Zdaje się, że Dakowie czcili boginię ogniska domowego i ognia odpowiadającą Hestii greckiej i Weście rzymskiej. Pewne jest natomiast, że składali hołd bogowi wojny, podobnego do Aresa (Marsa); mówi o tym jasno Jordanes, daję nam to do zrozumienia Wergiliusz i Owidiusz, Wegencjusz zaś utrzymuje nawet, iż Dakowie i Trakowie byli tak wojowniczy, że według legend Mars narodził się w ich ojczyźnie. Równie pewne jest, że czcili boginię Bendis odpowiadającą Dianie. Zdaje się również, że Dunaj był rzeką świętą, bóstwem; Serwiusz, komentator Wergiliusza,
Decebal
podaje, że Geto-Dakowie przed wyruszeniem na wojnę mieli zwyczaj pić wodę z Dunaju jak święcone wino i przysięgać, że nie wrócą do domu, zanim nie zabiją wrogów.
Politeizm Geto-Daków potwierdzają jasno odkrycia archeologiczne. Nie wchodząc na razie w szczegóły, przypomnę tylko istnienie wielu sanktuariów w osadach Costesti i Sarmizegetusie, co byłoby dziwne, gdyby je wzniesiono na cześć jednego jedynego bóstwa.
Religia, dzięki szacunkowi, jakim się cieszyła, zwłaszcza zaś dzięki organizacji kultu, stanowiła wielką siłę w państwie Burebisty i Decebala. Najwyższy kapłan Deceneus posiadał niemal królewską władzę i po śmierci Burebisty wstąpił na tron siedmiogrodzkiego państwa Daków. Komosikus, jego następca, utrzymał oba rodzaje władzy: świecką i religijną; mają też zapewne słuszność ci, co widzą w Wezinasie ważną osobistość zajmującą najwyższą pozycję po Decebalu, pozycję wielkiego kapłana Daków za panowania ostatniego króla.
Najwyższy kapłan Daków miał decydujące zdanie w sprawach państwowych. Mówi o tym Strabon nie tylko w ustępie wspomnianym w innym rozdziale tej książki, gdzie była wzmianka o zniszczeniu winnic na rozkaz Deceneusa, lecz i w innych miejscach, gdzie mówi o Zamolksisie. Podejmując przekaz grecki, wedle którego Zamolksis miał być niewolnikiem Pitagorasa, powiada Strabon, że Zalmoksis nakłonił króla Daków, by go mianował najwyższym kapłanem. "To był tylko początek - ciągnie Strabon - z czasem bowiem uznano go nawet bogiem. Znalazłszy w pewnym miejscu niedostępnym głęboką jaskinię, ukrył się w niej i wychodził tylko bardzo rzadko i spotykał się jedynie z królem i jego doradcami. I sam król pomagał mu oszukiwać lud, odkąd się przekonał, że lud słucha bardziej jego rozkazów, kiedy wierzy, że podyktowane one są przez bogów. Zwyczaj ten przetrwał po dzień dzisiejszy i po Zamolksisie znalazł się zawsze jakiś szarlatan, który staje się doradcą króla i przyjmuje od Getów nazwę boga. Dlatego też jaskinia, w której schronił się Zalmoksis, uważana była za świętą i dziś jeszcze nazywa się Świętą Górą, ale prawdziwa jej nazwa, jaką się daje rzece płynącej u jej podnóży, brzmi: Kogaionon. Za czasów Burebisty, króle Getów, przeciw któremu boski Cezar miał wyruszyć na wojnę, godność ową posiadał niejaki Deceneus."
Dacja za panowania Burebisty
Pomińmy naiwne utożsamienia boga Zamolksisa z niewolnikiem, który po wyzwoleniu stał się wielkim kapłanem i wodzem. Pomińmy anachronizm, który popełnia Strabon mówiąc o jednym królu Geto-Daków podzielonych za czasów Pitagorasa (VI wiek p.n.e) na mnóstwo plemion. Odsuńmy na bok charakterystykę wielkich kapłanów dackich przytoczoną przez geografa, zapamiętajmy tylko najważniejsze: autorytet wielkiego kapłana i posługiwanie się nim przez arystokrację panującą z królem na czele. Klasowy charakter religii i organizacji religijnej w epoce państwa Daków jest całkiem oczywiste.
