Mity o potopie
Arka Noego
Sprawa „potopu powszechnego” była tematem już niejednego rozważania. Współczesna nauka nie wypowiada się przeciwko możliwości zaistnienia „potopu”, choć nie zgadza się na jego „powszechność”. Z uczonych polskich pierwszy doszedł do podobnego wniosku bodaj Hugo Kołłątaj (1750-1812), starając się wyjaśnić owo zjawisko w sposób naukowy.
Było to w czasach, gdy ścierały się dwa poglądy: według jednego, ściśle opartego na Piśmie świętym, potop miał być zrządzeniem bożym, wolnomyślny natomiast Wolter (1694-1778) uważał potop za niemożliwy w naturze. Kołłątaj zajął więc stanowisko pośrednie, uzasadniając, że potop był zjawiskiem zgodnym z prawami nauki, ale na terenie ograniczonym. (...)
Oto jeszcze w roku 1872 angielski archeolog George Smith podczas porządkowania zbiorów glinianych tablic z pismem klinowym w Muzeum Brytyjskim odnalazł tablice z biblioteki króla Assurbanipala w Niniwie, pochodzące z VII w p.n.e. i zawierające tzw. Epos o Gilgameszu. Wśród jednej z dwunastu pieśni znajduje się opis potopu. Wkrótce, podczas prac wykopaliskowych, znaleziono tabliczki gliniane starsze, z XII w. wyryte za króla Ammizaduga, zawierające tę samą opowieść. Jeszcze starsze tablice, z XXI w. p.n.e., odkryto wreszcie w mieście sumeryjskim Nippur. Sumerowie zamieszkiwali dolinę Eufratu i Tygrysu przed przybyciem Babilończyków i Asyryjczyków.
O potopie pisze również współczesny Arystotelesowi historyk i kapłan babiloński Berossos (330-260 r. p.n.e.) w swojej napisanej w języku greckim Historii Chaldei. Podaje on, że tradycja mówi o wielkiej powodzi, jaka miała miejsce w jego kraju za dawnych czasów.
Ponieważ dotąd nie odnaleziono na terenie Starego Świata starszych dokumentów pisanych, przyjmuje się, że sumeryjski opis jest najstarszy, a wszystkie inne - włączając biblijny - stanowią jego kopie lub echa. Jak wiemy, olbrzymi wpływ prastarej kultury z Doliny Międzyrzecza na narody sąsiednie trwał przez wiele stuleci, nawet jeszcze wtedy, gdy państwa babilońskie i asyryjskie od dawna leżały w gruzach. (...)
Gilgamesz miał być królem w mieście Uruk, położonym również nad Eufratem, w niewielkiej odległości od Ur. Wraz ze swym przyjacielem Enkidu - człowiekiem na wpół dzikim, pochodzącym ze stepów i „ucywilizowanym” dopiero przez Gilgamesza - dokonał szeregu bohaterskich czynów, walcząc z różnymi potworami nasyłanymi przez nieprzyjaznych bogów. W czasie uczty po jednym ze zwycięstw Enkidu umiera za sprawą bogów. Gilgamesz, rozmyślając nad tym, czy śmierć jest nieunikniona, przypomina sobie historię swego przodka Utnapisztim, który ocalał z potopu powszechnego i cieszy się teraz nieśmiertelnością. Postanawia wobec tego odnaleźć go i zasięgnąć jego światłej rady. Po długiej podróży i pokonaniu wielu przeciwności spotyka go wreszcie na wyspie szczęśliwości.
