Chachapoya to nazywani „Mgielnym Ludem” lub „Ludźmi z Chmur” mieszkańcy Ameryki Południowej. Od 800 r. n.e. żyli w północnym Peru, w wilgotnym lesie tropikalnym, porastającym wschodnie stoki Andów, pomiędzy rzekami Huallaga i Marañón. W czasach konkwisty walczyli po stronie Hiszpanów, aby odegrać się na Inkach, którzy w 1470 roku podbili ich ziemie. Kronikarze opisują ich jako dzielnych ale i okrutnych wojowników. Kobiety z tego plemienia to według Pedra Pizarra (brata słynnego konkwistadora Francisco) jedne z najbrzydszych jakie widział w imperium Inków: niskie, krępe i o kanciastych twarzach. Według innego kronikarza, Garcilaso de la Vegi piękne, o jaśniejszej niż u innych Indian skórze, nawet nieco podobne do Europejczyków.
Grobowce Chachapoyas w Revash
Mgielni Ludzie przez długi czas nie budzili zainteresowania badaczy. Dopiero odkrycia ich podniebnych grobowców pod koniec ubiegłego wieku stały się archeologiczną sensacją.
Zmarli ukryci w chmurach
W 1996 r. świat południowoamerykańskich archeologów zmroziła wiadomość o wydarzeniach znad peruwiańskiej Laguna de los Condores. Huaqueros (czyli złodzieje zabytków) odkryli tam grobowce z mumiami, które brutalnie wyrabowali. Wywlekli i rozrzucili ich zawartość, bestialsko rozcinając maczetami około 200 zawiniątek z mumiami w poszukiwaniu drogocennych przedmiotów, niszcząc w ten sposób bezpowrotnie cenne dla archeologów wiadomości jakich mogło dostarczyć to odkrycie. Miało to jednakże swoje plusy, bo już w rok później znalazły się pieniądze na eksplorację tego stanowiska i do akcji wkroczyła Sonia Guillen.
Chachapoya nie ułatwili zadania archeologom, którzy dziś próbują ocalić ślady ich istnienia. Wszystkie swoje grobowce umieszczali w miejscach, do których dostanie się wymaga od badaczy karkołomnych sztuczek. Te w Laguna de los Condores umieszczone były na stromym zboczu skalnym, około 200 metrów od dna doliny. Na stanowisku tym odkryto 6 chullp, czyli popularnych w rejonie andyjskim grobowców w kształcie niewielkich, okrągłych lub prostokątnych„domków”.
Te odkryte przez Sonię Guillen, należące do Chachapojów miały około 3 metrów wysokości i zbudowane były z kamieni łączonych błotem, kryte dachem drewnianym lub z kamiennych okrąglaków. Niektóre z nich były ozdobione malowanymi figurami geometrycznymi w kolorze białym, czerwonym i żółtym. Wewnątrz nich, na drewnianym tarasie z widokiem na znajdujące się w dole jezioro, spoczywali zmarli a także ich wyposażenie w zaświaty w postaci naczyń ceramicznych, tkanin oraz drewnianych rzeźb. Jak jednak wniesiono to wszystko na wysokość 200 metrów po prawie pionowym zboczu? Naukowcy przypuszczają, że posłużyły do tego występy skalne, zburzone po zakończeniu pracy.
Kuelap fot. wikipedia
Być może materiały budowlane były również zwieszane na linach ze szczytu urwiska. Jak by nie patrzeć konstruktorzy grobowców włożyli w ich budowę wiele wysiłku. Kim byli owi budowniczowie? Najprawdopodobniej, tak samo jak zmarli, byli to mieszkańcy osady Llaqtacocha, położonej nad brzegiem Jeziora Kondorów, na co wskazują na to podobieństwa w architekturze i ceramice obu stanowisk.