Wielki kapłan był najwyższym autorytetem religijnym; sprawował on niewątpliwie władzę nad organizacją kapłanów, którzy oddawali kult różnym bogom w świątyniach odkrytych na terenie osad dackich. O kapłanach tych mamy, niestety, mało wiadomości. Jedynie Strabon i Józef Flawiusz przekazali nam wzmiankę o tej grupie anachoretów ("mnichów") bezżennych, wstrzymujących się od mięsa i napojów alkoholowych. Strabon określa ich nazwą
ktistai, co można by przełożyć na: "fundatorzy", "budowniczowie", Flawiusz zaś, zasugerowany być może tą nazwą, pisze o
polistai, to znaczy o "założycielach miast". Uczony bułgarski, D. Deczew, wyjaśnił wszakże przekonywająco źródło nazwy użytej przez Strabona stwierdzając, że jest to zniekształcenie
skistai, co oznacza "tych, którzy się wyrzekają przyjemności świata". Ten sam Strabon informuje nas w dalszym ciągu, że lud nazywał ich "wędrowcami wśród chmur" (
kapnobatai); była to nazwa na pół ironiczna, na pół czołobitna, związana zapewne z astronomicznymi zajęciami kapłanów, bądź też z położeniem ich sanktuariów na szczytach gór. Jakkolwiek było, pewne jest, że ci
skistai stanowili zaledwie część potężnej organizacji kapłanów geto-dackich. (...)
Bogowie i boginie Daków
Herodot przedstawia nam Zamolksisa jako potężne bóstwo, do którego udają się zmarli. Lecz gdzie jest jego królestwo? W niebie, jak zapewnia Parvan, czy przeciwnie, w podziemiach?
Zamolksisa
Nic nie przemawia za hipotezą Parvana; ku drugiej skłaniają nas nie tyle opowiadania o jaskiniach i podziemnym domostwie, które mogą być wymysłem Greków informujących Herodota, lecz samo imię boga. Najwybitniejsi językoznawcy wykazali, że pierwsza część tego imienia Zamol- jest blisko spokrewniona z imieniem bóstwa tracko-greckiego Semele, boginią ziemi, oraz z imieniem boga starożytnych Litwinów - Zemeluksa. Związek z rozmaitymi wyrazami oznaczającymi ziemię w rozmaitych językach indoeuropejskich jest równie oczywisty. Laikowi trudno dostrzec pokrewieństwo między Zamol- i słowem greckim
chton, bądź też łacińskim
humus - które znaczą "ziemia", jednakże bliski związek ze słowiańskim
ziemla jest oczywisty dla każdego. Końcówka "ksis" nie została jeszcze wystarczająco wyjaśniona, lecz to nie jest sprawa zasadnicza.
Zamolksis ukazuje się dzięki temu w prawdziwym świetle i w prawdziwej roli. Jest on bogiem ziemi, roślinności, płodności. Wedle wierzeń Getów dostarczał on ludzkości tego, co jej potrzebne do życia: jemu zawdzięczano bogate zbiory, jemu należała się wdzięczność za liczne trzody, za owoce lasów, za ryby i zwierzęta. Potęga i łaskawość Zamolksisa sprawiały, że przyroda po letargu zimowym budziła się do życia wiosną; w tym kontekście legenda powrotu boga po latach spędzonych w podziemnym mieszkaniu nabiera znaczenia symbolu religijnego, dając nam jednocześnie wskazówkę dodatkową co do siedziby bóstwa: znajdowała się ona pod ziemią.
