Już Oskar Halecki poddawał w wątpliwość sensowność podziału dziejów na wielkie epoki: starożytność, średniowiecze i czasy nowożytne. Zwłaszcza koncepcja „wieków średnich” była źródłem wielu nieporozumień i dlatego Halecki uważał, że najlepiej byłoby w ogóle zarzucić posługiwanie się tym terminem(1). Nie zamierzam zatem przedstawiać Boecjusza jako tego, który przerzucał mosty nad przepaściami historycznych epok, ale raczej jako tego, który ukazywał ciągłość dziejów myśli. W tym, moim zdaniem, wyrażała się istota jego „pośrednictwa”.
Sądzę, że wśród największych jego zasług jest
chrystianizacja ideałów późnej starożytności. Ten proces nie oznaczał bynajmniej zerwania z tradycją antyczną, gdyż sam Boecjusz był ogniwem tej tradycji, ale raczej wskazywał na ciągłość i trwanie antyku w odmiennych i zmieniających się wciąż warunkach. John Marenbon zauważył, że u Boecjusza nie pojawia się tzw. „problem pogaństwa”, który zaprzątał w sposób szczególny myślicieli wieku XII, jak Piotr Abelard, ale twórczość Boecjusza w znacznej mierze przyczyniła się, jego zdaniem, do postawienia tego problemu(2). Twórczość Boecjusza była bowiem źródłem określonych wzorców w dziedzinie politycznej, teologiczno-filozoficznej, edukacyjnej, i to niezależnie od tego, jaka była postawa historycznego Boecjusza.
Anicjusz Manliusz Sewerynus Boecjusz był bowiem nie tylko myślicielem, ale i politykiem. Jego aktywność polityczną podbudowywało platońskie przekonanie, że rządy w państwie powinni sprawować ci, którzy znają prawdziwe dobro, czyli filozofowie. Pochodząc ze starej rzymskiej arystokracji, Boecjusz chciał się włączyć w dzieło budowania nowego państwa pod rządami
Teodoryka Wielkiego. Jego niezwykłe umiejętności i wszechstronne wykształcenie szybko zwróciły na niego uwagę króla, a wyrazem królewskiego uznania były kolejne godności i tytuły: najpierw patrycjusza (507), później konsula (510), a wreszcie ministra dworu (522).
Piastując tak wysokie urzędy Boecjusz niejednokrotnie wchodził w konflikt z urzędnikami dworskimi, i to zarówno z Gotami, jak i Rzymianami(3). Jednakże ostatnie takie starcie doprowadziło do katastrofy. W roku 522 lub w 523 prywatny sekretarz króla, Cyprian, oskarżył senatora Albinusa o utrzymywanie tajnej korespondencji z cesarzem Justynem wymierzonej przeciwko Teodorykowi. Boecjusz stanął w obronie senatora, ale również i na niego rozciągnięto akt oskarżenia.
Wymiana korespondencji pomiędzy Wschodem a Zachodem nie była niczym specjalnym, zwłaszcza jeśli dotyczyła kwestii religijnych (4). Jednakże druga dekada VI wieku nie była zbyt pomyślna dla Teodoryka, toteż stał się on niezwykle podejrzliwy i niepokoił się o losy stworzonego przez siebie państwa. W roku 519 w Rzymie i na Wschodzie dało się widzieć mknącą przez niebo kometę, co zwykle interpretowano jako zapowiedź upadku dynastii. Poważnie zagrożone były sojusze z Frankami i Wandalami, a w roku 522 zginął zięć Teodoryka, Eutaryk, co wzmogło troskę króla o ciągłość rodu, gdyż jego wnuk,
Atalaryk, był jeszcze nieletni.
Na tę polityczną niepewną sytuację nałożyły się jeszcze konflikty religijne. Goci byli arianami, i chociaż nie zaprzątały ich kwestie teologiczne, to Teodoryk dostrzegł związek pomiędzy ortodoksją a polityką, kiedy Justyn, pomimo jego licznych interwencji, nie zaprzestał prześladowań arian na Wschodzie. Wydaje się zatem, że Teodoryk miał poważne podstawy do obaw i dlatego tak łatwo dał wiarę fałszywym podszeptom.
