Posejdonios z Apamei w Syrii (ok. 135 — ok. 50 p.n.e.) był historykiem i filozofem, który większość życia spędził na wyspie Rodos, gdzie objął kierownictwo szkoły stoickiej. Był wszechstronnym uczonym i wspaniałym przedstawicielem nauki hellenistycznej, której część przekazał kulturze rzymskiej. Jego 52 księgi stanowiły kontynuacje historycznego dzieła Greka Polibiusza ok. 200 — po 118 p.n.e.), który opisał historie Rzymu.
Historia Posejdoniosa obejmowała dzieje Imperium w latach 146-81 p.n.e. Do naszych czasów zachowały się jedynie nieliczne fragmenty tego dzieła, co filologia klasyczna uważa za niepowetowana stratę. Posejdonios wiele podróżował, odwiedził także Galię. Mimo ze był Grekiem, fanatycznie wprost podziwiał wszechwładne Imperium Rzymskie, widząc w nim ucieleśnienie nauk stoików o powszechnym braterstwie. Prace Posejdoniosa miały za zadanie podtrzymać imperialne zapatrywania Rzymian poprzez ukazanie innych społeczeństw w sposób stronniczy i nieprzychylny. Należy o tym pamiętać, zwłaszcza gdy późniejsi autorzy cytują go jako autorytet w sprawie starożytnych Celtów.
Sądzi się, że z prac Posejdoniosa o Celtach w Galii korzystali historyk Timayenes z Aleksandrii (połowa pierwszego wieku p.n.e.), rzymski wódz i dyktator Gajusz Juliusz Cezar ( 100-44 p.n.e.), grecki historyk Diodor Sycylijski (ok. 60 — ok. 21 p.n.e.) oraz grecki geograf z Amasei w Poncie, Strabon (64 p.n.e.— 24 n.e.). Tych czterech autorów nazywa się czasami Szkołą Posejdoniosa, ich dzieła należą do najwcześniejszych zachowanych pism, w których wspomina się o druidach. Jak widać, tworzyli mniej więcej w tym samym czasie.
Druid - według artystów XVII w. Zarówno Diodor, jak i Strabon dzielili galijską klasę wykształconą na trzy grupy. Strabon tak pisze w
Geografii:
We wszystkich szczepach są trzy grupy ludzi, którzy zażywają szczególnej czci: bardowie, wieszczowie i druidzi. Bardowie to śpiewacy i poeci; wieszczowie to wykonawcy obrzędu ofiarnego i badacze przyrody; druidzi zaś oprócz wiedzy o przyrodzie studiują jeszcze filozofię moralną. Uważa się ich za najsprawiedliwszych z ludzi i dlatego powierza się im rozstrzyganie spraw dotyczących innych osób albo spraw publicznych; w dawnych czasach sprawowali oni arbitraż w czasie wojny i nieraz doprowadzali do pojednania przeciwników już mających się rozwinąć w szyk bojowy; w większości wypadków powierzano im też decyzje w sprawach o morderstwo... Ludzie ci, jak i inne powagi, orzekli, że dusze ludzkie i wszechświat są niezniszczalne, chociaż w pewnych okresach ogień albo woda mogą (czasowo) zapanować.
Podobnego podziału funkcji dokonuje Diodor, podkreślając, że druidzi cieszyli się wielkim szacunkiem i że wieszczowie przepowiadają przyszłość na podstawie lotu lub krzyku ptaków i z ofiar składanych ze świętych zwierząt. Diodor cytuje Timagenesa jako autorytet w sprawie druidów. Ten podział galijskiej klasy wykształconej na trzy grupy (druidzi, wieszczowie, bardowie) potwierdzają rodzime źródła celtyckie, w których odnajdujemy taką samą klasyfikacje irlandzkich warstw wykształconych (druid, bard, fili), co świadczy o wspólnym pochodzeniu celtyckiego porządku społecznego.
Podobny podział galijskiej inteligencji przeprowadza późniejszy historyk rzymski greckiego pochodzenia, Ammian Marcellin (Ammianus Marcellinus, ok. 330—395 n.e.). Ammian, uznawany za ostatniego wielkiego rzymskiego historyka, cytuje jako źródło swoich informacji Greka Timagenesa. Timagenes był aleksandryjczykiem, który jako jeniec przybył do Rzymu w roku 55 p.n.e., następnie został wyzwolony i założył szkołę retoryczną. Naraziwszy się na niełaskę cesarza Augusta spalił swoje dzieła i opuścił Rzym. Zmarł prawdopodobnie w Mezopotamii.
Ammian Marcellin cytując Timagenesa, wspomina o wspólnotowej organizacji druidów —
sodalicis adstricti consortiis - i zauważa, że druidzi jako znawcy historii Galii potwierdzają, że niektórzy z rasy galijskiej byli rdzennymi mieszkańcami Galii, podczas gdy inni przedostali się z zewnętrznych wysp i terenów poza Renem. Wielka szkoda, ze Timagenes nie przytoczył dalszych nauk druidów o historii. Ta jedna uwaga, którą przytacza, zgodna jest ze wszystkim, co wiemy o historii i archeologii Celtów.
W dalszym rozdziale Geografii Strabon krytycznie pisze o Celtach, wspominając o zwyczaju przynoszenia do domu jako zdobyczy wojennych głów nieprzyjaciół. Sam Strabon nie był świadkiem tego zwyczaju i nie w pełni go rozumie, ale powołuje się na autorytet Posejdoniosa dodając, że:
Posejdonios powiada, że widział to w wielu miejscowościach; początkowo budziło to w nim wstręt, kiedy się jednak przyzwyczaił, mógł już na te głowy patrzeć spokojnie.
Strabon wspomina również o tym, jak Galowie balsamowali głowy co znamienitszych wrogów i nie chcieli ich sprzedawać. Następnie dodaje, a musimy pamiętać, że pisał po podboju Galii przez Rzym, że "Rzymianie zakazali tych obyczajów, tak jak i innych związanych ze składaniem ofiar, a sprzecznych z naszymi praktykami".
Diodor przekazuje znacznie pełniejszy obraz Celtów z Galii niż Strabon, zwłaszcza w odniesieniu do społecznych i wojskowych obyczajów. On również, w sposób zaskakująco podobny do Strabona, pisze o zwyczaju obcinania głów wrogom i wspomina o wierze w nieśmiertelność duszy, przypisując ją nauczaniu Pitagorasa.