Naturalne jest, że wśród ludności zajmującej się rolnictwem i hodowlą bydła kult ziemi miał największe znaczenie w zespole wierzeń religijnych. Korzenie tych kultów sięgają bardzo odległych czasów; nie mamy, co prawda, przekonującego dowodu na to, lecz nie jest wcale wykluczone, że sięgają one okresu neolitu. W każdym razie wielkie znaczenie tych pradawnych wierzeń w bóstwo żyzności i płodności usprawiedliwia całkowicie wyobrażenie, jakie Geto-Dakowie mieli o nieśmiertelności z państwie Zamolksisa, pełnym dóbr wszelakich, których bóg, rozgniewany na śmiertelników, odmawiał niekiedy ludziom żywym zsyłając na nich powodzie, susze lub zarazy.
Czy Zamolksis miał żonę? To nie jest pewne. W starożytnym leksykonie,
Księdze Suda, znajdujemy stwierdzenie, że istniej bóstwo żeńskie o tym samym imieniu; trudno mi w to uwierzyć, aczkolwiek niektórzy uczeni współcześni podzielają ten pogląd.
W od różnieniu od chtonicznego Zamolksisa Gebeleisis był bóstwem niebios. Wątpię aby można go było uznać wyłącznie za boga piorunów; wydaje mi się raczej możliwe, że piorun był jednym z jego atrybutów, jedną z jego broni. Tak było w okresie pełnego rozwinięcia się kultu, gdyż początkowo Gebeleizis mógł być tylko bóstwem burzy i piorunów, które stopniowo zastąpiło starego boga niebios, znanego u innych ludów indoeuropejskich; podobny proces stwierdzono w innych religiach. W czasie kiedy pisał o nim Herodot, Gebeleizis panował w wyobraźni Geto-Daków jako władca całego nieba, nie tylko piorunów sprowadzających śmierć. Obyczaj strzelania z łuku w niebo, przesłonięte ciemnymi chmurami i przeszywane błyskawicą, trudno uznać, hak to czyni Herodot, za pogróżki ziemian pod adresem potężnego boga. Można raczej myśleć, że wierni wyznawcy chcieli wspomóc bóstwo pomagając mu rozproszyć chmury, które przesłaniały jego świetlistą twarz.
Trudno powiedzieć jaka była hierarchia bogów za czasów Herodota. Wydaje się, że Zamolksis był najwyższym bogiem, lecz Gebeleizis nie uznawał jego władzy nad królestwem cieni. Wskutek rozmaitych przemian zachodzących w wierzeniach religijnych, część Geto-Daków sądziła, że ci, co schodzą z tego świata, udają się do Gebeleizisa, nie zaś do Zamolksisa.
Odkrycia archeologiczne w górach Orăştie oraz w mniejszym stopniu na innych terenach Dacji wskazują przewagę kultu solarnego, bądź też urano-solarnego, w wiekach I p.n.e. - I n.e. Nie znaleziono przynajmniej do tej pory ani jednego sanktuarium podziemnego; co prawda, jaskinie są dotąd mało zbadane, lecz te, które znamy, nie zawierają niczego, co mogłoby świadczyć o istnieniu jakichkolwiek sanktuariów w ich wnętrzu. Jedynie schody, może niegdyś przykryte, wznoszące się z doliny wzdłuż zachodniej krawędzi starej świątyni na XI tarasie Sarmizegetusy i prowadzące na platformę, można by w ostateczności połączyć z pojawieniem się Zamolksisa spod ziemi. Trzeba przyznać jednak, że argument ten jest wątpliwy; istnienie schodów łatwo wytłumaczyć względami architektonicznymi.
Sarmizegetusa
Stwierdzono jednak, że wielkie sanktuarium Daków w Sermizegetusie i Costesti nie miały innego dachu niż niebo. Brak jakichkolwiek śladów dachówki, brak zwęglonych szczątków, które pozostałyby niewątpliwie po spaleniu dachów, gontów na tak wielkich budowlach. Okoliczność ta pozostaje w zgodzie z religią o charakterze urano-solarnym, ale nie z kultem chtonicznym. Na naczyniu z osady Geto-Daków w Bukareszcie-Tei widać obraz tarczy słonecznej; podobne wyobrażenia słońca odnajdujemy na jednym z naczyń malowanych, jakie znaleziono w Sarmizegetusie, podczas gdy na Piatra Roșie odkryto części miniaturowego wozu słonecznego wykonanego z żelaza i brązu. Wielkie sanktuarium koliste w Sarmizegetusie z rytmicznie rozmieszczonymi słupami każe przypuszczać, iż obserwowano tam niebo, co jest bardziej zrozumiałe w kulcie słońca niż przy adoracji bóstw podziemnych. Ostatecznie odkrycie wspaniałego "Kamiennego słońca" w zespole sanktuariów w Sarmizegetusie rozproszyło resztkę wątpliwości co do dominacji cach urano-solarnych religii Geto-Daków, potwierdzając w pełni przypuszczenie sformułowane przed dwoma dziesiątkami lat przez C. Daicoviciu.
