Religia w Holandii w latach 70 XX wieku
Nieuwe Kerk (Nowy Kościół) - Amsterdam Na pojęcie „zuilen”, co oznacza dosłownie „filary” czy też „kolumny”, natrafiałem na każdym kroku od pierwszych chwil pobytu w Holandii. Nie idzie tu zaś o pojęcie z dziedziny architektury, lecz o niezwykle ważne i bardzo dziwne zjawisko społeczne.
Już w drugim dniu pobytu dowiedziałem się od sprzedawczyni, że sklep, w którym kupowałem owoce, jest sklepem katolickim; ale słownik holendersko-angielski kupiłem, jak się okazało, w księgarni protestanckiej. Fryzjer oznajmił mi, że jest „humanistą”. Również dentysta zadeklarował się jako „humanista”. U pierwszego oznaczało to jednak, że jest socjalistą, u drugiego, że jest liberałem; u obu, że nie są wierzący.
Uruchomiwszy po raz pierwszy w niedzielę aparat radiowy, wysłuchałem w niewielkich odstępach czasu, na tej samej fali, dwu nabożeństw protestanckich i jednego katolickiego.
Zawarłem znajomości z wielu uczonymi holenderskimi; byli wśród nich profesorowie uniwersytetu protestanckiego, tzw. „Wolnego” (Vrije Universiteit) w Amsterdamie i uniwersytetu katolickiego w Nijmegen. Wśród bliskich moich znajomych był także profesor B. — mający katedrę na drugim uniwersytecie amsterdamskim, wówczas jeszcze municypalnym, następnie państwowym, a więc nie bazującym na kryteriach religijnych. Prof. B. był człowiekiem rozsądnym i po stępowym. Podczas jednego ze spotkań stwierdziłem, że jest bardzo smutny. Zapytany o przyczynę smutku powiedział, że jego trzydziestoletni syn, lekarz, zaręczył się. „Jest to chyba powód do radości?” — zapytałem. „Tak — odpowiedział profesor — teoretycznie tak. Dziewczyna jest młoda, ładna, przyzwoita, gospodarna, z dobrej rodziny; kocha mego syna i on ją kocha. Ale, jak) pan wie, my jesteśmy protestantami, a dziewczyna katoliczką. Takie mieszane małżeństwo nie prowadzi do niczego dobrego. Młodzi wychowani są w różnych tradycjach, różnie patrzą na świat; gdy przyjdą na świat dzieci, powstanie skomplikowany problem, w jakiej religii je wychowywać". W kilka miesięcy później profesor B. powiedział mi z nie ukrywanym zadowoleniem, że narzeczeni postanowili się rozejść, zresztą w najlepszej zgodzie i bez wzajemnych pretensji.
Kilka powyższych przykładów i obserwacji, które mógłbym zresztą dowolnie mnożyć, wskazują na rolę religii jako czynnika społecznego — czy też może, ujmując rzecz dokładniej, jako czynnika podziału społecznego. Ten właśnie podział społeczeństwa według kryteriów religijnych określa się jako „zuilen”.
Jeszcze dziesięć lat temu bez wahania przedstawiłbym system filarowy w życiu społecznym w sposób następujący:
Środowisko, w którym obraca się mieszkaniec Holandii przez całe życie, określa w zasadzie jego religia — czy też brak religii. Jeżeli rodzi się w rodzinie katolickiej, to obecna będzie katolicka akuszerka; pójdzie do katolickiego przedszkola a potem do katolickiej szkoły; jeżeli pójdzie na uniwersytet, będzie to — zapewne — uniwersytet katolicki. Jest wysoce prawdopodobne, że dokonywać będzie wszelkich zakupów u współwyznawców. Działalność polityczną czy społeczną, jeżeli będzie miał do niej skłonności, rozwinie w katolickiej partii politycznej, katolickim związku zawodowym, w zrzeszającym współwyznawców stowarzyszeniu kulturalnym. Sport uprawiać będzie w katolickim klubie. Czytać będzie prasę katolicką, słuchać będzie katolickich transmisji radiowych, oglądać katolickie programy telewizyjne. I leczyć się będzie u lekarza — współwyznawcy.
Obok „filaru” katolickiego istnieje „filar” protestancki (a ściśle rzecz biorąc grupa „filarków” składających się na ten filar), wreszcie filar zwany „neutralnym” czy też „humanistycznym”, również bynajmniej nie jednolity, bo obejmujący co prawda ludzi niewierzących, ale o różnych przekonaniach politycznych.
W latach siedemdziesiątych wyznaniowe kryteria podziału istnieją jeszcze i wywierają głęboki wpływ na życie niemal każdego Holendra — ale są one mniej wyraziście zarysowane i wydają się mniej trwałe, niż jeszcze lat temu dziesięć czy piętnaście. Dzisiaj nie jest już pewne, że Holender urodzony w rodzinie katolickiej całe swe życie spędzi w cieniu katolickich instytucji, chociaż nadal prawdopodobieństwo takie jest niemałe; to samo można powiedzieć o holenderskim protestancie.
Podziały według kryteriów filarowych prowadzą często do skutków o charakterze dla postronnego obserwatora groteskowych: do istnienia protestanckiego związku hodowców kartofli, katolickiego zrzeszenia hodowców kóz czy też neutralnego stowarzyszenia filatelistów.
Podziałowi społeczeństwa według kryteriów religijnych, a szczególnie utrwaleniu głównej linii podziału między katolikami a protestantami, sprzyja ta okoliczność, że grupy religijne nie są równomiernie rozmieszczone na terenie całego kraju.
