Geneza zakonów rycerskich wiąże się ściśle z dziejami średniowiecznych wypraw krzyżowych. Rzec by można, że owe bractwa mnichów-rycerzy powstały jako swego rodzaju uboczny produkt pierwszej wyprawy krzyżowej, rozpoczętej w 1096 r. z inicjatywy papieża Urbana II, a zakończonej zdobyciem Grobu Świętego i utworzeniem w 1099 r. „łacińskiego” państwa na Bliskim Wschodzie.
Królestwo Jerozolimskie, bo o nim tu mowa, przez cały okres swego blisko dwustuletniego istnienia ani przez chwilę nie zaznało pokoju. Dla jego obrony krzyżowcy wznieśli około stu warownych zamków i wykształcili struktury feudalne, które dzięki powiązaniu osiadłej w Królestwie szlachty z jego władcami stosunkami lennymi, regularnie dostarczały wojska. Były to jednak siły niewystarczające, by trzymać na dystans jednoczące się wciąż siły islamu; stąd powstanie religijnych bractw, które poza ślubami zakonnymi składały dodatkowo ślub walki z niewiernymi, spotkało się natychmiast z poparciem zarówno władców Jerozolimy, jak i papieży.
Szczególnie papieże, którzy sprawowali nad zakonami rycerskimi bezpośrednią jurysdykcję, nieustannie stymulowali rozwój owych rycersko-religijnych organizacji coraz to nowymi przywilejami. Widzieli w nich swoją własną, niezależną od miejscowych władz świeckich i duchownych armie, której z czasem spodziewali się używać dla realizacji własnej polityki.
Gerard Tonque - założyciel zakonu szpitalników
(ur. ok. 1040, zm. 3 września 1120) Na owo „zbrojne ramię papieża” składały się w tym czasie trzy zakony: Rycerze Świątyni (zwani templariuszami), Rycerze Szpitala Jerozolimskiego św. Jana (zwani joannitami lub szpitalnikami) i Zakon Szpitala Najświętszej Panny Marii Domu Niemieckiego w Jerozolimie, który ukonstytuował się w Akce podczas trzeciej wyprawy krzyżowej i nie odegrał większej roli w dziejach Królestwa Jerozolimskiego; zapisał się za to później w historii Polski pod nazwą Zakonu Krzyżackiego.
Jak widać, dwa z rycerskich zakonów miały pierwotnie jako swoją siedzibę szpitale. Nie jest to przypadkiem. Zarówno joannici, jak i Krzyżacy byli początkowo bractwami szpitalnymi, służącymi opieką przybyłym do Jerozolimy pielgrzymom. Opieka ta zaczęła stopniowo obejmować także obronę pątników przed atakami ze strony muzułmanów, czym templariusze parali sie od samego początku. To przeobrażenie się szpitalników w zakony walczące spowodowane było wymogami czasów, a zapewne także zmianą w ich składzie osobowym, w którym stopniowo zaczęli wieść prym przybyli z Europy rycerze.
Wielu z nich było młodszymi - a więc nie dziedziczącymi - synami europejskich feudałów, dumnymi i sfrustrowanymi, z natury skłonnymi do warcholstwa, tak więc takie ukierunkowanie ich energii i poddanie ich rygorom zhierarchizowanego życia zakonnego było na rękę wszystkim możnym ówczesnego świata. Stąd liczne nadania i darowizny na rzecz zakonów.
Częściej jednak świadczenia te stanowiły coś w rodzaju substytutu pielgrzymki do Ziemi Świętej, sposób na uspokojenie wyrzutów sumienia u tych, którzy nie mogli lub nie chcieli spełnić owego „chrześcijańskiego obowiązku”. Zdarzało się też, że zakony otrzymywały nadania lub dary pieniężne jako ekspiację za popełniona zbrodnię; dużą sumę przesłał im na przykład król angielski Henryk II za zabójstwo Tomasza Becketa.
Błędem byłoby jednak sądzić, że rosnące bogactwo zakonów stanowiło jedyny magnes dla uboższego rycerstwa Europy; należy także wziąć pod uwagę silną motywację religijną ówczesnych ludzi. Złożenie ślubów zakonnych pociągało wszak za sobą nie lada wyrzeczenia.