Sarmizegetusa
Czy to wszystko znaczy, że Zamolksis i kult jego zaniknął? Nic podobnego; źródła literackie kategorycznie stwierdzają jego istnienie również w końcowym okresie rozwoju społeczeństwa Geto-Daków. Bardzo jednak możliwe, że i u Daków wystąpiło zjawisko, jakie obserwować można u innych ludów w miarę rozwoju społecznego i organizacji państwowej. W tym społeczno-politycznym procesie dawne bóstwa ludowe stopniowo ustąpiły miejsca bogom uważanym za opiekunów arystokracji, króla i państwa. Te nowe bóstwa były zwykle słoneczne i łatwo mi przypuścić, że panowie daccy, których nazwa miała końcówkę "bostes" (błyszczący, jasny), woleli oddawać cześć niebiańskiemu Gebeleizisowi aniżeli dawnemu Zamolksisowi, bóstwu pasterzy i oraczy. Prawda, że imię Gebeleizisa wspomina tylko Herodot i że nie pojawia się ono w żadnym innym znanym nam źródle starożytnym, natomiast Zamolksis wymieniany jest aż do późnej starożytności. Może to świadczyć, że sam Zamolksis przekształcił się w bóstwo słoneczne; sądzę jednak, że to po prostu przypadek bądź też pomyłka, jaką pisarze starożytni popełniają nie odróżniając dwóch bóstw, zajmujących kolejno najwyższe miejsce w religii Geto-Daków.
Sarmizegetusa
Archeologia nie tylko wykazała przewagę kultu słońca w okresie państwa Daków; przyczyniła się ona do lepszego poznania bóstw, którym Geto-Dakowie oddawali cześć. Myślę o bogu wojny i bogini Bendis. Imię boga wojny brzmiało "Ares" u Greków i "Maras" u Rzymian. Przypuszcza się, że nawet, że już nazwa "Ares" była pochodzenia tracko-dackiego; w każdym razie bóstwo to cieszyło się szczególnym uznaniem u Getów, którzy składali mu najcenniejsze ofiary. "Temu Marsowi - mówi Jordanes - Gotowie (to znaczy Getowie - przyp. aut.) zawsze oddawali cześć w najokrutniejszy sposób (składając ofiary z jeńców), sądzili bowiem, że tego, który kieruje wojną najlepiej sobie pozyskać przez wylanie krwi ludzkiej. Jemu poświęcono pierwsze łupy, dla niego rozwieszano na pniach drzew zdobycz wojenną". Ustęp ten może się wiązać, jak to niedawno wykazał C. Daicoviciu, ze sceną torturowania jeńców rzymskich przez kobiety dackie. (scena ta przedstawiona jest na kolumnie Trajana), odkrycie zaś ołtarza ofiarnego ("Kamienne słońce") w zespole sanktuariów Sarmizegetusy potwierdza w pełni słowa Jordanesa.
Nie tylko Marsowi, czy jeśli chcecie - Aresowi, składani krwawe ludzkie ofiary. Przypomnijmy sobie jeszcze o pośle, którego raz na pięć lat wysyłano do Zamolksisa za pośrednictwem ostrych dzid jego towarzyszy. Mamy skądinąd wiadomości o zwyczaju zabijania niekiedy żony po śmierci męża. Jednym słowem, mowa tu o praktykach okrutnych i dzikich, co nie powinno nas dziwić u Geto-Daków Burebisty i Decebala, a co jednak jest bardzo odległe od wyidealizowanego obrazu, jaki miał Parvan o religii Getów.