W okresie reformacji protestantyzm szybciej przyjmował się w miastach, niż po wsiach. Jeszcze obecnie dość duże obszary wiejskie na terenie właściwej Holandii są katolickie. Nad morzem wszędzie przeważają protestanci, bo warunki wodno-terenowe, stałe zagrożenie przez żywioł wodny, trudności komunikacyjne leżały u podstaw partykularyzmu i związanych z nim właściwości psychicznych, stanowiących podatną glebę dla protestantyzmu. W południowych prowincjach: Limburgii i Północnej Brabancji, ponad 90% ludności wyznaje katolicyzm: w prowincjach Fryzja, Groningen i Drenthe katolicy stanowią 7—8%, w pozostałych prowincjach 1/4 do 1/3 ogółu ludności.
Liczba katolików wzrastała stale w latach 1920—1960, osiągając w punkcie szczytowym 41%. Według spisu z dnia 23.11.1971 r. wynosiła już tylko 33%. Spadła również liczba wyznawców dwóch głównych kościołów protestanckich — wynosi ona według ostatniego spisu 30%. Gdy na początku tego wieku było w Holandii tylko 2% oficjalnie bezwyznaniowych — jest ich obecnie ponad 20%.
Przyczyny podziału społeczeństwa według kryteriów religijnych szukać należy w historii Holandii.
Punkt wyjściowy stanowią długotrwałe walki religijne, przeplatające się z walką o wyzwolenie narodowe. Chociaż w walkach przeciwko Hiszpanom brali udział także katolicy, to jednak przywódcami byli protestanci, a na katolikach długo jeszcze ciążył cień wyznaniowego związku z okupantem hiszpańskim. Fakt ten pozostawił trwałe, dostrzegalne ślady w psychice Holendrów — zarówno protestantów, jak katolików.
Drugą przyczyną roli religii była wspomniana już wałka o szkoły religijne, tocząca się przez lat kilkadziesiąt. Liberałowie dążąc do utrwalenia jednolitej, nie związanej z żadną religią szkoły państwowej, spychali na drugi plan szkoły religijne. Przyczynili się w ten sposób do scementowania powstających partii I | charakterze religijnym oraz do zbliżenia między zwalczającymi się dotychczas katolikami i protestantami. Przedstawiciele obu religii domagali się równouprawnienia i subsydiowania przez państwo szkół, w których dzieci byłyby wychowywane w takiej samej atmosferze religijnej, jaka panowała w ich domach rodzinnych. W r. 1889 partiom konfesjonalnym udało się uzyskać subsydia państwowe dla szkół wyznaniowych, a w r. 1917 całkowite zrównanie tych szkół z państwowymi.
Występując wspólnie przeciwko liberałom, katolicy i protestanci nie zamierzali bynajmniej zacierać dzielących ich różnic. Jedni i drudzy uważali, że należy od siebie oddzielać dzieci różnych wyznań. To dążenie do „apartheidu” szkolnego w miarę wzrostu wpływów partii politycznych rozszerzało się i na inne dziedziny. Każdy kościół dążył bowiem do ochrony wiernych przed wpływem innych religii i obcych idei. Konfesjonalne partie polityczne uważały wszechstronne organizowanie swoich zwolenników na bazie religijnej za środek umocnienia swych wpływów.
Tak więc na bazie konfesjonalnej, a także na bazie odwrotu od religii, powstawały w Holandii związki zawodowe, kasy samopomocy, towarzystwa dobroczynne itp. itd. Również ochrona zdrowia bazuje w Holandii na systemie filarowym. W tej dziedzinie istnieją różne „krzyże”. W Biało-Żółtym Krzyżu zrzeszonych jest prawie milion katolików, w Pomarańczowo-Zielonym około 350 tysięcy protestantów. Zielony Krzyż służy „neutralnym” Holendrom, których w tej organizacji jest około 1 milion 700 tysięcy. Wreszcie Czerwony Krzyż spełnia rolę odpowiadającą w przybliżeniu naszemu pogotowiu ratunkowemu.
*
Oude Kerk (Stary Kościół)- Amsterdam
najstarszy kościół parafialny w mieście Okres przełomu w filarowym systemie zdawała się stanowić II wojna światowa. Podzielony według linii wyznaniowych naród zjednoczył się dość ściśle w obliczu wspólnego niebezpieczeństwa. W ruchu oporu znaleźli się obok siebie ludzie różnych wyznań i niewierzący. Nagle uświadomiono sobie, że współpraca z ludźmi innych religii jest w ogóle możliwa. Narastała świadomość, że to doświadczenie może być pożyteczne także potem, gdy minie totalne zagrożenie. Po wojnie jednakże, mimo pewnych zmian w życiu politycznym, będących wyrazem dążenia do „doorbraak” (przełomu) nie doszło do obalenia systemu filarów.
Dopiero w latach sześćdziesiątych zaczęły się rysować objawy jeżeli nie pełnego przełomu, to w każdym razie osłabienia systemu filarowego. Powstała i rośnie kontestacja przeciwko tradycyjnym okowom życia społecznego. Tracą więc wpływy partie polityczne bazujące na kryteriach religijnych, zacierają się różnice między opierającymi się na tychże kryteriach centralami związków zawodowych, kruszą się i sypią ściany i mury, dzielące społeczeństwo.
Niektórzy obserwatorzy mówią o „rewolucji kulturalnej”, mającej polegać na przełamywaniu różnic i tradycji religijnych. Przyczyn tego zjawiska szuka się we wzroście zamożności, w podniesieniu poziomu wykształcenia, w środkach masowego przekazu — zwłaszcza zaś w radiu i telewizji — przełamujących odwieczne bariery, pokazujących, jak żyją i myślą inni ludzie, i podkopujących tym samym fundamenty przekonania o wyższości własnego sposobu myślenia i własnej drogi życiowej.