Według Diodora:
Maja też pewnego rodzaju filozofów i teologów, zaznających szczególnej czci, których zwą druidami. Posługują się też jasnowidzami, uważając ich za ludzi godnych wielkiego uznania. Ci ostatni przez wieszcze obserwacje i przy okazji składania ofiar ze zwierząt potrafią przepowiadać przyszłość i trzymają cały lud w uległości. Kiedy zaś chcą zbadać jakieś sprawy wielkiej wagi, mają dziwny i niewiarygodny obyczaj; mianowicie przeznaczają wtedy na śmierć istotę ludzką i przebijają tego człowieka sztyletem w miejscu powyżej przepony, a gdy on pada, przepowiadają przyszłość z jego upadku i z drgań jego członków, a także z broczenia krwi, opierając się na pradawnej i długotrwałej obserwacji takich praktyk. Obyczaj ich nakazuje, aby składane ofiary tylko w obecności filozofa; powiadają bowiem, że dziękować bogom powinni ludzie obeznajmieni z boską naturą, jak gdyby to byli ludzie znający język bogów; twierdzą też, że również za ich pośrednictwem należy prosić o dobrodziejstwa.
Niewątpliwie zarówno Strabon, jak i Diodor czerpią swoje informacje z tego samego źródła i posługują się podobnym tekstem. Strabon pisać o balsamowaniu głów cytuje Posejdoniosa; ale należy zapytać, czy obaj późniejsi autorzy cytują bezpośrednio z pism Posejdoniosa, czy może Timagenesa, który również korzystał z tego źródła.
Filolog klasyczny Alfred Klotz utrzymywał, że pośrednikiem w przekazie musiał być Timagenes, jako że dzieła Posejdoniosa zaginęły zanim Cezar, Strabon i Diodor zaczęli tworzyć. Jednakże jeszcze Atenajos (III w. n.e.) korzystał z dzieł Posejdoniosa, cytując go przy opisie obyczajów celtyckich, które przypominają zwyczaje opisane przez Diodora. Jednakże szereg innych cytatów wskazuje, że Atenajos miał dostęp do oryginalnego źródła i nie ograniczał się do powtarzania informacji podanych przez Diodora. Strabon najprawdopodobniej mógł mieć dostęp do dzieł Posejdoniosa i Timagenesa. Czy korzystał bezpośrednio z tego pierwszego źródła, czy tylko z pośrednictwa Timagenesa — nie ma to dla naszych rozważań większego znaczenia. Zaznaczyć jednak należy, ze Diodor i Strabon wiele zawdzięczają jednemu źródłu — zaginionym obecnie pismom Posejdoniosa.
Co więcej, należy podkreslić, ze Geographia Strabona stanowiła ostry atak na Celtów, napisany jako usprawiedliwienie podboju Galii dokonanego przez Juliusza Cezara i późniejszych prób wyniszczenia inteligencji celtyckiej i ośrodków nauki. Prorzymskie, stoickie przekonania Posejdoniosa czynił jego prace autorytatywnym źródłem dla Strabona.
Przejdźmy teraz do owego rzymskiego wodza, który podbił Galię i usiłował narzucić całemu celtyckiemu światu (poza Irlandią)
pax romana. Gajusz Juliusz Cezar (100-44 p.n.e.) próbując podbić Celtów, z pewnością spędził wśród nich dużo czasu i choćby z tego powodu dostarcza nam więcej informacji niż inni pisarze.
W
Wojnie galijskiej pisze, ze społeczeństwo galijskie podzielone było na trzy klasy: wykształconych kapłanów (
druides), wojowników (
equites) i lud (
plebs). W tym miejscu Cezar klasyfikuje druidów w sposób właściwy, ale później opisuje raczej stan kapłański, choć bez przywoływania tej nazwy.
O druidach Cezar pisze następująco:
Zajmują się sprawami boskimi, troszczy się o ofiary publiczne i prywatne, objaśniają zagadnienia religijne; do nich ściąga znaczna liczba mieszkańców dla pobierania nauki i w ogóle cieszą się oni wielkim u Gallów poważaniem. Albowiem we wszystkich niemal sprawach spornych tak publicznych, jak i prywatnych oni rozstrzygaj:j, zwłaszcza jeśli dopuszczone się jakiegoś przestępstwa. gdy popełniono zbrodnie, jeśli toczą się spory o spadek czy miedze, oni również wyznaczają nagrody i określają wysokość kar; jeżeli ktoś, czy jednostka, czy plemię, nie podporządkuje się ich wyrokowi, wykluczają z uczestnictwa w ofiarach. Jest to u nich najcięższa kara. Ci, których takie wykluczenie obejmuje. są stawiani na równi z bezbożnikami i zbrodniarzami, wszyscy od nich stronią, unikają zetknięcia i rozmowy z nimi, aby przez te kontakty sami nie narazili się na nieszczęście. Nie maja oni prawa dochodzić sprawiedliwości. nie powierza im się żadnych godności.
Cezar wspomina także o sposobie organizacji druidów w Galii:
Na czele zaś wszystkich druidów stoi jeden. który cieszy się największym miedzy nimi poważaniem. Po jego śmierci następca zostaje albo ktoś wyróżniający się spośród reszty zasługami, albo w wypadku gdy jest wielu równych sobie, przez głosowanie druidów, a niekiedy nawet z bronią w reku walczą o pierwszeństwo. W określonej porze roku druidzi zasiadają na poświęconym miejscu dla odbycia sądów. Tu schodzą się zewsząd Wszyscy, którzy maja sprawy sporne, i poddają się ich wyrokom i orzeczeniem’.
Zapoznam y się później ze źródłami irlandzkimi, w których opisana została podobna instytucja.
Cezar tak pisze o pochodzeniu druidyzmu:
Przypuszcza się, ze nauka druidów powstała w Brytanii i stamtąd została przeniesiona do Galii, i jeszcze ci teraz, którzy pragną lepiej ja zgłębić, udają się tam na studia.
W źródłach irlandzkich można znaleźć wzmianki na temat szkól druidycznych — powrócimy do tego zagadnienia w następnych rozdziałach. Cezar informuje nad również o pozycji społecznej druidów:
Druidzi nie biorą zazwyczaj udziału w wojnach i nie płacą podatków na równi z innymi, ale są zwolnieni od służby wojskowej i wszelkich innych powinności. Wielu młodych ludzi, zachęconych tymi przywilejami, dobrowolnie zgłasza się do nich na naukę, przysyłają ich też rodzice i krewni. Podobno uczą się tam na pamięć wielkiej ilości wierszy. Tak więc niektórzy dwadzieścia lat spędzają na nauce.
