu Ducha", polegającym na wzroście światłości, życia i mocy duchowej".
Jeden dar osobowego spotkania z Chrystusem objawiał się przez wiele różnych darów-charyzmatów. Shakers mieli szeroko rozbudowane nauczanie o darach duchowych, oparte w dużej mierze na praktyce ich codziennego doświadczania. Wspólnotowy wymiar darów obejmował na pierwszym miejscu dar uwielbienia (worship), który prowadził wszystkich uczestników do poczucia jedności. Wśród darów duchowych przejawiały się dary entuzjastyczne takie, jak wirowanie, drżenie i trzęsienie się, tańce, dźwięki w nieznanych językach i ekstatyczne, natchnione przesłania. Obok nich przeżywano dar "odczuwanej ciszy", czyli Bożej obecności, jako "doświadczenie całkowitego Chrystusa". Obok darów wyróżniano też Boże zarządzenia (orders), jak na przykład zarządzenie, by opuścić wąskie ramy "życia jako stworzenie" i wejść w "egzystencję Bożą". Używano gestu rąk oznaczającego zarówno przekazywanie, jak i przyjmowanie darów duchowych.
Zdawano sobie sprawę z możliwości fałszywych natchnień, ale w praktyce uważano, że dar rozeznania znakomicie ułatwi ich rozpoznanie i w praktyce zabezpieczy przed nimi. Mówiono, że: "w [naszej] wspólnocie przeważa wyższa klasa natchnień, a fałszywe duchy można z łatwością rozeznać i odrzucić". Troszczono się też o to, by nie przesadzić ze zbytnim zaufaniem do subiektywnych odczuć duchowych, skoro deklarowanym celem była równowaga między "arktycznymi górami lodowymi intelektualnego bieguna północnego a Saharą równikową emocjonalnego entuzjazmu".
Podobnie jak we współczesnych formach pentekostalizmu, często zauważano, że Kościół oddany prawidłowemu uwielbianiu Boga musi być Kościołem żywym, co miało znaczyć zerwanie z rutyną form i ceremonii, które "nie mają mocy ożywczej" dla przemiany zgromadzenia we wspólnotę czcicieli w Duchu i w prawdzie. Jeśliby komuś brakowało "przejścia przez wielkie przebudzenie i przemianę mocy duchowej", to brak stosownego doświadczenia stanowiłby przeszkodę w wypełnieniu zadania ewangelizacji świata.
zjawiska charyzmatyczne
Historia chrześcijańskiej społeczności Shakers od samych początków, jeszcze w Anglii, była związana z dwoma kardynalnymi punktami: z przekonaniem o rychłym powrocie Chrystusa i z doświadczaniem darów duchowych. Obecność darów według zapatrywań wiernych potwierdzała rychłą paruzję, a były to takie obdarowania duchowe, jak modlitwy w językach, śpiewy w językach, proroctwa, spontaniczne tańce radości, nieoczekiwane a niekontrolowane ruchy ciała, drżenie, popadanie w ekstazę i odczucie niesamowitej mocy Ducha działającej pośród wiernych. Wykształciła się w ten sposób fundamentalna teologiczna zasada obowiązująca przez całą historię Shakers, a mianowicie: traktowanie doświadczenia duchowego jako dynamicznej normy autentyczności wiary. Było to wyraźnym przeciwstawieniem się tradycyjnemu porządkowi kościelnemu, gdzie doświadczenie było zawsze oceniane i normowane uprzednio przyjętymi zasadami religijnymi. Takie stawianie sprawy przyciągało do tej wspólnoty wielu chrześcijan poszukujących odnowienia wiary, zwłaszcza anglikanów, ale też baptystów i metodystów. "Shakers wierzą, dlatego że doświadczają". Zasada ta była sformułowana na bardzo podobnej bazie jak poglądy dwudziestowiecznych entuzjastów separujących się od "martwych Kościołów": "gdzie nie ma mocy Ducha Bożego i nie ma przekazywania mocy", tam "Chrystus nie może być obecny".