Holenderskie „trzęsienie ziemi”, pod wpływem którego filary zaczęły drgać i pękać, rozpoczęło się dopiero w kilkanaście lat po zakończeniu wojny. Najciekawsze jest przy tym, że wstrząsy zaczęły się od samej bazy filarów — od kościołów.
*
Obecny ferment w kościele katolickim w Holandii przyciąga uwagę świata. Aby jednak zrozumieć teraźniejszość, trzeba jeszcze na chwilę cofnąć się do przeszłości.
Przez długi czas katolicy byli w Holandii dyskryminowaną mniejszością. Dwie południowe prowincje w Republice o większości katolickiej rządzone były jak kolonie. Po upadku Republiki katolicy znaleźli sprzymierzeńców w liberałach. Konstytucje z lat 1798 i 1848 zapewniały im swobody religijne i prawa obywatelskie. Była to jednak na razie tylko teoria — zdobycie faktycznego równouprawnienia nie było łatwe.
Jeszcze w r. 1871 wśród wyższych urzędników państwowych było zaledwie 6,5% katolików. W r. 1900 na 220 profesorów uniwersyteckich było 2 katolików. W tymże czasie stanowili katolicy tylko 7,1% ogółu studentów na uniwersytetach. Katolik został premierem po raz pierwszy w r. 1918.
Przez cały wiek XVIII i część wieku XIX Holandia była dla Watykanu terenem misyjnym, zarządzanym bezpośrednio przez Stolicę Apostolską. Dopiero Pius IX w r. 1853 utworzył holenderską prowincję kościelną z pięciu biskupstwami; niemniej jeszcze do r. 1909 kościół holenderski podlegał Kongregacji Krzewienia Wiary.
Chociaż dzisiaj równouprawnienie katolików jest pełne, socjologowie utrzymują, że w psychice tej grupy ludności pozostały cechy właściwe każdej dyskryminowanej grupie ludności: nieufność wobec władz państwowych; większa skłonność do interesów niż do urzędów.
Jeszcze do niedawna katolicy holenderscy uważani byli za szczególnie reakcyjnych. Interwencja biskupów na początku XX wieku zapobiegła rozwojowi wspólnych, katolicko-protestanckich związków zawodowych.
Nie tak dawno, bo w r. 1954 biskupi wydali słynny list pasterski do wiernych, apelujący o zwarcie szeregów we wszystkich dziedzinach, również w ideologicznej. List nie zakazywał co prawda przynależności do określonych partii politycznych — poza partią komunistyczną — ani też głosowania na ich listy, ale podkreślał konieczność zachowania katolickiej jedności, potępiał liberalizm, socjalizm, komunizm; wzywał dalej katolików do uczestnictwa w organizacjach społecznych „utworzonych dla nich”; zakazywał, pod groźbą ekskomuniki, uczestnictwa w socjalistycznych związkach zawodowych, regularnego uczestnictwa w zebraniach socjalistycznych, regularnego czytania gazet socjalistycznych, słuchania socjalistycznego radia. List ten natrafił na opory wśród samych katolików, którzy uważali, że wskazuje on im drogę powrotną do getta społecznego. Do dyskusji włączyła się Partia Pracy, zaprzeczając z oburzeniem, jakoby była ona wrogiem kościoła. I mimo nakazu biskupów liczni katolicy pozostali członkami organizacji socjalistycznych.
W r. 1958 biskupi wystosowali list do wszystkich podległych kościołowi instytucji nakazujący: wszelkie roboty budowlane winny być kierowane przez katolickich architektów, wykonywane przez przedsiębiorców zorganizowanych w katolickich stowarzyszeniach; w miarę możliwości należy zatrudniać tylko robotników należących do katolickich związków zawodowych. List kończył się ustępem: „Mamy nadzieję, ze także władze innych katolickich instytucji, które nie są przed nami odpowiedzialne, będą przestrzegać tych warunków”.
Sytuacja jednak poczęła się zmieniać. W okresie przygotowań do Soboru powstały w Holandii liczne grupy dyskusyjne katolików. Była to zapowiedź potężnej fali dyskusji, która na przestrzeni mniej więcej ostatnich dziesięciu lat ogarnęła całą społeczność katolicką w Holandii.
Na Soborze biskupi holenderscy z kardynałem Alfrinkiem na czele odegrali poważną rolę reformatorską.
Siły reformatorskie w kościele holenderskim domagają się obecnie: zniesienia celibatu księży; uniezależnienia kościołów krajowych od Watykanu; reformy liturgii; modernizacji kościelnej doktryny społecznej, aby „wypowiedziała się przeciwko złu istniejącemu wewnątrz systemu kapitalistycznego”; rozpatrzenia możliwości reformy prawa kanonicznego odnośnie nierozerwalności małżeństwa; uznania prawa wiernych do stosowania środków antykoncepcyjnych. Nie brak głosów za dopuszczeniem przerywania ciąży, „nie tylko ze względów medycznych, ale także ze względów społecznych”.
Sztandarową postacią reformatorów jest dominikanin O. Schillebeeckx, profesor teologii na uniwersytecie w Nijmegen.
Kamieniem probierczym jest w pewnym sensie kwestia celibatu. Z ankiet przeprowadzonych przez holenderski instytut badania opinii publicznej wynika, że 70—80% katolików holenderskich wypowiada się jeżeli nie bezwarunkowo za zniesieniem celibatu, to za jego złagodzeniem. W rozumieniu kół postępowych idzie náe tyle o zniesienie celibatu, ile o nadanie mu charakteru dobrowolnego. Praktyczni Holendrzy powołują się przy tym na statystyki, ujawniające groźbę braku chętnych do zawodu księdza. Gdy jeszcze w r. 1950 przyjęło święcenia 332 księży, w r. 1970 przyjęło je zaledwie 48 księży. Seminarzystów było w r. 1950 przeszło 3 tysiące, w r. 1970 — zaledwie 719. Kapłaństwo porzuciło 244 księży.