Jedno z ważniejszych spostrzeżeń dokonanych przez Cezara dotyczy tego, ze druidzi:
Uważają, ze nie wolno tego, czego się uczą, przekazywać na piśmie, choć niemal we wszystkich innych wypadkach, zwłaszcza w sprawach publicznych i prywatnych posługuj:j się greckim alfabetem. Zdaje mi się, ze zasada ta została wprowadzona z dwu powodów, ponieważ nie chcą sami, by ich nauka stała się dostępna ogółowi, ani by uczniowie, zawierzywszy pismu, nie zaniedbali starań o wyrobienie pamięci; zazwyczaj wielu ludziom to się zdarza, ze licząc na pomoc pisma, z mniejsza pilnością przykładają się do uczenia się na pamięć i do zapamiętywania tekstów.
Druid - według artystów XIX w. Powierzchowna interpretacja i niedokładne odczytanie tekstu Cezara doprowadziło wiele osób do przekonania, że starożytni Celtowie nie znali pisma. Jednakże w licznych miejscach zachowały się galijskie zapisy w alfabecie greckim oraz łacińskim, pochodzące z trzeciego i drugiego wieku p.n.e.
Inskrypcje z Galii Przedalpejskiej, na przykład z kamieni w Saignon, Todi i Briona, zostały dokładnie przeanalizowane. Przez długi czas uważano kalendarz z Coligny (pochodzący z pierwszego wieku p.n.e.) za najdłuższa zachowany tekst w języku celtyckim, jednakże w roku 1983 odkryto w La Vayssicre ołowianą tabliczkę, znaną teraz jako inskrypcja z Larzac, zapisana łacińską kursywą i uznawana za najdłuższy znany tekst galijski.
W grudniu 1992 roku dokonano kolejnego odkrycia — w północnej Hiszpanii odnaleziono kolejny celtycki zapis na tabliczce z brązu. Współcześni badacze zupełnie inaczej postrzegają teraz problem znajomości pisma u Celtów. Powrócimy do tego tematu w rozdziale poświęconym „księgom druidycznym”.
O szeroko dyskutowanym nauczaniu druidów dotyczącym nieśmiertelności duszy Cezar pisze w sposób następujący:
Druidzi przede wszystkim pragną wpoić przekonanie, że dusza nie ginie, lecz przechodzi po śmierci z jednego ciała do drugiego, i uważają, że wiara ta, usuwając strach przed śmiercią, jak najbardziej pobudza do waleczności".
W komentarzu tym pobrzmiewa głos cynicznego żołnierza.Kolejna fascynująca uwaga, zgodna z innymi źródłami, dotyczy znajomości astronomii wśród druidów:
Ponadto rozprawiają oni wiele o gwiazdach i ich ruchach. o rozmiarach świata i krajów, o przyrodzie. o mocy i potędze bogów nieśmiertelnych i przekazują to młodzieży''.
Cezar podkreśla prestiż i znaczenie druidów w społeczności celtyckiej i fakt, że decyzje
podejmowane przez nich są ostateczne.
Opis i komentarze zawarte w pracach Cezara (który wprawdzie przytacza dodatkowe informacje), Diodora i Strabona, wskazują na istnienie jednego wspólnego źródła — dzieła Posejdoniosa.
Mimo prorzymskiego nastawienia komentatorów i ich uprzedzeń docenić należy zebrane i podane przez nich wiadomości, zwłaszcza Cezar, uwikłany w bezpośredni konflikt z Celtami, podaje informacje, których brak u Strabona i Diodora i których nie powtarza za Posejdoniosem. Warto tu zauważyć, ze Cezar całą inteligencję galijską określa mianem druidów.
Pisząc o Cezarze nie sposób nie wspomnieć o dwóch braciach druidach, których Cezar dobrze znał. Dywicjak był przywódcą (princeps) Eduów, których stolica znajdowała się w Bibracte (dziś Mont Beuvray). To Dywicjak dal Rzymianom pretekst do rozpoczęcia podboju Galii.
Poszukiwał on silnego sprzymierzeńca, by razem odeprzeć najazdy Germanów. W roku 60 p.n.e. przybył do Rzymu, gdzie pozwolono mu wystąpić przed senatem, co wykorzystał, by prosić o pomoc wojskową. W czasie pobytu w Rzymie gościł u Kwintusa Cycerona (Quintus Tullius Cicero, 102--43 p.n.e.), pretora, zarządcy prowincji i młodszego brata słynnego mówcy i polityka, Cycerona (Marcus Tullius Cicero, l 06-43 p.n.e.). To Cyceron wspomina, że Dywicjak był druidem zaznajomionym z filozofią przyrody i potrafiącym przepowiadać przyszłość.
W liście do brata Marek Cyceron stwierdza:
Ludy barbarzyńskie nię zaniedbują systemu wróżb. W Galii żyją druidzi, poznałem jednego z nich. Dywicjaka z ludu Eduów, twojego gościa i panegirystę. Twierdził, że zna prawa natury, które Grecy nazywają filozofią przyrody, przepowiadał przyszłość stosując zarówno wróżby jak i wnioskowanie.
Gdy Dywicjak wrócił w strony ojczyste, zabrał zapewne z sobą rzymskie obietnice sojuszu, ponieważ z całych sił poświecił się popieraniu takiego sojuszu.
Tymczasem jednak Cezar przekonywał rzymski senat do udzielenia poparcia wrogowi Dywicjaka, Ariowistowi, władcy germańskich Swebów. Wreszcie w roku 58 p.n.e. Cezar znalazł sposobność, by wmieszać się w wewnętrzne sprawy Galii i rozpocząć podbój ziem uważanych za najważniejsze tereny celtyckie.
Prorzymska polityka Dywicjaka doprowadzi do podziału wśród Eduów. Frakcja antyrzymska skupiła się wokół Dumnoryksa (imię to znaczy „król świata”), młodszego brata Dywicjaka, który był nie tylko wodzem, ale także druidem. Gdy Cezar na czele wojsk rzymskich wkroczył na terytoria Eduów, wielu Celtów włączyło się do organizowanego przez Dumnoryksa oporu.
Cezar zażądał, by Dywicjak pojmał swojego młodszego brata Dywicjak jednakże stanął po stronie brata, twierdząc, że ukaranie go zaszkodziłoby dobrej opinii, którą cieszył się wśród poddanych. Dumnoryks z całą pewnością był bardziej przewidujący niż jego brat, przeczuwał bowiem, ze Cezar postara się zdobyć dla Rzymu całą Galię.