Tu poznaje historię Utnapisztim. Oto kiedyś bogowie postanowili wytępić ludzkość. Utnapisztim mieszkał wtedy w mieście Szurupak. Jeden z bogów, Ea, był przyjaźnie dla niego usposobiony i uprzedził go o zamiarze bogów, radząc mu zbudować sobie arkę. Utnapisztim zburzył swój dom, z materiału tego zbudował, statek i „wszystko, co miałem tu pomieściłem. Co miałem ze srebra, tu pomieściłem, co miałem ze złota, tu pomieściłem wszystko, co miałem, tu pomieściłem. Wszelkie nasienie życia wprowadziłem do wnętrza statku. Całą swoją rodzinę i bydło sielskie, rzemieślników - wszystko to wprowadziłem... Pan ciemności wieczorem spuścił ulewę, we dnie spojrzałem dokoła, przeraziłem się widoku niepogody... Ulewa huczy dzień jeden, ulewa huczy dzień drugi, szybko po kraju roztacza się powódź, wali się na ludzi, brat już nie widzi brata... Dnia siódmego morze się uspokoiło, zły wiatr zacichnął, potop ustał... O dwanaście mil wygrążała się wyspa. Ku górze Nisir przypływa statek. Góra Nisir zatrzymała statek i nie dała się ruszyć... Wypuściłem gołębia, dałem mu polecieć - poleciał gołąb i powrócił - że nie znalazł miejsca, powrócił. Wypuściłem jaskółkę, dałem jej polecieć - poleciała jaskółka, powróciła - że nie znalazła miejsca, powróciła... Wyszedłem na cztery wiatry i ofiarę płynną złożyłem. Ogień ofiarny rozpaliłem na szczycie góry...”
Dopiero przebłagani ofiarą, bogowie poczuli skruchę i, nie od razu, gdyż niektórzy sprzeciwiali się - podarowali mu nie tylko życie, lecz nawet nieśmiertelność. Taka jest w skrócie treść najpiękniejszego poematu o Gilgameszu, a właściwie o tym, co widział wszystko, bo taki tytuł nosił ten epos.(...)
* * *
W trzynastym dniu miesiąca Antesterion, co odpowiada końcowi lutego według naszej rachuby czasu, w Atenach obchodzono żałobne uroczystości dla upamiętnienia potopu za czasów Deukaliona i ku czci jego ofiar. Zwano je Hydroforia, czyli „noszenie wody”.
Szczególnie uroczyście obchodzono Hydroforia w ateńskiej świątyni Olympiejon, położonej między Akropolem a brzegiem rzeki Ilissos. Była to największa świątynia dawnej Grecji, poświęcona Zeusowi Olimpijskiemu, a założona w zamierzchłej przeszłości, podobno przez samego Deukaliona. Podłoga świątyni była wyłożona kamiennymi płytami, z wyjątkiem części pozostawionej w stanie pierwotnym, nie zabrukowanej, z naturalnymi szczelinami skalnymi, przez które w czasie potopu miała wytryskiwać woda. W czasie obchodów Hydroforii szczeliny te zalewano wodą, do której wrzucano placki z mąki i miodu.
Wodę lano w szczeliny dla upamiętnienia potopu bądź dla upewnienia się, czy urządzenia odprowadzające wodę deszczową ze świątyni sprawnie działają. Plackami z miodem chciano zapewne przebłagać ukryte pod ziemią żywioły, aby potop już nigdy się nie powtórzył.
Deukalion był synem Prometeusza, ojca ludzkości, jak go niekiedy nazywano. Dziadkami Deukaliona ze strony ojca byli tytan Japetos i okeanida Klimene. Przypomnijmy jeszcze, że tytanami byli najstarsi bogowie, dzieci Urana, boga Niebios, i Gai, Matki-Ziemi. Okeanidami nazywano następne pokolenie, dzieci tytana Okeana i tytanki Tetydy.
Sprawa matki Deukaliona nie przedstawia się jasno. Według niektórych źródeł, miała nią być także okeanida Klimene. Niestety, archiwa ówczesnych urzędów stanu cywilnego nie zachowały się; być może, zaginęły w czasie potopu, toteż trudno z całą pewnością ustalić, czy rzeczywiście Deukalion narodził się z kazirodczego związku Prometeusza z własną matką, czy też matką Deukaliona była jakaś inna Klimene - imię to było bardzo pospolite wśród nimf i kobiet śmiertelnych. Zupełnie możliwe, że Klimene - matka Deukaliona - była zwykłą śmiertelniczką, bowiem Deukalion nie należał do bogów.
Deukalion był więc śmiertelny. Pojął on za żonę Pyrrę, córkę swego stryja, brata Prometeusza - Epimeteusza, i ulepionej z gliny przez Hefajstosa na rozkaz swego ojca, Zeusa, pierwszej kobiety Pandory. Pyrra była więc również kobietą śmiertelną. Nie przeszkadzało to, że Deukalion i Pyrra żyli ze sobą bardzo przykładnie i szczęśliwie. Aż pewnego razu...