W chwili, gdy Boecjusz oskarżony o zdradę stanu siedział załamany w swojej celi, zjawiła się u niego Pani Filozofia, która jest odczytywana jako ucieleśnienie wszelkiej mądrości pogańskiej. Opis wyglądu i zachowania Pani Filozofii również wskazuje jednoznacznie, do jakiej tradycji filozoficznej będzie ona nawiązywać: Wzrost jej można było oceniać rozmaicie, bo raz miała zwyczajną miarę powszechną u ludzi, a inny raz się zdawało że głową przebijała niebo (I, 1, s. 4). Filozofia – zgodnie z jej hellenistyczną definicją – jest wiedzą o rzeczach ludzkich i boskich. Wyszyte na jej sukni litery: „pi” u dołu oraz „theta” u góry wskazują na dwie jej części: filozofię teoretyczną oraz praktyczną(5), a między tymi częściami są rozpięte schody. Jednakże „theta” na szatach Pani Filozofii może symbolizować coś więcej. „Thetę” wypisywano w tamtych czasach na szatach skazanych na śmierć, a oznaczała ona złowrogie słowo „thanatos”. Filozofia będzie zatem z Boecjuszem – więźniem medytować nad śmiercią tak, jak to czynił Sokrates w Fedonie (64a) i stanie się lekarką, która będzie chciała pocieszyć Boecjusza i uleczyć go z jego desperacji.
O pocieszeniu wpisuje się bardzo wyraźnie w nurt literatury konsolacyjnej, której zadaniem było przynieść pociechę wygnańcowi lub temu, kto utracił kogoś bliskiego. Typowe dla konsolacji motywy zostają tu jednak w sposób specyficzny przetworzone. Filozofia pociesza bowiem tego, kto utracił dawną pomyślność a teraz stoi w obliczu śmierci. Przeformułowany również zostanie motyw wygnania, które jest tu formą alienacji, porzuceniem swego prawdziwego „ja”, czyli prawdziwej ojczyzny. Konsolacja okazuje się zatem kuracją: przywracaniem do stanu zdrowia, do prawdziwej, autentycznej egzystencji. Nic dziwnego więc, że język dzieła będzie obfitował w metafory o charakterze medycznym: „użyjmy więc na razie leków łagodniejszych”, „teraz zastosujemy mocniejsze lekarstwa”(6).
Pani Filozofia podejmując leczenie najpierw musi postawić stosowną diagnozę, aby poznać przyczyny choroby. Boecjusz sam wyjawia motywy swojego postępowania: Ty i Bóg, który tchnął cię w dusze mędrców, jesteście mi współświadomi, że do władzy nic mię innego nie pociągnęło prócz pragnienia wspólnego dobra dla wszystkich prawych obywateli (I, 4, s. 10).
Boecjusza pchnęły ku sprawowaniu władzy „ideały zarysowane przez filozofów” i spotkał go los filozofów Anaksagorasa, Sokratesa czy Seneki (por. I, 4, s. 8). Szczególnie wiele analogii można by wysunąć pomiędzy postacią Boecjusza a Sokratesa. W obu przypadkach powody oskarżenia były polityczne, ale: Ci sami, którzy wnieśli oskarżenie, widzieli bezwartościowość swego oskarżenia. Chcąc więc je przystroić w pozory jakiegoś przestępstwa, zmyślili, jakobym czyniąc starania dla uzyskania godności splamił swoje sumienie zbrodnią bezbożności (I, 4, s. 14). W oskarżeniu tym nie chodziło raczej o rzekomy „ateizm” Boecjusza, ale raczej o uprawianie magii.
Boecjusz raczej nie interesował się magią ani filozofią przyrody, gdyż poza „kosmologicznymi” partiami O pocieszeniu, nie ma wyraźnych świadectw tych zainteresowań. Wilhelm z Conches, przedstawiciel XII-wiecznej szkoły w Chartres, komentując ten fragment zauważa, że ponieważ Boecjusz zgłębiał mądrość, uciekał z miejsc, gdzie gromadzili się głupcy i szukał miejsc odosobnionych, aby oddawać się studiowaniu mądrości, dlatego też sądzono, że on rozmawia z demonami i składa im ofiary(7). Sam Boecjusz odpierał ten zarzut w słowach skierowanych do Pani Filozofii: Bo codziennie wpajałaś w moje uszy i w moje myśli owo Pitagorejskie: 'Bądź posłuszny Bogu'. I nie zgadzałoby się z tą nauką, abym opieki szukał u najlichszych duchów, ja, któregoś ty do takiej wzniosłości podniosła, że uczyniłaś mię współpodobnym Bogu (I, 4, s. 14).