Wkrótce po klęsce Belgów Dywicjak, król i druid, zniknął ze sceny historycznej. Do tego momentu stale towarzyszył Cezarowi w Galii, namawiając swoich rodaków do pokojowego poddania się Rzymowi. W swym dziele Cezar zamieszcza, jak sam twierdzi, dosłowne sprawozdania z przemów Dywicjaka, sądzi się jednak, że Cezar włożył w usta Dywicjaka to, co sam chciałby usłyszeć na temat roli Rzymu w Galii.
Przyjmując, że Dywicjak był druidem, w owych przemowach trudno doszukać się wartości przypisywanych druidom. Należy tu wprawdzie zaznaczyć, że Cezar nigdy nie wspomina o Dywicjaku jako druidzie, ale świadectwo Cycerona można uznać za w pełni wiarygodne. Nora Chadwick twierdzi, że:
Według wszelkiego prawdopodobieństwa i w świetle uwag Cycerona, Dywicjak był typowym druidem z najlepszego okresu druidyzmu, a jego wpływ na Cezara i istotna pomoc polityczna, której mu udzielił, nieomalże nakazują widzieć w nim ową polityczną moc przypisywaną druidom przez Diona Chryzostoma.
Trudno zgodzić się z twierdzeniem, że kod moralny Dywicjaka, który bez skrupułów oddał swych rodaków, a nawet całą Galię, w ręce Rzymian, był typowy dla druidów, chyba że się jest prorzymskim doktrynerem, można jeszcze zastanowić się nad zniknięciem po roku 54 p.n.e. Dywicjaka ze sceny historycznej. Czy zmarł śmiercią naturalna, czy też został zamordowany przez galijskich patriotów?
W roku 54 p.n.e. to właśnie Dumnoryks stanął na czele Eduów i miał zostać zakładnikiem Rzymu. Cezar postanowił pojmać Dumnoryksa przed podbojem Brytanii, ponieważ zakładał, że gdyby pod jego nieobecność miało w Galii wybuchnąć powstanie, to z pewnością pod wodzą Dumnoryksa. Czekając nad brzegami kanału La Manche na pogodę umożliwiającą żeglowanie, Cezar dowiedział się, że Dumnoryks i jego świta umknęli porywaczom. Posłał za uciekającymi oddział jeźdźców, którzy dogonili i okrążyli galijskiego wodza. Dumnoryks nie chciał się poddać, krzyczał, że jest wolnym człowiekiem i należy do wolnego ludu, został jednak pojmany i zabity. Jego śmierć stała się dla Galów punktem zwrotnym w rozpoczętej wojnie wyzwoleńczej, wojnie, której Rzymianie przez cztery lata nie potrafili stłumić.
Nie brak dowodów na to, że Dumnoryks był wodzem Eduów, bardzo biegłym w sztuce wojennej. Ale jakie istnieją dowody na to, że był, podobnie jak jego brat, druidem? Po pierwsze, wskazywaliśmy już, że druidzi byli kastą ludzi wykształconych, intelektualną elitą, podobną do braminów, która później ograniczyła się do pełnienia funkcji kapłańskich. Dumnoryks z całą pewnością należał do tej kasty, tak jak i do kasty wojskowej. Szukając pretekstu by nie towarzyszyć Cezarowi w wyprawie do Brytanii, przedstawił kilka wymówek. Jedną z nich było pełnienie w tym czasie funkcji religijnych w Galii. Użycie zwrotu
quo religionibus inipeditri sese diceret [w tł. Z. Konika: „względy religijne nie zezwalają na to”] wskazuje, że owe religijne zobowiązania wiązały się z funkcją kapłańską, i tylko on mógł je spełnić.
Nora Chadwick rozpatruje wątpliwości związane z odpowiedzią na pytanie, czy Dumnoryks był druidem:
Nie można mieć wątpliwości, że Dywicjak był druidem, możemy też przyjąć jego twierdzenie o znajomości filozofii i wróżb, tradycyjnie przypisywanych przez nasze najstarsze źródła druidom z Galii. Nie wiemy, czy pozostawał druidem po dostaniu się pod wpływy rzymskie. Prawdopodobnie nie. To tłumaczyłoby brak dalszych wzmianek na ten temat u Cezara, choć inne wyjaśnienia są również możliwe.
W przypadku Durnnoryksa pytanie jest trudniejsze. W żadnym miejscu nie określa się go tym mianem, ale to o niczym nie świadczy. Według wszelkiego prawdopodobieństwa odebrał takie samo wykształcenie jak jego brat. Cieszył się zaufaniem wodzów galijskich przeciwnych Cezarowi i ogromną popularnością wśród zwykłych ludzi. Cóż to były za
religiones, religijne obowiązki, które — według Cezara — uniemożliwiały mu podróż do Brytanii? Jego oddanie sprawom Galii, skrajny konserwatyzm i nieprzejednany sprzeciw wobec wpływów rzymskich czynią go typowym przedstawicielem klasy druidów, jakich spotykamy u późniejszych autorów. Pomijając świadectwo Cycerona dotyczące Dywicjaka, to właśnie Dumnoryks wyłania się z kart dzieła Cezara jako osoba bardziej niż jego brat odpowiadająca portretowi druida podburzającego Galów przeciw Rzymskim najeźdźcom.
Uważa się, że pisząc o druidach Cezar nie tylko nawiązał do szkoły Posejdoniosa, ale sam przyczynił się do powstania pewnej tradycji pisania na ten temat. Z całą pewnością Pomponiusz Mela z Tingentery (główne dzieło ok. 43 n.e.) i Lukan (Marcus Annaeus Lucanus, 39-65 n.e.), obficie czerpali z tekstu Cezara.
Także Pliniusz Starszy (Caius Plinius Secundus, ok. 23—79), który pochodził z rodziny rzymskich kolonistów z Galii Przedalpejskiej i piastował urząd prokurator a Galii, zawdzięczał wiele dziełu Cezara. Pliniusz zginął w sierpniu 79 r. n.e. w czasie słynnego wybuchu Wezuwiusza, który zniszczył Pompeje i Herkulanum. Głównym i jedynym zachowanym dziełem Pliniusza jest
Historia naturalna (
Historia naturalis), w której znajduje się jeden z najpełniejszych zachowanych opisów druidów jako badaczy przyrody, lekarzy i wróżbitów. Pliniusz sam fascynował się magią i dlatego zrozumiałe jest jego zainteresowanie tym aspektem życia druidów.
Być może właśnie fascynacja magią kazała Pliniuszowi wspomnieć o
anguinam, „wężowych jajach” lub „jajach druidów”. Za rządów Klaudiusza skazano na śmierć wodza galijskiego plemienia Wokoncjów ( Vocontii), ponieważ znaleziono przy nim w trakcie procesu sądowego „wężowe jajo”.