O prestiżu, jakim zakony rycerskie cieszyły się w Europie, świadczyć może fakt, że bezdzietny król Aragonii, Alfons I zwany Wojownikiem, uznał je za godne odziedziczenia po nim całego królestwa. Wychodził z założenia, że tylko one gwarantują skuteczną obronę królestwa przed Maurami. Zapisał je wiec trzem zakonom: templariuszom, szpitalnikom i bożogrobcom.
Po śmierci Alfonsa zakony zgłosiły się po swoją sukcesję, ale Aragończycy udaremnili im jej objęcie. Koniec końców rycerze-mnisi otrzymali w Aragonii nadania ziemskie, zwolnienia od podatków i szereg przywilejów.
Aż do upadku Królestwa Jerozolimskiego rycerze w habitach stanowili trzon jego sił zbrojnych, a także sprawowali w nim funkcje porządkowe - czyli, jak byśmy to dziś powiedzieli, policyjne. Wielcy mistrzowie zakonów darzeni byli wielką estymą; zasiadali w sądzie najwyższym Królestwa, a ich słowo liczyło się we wszystkich sprawach wagi państwowej.
Flaga templariuszy Władcy Królestwa chętnie powierzali rycerzom zakonnym obronę warownych zamków, wiele z nich oddając zakonnikom w posiadanie. Połączenie ślepego posłuszeństwa wobec władz zakonnych i wybujałej etyki rycerskiej z jednej strony z ostrą konkurencją o sławę i zaszczyty między samymi zakonami z drugiej uczyniło z nich znakomitych wojowników.
O sławę i zaszczyty konkurowali szczególnie templariusze i szpitalnicy. Oczywiście zakony te świadome były wspólnoty pochodzenia i celów, o czym świadczą na przykład pewne fragmenty w szczegółowych statutach zakonu templariuszy, zwanych ordonansami. W rozdziale dotyczącym obozowania czytamy: „Nikt nie powinien bez zezwolenia chadzać do kwater ludzi świeckich, a także zakonnych, chyba że obozują sznur przy sznurze ze szpitalnikami"; z kolei w rozdziale określającym zachowanie na polu bitwy stwierdza się wyraźnie, że rycerz, który odłączy się w wirze walki od swoich zbrojnych braci, spieszy do pierwszej chorągwi, którą zdoła napotkać, najlepiej do szpitalników.
Statuty statutami, ale już pod koniec XII w. rywalizacja między rycerzami obu zakonów musiała przybrać formy na tyle ostre, by ich mistrzowie (a było to za czasów Rogera des Moulins i Odona de Saint-Amand) zdecydowali się położyć jej kres. Sporządzili oni układ, który miał za zadanie usprawnić rozstrzyganie sporów między podległymi im rycerzami. Na mocy owego układu spory miało najpierw rozsądzać trzech braci z każdego zakonu, wybranych przez komandorów (przełożonych) zainteresowanych klasztorów lub prowincji, drugą instancją mieli być wspólni przyjaciele, a najwyższą sami mistrzowie, do których adwersarze mieli wysyłać listy wyjaśniające podłoże sporu.
„Gdyby zaś któryś brat - niech Bóg strzeże - złamał ten układ i zerwał pokój, naruszyłby nakazy Domów i Kapituł w Jerozolimie, nie uzyskałby przebaczenia bez stawienia się przed swym mistrzem i Kapitułą w Jerozolimie”. Gwarantem układu został papież Aleksander III, który podpisał go w 1179 r.
Jak groźna w skutkach mogła być rywalizacja zakonów, świadczy wynik potyczki z przeważającymi siłami wojsk Saladyna pod Nazaretem w 1187 r., w której szpitalnicy wzięli udział niejako wbrew sobie, wyłącznie wskutek głośnego posądzenia o tchórzostwo przez wielkiego mistrza templariuszy. W potyczce tej zginął między innymi wielki mistrz szpitalników i prawie wszyscy obecni Rycerze Świątyni łącznie z marszałkiem zakonu.
Zakonnicy-rycerze zawsze bili się z niezwykłą zajadłością, ale też wiedzieli, że w razie dostania się do niewoli prawdopodobnie nie zostaną przez towarzyszy z niej wykupieni (takie obowiązywały w zakonach reguły), a ze strony Saracenów nie mogli spodziewać się litości. I tak w miesiąc po wspomnianej potyczce miała miejsce wielka bitwa pod Hittinem, zakończona klęską "łacinników”. Po bitwie Saladyn nakazał stracić wszystkich wziętych do niewoli rycerzy zakonnych. Darował życie tylko mistrzowi templariuszy.