Pani Filozofia, jak doświadczony lekarz, rozpoznawszy istotę choroby aplikuje odpowiednie środki. Proces terapii będzie zatem przebiegał następująco:
/1/ Ponieważ Boecjusz zadręczał się utratą dawnej pomyślności, Filozofia uświadomi mu, że dary losu należą do Fortuny, ona je rozdziela jak chce i komu chce, a Boecjusz i tak długo cieszył się jej względami. /2/ Następnie udowodni mu, że w istocie nie utracił on tego, co najcenniejsze, a mianowicie: wiernej żony, dobrych synów, wspaniałego teścia. Celem terapii jest przywrócenie właściwej perspektywy widzenia rzeczy, co może dokonać się poprzez uświadomienie sobie, że /3/ najwyższe szczęście człowiek nosi w sobie samym, a jego istotą jest panowanie (enkrateia) nad sobą (II, 5, s. 36). /4/ Dalszym etapem jest pokazanie względności dóbr zewnętrznych oraz tego, że natura zadowala się tym, co nieliczne i małe (II, 5, s. 37). /5/ Filozofia stara się przybliżyć pacjentowi istotę dobra, które jest dobrem prawdziwie ludzkim, a takie dobro musi być czymś szlachetniejszym od tego, kto je posiada. Poszukiwane dobro musi być zatem dobrem właściwym tej aktywności człowieka, która jest aktywnością specyficznie ludzką, a jest nią – jak pokazał to już Arystoteles – aktywność poznawcza (Etyka Nikomachejska1095a). /6/ Teraz Filozofia może zaaplikować mocniejsze lekarstwa: ukazuje, że prawdziwe szczęście to szczęście prawdziwie ludzkie i jest to cel, do którego dążą wszyscy ludzie, a osiągnąwszy go, nie pragną niczego więcej: A jest nim dobro, które ktoś osiągnąwszy nie może poza tym niczego więcej pragnąć. I ono właśnie jest sumą wszelkiego dobra, bo w nim się mieszczą wszystkie dobra (...). Szczęście jest stanem doskonałym dzięki nagromadzeniu wszystkich dóbr (III, 2, s. 51). /7/ W dalszej partii tekstu pojawi się idea powrotu wszystkich rzeczy do swojego początku, a w metrum 6 księgi III zostanie wyrażone przekonanie, że Ojcem i początkiem wszystkich rzeczy jest Bóg.
W ten sposób Filozofia prowadzi Boecjusza do utożsamienia szczęścia z najwyższym dobrem, a Najwyższego Dobra z Bogiem: Ale przekonaliśmy się, że i szczęśliwość, i Bóg są najwyższym dobrem, a więc jest rzeczą konieczną przyjąć, że najwyższa szczęśliwość jest ta, która jest najwyższym bóstwem. Dopełnieniem tej argumentacji jest stwierdzenie, że uczestnicząc w szczęściu stajemy się szczęśliwymi, a uczestnicząc w Bogu człowiek staje się bogiem, choć nie z natury (III, 10, s. 74). Filozofia zatem wskazuje Boecjuszowi drogę ku starożytnemu ideałowi „homoiosis to theo”, który jest celem filozoficznego doświadczenia. Czy jednak to może przynieść pociechę w sytuacji, w jakiej się znalazł Boecjusz?
J. Fortin uważa, że ks. III stanowi w pewien sposób szczyt i punkt zwrotny dzieła. Można pokazać, że od tego momentu, to Boecjusz inicjuje dyskusję, podsuwa tematy(8). Kiedy Filozofia pragnie powrócić do toku swoich wywodów, napotyka na milczący opór Boecjusza i postawę wycofania. Natomiast z jego inicjatywy pojawią się w polu dyskusji takie tematy jak: relacja Opatrzności do fatum czy stosunek Bożej przedwiedzy do ludzkiej wolnej woli. Następuje tu zatem wyraźne zachwianie relacji: lekarz-pacjent.