Czasy, w których rozgrywa się nasza akcja, nie należały do najspokojniejszych. Właśnie zakończyła się straszliwa wojna między bogami, w wyniku której zwycięzcą został Zeus, syn tytanów Kronosa i Rei. Władza młodego boga na niebie i ziemi nie była jeszcze dostatecznie ugruntowana, toteż nowy władca musiał starać się o sprzymierzeńców zarówno wśród bogów, jak i wśród ludzi. A na ziemi panowała wówczas, jak to bywa zresztą po każdej wojnie, potworna nędza. Ludzie żyli w jaskiniach lub na bagnach. Na marginesie należy zaznaczyć, że mitologia grecka nie wie dokładnie, skąd wzięli się ludzie. Jedne legendy przypisują powstanie ludzkości przyrodzie, widząc w nich owoc - najdoskonalszy z owoców - ziemi lub drzew, inni dopatrują się w tym dzieła bogów.
Jeszcze inni uważają właśnie Prometeusza za twórcę pierwszych ludzi - następne pokolenia powstawały już sposobem ustalonym przez prawa natury i stosowanym od dawna także przez bogów. Pierwsi ludzie mieli być więc ulepieni z gliny tak jak piękna Pandora.
W ślad za nędzą, zwykłą koleją rzeczy, przyszły nieprawości i zbrodnie. Echa ich dotarły aż na Olimp, wzbudzając odrazę bogów. Niektórzy bogowie uskarżali się nawet, że schodząc na ziemię narażają się na zniewagę, i żądali od Zeusa, by zrobił z ludźmi porządek. Zeus, widocznie nie dowierzając raportom swych emisariuszy, postanowił osobiście zapoznać się z sytuacją, zstąpił z Olimpu i pod postacią zwykłego wędrowca przekroczył pewnego dnia progi pałacu krola Arkadii, Likaona. Należy tu zaznaczyć, o czym będziemy niekiedy jeszcze przypominać, że Arkadia - kraj na Półwyspie Peloponeskim, którego nazwa oznacza „krainę niedźwiedzi” - według mitów greckich była najstarsza zamieszkaną częścią Grecji. Mieszkańców jej nazywano autochtonami, tzn. ludnością miejscową od początku powstania człowieka.
W domu Likaona spotkała Zeusa potworna obelga. Podano mu na wieczerzę ludzkie mięso. Zagniewany bóg zniszczył ogniem piorunów pałac królewski wraz ze wszystkimi jego mieszkańcami, a Likaona przemienił w wilka, aby odtąd sam karmił się ludzkim mięsem. Po powrocie na Olimp Zeus zwołał naradę bogów, na której postanowiono jednogłośnie skazać na zagładę cały ludzki ród.
Na rozkaz Zeusa rozpętała się nad światem straszliwa burza, połączona z trzęsieniem ziemi i ulewą. Brat Zeusa Posejdon, pan mórz (a według opowieści Platona - władca Atlantydy), rozkazał falom oceanu zalać lądy. Wkrótce całą ziemię pokryła woda, wszystko, co żyło - ludzie, zwierzęta, roślinność - zostało zniszczone. Ponad poziomem wód wznosił się jedynie najwyższy szczyt górski w Fokidzie, Parnas. Tu właśnie w dziesiątym dniu potopu zawinął statek, a w nim jedynie ocalała para ludzi: król Tesalii Deukalion ze swą małżonką Pyrrą.
Deukalion już na długo przed potopem rozpoczął budowę statku-arki, do czego skłonił go przewidujący Prometeusz, i zgromadził w arce wszystko, co potrzebne w takich wypadkach. Co do miejsca ocalenia - góry Parnas - istnieją drobne sprzeczności. Niektórzy podają, że był to szczyt Atos, inni - że Othrys w Tesalii, a także Etna. Othrys byłby może najbliższy miejsca stałego zamieszkania Deukaiiona i Pyrry, ale Parnas jest wyższy.
