Okres czasu, po upływie którego Słońce powraca do tego samego położenia wśród gwiazd, Egipcjanie uważali słusznie za rok. Długość roku wyznaczali obserwując wzajemne położenie Słońca i najjaśniejszej z gwiazd — Syriusza, zwanej przez Egipcjan
Sopdet albo
Sotis. Gwiazda ta znajduje się w gwiazdozbiorze Psa Wielkiego, w części nieba odpowiadającej gwiazdozbiorowi Bliźniąt. Syriusz w ciągu miesięcy zimowych widoczny jest przez całą prawie noc. W miesiącach wiosennych w chwili zapadnięcia wieczornego mroku znajduje się już w południowej stronie nieba i zachodzi w połowie nocy. W połowie maja przebywa w ciągu dnia nad horyzontem, niewidoczny z powodu blasku Słońca, i dopiero o zmierzchu można go dostrzec tuż nad horyzontem zachodnim. W końcu maja kryje się całkowicie w blasku Słońca i pojawia się dopiero w drugiej połowie lipca nad ranem, z „drugiej strony Słońca”, tj. nad wschodnim horyzontem.
Konstelacja Wielkiego Psa
Dzień, w którym po dwóch miesiącach niewidoczności dostrzec można po raz pierwszy wschodzącego Syriusza na tle nieba oświetlonego blaskiem mającego za chwilę wyłonić się spod horyzontu Słońca, Egipcjanie uważali za początek roku astronomicznego. Był to dzień tzw. heliakalnego wschodu Syriusza (od greckiego:
helios — Słońce). Przypada on w Egipcie około 21 lipca, w Polsce w połowie sierpnia. Jest to okres największych upałów, stąd nazwa okresu „kanikuła” od łacińskiej nazwy Syriusza —
Canicula, czyli Psia Gwiazda (od nazwy gwiazdozbioru, w której się znajduje).
Obserwacja heliakalnego wschodu należy do bardzo trudnych. W ciągu kilku dni lipcowych, tuż przed wschodem Słońca, w czasie gdy rozjaśniające się niebo po kolei wygasza wszystkie gwiazdy, musieli astronomowie egipscy pilnie wypatrywać pojawienia się na linii horyzontu wschodzącej gwiazdy; w miesiącach zimowych góruje ona blaskiem nad pozostałymi towarzyszkami, lecz wobec porannego brzasku nie może przewyższać swym światłem tła nieba. Obserwacje utrudniało jeszcze to, że obserwujący nie zawsze wiedział dokładnie, w którym punkcie horyzontu należy się jej spodziewać. Chwila nieuwagi — a już ukazuje się rąbek Słońca. Teraz gwiazdy dostrzec już niepodobna. Następnego dnia obserwacja już jest łatwiejsza. Odległość Syriusza od Słońca wzrosła. Gwiazda pojawi się o 4 minuty wcześniej, o tyleż dłużej będzie ją można obserwować, ale nie będzie to już heliakalny wschód.
Jak łatwo zrozumieć, wyznaczenie daty heliakalnego wschodu Syriusza może być obarczone błędem nawet kilku dni — zależnie od wzrostu obserwatora i jego spostrzegawczości. Trzeba tu jeszcze zaznaczyć, że data heliakalnego wschodu zależy od szerokości geograficznej: w Dolnym Egipcie, nad brzegiem Morza Śródziemnego, heliakalny wschód Syriusza następuje o kilka dni później niż w okolicach górnego biegu Nilu. Tak więc widać, że ustalenie długości roku w starożytności nie było rzeczą łatwą, toteż minęły zapewne długie lata obserwacji, nim egipscy astronomowie ustalili, że długość roku wynosi 365 dni.
Przyroda dała Egipcjanom jeszcze jedno zjawisko pomocne do wyliczania dni w ciągu roku. Oto rokrocznie na skutek wiosennych deszczów w okolicach źródeł Nilu następuje w początkach lipca ogromny przybór wody w rzece, a po paru tygodniach ciągłego podnoszenia się jego poziomu, Nil zalewa znaczną część spragnionego kraju. Gdyby nie te wylewy, Egipt zamieniłby się w pustynię, niczym sąsiadująca z nim Sahara. Toteż znając owo dobroczynne działanie wylewów, Egipcjanie początek przyboru wody w Nilu czcili radosnym świętem, na które wyczekiwano od szeregu upalnych i suchych tygodni. Data przyboru Nilu nie powtarzała się z astronomiczną dokładnością co 365 dni, zależała bowiem od wielkości wiosennych deszczów w górach środkowej Afryki. Prawdziwej przyczyny wylewów prości Egipcjanie oczywiście nie znali. Uprawiający astronomię kapłani zauważyli kiedyś, że początek przyboru zbiega się z datą heliakalnego wschodu Syriusza, i stwierdzenie zbieżności zjawisk na niebie ze zjawiskami ziemskimi wykorzystali do zapewnienia sobie uprzywilejowanego stanowiska w państwie.