Inkascy najeźdźcy i przepis na mumię
Ceramika, a także inne przedmioty znalezione w grobowcach, doprowadziły archeologów do kolejnych wniosków. Część z tych przedmiotów wcale nie należała do Chachapoyów, tylko do znacznie bardziej znanej kultury, mianowicie Inków. Zwłaszcza kipu, czyli tzw. pismo węzełkowe, które odkryto w jednej z chullp, jest wynalazkiem wyłącznie tej kultury. Oznacza to, że w pewnym momencie Inkowie musieli mieć wpływ na to stanowisko. Potwierdza to również fakt, że na stanowisku tym mamy do czynienia z dwoma rodzajami pochówku. Znajdujemy zarówno zawiniątka mumiowe, zwane w keczua mallqui, jak i luźne kości.
Zagadką jest natomiast, dlaczego kości, zamiast leżeć w porządku anatomicznym, są ładnie poukładane. Czyżby znaczyło to, że przeniesiono je tu z innych miejsc i pochowano wtórnie? Być może, choć Guillen ma nieco inną koncepcję. Uważa ona, że jezioro było świętym miejscem dla Chachapoyów, tzw. paquariną czyli miejscem w którym, według mitów, spod ziemi wyszli ich przodkowie. Tam też Chachapoya wybudowali groby jeszcze przed przybyciem Inków. Inkowie natomiast przywłaszczyli sobie groby aby w ten sposób przejąć kontrolę nad paquariną. Prawdopodobnie usunęli pochówki Ludzi z Chmur i umieścili w dwóch gorszych, niedekorowanych chullpach, natomiast przywłaszczyli sobie te ładniejsze. Potwierdzeniem tych wydarzeń jest znalezisko z chullpy oddalonej nieco od pozostałych. Nie została ona wyrabowana, gdyż nie było w niej żadnego fardo, czyli zawiniątka z mumią, a tylko szczątki kostne około 200 osób.
Guillen uważa ponadto, że mumifikacja była znana Chachapoyom przed ich kontaktem z Inkami, gdyż mumie z Laguna de los Condores różnią się od Inkaskich. Inkowie przygotowując mumię wyciągali z nich narządy wewnętrzne widełkami przez odbyt, wnętrze ciała wypełniając słomą. Aby zachować kształty twarzy do nosa wkładano bawełnę a policzki wypychano materiałem. Mumie te jednak wydzielały nieprzyjemny zapach. Te z nad Jeziora Kondorów według Guillen pachniały naturalnym antyseptykiem, co świadczy o użyciu jeszcze jakichś środków konserwujących. W tej dziedzinie jednak ciągle prowadzone są badania.
Los Pinchudos
Historia tego stanowiska, może nie tak burzliwa jak Laguna de los Condores, jest jednak równie ciekawa. Jako pierwszy dotarł w to miejsce Santos Estobedo, jednak nie udało mu się powiadomić nikogo o swoim odkryciu. Zabłądził w dżungli i umarł nieopodal stanowiska. Badania archeologiczne w latach 80’ odsłoniły zespół chullp, znajdujących się na wysokości 600 metrów. Są bardzo dobrze zachowane, dzięki czemu możemy podziwiać ich bogatą dekorację. Zdobione są reliefem geometrycznym w postaci zygzaków i meandrów, bardzo starannie wykonanych. Jednak nie to jest najciekawsze. Jedną z chullp, nazwaną nr 5, zdobią drewniane figury.
Museum Leimebamba - kopia fot. wikipedia
Fakt zachowania się zabytków wykonanych z drewna w strefie lasów deszczowych sam w sobie jest dość niezwykły, choć naukowcy potrafią go wytłumaczyć. Nisze skalne, takie jak ta w której znajdują się omawiane grobowce, mają po prostu specyficzny mikroklimat, mający mniej destrukcyjny wpływ na szczątki organiczne. Być może zauważyli to już Chachapoya i dlatego wybierali właśnie te miejsca na spoczynek dla swoich zmarłych? Ciężko jednak naukowcom wytłumaczyć dlaczego te akurat drewniane antropomorficzne figury mają tak wyraźnie zaznaczone męskie cechy anatomiczne. To one właśnie zadecydowały o nazwie stanowiska. Los Pinchudos, w języku używanym przez dzisiejszych mieszkańców tych rejonów oznacza po prostu „wielkie penisy”.