Deukalion i Pyrra byli sami. Trudno ludziom żyć samym na świecie. Wkrótce po ustąpieniu wód potopu wyłoniła się ziemia i trzeba było wielu rąk do jej uprawy. Staruszkowie zwrócili się więc do wyroczni delfickiej. I oto bogowie, widząc w nich parę sprawiedliwych, pospieszyli z pomocą. W myśl ich wskazówek (niektórzy utrzymują, że to znów Prometeusz udzielił swej światłej rady) Deukalion i Pyrra zaczęli przemierzać kraj pieszo, rzucając poza siebie kamienie. Kamienie rzucone ręką Deukaliona przemieniały się w mężczyzn, z kamieni rzuconych przez Pyrrę powstawały kobiety. Wkrótce kraj zaludniony został przez nowy ród, twardy jak kamień, nie cofający się przed trudem.
Cud z kamieniami tłumaczą niektórzy w prosty sposób. Oto po grecku laas znaczy „kamień”, a laos - „naród”. Dzięki rozmyślnej lub mimowolnej grze słów wyprowadzono ludzi z kamienia. Zresztą Deukalion i Pyrra nie poprzestali na tym cudownym sposobie zaludnienia swego kraju; mimo podeszłego wieku mieli kilkoro dzieci, z których najwybitniejszy był syn Hellen, ojciec wszystkich Greków, zwanych dlatego Hellenami. (...)
Mitologia grecka wymienia jeszcze jednego bohatera potopu. Jest nim Dardanos. Był on synem Zeusa i jednej z Plejad, Elektry. Plejady były córkami Atlasa, syna Japeta i Klimene, a siostrami Hyad i Hesperyd. Hesperydy miały wspaniały pałac gdzieś na zachodnim krańcu świata, bóg Atlas również związany jest z krajem za Oceanem. Tak więc i Dardanos wydaje się być związany pokrewieństwem z mieszkańcami nie znanego bliżej kraju dalekiego zachodu, być może - z mieszkańcami Atlantydy. Są to oczywiście tylko domysły.
Dardanos jest założycielem dynastii Dardanidów, do której należą królowie trojańscy. Pierwszym królem był jego syn, według innych danych - prawnuk Ilos, od którego imienia pochodzi nazwa stolicy Ilion, podobnie jak od imienia Dardanosa - nazwa Cieśniny Dardanelskiej. Dalszymi potomkami byli Priam i Parys, ten sam, który porwał żonę Menelaosa, Helenę, i spowodował tym wojnę trojańską. Było to już w wiele lat po interesujących nas wypadkach, w końcu drugiego tysiąclecia przed naszą erą.
Potomkiem Dardanosa był również Eneasz, który zdołał ujść z płonącej Troi i po długich przygodach, tak pięknie opisanych przez Wergiliusza w Eneidzie, wylądował w Italii, gdzie stał się założycielem państwa Latynów.
Dzieje Dardanosa przedstawiane są różnie. Miał on jakoby początkowo mieszkać w Arkadii z żoną Chryze. W związku ze śmiercią swego brata, o której spowodowanie był posądzony, musiał opuścić Arkadię i przeniósł się na wyspę Samotrakę. Tam zastać go miała wielka powódź, przed którą uszedł jakoby do Azji Mniejszej. Według innej wersji, uszedł właśnie z Arkadii podczas potopu Deukaliona. Tak czy owak uważany jest w mitach za jednego z tych szczęśliwych, którym dane było ocaleć przed skutkami tej strasznej katastrofy. Wybitny atlantolog Bellamy uważa potop za czasów Dardanosa za późniejszy od potopu Deukaliona.
Niektóre „lokalne” mity greckie wymieniają i innych bohaterów potopu. I tak w Beocji miał być nim wspomniany już Ogyges, w Megarii - Megaros, syn Zeusa, ocalony przez żurawie, które zbudziły go ze snu i poprowadziły na szczyt góry Gerania. Innego bohatera, Cerambusa z Pelion, uratowały znów nimfy, przemieniając go w skarabeusza, w której to postaci przefrunął on na szczyt Parnasu, gdzie wody potopu nie sięgnęły. Warto tu zauważyć, że skarabeusze są - jak wiadomo - symbolem nieśmiertelności w mitologii egipskiej, ponieważ nie giną w czasie wylewów Nilu.
Naprawdę trudno zorientować się, czy w przytoczonych opisach mowa jest o jednym potopie „powszechnym”, czy też o dwóch, trzech lub nawet czterech potopach „lokalnych” względnie „kolejnych”. Megaros, Ogyges, Cerambos z Pelion oraz Deukalion - to być może ta sama postać występująca pod różnymi imionami „lokalnymi”. (...)