Holenderski Instytut Duszpasterski przeprowadził na ten temat ankietę wśród księży holenderskich. Na 9 tysięcy odpowiedziało 8 tysięcy; 68% było za oddzieleniem celibatu od duszpasterstwa. 47% ankietowanych uważało, że zniesienie celibatu powinno być procesem powolnym, 21% uważało natomiast, że należy sprawę załatwić jak najszybciej.
Z audycji przeprowadzonej w r. 1969 przez radiostację VARA ma wynikać, że połowa księży katolickich „żyje w stosunku zbliżonym do małżeństwa”. Przemawiało w tej audycji — bez podania nazwisk — kilku księży i ich partnerki życiowe.
Chociaż w tejże sprawie, jak w wielu innych, kościół katolicki podporządkował się negatywnej decyzji papieża, dyskusja w terenie wcale nie jest uważana za zakończoną. Kardynał Alfrink uzyskał nawet w r. 1970 zgodę Watykanu na zatrudnienie księży, którzy zdecydowali się na małżeństwo, jako nauczycieli religii w szkołach, jako kierowników instytucji prowadzonych przez kościół, takich jak domy starców itp. Gdy dawniej księży takich okładano ekskomuniką, obecnie zdarza się, że ślubu udzielają im właśni biskupi.
Interesująca jest sprawa „Nowego katechizmu”, zwanego także „Katechizmem dla dorosłych”. Ogłoszony został drukiem w r. 1966, stanowi zbiór bardzo odważnych esejów, interesujących również z literackiego punktu widzenia, na tematy takie, jak: kult Marii, celibat, kontrola urodzin itp. Specjalnej, powołanej przez episkopat komisji, która pracowała przez lat 10, przyświecała intencja „przedstawienia nauki Chrystusa w formie odpowiadającej sposobowi myślenia współczesnego człowieka”.
Dogmatyczna grupa katolicka, skupiona wokół pisma „Confrontatie”, zaszokowana treścią "Katechizmu” wystosowała list do papieża, zarzucając dokumentowi sprzeczność z zasadami wiary, szczególnie przy naświetleniu problemów takich, jak: niepokalane poczęcie, grzech pierworodny, życie pozagrobowe, istnienie aniołów. Atakowano zbytnią jakoby zbieżność poglądów autorów z zasadami protestantyzmu.
Watykan przychylił ucha i nakazał wprowadzenie do .Katechizmu” poprawek, sformułowanych przez specjalną komisję kardynalską. Ale w toku dyskusji na ten temat sprzedano w Holandii 500 tysięcy „Katechizmu” w pierwotnej formie — ukazały się również przekłady na obce języki.
Na tym wszakże nie skończyły się kłopoty Watykanu z holenderskimi koncepcjami katechizmu. W r. 1970 ukazał się i zalecony został do użytku w dwóch diecezjach, w Bredzie i 's Hertogenbosch, przeznaczony dla trzech ostatnich klas szkoły średniej „Katechese-cursus”.
Ten młodzieżowy katechizm poucza m. in., że: ewangelie są utworami literackimi, nie zaś świadectwami historycznymi; opowieści o cudach mają swój odpowiednik w religiach pogańskich, nie można ich uznać za przedstawiające fakty historyczne; zmartwychwstanie zostało wymyślone przez apostołów dla podtrzymania wiary konwertytów; „żaden kościół nie może pretendować do tego, że naprawdę odpowiada tej jedynej formule jaką stworzył Chrystus”; ruch zainicjowany przez Chrystusa istnieje do dzisiaj w różnych kościołach: katolickim, prawosławnym, luterańskim, anglikańskim; nie można formuł dogmatycznych uważać za nieomylne przekazy nauk Chrystusa, które są znane tylko częściowo i niedokładnie.
Kongregacja do spraw doktryny i wiary poleciła obu biskupom holenderskim wycofać katechizm ze szkół wskazując, że pobudza on zbytnio krytycyzm uczniów wobec kościoła i władzy duchownej. Biskupi jednak rozpoczęli wyraźną grę na zwłokę, próbowali uzgadniać poprawki i uzyskali to, że w r. szkolnym 1971/72 podręcznik nie był jeszcze wycofany.
Charakterystycznym dla Holandii zjawiskiem są też diecezjalne rady duszpasterskie — oraz ogólnokrajowa rada duszpasterska, powołana do życia przez kardynała Alfrinka w r. 1964, składająca się ze 109 członków (biskupi, księża, 64 osoby laickie, wśród nich większość kobiet). Rada nie podejmowała co prawda decyzji, ale analizowała sytuację w kościele, dawała zalecenia duszpasterskie.
Na sesji w r. 1969 rada stwierdziła np. — 100 głosami przeciwko 4 — że absolutne potępienie środków antykoncepcyjnych nie jest przekonywające. Rada wyraziła też pogląd, że należy kontynuować dyskusję na temat trwałości małżeństwa.
Na sesji w r. 1970 rada wypowiedziała się prawie jednogłośnie (3 głosy sprzeciwu) za zniesieniem celibatu i za dopuszczeniem kobiet do duszpasterstwa.