Sposób modlitwy i uwielbienia był uważany w społeczności Shakers za spełnienie zapowiedzi Jezusa o tym, że prawdziwi czciciele będą oddawać cześć Ojcu w Duchu i w prawdzie (por. J 4,22-23), za kult oddawany nie według pomysłów ludzkich, ale całkowicie zależny od Boga. Istotną rolę w kulcie przypisywano tak zwanym praktykom (exercise - terminem tym posługiwali się powszechnie od XVIII wieku uczestnicy przebudzeń protestanckich w Ameryce na oznaczenie modlitwy w językach, jęków, świętego śmiechu, drgawek, tarzania się po ziemi itp.). Harmonia tych praktyk unaoczniała uczestnikom istotę jedności ludu Bożego i fakt ochrzczenia w jednym Duchu Świętym, przy czym uważano za rzecz normalną, że "przebudzenie duchowości często spowoduje zewnętrzne zachowania". Kiedy w jednej ze wspólnot Shakers zdarzyło się głoszenie Dobrej Nowiny o "niezwykłym wylaniu Ducha, polegającym na wzroście światłości, życia i mocy duchowej", to naturalnym i oczekiwanym skutkiem tego przepowiadania były "wirowania, wstrząsy ciała i śpiewy", ocenione jako "osobiste poruszenia w Duchu". Pojawiły się też wizje, do tego "personifikowane" (personated): oznaczało to, że prorokująca osoba wypowiadała się w imieniu ducha, który w niej działał. Liczono na przejawy mocy (power) i prorokowano o jej rychłym wylaniu w pełni: "Brat Giles przybył z posługą mocy przyszłego wieku. Głosił: "Zadziwicie się przejawami mocy Pana! Ze świata Ducha Świętego promieniuje już światło, które dowiedzie spełnienia proroctw przekazanych wspólnotom Shakers"".
Im silniejsze były takie oddziaływania na ciało, tym pewniej uważano je za niezbity dowód otrzymania chrztu w Duchu Świętym. Nieco dłuższy fragment wspomnień weteranki ruchu Shakers zilustruje to znakomicie:
"Gdy byłam młoda, widywałam często braci i siostry pod kontrolą wpływu duchowego i nie mogłam pojąć przez długi czas, w jaki sposób Duch może poruszać ciałem niezależnie od woli człowieka. Oddałam to w modlitwie. Pewnego razu, gdy byłam sama i głęboko rozmyślałam nad tym, odczułam przejawy Ducha Bożego w moim ciele i wtedy poznałam, czym to jest. Tyle mi wystarczyło. Otrzymałam chrzest duchowy i już nigdy więcej nie przysporzyło mi to zmartwień".
W relacji z 1785 roku donoszono o modlitwie obejmującej między innymi śpiew w językach, który kończył się gwałtownym oddychaniem. Modlitwie tej towarzyszyły niezwykłe ruchy całego ciała, które szokowały każdego, kto po raz pierwszy się z tym zetknął. W tej samej relacji czytamy o poważnym kaznodziei, który dzielił się swoim przekonaniem o rychłym powrocie Chrystusa i dowodził, że doświadczane manifestacje na modlitwie są dziełem Bożym. Przypominał też, że jakkolwiek wielu gardzi tą formą wiary, to przecież podobnie ludzie wyśmiewali się z Noego, proroków, a nawet z Jezusa. Obficie cytował przy tym Pismo Święte, na przykład twierdząc, że tekst św. Pawła: "zabiegajcie o własne zbawienie z bojaźnią i drżeniem" (Flp 2,12) odnosi się do modlitewnej praktyki wstrząsów ciała (przypomnijmy, że nazwa Shakers pochodzi od angielskiego to shake - drżeć, trząść się). Z kolei wezwanie "nawróćcie się" oznaczać miało - według tego samego nauczyciela - zachętę do obracania się w kółko na pięcie. Skutkiem owego kazania były grupowe wzdychania i konwulsje, a kiedy wspomniano o Dawidzie tańczącym przed Arką, rozpoczęto bezładne "gwałtowne tańce" (violent dancing), przy czym niektórzy wirowali z niewiarygodną prędkością (przez 18 minut, jak odnotował skrupulatny obserwator). Pląsy, śpiewy, klaskanie trwały długo, aż w pewnym momencie doszło do gestu "przekazania daru" i jedna z uczestniczek zgromadzenia "popadła w największe wstrząsy przewyższające wszelkie możliwe napady konwulsji". Mężczyzna, który "udzielił daru", polecił zwrócić uwagę na to zjawisko i "podziwiać potężne dzieła Boga pośród Jego ludu". Inny autor zauważył takie "działania charyzmatyczne" (charismatic acts), jak spontaniczne i bezładne krzyki, śpiewy, nauczania i tańce, a także rodzaj śpiewu, który określił jako "pieśń uroczysta" (solemn song): śpiew ten to nic innego jak znany w wieku XX śpiew w językach.