Epos o Gilgameszu, opowieść biblijna o potopie powszechnym, mity greckie - to opowieści wielokrotnie przytaczane w literaturze, dzięki czemu zna je „cały świat” od dziecka. Zaliczamy je - łącznie z Platona Timaiosem i Kritiasem - do opowieści „klasycznych”. Oprócz nich znamy jednak kilkaset opowieści o podobnej tematyce, powtarzanych od niepamiętnych czasów wśród ludów rożnych ras. (...)
Opowieści o potopie ludów sąsiadujących z Babilonem i Palestyną można by uważać za echa opowieści „klasycznych”. Tej teorii nie daje się jednak zastosować do opowieści ludów, które w czasach historycznych nie miały żadnej łączności z tak zwanym Starym Światem.
Okazuje się, że opowieści o potopie należą do najbardziej rozpowszechnionych i najstarszych, jakie zna ludzkość. Spotykamy je prawie wszędzie, u prawie wszystkich ludów, w szczególności w całej Ameryce i na wyspach Oceanu Spokojnego. Różnią się między sobą niekiedy bardzo, ale jedynie w szczegółach natury fabularnej, opartych na odmiennym podkładzie religijnym, we wszystkich jest jednak mowa o olbrzymich masach wody, która bądź. z morza, bądź z nieba zalała cały ląd, niszcząc ludzkość i wszystko, co żyło. Zawsze tylko „jednej parze ludzi” udało się uratować życie. W niektórych mitach opis potopu ma charakter religijny i wtedy mowa jest o karze bogów lub zemście demonów. W niektórych - katastrofa na Ziemi łączy się z pojawieniem jakiegoś ciała niebieskiego; zwykle mowa jest o Księżycu. (...)
Do najstarszych, klasycznych mitów egipskich należy opowieść o Atmu, egipskim Noem. Atmu był „lokalnym” bogiem w Heliopolis, w delcie Nilu. Niekiedy nazywany był Atum lub Tum. Był ojcem boga Szu, dźwigającego na swych barkach sklepienie niebieskie (względnie Drogę Mleczną), czym przypominał greckiego Atlasa. Atmu należy do grupy bogów wymienianych w najstarszej religii Egipcjan. Był on bogiem Słońca. W czasach późniejszych „ustąpił” to stanowisko innemu bogu, Ra, a sam pozostał jako symbol Słońca Zachodzącego. Otóż Atmu miał kiedyś spowodować zalanie całej Ziemi wodami oceanu. Ocaleli jedynie ci, którzy wraz z nim przebywali w łodzi. Na łączność z mitami babilońskimi zdaje się wskazywać - oprócz sposobu ocalenia w arce - imię bohatera egipskiego potopu: Babilończycy mieli boginię Tamtu, patronkę Gorzkiej Wody Morskiej. Również Asyryjczycy mieli boginię gorzkiej wody morskiej imieniem Tiamat względnie Tiawat, wymienioną w jednej z tablic pisma klinowego, znajdującej się w British Museum. (...)
Od wschodu najbliższymi sąsiadami twórców mitów „klasycznych” byli Persowie i mieszkańcy Indii. Księgi ich zawierają moc opowieści o stworzeniu świata i bogach. W jednej z nich, świętej księdze mazdeitów Awesta, znajduje się opis potopu w szczegółach przypominający opisy „klasyczne”. Rolę Noego odgrywa tu Yima, zwany Yama lub Yami w księgach wedyjskich; odpowiednikiem jego w księgach chińskich jest Yen-Wang. Otóż Ahura-Mazda - czołowy bóg religii Zaratustry - przestrzegł Yimę o zamiarze wyniszczenia ludzi potopem i nakazał mu na jednym ze szczytów górskich w Persji przygotować sobie grotę. W grocie tej zebrał on wszystko, co potrzebne, i dzięki temu przetrwał potop. Nowsze legendy podają, że Yima w grocie tej ukrył skarb dotąd nie odnaleziony.