Gdy wkrótce potem hierarchia kościelna holenderska postanowiła dokonać instytucjonalizacji rady, powołując do życia Krajową Radę Duszpasterską Holenderskiej Rzymskokatolickiej Prowincji Kościelnej (biskupi, reprezentanci rad diecezjalnych, laicy wybierani przez specjalne kolegium wyborcze), papież zakazał odbycia inauguracyjnego zebrania, wyznaczonego na październik 1972 r. Uzasadnienie: nie ma dostatecznych gwarancji uszanowania hierarchicznych uprawnień biskupów. Biskupi holenderscy i tym razem podporządkowali się, ale stwierdzili publicznie i zbiorowo, że motyw decyzji Watykanu nie jest przekonujący — bo rada miała i nadal mieć będzie tylko charakter doradczy, a więc nie naruszała władzy biskupów. Kardynał Alfrink zaś w wywiadzie telewizyjnym dał wyraz swemu rozczarowaniu z powodu decyzji papieża, stwierdzając przy tym niedwuznacznie, że biegnąca przez świat katolicki linia podziału nie dotyczy zagadnień wiary lecz zagadnień władzy — z jednej strony są dążenia do demokratyzacji organizacji kościelnej, z drugiej strony chęć utrzymania pozycji autokratycznych przez Watykan.
W uzupełnieniu powyższego obrazu należy stwierdzić, że w Holandii powszechne jest dążenie do likwidacji anachronizmów liturgicznych. Liczni księża katoliccy odrywają się w swych czynnościach duchownych od narzuconych tekstów. Tu i ówdzie zanika spowiedź indywidualna w konfesjonale, natomiast raz na parę miesięcy odbywa się spowiedź zbiorowa. W Delft zainicjowano odprawianie mszy w piątek wieczór, aby umożliwić wiernym nieskrępowany wyjazd na dwudniowy weekend.
Zdaniem reformatorów należy prostemu człowiekowi w sposób jasny i nowoczesny tłumaczyć zasady wiary i sens obrzędów, gdyż „mechaniczne klepanie pacierzy i zrutynizowane ceremonie nie mają najmniejszej wartości". Reformatorzy występują szczególnie mocno przeciw procesjom i masowej dewocji. W czasie nabożeństw coraz większą rolę odgrywają zespoły wokalno-orkiestralne, specjalizujące się w muzyce beatowej. Wierni dopuszczani są do kościoła w dowolnych strojach, nie budzą zastrzeżeń ani dżinsy, ani minispódniczki.
Postępowy kler dąży do zmniejszenia dystansu między sobą a wiernymi. Znikają z ulic sutanny księży i habity zakonnic. Arcybiskup Amsterdamu wprowadził innowację w życiu seminarzystów — nie mieszkają oni już w dużych zespołach, ale w 10-osobowych grupach zorganizowanych na zasadach samodzielności. Przyszli księża mają prawo przyjmować w swoich mieszkaniach przyjaciół obojga płci.
Katolicy holenderscy przestali być bierną masą. Na ogólną liczbę ponad 5 milionów katolików istnieje około 10 tysięcy grup studiów liczących przeciętnie po 10 osób.
Ferment intelektualny w katolicyzmie holenderskim wynika zdaniem obserwatorów z kilku przesłanek: dość aktywny i masowy jest udział młodzieży w życiu kościoła; działa okoliczność, że pod wpływem stałego nacisku protestantyzmu katolicy holenderscy są bardziej zainteresowani w samodzielnym studiowaniu Biblii, niż ich współwyznawcy w krajach sąsiednich. Niewątpliwie kontestacja katolicka jest też częścią ogólnego fermentu, który ogarnia całe społeczeństwo.
Siły konserwatywne nie składają jednak broni. Oblicza się, że około 15% katolików skupia się wokół konserwatywnego pisma „Confrontatie”, około 25% popiera reformatorów. Konserwatystom trudno zapomnieć o tym, że jeszcze nie tak dawno księża katoliccy, zwłaszcza na wsi, kierowali właściwie całym życiem parafian, strofowali ich, gdy mieli za mało dzieci itp.
Potężny oręż w rękach konserwatystów stanowi wyraźne ich popieranie przez Watykan. Charakterystycznym dowodem tego były ostatnie nominacje biskupów. Dotychczas procedura była taka, iż na opróżnione stanowisko rada diecezjalna przedstawiała listę trzech kandydatów, z której papież dokonywał wyboru. Lista przedstawiona po zaistnieniu wakansu w biskupstwie rotterdamskim zawierała nazwiska trzech postępowych księży. Papież pominął tę listę, nie zażądał listy dodatkowej — i uczynił biskupem Adriana Simonisa, duchownego znanego ze swych konserwatywnych poglądów, przeciwnika celibatu, demokratyzacji kościoła itp. On to właśnie był jedną z trzech osób, które na posiedzeniu Rady Duszpasterskiej głosowały przeciwko zniesieniu celibatu. Simonis głosi zasadę, że kościół z „gadającego” należy znowu przemienić w „modlący się”. Konserwatyzm nie przeszkadza zresztą Simonisowi korzystać z nowoczesnych środków reklamy. W krytycznym czasie, gdy ważyła się sprawa nominacji, nad Rotterdamem krążył samolot z hasłem „Niech żyje Simonis”. Simonis zaczął urzędowanie od konfliktu z postępowym klerem i częścią wiernych swej diecezji. Wzburzone fale dotychczas nie opadły.
Przyjmuje się powszechnie, że Simonis jest kandydatem Watykanu na następcę kardynała Alfrinka.
Wkrótce po Simonisie i w warunkach podobnych mianowany został biskup Roermondu — Gijssen. W sporze, jaki wybuchł między nowym biskupem a postępowym klerem i intelektualistami katolickimi, Watykan wypowiedział się zdecydowanie po stronie biskupa.