Niestety, wspomniana rywalizacja obu zakonów, coraz zacieklejsza, często owocowała bojkotem różnych przedsięwzięć militarnych, ponieważ templariusze i szpitalnicy niechętnie stawali w jednym szeregu. Z czasem przerodziła się ona w otwartą wrogość, co dodatkowo osłabiło i tak już uginające sie przed naporem sił islamu państwo. Wewnętrzne konflikty zdominowały całą XIII-wieczną historię Królestwa Jerozolimskiego, a prym w nich wiedli zwalczający się zaciekle szpitalnicy i templariusze.
Przystępowali oni zawsze do przeciwnych stronnictw politycznych (zdarzało się nawet, że sprzymierzali się z muzułmanami przeciw innym chrześcijanom) i dla osiągnięcia swoich celów nie przebierali w środkach.
Są powody, aby mniemać, że szpitalnicy posługiwali się fanatyczną sektą asasynów dla usuwania niewygodnych sobie ludzi. W konszachty z asasynami wchodzili zresztą także templariusze. Gdy wiadomość o tych knowaniach dotarła do papieża, ten zagroził obu zakonom w 1236 r. klątwą kościelną. W dwa lata później wydał bullę skierowaną do szpitalników, w której nawoływał ich do odmiany obyczajów; oskarżał w niej Zakon o lekceważenie ślubów czystości i ubóstwa.
Tymczasem konflikt między zakonami rycerskimi zaostrzał się. W latach czterdziestych XIII wieku na ulicach Akki (stolica Zakonu od 1206 r., zwana także St Jean d'Acre) dochodziło nawet do gorszących bijatyk między joannitami i templariuszami. Wciąż zdarzało się, że zakony te jednoczyły się w walce ze wspólnym wrogiem, ale nawet zewnętrzne zagrożenie i przymusowe braterstwo broni nie potrafiło pogodzić ich na dłuższy czas. Jedną z ostatnich wielkich bitew, w której walczyły one ramię w ramię, rozegrała się w 1244 r. (w rok po ostatecznym zajęciu przez Saracenów Jerozolimy) na przedpolu Gazy, gdzie naprzeciw chrześcijanom stanęły wojska egipskie.
Emblemat Zakonu Krzyżackiego Zakony wystawiły do niej po trzystu rycerzy, pod dowództwem zwierzchników zakonnych. Mistrzem joannitów był wtedy Wilhelm z Chateauneuf. Bitwa zakończyła się klęską chrześcijan, a Wilhelm dostał się do niewoli.
Znawca dziejów wypraw krzyżowych, Steven Runciman, stwierdza wyraźnie, że gdyby nie owe zakony, państwa krzyżowe przestałyby istnieć znacznie wcześniej, jednak gdyby były one bardziej świadome swej odpowiedzialności i mniej zawistne, to dysponując tak ogromną siłą, miały szanse skutecznej obrony Królestwa.
Kres istnienia Królestwa Jerozolimskiego, który nastąpił w 1291 r. wraz z upadkiem jego ostatniej stolicy, Akki, otworzył w historii zakonów rycerskich nowy rozdział. Templariusze i szpitalnicy osiedli początkowo na Cyprze, Krzyżacy przenieśli swoje operacje do Europy, gdzie pierwszą siedzibą ich wielkiego mistrza stała się Wenecja.
*
Trzeba pamiętać, że dla wszystkich zakonów rycerskich Królestwo od dawna było już tylko wysuniętą placówką militarną, dla której kraje Europy stanowiły zaplecze gospodarcze i polityczne. Na ziemiach nadawanych szczodrze rycerzom-mnichom przez władców i możnych świeckich i duchownych pracowały tu dla zakonów tysiące ludzi; przy wszystkich zaś dworach Europy uwijali się pracowicie sami zakonnicy, werbując nowych członków, wyjednując kolejne przywileje i dokonując operacji finansowych.
Szczególnie najpopularniejsi wówczas templariusze bardzo szybko wzbogacili się i zasłynęli jako „bankierzy Europy". Pożyczali na wysoki procent, ale słynęli z uczciwości i niezawodności. Mieli swoje kantory w większości miast zachodniej Europy i w każdym z nich można było wypłacić pieniądze wpłacone za pokwitowaniem w dowolnym innym kantorze. Nadmierne zainteresowanie pieniądzem i swoista arogancja w stosunku do możnych tego świata obróciły się w końcu przeciwko Rycerzom Świątyni.