Pliniusz twierdzi, że druidzi uważali je za talizman przynoszący szczęście w trakcie procesów. Należy zaznaczyć, że z tej opowieści, niezależnie od jej prawdziwości, nie wynika, jakoby prawo rzymskie karało za związki z druidyzmem. Pliniusz pisze, że widział jedno z tych „jaj druidów”, które było podobne do kryształu rozmiarów średniego jabłka.
Według słów Pliniusza owe jaja powstawały z piany toczonej przez syczące węże. Tworzyła ona lepki śluz, przybierający kształt podrzucanej w górę kuli, która po złapaniu przez druida mogła przeciwdziałać zaklęciom. Jaja widoczne na wizerunkach niektórych celtyckich bóstw symbolizują płodność. W Hochscheid (dzisiejsza Nadrenia w Niemczech) odnaleziono figurkę Strony, galijskiej bogini płodności, uzdrowienia i odrodzenia, trzymającą naczynie z trzema jajami. Co ciekawe, wokół ramion bogini wije się wąż, sięgający po jaja.
W grobowcu galijskiego wodza odnaleziono jaja złożone do grobu z innymi darami. Jaja pojawiają się również w mitologii celtyckiej. Irlandzka bogini Cliodna miała dwa ptaki z Zaświatów, czerwone, o zielonych głowach, które składały niebieskie i karmazynowe jaja. Gdy takie jaja zjadł zwykły człowiek, zmieniał się w ptaka i porastał piórami.
Druidzie jaja często pojawiają się w celtyckim folklorze. W Szkocji mówiono o glain-nan-Druidhe, czyli krysztale druidów. William Camden w dziele
Biitannia ( 1586) wspomina o gemmae anguine, „małych szklanych amuletach, często na szerokość naszych pierścieni, ale znacznie grubszych, zielonych, często niebieskich, a niektóre z ciekawą domieszką błękitu, bieli i czerwieni”. Thomas Kendrick twierdzi, że „w Kornwalii, Walii i Szkocji zwano je wężowymi kamieniami, a w Walii i Irlandii czasami nazywano je szkłem druidów”. Kendrick sądzi, że kryształ, który widział Pliniusz, był ulepiony z malutkich amonitów.
Pliniusz wspomina wielu wybitnych lekarzy z wczesnych lat pierwszego wieku n.e., którzy albo pochodzili z Galii, albo odebrali tam wykształcenie, zanim zamknięto szkoły druidyczne. Crinias z Marsylii, który łączył astrologię z medycyną. Charmis z Marsylii oraz Alcon, zdobyli wykształcenie w Galii; wspominając ich Pliniusz sugeruje, że galijscy lekarze cieszyli się uznaniem aż do czasu podboju rzymskiego i wprowadzenia zakazu uprawiania druidyzmu.
W dalszych częściach tej książki powrócimy do celtyckich tradycji medycznych i astrologicznych.
Pliniusz jako pierwszy wspomina dębowe gaje i jemiołę:
Druidzi — tak bowiem nazywają swoich magi — nade wszystko czczą jemiołę i drzewo na której ona rośnie, pod warunkiem ze jest to dąb. Sadzą gaje dębowe, a wszystkim ich ceremoniom religijnym towarzyszą liście dębowe, nazwę swą druidzi biorą od greckiego słowa.
Następnie Pliniusz podaje opis druidów, który upowszechnił się i należy dziś do najlepiej znanych. Mówiąc o druidach i ich gajach dębowych, pisze:
Wszystko, co rośnie na tych drzewach, uznają za zesłane z niebios i znak, że drzewo to wybrali sami bogowie. Jemioła występuje jednak rzadko, a gdy ją znajdą, zbierają bardzo uroczyście, zwłaszcza w sześć dni po pełni księżyca (...) Przygotowują rytualną ofiarę i ucztują pod drzewem, przyprowadzają dwa białe byki, których rogi obwiązują specjalnie na tę okazję. Kapłan przystrojony w białe szaty wspina się na drzewo i złotym sierpem odcina jemiołę, która spada w rozpostarte białe płótno. Następnie składają ofiarę ze swoich wrogów, modląc się, by bogowie im sprzyjali. Wierzą, że jemioła podana w napoju - przywraca płodność jałowym zwierzętom, i że skutecznie przeciwdziała wszystkim truciznom.
Nora Chadwick zauważyła, że powyższy fragment stanowi jedynie „malowniczą fantazję”:
Razem z opowieścią o królu Alfredzie i ciastkach, królu Kanucie i falach, królu Bruce i pająku, ten fragment zalicza się do klasyki powszechnej wiedzy popularnej (...) Biorąc pod uwagę bezkrytyczną naturę opisów w pismach Pliniusza, należy z dużą ostrożnością podchodzić do fragmentu dotyczącego jemioły i druidów.
Jeżeli chodzi o druidów irlandzkich, to należy tu dodać, że jemioła nie występowała w Irlandii, wprowadzono ją dopiero pod koniec osiemnastego lub na początku dwudziestego wieku. Gdyby przyjąć wszakże, że druidzi galijscy rzeczywiście czcili jemioły, a ceremonia jej zrywania była tak ważna, jak sugeruje w swym opisie Pliniusz, to dziwny jest fakt, że brak jakiejkolwiek innej wzmianki na ten temat w pozostałych źródłach. Sam Pliniusz cytuje Polihistora (Alexandros Polyhistor, ur. ok. 105 p.n.e.), jako autorytet w dziedzinie dębów i jemioł, ale pisma Polihistora ani nie są źródłem, ani nie potwierdzają tego typu fantazji.
Pliniusz jako pierwszy pisarz wprowadził do portretu druidów gaje dębowe. Poza derywacją nazwy druidów w pismach Posejdoniosa i jego następców, drzewa nie pojawiają się jako istotny aspekt świata druidów. Również rodzime celtyckie źródła nie poświęcają im zbyt wiele uwagi. Ale po Pliniuszu pojawia się prawdziwy zalew opisów drzew i gajów.
Echo słów Pliniusza odnaleźć można u Lukana, który pisze o druidach zamieszkujących ostępy leśne, oddających się barbarzyńskim i złowrogim praktykom składania ofiar. Lukan, opisując w eposie historycznym
Farsalia (
Pharsalia) las w pobliżu Marsylii, określa go jako niesamowite i zaczarowane miejsce: „ludzie nigdy nie nawiedzali tego miejsca, aby oddawać hold bardzo blisko niego, lecz pozostawili je bogom... Sam kapłan zbliża się tam z lękiem i boi się tego, że mógłby spotkać pana owego gaju”.