Walka między reformatorami a konserwatystami w kościele katolickim, określana często jako „polaryzacja”, daleka jest od zakończenia. Zaobserwowano, że w jej efekcie wiele osób opuszcza kościół, jak również że zmniejsza się szybko liczba praktykujących katolików. Gdy przed 15 laty 65% katolików uczestniczyło regularnie w nabożeństwach — obecnie 50%.
*
Drugi filar, protestancki, to właściwie zespół filarów. Nie ma jednego głównego kościoła protestanckiego. Kalwinizm był przez długi czas religią panującą. Nie jest on nią więcej — i ponadto nie posiada jedności organizacyjnej. Główny kościół kalwiński, Henrorrade Kerk, skupiał w 1960 r. 3 200 000 wiernych; do kościołów określanych jako Gereformeerde Kerken należało blisko 800 tysięcy. Późniejsze dane statystyczne nie zostały ogłoszone — wiadomo jednak, że liczba wiernych w tych kościołach protestanckich poważnie zmalała, nie skupiają one obecnie więcej niż 30% mieszkańców Holandii. Różnice między tymi kościołami są subtelne, dotyczą m. in. stosunku do monarchy jako do głowy kościoła. Rozłam nastąpił jeszcze w wieku XIX. Zarówno Hervormd jak i Gereformeerd można tłumaczyć po polsku tylko jako „zreformowany” — wobec czego i w dalszym ciągu pisząc o tych kościołach będę używać nazw holenderskich.
Poza dwoma głównymi kościołami kalwińskimi i paru mniejszymi istnieją: luteranie, anabaptyści, kwakrzy, mennonici i dużo większych i mniejszych sekt.
Popularne powiedzenie głosi, że „każdy Holender jest teologiem; dwóch Holendrów tworzy kościół; przy trzech Holendrach dochodzi do schizmy”. Ma to zastosowanie — mimo wspomnianych fermentów w kościele katolickim — przede wszystkim do protestantów holenderskich. Sekciarstwo jest jedną z zasadniczych cech protestanckiego filaru. Jeszcze w latach dwudziestych tego stulecia z Hervormde Kerk wystąpiła grupa wiernych pod wodzą niejakiego Geelkerkena z powodu sporu o to, czy wąż rzeczywiście przemawiał do Adama ludzkim głosem. Z tegoż kościoła usunięto duchownych, zezwalających dzieciom — wbrew opinii przeważającej części wiernych — bawić się w niedzielę piłką. Te sekciarskie tendencje trwają od wieków. Pewien angielski podróżnik tak pisał w XVII wieku z Holandii: „Sądzę, że na ulicy, na której mieszkam, w każdym domu odbywa się nabożeństwo. Ten kraj nosa nazwę Zjednoczonych Prowincji, ale w moim głębokim przekonaniu żadne miejsce na świecie nie jest tak niezjednoczone”.
Rozwój sytuacji wewnętrznej w głównych kościołach protestanckich przebiegał podobnie do rozwoju sytuacji w kościele katolickim — z tym jednak, że tendencje postępowe zaczęły się tu ujawniać wcześniej. Co prawda jeszcze w r. 1920 synod Hervormde Kerk stwierdził, że członkom tego kościoła nie wolno należeć do organizacji opartych na zasadzie walki klas — i zakaz ten został wyraźnie potwierdzony przez synod na początku lat pięćdziesiątych — ale wkrótce potem zakaz poszedł w zapomnienie.
Generalny zaś synod Gereformeerde Kerken uchwalił w r. 1955 list pasterski, w którym wskazał wprawdzie na sprzeczność między „rządami Chrystusa” a „siłami ciemności”, ale dodał, że „antyteza ta nie jest w zasadzie zbieżna z podziałem między aspiracjami i organizacjami chrześcijan i niechrześcijan w obecnej erze”. Co więcej, synod wypowiedział się wyraźnie przeciwko organizowaniu się protestantów wyłącznie w partiach protestanckich, gdyż „wybór określonej partii politycznej jest kwestią wiary i sumienia jednostki”, a jeżeliby jaka partia protestancka czy inna szukała poparcia dla swoich poglądów używając imienia boskiego, to „kościół musiałby napiętnować to wezwanie jako nadużywanie imienia boskiego w rozumieniu trzeciego przykazania”.
O daleko posuniętej ewolucji poglądów, o sięganiu w dziedziny, stanowiące dotychczas religijne tabu, świadczyć może przebieg synodu Hervormde Kerk w lutym 1972 r. Jego uczestnicy wypowiedzieli się jednogłośnie za tzw. „pasywną eutanazją”, tzn. za wstrzymaniem się od stosowania środków sztucznie przedłużających życie beznadziejnie chorym — i nie UO zajęła stanowiska wobec „aktywnej” eutanazji. Tenże synod przedyskutował rzeczowo i odrzucił większością głosów sprawozdanie specjalnej komisji, dotyczące życia seksualnego. Komisja zaś wypowiadała się za tolerancją dla takich form życia seksualnego, jak stała przyjaźń homoseksualna i konkubinat. Jeżeli idzie o stosowanie środków zapobiegających ciąży, to synod tego kościoła zajął pozytywne stanowisko jeszcze w r. 1960.
Sam fakt dyskutowania tego rodzaju problemów przez najwyższe organy kościelne jest wymowną ilustracją ewolucji poglądów społeczeństwa.
Dodajmy do powyższych faktów, że we wszystkich kościołach istnieją silne tendencje ekumeniczne — jak również tendencje do dialogu ze światem socjalistycznym — a przekonamy się, że filary religijne, chociaż jeszcze istnieją, ułatwiają tendencje do życia „pozafilarowego”. A społeczeństwo zaczyna korzystać z tych możliwości.