Takie niezwykłe "działania w Duchu" zdarzały się regularnie także później, kiedy to na przykład w roku 1825 pojawiły się znowu "dary skłonów i wirowania", a u niektórych nawet tarzanie się po podłodze: to ostatnie było praktykowane w większości przez ludzi młodych. W czasie spotkań nazwanych "profetycznym dziełem Eliaszowym" modlono się śpiewami, tańcami, w językach, poprzez napomnienia duchowe oraz lamentacje. Niekiedy "cały dom wydawał się oddany pomieszaniu języków", kiedy "bracia i siostry, gromadząc się w małych kręgach i złączywszy ręce, modlili się wśród skłonów, konwulsji i [daru] języków". Zachowania takie łączono z rodzącym się "przebudzeniem" (revival): "wybuchu gorliwości cechowały zwłaszcza tych, co zaangażowali się w przebudzenie (revivalists)", a polegały one między innymi na "krzyczeniu i potężnych manifestacjach w ciele (bodily operations)".
Przywódczyni ruchu Shakers, Matka Anna, zachęcała do starania się o dary języków, wizji, o dar wirowania ciała w modlitwie, a wszystko to w celu upiększenia uwielbienia Boga. Ludzi obdarzonych takimi darami, jak taniec czy wirowanie, uważano za pozostających "pod działaniem fizycznym" (under physical operations), a tych, którzy "pod działaniem fizycznym" nie byli, zachęcano do tego, aby przynajmniej podnieśli jedną rękę w modlitwie i co pewien czas machali nią. Mówiono też o rozwijaniu darów duchowych: otrzymywano najpierw "dary widzenia i słyszenia" (zapewne proroczego), a także natchnione przekazy, pouczenia, często wygłaszane w imieniu osób ujrzanych uprzednio w wizjach: "wielką różnorodność prezentów otrzymywano z duchowej krainy". Można było je przekazywać braciom i siostrom: "dary te możecie dawać, kiedy i komu uznacie za stosowne". Co ciekawe, uważano je też za rodzaj wstępnego przygotowania duchowego do bardziej poważnych zasad wiary: "mają one naturę podobną do przedszkola we współczesnych zasadach edukacyjnych" (przywodzi to na myśl analogiczne skojarzenia uczestników "przebudzenia w Toronto": "Bóg bawi się z tymi dziećmi").
Oczekiwania niezwykłości nie ograniczały się do ekstatycznej modlitwy i delirycznych stanów duchowych. Rozciągały się też na przekonanie, że wszelkie cuda opisane w Ewangeliach mogą być udziałem współczesnych wierzących: niekiedy sporej liczbie ludzi podawano niewielkie ilości żywności, wierząc, że tak jak Chrystus nakarmił liczne rzesze, tak uczyni i teraz (podobne "uczty ewangeliczne" odbywały się zresztą już w XVI wieku wśród anabaptystów).
Wielkim poważaniem cieszył się dar tańca duchowego, wspomniany - jak zauważali Shakers - wiele razy w Biblii i nigdy w Piśmie Świętym nie krytykowany. Dar tańca uznano w roku 1880 za dar czasowy (gift for-a-season), a nie za dar stały (gift forever), co zresztą było częścią wizji profetycznej zmarłego w 1797 r. Ojca Józefa dotyczącej siedmiu cykli takich zmian (warto zauważyć, że siedem cykli, choć dotyczących innych aspektów życia Kościoła, opisał "profetycznie" także W. Branham w książce Wykład siedmiu wieków Kościoła).
Ważna dla Shakers była idea natchnień duchowych: ich Kościół powstał wskutek objawienia Bożego, a późniejsi liderzy byli uznawani za natchnionych duchem. Powstawały pieśni inspirowane Duchem Bożym, a nawet dłuższe teksty i całe książki natchnione przez rozmaite byty duchowe. Część z tych tekstów była przekazywana "w językach, których nie można było [w normalny sposób] zrozumieć". Dary te były uważane za tak potrzebne, że wołano: "potrzebujemy przebudzenia [...], potrzebujemy szkół proroków!". Podobne do dwudziestowiecznych Marszy dla Jezusa były marsze procesyjne (używano zresztą nazwy "praktyki marszowe" - marching exercise) na otwartych przestrzeniach, połączone z bardzo podobnym do współczesnego zamysłem modlitewnym. Tak jak współczesne Marsze miały się przyczynić do zdobywania dla Boga terenu i wyzwalania go z władztwa złych duchów, podobnie we wspólnocie Shakers "duchowe zamiatanie polegało na rytualnej procesji przez wszystkie budynki dla oczyszczenia ich z wszelkiego nieporządku, podczas gdy śpiewano "pieśni zamiatające"". Idea walki duchowej pojawiała się także w innych formach. Brat starszy H.C. Blinn odnotował w roku 1844 zwyczaj noszenia opasek z załączoną kartką z napisem: "Bóg Niebios wydał wojnę Bestii i z pomocą świętych Bożych na ziemi Bestia zostanie powalona".