A oto opowieść indyjska. „...Było to bardzo dawno. Pierwszy na świecie chłopiec strzegł pilnie zbiorów na polu, kiedy dostrzegł sarnę depczącą mu plony. Chłopiec przyczaił się z lukiem, by zwierzynę ustrzelić. Wtem usłyszał ludzki głos: „Nie strzelaj, a powiem ci coś niesłychanie ważnego!” Był to głos boga Słońca, ukrytego w łonie sarny, bowiem sarna była brzemienna. Chłopiec zaniechał strzału, a wtedy głos ozwał się ponownie, mówiąc: „Za osiem dni nastąpi koniec świata. Wszystko zostanie pokryte wodą. Uczyń łódź z drzewa, nagromadź w niej żywność i co ci tylko potrzeba i wnijdź do niej wraz z twoją siostrą”. Chłopiec pobiegł co sił do domu i opowiedział wszystko, co zasłyszał, swej matce. Ale matka skarciła go, bo wrócił z pola z pustymi rękami. A na jego opowiadanie znalazła tylko taką odpowiedź: „Wszystko, co mówisz, kłamstwo”.
Chłopiec jednak przygotował łódź przy czynnej pomocy swej siostry, tak jak przykazał głos boga; a gdy nadszedł dzień, w którym ziemię zaczęła pokrywać woda, oboje schronili się do łodzi. Przez długi czas łódź utrzymywała się na powierzchni fal, aż wreszcie pewnego dnia napotkała samotnie rosnące drzewo figowe. Od tej chwili woda zaczęła opadać, wkrótce ukazała się ziemia. Osuszanie odbywało się szybko, ponieważ było bardzo gorąco: na niebie świeciło wówczas aż siedem słońc. Toteż wkrótce woda zniknęła i łódź osiadła na suchej ziemi. Lecz upał był tak wielki, że wraz z wodą wyschły i drzewa, i wszelka roślinność.
Wtedy to z pomocą przyszedł Księżyc. Udając, że zjadł swe dzieci, pobiegł do Słońca, umalowawszy sobie uprzednio czerwoną farbą usta, i rzekł: „Patrz, oto zjadłem swoje dzieci!” Usłyszawszy to Słońce zjadło swoich sześciu braci. Ziemia odetchnęła. A gdy nastała noc, dzieci Księżyca - a były to gwiazdy - ukazały się jak zwykle na niebie. A Słońce było złe bardzo: nie mogło pokazać swych braci”. (...)
Chłopiec i dziewczyna, podobnie jak w większości mitów tego typu, są jedyną parą ludzką, która uniknęła zagłady. To, że byli rodzeństwem, nie przeszkodziło im zostać protoplastami rodu ludzkiego. Dlatego też chłopiec został nazwany „pierwszym chłopcem na świecie”.
W Chinach potop spowodował - głosi legenda - smok Kung-Kung. Dokonał tego uderzywszy głową w sklepienie niebieskie, wskutek czego słupy podtrzymujące je ustąpiły i całe niebo zwaliło się na ziemię, zalewając ją wodą. Smok był w wierzeniach chińskich symbolem trzęsień ziemi i burz, wobec czego nasuwa się wniosek, że kataklizm był poprzedzony zjawiskami sejsmicznymi.
Według innej wersji, Kung-Kung był dowódcą armii, która przegrała bitwę, i z rozpaczy chciał popełnić samobójstwo. W tym celu bił głową o potężne słupy bambusowe. Były to niezwykłe słupy, odpowiednio grube i mocne, służyły bowiem do podtrzymywania sklepienia niebieskiego. Ale głowa wojownika była widocznie twardsza od bambusu, bo uszkodził jeden ze słupów, powodując dziurę w niebie. Przez tę to dziurę spłynęła na ziemię olbrzymia fala wody, powodując potop.
Tradycja japońska wywodzi rodzinę cesarską z czasów przed potopem. Wszystko to opisane jest w bardzo starej księdze japońskiej Koji-ki, co prawda napisanej dopiero w roku 712, ale opartej podobno na wiarogodnych dokumentach, jeżeli można tak nazwać tradycję ustną, przekazującą historię z ojca na syna.