Oto król Francji Filip IV zwany Pięknym, zadłużony u templariuszy, postanowił położyć rękę na ich bogactwach i w tym celu oskarżył ich w 1307 r. o herezje. Było to w owych czasach oskarżenie ze wszystkich najcięższe, a udowodnienie własnej niewinności praktycznie niemożliwe.
Wygląda zresztą na to, że w ceremonii inicjacyjnej podczas przyjmowania do zakonu istotnie występowały elementy, które zinterpretować można było jako bluźniercze. Inn a rzecz, że tylko nieliczni z poddanych torturom zakonników nie przyznali się do wszystkich zarzucanych im win. Proces templariuszy był pierwszym w dziejach nowożytnych procesem politycznym na taką skalę, bowiem w stan oskarżenia postawiono całą organizacje. Starannie przygotowany przewód sądowy doprowadził do kasaty zakonu, a wielu jego notabli a w tym sam wielki mistrz, Jakub de Molay - spłonęło na stosie.
Upadek templariuszy do dziś budzi zainteresowanie historyków, inspiruje literatów, a nawet poszukiwaczy skarbów - gdyż znacznej części legendarnego skarbca Rycerzy Świątyni jakoby nigdy nie odnaleziono.
O tym, jak nośna była legenda templariuszy, niech świadczy fakt, że w XIX w. różne organizacje wolnomularskie zaczęły się mienić kontynuatorami zakonu. Próbowano dowodzić, że przetrwał on w podziemiu przez pół tysiąclecia.
Zakon Krzyżacki przetrwał upadek Królestwa Jerozolimskiego w stosunkowo dobrej kondycji. Sądzić można, że Rycerze Najświętszej Panny Marii nigdy nie widzieli w nim dla siebie większej przyszłości; już bowiem około 1211 r. usiłowali założyć państwo krzyżackie w Siedmiogrodzie. Gdy wszelako rozpanoszyli się tam zanadto i zaczęli lekceważyć władzę królewską, ich niedawny protektor, król węgierski Andrzej II, zrównał z ziemią ich grody obronne i nakazał opuścić granice państwa.
Eksmisja Krzyżaków z Siedmiogrodu spowodowała ich zwiększone zainteresowanie ziemiami położonymi bardziej na północ, czego konsekwencje są nam doskonale znane.
*
Dzieje joannitów potoczyły się inaczej aniżeli templariuszy i Krzyżaków. Byli oni silniej niż inne zakony powiązani z Ziemią Świętą, gdyż zaistnieli tu jeszcze przed zdobyciem jej przez krzyżowców. Ich korzenie tradycyjnie wywodzi się od charytatywnego bractwa założonego w Jerozolimie około połowy XI w. przez pobożnych i zapobiegliwych włoskich kupców z Amalfi, wśród których niekiedy wymienia się Pantaleona Mauro.
Nabyli oni za zezwoleniem kalifa jerozolimskiego posiadłość w pobliżu Grobu Świętego i zbudowali tam opactwo św. Marii Łacinników, a w nim hospicjum dla przybywających z Europy pielgrzymów. Celem osadzonego w nim bractwa była opieka nad owymi pobożnymi podróżnikami. Patronem bractwa został św. Jan Chrzciciel.
Wiadomo, że w czasach pierwszej wyprawy krzyżowej, zakończonej zdobyciem w 1099 r. Jerozolimy, owymi
fratres servientes kierował niejaki Gerard, zwyczajowo uznawany obecnie za błogosławionego.
Gerard, znający doskonale kraj, położył zapewne jakieś zasługi (wywiadowcze?) przy zdobywaniu Jerozolimy, ponieważ na braci szpitalnych wkrótce posypały się ze strony krzyżowców nadania i zaszczyty. Za jego też życia bractwo przyjęło regułę św. Augustyna i przerodziło się w zakon szpitalny, jak się zdaje podlegający początkowo jerozolimskim benedyktynom.