dewiacje doktrynalne
Wszystkie te "manifestacje duchowe", "praktyki cielesne", ekstatyczne modlitwy w językach i śpiewy w językach, "zamiatające pieśni", cuda powtarzające sceny z Ewangelii i wiele, wiele innych - łączyły się z najbardziej jaskrawymi odstępstwami od tradycyjnej wiary chrześcijańskiej, jakie tylko były możliwe. Wynikały one ze swoistej zasady ponaddenominacyjnej: "wszystkie formy przemijają, i nikt nie może trzymać się ich bezkrytycznie, jeśli chce być prawdziwie wierny [Bogu]", dlatego członkowie wspólnoty uważali się po prostu za prawowitych spadkobierców "wszelkiej prawdziwej religii [chrześcijańskiej], jaka kiedykolwiek istniała w Kościele Boga". W ten sposób miała powstać wspólnota jednego wielkiego Kościoła, opartego nie na strukturach i hierarchii, ale na zasadach braterstwa wiary i życia, a konkretnie nie sprecyzowanego bliżej "prawdziwego chrześcijaństwa", które powinno być "bezwyznaniowe" (unsectarian), jako że "wyznaniowe mury zagradzają drogę do jedności, pokoju i braterstwa i oddzielają jednych religijnych wyznawców i czcicieli od drugich". Na szczęście - zauważył jeden z wyznawców - mury te "znikają, w miarę jak światło Bożej prawdy i moc miłości Chrystusa roztacza się nad ludzką duszą", a "wielkoduszni przywódcy wiary często oddają Bogu cześć w jednym i tym samym przybytku, choć wykształceni według innej teologii". Krytyka istniejących wyznaniowych form chrześcijaństwa brzmi jak dosłowny niemal cytat ze spotykanych dzisiaj głosów wzywających do ponaddenominacyjnej społeczności wierzących:
"Kościoły usiłują czerpać siły ze starej i zużytej teologii i dlatego głodzą ludzi z powodu braku żywego natchnienia i współczesnego objawienia światła i prawdy. Dlaczego nie miałyby przeminąć i ustąpić miejsca czemuś lepszemu? Poza odnowieniem natchnień Ducha Świętego i nieustannego objawiania Bożej prawdy - i ścisłego im posłuszeństwa - nic innego nie podtrzyma Kościoła przy życiu i nie wzmocni jego wzrostu i chwały".
Tak rozumiana bezwyznaniowość jest treściowo bliska, jak się wydaje, pojęciu chrześcijaństwa ponaddenominacyjnego.
"Niech będzie tylko jeden Kościół chrześcijański, który wchłonie wszystkie poprzednie babilońskie wyznania - Kościół, który będzie prawdziwie powszechnie uznanym Kościołem chrześcijańskim [...], a nie prowadzony przez wymyślne matactwa księży".
Idea chrześcijaństwa wspartego zewnętrznymi strukturami i sformalizowanymi wyznaniami wiary wydawała się członkom grup Shakers odrażająca, stąd teologie innych nurtów chrystianizmu jawiły się jako "obmierzły Babilon", który zasługiwał na jedno: "tak zwane chrześcijańskie teologie należy spalić i zastąpić je prostym i nienagannym życiem Chrystusa jako przewodnikiem, przynosząc wyzwolenie z klerykalnej ułudy, wywodów z ambony i wszelakich wydatków na wydziały i akademie dla celów teologicznych". Skutkiem tego wyznawcy byli przekonani, że obecna forma chrześcijaństwa przeminie i nie zostanie z niej kamień na kamieniu.