Lukan wprawdzie nie posuwa się do tego, by nazwać owo miejsce lasem druidów, lecz taki wniosek zdaje się oczywisty.
Farsalia nie są dziełem historycznym, ale nie można tu nie wspomnieć o fragmencie, w którym Lukan opisuje pnie drzew pokryte prymitywnie rzeźbionymi podobiznami bogów (
simulacra maesta dcorum).
W roku 1963 odkryto w bagnistych okolicach wokół źródeł Sekwany około 140 drewnianych rzeźb, które znajdują się teraz w muzeum archeologicznym w Dijon. W miejscu tym znajdowało się galijskie sanktuarium Sekwany, bogini tego źródła. Znaczenie znaleziska, w połączeniu z uwagami Lukana, polega na tym, że rzeźby wykonano w drewnie dębowym. Sądzi się, że te statuetki bogów i bogiń były ofiarami wotywnymi.
Laktancjusz w komentarzu do
Tebaidy Stacjusza (Publius Statius, ok. 45—96 n.e.), zanotował: „druidzi to ci, którzy lubuja się w dębach”. Stacjusz wspomina „las gęsty i pradawny, nie tknięty ludzką ręką i nieczuły na promienie słońca”. Blade i niewyraźne światło podkreślało złowrogą ciszę i wywoływało trwogę. Boska obecność Latony (łacińskie imię greckiej bogini Leto, jednej z Tytanid, matki Apollona i Artemidy) „napełniała las, a w cieniu drzew cedrowych i dębowych skrywał się jej portret”.
Można by oczywiście uznać pisma Rzymian za wiarygodne i przypisać druidom ciemne gaje dębowe, zwłaszcza że — jak wiemy — większość ludów indoeuropejskich uważała las za miejsce święte, a w Indiach ślady tego kultu widoczne są jeszcze dzisiaj. Pewne pytania i wątpliwości jednak pozostają.
Tacyt (Publius Cornelius Tacitus, ok. 55 — po 117 n.e.) pisząc o ciemnych lasach na wyspie Anglesey, poświęconych barbarzyńskim przesądom i zniszczonym przez Swetoniusza Paulinusa ok. 61 r. n.e., zdaje się potwierdzać uwagi Pliniusza. Jednakże Tacyt nie był bezpośrednim świadkiem tych zdarzeń, czyżby więc współtworzył tradycję rozpoczętą przez Pliniusza? Oczywiście należy pamiętać, że teściem Tacyta był Agrykola (Cnaeus lulius Agricola, 40—93 n.e.), który odbył służbę wojskową w Brytanii za czasów Swetoniusza, a później sam został gubernatorem prowincji.
W dziełach Tacyta pojawia się jednak pewien problematyczny wątek, zwłaszcza w
Germanii, mianowicie cechy przypisywane przez niego Germanom sprawiają wrażenie celtyckich. Czyżby Tacyt i inni pisarze rzymscy pogubili się tak dalece w zwyczajach Celtów galijskich, że przypisywali im obyczaje germańskie i odwrotnie? Według Tacyta to właśnie Germanie zamieszkiwali głębokie lasy i uważali je za święte.
Gaje i dąbrowy czczą, a miejsce poświęcone nosi imię bóstwa i nigdy nogą ludzką nie jest kalane. Ponura powaga napełnia to miejsce, czczone jedynie z oddali i widziane tylko w kontemplacji".
Pliniusz Młodszy (Caius Plinius Secundus, 61- 113 n.e.) podobne słowa wkłada w usta Germanów: „Uwielbiamy powagę lasu i cisze, która nas spowija”. Czyżby więc pisarze rzymscy, poczynając od Pliniusza, omyłkowo wprowadzili Celtów w święte gaje Germanów? Byłaby to pomyłka odbijająca się echem przez całe stulecia nauki.
O jednym z plemion germańskich Tacyt błędnie pisze, że język ich jest mieszkańcom Brytanii bliższy. Ci, o których wspomina, byli z całą pewnością Celtami, a nie Germanami. Twierdzi również, że „Germanowie znają liczne wiersze, a recytatorzy zwani są w miejscowym języku bardami”. Tacyt ponownie myli tu Celtów z Germanami. Określa Velede jako boginię germańską, choć imię to z pewnością świadczy o celtyckim rodowodzie — powrócimy jeszcze do niej w rozdziale poświęconym druidkom. Zwyczaj odczytywania wróżb z rózg wyciętych przez germańskich kapłanów w świętym gaju przypomina druidyczny kult jemioły opisany przez Pliniusza Starszego.
Nora Chadwick przedstawiła inną teorię tłumaczącą pojawienie się dębowych gajów u łacińskich autorów opisujących druidów w pierwszym wieku n.e. Galia, jak pamiętamy, uległa Rzymowi w pierwszym wieku p.n.e., a cesarze August, Tyberiusz i Klaudiusz z powodów, których możemy się domyślać, mieli zakazać druidom działalności. Gdyby tak było, to po wygnaniu ze społeczeństwa, zamknięciu szkół i zakazaniu otwartej działalności druidzi rzeczywiście mogliby skryć się w niedostępnych leśnych ostępach Galii i tam kontynuować swe nauczanie i tajemne praktyki. Pewnego poparcia tej tezie dostarcza Pomponiusz Meta pisząc w pięćdziesiąt lat po wprowadzeniu zakazu działalności druidów:
„Nauczają wielu rzeczy najszlachetniejszych przedstawicieli swej rasy w ukrytych i odległych miejscach, w ciągu dwudziestu lat, w pieczarach lub niedostępnych lasach”.
Ten fragment przypomina opisy „szkól żywopłotowych” z Irlandii, gdzie po wprowadzeniu w siedemnastym wieku specjalnych karnych ustaw skierowanych przeciwko rodzinnej edukacji, rozpowszechniły się małe, tajne szkoły, lekcje odbywały się w zaroślach, a ukryty w przydrożnym żywopłocie uczeń ostrzegał przed nadejściem angielskich żołnierzy. Powrócimy do tego tematu w rozdziale poświęconym szkołom druidycznym.