Krzyż maltański
symbol żakonu Joannitów Jego godłem stał się ośmiokończasty krzyż, symbolizujący osiem błogosławieństw, a wzorowany jakoby na godle republiki Amalfi. Poza ślubem czystości, ubóstwa i posłuszeństwa, bracia składali także uroczystą obietnice opieki nad chorymi.
Niektórzy historycy utrzymują, że hospicjum Gerarda nie miało nic wspólnego z fundacją amalfitańską. Powołują się tu na dwie bulle papieskie, Paschalisa II z roku 1113 i Kaliksta II z roku 1122, adresowane do
Gerardo institutori, ac prueposim hierusolyniilani xenodochii, a więc "Gerarda założyciela i zwierzchnika szpitala jerozolimskiego”.
Następca zmarłego ok. 1118 r. Gerarda, Prowansalczyk Rajmund z Puy, pierwszy magister (mistrz) Zakonu, miał nieco inną wizje roli bractwa.
Arcyciekawa reguła szpitalników jego autorstwa (patrz Aneks 1 w tej części) kładzie co prawda nacisk na działalność szpitalniczą i jałmużniczą bractwa, ale w ostatnim punkcie jest także mowa o ,,chronieniu na duszy i na ciele przed mocą piekielną na tym [...] świecie”, co pośrednio dopuszcza możliwość akcji zbrojnej.
Rajmund uważał widocznie, że jednym z zadań zgromadzenia może być także zbrojna ochrona pielgrzymów na szlakach wiodących z wybrzeża do Jerozolimy. Jest wielce prawdopodobne, że zainspirował go właśnie utworzony zakon
mílitiae templi, tzn. templariuszy; O przygotowaniu do tej nowej roli bractwa św. Jana świadczy wzmianka z 1126 r., w której mowa jest o przełożonym wojskowym, być może dowódcy oddziałów zaciężnych. Dowódca ten później znany jako marszałek Zakonu - plasował się bardzo wysoko w jego hierarchii.
Mimo tej zmiany, bracia św. Jana pozostali zakonem szpitalnym, który nigdy w swojej historii nie wyrzekł się działalności charytatywnej.
Hospicjum szpitalników w Jerozolimie, czyli ich pierwszy Konwent, mogło pomieścić około tysiąca (a może nawet dwóch tysięcy) pielgrzymów, a bractwo utrzymywało tam również osobny szpital. Codziennie bracia rozdzielali też między biednych hojną jałmużnę. Rozwijały się szpitale, założone (niektóre jeszcze przez Gerarda) w europejskich miastach portowych i innych punktach, przez które przebiegały szlaki pielgrzymów: w Messynie na Sycylii, Tarencie w Apulii, Pizie, Astii, Bari, St. Gilles w Prowansji, Marsylii, Sewilli. Przy szpitalach powstawały domy zakonne, administrujące pobliskimi dobrami ziemskimi joannitów.
Za czasów Rajmunda z Puy zaczęła się krystalizować wewnętrzna struktura Zakonu. Mimo że aż do 1206 r. oficjalnie dzielił się on wyłącznie na dwie grupy członków - braci duchownych i świeckich, to nowe zadania przed nim stające spowodowały faktycznie powstanie trzech odrębnych kategorii. Pierwszą stanowili rycerze, z których rekrutowali się później wszyscy urzędnicy Zakonu. Drugą stanowili duchowni, niosący pociechę chorym oraz rannym. Odprawiali oni też dla zakonników nabożeństwa. Do tej kategorii zaliczyć również można siostry zakonne, usługujące w szpitalach. Trzecią kategorie stanowili bracia nierycerze, pełniący obowiązki zarówno „cywilne” (w szpitalach i domach zakonnych), jak i później wojskowe, na polu bitwy.
Krak des Chevaliers, Syria - zamek warowny Joannitów od 1124
Poza regularnymi członkami Zakonu, joannici (podobnie jak i inne zakony rycerskie) przyjmowali w swoje szeregi członków afiliowanych, zwanych
confratres. Zawdzięczali im wpływy na dworach Europy, gdyż konfratrzy wywodzili się na ogół z rodów monarszych, książęcych i możnowładczych. Mimo że przebywali oni poza konwentami, przysługiwały im przywileje zakonne, w zamian za co dokonywali na rzecz Zakonu darowizn i zapisów testamentowych.