Jak wynika ze staroegipskich zapisów, kalendarz oparty na obserwacjach astronomicznych został wprowadzony przeszło 6 tys. lat temu, zapewne około 4240 r. p.n.e. Początkiem rachuby czasu był heliakalny wschód Syriusza, zbiegający się z początkiem przyboru wod Nilu w Dolnym Egipcie. Od tej chwili liczono lata kalendarzowe jako okresy obejmujące 365 dni.
Jak było przedtem? Na pytanie to trudno odpowiedzieć, gdyż brak jakichkolwiek zapisków egipskich z owego okresu. Być może posługiwano się jedynie miesiącem księżycowym, którego długość szacowano na 30 dni; możliwe, że miesiące łączono w dwunastki dla uzgodnienia z przybliżonym okresem wylewów Nilu. Wskazują na to późniejsze zapisy egipskie oraz egipskie legendy, chętnie podawane przez autorów greckich, m.in. przez Plutarcha, pisarza greckiego żyjącego w latach 46 — 120 n.e.
Według tych danych, rok początkowo liczył w Egipcie równe 360 dni i podzielony był na 12 miesięcy po 30 dni. Ten prosty i dogodny w życiu system byłby przetrwał — zdaniem Plutarcha — zapewne do naszych czasów, gdyby nie intrygi bogów. Historyk grecki opisuje to w następujący sposób: „Geb (egipski bóg Ziemi) i Nut (bogini niebios) potajemnie obcowali ze sobą, za co Słońce rzuciło na Nut klątwę: ich dzieci nie mogą się urodzić w żadnym miesiącu ani w żadnym roku. Nut zwróciła się przeto o pomoc do mądrego boga Tota. Ten zagrał z Selene (Plutarch użył tu imienia greckiej bogini uosabiającej Księżyc) w kości, wygrywając z każdego z 360 dni roku 1/72 część dnia; z tych części utworzył 5 dni, które umiejscowił po 12 miesiącach. W ten sposób stworzył rok słoneczny, dłuższy o 5 dni od dawnego roku, oraz rok księżycowy, który liczy odtąd 355 zamiast 360 dni, bo co jeden uzyskał, drugi musiał stracić”.
Bóg Tot
Nut uzyskała więc 5 dni poza rachubą miesięcy i roku 360-dniowego, dzięki czemu mogła wzbogacić liczbę bogów o pięcioro dzieci: Ozyrysa, Horusa, Seta, Izydę i Neftydę. Tak to Plutarch w utworze
O Izydzie i Ozyrysie z pomocą zawiłych historii boskich tłumaczył powstanie kalendarza egipskiego.
Tot, który tak sprytnie umiał rozwiązać sytuację nieszczęśliwej Nut, uważany był za najmądrzejszego z egipskich bogów. Jemu to przypisywano wynalazek liczb, pisma, a nawet mowy. Mieniono go opiekunem egipskich bibliotek, przedstawiano jako wielkiego mierniczego.
Grecy nadali mu nazwę Hermes Trismegistos, tzn. Hermes Potrójnie Wielki. Poza matematyką, medycyną i astronomią, które miał uprawiać, Tot zajmował się specjalnie rachubą czasu. Jego to dziełem był — jak widzieliśmy — rok 365-dniowy, jego dziełem jest podział dnia na godziny, jego wynalazkiem jest zegar wodny, o czym jeszcze będzie mowa w jednym Z następnych rozdziałów.
Na rysunkach wyobrażano Tota z głową ibisa, z tabliczką i rysikiem do pisania. Nauki, którymi zajmował się Tot-Hermes i jego ziemscy kapłani, utrzymywane były w wielkiej tajemnicy przed pospólstwem. Do dnia dzisiejszego pod nazwą nauk „hermetycznych” rozumiemy nauki dla ścisłego grona wtajemniczonych.