To jednak Korneliusz Tacyt podaje nam bezcenne wiadomości o wiedzy historycznej druidów, cytując w Dziejach przepowiednie wygłoszona przez galijskich druidów w czasie panowania cesarza Wespazjana, co potwierdza w sposób pośredni, że w tym czasie druidzi nie byli całkowicie wytępieni. W grudniu roku 69 n.e. Wespazjan pokonał i zabił cesarza Witeliusza, a następnie obwołał się cesarzem. Według Tacyta:
Gallowie podnieśli głowę, ten sam wszędy wojsk naszych los mieniąc, gdy rozgłosiła się wieść, jako Sarmaci i Dacy Moesijskie i Panonskie zimowiska oblegają. Podobnie o Brytanii zmyślano. Lecz nic równie jak pożar Kapitolu, że kres państwa nadszedł, wiary nie wzbudziło. Że zdobyli ongi Gallowie Miasto, lecz ocalona Jowisza siedziba ostało się państwo, dopustem ninie ognia znak gniewu niebo dało, i posiadło świata zaalpejskim ludom zwiastuje.
Tacyt cynicznie podsumowuje: „I tak to druidzi deklamowali swe puste przesądy” [Okęcki tłumaczy: „zabobonem czczym druidy śpiewały”]. Przepowiednia okazała się o trzysta lat przedwczesna, nie sposób bowiem nie zauważyć, że po upadku Rzymu to właśnie ludy germańskie z drugiej strony Alp zapanowały nad światem.
Należy tu wskazać na pewien bardzo ciekawy szczegół — pamięć o zwycięstwie wojsk celtyckich nad armią rzymską w bitwie nad Allią 18 lipca roku 390 lub 387p.n.e. była wciąż żywa wśród druidów w roku 69 n.e. W czasie tej bitwy wojska celtyckie z Brennusem na czele złupiły Rzym, lecz nie zdołały zdobyć Kapitolu. Po negocjacjach Rzymianie zobowiązali się wypłacić okup w zamian za wycofanie się Celtów. Nie jest jasne, czy pamięć o tych wydarzeniach przetrwała w formie ustnej, czy też w postaci zapisów. Tacyt potwierdza tu, za Ammianem Marcellinem cytującym Timagenesa, znaczenie druidów jako historyków.
Do tej pory zajmowaliśmy się pismami popierającymi Imperium Rzymskie. Ich autorami byli pisarze łacińscy lub greccy apologeci. Oprócz tych Greków, którzy pracowali dla Rzymu, istniała również inna szkoła, związana z pisarzami wykształconymi w Aleksandrii. Pojawili się oni w pierwszym wieku n.e., ale wykorzystywali także starsze materiały źródłowe. Ich zainteresowania skupiały się na zbieraniu materiałów i opisywaniu tradycji.
Przykładali dużą wagę do dokładnego cytowania źródeł i raczej układali encyklopedie, nie sporządzając opisów na podstawie bezpośredniej obserwacji. Profesor Stuart Piggott, jeden z bardziej znanych współczesnych naukowców zajmujących się druidami, skłania się ku odrzuceniu prac szkoły aleksandryjskiej. Twierdzi, że pisma ich to tylko „kompilacje materiałów z drugiej ręki, pisane bez dostępu do autentycznych źródeł i bez kontaktu ze świadkami osobiście znającymi świat celtycki”.
Profesor Piggott sądzi, że teksty szkoły aleksandryjskiej doprowadziły do wykreowania obrazu druida jako „dzikiego mędrca”, który swym romantyzmem urzekł później siedemnasto- i osiemnastowiecznych badaczy francuskich i angielskich.
Z całą pewnością pisarze ci nie byli zaangażowani w propagandę na rzecz Imperium Rzymskiego i pisali o Celtach i druidach w sposób bardziej obiektywny. Jako pierwsi porównali druidów do kasty braminów z Indii. Nora Chadwick, przy całej swojej idealizacji dokonań rzymskich, zauważyła, że tradycja aleksandryjska jest istotna.
Dion Chryzostom (Dio Cocceianus, ok. 40 — po 117 n.e.), zwany „złotoustym”, pochodził z Bitynii i był pierwszym wybitnym przedstawicielem szkoły aleksandryjskiej. Podczas pobytu w Rzymie wszedł w konflikt z cesarzem Domicjanem i został skazany na wygnanie. Podróżował po Grecji i Azji Mniejszej, gdzie spotkał Celtów w Galacji.
Dion Chryzostom daje w Mowach ciekawy i pełen szacunku opis druidów. Jako pierwszy porównuje ich, całkiem słusznie moim zdaniem, do indyjskich braminów, wspomina o ich politycznym wpływie na społeczność celtycką oraz o ich starożytnej wiedzy i proroctwach:
Celtowie ustanowili kastę druidów, którzy czytali wróżby, prorokowali i posiadali wiedzę. Bez nich nie wolno było królom ani działać, ani podejmować decyzji, w rzeczywistości to oni sprawowali prawdziwą władzę, a królowie im się podporządkowywali będąc tylko narzędziem w ich rękach, tymczasem druidzi zasiadali na złotych tronach, mieszkali we wspaniałych domach i oddawali się wystawnym ucztom.
To z pism szkoły aleksandryjskiej dowiadujemy się o porównaniu druidów do pitagorejczyków, zwłaszcza w ich nauczaniu o nieśmiertelności duszy. Wrócimy do tego tematu później.
Święty Hipolit (Hippolytos, ok. 170-235 n.e.) twierdził, że druidzi przejęli naukę o nieśmiertelności duszy od Zalmoksisa, niewolnika Pitagorasa. Zaprzeczył temu Klemens Aleksandryjski (ok. 140 — ok.215) dowodząc, że to Pitagoras rozwinął swoje poglądy pod wpływem Celtów.
Dla Diogenesa Laertiosa (tworzył ok. 225-250 n.e.) największym autorytetem w sprawie doktryn Pitagorasa jest Polihistor, autor dzieła poświęconego Pitagorasowi. Dzieło to zaginęło, ale Diogenes najprawdopodobniej miał do niego dostęp. Znał argumenty Klemensa, ale opowiedział się po stronie Hipolita. Zresztą argumentacja Klemensa obracała się wokół dość dziwacznego twierdzenia: „Filozofia pochodzi od Greków, albowiem jej nazwa nie da się przetłumaczyć na żaden obcy język”.
Oprócz Diona Chryzostoma, Hipolita i Diogenesa Laertiosa, również Orygenes (ok. 185-255) i Cyryl Aleksandryjski (arcybiskup Aleksandrii w latach 412-444) wypowiedzieli się na temat druidów i ich filozofii.
Orygenes, następca Klemensa w aleksandryjskiej Szkole Katechetycznej, utrzymywał, że druidzi nauczali monoteizmu. Do wszystkich tych zagadnień powrócimy w rozdziale traktującym o filozofii druidów.
Źródła aleksandryjskie wspominają wcześniejszych pisarzy, którzy zajmowali się badaniami nad Celtami i druidami, ale których pisma nie zachowały się. Zarówno Diogenes Laertios, jak i Klemens Aleksandryjski obficie korzystali z pism Timajosa (Timaeus, ok. 356-260 p.n.e.).
