Na stronicach jednej z ksiąg Metryki Koronnej, czyli urzędowego spisu dokumentów wychodzących z królewskiej kancelarii, pod rokiem 1511 wpisano dokument niezwykły. W akcie tym Zygmunt I Stary zezwala dwóm szlachcicom - Mikołajowi Smolikowskiemu i Mikołajowi Turskiemu swój spór rozstrzygnęli nie przed sądem, lecz na ubitej ziemi.
Król sięgnął po znaną w prawie polskim od zamierzchłych czasów instytucję świętego boju. Był on jednym z rodzajów ordaliów, czyli sądów bożych. Instytucja ta wywodziła się z powszechnego w przedchrześcijańskiej Europie przekonania, że siły wyższe, dbając o to, by zło było ukarane, a dobro nagrodzone, wspomogą „sprawiedliwego”. Ordalia to przede wszystkim różnego rodzaju próby, podczas których interwencja czynnika nadprzyrodzonego miała złamać powszechne prawa fizyki i ocalić niewinnie oskarżonego od utonięcia (próba wody zimnej) lub poparzenia (próba wody gorącej i żelaza). Specyficznym rodzajem ordaliów (niespotykanym na ziemiach polskich) była próba sera i chleba, polegająca na spożyciu kawałka poświęconego sera lub chleba złożonego na ołtarzu. Zakładano, że winny nie będzie w stanie przełknąć święconych pokarmów. Natomiast podczas pojedynku sądowego rzeczony czynnik miał dać zwycięstwo w zbrojnych zapasach „sprawiedliwemu”.
Kościół zmienia zdanie
Chrystianizacja nie wyrugowała tej metody dowodowej. Kościół tę pogańską praktykę zaakceptował, dbając o nadanie jej odpowiedniej religijnej oprawy, tak, by nikt nie miał wątpliwości, że zwycięzcę wskazuje teraz Bóg chrześcijan. Po pewnym czasie zaczął się jednak wycofywać z popierania takich praktyk. Przede wszystkim dlatego, że sądy nadużywały ordaliów. Procedura, która winna być stosowana tylko i wyłącznie w sytuacji, kiedy sąd nie potrafi wydać wyroku na podstawie przedstawionych dowodów, stała się wygodnym skrótem przez kazuistyczne wywody i pozwalała znacznie skrócić procesy. Na soborze laterańskim IV w 1215 roku zgromadzeni ojcowie zadecydowali o oficjalnym wycofaniu się Kościoła z udziału w ordaliach. Orzeczenie to nie wyeliminowało ordaliów z praktyki sądowej. Nadal oskarżonych wiązano i pławiono w rzekach i stawach lub kazano nosić w dłoniach rozpalone sztaby metalu. Również niższy kler, czerpiący spore dochody z uczestnictwa w tych procedurach, nakazy soborowe mniej lub bardziej otwarcie ignorował. Podobnie nieskuteczne okazały się zakazy papieża Grzegorza XI z 1373 roku Dopiero schyłek średniowiecza przyniósł w Zachodniej Europie ograniczenie ordaliów jedynie do spraw dotyczących czarów i czarownic.
Ordalia - pojedynek sądowy - manuskrypt drezdeński z XIV w.
TRZYNASTU PRZECIWKO OSZCZERCY
Inaczej sprawa przedstawia się w Polsce. Tu instytucja ordaliów, i to przede wszystkim w formie bożych bojów, czyli pojedynków, trwale wpisała się do praktyki sądowej. Według prawa polskiego egzekutorami dbającymi o właściwy przebieg sądu bożego byli książęta i ich urzędnicy, panowie dzierżący z nadania władcy ziemię, a także instytucje kościelne (np. klasztory czy kapituły) i miasta, o ile otrzymały od panującego stosowny przywilej. Określał on, czy odbiorca może nakazać stronom sporu wszystkie próby, czy tylko wybrane, oraz ile prób można zaordynować jednemu podsądnemu.