Pożytki, które mogłyby płynąć z istnienia porządku kościelnego i z przemyślanych wyznań wiary, stawały się jednak widoczne, gdy wspólnota Shakers zaczynała mówić konkretniej o tym, co znaczyła według nich owa prosta i jasna nauka Ewangelii. Shakers twierdzili na przykład, że "nic w Piśmie Świętym nie wskazuje na to, aby Apostołowie sprawowali jakikolwiek sakrament zewnętrzny jako Wieczerzę Pańską w jakiś inny sposób niż po prostu codzienny zwyczaj wspólnego jedzenia i picia". Najlepszy dowód, że tak być musiało, stanowiło następujące rozumowanie: skoro "symbole" Ciała i Krwi Zbawiciela oznaczają śmierć Jezusa, to muszą być znakami Chrystusa nieobecnego, a kiedy jest On prawdziwie obecny, jak w modlitwie społeczności Shakers, wtedy prawdziwym sakramentem jest "duchowa jedność świętych". Można było też spotkać w kręgach Shakers następującą opinię o małżeństwie: "małżeństwo nie jest instytucją chrześcijańską".
Teologiczne odstępstwo od chrześcijańskiej normy sięgało o wiele dalej, do samego pojęcia Boga. Bóg Stworzyciel nazywany był "Wiecznym Ojcem", a Duch Święty "Wieczną Matką", Jezus nazywany był Chrystusem tylko w tym samym sensie, w jakim prorokini Anna Lee nazywana była Matką. Shakers uznawali więc Boga jako rodzaj "Dwójcy", dlatego też - paralelnie - "człowiek zwany Jezusem i kobieta zwana Anną są prawdziwie dwoma widzialnymi filarami Kościoła Chrystusa - dwoje namaszczonych - dwoje pierwszych dziedziców obietnicy, pierwszy Ojciec i pierwsza Matka wszystkich dzieci odrodzenia". Shakers znajdowali w Piśmie Świętym silne wsparcie dla profetycznego znaczenia swojej wspólnoty. Kiedy czytano w proroctwie Aggeusza (według tłumaczenia angielskiego): "oto wstrząsnę (I will shake) niebiosami"; oraz "oto wstrząsnę (I will shake) narodami", dostrzegano w tym zapowiedź napełnienia domu wspólnoty Shakers wszelką chwałą.
W późniejszym czasie, radykalizując zasadę opierania się na wewnętrznym świadectwie i minimalizując potrzebę jakiejkolwiek zewnętrznej normy kościelnej, wyznawcy doszli stopniowo do wniosku, że "z punktu widzenia Bóstwa (którą to perspektywę, jak można się domyślić, osiągnęli) wszystko jest duchem na tym świecie", i dlatego tacy mistrzowie, jak Konfucjusz, Budda, Zoroaster i Jezus powinni stawać się duchowymi wzorami. Jeszcze bardziej zadziwiające zestawienie wielkich bohaterów duchowego świata znaleźć można w tekście z końca XIX wieku. Otóż obok siebie, jako przykłady "oświeconego zrozumienia", znaleźli się Jezus, Anna, Budda i Platon. Dla niewtajemniczonych trzeba dodać wyjaśnienie dotyczące drugiej z tych osób: otóż chodzi o Ann Lee (1736-1784), która w roku 1758 przyłączyła się do grupy Shaking Quakers (używana wtedy nazwa łączyła w sobie odniesienie do dwóch modlitewnych praktyk: to shake - trząść się; i to quake - drżeć), a w roku 1770 przeżyła "ogarnięcie obecnością Chrystusa", by później hojnie udzielać tego przeżycia innym. To dość szczególne łączenie Jezusa z Anną Lee płynęło z przekonania, że Chrystus zaczął swoje drugie objawienie na ziemi w Duchu Świętym właśnie od nawiedzenia Matki Anny.
Zasada zakorzenienia duchowości w bezpośrednim doświadczeniu duchowym, indywidualnym i wspólnotowym, chociaż brzmiała zachęcająco, to jednak doprowadzona do skrajności - przyniosła radykalne zerwanie z teologiczną ortodoksją, aż do przekroczenia wszelkich znanych w historii chrześcijaństwa norm. Pomimo to u progu XX wieku, w roku 1894 kurczącej się już wspólnocie Shakers coraz wyraźniej jawiła się profetyczna rola ich doświadczenia w nadchodzącej przyszłości: "zostawimy te błogosławieństwa innemu pokoleniu, które - jeśli Bóg zechce - będzie bardziej godne", gdyż "następne poruszenia i przebudzenia ducha [...] poprowadzą do utworzenia nowych stowarzyszeń o tych samych podstawowych zasadach".
Fragment książki:
ks. Andrzej Siemieniewski,
"Ochrzczeni w jednym Duchu".
Perspektywy integracji mistycyzmu pentekostalnego z duchowością katolicką. - Wrocław 2002
Całą książkę można przeczytać na stronie Dolnośląskiej Biblioteki Cyfrowej
www.dbc.wroc.pl/dlibra/docmetadata