Mimo iż dodanie do roku 5 dni było darem boskim — tak przynajmniej twierdzili kapłani — lud egipski nie czuł się nimi widocznie uszczęśliwiony, jeżeli uważał je za feralne, czyli przynoszące nieszczęście. Kapłani ustanowili nawet specjalne modlitwy pokutne, które miały chronić przed złym wpływem tych nieszczęsnych „dni niczyich”.
Rok 365-dniowy istotnie nie zadowolił nikogo, co więcej, nie rozwiązał ostatecznie powikłań rachuby czasu. Rok — jak już wspomniano — liczy w rzeczywistości 365 1/4 dnia; po upływie tego okresu zjawiska zarówno na Ziemi, jak na niebie powtarzają się. Te nie uwzględnione przez Egipcjan ćwierci dnia dają w ciągu 120 lat około 30 dni, czyli cały miesiąc.
Po upływie 120 lat od pierwszej w historii reformy kalendarza przybór Nilu „spóźnił się” więc w stosunku do kalendarzowego początku roku o cały miesiąc! Świętowanie nowego roku, jako radosnego dnia rozpoczęcia przez przyrodę użyźniania roli przez życiodajne wody świętej rzeki, straciło wszelki sens, przypadło bowiem w okresie największej posuchy, a więc i powszechnego głodu. Po upływie następnych 120 lat błąd kalendarza wynosił już około 2 miesięcy, potem 3 miesiące, aż wreszcie po upływie 1460 lat następowało ponowne uzgodnienie zjawisk przyrody z kalendarzem. Nowy kalendarz, ustanowiony w tym celu, aby ułatwić obliczenie daty, która dla narodu rolniczego miała tak doniosłe znaczenie, zawiódł w zupełności i nie spełnił pokładanych w nim nadziei. Możemy domyślać się, że autorytet kapłanów został mocno podważony zarówno wśród ludu, jak i u króla.
Kapłani egipscy potrafili jednak sytuację wykorzystać. Oni jedni szybko poznali prawdziwą przyczynę ciągłego „opóźniania się” przyboru Nilu, spowodowanego niedokładnością kalendarza. Znali też zapewne 1460-letni „okres Sopdeta”.
Aby uzgodnić daty wylewów Nilu z kalendarzem, należało albo co 4 lata w końcu roku dodać 1 dzień, albo przy zachowaniu 365-dniowego roku stale przesuwać datę święta Nilu i niektórych innych świąt. Kapłani woleli to drugie rozwiązanie, przez co wprawdzie bardziej skomplikowali kalendarz, ale za to podnieśli swoją wagę w państwie. Za ustalenie dat świąt odpowiedzialny był arcykapłan świątyni Słońca w Pi-Ra, noszący tłumny tytuł „Wielkiego Obserwatora Tajemnic Nieba”.
Niektórzy faraonowie usiłowali zreformować kalendarz, ale kapłani opierali się temu stanowczo. O potędze ich w starożytnym Egipcie niech świadczy fakt, że przez cały czas niepodległości Egiptu, tj. przez 4 tys. lat, utrzymali „ustanowioną przez Tota” rachubę czasu. Co więcej, spowodowali wydanie przepisu, zgodnie z którym każdy nowo wstępujący na tron faraon musiał składać uroczystą przysięgę, iż nie będzie wprowadzał ani dni dodatkowych, ani żadnych innych zmian w 365-dniowym roku kalendarzowym.
Rok egipski dzielono na 12 miesięcy po 30 dni, po których następowało 5 dni „feralnych”. Początkowo miesiące nie miały żadnych nazw, tylko numerację oznaczoną hieroglifami (rys. 4).
Później nadano im różne nazwy, przeważnie od imion bogów. Z hieroglifów widać, że identyczny znak miały cztery kolejne miesiące; znak poprzedzany był liczbami 1, 2, 3 i 4. System oznaczeń wskazuje, że rok był dzielony na 3 pory, z których pierwsza odpowiadała okresowi wylewu Nilu (nosiła nazwę:
echet), druga odpowiadała okresowi siewu (
projet), trzecia — okresowi żniw (
szomit). Oczywiście, oznaczenia te były zgodne z odpowiadającymi im porami roku tylko wtedy, gdy kalendarz nie wykazywał dużych błędów, a więc w czasie ustanowienia kalendarza i następnie co 1460 lat. W innych okresach data przyboru Nilu „wędrowała” przez wszystkie miesiące roku, zbliżając się lub oddalając od rzeczywistego stanu rzeczy.