Jadwiga Andegaweńska
Bodaj najbardziej chyba znanym przykładem zastosowania sądu bożego w Królestwie Polskim jest sprawa Gniewosza z Dalewic, który w 1398 roku publicznie oskarżył królową Jadwigę Andegaweńską, że nie jest wierna swemu mężowi Władysławowi Jagielle. O cześć pomówionej monarchini upomniało się trzynastu rycerzy, kolejno wyzywających Gniewosza na święty bój. Wierzyli oni, że Boża wola da im zwycięstwo i tym samym dowiodą cnotliwości Jadwigi. Czy Gniewosz nie do końca dowierzał swym rycerskim talentom, czy raczej nie był pewny winy królowej – w każdym razie ukorzył się przed parą królewską i zgodnie ze starodawnym zwyczajem wszedł pod stół, by odszczekać swe kalumnie.
W powyższej sprawie pojawiła się instytucja zastępcy pojedynkowego (w staropolskiej terminologii sąpierza) czy raczej zastępców pojedynkowych, którzy zamiast Jadwigi mieli się bić na ubitej ziemi. Zniesławiona nie mogła sama stanąć w szranki ze względu na płeć oraz status społeczny. Prawo do zastępcy mieli również nieletni i duchowni. Rycerze walczyli na miecze, natomiast chłopi na kije (pałki). Walczono do powalenia przeciwnika i uczynienia go niezdolnym do dalszej walki lub gdy jedna ze stron się poddała.
Dopiero na początku XVI wielu szlachta, widząc że boże boje są polem do różnego rodzaju nadużyć, ograniczyła ich stosowanie w procedurach sądowych. Na sejmie radomskim w 1505 roku przyjęto konstytucję zabraniającą sądom wszystkich szczebli stosowania tej metody dowodowej. Pojedynek mógł być stosowany jedynie w sprawach o zniewagę szlachcica przez szlachcica. To zawężenie przepisów sprawiało, ze ordalium stało się prozaicznym pojedynkiem o cześć i honor. Wprowadzono jednocześnie zasadę, że zgodę na pojedynek musi wydać monarcha lub hetman. Stąd dokument wspomniany na początku – panowie Smolikowski i Turski wystąpili do króla o zgodę na sądowy pojedynek i takie zezwolenie (zwane cedułą) otrzymali.
Nagłówek dokumentu brzmi następująco: „Ceduła a zapis w rzeczy niżej wypisanej między szlachetnymi Mikołajem Turskim z strony jednej a Mikołajem Smolikowskim z drugiej strony tak jakoż to dosyć każdemu z pisma niżej napisanego szerzej jawno będzie”. Nie podano przedmiotu sporu, za to król określił, „jak się każdy z nich ma zachować przy tej bitwie, co się zbroje, broni, koni, miejsca, dnia i godziny dotyczy wedle tego, jako jest na tej cedule niżej dostatecznie wypisane”.
Dokument nakazywał, by szlachetnie urodzeni potykali się bez „żadnych blach”, czyli zbroi. Nogi walczących „od kolana na dół aż do podeszwy” miały być okryte spodniami sukiennymi i skórzanym obuwiem. Monarcha zezwolił jedynie , aby głowy obu szlachciców chroniły hełmy. Precyzyjnie wskazał też dozwolone uzbrojenie: „drzewo” (czyli włócznię), miecz i kord. Zastrzega przy tym, że „żadnej innej rzeczy bądź to małej albo wielkie (...). nic innego u siebie mieć nie mają takiego, co by było ku broni służyło”. Panowie Smolikowski i Turski mieli walczyć konno, ale z tym zastrzeżeniem, że do koni siodeł nie wolno było instalować żadnych narzędzi mogących skaleczyć przeciwnika i jego konia. Król dał stronom dwa tygodnie na przeprowadzenie ordaliów na Wzgórzu Wawelskim. Nadzór nad wykonaniem swych postanowień powierzył marszałkowi nadwornemu Stanisławowi z Szadka. Niestety, z braku źródeł nie wiemy, czy do pojedynku doszło, a jeśli tak, to jaki był jego wynik.
Przywoływana ceduła z Metryki Koronnej nie tylko dostarcza nam cennych informacji na temat funkcjonowania sądów bożych w Polsce, lecz także jest dowodem zmian zachodzących w kancelarii i na dworze królewskim. To najstarszy akt w języku polskim wpisany do Metryki Koronnej i zapewne jeden z najstarszych dokumentów królewskich spisanych po polsku.
Rafał Jaworski
Mówią Wieki Nr 1 (588) 01 styczeń 2009