Jeszcze większy był udział archeologii w poznaniu kultu bogini Bendis, dackiej odpowiedniczki Artemidy i Diany. Herodot mówi o niej tylko tyle, że oddawał jej cześć kobiety trackie, które przyjęły jej kult od ludów mieszkających bardziej na północ, zapewne od Daków. Odkrycia archeologiczne rozproszyły tę wątpliwość. W Costesti znaleziono głowę Diany z brązu, będącą dziełem greckiego artysty; obecność jej w osiedlu dackim łatwiej wytłumaczyć istnieniem podobnego kultu u Daków. W starym sanktuarium na terenie Sarmizegetusy wykopano medalion z wypalonej gliny (około 10 cm średnicy i 1,5 cm grubości), który naśladuje denar republikański z czasów Tyberiusza Klaudiusza Nerona w 80 roku p.n.e.; widnieje na nim popiersie Diany z kołczanem.
W końcu na Piatra Roșie znaleziono popiersie z brązu, wykonane przez miejscowych rzemieślników, przedstawiające również bóstwo kobiece. Popiersie to wysokie na 14,7 cm, szerokie na 13 cm (rozmiary współczesne) ma charakter maski otwartej z tyłu i pustej. Lewe ramię od łokcia zgięte w górę nie ma dłoni; brak jest prawego ramienia, być może podniesionego. Zamiast oczu ma dwie okrągłe dziury pod wydatnymi łukami brwiowymi; w dziurach tych mieściły się oczy ze szkła lub barwnej masy. W środku na dole popiersia znajduje się uszko służące do umieszczenia popiersia na ścianie lub drzewie. Dwa uchwyty (jeden jest dziś oderwany) znajdowały się po obu stronach głowy. Dolną część wydatnych piersi okrywa rodzaj tuniki. Bogini ma na głowie skrzyżowaną chustę oddzieloną dwoma wyraźnymi rowkami. Nad czołem znajduje się trójkątne przykrycie oddzielone zdecydowaną linią.
Popiersie z brązu - Piatra Roșie
To brązowe popiersie przedstawia z pewnością również Bendis, jedyne bóstwo Daków, którego przedstawienia figuralne znane są dzięki znalezisku z Costesti i medalionowi z Sarmizegetusy. Zdaniem C. Daicoviciu, płaskorzeźba na pochwie sztyletu znalezionego w Popesti przedstawia tę samą boginię księżyca, lasów i czarów, której tak wielką cześć oddawali Dako-Gotowie.
Zrozumiałe jest, że obok tych oficjalnych bóstw przetrwały w wyobraźni mas pewne elementy dawniejsze, wierzenia związane z magią i rozmaitymi przesądami. W Poiana w nowszych warstwach znaleziono kilka małych prymitywnych figurek ceramicznych przedstawiających postaci ludzkie oraz zwierzęce, które można uznać za przedmioty o charakterze magicznym. Zdaniem prof. R. Vulpe, do tej samej kategorii należą miniaturowe naczyńka (wykonane na wzór dużych naczyń lepionych, bądź też toczonych na kole garncarskim), zbyt małych, aby mogły być używane do czegokolwiek, i zbyt licznych, aby je uznać za zwykłe dziecinne zabawki; mogły one, co prawda, służyć do przechowywania maści lub innych leków. Znaleziono prócz tego wiele amuletów ze srebra i brązu (większość w kształcie małej siekiery lub laski ozdobionej kołkami), z kości, szkła, kamienia i koralu. Przedmioty, które wedle starych wierzeń zdolne były oddalać złe duchy, sprowadzano również z daleka, np. muszle morskie. Ten sam cel miały zęby zwierząt, zwłaszcza dzika i niedźwiedzia, przedziurawione i zawieszone na szyi. Jeden taki ząb został ozdobiony srebrną blachą; ci co nosili te amulety, spodziewali się dzięki nim zdobyć siłę dzika i niedźwiedzia.
*****
Fragment książki: Hadrian Daicoviciu -
Dakowie