Diogenes Laertios powoływał się także na autorytet Sotiona, filozofa z Aleksandrii (tworzył ok. 200-170 pn.e.). Cytowani są często również inni greccy pisarze, od Herodota z Halikarnasu (ok. 490-425 p.n.e.) po Polihistora (Alexandros Polyistor, ur. ok. 105 p.n.e.), ale autorzy ci nie wspominali druidów z nazwy.
Wśród autorytetów cytowano także Arystotelesa (354-322 p.n.e.), słynnego ucznia Platona. Jednakże, jak już wspominałem, okazało się, że Arystoteles nie był autorem dzieła Magicus, przypisanego mu przez Diogenesa. Ustalił to dopiero V. Rose (w
Aristoteles Psetidepigraplius, Lipsk 1863).
Pomijając jednak kwestię autorstwa, dzieło to, powstałe w drugim wieku p.n.e., zawiera jedne z najwcześniejszych wzmianek o druidach i ich filozofii i dlatego warte jest naszego zainteresowania. Diogenes przypisał utwór Arystotelesowi na skutek mylnego odczytania Polihistora, błąd ten został poprawiony w pracy R.D. Hicksa Diogenes Lacrtios (1958). Sam Diogenes Laertios utrzymywał, że druidzi nauczali w triadach i do podstaw ich tradycji należało „czcić bogów, nie czynić zła i wprawiać się w męstwie”.
Profesor Piggott przyznaje wprawdzie, że dzięki działalności pisarzy szkoły aleksandryjskiej zachowało się wiele fragmentów wcześniejszych tekstów, lecz on sam bardziej ceni tradycje szkoły Posejdoniosa, gdyż „dostarcza ona bezpośrednie wiadomości na temat celtyckich zwyczajów i tradycji”.
Piggott odrzuca tradycję aleksandryjską, zarzucając jej „budowanie romantycznego obrazu barbarzyńskich filozofów, druidów, jakich chcielibyśmy widzieć, a nie tych, jakimi byli naprawdę”. należy tu jednak wyraźnie zaznaczyć, że większość wiadomości podawanych przez pisarzy tej szkoły to jedynie powtórzenia za Posejdoniosem.
Nawet Cezar, który miał przecież otwarty dostęp do bezpośrednich wiadomości, obficie korzystał z dzieła Posejdoniosa, choć oczywiście uzupełniał je własnymi obserwacjami. Jak już wcześniej wspomniano, nie można mieć jednak pełnego zaufania do Cezara. Niektóre jego uwagi na temat Brytanii są zupełnie absurdalne:
Mieszkańcy środkowej części wyspy nie sieją na ogół zboża, ale żywia się mlekiem i mięsem, a odziewają w skóry. Wszyscy zaś Brytowie malują się urzetem barwierskim, który farbuje na niebiesko, i zyskują przez to groźniejszy wygląd w czasie walki; włosy noszą długie, a całe ciało golą prócz głowy i górnej wargi,
Celtowie znani byli ze swej troski o wygląd zewnętrzny. Diodor Sycylijski wspomina , że mydło było celtyckim wynalazkiem, razem z odpowiednim słowem (sapo). W czasach Cezara produkty wełniane pochodzące z Brytanii cieszyły się uznaniem w całym Imperium, a posiadanie brytyjskiego płaszcza wełnianego traktowano jako oznakę prestiżu. Nie miejsce tu na dokładne odparcie złośliwych uwag Cezara. Nawet współczesny Cezarowi Strabon twierdził, że handel z Brytanią, największą potęgą poza Imperium, powinien odbywać się na zasadzie równości, gdyż przynosiłby wtedy więcej korzyści, uczynienie natomiast z Brytanii prowincji rzymskiej wiązałoby się z nakładami na stacjonujące tam wojska i urzędników. Nie da się tego opisu pogodzić z obrazem dzikiego kraju, jaki starał się odmalować Cezar, by usprawiedliwić swój najazd i podbój.
I jeszcze jedna uwaga na temat pisarzy ze szkoły Posejdoniosa. Zazwyczaj nie podawali oni źródła swoich informacji, podczas gdy aleksandryjczycy zawsze byli w tym względzie bardzo skrupulatni. Obie grupy cytowały wcześniejsze źródła, mało kto miał bezpośredni kontakt ze społeczeństwem celtyckim, ale autorzy ze szkoły Posejdoniosa w swych pismach wyraźnie kierowali się popieraniem Imperium Rzymskiego.
Te dwie szkoły — Posejdoniosa i aleksandryjska — stanowią dla nas antyczne źródła dotyczące druidów. Korzystając z nich należy ustawicznie pamiętać, że niezależnie od nastawienia — od wyraźnie antyceltyckiego do życzliwego — autorzy tych pism należeli do kultury i społeczności różnej od celtyckiej.
Dlatego też nawet najbardziej życzliwy obserwator mógł całkowicie błędnie zinterpretować nie znaną mu rzeczywistość. Z przykładem drastycznego przeinaczenia faktów spotkałem się zbierając materiały do mojej książki
MacBeth. High King of Scotland 1040-57 (Makbet: Król Szkocji 1040-57, 1980).
Do jedenastego wieku obowiązywało w Szkocji celtyckie prawo, w którym nie istniało pojęcie primogenitury, czyli sukcesji syna pierworodnego. Głównego króla wybierano zgodnie z ograniczonymi zasadami dziedziczenia: wyboru dokonywali najpierw przedstawiciele klanu (derbhfine), później wodzowie i inni władcy.
Jak ten zwyczaj mógł zostać odebrany przez kogoś przyzwyczajonego do systemu primogenitury? Przykładem takiej odpowiedzi jest komentarz wybitnego dziewiętnastowiecznego historyka angielskiego, profesora A.I. Churcha. Church zauważył, bardzo pomysłowo, że walka o królestwo w Szkocji musiała przebiegać szczególnie krwawo, ponieważ „rzadko kiedy syn zastępował na tronie ojca!” Prawo celtyckie stanowiło, ze królem mógł zostać najlepszy kandydat z rodziny, niekoniecznie syn poprzedniego władcy.
W przytoczonym komentarzu widać całkowite niezrozumienie obowiązujących pojęć społecznych i kulturowych. Church wyobraził sobie chaos i rozlew krwi, podczas gdy nic takiego nie miało miejsca. Toteż greckie i łacińskie komentarze są z pewnością wartościowe, ale nie można przyjmować ich bezkrytycznie.
*