*
Podział społeczeństwa holenderskiego według kryteriów religijnych sięga głęboko w życie osobiste każdego mieszkańca. Oczywiście w wielu indywidualnych wypadkach różnice między ludźmi, należącymi do różnych kościołów mogą nie występować, katolik może mieć cechy „protestanckie” i vice versa. Linia podziału oznacza jedynie, że większość protestantów posiada pewne określone, uwarunkowane wpływem religii cechy, i podobnie ma się sprawa z większością katolików.
Punktem wyjściowym szerokiego wachlarza różnic jest odmienny stosunek do religii jako takiej. Protestant, w swoim pojęciu, stoi bezpośrednio w obliczu Boga, sam musi rozstrzygać, w oparciu o Pismo święte, problemy życia doczesnego i życia przyszłego. Katolik w swoich stosunkach z Bogiem korzysta z pośrednictwa kościoła, wierzy interpretacji Pisma świętego przez duchownych, w mniejszym więc stopniu poczuwa się do osobistej odpowiedzialności za realizację słowa bożego na ziemi. Protestant dąży do osobistego przekonania się o tym, co jest prawdą, a co fałszem, co jest dobrem, a co złem — iw zależności od doświadczenia może zmienić swoje poglądy. Katolik szuka w życiu pewności, podporządkowuje się przy tym pojęciom swojej społeczności, zasadom głoszonym przez kościół. Tak więc protestant jest większym indywidualistą, katolik podlega bardziej tradycji i hierarchii.
Stałe poszukiwanie w swoim sumieniu odpowiedzi na wszelkie pytania stawiane przez życie prowadzi u protestanta do pesymizmu i przygnębienia. Katolik, wierząc Opatrzności, ma większe poczucie bezpieczeństwa w życiu doczesnym i przyszłym, jest większym optymistą.
Dla katolika zasadniczą wagę ma to, co myśli o nim otoczenie — dla protestanta najważniejsze jest to, co sam sądzi o swoim postępowaniu.
Przyjmuje się też, że protestant jest bardziej pryncypialny, a katolik bardziej skłonny do oportunizmu.
Szczególną rolę w kształtowaniu psychiki protestanta holenderskiego odegrała nauka Kalwina o predestynacji — o tym, że niektórzy ludzie są „wybrani” jako ulubieńcy Boga, a inni z góry skazani na potępienie wieczne. Ta nauka prowadziła do tworzenia się pewnych grup, do petryfikowania pewnych zewnętrznych znamion, po których poznaje się jakoby ludzi „wybranych”. Niedaleko stąd do idei „narodu wybranego”, która doprowadzona została do ostatecznych konsekwencji przez kalwinistów południowoafrykańskich jako duchowa podbudowa „apartheidu”, i niedaleko do tak charakterystycznej dla społeczeństwa holenderskiego kastowości.
•
Katolików od protestantów można odróżnić po pewnych cechach zewnętrznych bez zaglądania do metryki chrztu.
Katolicy, z uwagi na kult świętych, mają więcej imion i są to przeważnie imiona pochodzenia niegermańskiego, takie, jak: Odilda, Dominicus, Clemens, Natalia, Barbara. Gdy ujrzymy nazwisko, przed którym widnieją trzy czy cztery pierwsze litery imion, wiemy, że mamy do czynienia z nazwiskiem katolika. Protestanci nadają dzieciom jedno lub dwa imiona, i to często pochodzenia germańskiego: Dirk, Roelof, Barend. Niektóre tylko imiona z Nowego Testamentu popularne są wśród obu grup ludności: Jan, Jacob, Simon, Magdalena.
Niezwykle interesujące są różnice w języku codziennym, niezależne od istniejących dialektów. Protestanci i katolicy korzystają bowiem z innych tłumaczeń Biblii, a użyte przed paru wiekami przez tłumaczy sformułowania utorowały sobie różne drogi do różnych środowisk. Najprostszy przykład: „W pierwszym rzędzie", „przede wszystkim”, to w ustach protestanta „in de eerste plaats”, ale katolik powie zawsze ”op de eerste plaats”.
Inaczej nosi się obrączkę ślubną, katolicy na palcu lewej ręki, protestanci — prawej.
Chociaż kryterium to wśród współczesnej młodzieży, zwłaszcza miejskiej, staje się nieuchwytne, jeszcze niedawno widoczne były różnice w sposobie ubierania się. Protestanci skłonni byli do większej prostoty i skromności w ubiorach, unikali żywszych barw. Warkocze zachowały się dłużej u dziewcząt protestanckich, niż u katolickich — i jeszcze dzisiaj można je zobaczyć tu i ówdzie w północnych prowincjach.
Tylko w katolickich domach oczywiście można znaleźć obrazy świętych.
Dla protestanta niedziela jest dniem, w którym Bóg ubolewał nad tym, co stworzył — jest to więc dzień ponury. Według katolika Bóg w siódmym dniu cieszył się z tego, co stworzył w ciągu sześciu dni.
Protestant w życiu codziennym ma skłonności ascetyczne, gdy katolik uważa na ogół, że asceza jest dobra dla mnichów. Przez długi czas środowiska protestanckie odnosiły się negatywnie — a niektóre czynią tak po dziś dzień — do hucznego obchodzenia świąt, do wszelkich rozrywek, do tańca, do teatru. Radosny, barwny karnawał holenderski ograniczony jest niemal wyłącznie do południowych prowincji.
*
Przy tym wszystkim jednak katolicy holenderscy różnią się nie tylko od holenderskich protestantów, ale także od katolików innych państw. Kalwinizm, który tak poważny wpływ wywarł na rozwój narodu holenderskiego, uczynił to w odniesieniu do całego narodu. Obserwatorzy uważają, że katolik holenderski znacznie bliższy jest swą psychiką i charakterem protestantowi holenderskiemu, niż katolikowi belgijskiemu czy francuskiemu.