Strojem zakonnym stał się czarny habit i czarny płaszcz z naszytymi białymi, ośmiokończastymi krzyżami. Znana nam dziś geometryczna forma krzyża „maltańskiego” wykształcała się przez kilkaset lat. Od 1259 r., na mocy bulli wydanej przez papieża Aleksandra IV, strojem bitewnym joannitów stała się nakładana na zbroje krótka szkarłatna tunika Z dużym białym łacińskim krzyżem. Tak też wyglądał (i do dziś wygląda) sztandar zakonny i centralna część jego godła.
Stała rekrutacja nowych członków w Europie i lawinowy nieomal wzrost ilości dóbr zakonnych nadawanych joannitom na terenie całego kontynentu spowodowały konieczność podziału rycerzy na grupy narodowościowo-terytorialne, zwane później „językami”. Powstało ich osiem: prowansalski, owernijski, francuski, włoski, aragońsko-kataloński i wyodrębniony z niego później kastylijsko-portugalski, a także niemiecki i angielski.
Dla celów administracyjnych każdy „język” (langue) dzielił się na wielkie przeoraty i przeoraty, zależnie od rozmiarów. I tak w langue Prowansji istniał przeorat Saint-Gilles i Tuluzy, „język” francuski obejmował Francję, Akwitanię i Szampanię, włoski łączył przeoraty Lombardii, Rzymu, Wenecji, Pizy, Barletty i Messyny, w skład nacji Aragonii wchodziły też przeoraty Katalonii i Nawarry, langue Anglii obejmował prócz samej Anglii także Irlandię i Szkocję, „język” niemiecki w różnych okresach mieścił w sobie przeoraty Niemiec, Czech, Austrii, Węgier, Dacii (Skandynawii - sic!) i Polski, a kastylijsko-portugalski prócz Kastylii i Luzytanii (Portugalii) obejmował także Leon.
Przeoraty dzieliły się z kolei na mniejsze jednostki, zwane baliwatami, a te z kolei na komandorie - najmniejsze jednostki administracji zakonnej, zarządzające położonymi dookoła dobrami zakonnymi, na których czele stali
commendutores, komandorowie. Nie było tu jednak reguły i wiele komandorii podlegało bezpośrednio przeoratom. Każda komandoria zobowiązana była do odprowadzania do stolicy zakonnej pewnej sumy pieniędzy, zwanej
responsium.
Joannici posiadali także dobra ziemskie na Bliskim Wschodzie - nie tylko w samym Królestwie Jerozolimskim, ale też w hrabstwie Trypoli i księstwie Antiochii. Za zarobione na transakcjach handlowych pieniądze stale dokupowali nowe posiadłości i wkrótce posiadali więcej ziemi niż którykolwiek inny zakon rycerski. W większości oddawali je w dzierżawę; nierzadko też dobra joannickie uprawiali niewolnicy, rekrutujący się z jeńców wojennych. Nie wydaje się, by w owych czasach widziano w niewolnictwie sprzeczność z doktryną chrześcijańską, tak jak pogodzono z nią zinstytucjonalizowane zabijanie ludzi przez mnichów-rycerzy.
*
O rosnącym wojskowym charakterze Zakonu już w pierwszym pięćdziesięcioleciu jego istnienia świadczyć może przekazanie mu przez władców Królestwa szeregu zamków warownych, w tym twierdzy położonej w hrabstwie Trypoli, znanej później jako Krak des Chevaliers.
Pierwsze przekazy o wyraźnie wojskowych przedsięwzięciach szpitalników pochodzą z 1153 r., kiedy to rycerze św. Jana obecni są przy zdobywaniu warowni Askalon, i z 1157 r., w którym ich oddział wdaje się w potyczkę z muzułmanami pod obleganą twierdzą Bariijas.
Już W 1168 r., za czasów następcy Rajmunda, mistrza Gilberta z Assailly, Zakon jest w stanie wystawić na kampanię egipską pięciuset rycerzy i stosowną liczbę braci służebnych i żołnierzy zaciężnych. Interesujące jest porozumienie, które przy tej okazji zawarto z ówczesnym królem Jerozolimy, Amalrykiem. Oto po zdobyciu Egiptu joannici mieli otrzymać miasto Bilbais wraz z przyległymi ziemiami, roczne daniny z dziesięciu innych miast oraz dziesiątą część łupów wojennych. Jest to kolejny dowód na to, że szpitalnikom nie było obce zainteresowanie dobrami doczesnymi.