Według Koji-ki pierwszym władcą Wysp Japońskich był syn bogini Słońca Ama-Terasu, córki pierwszej pary ludzkiej Izanagi i Izanami. Ci dwoje obrali sobie Wyspy Japońskie za siedzibę tuż po potopie, gdy tylko woda zaczęła opadać i wyspy wyłoniły się z fal oceanu. Początkowo monarchowie japońscy panowali jedynie nad najbardziej na południe położoną wyspą archipelagu, Kiu-Sziu, z czasem - zgodnie z danymi księgi Koji-ki - opanowali pozostałe wyspy. Znaczy to, że Japończycy nie są pierwotnymi mieszkańcami, że opanowali wyspy zamieszkane przez inny lud. (...)
Do „klasycznych” legend Nowego Świata można zaliczyć opowieść o przybyciu Quetzalcoatla do Meksyku. Treść jej zaczerpniemy z dwóch źródeł: Codex Telleriano-Remensis, przechowywany w bibliotece arcybiskupstwa w Rheims, oraz Codex Rios, znajdujący się w bibliotece watykańskiej. Są to manuskrypty w języku Majów, pisane pismem łacińskim; pochodzą z okresu podboju Meksyku przez Hiszpanów i stanowią kopie dawniejszego, dziś już nie istniejącego rękopisu. W obu brak dziś pewnej liczby kartek - ich pierwsi hiszpańscy posiadacze nie obchodzili się z nimi z należytym szacunkiem - jednak oba manuskrypty uzupełniają się wzajemnie znakomicie. Zawierają one moc ciekawych informacji o kalendarzu meksykańskim. Poza tym Codex opisuje stworzenie świata i bogów („Na początku był tylko Ome Teuetli”), jak również pierwszej pary ludzi: Cipactonal i Xumio, protoplastów potężnej rasy olbrzymów. A oto wyjątki z tego ciekawego rękopisu:
„Nadszedł dzień, kiedy śmierć opanowała ludzkość. Wtedy dorośli musieli odejść do kraju Mictlan, najmłodsze natomiast dzieci zajęły miejsca u stop cudownego drzewa. Drzewo to wykarmiło te dzieci własnym mlekiem jak matka. Tak powstała nowa rasa olbrzymów, która przetrwała 4008 lat. W końcu bogowie, niezadowoleni z nich, sprowadzili na ziemię potop. Wszyscy ludzie zostali zamienieni w ryby, z wyjątkiem jednej pary, ukrytej w koronie drzewa ahuehuete. Katastrofa wydarzyła się w dniu 10 Atl. Gdy potop ustał i nastąpiło odrodzenie ludzkości, powstała nowa rasa. Przetrwała ona 4010 lat, aż do czasu, gdy w dniu Ce Itzuintli nadszedł niesłychany huragan z niebios i zniszczył ludzi i drzewa. A stało się to w ten sposób, że ludzie przemienieni zostali w małpy, te zaś pożarte zostały przez przybyłe z ciemnego nieba jaguary. I znów jedna para ludzi ocalała przed zagładą, ukrywszy się pomiędzy kamieniami.
I jeszcze raz ludzkość poddana została probie. Potomkowie ludzi „z kamieni” przetrwali 4801 lat. Tym razem zniszczenie ludzkości spowodował ogień. I tak jak poprzednio jedna tylko para ludzi zdołała uniknąć śmierci, ukrywszy się w łodzi i wypłynąwszy na morze. Byli oni protoplastami czwartej z rzędu rasy ludzkiej, tym razem podobnej już do nas. Radowali się życiem, ponieważ za ich czasów życie było piękne. Świat był pełen radości i wesela. W tym to właśnie okresie przyszedł na świat syn Dziewicy, bóg Quetzalcoatl”.
Tu wypada nam na chwilę przerwać tę ciekawą opowieść, aby z miejsca wyjaśnić niektóre sprzeczności, jakie mogłyby się nasunąć w związku z postacią boga. W niektórych mitach meksykańskich Quetzalcoatl przedstawiony jest jako syn Mixcoatl, zwanego czasami Camaxtli (bóg Azteków, specjalista od łowów) i XochiquetzaI, azteckiej bogini kwiatów i rzemiosła, żony boga kukurydzy Cinteotla, zwanej pierwszą kobietą na świecie. W późniejszych już czasach była ona patronką prostytutek. Czy byli oni rzeczywiście rodzicami QuetzalcoatIa - nie wiadomo.
*
Fragment książki: Ludwik Zajdler - Atlantyda