Powiedział mi kiedyś parlamentarzysta holenderski, gdy starałem się zgłębić tajniki holenderskiej polityki wewnętrznej: „O jednym nie wolno zapominać — w Holandii kalwinami są także katolicy, żydzi — a nawet komuniści...”
Interesujące światło na sprawy podziału religijnego społeczeństwa rzucają dwie tabelki statystyczne z r. 1960. Pierwsza z tych tabelek dotyczy mieszanych małżeństw. Wynika z niej, że 94,7% pozostających w związku małżeńskim katolików miało za małżonków współwyznawców. Dla Hervormde Kerk procent ten wynosił 93,6, dla Gereiormeerde Kerken — 89,8, dla innych religia 71,5. 87,1% bezwyznaniowych pozostawało w związku małżeńskim z bezwyznaniowymi.
Z innej tabelki wynika, że nawet przyjaźni szuka się przede wszystkim w obrąbie określonego filaru.
I tak 85% katolików miało przyjaciół wyłącznie wśród katolików. Dla kalwinów procent ten wynosił 60.
*
Przez holenderskie społeczeństwo przebiega też oczywiście klasowa linia podziału — ale jest ona zacierana i kamuflowana przez podziały religijne. Wygodna była do niedawna dla klas posiadających ta sytuacja, określana jako „zmowa milczenia” odnośnie różnic i sporów klasowych.
Można by sądzić, że podział społeczeństwa na trzy zasadnicze bloki (katolicki, protestancki, świecki) połączony z podziałem według kryteriów klasowych — powinien by prowadzić do podziału na sześć segmentów: burżuazja katolicka, protestancka i świecka — proletariat katolicki, protestancki, świecki. Teoria ta częściowo się sprawdza. Najwyraźniej praktyka odpowiada teorii w dziedzinie stosunków pracy: istnieją trzy stowarzyszenia pracodawców i trzy centrale związków zawodowych. Działają też trzy organizacje chłopów- -właścicieli i trzy organizacje robotników rolnych. Można też znaleźć ten podział, chociaż mniej wyrazisty, w dziedzinie środków masowego przekazu.
Natomiast w dziedzinie życia politycznego istnieje mozaika barwna i skomplikowana — obok partii religijnych działają i świeckie,
Nieklasowy charakter partii religijnych jest korzystny dla burżuazji: jest dla niej ważne, jeżeli robotnik holenderski czuje się naprzód katolikiem czy protestantem, a dopiero potem robotnikiem. Ale konflikty klasowe zaczynają rozsadzać te partie.
Do problemu tego wrócę obszerniej przy omawianiu reprezentacji politycznej narodu — Stanów Generalnych.
Przebiegają przez społeczeństwo holenderskie i inne — prócz religijnych i klasowych — linie podziału.
Co prawda minimalne tu są różnice między miastem i wsią: ludność wiejska, z uwagi na gęstość zaludnienia, małe odległości między osiedlami, łatwość komunikacji i powszechną oświatę — nabrała już dawno w Holandii cech ludności miejskiej.
Nie zostały natomiast dotychczas zatarte różnice wynikające z różnic pochodzenia szczepowego. Antropologowie rozróżniają ludzi pochodzenia fryzyjskiego (prowincje Fryzja i Groningen), saskiego (prowincje wschodnie i południowe), celtyckiego (obie prowincje Holandii i Zelandia). Granice między tymi grupami etnicznymi coraz bardziej się zacierają, ale nie znikły. Wskazuje się nie tylko na różnicę wzrostu, koloru włosów, koloru oczu, ale i na właściwe poszczególnym szczepom odrębności w obyczajach, w budowie domów chłopskich, w brzmieniu nazwisk.
Wysocy blondyni z Fryzji przypominają Niemców czy Słowian, niżsi od nich bruneci z południowych prowincji — Latynosów.
Chociaż istnieje jeden oficjalny język pisany, różnice dialektów prowincjonalnych są bardzo duże i mieszkaniec Groningen niełatwo porozumie się z mieszkańcem Maastrichtu, jeżeli każdy zechce używać miejscowego dialektu. Język fryzyjski zaś jest językiem zupełnie samodzielnym, odrębnym od języka holenderskiego.
Językiem tym posługuje się na co dzień około 90% mieszkańców prowincji fryzyjskiej.
Tzw. „powszechny cywilizowany język” (Algemeen beschaafd Nederlands) stworzony został sztucznie w wieku XVII z ówczesnego dialektu prowincji Holandia z pewnymi wpływami dialektów brabanckiego i utredhckiego. Takie zaś dialekty, jak limburski, ze- landzki czy groningeński są starsze od tego „cywilizowanego” języka. Specjalne „Biuro dialektów” Królewskiej Akademii Umiejętności zwróciło uwagę na to, że wiele dzieci uczy się języka „cywilizowanego” jak języka obcego, tak dalece odbiega on od języka, którym posługują się w domu.
Chociaż autonomia prowincji, będących kiedyś faktycznie samodzielnymi państwami, znikła od czasów napoleońskich, pozostałości tej samodzielności są jeszcze żywe w psychice ludzi. Mieszkańcy prowincji takich, jak Północna Holandia i Południowa Holandia a także Zelandia spoglądają z dumą na swoją przeszłość i nieco z góry na mieszkańców innych prowincji. Mieszkańcy zaś prowincji upośledzonych w okresie Republiki mają niewygasłe pretensje do „Holendrów”. Prowincje i dzisiaj nie oznaczają podziału czysto administracyjnego. Każda z nich ma swoje odrębne obyczaje, swoje tradycje, swoją dumę regionalną.
*
Fragment książki: Jan Balicki - Amsterdamskie ABC