O pocieszeniu było ostatnim dziełem Boecjusza, który oprócz podręczników sztuk wyzwolonych, tłumaczeń i komentarzy do Arystotelesa był również autorem traktatów teologicznych. Nowożytni badacze twórczości Boecjusza zadawali sobie często pytanie, jak pogodzić owo podejście Boecjusza-teologa z postawą Boecjusza-autora O pocieszeniu, w którym nie ma żadnych aluzji do chrześcijaństwa. Sądzę, że samo postawienie takiego pytania wypływa ze świadomości tzw. problemu pogaństwa, którego Boecjusz wprost nie stawiał, bo był ogniwem tej właśnie kultury, dla której raczej istniał „problem chrześcijaństwa”.
O pocieszeniu wpisuje się w bardzo piękną tradycję chrześcijańskich pism późnej starożytności, których autorzy, jak Klemens Aleksandryjski, Orygenes czy Augustyn postulowali, aby chrześcijanin nie odrzucał myśli starożytnej, ale „łupił” ją z tego, co najcenniejsze tak, jak wychodzący z Egiptu Żydzi złupili Egipcjan z ich bogactw. Boecjusz pełnymi garściami czerpie z dorobku starożytności, który traktuje jako przygotowanie Ewangelii. Dlatego Boecjuszowi – więźniowi, który stoi w obliczu nieuchronnej śmierci, nie wystarczy przekonanie, że istnieje abstrakcyjne Dobro Najwyższe, ale poszukuje on czegoś więcej, poszukuje drugiej osoby, o której pisał w traktacie Przeciw Eutychesowi i Nestoriuszowi. Boecjusz został stracony najprawdopodobniej w 525 roku i nie jest wykluczone, że przed śmiercią był torturowany. Późnośredniowieczny kalendarz z Pawii wspomina go pod imieniem świętego Seweryna, męczennika, którego święto przypada 23 października.
W IX wieku Ado z Wenecji wymienia w swojej kronice Boecjusza i Symmacha jako tych, którzy oddali życie za „katolicką wiarę” (pro catholica pietate). Tym jednak, co doprowadziło Boecjusza do heroicznej akceptacji swego losu nie były wywody Pani Filozofii, ale osoba Jezusa Chrystusa: Chrystus wstąpił na niebiosa – pisze w O wierze katolickiej – po to, aby również i inne członki podążyły za Głową (...) Kto, dzięki Bożej łasce – dobrze tutaj żył, będzie w owym zmartwychwstaniu błogosławionym, kto zaś źle żył, będzie – po otrzymaniu zmartwychwstania – godny pożałowania. I to jest najważniejsza zasada naszej religii, aby wierzyć, że nie tylko dusze nie giną, lecz także ciała, które zniszczyło nadejście śmierci, odzyskają pierwotny stan stosownie do przyszłej szczęśliwości (s. 64). Boecjusz dokonał chrystianizacji starożytnego ideału „homoiosis” i przekuł go na kategorię męczeństwa. W ten sposób to, co najszlachetniejsze w doświadczeniu starożytnych staje się przygotowaniem Ewangelii i wszelkie prawdziwie ludzkie doświadczenie znajduje swoje spełnienie w doświadczeniu religijnym.
Agnieszka Kijewska
1 Por. O. Halecki, Moyen Age, w: Les mots de l'histoire. Le vocabulaire historique du Centre International de Synthčse, wyd. M. Platania, Napoli 2000, s. 426.
2 Por. J. Marenbon, Boethius and the Problem of Paganism, „American Catholic Philosophical Quarterly”, vol. 78, no. 2 (2004), p. 329.
3 Por. Boecjusz, O pocieszeniu, jakie daje filozofia, I, 4, tłum. W. Olszewski, Warszawa 1962, s. 10.
4 Por. T. Burns, A History of the Ostrogoths, Indiana University Press, Bloomington 1984, p. 101.
5 In Isagogen Porphyrii Commentorum ed. I. I, 3, ed. Brandt, Vindobonae-Lipsiae 1906, s. 8.
6 A. Kijewska, Filozofia Boecjusza – pomiędzy terapią a ćwiczeniem duchowym, „Acta Mediaevalia” XV (2002), s. 51 i n.
7 Por. Guillelmus de Conchis, Glosae super Boethium I, ad. 4, wyd. L. Nauta, Tournholti 1999, s. 85.
8 Por. J. Fortin, The Nature of „Consolation of Philosophy”, „American Catholic Philosophical Quarterly”, vol. 78, no. 2 (2004), s. 300 i n.
Alma Mater - 2005