Kuelap fot. wikipedia
Osoby przedstawione na rzeźbach należały zapewne do jakiejś wyższej klasy społecznej, o czym świadczą nakrycia głowy i kolczyki. Ugięte w kolanach nogi oraz fletnia Pana, na której gra jedna z figur, sprawiają wrażenie, jakby artyście chodziło tu o przedstawienie osób w tańcu. Być może chodzi tu o przedstawienie jakichś specyficznych praktyk, czy ceremonii pogrzebowych? Pomysł ten potwierdzać zdają się znalezione przed wejściem do grobowców potłuczone naczynia ceramiczne służące do picia chichy, czyli napoju alkoholowego powstającego podczas fermentacji kukurydzy. Z zapisków kronikarzy wiemy, że picie chichy a potem rytualne tłuczenie naczyń często były elementem pogrzebu.
W grobowcach z Los Pichudos odkryto szczątki około 84 osób (choć nie wiadomo czy razem z niefortunnym odkrywca stanowiska). Nie zostały one zmumifikowane, archeolodzy znaleźli po prostu luźno porozrzucane kości. Mogło być to spowodowane działalnością rabusiów, jak również świadczyć o wtórnym pochówku. Zmarli, zarówno dorośli, jak i dzieci, musieli należeć do ludzi bogatych, o czym świadczy ilość oraz jakość znalezionej ceramiki, a także muszli spondylus, będącej na terenie całej Ameryki Łacińskiej przedmiotem luksusowym. Być może mamy do czynienia z grobami rodzinnymi lokalnych przywódców, zwanych curacas. Aby sie jednak co do tego upewnić należy poczekać na wyniki badań DNA, które pokażą czy zmarli rzeczywiście byli spokrewnieni.
Podniebne sarkofagi z Karajía
Jeżeli chullpy z Los Pinchudos były miejscem pochówku rodziny jakiegoś curaqui, to kto jest pochowany w Karajía? Na tym stanowisku odkryto 2,5-3 metrowe sarkofagi z kamienia drewna i gliny, a w każdym znajduje się mumia.
Sarkofagi z Karajia fot. wikipedia
Budowa chullpy na stromym zboczu jest skomplikowana, budowa sarkofagu to naprawdę wysiłek. Najpierw trzeba zbudować niski murek, na którym kładzie się mumię, naokoło niej zaś skonstruować niską ściankę. Następnie należy ustawić wysokie pale lub słupy i utworzoną w ten sposób kapsułę pokryć błotem zmieszanym ze słomą. Po tym pozostaje tylko pomalować całość na biało, a na tym tle domalować żółtą i czerwoną ochrą detale: naszyjniki, kolczyki, twarze i oczywiście genitalia.
Sarkofagi te to coś zupełnie unikalnego i bez precedensu. W żadnej innej kulturze nie pojawia się taki rodzaj pochówku. Kogo potraktowano z takimi honorami? Istnieje bardzo popularna hipoteza iż byli to słynni wodzowie, którym takie właśnie miejsce pochówku umożliwiało również po śmierci spoglądanie swój lud. Wysiłek włożony w budowę takich grobowców miał być może uhonorować zasługi domniemanych wodzów w obronie terenów Mgielnego Ludu przed najazdem inkaskim. Niestety bez zdobycia dokładnych dat i przeprowadzenia kosztownych badań DNA niczego nie dowiemy się na pewno. To pytanie, tak jak i inne dotyczące tego tajemniczego ludu pozostaną na zawsze bez odpowiedzi.
autor: Paulina Komar
źródło:http://www.archeolog.pl/pl33/teksty23/%E2%80%9Ewielkie_penisy%E2%80%9D_mumie_i_inne_tajemnice_chachapoyow